Czytelnik x Madara

 

W półmroku dostrzec mogła jedynie jego sylwetkę; średniego wzrostu, szczupłą, nie wyróżniającą się niczym konkretnym. Kiedy nie miał na sobie płaszcza Akatsuki, sprawiał wrażenie chudszego niż był w rzeczywistości. Być może to przez opinającą jego ciało odzież, a może taki właśnie był? Poza tym niewiele było widać. Jeżeli chciała spojrzeć mu w twarz, musiałaby go zmusić, by podszedł bliżej palącej się na stole świecy i, przede wszystkim, zdjął maskę a to – jak zgadywała – graniczyło z cudem.

- Chciałabym przysłużyć ci się na każdy możliwy sposób – odpowiedziała na jego wcześniejsze pytanie.- Więc jeśli uważasz, że powinnam odejść z wioski i dołączyć do organizacji jako czyjaś partnerka, to uczynię to z radością. Wiesz o tym.

- Na razie nie ma takiej potrzeby – powiedział Madara, nie ruszając się z bezpiecznego cienia.- Szpieg w wiosce jest mi potrzebny, a tutaj mam wystarczająco ludzi do zbierania jinchuuriki. Poradzą sobie.

- To prawda.- Uśmiechnęła się lekko.- Robią to wręcz zjawiskowo. Ale czy Deidara przypadkiem ostatnio nie przesadza?

- Mam go na oku. Nie bez powodu postanowiłem towarzyszyć mu w zadaniach.

- I nie próbuje ściągnąć z ciebie siłą tej maski?- Przechyliła z zainteresowaniem głowę.

- Z całą pewnością rzadziej niż ty – odparł, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Kobieta uśmiechnęła się leniwie, po czym powoli obróciła się plecami do Madary i podeszła bliżej świecy. Pochyliła się nad stołem, zaglądając w notatki i zwoje.

- Musisz mi to wybaczyć – powiedziała cicho.- Czuję palącą potrzebę dowiedzenia się, kim jesteś.

- Mimo że już to wiesz – dodał od siebie.

- Madara Uchiha.- Przymknęła oczy, prostując się i wzdychając.- On nie żyje.

- Pozostawiłem to twojemu własnemu osądowi. Tak jak i zawsze pozostawiam to w ocenie innych. Nie mogę rozkazać ci w to uwierzyć.

- Ale możesz przekonywać – dokończyła za niego, spoglądając z uśmiechem w jego kierunku. Uczyniła krok w jego stronę, najpierw jeden, potem drugi.- Dlaczego nie chcesz zdradzić mi swojego prawdziwego imienia, Tobi? Bo Madarą na pewno nie jesteś.

- Skąd taki wniosek?

- Powiedzmy, że to moje kobiece przeczucie.- Stanęła tuż przed nim. Oczywiście, Madara nie cofnął się przed nią. Świdrował ją jedynym okiem, jaki widać było zza pomarańczowej maski.

- Twoje kobiece przeczucie się myli.

- Dlatego nie chcesz odsłonić przede mną twarzy?- Znów przechyliła głowę, unosząc ją delikatnie, by móc patrzeć w jego oko.- Czyżbyś miał twarz niezwykle pomarszczoną przez starość, lecz głos wciąż silny i męski? A może próbujesz ukryć przede mną, jak przystojny jesteś?- Uśmiechnęła się do niego.

- Żadna z wymienionych – odpowiedział.

- Tobi.- Spuściła głowę i odszukała w ciemnościach jego dłoń. Nie próbował jej wyrwać, ale poczuła, jak sztywnieje. Nie lubił obcego dotyku, z pewnością nie tak intymnego jak ten. Przez moment pomyślała, że może to ona go brzydzi, może to jej przeszłość sprawia, że nie czuje się komfortowo będąc blisko niej… Ale to przecież on ją znalazł, to on ją uwolnił i obiecał nowy, lepszy świat.- Nie proszę cię, byś wyjawił mi wszystkie swoje tajemnice. Wiem, że nie ufasz mi na tyle, by to zrobić. Jeżeli twoja twarz oraz twoje prawdziwe imię są tajemnicami… powiedz to. Wtedy dam sobie spokój. Nie będę drążyć.- Przysunęła jego dłoń do swojego policzka i przytuliła go do niej, przymykając oczy. Czekała na odpowiedź, a jej serce biło odrobinę mocniej niż zazwyczaj.

W pomieszczeniu panowała cisza tak rozległe, że w pewnym momencie oboje mieli wrażenie, jakby usłyszeli poruszający się na knocie świecy płomień. Madara milczał przez dłuższą chwilę, obserwował młodą kobietę, nie wykonawszy żadnego ruchu.

- To tajemnice – powiedział w końcu. Spokojnie. Może nie łagodnie, ale też nie tak szorstko, jak miał w zwyczaju.

- Rozumiem – powiedziała, uchylając powieki i spoglądając na niego z dołu. Odsunęła powoli policzek od dłoni Madary, jednak nie puszczała jej. Powoli, jakby to sam Uchiha ją prowadził, osunęła ją na swoje ramię, a potem obojczyk. Palce same ułożyły się na szyi; wystarczyłby jeden szybki ruch i ścisk, a mężczyzna mógłby złamać jej kark. Nie spuszczała wzroku z jego czerwonego oka; nie drgnęła nawet, gdy przesunęła powolutku jego dłoń na swoją pierś.

Madara nadal nie wykonał żadnego ruchu – jedynie kiedy jego dłoń dotknęła miękkiej piersi, spojrzał na nią. Kobieta miała wrażenie, jakby ten bił się z myślami - „co też ona knuje?”.

A ona chciała jedynie poczuć jego dotyk. Dotyk prawdziwego mężczyzny, któremu sama pozwoliła, by się do niej zbliżył, którego sama wybrała.

- Twoje marzenie jest moim marzeniem, Tobi – powiedziała cicho.

Uchwyciła dłoń Madary tak, by zakryć ją własną. Zacisnęła palce na jego palcach sprawiając, że te zgięły się, wpinając jej się w skórę tuż nad piersią. Zahaczyły o materiał jej sukienki. Kiedy pociągnęła ich dłonie w dół, materiał napiął się i odsłonił nagą, jędrną pierś.

Usłyszała głęboki wdech Madary. Przez cały ten czas widziała w nim istotę perfekcyjną w każdym calu, odporną na jej wdzięki. Teraz jednak miała nadzieję, że zburzy choć kawałek tego muru i sprawi, że przyda mu się też w inny sposób. Chciała, by to zrobił. Chciała, by ją wykorzystał.

Jej sutek nabrzmiał pod wpływem chłodnego powietrza. Czekała w niepewności na jego ruch, powstrzymując się od tego, by błagać go o to, by sam jej dotknął.

Ale on wciąż się nie ruszał. Patrzył tylko na nią bez wyrazu, jakby chciał dać jej coś do zrozumienia, ale nie wiedziała, co to mogło być. Nie chciała tak po prostu się poddawać i uciekać, zawstydzona i spłoszona. Skoro już zaczęła, chciała postąpić o krok dalej – by się upewnić.

Uniosła drugą dłoń i znów spuściła wzrok. Prawą ręką chwyciła nadgarstek lewej dłoni Madary, a swoją lewą zaczęła powoli ściągać jego rękawice. Gdy to uczyniła, ponownie przyłożyła tym razem nagą dłoń do swojej piersi. Szorstka skóra podrażniła jej delikatny sutek, a ona westchnęła cichutko pod nosem, przymykając oczy.

Pragnęła tego dotyku. Nieważne, co kryło się pod maską, nieważne, co krył sekret prawdziwego imienia Madary… Pragnęła tego mężczyzny całą sobą.

- Tobi...- zaczęła.

Dłoń Madary uciekła z jej objęć. Kobieta poczuła zawód, lecz był on niezwykle krótki, gdyż Uchiha nie cofnął ręki, a jedynie przełożył ją na jej ramię – na drugim ramieniu położył zaś swą prawą dłoń, wciąż uwięzioną w rękawicy.

Uniosła spojrzenie i wbiła je w otwór maski. Sharingan Madary nie błyszczał rządzą, czy gniewem, wzrok mężczyzny wydawał się być opanowany, podobnie jak jego głos, gdy w końcu przemówił:

- Nie chcesz tego robić. Nie chcesz tego widzieć.

- Możesz decydować za mnie w wielu sprawach, Tobi ponieważ oddałam ci się w momencie, gdy przyszedłeś do mnie tamtego dnia i obiecałeś lepszy świat.- Uśmiechnęła się gorzko.- Ale nie możesz mi mówić, czego pragnę, a czego nie.

- Nie będziesz mogła cofnąć czasu.

- Szkoda.- Rzuciła mu harde spojrzenie.- Pozostaje mi wierzyć, że każdy kolejny czas będzie lepszy, a do tamtych będę mogła wracać we wspomnieniach.

- Zawsze będziesz miała jakąś odpowiedź, prawda?- Madara spojrzał na nią z góry.

- Dla ciebie zawsze – odparła szczerze.

Nie sądziła, że naprawdę to zrobi. Spodziewała się raczej, że odwróci się i odejdzie, albo każe jej wracać do wioski. Ale nie. On przesunął dłońmi po jej ramionach, a potem cofnął je zupełnie. Opuścił głowę i zdjął drugą rękawiczkę. Następnie sięgnął do maski.

W półmroku na jego dłoni tego nie dostrzegła, lecz kiedy pomarańczowa twarz odkryła tę prawdziwą, zrozumiała.

Madara miał zniekształconą twarz.

Widać było na niej grubsze bruzdy, być może po poparzeniu bądź podobnym wypadku. Do jakiegokolwiek jednak doszło, oszpeciło jedynie prawą część jego twarzy.

Choć już wcześniej domyślała się, że Tobi nosi maskę nie tyle po to, by ukryć swą prawdziwą twarz, lecz być także i przez jakiś defekt, nie mogła ukryć zaskoczenia. Nie brzydził jej jednak ten widok; w swoim życiu widziała już wiele, a Madarą była zbyt oczarowana, by cokolwiek jej to przeszkadzało.

I choć spodziewałaby się raczej, że Uchiha zacznie zadawać jej kąśliwe pytania i będzie próbował wzbudzić w niej niewygodne uczucia – on po prostu pochylił się nad nią i pocałował ją.

Jęknęła w jego usta, kompletnie zdumiona, rozszerzając oczy. Więc to w ten sposób chciał ją ukarać. „Nie będziesz mogła cofnąć czasu”, powiedział. Sądził więc, że przerazi ją widok jego prawdziwego oblicza, i że spróbuje uciec, wymknąć się z jego ramion.

Być może on też się zdziwił.

Przesunął dłonie na jej talię i położył na biodrach, nie przerywając pocałunku. W głuchej ciszy słychać było jedynie odgłos cichego mlaskania. Odpowiedziała na pieszczotę, rozchylając wargi i wpuszczając język mężczyzny do swoich ust. Uniosła ręce i objęła go za szyję, wplatając palce dłoni w jego włosy.

Madara oderwał się od niej i spojrzał na nią niemal ze złością. Kobieta nie miała zamiaru uciekać z jego objęć, wręcz przeciwnie – przybliżyła się do niego, ocierając się biodrami o jego ciało i próbując ponownie sięgnąć jego ust.

Uchiha znów pocałował ją i albo jej się zdawało, albo wyczuła drżenie w tym pocałunku. Mężczyzna zaczął powoli cofać ją do tyłu, gdzie na ziemi leżał siennik. Nie protestowała, nie walczyła z nim – pozwoliła się prowadzić, gotowa zrobić wszystko, co rozkaże.

Legli na posłaniu, wciąż się całując. Czuła narastające pożądanie, jej ciało odruchowo wyginało się w kierunku Madary. Mężczyzna cierpliwym ruchem podkasał jej sukienkę i szarpnął za bieliznę. Kiedy jej się pozbył, wsunął szorstkie palce w jej wilgotną łechtaczkę, pieszcząc ją powolnymi ruchami.

Kobieta jęknęła głucho, zacisnęła palce u stóp w niekontrolowanym skurczu. Madara tymczasem lekko podciągnął swoją bluzkę i sięgnął do rozporka spodni. Odpiął je i zsunął wraz z bielizną, na tyle tylko, by móc wyciągnąć sztywniejącego członka.

Zracji że oboje znajdowali się bliżej świecy, i tak dostrzegła, że cała prawa strona jego ciała nosi ślady zniekształcenia. Być może nie chciał jej tego pokazywać, bo zaraz ułożył się na niej, zasłaniając tym samym widok. A kiedy wszedł w nią płynnym ruchem, kobieta i tak zapomniała o wszystkim.

Nie był ani gwałtowny, ani delikatny. Romantyczność do niego nie pasowała, ale brutalność również. Akt, którego doświadczyła, zdawał się być namiętny, choć nieco złośliwy. Jakby Madara wciąż pragnął ukarać ją za to, że dla niej poddał się i pokazał swą prawdziwą twarz. Jakby czuł się przegrany pod tym względem.

Jego członek był ciepły i jeszcze miękki, ale czuła, jak twardnieje w jej wnętrzu. Oddech Madery przyspieszył, gdy tylko znalazł się w środku, a jego spojrzenie uciekło gdzieś na bok. Próbowała przywołać je z powrotem, ale moment później Uchiha pochylił się nad nią i ukrył twarz w zgięciu jej szyi, gryząc lekko jej wrażliwą skórę.

Kobieta jęknęła i rozłożyła szerzej nogi, by wzmocnić doznania. Nie przeszkadzało jej, że oboje nadal są w ubraniach, a akt jest szybki i niezwykle spontaniczny. Wciąż nie wierzyła, że Madara jest tak blisko, że pozwolił jej zbliżyć się do tego stopnia. Nieważne, czy tylko ją wykorzystywał, czy dawał jej nauczkę – cieszyła się każdym jego ruchem, każdym dotykiem.

- Tobi...- jęknęła w jego ucho, gdy ten przyspieszył ruchy.

Uniósł się na dłoniach, które oparł po obu stronach jej głowy, jednocześnie wbijając w nią palące spojrzenie. Nie była w stanie odwrócić od niego wzroku, tak bardzo była zauroczona. Mógłby ją jednocześnie dusić, albo poderżnąć jej kunai’em gardło, a jej i tak by się to podobało, i tak by na to pozwoliła.

W tamtym momencie uświadomiła sobie, że to nie tylko szacunek i podziw, jakimi go obdarzyła. To było też rosnące w jej sercu uczucie do niego; uczucie, nad którym nie będzie mogła nigdy zapanować, o czym wiedziała już teraz.

Szybko osiągnęła szczyt, a on jeszcze długo poruszał się w niej. Czuła, jak jej ścianki zaciskają się na nim mocno, ale jemu najwyraźniej to odpowiadało; oddychał ciężej i przymykał oczy, aż w końcu poczuła, jak spuścił się w niej z jękiem.

Nie była pewna, czy akt ten przybliży ich do siebie, i czy kiedykolwiek dojdzie do podobnego. Wiedziała jednak, że zapamięta ten do końca swoich dni, bez względu na to, ile jej ich zostało.

Madara oparł się czołem o jej czoło, łapiąc oddech. Wysunął się z niej powoli i przylgnął do jej sylwetki, jakby nadal próbując ukryć pokryte bliznami ciało. Uniosła dłoń i położyła ją na jego policzku. Przymknęła oczy, starając się dobrze wryć sobie w pamięć tę chwilę.

Nie trwała ona długo. Wkrótce Madara, nie odrywając się od niej przesadnie, podciągnął spodnie i bieliznę i, podnosząc się z posłania, naciągnął bluzkę. Ona sama została na miejscu, podkurczając nieco nogi i skromnie zakrywając materiałem sukienki wrażliwe miejsce.

- Jeśli to jest to, czego chciałaś, to możesz wracać do wioski – powiedział Madara. Ku jej irytacji, znów sięgnął po maskę. Podszedł do stołu i pochylił się nad nim, jakby od samego początku zainteresowany był tylko zwojami i planowaniem.- Obserwuj dalej poczynania Konohy i na bieżąco donoś mi o wszystkim. Wkrótce wezwę cię ponownie.

- Jak sobie życzysz, Tobi – westchnęła, podnosząc się i doprowadzając do porządku.- Pójdę się jeszcze przemyć. Wybacz, jeśli cię rozzłościłam – dodała.

Madara milczał chwilę.

- Nie rozzłościłaś – powiedział, spoglądając na nią przez ramię.- Powiedziałbym raczej, że podpuściłaś.

- Niczego nie żałuję – powiedziała, wznosząc ramiona w przepraszającym geście.- W zasadzie...- zaczęła, powstrzymując uśmiech i cofając się tyłem do wyjścia.- Jeśli jeszcze kiedyś dasz się podpuścić, to pewnie zrobię to ponownie.

- Nie zapominaj, z kim masz do czynienia.

- Nie zapomnę. Madara.- Tym razem uśmiechnęła się odrobinę drwiąco. Madara westchnął ciężko i znów odwrócił się do swoich zwojów.

- Idź, zanim stracę nad sobą panowanie.

- Do zobaczenia, Madara.

Wyszła. Nie usłyszała już odpowiedzi, która padła i zawisła w powietrzu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń