Disappear

 

Znał ten bar prawdopodobnie lepiej niż własne mieszkanie.

Z zamkniętymi oczami potrafiłby lawirować między wykonanymi z ciemnego drewna stolikami i przysuniętymi do nich krzesłami o ciemnożółtych i zielonych obiciach. Bez trudu potrafił przemieszczać się od owalnego baru do ciasnej ale czystej toalety, w której kafelkowe ściany – inaczej niż w tego rodzaju miejscach – nie były przepełnione wulgaryzmami i przechwałkami na temat tego, kto kogo i kiedy zaliczył.

Atmosfera była przyjazna, a drinki dobre i niedrogie. Sam klimat tego miejsca uspokajał ciemnymi, lecz subtelnie oświetlonymi barwami. Lokal znajdował się pod ziemią, ale był odpowiednio nagrzewany, wobec czego zawsze mógł ściągnąć z siebie marynarkę i podwinąć rękawy białej koszuli. Nadal wyglądał jak pracownik korporacji, ale przynajmniej on sam nie czuł się już tak urzędniczo.

Bardzo lubił to miejsce; cenił sobie, że nigdy nie było ono przepełnione ludźmi, a barmani kojarzyli go już i czasem dawali rabaty na drinki; szczególnie w ciągu ostatnich czterech miesięcy, czyli od momentu, w którym mógł z całą stanowczością nazwać się „stałym klientem”.

Gdyby nie fakt, że nie mógł tutaj nocować, myślałby o tym, że spędza tu najwięcej czasu poza pracą.

- Jak tam w pracy, Iwaizumi-san?- zagadnął go barman. Zbliżył się akurat do krzesła przy barze, na którym siedział Hajime, po to by odłożyć trzymaną w dłoni butelkę ginu na półkę. Następnie odwrócił się do mężczyzny i oparł przedramiona o ladę.

- To, co zwykle – mruknął Iwaizumi w odpowiedzi, podnosząc czarkę z sake i upijając łyk. Miał do wyboru całą masę alkoholu, ale lubił ten tradycyjny japoński trunek.- Wykresy, tabelki, sprawozdania.

- Nawet po awansie nie dają ci odpocząć, co?- barman być może mówił to jako żart, ale nie było tego widać po jego twarzy; zawsze miał na niej maskę spokoju i opanowania. Jego oczy zdawały się być wiecznie senne, a on sam sprawiał wrażenie znudzonego. Mimo to Hajime przepadał za nim, bo zawsze pytał, co u niego słychać.

I zawsze dbał, by jego czarka była pełna.

- Myślałem, że jak dostanę to stanowisko kierownika, to będę mógł zlecać tabelki innym – westchnął Iwaizumi, poirytowany.- Ale okazuje się, że teraz dostaję tabelki od innych po to, by zrobić z nich inne tabelki i przekazać jeszcze wyżej.

- Syzyfowa praca. Może powinieneś wspiąć się na najwyższe stanowisko, Iwaizumi-san? Może tam nie ma miejsca na tabelki.

- Właśnie obawiam się, że tam „na górze” to prawdziwe królestwo tabelek – mruknął, krzywiąc się. Uniósł lekko czarkę, a barman zajrzał do niej i, widząc, że jest pusta, skinął głową i poszedł po butelkę.

Hajime znów westchnął przeciągle. Był zmęczony życiem. Odkąd stał się na nowo singlem, nie było już nic, co by go cieszyło – ciągle tylko pracował, odwiedzał bar, wracał do domu i nazajutrz od nowa powtarzał tę samą formułkę. Wyleczył się już ze złamanego serca, ale to niestety nie zmieniło jego nastawienia.

On po prostu nie potrafił już odczuwać radości. Nie czuł nic, poza poczuciem obowiązku, monotonią, irytacją i frustracją.

Barman wkrótce przybył na ratunek i dolał mu sake. Ktoś inny, siedzący po drugiej stronie baru, zawołał do niego, wobec czego ten skinął głową Iwaizumiemu i ponownie się oddalił. Hajime upił kolejny łyk, przetarł twarz dłonią.

Może powinien znaleźć sobie jakieś nowe zajęcie? Może powinien znaleźć sobie nowego partnera? Problem polegał jednak na tym, że był gejem, który nie lubił spędzać czasu w gejowskich miejscach czy na gejowskich portalach. Czuł się wtedy, jakby na siłę szukał urozmaicenia w życiu, i zupełnie mu to nie odpowiadało.

Z Akirą bywało niełatwo, ale dogadywali się, a co najważniejsze – zakochali się w sobie zupełnie naturalnie. Nie każdy może pochwalić się taką historią. Poznali się w szkole, dzieliły ich dwa lata różnicy, ale ten jeden wspólnie spędzony rok w drużynie siatkarskiej sprawił, że coś ich do siebie przyciągnęło.

Co zabawne, były to głównie kłótnie. Kunimi Akira był specyficznym graczem; nie lubił się przemęczać i nie dawał z siebie wszystkiego podczas meczów, szczególnie w pierwszym secie. Iwaizumi z początku tego nie rozumiał i próbował zmotywować go do większego wysiłku, ale nic na niego nie wpływało. Dopiero gdy podczas jednego z oficjalnych meczy okazał się niezwykłym wsparciem, kiedy na koniec trzeciego setu jako jedyny miał najwięcej siły do walki, Hajime zrozumiał, na czym tak naprawdę polegał jego talent.

Dał mu więc spokój, a nawet zaprzyjaźnił się z nim.

Potem poszło już z górki i, nim się obejrzeli, przywiązali się do siebie. Nie wyznali sobie uczuć, jak to często bywa – byli młodymi chłopcami, których jeszcze trochę przerażała perspektywa mówienia tak poważnych rzeczy głośno. Ale któregoś razu, gdy wracali późnym wieczorem przez pola, zatrzymali się na mostku, i Kunimi pocałował go.

Spędzili ze sobą siedem długich lat.

Siedem.

Iwaizumi wiedział, dlaczego doszło do rozstania. Widział, co się święci. Czuł, że nie mają już tylu tematów do rozmów, co kiedyś, że obaj spędzają więcej czasu bez siebie niż ze sobą, i to wcale nie ze względu na pracę. Kunimi spotykał się ze swoimi znajomymi, Hajime ze swoimi. Nim się obejrzeli, przestali obejmować się, chwytać za ręce, całować na powitanie – o pieszczotach i seksie nie wspominając.

Decyzja o rozstaniu była wspólna i bolała ich obu. Dwa serca zostały złamane na własne życzenie i chociaż Iwaizumi już się z tego otrząsnął, nadal w sercu miał Akirę. Nadal żywe było w pamięci wspomnienie tego, jak wyglądało ich wspólne życie, jak się w sobie zakochali. Nie było szukania gejów na internecie, nie było chodzenia do miejsc przeznaczonych tylko dla homoseksualistów, by łatwiej było badać teren.

Iwaizumi chciał się zakochać tak, jak każdy człowiek ma do tego prawo – niezamierzenie. Pragnął natrafić na kogoś w swoim życiu, pozwolić mu w nim zagościć, przetestować i, jeśli tak właśnie chciało przeznaczenie, związać się z nim na dłużej.


You’re at the window

Parliament smoke

Just letting in the cold*


Uniósł czarkę z sake, przechylił ją i wypił całą zawartość. Krzywiąc się nieznacznie, odwrócił głowę i spojrzał w kierunku niewielkiej sceny, którą ustawiono parę miesięcy wcześniej, jeszcze w czasach, gdy przychodził tu z Akirą. Nie w każdy wieczór ktoś grał, ale scena była otwarta dla każdego, o ile oczywiście był wystarczająco trzeźwy i o ile nie fałszował.

Mężczyzna, który stał teraz na scenie, zdecydowanie wyglądał na przytomnego, był w dodatku bardzo przystojny; wysoki, szczupły i umięśniony, o czuprynie brązowych włosów i orzechowych oczach. Miał też przyjemny głos – raczej brakowało mu do zawodowego artysty, śpiewał bardziej jak pospolity amator, ale ładnie, na tyle, że dało się i nawet chciało go słuchać.

Hajime zastukał czarką o blat lady, nie spuszczając wzroku z mężczyzny i wsłuchując się w tekst piosenki.


Cause it’s all I do, love

It’s all for you

But you’re so unaware

It’s all about you, love

My world revolves around you

When it comes to me

You disappear


Powolna muzyka, do której śpiewał, wpadała w ucho. Iwaizumi przyłapał się nawet na tym, że lekko kiwa się do jej rytmu. Instrumenty zdawały się idealnie ze sobą współgrać; perkusja i gitara, które odzywały się raz po raz pasowały do niej idealnie.


Cause we’re no longer close

You swear that you’ll try

As I quietly cry

I’m so tired of pushing, pulling, guessing what you want


- Hej, Matsukawa…- Iwaizumi zaczepił barmana, który przechodził akurat obok niego.

- Co tam? Dolać ci?

- Nie, chciałem tylko zapytać, kto dziś występuje na scenie?

- Aaa, to.- Barman uśmiechnął się półgębkiem, spoglądając w tamtym kierunku.- To nasza perełka, Oikawa Tooru. Ciesz się, że trafiłeś, gdy śpiewa niezapowiedziany. W weekendy jak go zapowiemy, to od razu zjawia się tłum jego fanek i sala aż pęka w szwach.

- Fanek…?

- Nie śpiewa jakoś specjalnie super, ale głos ma całkiem przyjemny, a kobiety szaleją za nim, bo jest taki przystojny. Spójrz tylko na jego kocie ruchy…

- Kocie…?- Iwaizumi spojrzał sceptycznie na mężczyznę na scenie.

- Gdybym był gejem i go nie znał, pewnie sam bym na niego poleciał – zaśmiał się barman.

- Gdybyś go nie znał?- powtórzył bez zrozumienia.

- Nie wypada mi tak gadać za czyimiś plecami, ale… nie przepadam za Oikawą. Nasze charaktery diametralnie się różnią, nie chciałbym się z nim zaprzyjaźnić.

- Aha.

- Ale śpiewa ładnie. Korzystaj z tego, że go słyszysz, bo jeśli wpadniesz tu w weekend, będzie słychać tylko piski singielek i nieszczęśliwych mężatek.

Matsukawa odszedł, nawoływany przez kolejnego z klientów. Iwaizumi oparł łokieć o blat lady, a policzek o dłoń i nieco zamglonym już od alkoholu wzrokiem przyglądał się Oikawie.


When it comes to me

When it comes to me

When it comes to me

You disappear…


Piosenka skończyła się, a okoliczni klienci zajmujący stoliki najbliżej sceny, zaczęli klaskać. Oikawa uśmiechnął się promiennie i pomachał im dłonią, po czym wycofał się za „kulisy”.

Hajime w myślach musiał przyznać, że nie tylko głos Oikawy oraz muzyka, ale i sam tekst piosenki były przyjemne. Całkiem dobry utwór na leniwy wieczór przy kieliszku, szklance czy czarce poprawiającego nastrój alkoholu.

Westchnął. W zasadzie ten kawałek trafił do niego bardziej, niż by chciał. Szczególnie fragment o oddalaniu się i, rzecz jasna, znikaniu…

Jego czarka była już pusta, ale nie miał ochoty ani prosić o następną, ani zbierać się do domu. W lokalu było klimatycznie i przytulnie, muzyka go uspokajała, podobnie jak tych paręnaście zupełnie obcych mu osób przebywających w barze razem z nim – ich obecność sprawiała, że nie czuł się taki samotny, jak w pustym mieszkaniu.

- Ehh, Issei-chan~ - Rozległ się czyjś znajomy głos po jego prawej. Obrócił głowę i z zaskoczeniem zobaczył, że to sam Oikawa Tooru właśnie zajął stołek barowy obok niego.

- Mówiłem, żebyś się tak do mnie nie zwracał – mruknął Matsukawa.- To, co zawsze?

- To, co zawsze!- potwierdził z uśmiechem.- Poproszę w szklance XXL!

- Nie mamy takich.

- Eeeh?! No to rozlej mi na dwie, ale za cenę jednego!

- Jak będę chciał zmienić pracę. Na razie mogę ci wrzucić jedną kostkę lodu więcej.

- Hę?! Jakiś ty okrutny, Issei-chan! To tak się odwdzięczasz za to, że śpiewam dla was zupełnie za darmo?!

- Dostajesz wystarczająco napiwków w weekendy, od swoich napalonych fanek.- Matsukawa podsunął mu podłużny kieliszek z kolorowym drinkiem.- Nie upij się tym. A tobie dolać, Iwaizumi-san?- zwrócił się do niego i skinął znacząco głową na jego pustą czarkę.

- Nie, dzięki, poproszę rachunek.

- Jasne. W takim razie ten ostatni na koszt firmy.- Barman hojnie napełnił jego czarkę.

- Ee…

- Huh?!- Oikawa przyglądał się temu z jawną złością. Spojrzał wilkiem na Matsukawę, który odpowiedział beznamiętnym spojrzeniem, po czym odwrócił się i odszedł do innych klientów.

Wtedy uwaga Oikawy znów skupiła się na Iwaizumim; mężczyzna wbił w niego wściekłe spojrzenie.

- A ty niby kim dla niego jesteś, że masz u niego takie profity, co?- burknął.

- Y...- Iwaizumi drgnął nerwowo.- Stały klient?

- No to musisz mieć naprawdę przejebane w życiu, skoro tu tyle przesiadujesz – prychnął, poirytowany, chwytając kieliszek i sącząc parę łyków przez słomkę.

- A co cię to obchodzi – burknął Hajime, odwracając się od niego.

- Nie obchodzi!

Iwaizumi nie odpowiedział. Chyba już rozumiał, o co chodziło Matsukawie, kiedy mówił, że nie zaprzyjaźniłby się z Oikawą – facet wydawał się i chyba najwyraźniej był cholernie irytujący.

Ale teraz Hajime miał jeszcze jedną dolewkę sake do wypicia. Alkohol nieco mocniej zaczął dawać mu się we znaki i czuł, że gdy już wstanie, nie będzie trzymał się prosto. Pora było wracać do domu i jakoś przetrwać weekend, nie zanudzając się na śmierć.

- Płacisz zbliżeniowo, Iwaizumi-san?- Matsukawa zbliżył się do niego z terminalem w ręce.

Hajime skinął głową i sięgnął po telefon. Wybrał płatność NFC i przysunął do ekranu urządzenia. Po chwili otrzymał potwierdzenie płatności i rachunek, a barman oddalił się, ignorując ponownie natarczywe spojrzenie Oikawy.

Przez kilka kolejnych długich minut Iwaizumi kończył swoje sake. Nie mógł się z tym spieszyć, bo nie chciał przesadzić; i tak przeczuwał, że nazajutrz obudzi się z kacem, ale lepiej było dawkować teraz alkohol dla samego bezpieczeństwa przy powrocie do domu.

Właśnie skończył pić i odstawił na blat czarkę, gotowy wstać, kiedy jego spojrzenie zatrzymało się na Oikawie, którego do tej pory sumiennie ignorował.

Mężczyzna chwiał się na krześle, jego powieki opadały leniwie. Hajime pomyślałby, że facet jest pijany, ale przecież wypił tylko jednego kolorowego drinka – nawet nie całego, bo zostało mu jeszcze na parę małych łyków.

Iwaizumi był naprawdę zdumiony. Jak można mieć aż tak słabą głową? Co więcej, mężczyzna chyba zdawał sobie z tego sprawę, prawda? Hajime wątpił, by to był jego pierwszy alkohol w życiu. Na jego miejscu, gdyby wiedział, że tak kiepsko znosi procentowe drinki, nie piłby wcale…

- Yy, dobrze się czujesz?- wymamrotał, ostrożnie zsuwając się ze stołka.

- Nie – odparł Oikawa, potrząsając głową.- Chyba za dużo wypiłem…

Iwaizumi spojrzał sceptycznie na jego niedopitego drinka.

- No, rzeczywiście – mruknął.- Wezwać ci taksówkę?

- Nie wracam do domu, nie mam zamiaru – burknął jak obrażone dziecko.

- Aha. No dobra.

Chciał odejść. Nie miał zamiaru interesować się dalszym losem tego mężczyzny – ładnie śpiewał, to prawda, był też na tyle przystojny, że aż miło byłoby popatrzeć, ale tylko wówczas, gdy byłby do tego jeszcze choć trochę sympatyczny. Niestety, Iwaizumi z miejsca go nie polubił, dlatego też nie zamierzał się nim przejmować.

Ale Oikawa Tooru chyba co innego sobie zaplanował – a przynajmniej na to wskazywał fakt, że nagle chwycił Hajime za ramię i zaczął podnosić się ze swojego stołka.

- Jednak chcę wracać do domu, odprowadź mnie – zażądał.

- A niby z jakiej paki?!- wykrzyknął zdumiony Iwaizumi.- Wezwij sobie taksówkę!

- Nie mieszkam daleko, nie opłaca się! To tylko parę kroków, no weź poratuj człowieka…

Hajime spojrzał niepewnie w kierunku barmana, zastanawiając się, czy przypadkiem nie mógłby załatwić kogoś innego do pomocy Oikawie. Ale Matsukawa na jego spojrzenie tylko potrząsnął szybko głową i pomachał na nich ręką, dając do zrozumienia, żeby sobie już poszli. Iwaizumi zmarszczył na to brwi; w końcu Tooru nie zapłacił za swojego drinka. Ale Matsukawa chyba odczytał jego myśli, bo wzruszył tylko ramionami i machnął lekceważąco dłonią.

- Gdzie mieszkasz?- westchnął ze zrezygnowaniem.- Sam nie jestem zbyt trzeźwy, więc lepiej się trzymaj.

- Oke – mruknął, zarzucając ramię na jego barki. Zachwiali się niebezpiecznie, ale Hajime jakoś ustał na nogach. Chwycił Oikawę w talii i ruszyli w kierunku wyjścia.

Wspięli się po schodkach i już po chwili byli na zewnątrz. Chłód wieczora działał odrobinę trzeźwiąco, ale chyba tylko na Hajime, bo Oikawa nadal wyglądał, jakby zaraz miał usnąć na stojąco.

- Gdzie skręcamy?

- Eeehmmmtu, na pławo… Y, nie, nie to pławo, drugie lewo…

- No to na prawo czy na lewo?!- Iwaizumi ścisnął go mocniej, a Tooru wydał z siebie lekki okrzyk bólu.

- No na lewo, na lewo!- wybełkotał.- Tu, na schody…

- Co, tu, na te?- zdziwił się Iwaizumi.- Mieszkasz nad barem?!

- Ta…

- I sam byś tutaj nie mógł dotrzeć, do cholery?

- Klucze mam w kieszszszeni – wymamrotał.

Iwaizumi westchnął ciężko. Nie powinien był zgadzać się na tę ostatnią dolewkę od Matsukawy – Oikawa był wtedy jeszcze trzeźwy i by go nie zaczepił, a on w spokoju udałby się do swojego mieszkania.

Ale jak to mówią, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.

Pomógł Oikawie wspiąć się po schodach, a następnie odnalazł mieszkanie, którego numer Tooru niewyraźnie wymamrotał pod nosem. Hajime musiał trzy razy prosić go o powtórzenie, ale w końcu się udało.

- No, proszę, dalej sobie chyba poradzisz, prawda?- mruknął z niezadowoleniem, kiedy otworzył zamek i pchnął drzwi do środka. Miał ochotę zaraz za nimi wepchnąć też Oikawę, ale mężczyzna trzymał się kurczowo jego ramiona.

- Pomószsz – wybełkotał, przekraczając próg i ciągnąc go za sobą.

- Niby w czym?! Jezu, założę się, że non stop okradają twoje mieszkanie, skoro tak łatwo wpuszczasz do niego obcych ludzi…

- Jesteś Iłajza… zumi…

- Co?- Hajime spojrzał na niego groźnie.

- Iwaizu...mi...- wybełkotał Oikawa, ściągając ze stóp buty i w dalszym ciągu nie puszczając Hajime.

- To, że usłyszałeś moje nazwisko, że nie znaczy, że mnie znasz, prawda?- Iwaizumi z westchnieniem zamknął kopniakiem drzwi, po czym pomógł Oikawie zdjąć także kurtkę.- Gdzie masz sypialnię? Kładź się spać, a ja spadam, zatrzasnę drzwi za sobą…

- Nie wiem…

- Nie wiesz, gdzie masz sypialnię…?- Hajime naprawdę ledwie hamował złość.

- Tam.

- Tu jest łazienka…

- No to… tam…

- Czy to na pewno twoje mieszkanie?- zaniepokoił się.

- Jest nowe – westchnął ciężko, ślamazarnie krocząc w kierunku kolejnych drzwi.- O, tu.

Iwaizumi westchnął. Stanął za Tooru na wypadek, gdyby mężczyzna miał się wywalić, chociaż on sam chwiał się zdrowo. Kręciło mu się w głowie i najchętniej już by się zdrzemnął, ale musiał jeszcze dojechać do siebie.

Oikawa rzucił się na łóżko i jęknął przeciągle, lądując twarzą w poduszkach. Powoli obrócił się na plecy i odszukał wzrokiem Hajime.

- Nie ma za co – burknął Iwaizumi, prostując się chwiejnie i ostrożnie odwracając się w kierunku wyjścia.

- Czekej!- usłyszał za sobą.

- Co znowu?- sapnął, poirytowany, obracając twarz ku Oikawie.

Tooru przez chwilę milczał, a potem westchnął ciężko, opadając na poduszki.

- Zostań...- mruknął.

- Podziękuję – burknął w odpowiedzi.

- Zostań, Iwa-chan!

Iwaizumi znieruchomiał. Powoli obrócił się w kierunku Oikawy i wbił w niego spojrzenie. Tooru wyraźnie zreflektował się mimo braku trzeźwości, bo zasłonił sobie szybko usta dłońmi, z niepokojem patrząc w ciemne oczy Iwaizumiego.

- Jak mnie nazwałeś?

- I… Iwaizumi…

- Nie, nie tak się do mnie przed chwilą zwróciłeś.

- Yy…

- Czemu mnie tak nazwałeś?

- Dla… żartu?

- Nie rób tego więcej – burknął Hajime.- Nie znamy się. A teraz żegnam.

- Czekaj, do cholery!- sapnął Tooru, podnosząc się do pozycji siedzącej.- Prosiłem, żebyś został!

- A ja powiedziałem, że nie zostanę!

- Ale… ale przecież proszę!

- Ale co mnie ma to obchodzić?- zdziwił się Iwaizumi.

- Nie domyślasz się…?

- Czego?

- Po co cię tu… sprowadziłem…

Nagle Iwaizumi drgnął, coś właśnie do niego dotarło.

Czy to możliwe…?

- Ty...- zaczął, marszcząc powoli brwi i przyglądając mu się niepewnie.- Ty… wcale nie jesteś pijany…

Oikawa przez chwilę patrzył na niego ze zdumieniem, mrugając oczami, po czym najzwyczajniej w świecie się roześmiał.

- Jasne, że nie jestem!- zawołał.- Kto by się upił jednym drinkiem?

- To… to po co ten cały…?- Iwaizumi zamachał dłońmi w powietrzu, rozglądając się wokół.

- Postanowiłem wykorzystać to, że się upiłeś, i zaciągnąć cię tutaj na seks – oznajmił zwyczajnie Oikawa.

- Co?- bąknął Hajime, chwiejąc się.

- Co?- powtórzył za nim złośliwie Tooru. Podniósł się z łóżka całkiem raźnie, po czym podszedł do Iwaizumiego i uśmiechnął się do niego.- Chyba nie zaczęliśmy najlepiej, co, Iwa-chan?

- Dlaczego, do cholery, tak się do mnie-…?!

- Jestem Oikawa Tooru, mam dwadzieścia sześć lat i jestem w tobie zakochany, Iwaizumi Hajime.

Iwaizumi zdębiał.

Gapił się bez słowa na uśmiechającego się Tooru, zastanawiając się, po jaką cholerę robi sobie z niego takie żarty? Pierwsze go na oczy widzi, ba, pierwsze go dzisiaj usłyszał w barze, więc skąd mu się wziął taki pomysł?

- Jednak jesteś pijany – wybełkotał pewnym tonem Hajime.

Chciał się odwrócić, ale Tooru położył dłoń na jego ramieniu.

- Pozwól mi coś powiedzieć – poprosił całkiem zwyczajnym tonem.- Wiem, że mnie nie znasz, bo nigdy wcześniej do ciebie nie podchodziłem. Ale ja wiem o tobie bardzo dużo. Wiem, że nazywasz się Iwaizumi Hajime i pracujesz w korpo; zajmujesz się finansami. Wiem, że masz dwadzieścia dziewięć lat i od czterech miesięcy jesteś singlem. Od tego też czasu pojawiasz się w barze sam.- Oikawa umilkł na długi moment, podczas gdy Iwaizumi patrzył na niego szeroko otwartymi ze zdumienia oczami.- I…

Czekał w napięciu.

- I to w sumie tyle, więc nie wiem o tobie jakoś super dużo, hehe~!- zaśmiał się radośnie.

- Co do…?!- Iwaizumi poczuł, że ciśnienie mu skacze.- Kim ty jesteś?! Skąd o mnie wiesz?! Śledzisz mnie, czy coś?!

- Nie, skąd! Po prostu chodzimy do tego samego baru. Pierwszy raz zobaczyłem cię jakieś pół roku temu – zaczął wyjaśniać z nostalgicznym uśmiechem.- Przyszedłeś wtedy z jakimś facetem. Nie zwróciłem na was szczególnej uwagi, bo stwierdziłem, że obaj jesteście w sumie brzydcy i nijacy…

- Zaraz cię jebnę, koleś!

- … ale jednak zwróciłem uwagę na twój uśmiech. Dupy może i nie urywał, ale spodobał mi się…

- Serio, zaraz ci przywalę w gębę – wycedził Hajime, już unosząc drżącą ze złości zaciśniętą pięść.

- … a potem zacząłem widywać cię już samego, już bez uśmiechu. Obserwowałem cię z drugiego końca sali, jak zawsze siadasz przy tym samym miejscu, w te same dni i te same godziny i z każdym kolejnym tygodniem siadałem coraz bliżej i bliżej, przysłuchiwałem się twoim rozmowom z Issei-chan, aż w końcu usiadłem dziś obok ciebie, z postanowieniem, że dziś jest ten dzień, w którym powiem ci, że…

Osłupiały Iwaizumi, z może nieco zbyt falującą w powietrzu uniesioną pięścią, wpatrywał się w Oikawę, który wziął głęboki oddech i zatrzymał go na kilka sekund w płucach.

- Tęsknię za twoim uśmiechem – powiedział, odwracając wzrok na bok i uśmiechając się przy tym lekko. Zupełnie, jakby mówił o czymś zwyczajnym. Zupełnie, jakby oni dwaj znali się jak łyse konie.

- Cso…?- Iwaizumi zamrugał powoli. Alkohol nie tylko nie pozwalał mu prosto stać, ale i spowalniał myślenie; przetworzenie w głowie tego, co przed chwilą powiedział ten nawiedzony typ, zajęło mu dłuższą chwilę.- Co?- wydukał już bardziej pytającym tonem. Niby dotarło do niego znaczenie tamtego zdania, ale sensu nadal nie widział.

- No co?- Oikawa zmarszczył brwi.- Czy nie powiedziałem właśnie czegoś ultra romantycznego? Powinieneś się w tym momencie zarumienić i unikać wzroku!

- Co?- Iwaizumi kompletnie zdębiał. Spojrzał z zaskoczeniem na mężczyznę, a szok, którego doznał, zdawał się powoli go otrzeźwiać.- Człowieku, o czym ty mówisz? Kompletnie cię nie znam, w życiu cię nie widziałem, a ty mi tu z jakąś tęsknotą za moim uśmiechem wyjeżdżasz? I że co mam zrobić? Zarumienić się i… pff!- Hajime prychnął z irytacją.- I co, może jeszcze dupą mam ci zaświecić, żebyś… zaraz...- Iwaizumi westchnął ciężko. Przycisnął dwa palce do nozdrzy, marszcząc przy tym brwi i próbując się skupić.- Czy ty powiedziałeś, że… przyprowadziłeś mnie tu… bo co?

- No na seks.

- No tak, właśnie, na seks – mruknął Iwaizumi, po czym zacisnął mocno zęby i spojrzał z wściekłością na nieznajomego.- Takiego chuja! Skąd ci w ogóle przyszło do głowy… czemu w ogóle… ja pierdole!- jęknął, kryjąc twarz w dłoniach.- Kurwa, jesteś stalkerem, czy co?

- No wiesz?- obruszył się Oikawa, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.- Już ci wyjaśniłem, w jaki sposób zwróciłem na ciebie uwagę!

- Tak, słyszałem te pierdoły, ale jakoś nie przemawiają do mnie, wyobraź sobie – parsknął Iwaizumi.- Dobra, nieważne, idę do domu…

- Czekaj! Gdzie idziesz?- Oikawa chwycił go za nadgarstek.

- Puszczaj! Wracam do domu…

- W tym stanie? Iwa-chan, nie powinieneś…

- Nie nazywaj mnie tak, ty psycholu!

- Psycholu?!- Oikawa spojrzał na niego zszokowany.- Czemu tak brzydko do mnie mówisz?!

Iwaizumi sapnął głośno, patrząc z niedowierzaniem na mężczyznę.

Czy to się działo naprawdę?

Zupełnie obcy koleś właśnie przyznał mu się, że od miesięcy go obserwował, a nie dość, że powiedział coś tak żenującego, to na dodatek oświadczył, że zaciągnął go do tego mieszkania podstępem, żeby uprawiać z nim seks… i jeszcze ma pretensje, że Hajime nazwał go psycholem?

Iwaizumi wpatrywał się w oniemieniu w to dziwne indywiduum.

- To ja już pójdę – stwierdził.

- Czekaj, do cholery!- Oikawa najwyraźniej się zirytował, bo chwycił mocniej jego nadgarstek i przyciągnął mężczyznę do siebie.- Nie wypuszczę cię w takim stanie! Jesteś kompletnie zalany.

- Aha, i pewnie teraz zaproponujesz, żebym został na noc – prychnął Iwaizumi.

- Czuj się jak u sie-…

- Pojebało cię chyba! Nie będę spał u obcego typa, a już zwłaszcza Z obcym typem!

- No to siadaj, opowiem ci trochę o sobie!- zawołał z uśmiechem Oikawa, a Hajime poczuł, jak zaczyna pulsować żyłka na jego czole. Facet był niewyobrażalnie irytujący.

- Wypierdalam stąd – wycedził, wyrywając się z uścisku i ruszając ku drzwiom.

Był zdenerwowany, niemal rozwścieczony. Czuł się zdegustowany takim zachowaniem, a na dodatek oszukany przez tego dziwnego człowieka. Żeby udawać pijanego z takiego powodu…?

Postanowienie, by opuścić to miejsce i nigdy nie wracać nawet do znajdującego się w piwnicy tego budynku baru było silne i usprawiedliwione. Iwaizumi całkiem stanowczo zataczał się w kierunku drzwi wyjściowych, pragnąc jak najszybciej stamtąd zniknąć…

- Jestem samotny.

Te słowa zatrzymały go mimowolnie. Zachwiał się, przytrzymał ściany. Jego zamglony wzrok powędrował powoli na podłogę, na pstrokaty dywan, zbyt kolorowy i wzorzysty, by pasować do tego miejsca.

„Jestem samotny”.

- Każdy z nas w jakimś sensie jest samotny – mruknął wymijająco.

- To pewnie prawda, skoro ty tak mówisz, Iwa-chan.- Hajime znów poczuł irytację.- Ale ty wiesz, w jakim sensie jestem samotny. Czujesz to samo. Nasza samotność nie jest czymś, z czym łatwo walczyć. Nie zniknie, gdy spotkamy się ze znajomymi. Nie zniknie, gdy pójdziemy się napić do baru i będziemy tak rozweseleni i skorzy do wygłupów, że przestanie nas obchodzić ta pustka, którą w sobie mamy. Nasza samotność nie jest czymś, co może zrozumieć każdy.

- Nie… nie obchodzi mnie twoja samotność – mruknął Iwaizumi, spoglądając na mężczyznę zza ramienia.- Nie znam cię.

- Tak, nigdy nawet nie zwróciłeś na mnie uwagi.- Oikawa uśmiechnął się lekko.- Kiedy byłeś z nim… patrzyłeś tylko na niego. A teraz, kiedy jesteś sam – nie patrzysz na nikogo. Nawet na siebie.

- Co…?- Iwaizumi zawahał się.

- Parę razy próbowałem przykuć twoją uwagę – westchnął Tooru.- Raz nawet trąciłem cię ramieniem, przechodząc obok! Chciałem rozlać ci drinka, żeby móc postawić ci nowego, ale… za słabo uderzyłem, i nie rozlała się ani kropla – westchnął z niezadowoleniem.- W dodatku tylko przelotnie na mnie spojrzałeś, wymamrotałeś pod nosem, że „nic się nie stało”, i piłeś dalej. A ja zwyczajnie stchórzyłem i nie zagadałem na inny sposób. Miesiące mijały, a ja jedyne, co mogłem robić, to obserwować cię, stopniowo siadając co stolik bliżej i bliżej ciebie. Aż do dziś, kiedy usiadłem tuż obok i zobaczyłem w twoich oczach to, co widzę za każdym razem, gdy patrzę w lustro. I nie mam tu na myśli bardzo przystojnej twarzy, tego akurat nie masz…

- Zaraz ci…!!

- Zobaczyłem samotność w twoich oczach – przerwał mu, przymykając oczy.- Tęsknotę. Melancholię. Pragnienie. Potrzebę. Zobaczyłem odbicie wszystkiego, co we mnie najbrzydsze – westchnął ciężko.- I wtedy zrozumiałem, że się w tobie zakochałem!- dodał z zapałem.

- To ostatnie nie trzyma się kupy!- zirytował się Hajime, czerwieniąc na twarzy.

- Haha, masz rację, Iwa-chan!- odparł Oikawa, uśmiechając się szeroko.- Jesteś bardzo spostrzegawczy! To prawda, zakochałem się w tobie dużo wcześniej, tak jak już zresztą mówiłem. Bardzo tęsknię za twoim uśmiechem, więc uśmiechnij się dla mnie, mm?

- Co? Nie! Spierdalaj! Weź mi tu nie wciskaj kitu o jakiejś miłości, nie masz bladego pojęcia o tym, kim jestem!

- Oczywiście, że nie, przecież nie jestem jakimś stalkerem, żeby zaraz łazić za tobą, albo śledzić cię na social media!- parsknął Oikawa, znów krzyżując ramiona na klatce piersiowej.- A tak w ogóle, to czemu nie masz facebooka?

- Ty… ! Przed chwilą powiedziałeś…!

- Zostań na noc – poprosił znowu, zbliżając się do niego i wyciągając ku niemu dłoń.- Jeśli nie chcesz, to nie musimy uprawiać seksu…

- OCZYWIŚCIE, ŻE NIE CHCĘ!

- … ale przynajmniej będę spokojniejszy, że nie wpadłeś gdzieś po drodze pod samochód.

- Zamówię sobie taksówkę...- wymamrotał Iwaizumi, sięgając już po komórkę.

Ale, jak się okazało, była rozładowana.

Oikawa, dostrzegłszy jego grobową minę, zerknął z zainteresowaniem na wyświetlacz, a dostrzegłszy, że jest on kompletnie ciemny, popatrzył na Iwaizumiego ze zwycięskim uśmiechem.

- Czego rżysz?!- wykrzyknął poirytowany Hajime.- Wrócę do baru i zadzwonię z… stamtąd...- Westchnął, gdy zakręciło mu się w głowie.

- Chodź, usiądź – powiedział Oikawa, chwytając go łagodnie za ramię i prowadząc do sofy. Iwaizumi próbował oponować, ale w pomieszczeniu, gdzie powietrze było stałe, ciężej było zapanować nad alkoholowym amokiem. Pozwolił więc się poprowadzić i przysiadł na skraju miękkiej sofy, wyłożonej syntetyczną skórą w kolorze jasnej zieleni.

- Tylko na chwilę, jasne?- wymamrotał, walcząc z zawrotami głowy.- Jestem facetem, do kurwy nędzy. Nie dam się przelecieć, rozumiesz?

- Powiedziałbym, że możesz przelecieć mnie, ale to żart bez sensu, bo jesteś zbyt pijany, żeby nawet spróbować.

- Zaraz ci…!

- Poza tym, nie jestem gejem!

- Co?- Iwaizumi jęknął, gdy głowa zapulsowała mu ostrym bólem. Stanowczo za dużo myślenia podczas jednej popijawy!- Nie jesteś… to dlaczego mówisz, że…? Ja pierdole, ale z ciebie dziwak…

- No wiesz, Iwa-chan!- oburzył się Oikawa, kucając przed nim i odszukując jego spojrzenie.

- Nie nazywaj mnie tak!

- Poczekaj, przyniosę ci trochę wody…

- Nie będę niczego tu pił!

- Bo co? Boisz się, że coś ci dosypię?- Tooru prychnął z rozbawieniem.- Jesteś wystarczająco odurzony, baranie…

- Jak mnie nazwałeś?!

- Iwa-chan!

- Mówiłem ci już, do cholery…!!!- Hajime znowu jęknął, tym razem poddając się kompletnie. Ukrył twarz w dłoniach i oparł się ciężko o oparcie sofy. Próbował oddychać głęboko i jednocześnie przestać myśleć. Głowa bolała go coraz bardziej.

Nie zauważył, że Oikawa wyszedł. Kiedy poczuł trącenie w kolano i odsunął dłonie od twarzy, zobaczył go już z wysoką szklanką wypełnioną przeźroczystym płynem.

Zawahał się. Picie u nieznajomego nie było rozsądne. Nawet jeśli nie o seks tu chodziło, to facet mógł być mordercą. Alkohol owszem, przytłumił zmysły Iwaizumiego, ale mężczyzna nadal byłby w stanie bronić się, gdyby zaszła taka potrzeba.

Dostrzegłszy jego wahanie, Oikawa wywrócił oczami, po czym przysunął szklankę do ust i zaczął pić, jednocześnie obróciwszy głowę na bok, by Iwaizumi mógł widzieć jego poruszającą się grdykę – i przy tym wydając irytująco głośne dźwięki przełykania.

Wypił połowę zawartości szklanki, nim podał ją Iwaizumiemu.

- Proszę – powiedział.- Teraz umrzemy razem. Ultra romantyczne, co?

Iwaizumi patrzył na niego z irytacją, ale wziął szklankę i wypił w dwóch haustach. Woda przyjemnie zwilżyła jego gardło i nieco ochłodziła żołądek. Mężczyzna oddał gospodarzowi naczynie i przetarł usta wierzchem dłoni. Przymknął oczy, czując zbierające się zmęczenie i senność, które jednak były zupełnie naturalne, niewywołane środkami odurzającymi, którymi się obawiał w obecnej sytuacji.

- Więc jeszcze raz – wymamrotał.- Nie jesteś gejem.

- Nie.- Oikawa usiadł obok niego z lekkim rozkrokiem, pochylając się i opierając przedramiona o swoje kolana.

- A jednak mówisz, że zaciągnąłeś mnie tu na seks.

- Tak.

- Dla ciebie ma to jakiś sens?

- Tak.

- Aha.- Hajime pokiwał głową. Spojrzał na mężczyznę i zmierzył go od góry do dołu.

Nie mógł odmówić mu przystojności – był bardzo przystojny, aż za bardzo. Wysoki, szczupły, dobrze ubrany, bez żadnej skazy na skórze, do tego z zadbanymi, lśniącymi ciepłym brązem włosami. Ciężko było określić jego wiek, tak idealny się wydawał. Kiedy, spostrzegłszy, że Hajime mu się przygląda, uśmiechnął się do niego zalotnie, Iwaizumi nie mógł jednoznacznie stwierdzić, czy bardziej go to wkurzyło, czy bardziej spodobało – bo uśmiech ten był wręcz modelowy.

- To jaki ma to dla ciebie sens?- zapytał.

- Hmm, zwyczajny – odparł Oikawa, odwracając głowę i patrząc teraz na trzymaną w swoich dłoniach szklankę.

- A możesz trochę jaśniej?- wybełkotał Hajime.

Tooru zamyślił się przez moment, po czym spojrzał na niego z uśmiechem.

- Skoro to ja będę tym, który włoży tobie, to nie czyni ze mnie geja!

- Twoje rozumowanie jest popierdolone!- zirytował się Iwaizumi.- I z jakiej racji w ogóle zakładasz, że będziesz mi wkładał, co?!

- Już ci mówiłem…

- Dobra, dobra, nieważne…!- Iwaizumi zamachał dłonią. Nie miał zamiaru znowu wysłuchiwać na temat tego, że on jest pijany i nie dałby rady, przecież wcale nie o to mu chodziło!

Ale to prawda, był pijany i po prostu nie miał siły spierać się i próbować zrozumieć tego dziwnego typa.

- Zamów mi taksówkę – rozkazał.

- Nie mam telefonu.

- Akurat!

- Serio, jeszcze mi go nie podłączyli.

- A komórki to jeszcze z drzewa nie zdążyłeś pewnie zerwać?

- Zdążyłem, ale okazało się, że robaczywa…!- zaczął ze śmiechem, ale urwał, kiedy Iwaizumi walnął go pięścią w ramię. Dość słabo, z racji stanu nietrzeźwości, ale mimo wszystko celnie.- Auuu! Ehh, przedwczoraj spadła mi na chodnik i ekran nie działa, okej? Zamówiłem sobie nową, ale ma przyjść dopiero po weekendzie!

- Pewnie z ciebie bogaty pan, skoro kupujesz sobie nową komórkę, zamiast naprawić ekran w starej?

- I tak miała swoje lata i już się zawieszała.- Wzruszył ramionami.- Ale owszem, nie zarabiam mało. Chyba nie lecisz na facetów z kasą, co?

- A co, obrzydziłoby cię to?

- Zależy czy pytasz, żeby się mnie pozbyć, czy dlatego, że ci na mnie zależy?

Iwaizumi zamknął z westchnieniem oczy. No, akurat „zależało mu” na zupełnie obcym facecie. Ale czy był sens się o to wykłócać, skoro Oikawa najwyraźniej zawsze miał na wszystko odpowiedź albo głupi żart?

- Załatw mi taksówkę – powiedział już nieco łagodniejszym tonem.

- Z fałszywą przykrością odmawiam, Iwa-chan~ Przyniosę ci jeszcze trochę wody.

Znów odszedł, a Hajime westchnął ciężko. Sam spróbował się podnieść i wyjść z mieszkania, póki Oikawa był w kuchni, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa, nie wspominając już o głowie. Jęknął, znów opierając się ciężko o oparcie kanapy.

- Wszystko okej?- Oikawa pojawił się znów ze szklanką wody. Tym razem Hajime wypił ją bez wahania.- Możesz chcesz iść do łazienki? Nie lepiej ci będzie zwymiotować?

- Nie cierpię wymiotować – mruknął.

- Chodź, zaprowadzę cię do sypialni… tylko cię tam położę – dodał z uśmiechem, widząc wilcze spojrzenie Hajime.- Ledwie siedzisz na tej kanapie…

- To nie kanapa, tylko sofa…

- A co za różnica?- Oikawa chwycił jego ramię i przerzucił sobie przez kark. Pomógł Iwaizumiemu się podnieść, po czym zaczął prowadzić go do innego pokoju.

Hajime nie oponował. Czuł, że i tak nie ma żadnego wyjścia – skoro nie ma sił opuścić tego mieszkania o własnych siłach, a Oikawa nie zamierzał wezwać dla niego taksówki, był kompletnie zdany na niego. Obiecał sobie w myślach, że gdy tylko chwilę odpocznie, natychmiast stąd ucieknie. Nie zamierzał zbyt długo przebywać w towarzystwie tego podejrzanego typa.

Sypialnia była równie dziwna co reszta mieszkania. Ściany miały zupełnie neutralny kolor beżu, podczas gdy każdy mebel wydawał się z innej parafii – duża szafa komandor w kolorze drzewa śliwy, czarna komoda z czerwonymi uchwytami, białe biurko z ciemnoniebieskimi szufladami i srebrnymi gałkami – oraz duże łóżko z błękitnym obiciem. Hajime zastanawiał się, czy Oikawa jest jednak tak biedny, że zbiera darmowe meble z ogłoszeń na stronach internetowych, czy może po prostu ma fatalny gust.

Mężczyzna pomógł mu się położyć, a Hajime mimowolnie wydał z siebie jęknięcie. Cały pokój zafalował, gdy Iwaizumi wylądował na miękkiej pościeli.

- Zaraz do ciebie wrócę – powiedział Oikawa.- Tylko nie zarzygaj mi łóżka, dobra?

Hajime nie odpowiedział.

Usnął.


Kiedy ponownie otworzył oczy, wciąż była noc – poznał to po panującej za oknem ciemności. Mało tego, wyglądało na to, że przysnął tylko na godzinę, bo budzik stojący na małym stoliku nocnym (żelazna noga w kształcie czarnego łabędzia i szklany blat) wskazywał godzinę pierwszą trzydzieści.

Nie wiedział, co go obudziło, bo w mieszkaniu panowała cisza. Ale w sypialni był z nim Oikawa – dostrzegł go stojącego przed szafą, niemal kompletnie nagiego, jedynie z przepasanym w biodrach ręcznikiem sięgającym do połowy ud.

Iwaizumi wziął ostrożny oddech i równie ostrożnie spróbował się poruszyć, by zbadać, w jakim stanie się znajduje. Nadal kręciło mu się w głowie, ale przynajmniej minęły mu nudności – a z czego najbardziej się ucieszył, nadal był w swoich ubraniach.

- O, jak się czujesz?- Oikawa najwyraźniej dostrzegł jego pobudkę. Zbliżył się do niego i nachylił nad nim.

Hajime westchnął z irytacją. Nie miał ochoty odpowiadać temu człowiekowi! Od samego początku go irytował, i Iwaizumi tylko czekał aż wytrzeźwieje na tyle, by móc go porządnie walnąć za całą tę farsę, którą mu odwalił.

Spojrzał na niego z irytacją i, w zupełnie naturalnym odruchu, przesunął wzrokiem po jego muskularnej klatce piersiowej. To, że wyglądał tak dobrze i był przy tym taki przystojny, wkurzało Hajime jeszcze bardziej.

- Zaraz idę do domu – wymamrotał sennie Iwaizumi.

- Wziąłem sobie prysznic, kiedy spałeś – powiedział Oikawa, przeczesując dłońmi swoje włosy i jednocześnie naprężając mięśnie. Iwaizumi prychnął.

- No i?- mruknął.- Ma mi stanąć tylko dlatego, że wyglądasz nieźle nago?

- Haha, tobie nie musi!

- Zaraz cię…! Ugh!- Hajime w życiu nie irytował się tyle razy w ciągu jednej nocy. Nawet jego tabelki finansowe nie były tak wkurzające, jak ten typ.

Oikawa nie zwrócił na to uwagi. Zwyczajnie w świecie, jakby był tu sam, ściągnął z siebie ręcznik i, odrzuciwszy go na krzesło (białe z poduszką w kolorowe kwiaty), przekroczył nad Iwaizumim i położył się obok niego.

- Co ty, kurwa…?- Hajime zakaszlał, gdyż z oburzenia aż się zapowietrzył.- Załóż coś…!

- Po co, skoro i tak zaraz to zdejmę?

- Ty… nadal myślisz, że my coś…?! Nie jestem aż tak pijany!- Iwaizumi spróbował się podnieść, ale pokój zawirował ostrzegawczo, zmuszając go tym samym, by znów oparł głowę o przyjemnie miękkie poduszki.

- Rzeczywiście.- Oikawa popatrzył na niego ze złośliwym uśmieszkiem.- A tak z ciekawości zapytam, co ci szkodzi?

- Co mi szkodzi… co?- Hajime westchnął z irytacją, starając się odsunąć na sam skraj łóżka, jak najdalej od nagiego i pachnącego przystojnego mężczyzny.

- Co ci szkodzi dać się ponieść i, skoro już jesteśmy w łóżku, uprawiać ze mną seks?

- Ty jesteś nienormalny…

- Nie jesteś w związku, prawda?

- No i co z tego?

- Nie jesteś też prawiczkiem.

- Pff! Też coś!

- Trafiłeś na przystojnego faceta, który jest chętny na seks z tobą.- Iwaizumi spojrzał na niego wilkiem.- Nie rozumiem – westchnął tymczasem Tooru.- Masz jakieś swoje żelazne zasady, których się trzymasz?

- Tak. Jedna z nich to „nie sypiać z dziwnymi typami, którzy twierdzą, że są we mnie zakochani, a chuja o mnie wiedzą!”.

- Takie osoby nie istnieją!

- Zaraz ci…!

- Ja jestem wyjątkowy – stwierdził. Podpierał głowę dłonią, jednak nie próbował w żaden sposób dotknąć Iwaizumiego, nie próbował zainicjować zbliżenia, o którym tyle mówił.- Może zagramy w grę?

- Pierdol się.

- Będę zgadywał o tobie różne fakty, a w zamian za to pozwolisz mi robić różne rzeczy.

- Chyba cię pogrzało – westchnął Iwaizumi, starając się pozostać w bezruchu, gdyż ciągle odczuwał zawroty głowy. Zmarszczył jednak gniewnie brwi.- Akurat zgodziłbym się na taką głupią grę z typem, który mnie od kilku miesięcy stalkował.

- Tylko obserwował, i to tylko w barze – prychnął Oikawa.- Nie jesteś ciekaw, ile dzięki temu się o tobie dowiedziałem?

- Każdy może w dowolnym miejscu przejrzeć social media i…

- Nie masz facebooka.

- Mam.

- Widzisz? Mój pierwszy błąd! Pewnie nie będę w stanie nawet skarpetek ci ściągnąć podczas tej gry.

- Nie będę z tobą grał w żadną grę. Nie znam cię i…

- Jesteś typem, który dla własnego poczucia komfortu nie nazywa swoich social media imieniem i nazwiskiem, tylko ewentualną ksywką, żeby znaleźli go tylko ci, którzy naprawdę go znają.

- To akurat nie było trudne do wydedukowania, skoro przed chwilą…

- Zgadłem, ściągam skarpetki!

- Hej!- Iwaizumi próbował odsunąć się, ale Tooru był szybszy; podniósł się i szybkim, sprawnym ruchem ściągnął skarpetki z jego stóp.- O-oddawaj! Co ty robisz?!

- To tylko gra, nie histeryzuj, Iwa-chan~

Iwaizumi poczuł, że żyłka na jego czole pulsuje niebezpiecznie.

- Teraz następne – powiedział Tooru, spuszczając wzrok na jego stopy. Chwycił jedną z nich w dłonie i zaczął ją powoli masować.

- Co ty wyprawiasz…? Puszczaj!- Hajime próbował go kopnąć, ale każdy ruch równał się zawrotom głowy, a mięśnie i tak były słabe i wiotkie.

- Od dawna przychodzisz do tego baru – zaczął Oikawa.- Wcześniej przychodziłeś tam z nim, a teraz sam. Bywasz tam często, a nie jest to typowy bar dla gejów, więc… nie lubisz poznawać w ten sposób nowych partnerów.

- Chuj ci do tego – westchnął z poirytowaniem Hajime.

- To nie wszystko. Skoro nie lubisz poznawać innych gejów w ten sposób, to musisz mieć jakiś inny. Ale cenisz swój komfort w sieci, więc wątpię, byś miał konto na jakichś portalach randkowych… co sugerowałoby, że chcesz poznać faceta w bardziej… hmm… „naturalny” sposób.

Iwaizumi nie odpowiedział. Nie było to jakoś specjalnie trudne do odgadnięcia, ale typowi zajęło parę chwil.

- Chcę ci teraz zdjąć spodnie, więc muszę zasłużyć na to czymś trudniejszym – dodał Oikawa z uśmieszkiem. Hajime spojrzał na niego spod byka.- Ciągnąc więc dalej… skoro nie poznajesz nowych facetów w żaden „łatwy” sposób, musiałeś tamtego poznać właśnie tak, jak tego chciałeś.- Hajime wiedział, kogo Oikawa miał na myśli.- Wśród homo to się pewnie nie często zdarza, co? Więc pewnie byłeś z nim dość długo. Pewnie kilka lat co najmniej. I pewnie…- Oikawa spojrzał na niego znad rzęs.- Był twoim pierwszym.

Iwaizumi nie odpowiedział. Nie spojrzał na Oikawę. Wbijał wzrok w sufit.

Tak. Akira był jego pierwszą miłością. Pierwszą i najważniejszą w jego życiu. Zakochał się w nim w najpiękniejszy możliwy sposób, z wzajemnością. Był ogromnym szczęściarzem, a szczęście to sprzyjało mu przez siedem długich lat. Kochał szczerze i mocno.

- Zgadłem – stwierdził Oikawa. Puścił jego stopę i przesunął się w górę. Przysiadł na udach Hajime, nagi i piękny. Iwaizumi spojrzał na niego bez słowa.

Nie wiedział, co czuł w tej chwili do tego nieznanego mu mężczyzny. Nienawiść spowodowaną przypomnieniem, co utracił? Osamotnienie, które najwyraźniej dzielili obaj? A może mimowolne zainteresowanie tym, jak wiele mógł wydedukować z tych kilku ostatnich miesięcy obserwowania go, zakładając, że mówił prawdę i nie śledził go na żadnych mediach?

Oikawa zaczął rozpinać zamek jego spodni.

- Nie będę zgadywał, co czujesz po rozstaniu – powiedział z uśmiechem.- To zbyt proste.

Powoli ściągnął z niego spodnie, a Hajime mu na to pozwolił. Nie czuł podniecenia, ale nie czuł też obrzydzenia czy niechęci. W zasadzie…

W zasadzie to czuł ciekawość.

Kim był Oikawa Tooru?

Udawał pijanego, by zaciągnąć go do swojego mieszkania i uprawiać z nim seks, ale twierdził, że nie jest gejem. W barze śpiewał miłosną piosenkę o nieporozumieniach i odrzuceniu, w mieszkaniu przyznał mu się do uczucia samotności. Jego otoczenie wypełnione było przypadkowymi meblami, a on sam wspomniał, że mieszka tu od niedawna i nie ma telefonu.

Czyżby uciekał przed kimś, lub przed czymś?

- Mieszkasz sam – zgadywał dalej Oikawa, odrzuciwszy jego spodnie na ziemię. Znów przysiadł na jego udach, dłonią musnął jego bieliznę, kiedy kierował ją na brzuch Iwaizumiego, zakryty koszulą.- Nie masz ochoty się nikomu zwierzać i rzadko kontaktujesz się z rodziną… która nie wie, że jesteś gejem.

Hajime chwycił dłonie Oikawy, gdy ten zaczął odpinać ostatni guzik jego koszuli.

- Wiedzą – mruknął.

- Och.- Tooru uśmiechnął się.- Mój błąd…

- Ale reszta się zgadza.- Iwaizumi puścił jego dłonie.

Oikawa przełknął ślinę. Spuścił wzrok na dół i powoli odpiął guzik. Hajime zauważył, że jego nagi członek delikatnie się naprężył. Czyżby zabawa zaczęła podniecać Oikawę?

- Zawsze bywasz w barze w tych samych dniach i o tych samych godzinach – mówił.- Zawsze wyglądasz dość elegancko, więc pewnie jesteś korpo szczurem. Wyglądasz na… czterdzieści...- Oikawa uśmiechnął się, widząc groźne spojrzenie Hajime.- trzydzieści…- Musiał poczuć napinające się pod nim mięśnie nóg mężczyzny, bo roześmiał się wesoło.- dwadzieścia parę lat!- dokończył.- Wydajesz się być poważny, więc pewnie pełnisz ważną rolę w pracy, nie jesteś płotką. I niedawno dostałeś awans.

Iwaizumi westchnął tylko. Oikawa rozpiął jego koszulę do końca. Przesunął dłonią po jego klatce piersiowej, śledząc swój ruch.

- Co chcesz zgadnąć teraz?- zapytał cicho Iwaizumi, patrząc na niego niemal wyzywająco. Oikawa zawahał się.

- Coś się stało?- Hajime przesunął dłońmi po jego nagich udach.- Nie jesteś pewien, czy tego chcesz? A może zwyczajnie się stresujesz?

- To nie jest mój pierwszy raz – prychnął Oikawa.- Słucham. Co chcesz, żebym zgadł? Jeśli zgadnę, uprawiamy seks. Jeśli nie, zejdę do baru i zamówię ci taksówkę.

Iwaizumi skinął głową.

- No to zgadnij: jak mam na imię?

Tooru osłupiał. Patrzył na niego bez zrozumienia, jego oczy zrobiły się nieco większe.

- Co…?- zapytał niepewnie.

- Jak mam na imię?

- Przecież wiem, jak masz na imię, co tu jest do zgadywania?

- Skoro wiesz, to powiedz.

- Ale… ale ja wiem! Miałem zgadnąć coś, czego nie wiem, takie są zasady gry…

- Przecież nie wiesz, jak mam na imię. Nie widziałeś mojego dowodu osobistego, mojego paszportu, czy przepustki firmowej. Mogłeś usłyszeć od kogoś, gdy zwracał się do mnie, ale nie dostałeś potwierdzenia ode mnie, prawda?

- To...- Oikawa zarumienił się.- Pss… bez sensu. Masz na imię Hajime…

- Zgadłeś.

- Wiedziałem!

- Co zostało ci do zdjęcia?

Oikawa zerknął na bieliznę Hajime.

- Zmieniłeś zdanie?- burknął do niego.

- A co, nie cieszysz się?

- Może chociaż weźmiesz prysznic…? Jesteś po pracy i po paru głębszych…

Iwaizumi nie wytrzymał i roześmiał się. On naprawdę się wahał! Tak kozaczył od samego początku, taki był pewny siebie, a teraz, kiedy to Iwaizumi, mimo że po pijaku próbował przejąć pałeczkę, koleś po prostu tchórzył!

- O jezu – westchnął Hajime, zakrywając twarz dłońmi.- Ahh, kręci mi się w głowie od tego śmiechu… Zabawny jesteś, wiesz? Połóż się lepiej i zdrzemnij. Jak trochę wytrzeźwieję, wyjdę i zatrzasnę za sobą-…

Ledwie odsunął dłonie od twarzy. Ledwie uniósł powieki, by na niego spojrzeć.

Oikawa pochylił się nad nim i pocałował go.

Iwaizumi znieruchomiał. Zamknął odruchowo oczy, jego usta rozchyliły się, wpuszczając do środka wilgotny język Tooru. Mężczyzna całował go namiętnie, z pożądaniem, ale nie pasją. Całował tak, jak całował człowiek przed grą wstępną.

- No nareszcie – westchnął Oikawa cicho, gdy oderwał się od niego nieznacznie. Spojrzał na niego z góry i uśmiechnął się zwycięsko.- Tyle się musiałem postarać, żebyś się uśmiechnął!

- C… co?

- Nie pamiętasz?- Oikawa pocałował go znowu.- Wcześniej prosiłem cię...- znów go pocałował.- żebyś się dla mnie uśmiechnął.- I znów pocałunek.- Naprawdę długo na to czekałem.- Znów.- Już myślałem, że będziesz spał do rana.- Znów, znów i znów.- Ale nareszcie dostałem to, o co prosiłem.- Popatrzył na niego z uśmiechem.- Teraz mogę przejść do konkretów.

Iwaizumi nie zdążył w żaden sposób oponować. Pokój zawirował przed jego oczami, kiedy Tooru ściągnął z niego bieliznę, po czym przyciągnął do siebie, by pozbyć się też rozpiętej wcześniej koszuli Hajime.

- To nam się do niczego nie przyda – stwierdził Oikawa mrukliwie, całując go po ramieniu.

- Co ty…?- Hajime sapnął, próbując go od siebie odepchnąć.

Ale Oikawa tylko się zaśmiał. Popchnął go na poduszki, a kiedy Iwaizumi walczył z kolejnym napadem zawrotów, Tooru zniknął na moment, by po kolejnych paru sekundach ponownie znaleźć się w zasięgu wzroku – klęcząc między nogami Hajime z opakowaniem prezerwatywy w zębach i tubą lubrykanta w dłoni.

Iwaizumi jęknął, z przerażeniem odkrywając, że znowu został oszukany – Oikawa cały czas odgrywał przypisaną sobie przez samego siebie rolę! Bawił się z nim w kotka i myszkę, udawał onieśmielenie, a teraz rzucił się na niego jak wygłodniały wilk, bo…

Bo Hajime się uśmiechnął?

Jego śmiech miał być przyzwoleniem? Miał być ostateczną zgodą na to, do czego miało rzekomo dojść tej nocy?

- Ty… oszuście...- stęknął Hajime, wzrokiem próbując odszukać swoje ubrania. Zaraz zacznie walczyć, zaraz go odepchnie i…!

- Oj, jaki tam oszuście – mruknął Oikawa z prezerwatywą wciąż między wargami. Wylał pokaźną ilość lubrykanta na dłoń, po czym przysunął ją do odbytu Iwaizumiego i przycisnął.

- Ugh!! Co tak dużo, pojebało cię?!

- Noo, z tym akurat nie kłamałem: naprawdę nie jestem gejem.- Oikawa roześmiał się wesoło, rozrywając opakowanie kondoma.- To mój pierwszy raz z facetem, więc bądź wyrozumiały, Iwa-chan~

- Takiego chuja! Nie pozwolę… nie pozwolę…!

Oikawa pochylił się nad nim i znów go pocałował, tym samym nie pozwalając dokończyć zdania. Hajime czuł, jak mężczyzna ociera się twardniejącym członkiem o jego członka. Dałby naprawdę wiele, by być teraz trzeźwiejszym i mieć siłę, by walczyć, ale alkohol krążył w jego żyłach, a sama sytuacja tylko podkręcała temperaturę.

To nie było dobre.

Tooru całował go zapamiętale, namiętnie. Hajime od dawna tak się nie czuł – po rozstaniu z Akirą z nikim się nie całował i zapomniał już, jakie to przyjemne i pobudzające uczucie.

No właśnie, pobudzające…

Aż za bardzo. A procenty nie pomagały, przynajmniej nie w tym kontekście.

Oikawa, nie przerywając pocałunków, sięgnął dłonią do jego odbytu i zaczął rozsmarowywać nałożony wcześniej lubrykant. Pieścił dziurkę w raczej drażniący, pozbawiony subtelnej kontroli sposób, ale wciąż skutecznie – Hajime czuł, że zaczyna się podniecać.

Ale przecież to był obcy facet! Przystojny, to prawda, o ładnym głosie – to też prawda, ale wciąż był obcy.

Nawet jeśli całował tak dobrze, nawet jeśli pieścił go z takim pożądaniem…

Hajime uniósł dłonie i objął Oikawę.

Poddał się.

Po prostu zapomniał myśleć.

Przesunął jedną z dłoni do swoich pośladków i zgarnął z nich odrobinę lubrykanta. Następnie dotknął nią członka Tooru i zaczął go pieścić – Oikawa westchnął w jego usta, poruszył znacząco biodrami, wbijając się ochoczo w zwinięte palce Iwaizumiego, który zaczął pieścić go szybciej i intensywniej.

Kręciło mu się w głowie, ale przyjemność była silniejsza. Zupełnie jakby alkohol zamiast przytępić jego zmysły, wyostrzył je dwukrotnie.

Więc to tak wygląda seks po pijaku? Intensywny, namiętny, niekontrolowany?

- Już mogę?- wysapał Oikawa, który wciąż poruszał biodrami.

- Tak – sapnął Hajime.

Tu nie było czasu na grę wstępną. Krótkie, pospieszne pieszczoty nie wystarczały, kiedy potrzeba narosła tak ogromna, że ledwie dało się wytrzymać.

Oikawa, mimo że sam był zaledwie po jednym drinku, odczuwał najwyraźniej to samo.

- Ty go sobie włóż – wyszeptał w usta mężczyzny.- Skoro już go tak kurczowo trzymasz...- wymruczał z uśmiechem.

Iwaizumi westchnął, po czym niecierpliwie nakierował członka Oikawy na swój otwór. Na całe szczęście nie musiał zmuszać go, by się w niego wbił – Tooru zrobił to niemal od razu.

Hajime jęknął, wciskając głowę w poduszki i odruchowo wyginając kręgosłup. Zaraz poprawił się, by mężczyzna miał wygodniejsze dojście do jego najwrażliwszej sfery. Rozchylił mocniej nogi i zaczął się dotykać, podczas gdy Tooru, wyprostowawszy się, przytrzymywał jego uda i wsuwał się w niego z pasją. Jego brązowe oczy zdawały się błyszczeć, gdy wpatrywał się w twarz Iwaizumiego.

Kiedy ostatnio to czuł? Z Akirą, oczywiście, ale kiedy dokładnie? Minęło tyle czasu, odkąd ostatni raz uprawiał seks… czy naprawdę zapomniał, jak przyjemne było to uczucie? Nie chodziło nawet o samą rozkosz, ale o przyjemność z faktu, że była przy nim druga osoba, że czuł ciepło czyjegoś ciała, słyszał przyspieszony oddech i mocniejsze bicie serca.

Ta pasja, ta namiętność, ta seksualność – zapomniał o nich. Zapomniał, że może czuć się seksowny, że może czuć się przez kogoś pożądany.

- Uhh, Iwa-chan...- wysapał Oikawa, pochylając się lekko na nim i przyspieszając ruchy bioder.

Nie miał nawet ochoty zrugać go za to, że znów się do niego zwrócił tym dziwnym zdrobnieniem. Nie miał ochoty myśleć o czymkolwiek. Całe jego ciało zalewały fale rozkoszy, czuł jak spływają one od samej głowy aż do krocza. Sięgnął tam dłonią, zaczął się dotykać, pieścić. Zamknął oczy, odchylił głowę.

Tak. Tak! Właśnie tego chciał, tego rodzaju zapomnienia. Był blisko, by osiągnąć swój cel.

Sam nie wiedział, czy doszedł przez własną pieszczotę, czy dzięki Oikawie, który muskał intensywnie jego prostatę. Orgazm był tak silny, tak intensywny, że mężczyzna aż krzyknął. Łapał oddech szybkimi haustami, jęcząc, gdyż wciąż jeszcze odczuwał tę bolesną przyjemność, kiedy Tooru się w nim poruszał.

- No nie, Iwa-chan – sapnął Oikawa.- Ja jeszcze nie skończyłem…

Chwycił mocniej jego nogi, przyciągnął go do siebie. Wbijał się w niego z zapałem, zamknąwszy z rozkoszy oczy. Hajime ledwie dawał radę – wciąż pijany, w dodatku po orgazmie, robił co mógł, by po prostu nie odlecieć. Pojękiwał z każdym kolejnym pchnięciem.

- Jeszcze chwila, Iwa-chan… wytrzymaj…

Nie miał sił się denerwować czy irytować, choć bardzo chciał udowodnić, że takie teksty są wręcz nie na miejscu. Ale ponieważ doszedł wyjątkowo szybko, nie czuł się na miejscu, by teraz imponować swoją męskością.

W końcu jednak, po parunastu kolejnych minutach doszedł także Oikawa. Oddychając ciężko, wysunął się powoli i, zdjąwszy prezerwatywę, odrzucił ją niedbale na podłogę. Oparł się na drżących rękach o materac, by móc pochylić się nad Iwaizumim i pocałować go. Gdy się od niego oderwał, by znów zaczerpnąć powietrza, osunął się na bok i ułożył na plecach.

- Wow!- zawołał z zadowoleniem.- Nie różni się to jakoś specjalnie od seksu analnego z kobietami – stwierdził. Iwaizumi nadal nie miał sił się dalej wkurzać na jego głupie teksty.- Ale przyznam, że byłeś naprawdę seksowny, kiedy zacząłeś się sam pieścić! Musiało ci być naprawdę dobrze, co, Iwa-chan? Lubisz być na dole, Iwa-chan? Ja myślę, że lubisz! Zgadłem? Jeśli zgadłem, to następnym razem znów będę na górze! Choć jeśli rzeczywiście to prawda, to pewnie jest to oczywiste… Iwa-chan?

Hajime nie miał siły kłócić się z nim o to, że przecież rano wróci do siebie i Oikawa nigdy więcej go nie zobaczy – że przecież już nigdy więcej nie pójdą ze sobą do łóżka, że nawet ze sobą nie porozmawiają, bo jest zbyt irytujący, zbyt głośny i zbyt dziwny. Że przecież nie ma opcji, by Iwaizumi polubił kogoś takiego.

Nie odpowiedział już Oikawie – zasnął, wykończony szaloną nocą.

Gdyby mógł jakimś sposobem zobaczyć przyszłość… zrozumiałby, że mimo tak wielu przekonań w sprawie Tooru, nie zgadł ani razu.











* Bad Daughter, „Disappear” – piosenka, która mnie zainspirowała do napisania tego opowiadania ♥ Całkiem nieźle wyobrażam sobie Oikawę, śpiewającego ten kawałek, mam nadzieję, że Wy też dacie radę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń