[Do Ciebie] Rozdział dwunasty

 

Kise Ryouta jeszcze nigdy w swoim dziewiętnastoletnim życiu nie zachowywał się tak podle wobec swojego najlepszego przyjaciela, Kuroko Tetsuyi.

- Kise-kun, idziemy na te naleśniki?

- Przepraszam, Kurokocchi, coś mi wypadło!

- Kise-kun następnego dnia, idziemy na naleśniki?

- Przepraszam, Kurokocchi, mama prosiła, żebym wrócił od razu do domu i pomógł jej wieszać pranie!

- Kise-kun dwa dni później, jaką wymówkę masz dzisiaj?

- Przepraszam, Kuro- eh?! P-przepraszam! Nie mogę dzisiaj! Przepraszam!

Właśnie tak to wyglądało przez cały tydzień. Kise miał tak ogromny mętlik w głowie, że po prostu nie był w stanie normalnie funkcjonować. Nie dość, że zmagał się ze swoimi ciepłymi uczuciami do Aomine, to na dodatek skrywał przed Kurokocchim sekret – wiedział o jego sekrecie. Z jednej strony bardzo chciał z nim o tym porozmawiać, zapytać go o jego relację z Kagamim, ale z drugiej miał co do tego wątpliwości… Daiki odradzał mu to, uważał, że to ich sprawa i nawet jeśli Aomine widział, że się całują, to żadnego z nich nie miał zamiaru o to pytać. Ani Tetsuyi, ani swojego najlepszego [jedynego] przyjaciela, Kagamiego.

A Kise cierpiał. Tak bardzo chciał zapytać o wszystko błękitnowłosego, że nie był w stanie rozmawiać z nim o wszystkim innym! Widywali się na uczelni i pierwsze zdanie jakie chciał wypowiedzieć na jego widok to „Kurokocchi, ty chodzisz z Kagamim?” albo „Kurokocchi, czemu nie powiedziałeś mi, że jesteś gejem?” albo „Kurokocchi, ja wiem! Aominecchi was widział!”.

Dlatego unikał Kuroko przez cały tydzień. Bał się, że być może Tetsuya zareaguje źle po tym, jak usłyszy coś takiego. Ale z drugiej strony obawiał się, że Kuroko przestanie się z nim przyjaźnić, jeśli ten będzie go tak unikał.

I właśnie z tego powodu, po ponad siedmiu nieprzespanych nocach, Ryouta podjął decyzję.

- K-Kurokocchi, idziemy razem na mecz naszej drużyny?

Kuroko patrzył na niego swoimi dużymi błękitnymi oczami. Wyglądałby spokojnie i beznamiętnie jak zawsze, gdyby nie fakt, że gdy tylko Kise do niego podszedł, Tetsuya skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Hmm – mruknął Kuroko, przyglądając mu się od góry do dołu.- Ja cię chyba skądś znam…

- Kurokocchi!- jęknął z wyrzutem Ryouta.- To ja! Kise Ryouta!

- Kise-kun, Kise-kun, no coś kojarzę…

- Kurokocchi!! Przepraszaaam!

- Proszę.- Kuroko przesunął się na bok, przepuszczając go.

Kise zamrugał, zaskoczony, po czym znów zarumienił się zawstydzony.

- N-nie chcę przejść obok! Przepraszam, że cię unikałem! I przepraszam, że wymyślałem te wszystkie wymówki i cię okłamywałem, nie chciałem tego! Mam na to wytłumaczenie, ale wstydzę się o tym mówić tutaj, dlatego chcę pogadać jak będziemy szli na mecz!

Kuroko przez chwilę stał w milczeniu, po czym nagle uniósł rękę. Kise przestraszył się, że błękitnowłosy chce go uderzyć, ale o dziwo Tetsuya po prostu położył dłoń na jego ramieniu i poklepał lekko, uśmiechając się przy tym nieznacznie.

- No tak – stwierdził.- To mój najlepszy przyjaciel, Kise-kun.

- K-k-k-k-kur-kur-o-ok-kocchiii…- W oczach Ryouty pojawiły się łzy szczęścia. Ten gest był najcudowniejszym gestem, jaki wykonał wobec niego Kuroko, odkąd się przyjaźnili!- Och, Kurokocchi~ - Kise już wyciągnął ramiona, by go przytulić, ale Tetsuya wyminął go bezceremonialnie.

- Spotkamy się na miejscu, bo mama prosiła, żebym zrobił zakupy – powiedział, po czym zatrzymał się w pół kroku i, obracając do Kise, dodał grobowym tonem:- I ja nie kłamię. Naprawdę mnie o to prosiła.

- T-tak…!

- Do zobaczenia na meczu, Kise-kun.

Ryouta już chciał odetchnąć z ulgą, kiedy nagle Tetsuya znów się odwrócił.

- Aha, jeszcze jedno.- Błękitne oczy wbiły się w niego niczym dwie ostre i długie szpilki.- Wisisz mi dziewięć naleśników. Za każdy dzień, kiedy mnie zbywałeś.

- T-tak jest, Kurokocchi!

Tetsuya odwrócił się i odszedł. Kise nie mógł zobaczyć jego triumfalnego uśmiechu.

Blondynowi ulżyło. Obawiał się, że Kuroko odrzuci jego propozycje, splunie mu pod nogi i odejdzie, trącając go ramieniem tak mocno, że Ryouta uderzy o ścianę głową, dostanie krwotoku wewnętrznego i wstrząśnienia mózgu i padnie trupem na posadzkę, dołączając do duchów tej uczelni. Jego wizja może i była nieco zbyt mroczna, ale tak to właśnie widział. Z Kurokocchim nigdy nie było wiadomo…

- Yo, Kise!

- Eh?- Ryouta odwrócił się i zobaczył zbliżającemu się ku niemu Aomine. Wizja Kisetrupa rozmyła się, a zamiast niej pojawiła się wizja Daikiego bez koszulki, z różową maseczką na twarzy, co było oczywiście niedorzeczne, bo Aomine był kompletnie ubrany – miał na sobie zwykłe dżinsy, t-shirt i rozpinaną bluzę.

W zasadzie to wyglądał naprawdę dobrze. Dziwnie zwyczajnie, bo blondyn najczęściej widywał go w dresie, ale zaskakująco ładnie.

- Aominecchi – przywitał go uśmiechem.

- To był Kuroko?

- Tak...- Kise spojrzał w kierunku, w którym oddalił się niedawno Tetsuya.- Zaprosiłem go na wasz mecz przeciwko Meiji.

- Aa, spoko.- Aomine stanął tuż obok niego, wsuwając ręce do kieszeni. Ryouta mógł poczuć zapach jego wody kolońskiej. Był bardzo przyjemny.

- A jak tam Kagami?- zagadnął, mimowolnie przesuwając spojrzeniem po szyi ciemnoskórego. Tam się psiknął, prawda? Ughh! Ależ go kusiło, by przysunąć się i powąchać.

- Kagami?- Daiki spojrzał na niego nieco zdumiony.- No… gra z nami, jak zawsze.

- Nie o to mi...- Ryouta rozejrzał się dyskretnie.- Chodzi mi o to, czy z nim gadałeś! Na temat sam wiesz czego…

- Na temat...- Aomine zmarszczył brwi.- Czego?

- No, jego i Kuroko!

- Jego…

- Pocałunku!

- Aaa! Nie, no co ty!- Aomine też szybko się rozejrzał.- Przecież to ich sekret, trzeba trzymać gębę na kłódkę!

- Kiedy ja tak nie mogę, chcę wiedzieć, co między nimi jest! Nie ciekawi cię to?!

- Absolutnie nie.- Daiki spojrzał na niego przerażony.- To, co jest między nimi, to nie nasza sprawa. Odpuść sobie.

- Ale… ale...- Blondyn wystawił usta w dzióbek.- Ale ja muszę!- burknął.

- Rany, Kise, ty to jesteś narwany – zaśmiał się Aomine, po czym zrobił coś, czego Ryouta kompletnie się nie spodziewał.

Uniósł dłoń i… poczochrał jego włosy.

Kise znieruchomiał z szeroko otwartymi oczami. Zaniemówił – po prostu skamieniał. Dłoń Daikiego była duża i ciepła, jego dotyk był taki łagodny i miły! Palce wsunęły się w jego blond włosy, zmierzwiły je, pozostawiając w nich kompletny chaos.

Nie tylko w nich.

- Lecę, do zobaczenia na meczu.

Kiedy odsunął dłoń, Kise miał wrażenie, jakby nadeszła zima. Odruchowo uniósł swoją i przygładził włosy, jakby mógł jeszcze poczuć tamten dotyk. Patrzył na oddalające się plecy Aomine i marzył o tym, by podbiec do niego i przytulić go.

- Aha!- Daiki nagle odwrócił się ku niemu. Kise zarumienił się, mając wrażenie, jakby został przyłapany na czymś bardzo intymnym.- Co z tymi punktami?

- Punktami?- mruknął Ryouta, nerwowo przeczesując palcami włosy i układając fryzurę.- Jakimi p-punktami?

- No w meczu!- parsknął Daiki.- Ile mam ich zdobyć? Obiecałem, że zdobędę tyle punktów z rzędu, ile każesz!

Kise miał jednocześnie ochotę rozpuścić się z zachwytu i walnąć Aomine za to, że przyprawia jego serce o palpitacje. Przecież to zabrzmiało, jakby Daiki miał dla niego zdobywać te wszystkie punkty, a nie dlatego, że kiedyś tam coś wspomniał, że się będzie popisywał!

- No nie wiem...- mruknął Ryouta, ledwie panując nad tym, by stopą nie wywiercić dziury w podłodze.- Dwadzieścia?

- He? Dwadzieścia?- Aomine zamrugał sceptycznie.- Tyle to ja z palcem w dupie zdobędę! Podnieś poprzeczkę, Kise.

- N-no to trzydzieści.- Kise wsunął dłonie do kieszeni swoich spodni, patrząc na Aomine spod byka. Jak on mógł nie zauważać, co dzieje się z blondynem, kiedy Daiki był obok?! Jak mógł być tak ślepy, by nie dostrzegać, co mu robi?!

- Naprawdę tak mało we mnie wierzysz?- Aomine uśmiechnął się drwiąco.

- Dobra, dobra, to zdobądź siedemdziesiąt!- zirytował się Kise.

- O!- Aomine spojrzał na niego z zaskoczeniem. Wzniósł oczy ku sufitowi, zamyślając się na chwilę.- Hmm, to byłby wtedy mój rekord… Jeśli podrzucę Midorimie środki na przeczyszczenie...- zaczął coś mamrotać po nosem.- Kagami by… mm-mm… to wtedy Takao może… a Nijimura… dobra!- zdecydował nagle.- Zdobędę siedemdziesiąt punktów, Kise. Przyjdź na mecz i licz dokładnie!

- Przyjdę – obiecał Kise.

Daiki uśmiechnął się do niego i machnął mu ręką na pożegnanie.

Kise uniósł swoją, pomachał nią.

A potem położył sobie na głowie i westchnął ciężko. Tak jak myślał – nic nie będzie mogło mu zastąpić tamtego dotyku.


***


- No chyba, kurwa, śnisz.- Midorima Shintarou dumnie poprawił okulary na nosie.

- Aomine, serio, chyba coś ci się pojebało.- Nawet Takao Kazunari wyglądał całkiem poważnie, jak na niego.

- Stary, ty jak coś palniesz...- Kagami popatrzył na niego sceptycznie.

- Nie no, ludzie, powaga, tylko w tym meczu!- Daiki popatrzył po każdym z nich po kolei. Byli to najlepsi gracze w jego drużynie, regularni podobnie jak on. Siedzieli właśnie w szatni przydzielonej ich drużynie, czekając na wyjście na boisko.

- Nie ma mowy, nanodayo.

- Ja też się nie zgadzam, cały miesiąc czekałem, żeby zagrać z Shin-chanem w oficjalnym meczu!

- Myślałem, że przywykłem do twoich głupich pomysłów, Aho, ale dzisiaj przeszedłeś sam siebie.

Aomine westchnął ciężko, niepocieszony. Jeśli miał zdobyć te siedemdziesiąt punktów z rzędu, to nie było wyjścia jak poprosić kolegów z drużyny o to, by mu podawali! Każdy z nich był dobry, a Daiki wiedział, że będą chcieli się dobrać do piłki i zdobyć punkty.

- Nie moglibyście chociaż raz wysłuchać mojej prośby…?- mruknął z wyrzutem.

- Komu próbujesz zaimponować, co?- Takao obrzucił go spojrzeniem.- Nie gadaj, że na trybunach będzie jakaś laska, której chcesz się przypodobać!

- Aaaa.- Kagami spojrzał ze zdumieniem na Aomine.- Więc O TO chodzi!

- Nie, nie O TO!- Daiki poczerwieniał na twarzy, dobrze wiedząc, że Taiga ma na myśli Kise.

- Jeszcze nie dałeś sobie spokoju, co?- Taiga prychnął drwiąco.- Ale jesteś lamerski, stary.

- Taa?! A ty jesteś…! Jesteś…!- Aomine zarumienił się, patrząc zestresowany na przyjaciela. Nie no, przecież nie może tego powiedzieć przy wszystkich kolegach z drużyny!- Dupkiem… jesteś…

- Aha.- Kagami uniósł brwi.- Przyznaję, powaliła mnie ta riposta. Aż nie wiem, co powiedzieć.

- Spierdalaj.- Daiki zarumienił się.

- Drużyna, zbiórka!- zawołał trener Nijimura, z kopa otwierając drzwi ich szatni i patrząc po nich wszystkich.- Wychodzimy!

- Weźcie, chłopaki, postawię wam po burgerze!- Ciemnoskóry postanowił spróbować jeszcze raz.

- Wsadź sobie tego burgera w swoją ciemną d-

- Shin-chan, nie przeklinaj tyle!

- Nie rozkazuj mi! I nie mów tak do mnie przy ludziach, Bakao!

- Nie pierdol, stary, i chodź rozwalić Meiji.- Kagami objął go ramieniem i pociągnął za sobą.- Razem, zrozumiano?

Aomine westchnął ciężko. Odtrącił rękę przyjaciela, ale ruszył u jego boku.

Będzie musiał wymyślić na nich inny sposób.


***


Kise zaczynał się coraz bardziej stresować.

Zajął już miejsce na trybunach, na wysokim balkonie, skąd miał świetny widok na całe boisko. Wokół nie było zbyt wielu ludzi, zapewne z racji tego, że były to dopiero eliminacje – spiker jeszcze nie zapowiedział nadchodzących drużyn, z głośników leciała energiczna muzyka.

- Na finały przyjdą tłumy – stwierdził Kuroko.

- Tak...- Kise skinął twierdząco głową.

I podskoczył z wrzaskiem.

- Kurokocchi?! Kiedy przyszedłeś?!

- Przed chwilą – oznajmił spokojnie Tetsuya, siedzący już na krzesełku po lewej stronie Kise. Upił przez słomkę łyk coli, którą zakupił po drodze.- Przywitałem się, ale nie odpowiedziałeś.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię!- zmartwił się Ryouta.

- Spokojnie, przez ostatni tydzień przywykłem.

- Kurokocchi, proszę, nie bądź uszczypliwy!- jęknął Kise.- Naprawdę mi przykro, że tak cię traktowałem!

- Podobno masz dobre wytłumaczenie.

Kise umilkł. Skinął z wahaniem głową, po czym usiadł wygodniej na krześle i zerknął wokół, czy przypadkiem ktoś nie dosiadł się blisko nich. Parę osób owszem, siedziało niedaleko, ale w wystarczającej odległości, by mogli swobodnie porozmawiać.

- Przepraszam, Kurokocchi – zaczął cicho Kise, nerwowo plącząc palce swych dłoni.- Brzydko się wobec ciebie zachowywałem przez ten tydzień, ale miałem straszny mętlik w głowie, bo… bo Aominecchi mi coś powiedział…

- Aomine-kun ma z tym coś wspólnego?- zdziwił się Kuroko. Spojrzał na blondyna.- Chyba mi nie powiesz, że koleś, w którym się podkochujesz, zabronił ci się ze mną zadawać?

- C-c-… Wcale się w nim nie-! N-no dobra, trochę się w nim bujam – mruknął Kise ze zrezygnowaniem.- Ale to zupełnie nie tak, Kurokocchi, on mi niczego nie zabronił! W życiu nie posłuchałbym nikogo, kto kazałby mi zerwać z tobą przyjaźń!

- W takim razie co powiedział Aomine-kun?- Tetsuya upił kolejny łyk coli.

Kise zagryzł lekko wargę i dla pewności znów dyskretnie się rozejrzał.

- On…- zaczął nieśmiało, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Jakoś tak głupio mu było powiedzieć to na głos.- On widział jak ty i Kagami się całujecie…

- Co?- Kuroko spojrzał na niego z zaskoczeniem.- Gdzie widział?

- W jakiejś alejce – zaczął szybko wyjaśniać blondyn.- W zeszłym tygodniu śledził Kagamiego i widział, jak się spotkaliście w jakiejś alejce i tam się masowo całowaliście!

- Masowo całowaliśmy?- Kuroko był zszokowany.

- N-no tak powiedział! Powiedział, że to wyglądało, jakbyście robili masową produkcję pocałunków…

Tetsuya wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk, odwracając szybko głowę. Kise ze zdumieniem stwierdził, że błękitnowłosy po prostu cicho parsknął, powstrzymując jednak śmiech. Przez chwilę nie odzywał się, mocno zaciskając usta, a potem powoli odwrócił twarz ku boisku i pokiwał lekko głową.

- Masowa produkcja...- powtórzył, po czym odchrząknął. Zerknął na Kise kątem oka.- Powiedzmy, że dobrze widział.

- Eh? Więc naprawdę całowałeś się z Kagamim?

- Tak. Całowałem się z nim.

- Kurokocchi...- Kise zamrugał.- Jesteś…

- Nie robi mi to różnicy – powiedział spokojnie Tetsuya, upijając łyk coli.- Grunt, że to ktoś, kogo kocham.

- Kochasz?- Ryouta spojrzał na niego wielkimi oczami.- Kochasz… Kagamiego?

- Kocham – potwierdził Kuroko. Spojrzał na Kise z lekkim uśmiechem.- Nie produkowałbym masowo pocałunków z kimś, do kogo nic nie czuję, Kise-kun.

- No tak – mruknął Ryouta cicho.

- Jesteś zły?

- Eh? N-nie… raczej zaskoczony. Może… może trochę mnie to boli, że nic nie powiedziałeś, ale… ale nie jestem zły.

- Przepraszam – powiedział Kuroko zupełnie szczerze, patrząc prosto w złote oczy przyjaciela.- Długo nie wiedziałem, co zrobić z tym faktem. Nie byłem pewien, co naprawdę siedzi w mojej własnej głowie. Podobają mi się dziewczyny. Ale podobają mi się też chłopacy. Myślę, że to przez ciebie.

- Przeze mnie?!- pisnął Kise.

- Jesteś chłopakiem, ale czasem przypominasz dziewczynę – wyjaśnił Kuroko.- Twoje włosy, długie rzęsy, ładna twarz… Przyjaźniłem się z tobą i podziwiałem twoją urodę…

- P-po-po-co?!

- … i nim się zorientowałem, zacząłem zauważać, że gdy rozdzielić tę mieszankę, to też jest w porządku. Dziewczyny są ładne, chłopacy przystojni. Mogłem to stwierdzić, choć nie byłem jeszcze pewien, czy któraś płeć mnie kręci. W zasadzie to długo myślałem, że jestem aseksualny...- Kuroko zamyślił się.

- P-podziwiałeś moją urodę?!- Kise miał w głowie tylko to zdanie.

- Ale zaprzyjaźniłem się z Kagamim-kun i dość szybko się do siebie zbliżyliśmy – ciągnął dalej Tetsuya.- Zaczęliśmy coś do siebie czuć. Któregoś dnia spotkaliśmy się na mieście, poszliśmy do kina. Było zabawnie, dużo się śmialiśmy…

- Ty też się śmiałeś?!

- … i jakoś tak wyszło, że się pocałowaliśmy.

- Ojej!

- Przestaliśmy zwracać uwagę na film. To było dziwne uczucie...- Kuroko spojrzał na swoją dłoń, w której trzymał kubek z colą.- Przestraszyłem się tego, do czego między nami doszło, ale jednocześnie byłem tym zachwycony.

- Och, Kurokocchi!

- To było takie… romantyczne.- Tetsuya spojrzał w końcu na przyjaciela.- Piękne.

- To prawda!- Kise uśmiechnął się do niego.- Miałeś niesamowicie wspaniały początek!

- Jestem zakochany, Kise-kun – powiedział Kuroko, a Ryouta aż się zarumienił od jego szczerości.- Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym wcześniej.

- N-nie musisz przepraszać, Kurokocchi!- wykrzyknął blondyn pospiesznie.- Wszystko rozumiem! Byłeś zagubiony, chciałeś to sobie poukładać… ja ci pewnie w niczym bym nie pomógł, bo i tak bardziej wolę chłopaków!

- Myślałem o tym, by z tobą porozmawiać na ten temat – przyznał Kuroko z wahaniem.- Ale… wydawało mi się, że bycie gejem jest ciężkie. Słuchając twoich zwierzeń, twoich opowieści o spotkaniach z chłopakami… sądziłem, że to zbyt ciężkie, i podziwiałem cię, że jesteś w stanie wytrzymać ten ciężar.

- Drodzy państwo, zaczynamy pierwszy mecz eliminacji do Mistrzostw Japonii w Zawodach Akademickich! A oto nasze drużyny…!- Głos spikera rozległ się w głośnikach.

Kise spojrzał na boisko, na które właśnie wybiegły z tunelu dwie drużyny; jedne w barwach bieli i czerni, drugie bieli i zieleni. Nietrudno było rozpoznać spośród nich pojedynczych graczy.

- To wcale nie jest ciężkie, Kurokocchi – powiedział cicho Kise, uśmiechając się lekko pod nosem. Patrzył na wysoką, ciemną sylwetkę, która ustawiła się w szeregu do powitania przeciwnej drużyny.- Po prostu się zakochujesz. Zakochujesz się, a cała reszta nie ma dla ciebie znaczenia.

Głośny gwizdek rozpoczął mecz.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń