[Do Ciebie] Rozdział ósmy

 

Oczywiście całkiem naturalne wydawało się to, że Kise przestał odzywać się do Aomine. Zresztą, ciemnoskóry wiedział, że schrzanił na całej linii i nawet nie miał odwagi napisać do Ryouty. Bo co i miałby mu napisać? Że przeprasza? Już wytłumaczył Ryoucie jak doszło do tego, że przez przypadek polubił jego profil na tinderze i przez przypadek do niego napisał. Nie miał żadnego usprawiedliwienia na to, że przez trzy tygodnie nie poinformował go o fakcie, że nie jest gejem, o czym Kise również już wiedział. Zresztą, blondyn i tak mu nie wierzył. Więc co mógł zrobić Aomine?

Przestał już spotykać się z Kise na one on one, ale co z tego? Owszem, teraz też miał jedną osobę mniej do pisania i gadania, ale wciąż – co z tego? Nadal miał Kagamiego. Nadal mógł wyjść z nim do Maji Burgera albo na jakiś sparing, nadal mógł wysłać mu SMSa z informacją, że jest głupi, albo wysłać mu linka do jakiegoś sprośnego porno wideo.

Nie było więc tak tragicznie bez Ryouty. I tak znali się tylko trzy tygodnie, w tak krótkim czasie nie da się jednoznacznie polubić drugiej osoby, zwłaszcza w wieku dziewiętnastu lat. To już nie czasy szkolne, gdy wystarczyło raz zagrać w piaskownicy z kolegą i już się stawało nierozłącznymi przyjaciółki forewa.

To już tak nie działało.

Także, nieważne co, Aomine nie miał zamiaru nazywać tego uczucia, które w nim siedziało „tęsknotą”, czy też innym podobnym gównem.

- Wyglądasz jakbyś za kimś tęsknił – oznajmił głośno Takao, który przebierał się obok niego w męskiej szatni. Niedawno drużyna zakończyła trening i wszyscy udali się pod prysznic.

- Stul dziób!- Aomine poczerwieniał. Nie wiedział, czy Kazunari rzeczywiście tak wyraźnie odczytywał wyraz jego twarzy, czy może po prostu rzucił tę uwagę przypadkowo.

- Ooo, czyli jednak!- Czarnowłosy roześmiał się wesoło. Aomine usłyszał ciche prychnięcie po swojej prawej stronie. Obrócił głowę i zobaczył, ze Kagami uśmiecha się pod nosem.

- Zaraz ci wykurwię!- warknął na niego.

- Nawet nic nie powiedziałem!

- Ale pomyślałeś!

- Ooo, umiesz w myślach czytać? To odczytaj to: spierdalaj, Aho.

- Powiedziałeś to na głos!

- Nie gadaj.

- Spierdalaj!

- Ty spier…!

- Uspokójcie się, do cholery jasnej!- warknął Midorima, stojący po drugiej stronie szatni i zakładający właśnie t-shirt.

- Spierdalaj!- krzyknęli na niego jednocześnie Aomine i Kagami.

- Banda kretynów, nanodayo – skomentował poirytowany Shintarou, zakładając okulary.- I o co ten cały hałas?

- Wygląda na to, że Aomine za kimś tęskni, a Kagami jest zazdrosny!- wyjaśnił ze śmiechem Takao, na co obaj wymienieni spojrzeli na niego morderczo.- Dobrze, że my nie mamy takich problemów, co nie, Shin-chan?

- Za kim tęsknisz?- Midorima wbił zielone spojrzenie w plecy Aomine, który drgnął nerwowo na to pytanie i spojrzał niepewnie na kolegę z drużyny. Shintarou rzadko okazywał jakiekolwiek zainteresowanie jego osobą (chyba że podczas uciszania go), więc to pytanie go zdziwiło.

- Za nikim – burknął.

- Pokłócił się z kumplem – burknął Kagami, pakując swoje rzeczy.

- Zamknij się!

- No i?- Midorima patrzył na Aomine wyczekująco. Ten speszył się jeszcze bardziej.

- No i co?- mruknął.- Nie odzywa się… Ale wcale za nim nie tęsknię, co do kurwy?! Po prostu czasem fajnie się gadało, no i mieliśmy grać one on one od czasu do czasu...

- Pewnie o to jest zazdrosny Kagami!- zarechotał wesoło Takao, zabierając swoje rzeczy i przechodząc na stronę Midorimy. Byli przyjaciółmi i zawsze wracali razem do domu po treningu.

- Nie możesz iść do niego i po prostu z nim porozmawiać-nodayo?- Midorima poprawił swoje okulary.

- Nie, bo to kretyn i nie wierzy w nic, co mówię.- Aomine odwrócił się od Midorimy i zajął przebieraniem się w czyste ciuchy.- Nawet nie uwierzył w to, że w jednym z naszych meczy zdobyłem sześćdziesiąt cztery punkty z rzędu!

- Pięćdziesiąt sześć punktów – poprawił Takao.

- I tylko dlatego, że musiałem w tym czasie jechać pilnie do Ameryki, a Midorima był chory – dodał Kagami.

- Wciąż się liczy i nie, to były sześćdziesiąt cztery punkty!

- Co za różnica, idź do tego kumpla i pogadaj z nim jeszcze raz! Jeśli zależało mu na takiej gnidzie jak ty, to na pewno łatwo o tobie nie zapomni.- Midorima spojrzał ze złością na ciemnoskórego, po czym wycelował w niego palcem.- Od paru dni nie jesteś sobą, Aomine i tracisz podczas treningów banalnie proste do zdobycia punkty! Jeśli przez ciebie przegramy nadchodzący mecz, osobiście postaram się, żeby trener Nijimura wywalił cię na zbity pysk!

Aomine nie przejął się specjalnie jego prośbą, choć kiedyś Shintarou zrobił coś podobnego – naskarżył Nijimurze, że Daiki zbiera wszystkie piłki i próbuje zdobywać punkty sam, nie grając drużynowo. Co prawda Nijimura nie wywalił za to Aomine, ale chłopak dostał trochę po łbie za takie zachowanie.

Od tamtej pory jeszcze bardziej nie lubił Midorimy.

A teraz proszę, do czego tu doszło – zielonowłosy sam proponuje mu rozwiązanie jego „problemu”.

- Idziemy, Takao – zarządził Midorima, kiedy spakował już swoje rzeczy.

- Narka, chłopaki.- Kazunari pomachał im ręką.

Kiedy wychodzili, uszu Aomine i Kagamiego dotarły jeszcze słowa zza zamykający się za nimi drzwi:

- Shin-chan~! Nie wiedziałem, że tak się martwisz o Aomine!

- Nie martwię się o niego. Mam go głęboko w-

Drzwi się zamknęły.

- Ma rację – mruknął Kagami po chwili wymownego milczenia.

Aomine nie odpowiedział. Pakowali się bez słowa, ale wkrótce Taiga znów nie wytrzymał:

- Jak będziesz chodził taki nadąsany, to długo nie pociągniesz.

- Nie chodzę nadąsany.

- Chodzisz.- Kagami spojrzał na niego z powagą.- Stary, widać, że cię wcale nie obeszło to rozstanie z Kise.

- To nie było żadne rozstanie, po prostu powiedziałem mu prawdę, że nie jestem gejem!- syknął cicho Aomine, nerwowo spoglądając na drzwi prowadzące pod prysznice, gdzie kąpała się jeszcze reszta zawodników.

- Fakt pozostaje faktem: przybija cię to, że nie gadasz już z Kise. Możesz sobie gadać, że jest inaczej – powiedział głośniej Kagami, widząc że jego przyjaciel już otwiera usta, by zaprotestować.- Ale znam cię od lat, debilu, i wiem lepiej, co ci siedzi w tym pustym łbie. Chcesz mieć kontakt z blondasem, więc idź do niego i spróbuj z nim pogadać. Zrobiłeś to tylko raz, w dodatku z tego co słyszałem, w chujowy sposób, i nawet nie podjąłeś żadnej próby, żeby to naprawić. Więc idź tam do niego i go przeproś. Porządnie.

Aomine milczał, w zamyśleniu powoli pakując swoje rzeczy do torby. Czuł, że Kagami ma rację – bo inaczej dlaczego czułby to, co czuł, a czego nie chciał nazwać w żaden sposób? To były tylko trzy tygodnie znajomości, ale fajne trzy tygodnie. Wspólne granie i gadanie, nawet tamto wyjście na mecz, które zakończyło się nie najlepiej.

Kiedy Aomine myślał o Kise, za każdym razem widział jego pierwsze zdjęcie na tinderze – w słomianym kapeluszu, na plaży, kiedy wskazywał na gigantycznego kraba. Jego uśmiech był prawie tak samo wielki i Daiki… no, dobra, chyba trochę jednak za nim tęsknił. Ryouta był taki żywy i energiczny, wyglądało na to, że cieszy się życiem i zawsze mu fajnie. Aomine nigdy nic się nie chciało, ale przy nim czuł, jakby Kise chciało się i za siebie i za niego.

- Zaraz...- Ciemnoskóry zmarszczył brwi i spojrzał szybko na Kagamiego.- Co to znaczy, że „z tego co słyszałeś”? Nie mówiłem ci, jak wyglądało nasze rozstanie.

- To jednak było „rozstanie”?- Kagami uśmiechnął się półgębkiem.- Kuroko mi powiedział.

- Kuroko?

- Przyjaciel Kise.

- Wiem, że to przyjaciel Kise!

- To czego się dziwisz?- Taiga zmarszczył gniewnie brwi.- To chyba normalne, że Kise powiedział mu o waszym rozstaniu, no nie?

- Tak, to jest normalne, ale nie rozumiem, dlaczego Kuroko przekazał to tobie? Podobno nie jest typem, który rozsiewa plotki!

- Bo... nie jest.- Kagami poczerwieniał lekko na twarzy.- To mój kumpel, czasem gada mi różne rzeczy…

- Co do...- Aomine zmarszczył brwi jeszcze bardziej.- Jaki normalny typ powtarza swojemu kumplowi zwierzenia swojego przyjaciela-geja? Czy Kise opowiada też Kuroko o tym, co robi z facetami w łóżku?

- C-co mnie to obchodzi?- zapytał nerwowo Taiga, zapinając torbę i zarzucając ją szybko na ramię.- Muszę iść, jestem umówiony! Nara, stary! Idź do Kise!

Aomine odprowadził go wzrokiem, gdy ten niemal wybiegał z szatni. Czuł, że coś zdecydowanie jest na rzeczy, ale nie potrafił określić co. Dziwne zachowanie Kagamiego było podejrzane.

Ale odkładając to na bok, pozostawała kwestia tego, że przyjaciel miał rację (tak samo jak Midorima, co niechętnie przyznał w myślach Daiki). Chyba rzeczywiście powinien jeszcze raz zagadać do Kise, jakoś go przeprosić. Nawet jeśli ten nie będzie chciał mu wybaczyć, albo zjedzie go od góry do dołu i wytrze nim podłogę jak szmatą, to przynajmniej Aomine będzie mógł powiedzieć sobie, że próbował.

Tylko jak się do tego zabrać?

Po chwili namysłu Aomine sięgnął po komórkę i wszedł w aplikację tindera, której nie otwierał od ponad dwóch tygodni. Po ostatnim swoim błędzie oraz próbach zmian w ustawieniach, poddał się zupełnie.

Teraz jednak znalazł powód, by się zalogować.

Otworzył profil Kise, spojrzał na pierwsze zdjęcie. Przełknął ślinę, po czym kliknął na wiadomości i napisał:

„Hej”


***


Sygnał wiadomości przychodzącej z aplikacji tinder sprawiła, że serce Kise zamarło.

Od Igrzysk Azjatyckich nie wchodził na tindera w ogóle – w zasadzie nie wchodził tam, odkąd on i Aomine przenieśli się na e-maile oraz rozmowy przez telefon. Lubił skupiać się na jednym chłopaku naraz, więc nie próbował rozpraszać się kontaktami z innymi. Po akcji, jaką zgotował mu Daiki, tym bardziej nie miał ochoty na żadne relacje.

Ale właśnie przez to wiedział, że tym, który do niego napisał, był „Daiki, 19”.

Napisał „Hej”.

- W tytkę srej!- warknął Kise, chowając komórkę z powrotem do kieszeni.- Chuj ci w dupę, Ahominecchi!


***


„Pewnie czytając to hej pomyślałeś sobie coś w stylu «chuj ci w dupę, Aominecchi», co?


***


To było silniejsze od niego. Przeczytał, bo był ciekawy, ale nie miał zamiaru odpisać.


***


„Wiem że jesteś na mnie wkurwiony, ale chciałbym z tobą jeszcze raz pogadać. Da radę? Potem możesz mnie nienawidzić do końca życia.


***


- Pff. Chuj ci-


***


No wiem, chuj mi w dupę, zgadzam się”


***


Kise zarumienił się lekko.


***


Znaczy nie, nie zgadzam! Kurwa! Nie w tym sensie! Przepraszam, po prostu spotkaj się ze mną, okej?”


***


- Tch!


***


Kise?”


***


Nadal nie odpisywał.


***


Kise?”


***


Nie ma mowy!


***


Słuchaj, bo zaraz będę musiał zmienić taktykę…”


***


- No i co zrobisz?- prychnął pogardliwie Kise.


***


Da się jakoś na tinderze wysłać zdjęcie?”


***


- Jakie zdjęcie?- Kise dalej mówił do siebie. Zmarszczył brwi w konsternacji. Co ten Aho zamierzał? Jakie zdjęcie chciał mu wysłać?


***


Jestem na dachu uczelni. Jak nie odpiszesz, to skoczę”


***


Kise prychnął głośno, chociaż końcówka tego prychnięcia była dość niepewna. On chyba nie mówi serio, co? Dlaczego miałby skakać? Bo Ryouta mu nie odpisuje? Przecież to głupie! Na tinderze nie widać, czy blondyn wyświetlił jego wiadomość, więc równie dobrze do takiego wypadku mogłoby dojść, bo Kise na przykład rozładowałaby się bateria.

No chyba że Aomine wykupił sobie konto premium…


***


„Skoczę z dachu na dziedzińcu. Jak się nie pojawisz tam za sześć minut, to skaczę. To będzie dowód na to, że mi zależy by cię przeprosić.”


***


- Jaki dowód niby?!- wykrzyknął przerażony Kise. On chyba naprawdę zamierzał to zrobić!- Jak skoczysz, to niby jak mnie przeprosisz, skoro zginiesz?!

- Kise-kun, od kilku minut mówisz sam do siebie dziwne rzeczy.- Kuroko spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami i zmartwioną miną. Siedzieli właśnie na korytarzu pod salami gimnastycznymi i szatniami, czekając na ich przyjaciółkę Riko, która właśnie kończyła trening drugiego składu ich drużyny koszykówki, której była drugim trenerem (pierwszym był profesor Nijimura).

- Kurokocchi, Aominecchi chce się zabić!- wykrzyknął spanikowany Ryouta, pokazując przyjacielowi wiadomości od niego.

Kuroko przeczytał je z nic nie znaczącym wyrazem twarzy.

- Widzę, że do zdrowia psychicznego równie mu daleko, co tobie...- mruknął cicho.

- Co robić, Kurokocchi?!- Kise nie usłyszał go, na szczęście.- Mam tam iść? A jeśli to kłamstwo? Jeśli znowu chce mnie wychujać? A co jeśli to jednak prawda i będę miał jego życie na sumieniu? Przecież jeśli on skoczy z dachu uczelni, to na pewno zginie! A nic nie pisał o spadochronie! Przecież tu jest pięć pięter!

- Nie wydaje mi się, żeby miał naprawdę skoczyć – zaczął Kuroko.- ale jeśli chcesz to sprawdzić, to po prostu idź. Masz trzy minuty.

- Nie no, pięć zostało!- Kise spojrzał na godzinę w telefonie.

- Zapomniałeś, że ustawiłeś sobie zegar dwie minuty do przodu, żeby nie spóźniać się na pociąg?

- Osz kur-!

Już po chwili go nie było; Kuroko poczuł jedynie powiew wiatru we włosach. Po chwili wyciągnął swoją komórkę i wystukał wiadomość:

„Wygrałem. Jutro ty jesteś na dole”.

Zadowolony, uśmiechnął się i zacisnął zwycięsko pięść.


***


Kagami odczytał wiadomość i skrzywił się lekko. Miał zdecydowanie za miękkie serce.

Skryty w cieniu budynku, oparł się o ścianę i obserwował Aomine, który właśnie zbliżał się do krawędzi dachu. Taiga nie wiedział, co to za chory pomysł, ale uznał, że powinien to zobaczyć. Po chwili namysłu znów wyjął komórkę i zaczął nagrywać przyjaciela.

Kilka minut później, Aomine skoczył.


***


- AAAaaaa!!!

Serce Kise podskoczyło szaleńczo w piersi, kiedy usłyszał krzyk.

Tylko nie to! Spóźnił się?! Aomine naprawdę to zrobił, naprawdę skoczył?! Bo Kise mu nie odpisał na tinderze?!

Ryouta przyspieszył bieg, szaleńczym galopem gnał na dziedziniec uczelni. Wybiegł zza jakiegoś budynku i wtedy go zobaczył.

Serce mu stanęło, oddech ugrzązł w płucach.

Aomine Daiki leżał na dziedzińcu, przed schodami.

Martwy.


***


- …


***


A przynajmniej tak mu się wydawało, bo co innego miał myśleć o człowieku, który skoczył z dachu pięciopiętrowego budynku prosto na betonowy dziedziniec? Zrozpaczony Kise rzucił się w kierunku ciemnoskórej sylwetki i padł przy nim na kolana.

- Aominecchi!- wykrzyknął.- Aominecchi, ty głupku! Coś ty zrobił?!

- A… aauuu….

- Eh?- Kise był zszokowany.- Ty żyjesz?! Co do…?- Ryouta spojrzał w górę, na szczyt budynku, a potem znowu na Daikiego.- Jak ty…?

- Auauaua...- syknął Aomine, chwytając się za pozdzierane ramię, które najwyraźniej dostało obrażeń po upadku.- Kurde, krew!

- A czego się spodziewałeś, marmolady?!- wykrzyknął Kise, zdzielając go przez głowę.- Co ty wyprawiasz, debilu?! Dlaczego skoczyłeś?! Jakim cudem żyjesz?! Pomyślałeś w ogóle, że może mam po prostu wyłączony telefon, albo że zostawiłem gdzieś telefon i nie mam jak przeczytać tych wiadomości?!

- Jasne, że nie, przecież wiecznie wrzucasz coś na Instagrama – westchnął z irytacją Aomine, badając dłońmi głowę, czy aby przypadkiem i ona nie ucierpiała od upadku.- Pewnie nawet teraz chciałbyś wrzucić relację…

- Ty jesteś pojebany!- jęknął Kise cierpiętniczo.- Co ci strzeliło do głowy?! Dlaczego skoczyłeś?! Wytłumacz mi!

- Bo mi nie odpisywałeś!- burknął Aomine, w końcu patrząc na niego.- Musiałem cię jakoś wywabić!

- To trzeba było mi napisać, że rozgadasz na uczelni, że jestem gejem!- krzyknął ze złością Kise.

Aomine drgnął, jakby dopiero teraz na to wpadł. A przynajmniej tak się zdawało Ryoucie, ale chłopak po chwili zapytał:

- To na uczelni nikt nie wie?!

- Jasne, że nie, ugghhh!- Kise przeciągnął palcami po twarzy, prawie sobie oczy wydłubując.- Wiesz tylko ty i Kurokocchi! I od niedawna też Kagami-kun! Rany, Ahominecchi! Ale z ciebie debil!

- Mniejsza o to!- Aomine poczerwieniał na twarzy.- Chciałem pogadać z tobą…

- Zostawmy to na później, chodźmy do piguły, musi cię zbadać…- Kise zaczął podnosić się i ciągnąć Aomine za rękę.

- To może poczekać…

- Nie może! Spadłeś z piątego piętra! Cud, że żyjesz i że masz tylko poharatane ramię!

- Z piątego…?- Aomine zmarszczył brwi.- Nie skoczyłem z piątego piętra.

- Co?- Kise spojrzał na niego bez zrozumienia.- Jak to? Pisałeś, że skoczysz z dachu…

- No tak.- Daiki wzruszył ramionami.- I skoczyłem.

- No to co ty mi-?!

- Z tego.- Wskazał palcem w górę.

Kise odwrócił się i zadarł głowę wysoko, patrząc na dach na szczycie budynku. Aomine zmarszczył mocno brwi, widząc to, po czym ostrożnie położył jedną dłoń na podbródku Ryouty a drugą na czubku jego głowy i powoli, powolutku skierował ją kilkanaście centymetrów niżej.

Wzrok Kise zatrzymał się na punkcie wyznaczonym przez Aomine.

Było to małe zadaszenie nad głównym wejściem do uczelni.

Trzy metry wyżej.

- Skoczyłem z TEGO dachu – poinformował Aomine.- Ale jakoś tak niefortunnie upadłem i przy okazji sturlałem się ze schodów i sobie poharatałem ramię, ehhh…

Kise wpatrywał się w daszek z grobową miną.

- Może jednak powinienem iść do pielęgniarki – westchnął Aomine, zajęty oglądaniem pokaleczonej skóry.- Au! Szczypie.

- Ty pieprzony gnoju!- wycedził Kise.- A masz!- Kopnął go w dupę.

- Auuu! Za co to?!- Aomine spojrzał na niego zudmiony.

- Tyle dla ciebie znaczę, że stać cię tylko na to, żeby skoczyć z pierdolonego daszku nad wejściem?! Mogłeś się bardziej popisać!

- D-dach to dach!- wykrzyknął Daiki, rumieniąc się intensywnie.- Skoczyłem i słowa dotrzymałem!

- Jezus Maria, nie mogę z tobą!- Kise zaczął chodzić w kółko.- Najpierw mówisz mi, że nie jesteś gejem, że założyłeś tindera, przez przypadek kliknąłeś, że lubisz facetów, przez przypadek polubiłeś mój profil i przez przypadek wysłałeś mi wiadomość, przy okazji wciskasz kit, że potrafisz zdobyć w meczu sześćdziesiąt cztery punkty z rzędu…

- D-dobra, może to rzeczywiście było pięćdziesiąt sześć…

- … a na koniec piszesz mi, że się zabijesz, jeśli ci nie odpiszę, bo chcesz mnie przeprosić za to wszystko, co mi zrobiłeś! I okazuje się... - Kise nabrał głęboko powietrza i wypuścił je, śmiejąc się głupkowato i wskazując na zadaszenie.- że… że skoczyłeś z dachu… z jebanego daszku nad wejściem… pf… hahaha!

- Co do… - Aomine patrzył na niego, zdumiony, kiedy Kise śmiał się do rozpuku. W jego oczach dostrzegł łzy i przez chwilę myślał, że chłopak się popłacze, ale nie – to były łzy rozbawienia. Ryouta po prostu płakał ze śmiechu.

Daiki uśmiechnął się lekko. To był przyjemny śmiech. Dawno go nie słyszał i teraz cieszył się, że słyszy.

- Dach to dach – powiedział cicho.- I wcale nie pisałem, że się zabiję. Pisałem, że skoczę.

Kise potrzebował jeszcze kilku minut, by się uspokoić. Usiadł przy tym na ziemi i ukrył twarz w dłoniach, co chwila zanosząc się chichotem.

Po chwili Aomine usiadł naprzeciw niego, po turecku. Siedzieli tak na dziedzińcu, a wokół nie było nikogo, tylko oni.

- Kise – zaczął Aomine nieco poważniejszym tonem.

- Ta?- Ryouta jeszcze się uśmiechał, kiedy podnosił głowę, by na niego spojrzeć. Otarł mokre oczy i policzki i odetchnął głęboko.- No, zaczynaj te swoje przeprosiny, dupku.

- To naprawdę… były przypadki.- Daiki spuścił wzrok, zawstydzony.- Ja naprawdę chciałem ci powiedzieć już tego pierwszego dnia, jak poszliśmy na one on one. Ale coś mnie powstrzymywało, i teraz wydaje mi się, że to było po prostu takie uczucie… takie jak kiedy poznałem Kagamiego. Czułem, że jest w tobie dużo determinacji, i nawet jeśli będziesz ze mną ciągle przegrywał, to nie przestaniesz grać, dopóki nie wygrasz. Podobało mi się to uczucie i nie chciałem, żebyś mnie olał tylko dlatego, że nie jestem gejem. Bo dlaczego miałbyś mnie nie olać? Byłem randomowym kolesiem, i gdybyś wiedział, że nie jestem tobą zainteresowany jako „chłopakiem”, to po prostu dałbyś se spokój, no nie?- Kise nie odpowiadał.- A ja chciałem jeszcze trochę z tobą pograć, chciałem żebyś naprawdę chciał mnie pokonać. Może chciałem takiego drugiego Kagamiego, nie wiem, po prostu nie wiem...- Aomine westchnął ciężko.- Ale dobrze mi się też z tobą gadało. Jesteś… jesteś spoko.- Daiki poczerwieniał.- L-lubię cię… jako kolegę!- dodał pospiesznie.

Między nimi zapadła długa cisza. Kise wpatrywał się w Aomine, a on w niego, ale niezbyt długo; w końcu musiał spuścić wzrok. Siedzieli naprzeciwko siebie jeszcze kilka minut, nim w końcu Ryouta westchnął przeciągle.

- Powiedzmy, że teraz rozumiem trochę bardziej – mruknął.- Nie uważam, żeby to cię odpowiednio usprawiedliwiało, ale… niech ci będzie. Przyjmuję przeprosiny.

- Spoko…

- Nie rób takiej nadąsanej miny, Aominecchi!- Kise uśmiechnął się do niego.- Strasznie byłem wkurwiony na ciebie, ale miło mi, że postanowiłeś jeszcze raz ze mną o tym pogadać. Ten skok z dachu był całkiem ekscytujący – dodał, podnosząc się z ziemi. Daiki poszedł w jego ślady.

- Głupio mi tak pytać, ale… Będziesz chciał się ze mną kumplować?- Aomine znów się zarumienił i podrapał się po głowie.

- Eh?

- Nadal możesz być na mnie wkurzony, więc skumam, jeśli wolisz trzymać się ode mnie z daleka… Ale może chciałbyś od czasu do czasu ze mną zagrać w kosza, czy coś?

Kise milczał przez chwilę i przyglądał się ciemnoskóremu, jakby chciał go ocenić. Po chwili skinął powoli głową.

- Spoko – odparł.- Jeśli nie przeszkadza ci moja orientacja…

- Nie, skąd.- Aomine potrząsnął głową.- W sporcie takie rzeczy nie mają znaczenia!

Ryouta uśmiechnął się, rozbawiony.

- No tak – stwierdził.- Ale mimo to… daj mi trochę czasu. To na serio nie było fair wobec mnie i oczywiście wybaczam ci, ale…

- Nie no, jasne, spoko…

- Mam nadzieję, że rozumiesz, Aominecchi…

- To nie koniec naszego yyy kumplostwa, więc noo… rozumiem, spoko.- Aomine zaczął się nieco plątać.- Po prostu napisz do mnie, jak będziesz się chciał spotkać.

- Tak zrobię.

- Aha, i nadal jesteś zaproszony na nasz najbliższy mecz – dodał na odchodne Daiki.- Za trzy tygodnie zaczynamy Letnie Igrzyska, pierwszy mecz będzie z Tokio Goukan University.

- Okej, dzięki.

- No to trzymaj się, Kise.

- Trzymaj się, Aominecchi.

Ryouta patrzył, jak Daiki odwraca się i idzie w kierunku szkolnej bramy, po drodze zabierając ukrytą gdzieś w krzakach torbę treningową. Kulał delikatnie i masował obolałe ramię. Kise przez chwilę zmartwił się, że tym skokiem z daszku Aomine nabawił się jakiejś kontuzji, która może wpłynąć na jego przyszłą grę.

Westchnął ciężko, odwrócił głowę i spojrzał na zadaszenie. Pomysł Aomine był bardzo głupi i nieodpowiedzialny, ale jednocześnie całkiem słodki. Naprawdę mu zależało, żeby Kise się z nim spotkał.

A to wcale nie pomagało mu ogarnąć mętliku w głowie.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń