Eksperyment I

 

Eksperyment I



Nic dziwnego, że za każdym razem, gdy Albedo opuszczał swoje ukochane cztery kąty i wychodził na zewnątrz, przytłaczał go gwar ulicznych rozmów i śmiechów – w jego warsztacie panowała niczym niezmącona cisza, jeśli nie liczyć cichego bulgotania postawionego na palniku kociołka oraz szelestu przewracanych kartek i odgłosu skrobania piórem po szorstkim papierze.

Aether uśmiechnął się do siebie, ostrożnie stąpając po drewnianej podłodze. Minął warzący się na piecu eliksir, zaglądając do niego jedynie na krótką chwilę, po czym ruszył w kierunku stołu, przy którym siedział mistrz tego miejsca.

- Aether.- Mężczyzna nawet się nie odwrócił, nie przerwał też notowania czegoś w książce, która leżała przed nim. Uniósł lewą dłoń z wyprostowanym palcem wskazującym.- Jedną minutę, już kończę.

- Jak to jest, że zawsze poznajesz, kiedy przychodzę?- Aether pokręcił z uśmiechem głową.

Słomiane włosy poruszyły się na smukłych ramionach, gdy mężczyzna obracał ku niemu głowę. Oczy o barwie turkusu odnalazły jego, bursztynowe.

- Masz lekki krok – powiedział spokojnie Albedo.- Potrafisz poruszać się cicho, ale nietrudno rozpoznać szelest twoich spodni i brzękanie metalowych elementów stroju.

- Możesz tak powiedzieć o każdym – zauważył z westchnieniem Aether, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

- To prawda – odparł Albedo, obracając twarz od chłopaka i wracając do notatek.- Ale nie o każdym mogę powiedzieć, że może przychodzić do mnie o tej porze jako kochanek, nie zaś gość.

Aether poczuł, jak jego policzki czerwienieją. Zacisnął usta w wąską linię, po czym sapnął cicho przez nos i podszedł do najbliższego krzesła. Usiadł na nim i czekał cierpliwie, aż Albedo skończy swoją pracę.

Obserwował go w międzyczasie. Lubił to robić – i nie miało to nic wspólnego z tym, że był do tego zmuszony. To prawda, że alchemik wiele czasu poświęcał badaniom i eksperymentom, niewiele pozostawiając na rozmowy i uwagę dla bliskich i przyjaciół. Ale Aether lubił obserwować go podczas chwil skupienia.

Dla niego Albedo był najpiękniejszy właśnie wtedy.

To, co najbardziej w nim lubił, to spokojne oblicze jego twarzy. Nieważne co by się działo, zawsze potrafił zachować opanowanie, był przy tym pełen elegancji i ogłady, a jednocześnie łagodności. Wszystkiego dopełniały pełne harmonii turkusowe oczy.

Nieważne czym by zawstydził czy rozgniewał Aethera, samo patrzenie na niego sprawiało, że chłopak uspokajał się i odruchowo do siebie uśmiechał.

Po kilkunastu minutach dało się słyszeć ciche westchnienie Albedo. Mężczyzna zamknął książkę i odłożył na bok pióro. Wstał ze swojego miejsca, przeciągnął się i odwrócił. Postąpił parę kroków i tylko ten jeden jedyny, dodatkowy i kompletnie nie pasujący do reszty zdradził, że Kreideprinz zapomniał o obecności Aethera. Chłopak nauczył się już to rozpoznawać, przyzwyczaił się też do tego, że nauka pochłaniała Albedo do tego stopnia, że zwyczajnie zapominał o reszcie świata.

- Niecałe dwadzieścia minut – wyjaśnił, odpowiadając na pytanie, którego Albedo nie chciał zadać. Mężczyzna westchnął.

- Wybacz. Badania…

- Nie musisz przepraszać.- Aether uśmiechnął się, wstając ze swojego krzesła.

- Jak tym razem przekonałeś Paimon, żeby puściła cię samego do miasta?- zagadnął Albedo, podchodząc do kociołka i odstawiając go z palnika. Na jego miejscu postawił czajnik, którego wcześniej napełnił wodą.

- Wyjaśniłem, że obiecałem ci pomóc z przygotowaniem pokarmu dla chimery, nad którą pracujesz.

- Chime-…?- Albedo popatrzył z westchnieniem na chłopaka.- Hm. Dziwne, że Paimon nie chciała przyjść z tobą, skoro wspomniałeś o jedzeniu.

- No tak.- Aether uśmiechnął się z zakłopotaniem.- Powiedziałem, z czego będziemy robić ten pokarm, wymieniając same najobrzydliwsze rzeczy, których Paimon nie cierpi.

- To rzeczywiście pomysłowe – stwierdził Albedo.- Czego się napijesz?

- Z chęcią raz jeszcze napiję się tej samej herbaty, którą częstowałeś mnie ostatnio.

- Ach, tak. Rzeczywiście się nią wówczas uraczyłeś.

- Zaglądałeś do Klee?- zagadnął Aether, kiedy mężczyzna szykował dwa kubki z wbudowanymi zaparzaczami do napojów. Stanął obok niego, obserwując jego ruchy.

- Godzinę temu, kładła się już spać.- Mężczyzna sięgnął do kolejnej szafki i wyciągnął z niej malutki wiklinowy koszyczek z wiekiem, w którym trzymał mieszankę ziół. Wsypał po odrobinie do obu kubków, a następnie sięgnął po słoiczek z kolejnymi ziołami.

- Na pewno mogę patrzeć?- zapytał Aether. Podziwiał, że Albedo od samego początku aż do końca naprawdę „sam” przygotowywał herbatę, wybierając zioła, które ze sobą zmieszać.

- Nie mam nic przeciwko – odparł mężczyzna.- To nie tajemnica, jak ją przyrządzam.

Aether oparł się wygodnie przedramionami o blat szafki stojącej obok, z zainteresowaniem śledząc poczynania Albedo. Mężczyzna, uszykowawszy mieszanki, schował składniki na ich miejsca, po czym ugasił ogień w piecu i zalał kubki wrzątkiem.

- Jak minął twój dzień?- zagadnął, odkładając czajnik.

- Hmm, dość leniwie – przyznał Aether.- Przyjąłem kilka komisji z gildii, ale nie było to nic specjalnie zajmującego; pomoc w sprzątaniu przed kościołem, zaniesienie Alfredowi kilku kwiatów cecylii, pozbycie się jakiegoś obozu hilichurlów… Nic nadzwyczajnego.

- Nie, wręcz przeciwnie – powiedział Albedo łagodnym tonem.- Dbanie o bezpieczeństwo i komfort naszych mieszkańców jest czymś koniecznym, gdy chodzi o pracę Rycerzy Favoniusa. Ale ty robisz to z własnej woli, w dodatku szybko i precyzyjnie. Czasami nawet dobrze się przy tym bawisz, prawda?

- Skąd ta pewność?

- Przypadkiem zdarzyło się, że natknąłem się na ciebie dzisiaj nieopodal Szepczących Lasów, nad Cydrowym Jeziorem, gdzie pozbywałeś się wspomnianego obozowiska.

- C-co?!- Aether zarumienił się.- Dlaczego się nie przywitałeś?

- Hmm.- Albedo najwyraźniej wracał wspomnieniem do tamtej chwili, gdyż zamyślił się na moment.- Prawdę mówiąc, byłem tak zaabsorbowany malowaniem ciebie, że…

- Znowu mnie rysowałeś…?

- Żaden moment nie jest niewłaściwy, by namalować dobre wspomnienie – zauważył.- Akurat szukałem inspiracji w plenerze, gdy usłyszałem waszą walkę. Podszedłem bliżej i zobaczyłem ciebie.- Albedo westchnął lekko, wyciągając zaparzacze z kubków.- To rzadkość, widzieć cię podczas walki. Rozstawiłem sztalugi i…

- I zacząłeś mnie malować, zamiast przyjść mi pomóc – westchnął Aether, ale uśmiechnął się i potrząsnął głową. Tylko Albedo potrafił wierzyć w jego umiejętności bojowe do tego stopnia, że zamiast przyjść mu z odsieczą, rozstawił sztalugi i zaczął go malować w trakcie walki.

Aether czuł się miło połechtany.

- Gdzie ten obraz?- zapytał, rozglądając się wokół.

Albedo uniósł kubek do ust, rozdmuchał unoszącą się znad naparu mgiełkę, po czym upił ostrożny łyczek.

- Och, jest… w sypialni – odparł.

Aether żałował, że nie ma kontroli nad swoimi rumieńcami.

- Dlaczego tam?- zapytał, mając nadzieję, że brzmi to zupełnie normalnie.

- Hmm...- Albedo westchnął, spoglądając na pomieszczenie, w którym się znajdowali.- Sucrose ostatnio znalazła kilka twoich portretów w przypadkowych miejscach. Nie sądzę, by to wzbudziło jej podejrzenia, ale znajdowanie kolejnych prac z pewnością może to wywołać. Dlatego rysunki ciebie trzymam teraz tylko w sypialni.

- No tak, to ma sens.- Aether pokiwał głową, odchrząkując i sięgając po kubek.

- Chodźmy, pokażę ci obraz – powiedział Albedo, machnąwszy dłonią.

Udali się korytarzem do schodów, a następnie wspięli na górę. Albedo poprowadził Aethera do swojej sypialni.

To był zupełnie zwyczajny pokój – znajdowało się tu jedynie posłane łóżko, szafa na ubrania, komoda z bielizną oraz pojedyncze biurko z krzesłem, obok którego stał rząd opartych o ścianę płócien. Na ścianie wisiało kilka koślawych rysunków, z pewnością wykonanych ręką Klee, gdyż na każdym z nich znajdowała się kulka przypominająca Dodoco. Aether widział je już tyle razy, a jednak za każdym kolejnym uśmiechał się, równie rozczulony.

Albedo nie wydawał się wcale czułym typem, a jednak chłopak wielokrotnie przekonał się, jak inaczej było w rzeczywistości.

- Jest jeszcze nieskończony – ostrzegł Albedo, odkładając kubek na biurko i pochylając się nad zbiorem płócien. Wyjął jedno spomiędzy nich – kwadratowe, nie wyższe niż pięćdziesiąt centymetrów – po czym zaprezentował je Aetherowi, stanąwszy obok niego.

- Och!- Aether rozchylił szerzej oczy, wpatrując się w detale. Odłożył swój kubek na komodę, by móc uważniej kontemplować dzieło. Albedo rzadko malował, częściej zapełniał szkicownik. Oglądanie siebie w kolorach, w dodatku tak szczegółowo oddanych, było niesamowitym przeżyciem.- Więc to tak wyglądałem podczas tej walki?

Obraz przedstawiał Aethera w półkroku, otoczonego przez hilichurle, zamachującego się mieczem, z poważną i skupioną miną. Jego złoty warkocz układał się niczym fala za jego plecami.

- Naprawdę pięknie – stwierdził Aether.- Ale… wspomniałeś, że jest niedokończony?

- Tak, wciąż czegoś mi w nim brakuje – westchnął Albedo, sam przyglądając się obrazowi.

Aether uśmiechnął się lekko, rozpoznając starą śpiewkę. Mężczyzna zawsze to powtarzał, choć już raz wspólnie doszli do wniosku, czego tym wszystkim rysunkom i obrazom Aethera brakuje naprawdę.

- Chyba naprawdę lubisz moje włosy, co?- zagadnął, znów spoglądając na siebie na malowidle.- Zawsze oddajesz wiele detali, ale to niesamowite, jak naturalnie wyglądają na tym obrazie moje włosy.

- Hmm, tak myślisz?

- Cóż, pamiętam, jak kiedyś namalowałeś Paimon – przyznał Aether.- Jej włosy są zupełnie zwyczajne, zaś moje… Hmm, chyba że to kwestia tego, że malowałeś mnie podczas walki, więc moje włosy w jakiś sposób się „ruszały”, a ty po prostu to zawarłeś na płótnie… Sam już nie wiem.

- Chyba… nie do końca nadążam – przyznał Albedo, marszcząc lekko brwi.- Ale to prawda – dodał, odwracając twarz ku Aetherowi, czy raczej ku jego włosom, które chwilę później dotknął dłonią.- Masz piękne włosy, Aether.

I tyle. Sam jeden krótki komplement, bez poetyckiego porównywania czy nawiązywania do czegokolwiek… tylko to wystarczyło, by serce Aethera zabiło mocniej w jego klatce piersiowej.

- Dziękuję – powiedział, spuszczając zawstydzony wzrok na ziemię. Odruchowo dotknął swojego warkocza, przesuwając go sobie między palcami, aż dotknął dłoni Albedo, o której zapomniał, że wciąż tam była. Gdy ich palce się ze sobą zetknęły, spojrzeli na siebie.

Serce Aethera szalało w piersi. Głębia turkusowych oczu Albedo wnikała w niego głęboko, sięgając niemal jego duszy. Zastanawiał się, co w takich chwilach czuje Kreideprinz? Czy jego serce też biło tak szybko? Czy jego oddech również zatrzymywał się w płucach, a ciało zaczynało drżeć pod samym naporem spojrzenia?

Albedo uśmiechnął się łagodnie do niego, delikatnie chwytając jego dłoń. Uniósł ją ku swym wargom i pocałował tak lekko, że Aether nie był nawet pewien, czy rzeczywiście to zrobił.

Ale serce, które wyrywało się z jego piersi podpowiadało mu, że owszem.

Przysunął się do alchemika, chwytając jego twarz w dłonie, i pocałował go, wręcz wpił się w jego usta.

Albedo stęknął cicho z zaskoczenia, prawie upuszczając obraz, który wciąż trzymał w ręce. Przez chwilę patrzył szeroko otwartymi oczami na twarz Aethera, znajdującej się maksymalnie blisko jego – w końcu zamknął je i odwzajemnił pieszczotę, wolną ręką obejmując go i kładąc dłoń na jego plecach.

Cały dzień wracał myślami do marzeń o tej chwili.

- Aether – wyszeptał w jego usta.- Pozwól mi… odłożyć obraz.

Chłopak cofnął się o pół kroku, cały czerwony na twarzy, i skinął głową. Albedo tylko pochylił się, odkładając płótno obok ich nóg i opierając je o ścianę, po czym wyprostował się i spojrzał spokojnie na Aethera.

- Już – powiedział cicho.

Sam postąpił dzielące ich pół kroku, wyciągając ku niemu ręce i obejmując go w pasie, podczas gdy Aether zarzucił ręce na jego ramiona. Znów złączyli usta w pocałunku.

Nawet przez warstwy ich ubrań Albedo czuł, jak mocno bije serce Aethera. Lubił wsłuchiwać się w jego rytm, szczególnie podczas pocałunków, gdyż regularnie zmieniało ono tempo, a on nigdy nie potrafił wyczuć, kiedy zwolni, a kiedy przyspieszy. Oddawał się temu zajęciu i traktował je niczym prowadzenie badań.

A nic nie przynosiło mu większej radości w życiu, niż nauka i dociekanie prawdy.

Mieli za sobą już kilka tego rodzaju eksperymentów, nie spieszyli się więc z pozbyciem się nadmiaru ubrań. Przerwali tylko na chwilę, by podejść do łóżka i usiąść na nim. Wrócili do całowania, siedząc blisko siebie, choć wiedzieli, że nie wytrzymają długo w takiej pozie.

Nie przejmowali się tym jednak i nie przerywali zbyt wcześnie. Gdy następnym razem do tego doszło, zrobili to już po to, by zdjąć z siebie ubrania.

Pozbyli się tylko gór, odsłaniając nagie torsy. Położyli się na łóżku; Aether na plecach, Albedo tuż obok, podpierając się na łokciu, by móc dalej całować swego kochanka. Dłoń położył na jego sercu, wczuwając się w rytm jego bicia.

Szczególnie w takich momentach lubił eksperymentować. Testował i sprawdzał na co i przede wszystkim jak reaguje Aether. Odkąd stali się kochankami, było to jedno z jego ulubionych zajęć, na które zawsze starał się znaleźć czas.

Zaczynał zawsze łagodnie, dokładnie tak jak teraz – od czułego muskania wargami, po to by po chwili przejść do trącania językiem języka Aethera. Pogłębiali pocałunek, przyspieszali i zwalniali a wraz z tempem ich pocałunków zmieniało się tempo bicia serca Aethera, jego oddechu, a także siła nacisku palców, które często wpijał w ramię Albedo.

To uczucie też lubił.

Przesunął dłonią z serca Aethera niżej, na jego brzuch. Poczuł, jak chłopak odruchowo wciąga go, a przy tym wydał jęk tak słodki, że Albedo rozchylił powieki, by spojrzeć na jego reakcję. Aether był zarumieniony, ale sam nie otworzył oczu, oddając się czułościom, wyjątkowo pochłonięty przez całowanie.

Albedo zaczął sunąć dłonią po jego brzuchu, czując jak skóra pod jego palcami drży. Aether poruszył nerwowo nogami, sięgnął też do wędrującej dłoni alchemika, zaciskając własną na jej nadgarstku. Albedo znów na niego spojrzał, na moment przerywając pocałunek.

- Chyba nie zamierzasz mi zabronić?- zapytał cicho, całując jego podbródek, a następnie linię szczęki, zniżając się aż do szyi – swojego własnego czułego punktu.

- Albedo…- jęknął z wyrzutem Aether.

Nie odpowiedział. Począł muskać wargami gładką, jędrną skórę smukłej szyi Aethera, którą tak lubił. Wydawała się idealna do tego rodzaju rzeczy, a także do dotykania i, co od niedawna zaczął testować, lizania.

Wysunął koniuszek języka, a Aether jęknął przeciągle.

- N-nie mogę…

- Nie?- szepnął Albedo, ssąc delikatnie drażliwą skórę. Nauczył się poprzednim razem, że zostawia to czerwieńsze plamki, które jednak po paru dniach schodzą.

Ale przez te parę dni widywał je, nieudolnie skrywane, i cieszył się nimi.

Był w końcu ich twórcą.

- N-nie...- słaby protest nie przekonywał alchemika do zaprzestania.

Choć i dla niego był to pierwszy raz, wsunął dłoń do spodni chłopaka i dotknął jego twardej męskości. Poczuł, jak Aether wygina kręgosłup i jak głośno wciąga powietrze, które następnie zatrzymuje w płucach.

- Mm…!- stęknął, gdy po chwili opadł na pościel. Albedo poczuł jego podbródek na policzku; uniósł głowę i spojrzał na jego zarumienioną twarz.

Na chwilę zapomniał o eksperymentowaniu. Aether był piękny. Co ważniejsze – tylko Albedo go takim widział. Zarumieniona twarz, błyszczące, zamglone spojrzenie utkwione właśnie w nim.

Pocałował go, jednocześnie zaciskając dłoń na jego przyrodzeniu. Chłopak chwycił go za ramię i zacisnął na nim palce, ale nie próbował wcale go odsunąć.

Albedo zaczął pieścić go dłonią, przysuwając się blisko niego. Nie chciał zabierać oddechu Aetherowi, gdy ten tak przyspieszył, dlatego powstrzymał się z trudem od pocałowania go, poprzestając jedynie na patrzeniu. Wpatrywał się w jego twarz, przyglądał jej się, pragnąc zapamiętać każdy szczegół z tej chwili.

- Albedo...- Aether dostrzegł, że mężczyzna mu się przygląda.- N-nie…

- Nie?- zapytał Albedo, przerywając pieszczotę i wysuwając dłoń ze spodni chłopaka.

- Nie...- Aether spojrzał w dół z zakłopotaniem.- Ja… ehm… n-nie musiałeś…

- Przerywać?- Albedo chwycił za jego pas i zaczął ściągać z bioder jego spodnie oraz bieliznę. Gdy zsunął je do połowy ud, odsłaniając członka, znów go dotknął.

- Och, o-o to ci chodziło...- Aether znów poczerwieniał.

- Chciałbyś czegoś innego?- zapytał spokojnie Albedo.

- Innego?- sapnął Aether, zagryzając wargę, gdy mężczyzna znów zaczął go pieścić.- Co… innego…

- Jeśli chciałbyś mnie o coś poprosić...- Albedo trącił nosem jego nos.

- N-nie! Nie mam o co…

- Więc tak jest dobrze?

- Tak… jest dobrze, Albedo. Jest idealnie. Ale chciałbym…

Albedo przerwał na moment, by pozwolić mu się skupić. Aether uniósł się na łokciach i, zagryzając wargę, ściągnął z siebie dolną część stroju. Spojrzał niepewnie na Albedo, po czym powoli położył dłonie na jego klatce piersiowej i nacisnął delikatnie, zmuszając, by ten ułożył się na plecach.

Mężczyzna posłusznie to uczynił. Pozwolił, by chłopak ściągnął ubrania także i z niego. Sam był, rzecz jasna, podniecony. Pieszczenie Aethera i obserwowanie jego reakcji zawsze wzbudzało w nim ciekawe odczucia.

Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Może dlatego, że nigdy nie zbliżył się do nikogo aż do tego stopnia. Był substytutem człowieka i nie uważał, by odczuwał dokładnie to samo, co oni. Dopiero relacja, jaka połączyła go z Aetherem sprawiła, że zaczął dostrzegać w sobie nieznane do tej pory reakcje.

- Czy jest coś...- zaczął cicho Aether, pochylając się nad nim.- … czego TY byś chciał, Albedo?

- Ja?- zdziwił się.- Hmm… Pytasz o tę konkretną chwilę, prawda?

- Póki co, tak – parsknął cicho śmiechem.

- Nie mam żadnych konkretnych życzeń – przyznał Albedo.- Sprawia mi przyjemność to, co robiliśmy do tej pory.

- Nie chciałbyś… czegoś więcej?- wyszeptał.

- Więcej?- Albedo zastanowił się.- Masz na myśli… trzecią osobę?

- Co? N-nie! Nigdy w życiu!- Aether zarumienił się mocno.- Mam na myśli coś więcej między nami! Coś więcej niż… pocałunki i dotykanie…

- Chciałbyś się ze mną kochać?

- J-ja… ja … ja ciebie pytam!- Aether aż trząsł się ze wstydu i emocji.

- Cóż… oczywiście, że tak – powiedział zwyczajnie Albedo.

- Tak?- Chłopak spojrzał na niego, nieruchomiejąc.

- To dla mnie coś nowego, zupełnie jak dla ciebie. Czerpię radość z twojej bliskości, a także z samej naszej relacji. Łączy nas szczególna więź… To chyba oczywiste, że traktuję ją wyjątkowo?

- Uhm...- Aether zagryzł mocno wargę.

- Jeśli chcesz przejść przez ten etap ze mną… Cóż, będę czuł się zaszczycony.

- Och, Albedo!- jęknął Aether ze złością, zakrywając dłońmi twarz i potrząsając głową.- Ko… kocham cię…

- Hm? Nie usłyszałem…

Aether nie powtórzył. Pochylił się nad Albedo i pocałował go, mocno wpijając usta w jego wargi.

To zaskoczyło Albedo. Była w tym pewnego rodzaju dzikość, której do tej pory nie zauważył w zachowaniu chłopaka. Postanowił odnotować to w pamięci i spróbować zrozumieć, co przyczyniło się do tego zachowania i, przede wszystkim, jak wywołać je ponownie.

Znów całowali się, choć tym razem Albedo leżał na plecach, a Aether nad nim. Miał go we władzy, ale alchemikowi to nie przeszkadzało. Dotykał jego boków i pleców, gładził gładką skórę opinającą wytrenowane mięśnie.

Kilka długich minut później Aether oderwał się od niego i zaczął całować go po szyi i obojczykach. Albedo przymknął oczy, wzdychając i marszcząc lekko brwi. To uczucie należało do intensywniejszych. Może to przez znak, jaki znajdował się na jego skórze, a który za każdym razem był pieczołowicie obcałowywany, a może po prostu to miejsce było jego słabością?

Gdy jednak pocałunki zaczęły zniżać się coraz bardziej, Albedo otworzył szerzej oczy i spojrzał w dół. Aether był lekko zarumieniony, ale po jego twarzy nie było poznać wstydu. Zupełnie, jakby wstąpiła w niego jakaś nowa siła, która napędzała go do działania – całował tors Albedo, leniwie zataczał koniuszkiem języka subtelne kółka, szczególnie wokół sutków.

W końcu dotarł nisko, stanowczo zbyt nisko, i Albedo musiał zagryźć wargę, by nie krzyknąć.

Nie spodziewał się takich doznań.

- Mogę…?- Aether chwycił w dłoń jego penis.

Albedo musiał kilka razy odetchnąć, by poczuć, że jest w stanie odpowiedzieć, ale zamiast tego i tak skinął jedynie głową.

Westchnął przeciągle, kiedy gorący język Aethera dotknął czubka jego członka. Zakrył dłońmi twarz, gdy ciepłe wargi przesunęły się w dół, a on poczuł, jak jego przyrodzenie wsuwa się w wilgotne wnętrze ust chłopaka.

Uczucie było niespotykane, nigdy wcześniej nie przeżył czegoś podobnego. Pragnął zagłębić się nad tym zagadnieniem, skupić się na reakcjach swojego ciała i na doznawanych uczuciach, ale im bardziej próbował je analizować, tym szybciej mu umykały, a on… on nie chciał, by ta chwila przeminęła tak szybko. Nie chciał się rozpraszać, pragnął czuć to, co właśnie czuł.

Było mu tak przyjemnie. Nie sądził, że tego rodzaju bliskość może przynieść mu tyle nowych uniesień, choć odkąd zaczęli z Aetherem eksperymentować, przy nim wierzył, że może czuć więcej.

Jęknął cicho, gdy chłopak mocniej zacisnął wargi na jego członku, pociągając wrażliwą skórę. Cały był nawilżony śliną Aethera, przez co ten nie miał problemów z wsuwaniem go gładko do ust, jednocześnie zapewniając mu nieopisaną rozkosz.

Albedo znów jęknął, zakrywając dłońmi twarz. To uczucie, ta rozkosz właśnie… Chciał się wgryźć to, zbadać, przeanalizować – tak bardzo tego chciał, ale brakowało mu na to czasu. Takiej przyjemności nie czuł nigdy, a chciał ją czuć, szczególnie teraz.

Zbierała w nim fala, przeczuwał to wyraźnie – z każdym kolejnym ruchem głowy Aethera, był coraz bliżej zakończenia tego. Odsunął dłonie od twarzy, spojrzał w dół, lecz to był największy błąd.

Ponownie jęknął głucho, gdy nadszedł koniec. Nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić – przyjemność sięgnęła zenitu, a on przecież pragnął jeszcze dłuższą chwilę ją czuć, chciał się jej przyjrzeć i opisać ją w swojej głowie.

Aether powoli wysunął członka spomiędzy swoich ust; rumiany na twarzy, przetarł wargi wierzchem dłoni. Albedo uspokajał oddech, wpatrując się zamglonym jeszcze spojrzeniem w sufit.

- Aether… Mogę cię narysować?

- Ech?- Chłopak znieruchomiał nad nim, gdyż właśnie przysuwał się, by położyć obok niego.- T-teraz?

- Jeśli nie masz nic przeciwko.

- T-trochę chyba mam – bąknął, czerwieniąc się po same uszy.

- Przepraszam, po prostu… Gdy zamknę oczy, mam przed sobą żywy obraz ciebie, kiedy robisz… to… ze mną.- Albedo zamknął powieki, przywołując w myślach świeże wspomnienie.- Natchnienie zawsze przychodzi niespodziewanie.

- Nawet w takich chwilach?- Aether uśmiechnął się lekko, podpierając dłonią głowę.

- Najwyraźniej.

- Cóż… Chyba nie mam nic przeciwko, ale… co z nim potem zrobisz? To byłby dość erotyczny szkic, prawda?

- Schowam pod łóżko – odparł absolutnie szczerze, choć Aether się roześmiał.

- N-nie boisz się, że ktoś je tam jednak znajdzie?- zdziwił się.

- Jak do tej pory nikt ich nie znalazł – westchnął Albedo.

- „Ich”…?- Aether zmarszczył lekko brwi, spoglądając na kochanka podejrzliwie.- Albedo? Masz pod łóżkiem jakieś moje portrety?

- Cóż...- Albedo poczuł się dziwnie zakłopotany.- Tylko kilka.

- Albedo!- jęknął zażenowany Aether.- Nie powinieneś rysować mnie w takich sytuacjach!

- Wybacz, to silniejsze ode mnie… Często natchnienie przychodzi do mnie zupełnie niespodziewanie; niezależnie od tego czy jestem w plenerze, w mieście czy w moim warsztacie – wystarczy, że uchwycę to okiem, i już czuję potrzebę namalowania tego. Przy tobie zdarza mi się to bardzo często. Nie kontroluję tego, to jak z muzyką, która po prostu wpada ci w ucho…

- Och...- Aether ukrył twarz w jego ramieniu.- Boję się spojrzeć na te rysunki!

- Nie są…

- ...”skończone”, co?- westchnął ciężko.- Już ja wiem, jak wyglądają twoje „nieskończone” szkice!

- Hm?- Albedo patrzył na niego zupełnie niewinnie.

- Wrócimy do tego tematu – mruknął Aether, przysuwając się do niego i całując go w usta.- A teraz… może zajmijmy się… nieco ważniejszymi sprawami?

- Ach, tak. Oczywiście.

Aether uśmiechnął się lekko, pocieszony.

Na szczęście Albedo potrafił ustalić swoje priorytety.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń