[Furia] Rozdział 4



Następnym dniem była niedziela.
Od poprzedniego wieczora Kagami i Aomine zdążyli się już uspokoić, choć przez cały czas w celi panowała bardzo napięta atmosfera. Ciemnoskóry emanował wrogą aurą, nawet jeśli zarówno jego twarz, jak i postawa były spokojne, wręcz wyciszone. Nie ciskał Taidze morderczych spojrzeń, nie próbował mu grozić, czy zaczepiać go. 
Gdyby sytuacja nie była poważna, Kagami śmiałby się sądząc, że mężczyzna próbuje go zabić samą swoją obecnością.
Niemniej jednak Taiga obudził się w miarę dobrym humorze. Z tego, co opowiadał mu Kise zanim się obraził wynikało, że tego dnia wszyscy więźniowie nie tylko będą mogli wyjść na zewnątrz, ale także otrzymają możliwość odwiedzenia biblioteki bądź pokoju rekreacyjnego, gdzie, jak dowiedział się od Sakuraia, stał stół bilardowy oraz telewizor. Oczywiście, Kagami domyślał się, że do tego ostatniego najciężej będzie się dostać, gdyż odwiedzą go sami najgorsi więźniowie, ale jemu zależało raczej na bibliotece. Wcześniej niezbyt dużo czytał, jednak teraz, kiedy wieczorami tak bardzo nudził się w celi, czytanie było jedyną rozrywką, jaką mógł sobie zapewnić.
Po śniadaniu, mniej więcej o godzinie dziewiątej, razem z pozostałymi więźniami z jego sektora, Kagami opuścił budynek i przeszedł na podwórze. Widok wysokiego muru zakończonego drucianą concertiną nieco obniżał dobre samopoczucie, ale kiedy Taiga ruszył wzdłuż prawej ściany budynku, wkrótce za zakrętem z niemałym zaskoczeniem odkrył boisko do koszykówki. Kilku więźniów zebrało się już na nim, jeden z nich leniwie odbijał piłkę, raz prawą, raz lewą dłonią. Po bliższym przyjrzeniu mu się Taiga rozpoznał w nim Kise Ryoutę.
No proszę – mruknął do siebie cicho.- Całkiem przytulne to więzienie.
Prawda?- usłyszał za sobą czyjś głos.
Odwrócił się, napinając nieco mięśnie, gotowy do obrony. Instynkt podpowiadał mu, że powinien mieć się na baczności, kiedy przebywali na zewnątrz. Więźniowie mieli tu znacznie większą swobodę, dlatego też należało pilnować swoich pleców.
Zwłaszcza przed Aomine.
Jednak mężczyzna, który za nim stał, na szczęście nim nie był. Dość wysoki, o jasnej skórze, wyglądał na jednego z tych przystojniejszych, którzy, podobnie jak Kise, musieli mieć tu duże powodzenie. Czarne włosy zaczesane miał na boki, dwoje szarozielonych oczu spoglądało na Taigę z czymś w rodzaju sympatii. Jak zauważył Kagami po krótkich oględzinach, mężczyzna miał charakterystyczny pieprzyk pod prawym okiem.
Cześć – powiedział, unosząc dłoń.- Jestem Himuro Tatsuya. Nie musisz się mnie obawiać, nie mam zamiaru cię gnębić, bo jesteś nowy.
Wyglądam, jakby się ciebie bał?- mruknął Kagami, odwracając się do niego.
Nie – zaśmiał się czarnowłosy.- Ale jesteś tak spięty, jakbyś szykował się do rzucenia na mnie, gdy tylko wyciągnę do ciebie dłoń. Jak widzisz, przyszedłem sam, więc póki co możesz mi ufać. No? To jak się nazywasz?
Kagami Taiga – odparł, odwracając się i znów spoglądając na boisko, gdzie grupka więźniów, w tym Kise oraz Sakurai, rozpoczęła już grę.
Miło mi cię poznać, Taiga.- Himuro stanął obok niego i również patrzył w tamtym kierunku.
Szybko się spoufalasz, co?
W pierdlu ma się mnóstwo czasu na zawieranie przyjaźni, a ja po prostu jestem typem otwartego człowieka. Poza tym większość mojego dzieciństwa i nastoletniego życia spędziłem w Ameryce. Ciężko odzwyczaić mi się od zwracania się do ludzi po imieniu. 
Dlaczego tam nie wróciłeś?
Studiowałem w jednym z tokijskich uniwersytetów, ale któregoś dnia po studenckiej imprezie prowadziłem auto pod wpływem.- Tatsuya uśmiechnął się lekko.- Potrąciłem pieszego i dostałem dziesięć lat. Siedem już za mną, ale przy dobrym sprawowaniu wyjdę za rok.
Czyli jednak możliwe są takie cuda?
Jasne. W gruncie rzeczy żadnego z nas nie chcą trzymać tutaj długo. Chyba, że jesteś mordercą, gwałcicielem albo pedofilem, i każdą zbrodnię popełniłeś z uśmiechem na mordzie. Bez urazy – dodał, posyłając mu uśmiech.- Mówię raczej o tych, którzy znani są z takich psychopatycznych zapędów. 
Nie zapytałeś, za co siedzę – zauważył Kagami.
Bo już to wiem – odparł, wzruszając ramionami i uśmiechając się szerzej.- Co prawda nie znam szczegółów, ale słyszałem, że byłeś dobrym gliną. Gdybyś zabił kogoś na służbie, pewnie by cię uniewinnili, ale skoro się tutaj znalazłeś... czyżbyś miał na pieńku z jakimś zbójem?
Skąd masz te informacje?
Himuro uśmiechnął się szerzej, wyjmując z kieszeni papierosa oraz zapałkę. Przysunął się do ściany i szybkim ruchem podpalił jej koniec, następnie podpalając samego papierosa. Zaciągnął się, przymykając z rozkoszą oczy i powoli wypuszczając kłąb dymu. Oparł się plecami o ścianę, spoglądając w kierunku boiska.
Tutaj niczego przed nikim nie ukryjesz – stwierdził.- Wiem od kumpla, który wie od innego kumpla, który wie od kumpla swojego kumpla, i tak dalej, i tak dalej. Nikt tak naprawdę nie wie, kto jest źródłem, bo liczy się to, że ostatecznie po prostu wszyscy wiedzą. To doskonały powód do bójek – dodał, znów zaciągając się papierosem i spoglądając na Kagamiego.- Kiedy ktoś puści jakąś plotę, a zainteresowani będą chcieli wiedzieć kto zaczął, za każde twoje „nie wiem” będą dawać ci w ryj. A niektórzy szczęśliwcy skończą z czyimś kutasem w dupie – dodał, strzepując popiół na ziemię.
Szczęśliwcy?- mruknął Kagami, krzywiąc się lekko.
Wierz mi, czasami lepiej jest zostać wyruchanym niż pobitym – powiedział spokojnie Tatsuya.- Nie twierdzę, że można to polubić, ale kiedy masz do czynienia z kimś znacznie silniejszym od ciebie, lepiej żebyś modlił się o to, by miał na ciebie ochotę. Są tacy skurwiele, szczególnie ci z dożywociem, którym nie zależy na niczym prócz władzy tutaj. A władzę i siłę najlepiej udowadnia się masakrowaniem twarzy i ciała, albo morderstwem. Choć i tak samo masakrowanie najczęściej kończy się śmiercią. Wiesz, dlaczego te sukinkoty tak bardzo lubią więzienie?- zapytał, patrząc na Kagamiego i zaciągając się dymem. Taiga milczał, więc mężczyzna ciągnął dalej:- Ponieważ więzienie to jedyne miejsce, gdzie nie sięga ich prawo. Zabiją kogoś, i co z tego? Jeśli już mają dożywocie, to dla nich nic się nie zmieni. Pójdą do izolatki na miesiąc, ale i tak nic to nie da.
Całkiem otwarcie się o nich wyrażasz.- Kagami spojrzał na niego z niejakim zainteresowaniem.- Musisz mieć jaja, skoro nie obawiasz się, że puszczę plotę tu czy tam.
Himuro spojrzał na niego, lekko przechylając głowę i wypuszczając spomiędzy warg szary dym. Uśmiechnął się do Taigi.
Jesteś wyższy i szerszy ode mnie, ale jestem całkiem pewien, że powaliłbym cię w niecałe dwie minuty. Mogę wyglądać na słabszego, ale siedem lat w tej dziurze nauczyło mnie, jak sobie radzić z silniejszymi ode mnie.
Byłem gliną – rzucił obojętnie Kagami.- Radziłem sobie z różnymi przypadkami.
Wziąłem to pod uwagę, kalkulując moje szanse z tobą – odparł z rozbawieniem Himuro, znów zaciągając się papierosem.- Ten siniak pod okiem i pęknięta warga... Kto ci to zrobił?
Aomine – mruknął w odpowiedzi.- Mieliśmy wczoraj małą różnicę zdań.
Na pewno o nim słyszałeś.- Himuro spoważniał nieco.- Naprawdę chcesz z nim zadzierać? Ten koleś jest na szczycie listy osób, o których przed chwilą mówiłem. Choć wątpię, by robił to dla władzy...
Nie mam zamiaru wchodzić mu w drogę, ale nie będę też jednym z jego kundli.- Taiga skrzywił się.- Nie próbuję odgrywać roli ważniaczka, który się go nie boi, po prostu są pewne granice. 
Tatsuya zamruczał cicho w odpowiedzi, gasząc niedopałek i odrzucając go na bok. Spojrzał w stronę boiska, po chwili zaś uśmiechnął się, uniósł dłoń i pomachał nią komuś. Kiedy Kagami podążył za jego wzrokiem, zauważył Kise, który stał pod koszem, obserwując ich. Z tej odległości Taiga nie był w stanie dostrzec wyrazu jego twarzy, ale nieruchoma sylwetka kazała mu sądzić, że blondyn raczej nie tryska dobrym humorem.
Flirtował z tobą?- zagadnął Tatsuya.
Huh?- Kagami popatrzył na niego dość niechętnie i westchnął.- Jeśli musisz to tak nazwać... Ta.
Czyli wpadłeś mu w oko.- Himuro uśmiechnął się.- Ale z ciebie szczęściarz! Kise to największy przystojniak w całym pierdlu. Każdy by go chciał. No... i prawie każdy miał – dodał, wzruszając ramionami.- Rozumiem, że uważasz się za twardego kolesia, który nie da się tak łatwo wyruchać, ale lepiej pomyśl nad tym, żeby zrobić to z kimś, kogo lubisz. Zawsze lepiej stracić dziewictwo w łagodny sposób, niż zostać zgwałconym. Zwłaszcza przez Aomine.
Mówisz to z własnego doświadczenia?
Nie.- Himuro roześmiał się lekko.- Na całe szczęście Aomine nie jest mną zainteresowany. Z tego, co słyszałem, ogranicza się do swoich współwięźniów z celi. Dlatego właśnie cię ostrzegam. Jeśli będzie bardzo chciał, powali cię i zrobi z tobą, co mu się będzie podobało. Och, i pozwól, że jeszcze coś dodam. Pewnie już to zauważyłeś, ale niektórzy strażnicy unikają go jak ognia. Radzę ci więc nie pokładać w nich nadziei, jeśli Aomine zacznie ci robić krzywdę. Po prostu was zignorują.
Coraz tu przytulniej – mruknął Kagami, przecierając dłonią kark.- Nie sądziłem, że będę miał tak przejebane i trafię do celi z najgroźniejszym seryjnym mordercą, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Dzięki za twoją troskę, poradzę sobie.
Mówię to z dobrego serca, bo niestety nie masz tu na kogo liczyć. Każdy jest zdany na siebie, nikt nikomu nie pomaga, kiedy ktoś ma problemy. No, chyba że masz tu jakiegoś przyjaciela. 
Nie zwykłem tak szybko zaprzyjaźniać się z przestępcami – odparł niechętnie czerwonowłosy.- Ale będę miał na uwadze twoją radę.
Bardzo mnie to cieszy.- Himuro uśmiechnął się do niego, po czym, zgasiwszy niedopałek, skinął głową w kierunku boiska.- Grałeś kiedyś? Może się do nich przyłączymy?
Obawiam się, że uraziłem dumę Kise. Raczej nie będzie chciał ze mną pograć.
I tak brakuje im paru zawodników, więc nie powinien wybrzydzać. No chodź, trzeba korzystać z niedzielnej wolności.
Tatsuya chwycił Kagamiego za ramię i pociągnął go za sobą. W momencie gdy Taiga chciał wyrwać się z jego uścisku, on sam zdążył go już puścić. Mimo to Kagami nie zatrzymał się, podążył za nim aż do boiska, gdzie grupka ośmiu mężczyzn rozpoczęła już kolejną część rozgrywki. Kise, który stał w gotowości na lekko ugiętych nogach, obserwował ich uważnie, a kiedy się zbliżyli, wyprostował się i uniósł dłoń, tym samym zatrzymując pozostałych zawodników.
Wszyscy zamarli w bezruchu, wgapiając się w nowo przybyłych. 
Możemy się z Taigą przyłączyć?- zapytał Himuro, uśmiechając się sympatycznie.- Chciałem pokazać mu, że życie w naszym skromnym więzieniu może być równie zabawne, co na wolności!
Hm.- Kise skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wpatrując się w Himuro. Następnie spojrzał na Kagamiego.- Znasz zasady?
Kto by nie znał?- Taiga wzruszył ramionami.- Grałem w szkole i okazjonalnie po pracy z kolegami.
Z psami – burknął jeden z zawodników, po czym splunął na ziemię. Kagami zignorował go.
Miejsca wystarczy dla obu – stwierdził Ryouta, machnąwszy dłonią w nieokreślonym kierunku.- Będziesz w mojej drużynie – zadecydował, patrząc na Himuro. Następnie odwrócił się do Taigi.- A ty w przeciwnej. 
Kto jeszcze w niej jest?- zapytał Kagami, przyglądając się twarzom zawodników.
Himoto, Kagura, Murai i Jinta – odparł Kise, wskazując po kolei czterech mężczyzn. Taiga skinął głową, zapamiętując twarze. 
Zaczynamy od nowa, ustawcie się!
Wygląda na to, że jestem najwyższy z was, więc ja pójdę do zbiórki – powiedział Kagami.
Żaden z jego „towarzyszy” nie odezwał się, potraktował to więc jako zgodę. Stanął naprzeciwko Ryouty, niechętnie lecz odważnie patrząc w jego złote oczy. Jeden z wolnych więźniów, będący najwyraźniej sędzią, podszedł do nich z piłką. Spojrzał to na jednego to na drugiego po czym, odliczywszy głośno do trzech, wyrzucił piłkę w górę. 
Kagami i Kise wyskoczyli w tym samym momencie, jednak to Taiga wzniósł się wyżej i przerzucił piłkę w kierunku swoich zawodników. Jeden z nich – Murai – odebrał ją i ruszył pod kosz przeciwników, próbując ominąć obrońców.
Biegnąc w jego kierunku Taiga dosłyszał przekleństwo z ust Kise. Najwyraźniej bardzo nie podobało mu się, że przegrał z Kagamim w tym drobnym starciu. Czerwonowłosy nieszczególnie się tym przejął – odebrawszy podaną mu piłkę, wykonał dość widowiskowy wsad, uśmiechając się do siebie pod nosem.
Chyba tego właśnie było mu teraz trzeba.
Co do...- wymamrotał Kise nieopodal, wpatrując się w niego wielkimi oczami. Cmoknął cicho pod nosem, po czym warknął do swojego kompana:- Podaj do mnie!
Kagami poczuł narastającą w jego sercu adrenalinę. Och, tak. To rozumiał – rywalizacja w sporcie, starcie o punkty i wygraną w meczu, a nie ludzkie życie czy bezpieczeństwo.
Zobaczmy, na co cię stać, Kise – pomyślał z uśmiechem, gotując się na kontratak.
Szybko okazało się, co było zamiarem Ryouty – chciał nie tylko wygrać ten mecz, ale również w pewnym sensie upokorzyć Taigę. Kagami zauważył, że blondyn wykonuje te same zagrania co on, szybko nadrabiając dopiero co stracone punkty. A nie dość, że mu to wychodziło, to na dodatek po chwili on i jego drużyna wyszli na prowadzenie.
Himuro również nie próżnował. Kiedy tylko w jego ręce wpadała piłka, wykonywał fascynujące zagrania. Kagami czuł w kościach, że w gruncie rzeczy z tą dwójką nie miałby szans. Tym razem ratował go tylko fakt, że sama aura Kise jakby odstraszała Tatsuyę i rzadko kiedy rzucał się do piłki.
Tak więc cały mecz przypominał niemal one on one – starcie pomiędzy Kise i Kagamim. Obaj zmęczeni i zdyszani, zroszeni potem, wykonywali szybkie zagrania, z każdym nowym rzucając sobie ciche wyzwania. Szli łeb w łeb, wobec czego ciężko było zgadnąć, który z nich wygra.
Po niecałej godzinie jednak wynik stał się jasny – drużyna Kise wygrała. 
Taiga, ledwie łapiąc oddech, pogratulował im wygranej. Mężczyźni nie wydawali się już wrogo nastawieni, pożartowali trochę z drużyny Kagamiego, po czym oddalili się, by zrobić miejsce dla kolejnych chętnych graczy. 
Tylko sam Ryouta nie wydawał się być zadowolony.
Niby co to za wygrana, skoro ciągle wchodziliście mi w drogę?- mruknął do Sakuraia, ocierając twarz ręcznikiem.- On grał sam, wy się ciągle wtrącaliście i zabieraliście mi piłkę!
Prze-przepraszam!- pisnął Ryou, odsuwając się od niego o krok i wpatrując się w niego z przerażeniem. 
Do dupy taki mecz – zawyrokował Kise, rzucając Sakuraiowi ręcznik i odchodząc w kierunku wejścia do budynku.
Co go ugryzło?- zapytał Taiga, podchodząc do wciąż przerażonego mężczyzny.- Nie cieszy się z wygranej?
A-ach! B-bo ja i Hi-Himuro-san... zabieraliśmy piłkę i... zdobywaliśmy punkty... przepraszam!
Za takie coś nie powinieneś przepraszać – westchnął Kagami.- O to przecież chodzi w koszykówce. To był mały meczyk, ale meczyk, a nie one on one. 
Tak, ale... Ki-Kise-kun chciał... pokazać ci, na co go stać... To była ryj... rywalizacja... przepraszam!... między wami... p-przepraszam...
Kagami tylko wzruszył ramionami, ocierając twarz koszulką. Himuro podszedł do nich, uśmiechając się, po czym poklepał Taigę po ramieniu.
Grasz naprawdę dobrze! Może następnym razem będziemy w tej samej drużynie, co? Ciekaw jestem, jakbyśmy sobie poradzili razem.
Czemu nie.- Kagami znów wzruszył ramionami. Więzienie czy nie, koszykówka była czymś, co znał i lubił. Jeżeli będzie miał okazję jeszcze zagrać tak, jak dzisiaj, to z chęcią na to przystanie. 
No dobrze, ja już muszę lecieć. Do zobaczenia, Taiga. Na razie, Ryou.- Himuro skinął głową Sakuraiowi, po czym oddalił się od nich, podobnie jak Kise ruszając do budynku.
Kagami odetchnął głęboko, by uspokoić odrobinę jeszcze przyspieszone tętno. 
Można wziąć prysznic o tej porze?- zapytał Sakuraia.
Uhm, nie bardzo...- odparł Ryou.- A-ale można się opłukać w umywalce, w toaletach przy stołówce.
Będę musiał tam skoczyć – westchnął Taiga.- Możesz mi przy okazji pokazać gdzie jest biblioteka?
T-tak!- wykrzyknął Sakurai, prostując się sztywno.- Przepraszam!
Ech, nie ma za co – westchnął Kagami, kręcąc głową.- To prowadź, przepraszam.
Przepraszam!- pisnął Sakurai, spuszczając wzrok, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku budynku. Kagami podążył jego śladem.
Sam nie wiedział, co kazało mu odwrócić się i spojrzeć w to miejsce pod ścianą, gdzie wcześniej podszedł do niego Himuro i gdzie palił papierosa. Teraz stał tam Aomine Daiki, skryty w cieniu. Jego głowa obracała się powoli, kiedy wzrokiem podążał za Kagamim i Sakuraiem. Taiga miał dziwne wrażenie, że mężczyzna obserwował ich już wcześniej.
Pytanie tylko, dlaczego? Zainteresował się meczem, czy może zaczął myśleć nad tym, jak pozbawić Kagamiego głowy? Taiga przeczuwał, że może się po nim spodziewać wszystkiego.
Lepiej pozostać czujnym.


Następnym dniem była niedziela.
Od poprzedniego wieczora Kagami i Aomine zdążyli się już uspokoić, choć przez cały czas w celi panowała bardzo napięta atmosfera. Ciemnoskóry emanował wrogą aurą, nawet jeśli zarówno jego twarz, jak i postawa były spokojne, wręcz wyciszone. Nie ciskał Taidze morderczych spojrzeń, nie próbował mu grozić, czy zaczepiać go. 
Gdyby sytuacja nie była poważna, Kagami śmiałby się sądząc, że mężczyzna próbuje go zabić samą swoją obecnością.
Niemniej jednak Taiga obudził się w miarę dobrym humorze. Z tego, co opowiadał mu Kise zanim się obraził wynikało, że tego dnia wszyscy więźniowie nie tylko będą mogli wyjść na zewnątrz, ale także otrzymają możliwość odwiedzenia biblioteki bądź pokoju rekreacyjnego, gdzie, jak dowiedział się od Sakuraia, stał stół bilardowy oraz telewizor. Oczywiście, Kagami domyślał się, że do tego ostatniego najciężej będzie się dostać, gdyż odwiedzą go sami najgorsi więźniowie, ale jemu zależało raczej na bibliotece. Wcześniej niezbyt dużo czytał, jednak teraz, kiedy wieczorami tak bardzo nudził się w celi, czytanie było jedyną rozrywką, jaką mógł sobie zapewnić.
Po śniadaniu, mniej więcej o godzinie dziewiątej, razem z pozostałymi więźniami z jego sektora, Kagami opuścił budynek i przeszedł na podwórze. Widok wysokiego muru zakończonego drucianą concertiną nieco obniżał dobre samopoczucie, ale kiedy Taiga ruszył wzdłuż prawej ściany budynku, wkrótce za zakrętem z niemałym zaskoczeniem odkrył boisko do koszykówki. Kilku więźniów zebrało się już na nim, jeden z nich leniwie odbijał piłkę, raz prawą, raz lewą dłonią. Po bliższym przyjrzeniu mu się Taiga rozpoznał w nim Kise Ryoutę.
No proszę – mruknął do siebie cicho.- Całkiem przytulne to więzienie.
Prawda?- usłyszał za sobą czyjś głos.
Odwrócił się, napinając nieco mięśnie, gotowy do obrony. Instynkt podpowiadał mu, że powinien mieć się na baczności, kiedy przebywali na zewnątrz. Więźniowie mieli tu znacznie większą swobodę, dlatego też należało pilnować swoich pleców.
Zwłaszcza przed Aomine.
Jednak mężczyzna, który za nim stał, na szczęście nim nie był. Dość wysoki, o jasnej skórze, wyglądał na jednego z tych przystojniejszych, którzy, podobnie jak Kise, musieli mieć tu duże powodzenie. Czarne włosy zaczesane miał na boki, dwoje szarozielonych oczu spoglądało na Taigę z czymś w rodzaju sympatii. Jak zauważył Kagami po krótkich oględzinach, mężczyzna miał charakterystyczny pieprzyk pod prawym okiem.
Cześć – powiedział, unosząc dłoń.- Jestem Himuro Tatsuya. Nie musisz się mnie obawiać, nie mam zamiaru cię gnębić, bo jesteś nowy.
Wyglądam, jakby się ciebie bał?- mruknął Kagami, odwracając się do niego.
Nie – zaśmiał się czarnowłosy.- Ale jesteś tak spięty, jakbyś szykował się do rzucenia na mnie, gdy tylko wyciągnę do ciebie dłoń. Jak widzisz, przyszedłem sam, więc póki co możesz mi ufać. No? To jak się nazywasz?
Kagami Taiga – odparł, odwracając się i znów spoglądając na boisko, gdzie grupka więźniów, w tym Kise oraz Sakurai, rozpoczęła już grę.
Miło mi cię poznać, Taiga.- Himuro stanął obok niego i również patrzył w tamtym kierunku.
Szybko się spoufalasz, co?
W pierdlu ma się mnóstwo czasu na zawieranie przyjaźni, a ja po prostu jestem typem otwartego człowieka. Poza tym większość mojego dzieciństwa i nastoletniego życia spędziłem w Ameryce. Ciężko odzwyczaić mi się od zwracania się do ludzi po imieniu. 
Dlaczego tam nie wróciłeś?
Studiowałem w jednym z tokijskich uniwersytetów, ale któregoś dnia po studenckiej imprezie prowadziłem auto pod wpływem.- Tatsuya uśmiechnął się lekko.- Potrąciłem pieszego i dostałem dziesięć lat. Siedem już za mną, ale przy dobrym sprawowaniu wyjdę za rok.
Czyli jednak możliwe są takie cuda?
Jasne. W gruncie rzeczy żadnego z nas nie chcą trzymać tutaj długo. Chyba, że jesteś mordercą, gwałcicielem albo pedofilem, i każdą zbrodnię popełniłeś z uśmiechem na mordzie. Bez urazy – dodał, posyłając mu uśmiech.- Mówię raczej o tych, którzy znani są z takich psychopatycznych zapędów. 
Nie zapytałeś, za co siedzę – zauważył Kagami.
Bo już to wiem – odparł, wzruszając ramionami i uśmiechając się szerzej.- Co prawda nie znam szczegółów, ale słyszałem, że byłeś dobrym gliną. Gdybyś zabił kogoś na służbie, pewnie by cię uniewinnili, ale skoro się tutaj znalazłeś... czyżbyś miał na pieńku z jakimś zbójem?
Skąd masz te informacje?
Himuro uśmiechnął się szerzej, wyjmując z kieszeni papierosa oraz zapałkę. Przysunął się do ściany i szybkim ruchem podpalił jej koniec, następnie podpalając samego papierosa. Zaciągnął się, przymykając z rozkoszą oczy i powoli wypuszczając kłąb dymu. Oparł się plecami o ścianę, spoglądając w kierunku boiska.
Tutaj niczego przed nikim nie ukryjesz – stwierdził.- Wiem od kumpla, który wie od innego kumpla, który wie od kumpla swojego kumpla, i tak dalej, i tak dalej. Nikt tak naprawdę nie wie, kto jest źródłem, bo liczy się to, że ostatecznie po prostu wszyscy wiedzą. To doskonały powód do bójek – dodał, znów zaciągając się papierosem i spoglądając na Kagamiego.- Kiedy ktoś puści jakąś plotę, a zainteresowani będą chcieli wiedzieć kto zaczął, za każde twoje „nie wiem” będą dawać ci w ryj. A niektórzy szczęśliwcy skończą z czyimś kutasem w dupie – dodał, strzepując popiół na ziemię.
Szczęśliwcy?- mruknął Kagami, krzywiąc się lekko.
Wierz mi, czasami lepiej jest zostać wyruchanym niż pobitym – powiedział spokojnie Tatsuya.- Nie twierdzę, że można to polubić, ale kiedy masz do czynienia z kimś znacznie silniejszym od ciebie, lepiej żebyś modlił się o to, by miał na ciebie ochotę. Są tacy skurwiele, szczególnie ci z dożywociem, którym nie zależy na niczym prócz władzy tutaj. A władzę i siłę najlepiej udowadnia się masakrowaniem twarzy i ciała, albo morderstwem. Choć i tak samo masakrowanie najczęściej kończy się śmiercią. Wiesz, dlaczego te sukinkoty tak bardzo lubią więzienie?- zapytał, patrząc na Kagamiego i zaciągając się dymem. Taiga milczał, więc mężczyzna ciągnął dalej:- Ponieważ więzienie to jedyne miejsce, gdzie nie sięga ich prawo. Zabiją kogoś, i co z tego? Jeśli już mają dożywocie, to dla nich nic się nie zmieni. Pójdą do izolatki na miesiąc, ale i tak nic to nie da.
Całkiem otwarcie się o nich wyrażasz.- Kagami spojrzał na niego z niejakim zainteresowaniem.- Musisz mieć jaja, skoro nie obawiasz się, że puszczę plotę tu czy tam.
Himuro spojrzał na niego, lekko przechylając głowę i wypuszczając spomiędzy warg szary dym. Uśmiechnął się do Taigi.
Jesteś wyższy i szerszy ode mnie, ale jestem całkiem pewien, że powaliłbym cię w niecałe dwie minuty. Mogę wyglądać na słabszego, ale siedem lat w tej dziurze nauczyło mnie, jak sobie radzić z silniejszymi ode mnie.
Byłem gliną – rzucił obojętnie Kagami.- Radziłem sobie z różnymi przypadkami.
Wziąłem to pod uwagę, kalkulując moje szanse z tobą – odparł z rozbawieniem Himuro, znów zaciągając się papierosem.- Ten siniak pod okiem i pęknięta warga... Kto ci to zrobił?
Aomine – mruknął w odpowiedzi.- Mieliśmy wczoraj małą różnicę zdań.
Na pewno o nim słyszałeś.- Himuro spoważniał nieco.- Naprawdę chcesz z nim zadzierać? Ten koleś jest na szczycie listy osób, o których przed chwilą mówiłem. Choć wątpię, by robił to dla władzy...
Nie mam zamiaru wchodzić mu w drogę, ale nie będę też jednym z jego kundli.- Taiga skrzywił się.- Nie próbuję odgrywać roli ważniaczka, który się go nie boi, po prostu są pewne granice. 
Tatsuya zamruczał cicho w odpowiedzi, gasząc niedopałek i odrzucając go na bok. Spojrzał w stronę boiska, po chwili zaś uśmiechnął się, uniósł dłoń i pomachał nią komuś. Kiedy Kagami podążył za jego wzrokiem, zauważył Kise, który stał pod koszem, obserwując ich. Z tej odległości Taiga nie był w stanie dostrzec wyrazu jego twarzy, ale nieruchoma sylwetka kazała mu sądzić, że blondyn raczej nie tryska dobrym humorem.
Flirtował z tobą?- zagadnął Tatsuya.
Huh?- Kagami popatrzył na niego dość niechętnie i westchnął.- Jeśli musisz to tak nazwać... Ta.
Czyli wpadłeś mu w oko.- Himuro uśmiechnął się.- Ale z ciebie szczęściarz! Kise to największy przystojniak w całym pierdlu. Każdy by go chciał. No... i prawie każdy miał – dodał, wzruszając ramionami.- Rozumiem, że uważasz się za twardego kolesia, który nie da się tak łatwo wyruchać, ale lepiej pomyśl nad tym, żeby zrobić to z kimś, kogo lubisz. Zawsze lepiej stracić dziewictwo w łagodny sposób, niż zostać zgwałconym. Zwłaszcza przez Aomine.
Mówisz to z własnego doświadczenia?
Nie.- Himuro roześmiał się lekko.- Na całe szczęście Aomine nie jest mną zainteresowany. Z tego, co słyszałem, ogranicza się do swoich współwięźniów z celi. Dlatego właśnie cię ostrzegam. Jeśli będzie bardzo chciał, powali cię i zrobi z tobą, co mu się będzie podobało. Och, i pozwól, że jeszcze coś dodam. Pewnie już to zauważyłeś, ale niektórzy strażnicy unikają go jak ognia. Radzę ci więc nie pokładać w nich nadziei, jeśli Aomine zacznie ci robić krzywdę. Po prostu was zignorują.
Coraz tu przytulniej – mruknął Kagami, przecierając dłonią kark.- Nie sądziłem, że będę miał tak przejebane i trafię do celi z najgroźniejszym seryjnym mordercą, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Dzięki za twoją troskę, poradzę sobie.
Mówię to z dobrego serca, bo niestety nie masz tu na kogo liczyć. Każdy jest zdany na siebie, nikt nikomu nie pomaga, kiedy ktoś ma problemy. No, chyba że masz tu jakiegoś przyjaciela. 
Nie zwykłem tak szybko zaprzyjaźniać się z przestępcami – odparł niechętnie czerwonowłosy.- Ale będę miał na uwadze twoją radę.
Bardzo mnie to cieszy.- Himuro uśmiechnął się do niego, po czym, zgasiwszy niedopałek, skinął głową w kierunku boiska.- Grałeś kiedyś? Może się do nich przyłączymy?
Obawiam się, że uraziłem dumę Kise. Raczej nie będzie chciał ze mną pograć.
I tak brakuje im paru zawodników, więc nie powinien wybrzydzać. No chodź, trzeba korzystać z niedzielnej wolności.
Tatsuya chwycił Kagamiego za ramię i pociągnął go za sobą. W momencie gdy Taiga chciał wyrwać się z jego uścisku, on sam zdążył go już puścić. Mimo to Kagami nie zatrzymał się, podążył za nim aż do boiska, gdzie grupka ośmiu mężczyzn rozpoczęła już kolejną część rozgrywki. Kise, który stał w gotowości na lekko ugiętych nogach, obserwował ich uważnie, a kiedy się zbliżyli, wyprostował się i uniósł dłoń, tym samym zatrzymując pozostałych zawodników.
Wszyscy zamarli w bezruchu, wgapiając się w nowo przybyłych. 
Możemy się z Taigą przyłączyć?- zapytał Himuro, uśmiechając się sympatycznie.- Chciałem pokazać mu, że życie w naszym skromnym więzieniu może być równie zabawne, co na wolności!
Hm.- Kise skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wpatrując się w Himuro. Następnie spojrzał na Kagamiego.- Znasz zasady?
Kto by nie znał?- Taiga wzruszył ramionami.- Grałem w szkole i okazjonalnie po pracy z kolegami.
Z psami – burknął jeden z zawodników, po czym splunął na ziemię. Kagami zignorował go.
Miejsca wystarczy dla obu – stwierdził Ryouta, machnąwszy dłonią w nieokreślonym kierunku.- Będziesz w mojej drużynie – zadecydował, patrząc na Himuro. Następnie odwrócił się do Taigi.- A ty w przeciwnej. 
Kto jeszcze w niej jest?- zapytał Kagami, przyglądając się twarzom zawodników.
Himoto, Kagura, Murai i Jinta – odparł Kise, wskazując po kolei czterech mężczyzn. Taiga skinął głową, zapamiętując twarze. 
Zaczynamy od nowa, ustawcie się!
Wygląda na to, że jestem najwyższy z was, więc ja pójdę do zbiórki – powiedział Kagami.
Żaden z jego „towarzyszy” nie odezwał się, potraktował to więc jako zgodę. Stanął naprzeciwko Ryouty, niechętnie lecz odważnie patrząc w jego złote oczy. Jeden z wolnych więźniów, będący najwyraźniej sędzią, podszedł do nich z piłką. Spojrzał to na jednego to na drugiego po czym, odliczywszy głośno do trzech, wyrzucił piłkę w górę. 
Kagami i Kise wyskoczyli w tym samym momencie, jednak to Taiga wzniósł się wyżej i przerzucił piłkę w kierunku swoich zawodników. Jeden z nich – Murai – odebrał ją i ruszył pod kosz przeciwników, próbując ominąć obrońców.
Biegnąc w jego kierunku Taiga dosłyszał przekleństwo z ust Kise. Najwyraźniej bardzo nie podobało mu się, że przegrał z Kagamim w tym drobnym starciu. Czerwonowłosy nieszczególnie się tym przejął – odebrawszy podaną mu piłkę, wykonał dość widowiskowy wsad, uśmiechając się do siebie pod nosem.
Chyba tego właśnie było mu teraz trzeba.
Co do...- wymamrotał Kise nieopodal, wpatrując się w niego wielkimi oczami. Cmoknął cicho pod nosem, po czym warknął do swojego kompana:- Podaj do mnie!
Kagami poczuł narastającą w jego sercu adrenalinę. Och, tak. To rozumiał – rywalizacja w sporcie, starcie o punkty i wygraną w meczu, a nie ludzkie życie czy bezpieczeństwo.
Zobaczmy, na co cię stać, Kise – pomyślał z uśmiechem, gotując się na kontratak.
Szybko okazało się, co było zamiarem Ryouty – chciał nie tylko wygrać ten mecz, ale również w pewnym sensie upokorzyć Taigę. Kagami zauważył, że blondyn wykonuje te same zagrania co on, szybko nadrabiając dopiero co stracone punkty. A nie dość, że mu to wychodziło, to na dodatek po chwili on i jego drużyna wyszli na prowadzenie.
Himuro również nie próżnował. Kiedy tylko w jego ręce wpadała piłka, wykonywał fascynujące zagrania. Kagami czuł w kościach, że w gruncie rzeczy z tą dwójką nie miałby szans. Tym razem ratował go tylko fakt, że sama aura Kise jakby odstraszała Tatsuyę i rzadko kiedy rzucał się do piłki.
Tak więc cały mecz przypominał niemal one on one – starcie pomiędzy Kise i Kagamim. Obaj zmęczeni i zdyszani, zroszeni potem, wykonywali szybkie zagrania, z każdym nowym rzucając sobie ciche wyzwania. Szli łeb w łeb, wobec czego ciężko było zgadnąć, który z nich wygra.
Po niecałej godzinie jednak wynik stał się jasny – drużyna Kise wygrała. 
Taiga, ledwie łapiąc oddech, pogratulował im wygranej. Mężczyźni nie wydawali się już wrogo nastawieni, pożartowali trochę z drużyny Kagamiego, po czym oddalili się, by zrobić miejsce dla kolejnych chętnych graczy. 
Tylko sam Ryouta nie wydawał się być zadowolony.
Niby co to za wygrana, skoro ciągle wchodziliście mi w drogę?- mruknął do Sakuraia, ocierając twarz ręcznikiem.- On grał sam, wy się ciągle wtrącaliście i zabieraliście mi piłkę!
Prze-przepraszam!- pisnął Ryou, odsuwając się od niego o krok i wpatrując się w niego z przerażeniem. 
Do dupy taki mecz – zawyrokował Kise, rzucając Sakuraiowi ręcznik i odchodząc w kierunku wejścia do budynku.
Co go ugryzło?- zapytał Taiga, podchodząc do wciąż przerażonego mężczyzny.- Nie cieszy się z wygranej?
A-ach! B-bo ja i Hi-Himuro-san... zabieraliśmy piłkę i... zdobywaliśmy punkty... przepraszam!
Za takie coś nie powinieneś przepraszać – westchnął Kagami.- O to przecież chodzi w koszykówce. To był mały meczyk, ale meczyk, a nie one on one. 
Tak, ale... Ki-Kise-kun chciał... pokazać ci, na co go stać... To była ryj... rywalizacja... przepraszam!... między wami... p-przepraszam...
Kagami tylko wzruszył ramionami, ocierając twarz koszulką. Himuro podszedł do nich, uśmiechając się, po czym poklepał Taigę po ramieniu.
Grasz naprawdę dobrze! Może następnym razem będziemy w tej samej drużynie, co? Ciekaw jestem, jakbyśmy sobie poradzili razem.
Czemu nie.- Kagami znów wzruszył ramionami. Więzienie czy nie, koszykówka była czymś, co znał i lubił. Jeżeli będzie miał okazję jeszcze zagrać tak, jak dzisiaj, to z chęcią na to przystanie. 
No dobrze, ja już muszę lecieć. Do zobaczenia, Taiga. Na razie, Ryou.- Himuro skinął głową Sakuraiowi, po czym oddalił się od nich, podobnie jak Kise ruszając do budynku.
Kagami odetchnął głęboko, by uspokoić odrobinę jeszcze przyspieszone tętno. 
Można wziąć prysznic o tej porze?- zapytał Sakuraia.
Uhm, nie bardzo...- odparł Ryou.- A-ale można się opłukać w umywalce, w toaletach przy stołówce.
Będę musiał tam skoczyć – westchnął Taiga.- Możesz mi przy okazji pokazać gdzie jest biblioteka?
T-tak!- wykrzyknął Sakurai, prostując się sztywno.- Przepraszam!
Ech, nie ma za co – westchnął Kagami, kręcąc głową.- To prowadź, przepraszam.
Przepraszam!- pisnął Sakurai, spuszczając wzrok, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku budynku. Kagami podążył jego śladem.
Sam nie wiedział, co kazało mu odwrócić się i spojrzeć w to miejsce pod ścianą, gdzie wcześniej podszedł do niego Himuro i gdzie palił papierosa. Teraz stał tam Aomine Daiki, skryty w cieniu. Jego głowa obracała się powoli, kiedy wzrokiem podążał za Kagamim i Sakuraiem. Taiga miał dziwne wrażenie, że mężczyzna obserwował ich już wcześniej.
Pytanie tylko, dlaczego? Zainteresował się meczem, czy może zaczął myśleć nad tym, jak pozbawić Kagamiego głowy? Taiga przeczuwał, że może się po nim spodziewać wszystkiego.
Lepiej pozostać czujnym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń