Jak rozkochać w sobie...: Diluc [Lumine]

 


Wskazówka na start:

Diluc nie lubi owijania w bawełnę.


Diluc nie należy do osób, które przesadnie dbają o swoją reputację. Nie obnosi się swoją pozycją w Mondstadt ani tym bardziej swoimi bogactwami. Jest rzeczowy, stanowczy, a przy tym jednocześnie skromny i prostolinijny. Co za tym idzie, jest to osoba, która nie toleruje kłamstw i wyjaśniania „na około”, preferuje otrzymywanie krótkich i jasnych informacji niezależnie od tematu.

Lepiej jest więc powiedzieć mu:


♦ „Diluc, ten kolorowy wazon kompletnie nie pasuje do wystroju wnętrza twojego domu.”


niż:


♦ „Och, jaki ciekawy wazon! Taki bogaty w kształty, kolorowy… Dostałeś go w prezencie, tak? Ktoś musi mieć niesłychany gust! Zastanawiam się, jak dobrze cię zna, skoro kupił ci taki jakże interesujący wazon, który postawiłeś o, tutaj, w tym miejscu. Trochę różni się od pozostałych mebli i ornamentów…


Jeśli chcesz zbudować relację z Diluciem opartą na zaufaniu, najlepiej jest zacząć od bycia szczerym wobec niego. Nie musisz odkrywać przed nim wszystkich swoich tajemnic, ale warto mówić to, co naprawdę myślisz, nawet jeśli może to kompletnie różnić się od poglądów Diluca. Z własnego doświadczenia wiem, że jest to osoba, która szanuje zdanie drugiej osoby i bardzo je w niej ceni.

Oto przykład z mego życia wzięty.


*


Słońce zdążyło już na dobre rozgościć się w najwyższym punkcie nieba, kiedy ja i Paimon minęłyśmy drewnianą tablicę powitalną, stojącą przed posiadłością Diluca. Zapach świeżo skoszonej trawy mieszał się tutaj z wonią słodkich winogron, z których wytwarzano w tym miejscu wina, ku uciesze przede wszystkim mieszkańców samego Mondstadt, ale i całego Teyvatu.

- Ciekawe, czy Diluc ucieszy się na nasz widok?- zagadnęła mnie Paimon, kiedy wchodziłyśmy po kamiennych schodkach.- Dawno nie byłyśmy w tej okolicy, ale Paimon ma nadzieję, że Kapitan Pyro jeszcze o nas nie zapomniał!

- To chyba nie jest dobry pomysł, żebyś nazywała go tak przy jego ludziach...- mruknęłam nerwowo, rozglądając się wokół na wypadek, gdyby ktoś rzeczywiście nas podsłuchiwał. Prawdziwa tożsamość Diluca nie była nikomu znana, a nazywanie go „Kapitanem Pyro” było co najmniej podejrzliwe. Zwłaszcza, że Diluc od dawna już nie należał do Rycerzy.

- A skoro o wilku mowa, ciekawe czy Dilulc ma dużo roboty, co?- Paimon westchnęła.- Czy on w ogóle kiedykolwiek bierze wolne? Do tej pory widywałyśmy go zawsze podczas pracy: albo w tawernie, albo w winiarni, a gdziekolwiek spotykałyśmy go po drodze, to zwykle też był w pracy i coś załatwiał! Gdyby tego było mało, chroni Mondstadt nocą i… huh?! Myślisz, że Diluc w ogóle sypia?! Gdy Paimon tak o tym myśli, to on naprawdę jest w ciągłym ruchu! Paimon jeszcze nigdy nie widziała Diluca, który odpoczywa! No, może raz widziałyśmy go na tyłach tawerny z Kaeyą i dwójką znajomych… ale wcale nie wydawał się odpoczywać, raczej drażnili siebie nawzajem! Poza tym jednym przypadkiem, Paimon zawsze widywała Diluca, jak był w trakcie pracy albo wykonywania jakiejś sekretnej misji! Czy on w ogóle jest człowiekiem?! Kto normalny ma tyle pracy w życiu i zero zabawy?!

- Może sama go o to zapytasz? Jest tam, przed drzwiami.- Wskazałam główne wejście do posiadłości, uśmiechając się przy tym lekko.

Bo rzeczywiście, Diluc właśnie wyszedł na zewnątrz, w swoich zwyczajowych ubraniach i długich czerwonych włosach związanych w luźną kitę. Ledwie zamknął za sobą drzwi i ruszył przed siebie, gdy najwyraźniej nas dostrzegł – przystanął bowiem w miejscu na krótką, pełną zaskoczenia chwilę, a potem ruszył ku nam wolnym krokiem.

- Och, to wy – powitał nas jak zawsze oszczędnie.

- Cześć, Diluc!- zawołała Paimon, machając do niego.

- Cześć, Diluc!- sparodiowałam moją towarzyszkę, ale żadne z nich nie zwróciło na mnie uwagi.

- Miło was znowu widzieć – powiedział Diluc, stając przed nami i krzyżując ręce na klatce piersiowej.- Wpadłyście do mnie w odwiedziny, czy może sprowadza was jakaś konkretna sprawa?

- Byłyśmy w okolicy i postanowiłyśmy do ciebie zajrzeć!- wyjaśniła Paimon, łącząc dłonie za plecami i patrząc niewinnie na naszego przyjaciela. Szykowała się do zadania pytania, o którym dopiero co dyskutowałyśmy.- Wychodzisz gdzieś? Możemy przyjść innym razem!

- Nie ma takiej potrzeby. Właśnie wybierałem się do miasta, żeby zajrzeć do tawerny, ale mogę to odłożyć na później.

- Widzisz?- Paimon spojrzała na mnie bezradnie.- Właśnie o tym Paimon mówiła!

- Hm?- Diluc popatrzył to na nią, to na mnie.

- Och, nic, nic!- Paimon potrząsnęła głową, ale ja spojrzałam na Diluca i uśmiechnęłem się do niego porozumiewawczo.

- Paimon zastanawiała się, czy jesteś człowiekiem – wyjaśniłam.

- Co?!- Paimon spojrzała na mnie z przerażeniem.- W-wcale nie! To znaczy… Paimon przeszło przez myśl, że może Diluc ma jakieś super moce, ale… ale Paimon wcale nie miała na myśli czegoś takiego!

- Super moce?- zapytał Diluc.- Lumine, wyjaśnisz?

- Niezwłocznie – odparłam, skinąwszy głową.- Paimon zastanawia się po prostu, czy na co dzień masz też czas wolny dla siebie. Zazwyczaj, gdy cię widujemy, jesteś zajęty – nieważne, czy za dnia, czy wieczorami, a nawet nocą.

- Ach, czas wolny, mówisz...- Diluc rozprostował ręce i wyraźnie się rozluźnił.- Cóż, tak się składa, że właśnie w tym momencie mam czas wolny. Chciałem pójść do tawerny, bo zwyczajnie nie mam żadnych innych planów na dziś. Ale, zaraz, zaraz… Naprawdę do tej pory widywaliśmy się tylko, kiedy byłem czymś zajęty?- zapytał z namysłem, znów krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Przeważnie – przyznałam, skinąwszy głową.

- Bywały momenty, kiedy szliśmy coś razem zjeść, ale to też najczęściej było w przerwie od pracy!- dodała Paimon, wzruszając ramionami.- Paimon zastanawia się, co w ogóle robisz, kiedy masz wolne, tak „naprawdę” wolne, czyli kiedy nie ma żadnych hilichurlów do przegonienia, złoczyńców do schwytania czy potworów z Abyssu do zabicia?

- Robię różne rzeczy – odparł Diluc.- Zaglądam do winiarni, albo do tawerny, czasami odwiedzę kogoś znajomego, albo poczytam książkę. Nic specjalnego, szczerze mówiąc.

- Och – mruknęła Paimon, wyraźnie zawiedziona.

- Czego się spodziewałaś, Paimon?- zapytał Diluc.

- Właściwie to Paimon sama nie wie… Może czegoś bardziej… no wiesz, zabawnego?

- Zabawnego?

- Jak na przykład… tańczenie?

Nie udało mi się stłumić parsknięcia. Prychnęłam głośno przez nos, starając się za wszelką cenę zachować na twarzy powagę.

- Wyobrażasz sobie mnie tańczącego?

- No… no nie. Och, ale Paimon myślała, że w czasie wolnym robisz coś ekscytującego! Coś, co normalnie by do ciebie nie pasowało, co nie kojarzy się z tobą na co dzień, bo na co dzień jesteś… no… no…

- Nudny?- Diluc uniósł brwi.

- N-nie to Paimon miała na myśli!

- Mało rozrywkowy?

- Yy… tak… jakby? Chyba…?

- Bezwyrazowy, może?

- Yy… yy…

- Paimon prawdopodobnie miała na myśli, że na co dzień jesteś dość „formalny” – przybyłam mojej towarzyszce na pomoc, co przyjęła z głośnym sapnięciem i spojrzeniem pełnym wdzięczności.

Diluc spojrzał na mnie spokojnie, po czym uśmiechnął się lekko.

- Spokojnie, Paimon, tylko sobie żartowałem – powiedział.- Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem rozrywkowy, ale nie mam na to czasu ani chęci. Mam wiele obowiązków, które zabierają mi wystarczająco dużo czasu, a ten wolny wolę spędzić produktywnie. A odpowiadając na twoje niezadane jeszcze pytanie: tak, mam czas na sen. O dziwo, mam go nawet codziennie. A co do tego, czy jestem człowiekiem...

- Yy… to może Paimon pójdzie pomóc Adelinde w obowiązkach, haha!- Paimon zaśmiała się nerwowo, po czym opuściła nas w pośpiechu, sunąc w powietrzu w kierunku drzwi wejściowych.

- Mam nadzieję, że Paimon w żaden sposób cię nie uraziła – odezwałam się, kiedy zostaliśmy sami.- Żadne z nas nie uważa, że twój tryb życia to coś złego. Myślę, że Paimon podziela mój podziw dla twoich starań o bezpieczeństwo w mieście, a także dla zaangażowania w rozwój miasta, nawet jeśli chodzi o alkohol.

- Hm. Jakie miłe słowa – stwierdził Diluc z lekkim uśmiechem.- Nie wziąłem za obrazę słów Paimon. Wiem, jaki jestem i jakiego widzą mnie ludzie. Ale wiem też, za co cenią mnie moi bliscy i nie chcę zmieniać się tylko po to, by sprostać czyimś wyobrażeniom o mnie, czy fantazjom. Cieszę się, że ty i Paimon akceptujecie moją osobę.

- Nie wiem, jak Paimon, ale ja z pewnością nie polubiłabym innego Diluca!- powiedziałam z uśmiechem, biorąc się pod boki.- Diluc jest tylko jeden i według mnie wystarcza całemu Mondstadt!

- Oraz tobie, jak mniemam?

- Oczywiście!

Diluc przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie spokojnie, bez żadnego konkretnego wyrazu twarzy, który moabym opisać. Parę sekund później przymknął oczy i westchnął ciężko.

- To dobrze, Lumine – powiedział.- Wygląda na to, że podzielasz moje własne zdanie na twój temat i… oboje sobie wystarczamy.

- Miło mi to słyszeć!- odpowiedziałam szczerze, uśmiechając się szerzej.

- Mimo to… domyślam się, że myślisz tak nie tylko o mnie?

- Hmm?- Nie zrozumiałam.

- Nieważne.- Diluc odchrząknął cicho.- Dołączmy do Paimon, zanim zacznie rozpytywać mój personel, czy kiedykolwiek widzieli mnie śpiącego. Bo widzisz, mógłbym mieć wówczas kłopot z tłumaczeniem się…

Roześmiałam się, doceniając jego żart, po czym skinęłam głową i ochoczo ruszyłam w kierunku posiadłości, w dobrym nastroju i z uśmiechem na twarzy.


*


Diluc bywa czasem małomówny, ale wcale nie oznacza to, że ma mało do powiedzenia. Jeśli marzysz o długich rozmowach i wspólnych rozmyśleniach na głos, być może warto przemyśleć, czy na pewno sposób bycia Diluca będzie ci odpowiadał. Ale nie poddawaj się! Diluc może i przepada za konkretnym przekazem informacji, ale w dalszym ciągu potrafi cierpliwie słuchać. Wasza rozmowa może więc na pewnym etapie zamienić się w monolog, ale zapewniam, że nigdy nie zakończy się brakiem odpowiedzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń