Jak rozkochać w sobie...: Kaeya [Aether]

 

Jak rozkochać w sobie… ?

Kaeya


Wskazówka na start:

Na początku znajomości Kaeya może być podejrzliwy!


Niewinność to cecha, której Kaeya najwyraźniej szuka w ludziach. Lubi się z nimi droczyć, przedrzeźniać ich i stawiać w niekomfortowych sytuacjach, by obserwować ich zachowanie i poczynania (uwaga! - nie wierz w jego rzekomo pirackie korzenie!). Jeśli jesteś osobą łatwowierną, na pewno zaskarbisz sobie jego sympatię, ale jeśli zależy ci na czymś więcej, nie możesz zgadzać się ze wszystkim, co mówi.

Oto krótki przykład z mojego własnego doświadczenia:


*


Może to dlatego, że Mondstadt było pierwszym miastem, do którego dotarłem (czy raczej w którym się obudziłem), a może to po prostu sam jego urok, ale bardzo polubiłem to miejsce. Ze wszystkich poszczególnych części jego terytorium najbardziej przypadł mi jednak do gustu Wolvendom.

Pomijając liczne niebezpieczne kreatury szwendające się po jego okolicy (a także gigantycznego wilka, którego można zupełnym przypadkiem wyzwać na pojedynek), krajobraz jest tam niezwykle piękny. Co prawda zbliżanie się do krawędzi licznych przepaści jest ryzykownym hobby, ale oglądanie malowniczych gór i pagórów jest niezwykle uspokajające.

No i przy okazji przebywania tam zawsze zbieramy z Paimon wilcze jagody, które przydają się do wytwarzania leczniczych mikstur, bardzo przydatnych w naszych podróżach.

Właśnie na taką pożyteczną wycieczkę wybraliśmy się któregoś razu. Pogoda całkiem dopisywała, choć ciepłe promienie słońca zdawały się walczyć z chłodnymi powiewami wiatru. Czasami ciężko było stwierdzić, które z nich wygrywa.

Wspinaliśmy się ostrożnie ścieżką, szykując się do walki z hilichurlami z okolicznego obozowiska, kiedy ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że tego dnia było zupełnie puste.

- Hmm? Popraw Paimon, jeśli się myli, ale chyba nie byliśmy tu dzisiaj jeszcze, prawda?

- Nie przypominam sobie, byśmy tutaj dziś zaglądali – odparłem, opuszczając nieco trzymany w dłoni miecz i uważnie rozglądając się po okolicy.- Może Razor i jego wataha przegonili hilichurle?

- Może… Ale czy Razor przypadkiem nie ma dzisiaj lekcji z Lisą? Mijaliśmy go w bramie jakiś czas temu! Przegonione hilichurle zazwyczaj szybko wracają… Rozejrzyjmy się po obozie, może znajdziemy jakieś wskazówki!

- Paimon...- zacząłem z westchnieniem, chcąc zauważyć, że zniknięcie hilichurlów nie jest przecież żadną zagadką do rozwiązania, a raczej czymś, z czego powinniśmy się cieszyć, ale moja przewodniczka zaczęła sunąć już w kierunku obozu.

Schowałem swój miecz i z kolejnym westchnieniem zacząłem wspinać się za nią.

Właśnie wtedy natknąłem się na Kaeyę.

- Ach, czyż to nie mój ulubiony Honorowy Rycerz? A właśnie zastanawiałem się, kto mnie podgląda.

- Huh? Nikogo nie podglądamy!- oburzyła się Paimon.- Przyszliśmy tutaj zbierać wilcze jagody! Więc to ty wyczyściłeś obóz hilichurlów, Kaeya?

- Tak, w zasadzie tak – przyznał z uśmiechem, krzyżując ramiona na piersi i spoglądając na mnie.- Więc nie śledziłeś mnie specjalnie? Jaka szkoda! Już myślałem, że mam mojego pierwszego w życiu stalkera.

- Kto normalny chciałby mieć stalkera?- zdziwiła się Paimon.

- Moim zdaniem byłoby to całkiem ekscytujące – stwierdził spokojnie Kaeya, wzruszając ramionami.- Więc przyszliście tutaj szukać wilczych jagód? Widziałem ich po drodze całkiem sporo.

- A ty co tutaj robisz, Kaeya?- zapytała moja przewodniczka.- Nie masz przypadkiem jakichś kapitańskich obowiązków w kwaterze głównej?

- Kiedy właśnie w sprawie moich kapitańskich obowiązków tutaj jestem – odparł Kaeya z powagą.- Widzisz, Paimon, otrzymałem od jednego z moich informatorów wieści na temat nowego gatunku jagód, które ponoć zaczęły rosnąć w tych okolicach.

- Huh? Nowego gatunku jagód?

- Zgadza się. Na pierwszy rzut oka jagody te nie różnią się niczym od zwykłych wilczych jagód, ale mają ponoć charakterystyczny jasno-niebieski odcień.

- I co takiego wyjątkowego jest w tych jagodach?- spytała sceptycznym tonem Paimon, krzyżując drobne ręce na klatce piersiowej.

- Ich właściwości, oczywiście. Podobno przetestowali je już Łowcy Skarbów. Jagody te, według doniesień, które otrzymałem, mają wzmocnić umysł spożywającego je do tego stopnia, że osoba ta jest w stanie poruszać przedmiotami mocą samego umysłu!

- Mocą… umysłu?

- Dokładnie tak!- zawołał Kaeya.

- Paimon szczerze w to wątpi…

- Tylko to sobie wyobraź, droga Paimon...- Kaeya pokręcił głową w zadumie.- Stojąc na krawędzi przepaści mogłabyś przyciągnąć siłą umysłu talerz z pieczenią miodową, znajdujący się po drugiej stronie tej przepaści.

- Oooh!- Paimon spojrzała na niego świecącymi oczami.- Paimon mogłaby tak zrobić?!

- Tylko skąd wziąłby się na krawędzi przepaści talerz z pieczenią miodową?- zapytałem rozsądnie, ale zostałem oczywiście zignorowany.

- Oczywiście, że byś mogła!- stwierdził Kaeya pewnym tonem.- Prawda, Aether?

- Oczywiście, Paimon – westchnąłem, postanawiając brnąć w te kłamstwa.- Tylko wyobraź sobie wyrastające z ziemi talerze z miodowymi pieczeniami, ratatouille Barbatosa, albo Księżycowe Ciasto…

- Oooch, Paimon byłaby wtedy niepokonana! Paimon mogłaby też przyciągać umysłem trudno dostępne składniki dla ciebie, Aether! Oczywiście po to, żebyś mógł z nich zrobić na przykład miodową pieczeń dla Paimon… T-to znaczy dla nas! Haha, dla nas! Kaeya, gdzie powinniśmy szukać tych wyjątkowych jagód?!

- Och, według mojego informatora, nieopodal siedziby Lupus Boreas. Przeszukałem już sporą połać, ale niestety żadnej z tych jagód nie znalazłem…

- Może dlatego, że nie istnieją?- zasugerowałem.

- Paimon poszuka! Nikt nie ma tak dobrego wzroku, jak Paimon! Z lotu Paimon widać przecież dużo więcej, no i Paimon może wznieść się do trudniej dostępnych krzewów!

- Paimon, nie tak szybko!- zawołałem za nią, gdy ta wystartowała w górę.- Tylko nie obudź tego ogromnego wilka! Póki co starczy mi tych jego dzikich wyzwań…!

Ale Paimon zdążyła już odlecieć, nawet nie odwracając się do mnie, by wysłuchać ostrzeżenia. Westchnąłem ciężko, spoglądając sceptycznie na Kaeyę, który uśmiechał się do mnie niewinnie.

- A ty nie jesteś zainteresowany magicznymi jagodami?- zapytał mnie.

- Jestem raczej zainteresowany tym, co robi tutaj kapitan gwardii zupełnie sam?- mruknąłem, krzyżując ręce na piersi.- Bo na pewno nie szuka magicznych jagód, o których słyszał rzekomą pogłoskę.

- Hoo? Myślisz, że nie chciałbym sprawdzić na własnej skórze ich właściwości?

- Prędzej namówiłbyś mnie na spróbowanie ich – stwierdziłem.- Tak jak namówiłeś mnie na szukanie pirackiego skarbu twojego dziadka…

Kaeya roześmiał się głośno, najwyraźniej szczerze ubawiony. Popatrzył na mnie z błyskiem w oku i, choć drugie miał osłonięte przepaską, dałbym sobie rękę uciąć, że mrugnął do mnie.

- Doprawdy, Aether, bywasz niesamowicie uroczy w takich sytuacjach – westchnął w końcu, unosząc dłonie.- Nie mogę nic poradzić na to, że jestem tobą absolutnie oczarowany.

- To co tutaj tak naprawdę robisz, Kaeya?

- Tak naprawdę to… wyszedłem na spacer.

- Spacer?- Szczerze się zdziwiłem.

- Dokładnie tak: spacer. Choć zapewne sprawiam wrażenie stale zajętego…

- Raczej odwrotnie.

- … to od czasu do czasu miewam wolną chwilę, którą lubię spędzać na przechadzaniu się po tych pięknych rejonach.

- Byłeś u swojego brata?

- Hm?- Kaeya spojrzał na mnie, zaskoczony.

- Jakoś nie mogę sobie wyobrazić ciebie, spacerującego po przypadkowo wybranej okolicy. Gdziekolwiek chodzisz, zawsze masz w tym jakiś cel. Niedaleko stąd jest winiarnia Diluca, widać ją nawet ze szczytu urwiska… Pomyślałem, że może wpadłeś do niego, a tutaj przyszedłeś tak przy okazji, w drodze powrotnej?

- Huh.- Kaeya zmierzył mnie od góry do dołu.- Nie do końca mijasz się z prawdą. Twoje obserwacje są całkiem interesujące. Co takiego jeszcze we mnie zaobserwowałeś, Aether? Jestem ciekaw!

- Co takiego?- powtórzyłem, marszcząc lekko brwi.- Nie wiem, co masz na myśli.

- Co uważasz na mój temat?- zapytał wprost.- Znamy się już całkiem długo, więc domyślam się, że zdążyłeś wyrobić sobie o mnie jakąś opinię. Z chęcią jej posłucham, ze szczegółami. Och i, bardzo proszę, nie krępuj się i nie szczędź mi komplementów. Jestem do nich całkiem przyzwyczajony.

- Oczywiście – prychnąłem z uśmiechem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.- Myślę, że pod tą powłoką sarkastycznej i ironicznej osobowości skrywasz całkiem dobre serce, Kaeya. Chociaż patrząc na to, jak bestialsko wysłałeś Paimon na poszukiwanie nieistniejących jagód, przekonując ją wcześniej do ich magicznych właściwości, można by pomyśleć inaczej. A jednak… im dłużej cię obserwuję, tym większe mam wrażenie, że tak naprawdę to nie przepadasz za pochwałami czy komplementami. Obserwujesz i pilnujesz miasta z ukrycia, wykorzystując licznych informatorów, często „zrzucając” swoje osiągnięcia na swoich podwładnych. Nie szukasz poklasku, działasz w sekrecie, nie chwalisz się swoimi sukcesami… A przede wszystkim, kiedy już zaczynasz droczyć się z kimś, przyciskasz go do muru i wyciskasz z niego wszystko jak sok z Sunsettii, koniec końców zawsze wychodzi to na dobre. Szkoda, że nie możesz się powstrzymać od takiego znęcania się, ale… zgaduję, że lubisz zapewniać sobie w życiu wrażenia, co?

- Cóż...- Kaeya uśmiechnął się do mnie lekko, na moment spuszczając wzrok na ziemię. Po chwili znów na mnie spojrzał.- A ty, Aether? Lubisz wrażenia?

- Noo, zależy jakie – mruknąłem w zastanowieniu.

- Na przykład takie – odparł, postępując ku mnie krok i nachylając się.

Nim zdążyłem zareagować w jakikolwiek sposób, poczułem jak jego ramię oplata moją talię, a on przyciska mnie do siebie i całuje moje usta. Zrobił to mocno, zachłannie, jak gdyby po prostu odbierał to, co mu się należało już od dawna, od zawsze. Zaskoczony, poddałem mu się zupełnie, a ponieważ on doskonale potrafił ten moment wykorzystać, rozwarł moje usta językiem i wsunął mi go głęboko, przesuwając nim po zębach i łaskocząc podniebienie.

Odruchowo odpowiedziałem na pocałunek, choć jednocześnie uniosłem dłonie i położyłem je na klatce piersiowej Kaeyi, próbując go odepchnąć. Moje zaskoczenie jednak zdawało się odebrać mi wszelkie siły… czy naprawdę było to tylko zaskoczenie? A może niewystarczająco silna wola?

Nie wiedziałem.

Nim jednak zdążyłem zrobić cokolwiek innego, Kaeya nagle odsunął się ode mnie i stanął o krok dalej, jak wcześniej, pozostawiając mnie w kompletnym szoku, łapiącego oddech.

- Paimon! Udało ci się znaleźć jagody?- zapytał, spoglądając z uśmiechem na nadlatującą ku nam Paimon.

- Nie, Paimon nie znalazła ani jednej! To znaczy… Paimon znalazła całą masę i zebrała wszystkie po drodze, ale wyglądają jak zwyczajne wilcze jagody…

- Och, jaka szkoda!- westchnął Kaeya, biorąc się pod boki.- Och, Paimon, nazbierałaś naprawdę dużo tych jagód! Świetna robota! Teraz ty i Aether będziecie mogli wykorzystać je do mikstur, a ja, jeśli nie masz nic przeciwko, zaniosę nieco do winiarni. Diluc wyrabia na bazie tych jagód zdrowotny sok na schorowane stawy. Hmm, ale żebyś nie czuła się przygnębiona, zapraszam was na pyszną, soczystą miodową pieczeń, gdy tylko wrócimy do miasta! Ja stawiam!

- Och, naprawdę?! Aether, słyszałeś?

- S-słyszałem…

- Ech? Dlaczego jesteś taki czerwony na twarzy? Ech?! Czyżbyś znalazł i zjadł tę magiczną jagodę, o której mówił Kaeya?! I nie podzieliłeś się z Paimon?!

W odpowiedzi na jej zarzuty, mogłem tylko westchnąć.


*


Powyższy przykład wskazuje na to, że Kaeya ma niezwykłe zdolności do wprawiania ludzi w zakłopotanie, przy czym jednocześnie umiejętnie manipuluje otoczeniem. Jeśli jesteś więc osobą nieśmiałą i nieprzyzwyczajoną do nagłych pocałunków w miejscach publicznych – koniecznie przemyśl swoje relacje z Kaeyą!


Ważna wskazówka:

Jeśli udało ci się wzbudzić zainteresowanie Kaeyi, to i tak nie masz nic do gadania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń