Jak rozkochać w sobie... Lisa [Lumine]

 

Wskazówka na start:

Zastanów się, czy na pewno jesteś na to gotów.


Lisa jest niezwykle dojrzała w działaniu. Jeśli coś postanowi, to dąży do tego w sposób bezceremonialny, bezprecedensowy, a przede wszystkim skuteczny.

Pociąga ją odkrywanie i wzbudzanie w drugiej osobie nieśmiałości. Nie ma znaczenia, w jakich dziedzinach jesteś pewny siebie, a w jakich tej pewności ci brakuje – Lisa zawsze odnajdzie słaby punkt, który będzie łechtać ku swej uciesze.

Jeśli jesteś zdania, że sam potrafisz doprowadzić ją do zawstydzenia, z góry zapewniam cię, że się mylisz. Całkiem prawdopodobne jest, że Lisa nie zna wstydu, a raczej nie obcuje z nim w samej sobie. Wstyd wzbudza tylko w innych, nie da się z nią walczyć, a wszelkie próby kończą się fiaskiem.

Dowód przedstawiam na poniższym przykładzie:


*


W bibliotece jak zawsze panowała zachęcająca swym urokiem cisza.

Kiedy przekroczyłyśmy z Paimon jej próg i rozejrzałyśmy się wokół, do naszych nozdrzy dostał się charakterystyczny zapach papieru i skóry, równie często używanej do oprawiania książek w okładki. Regały przesycone były przeróżnych barw grzbietami powieści, podręczników i prac naukowych, mieszały się z cienkimi i grubymi zwojami traktującymi o historii świata czy wynalazkach. Pogrupowane kategoriami, posortowane autorami i tytułami, zachęcały do przebierania w nich.

Jednak mimo to tego dnia w bibliotece było pusto, i kiedy weszłyśmy do nieco chłodnego wnętrza, zastałyśmy w środku jedynie siedzącą przy swoim biurku Lisę.

- Hej, Lisa!- przywitała się Paimon, kiedy podeszłyśmy do naszej przyjaciółki.

- Oooch! Czyż to nie mój cukiereczek oraz Paimon?- spytała Lisa, uniósłszy głowę znad jakiejś księgi i uśmiechając się do nas.- Jaka miła odmiana zobaczyć kogoś tak słodkiego po tym, jak od ponad godziny jedyne, w co się wpatruję, to powtarzające się litery…

- To całkiem gruba książka!- zauważyła Paimon, wskazując palcem na księgę, nad którą chwilę temu pochylała się Lisa.- Co takiego czytasz? Ciekawe?

- Ojej, to niestety nic, czym mogłabyś się zainteresować, moja mała Paimon – odparła ciepło Lisa.- Kupiłam tę książkę podczas mojej ostatniej wizyty w Sumeru, na niepozornie wyglądającym straganie. Ta księga ma przeszło sto pięćdziesiąt lat, zebrano w niej wszystkie ówczesne teorie, hipotezy oraz legendy na temat Króla Deshret. Chciałam porównać je z obecną wiedzą, ale język, jakim została napisana jest… cóż, stary. Dialekty sprzed stu pięćdziesięciu lat są skomplikowane.

- Oooch...- mruknęła Paimon, drapiąc się po głowie.- Brzmi… cóż, jak nie dla Paimon – przyznała, wzruszając ramionami.

- Odłóżmy to na później.- Lisa uśmiechnęła się do nas.- Jak mogę wam pomóc?

- Właściwie to nie przyszłyśmy do ciebie po pomoc, tylko żeby oddać w czyimś imieniu książkę – wyjaśniła Paimon.

- Ach?

- Elzer poprosił nas dziś rano, abyśmy w jego imieniu zwróciły książkę, którą wypożyczył prawie miesiąc temu. Kazał przeprosić, że tyle mu to zajęło, ale odkąd Diluc wypłynął do Inazumy, by podpisać kontrakty, Elzer ma sporo obowiązków na głowie.

- Powiedział też, że jest mu przykro wysyłać nas, zamiast przyjść osobiście – dodałam.

- Prawda, ale w zasadzie to my zaproponowałyśmy mu pomóc – zauważyła Paimon.- Biedny Elzer wyglądał tak blado i tak się spieszył, że postanowiłyśmy wyręczyć go chociaż w tym jednym zadaniu.

- Och, macie takie dobre serca!- powiedziała z uśmiechem Lisa, odbierając od Paimon książkę.- Bardzo się cieszę, że to właśnie wy pomagacie Elzerowi. Zdążyłam już się stęsknić za cukiereczkiem!

- Ekhm.- Uśmiechnęłam się nerwowo.

- No właśnie, dawno cię nie widziałyśmy, Liso!- powiedziała Paimon, łącząc za plecami dłonie.- Jean mówiła, że ostatnio rzadko opuszczasz bibliotekę. Czyżbyś też miała dużo pracy? Może przydałby ci się asystent?

- Och, marzę o asystencie!- westchnęła Lisa ciężko.- Problem w tym, że poza cukiereczkiem nikt nie odpowiada moim wymaganiom… Muszę więc sama borykać się z pilnowaniem terminów, zapisywaniem dokumentacji, sortowaniem książek i zwojów… Ledwie mam czas na chwilę relaksu przy herbacie!

- Och… Może nie będziemy ci więc przeszkadzać?- zapytała Paimon.- Albo może potrzebujesz z czymś pomocy? O, Paimon wie! Paimon może poukładać książki, bo jako jedyna nie będzie potrzebowała do ich odkładania drabiny!

- Świetny pomysł, Paimon!- ucieszyła się Lisa.- Jeśli jesteście teraz wolne, to będę wam bardzo, bardzo wdzięczna, jeśli trochę odciążycie mnie z nawału obowiązków!

- No problemo! Powiedz tylko, które książki Paimon ma ułożyć najpierw?

- Hmm.- Lisa zastanowiła się przez chwilę.- Ach, tak! Zostawiłam na dole wózek załadowany zwróconymi książkami oraz darami od innych czytelników, których jeszcze nie zdążyłam ułożyć. Wszystkie pasują do kategorii na dole, więc nie powinnaś mieć problemu ze znalezieniem dla nich miejsca.

- Robi się!

- Dziękuję, Paimon! A co się tyczy ciebie, mój słodki cukiereczku...- Przełknęłam nerwowo ślinę, czując się dziwnie zagrożona, gdy moja przewodniczka sfrunęła na piętro niżej.- Dla ciebie też będę miała zadanie.

- Z miłą chęcią pomogę – powiedziałam, mimo wszystko, szczerze.

- Och, gdybym tylko miała czas wykorzystać „wszystkie” twoje chęci...- westchnęła.- Oczywiście z obustronnym zadowoleniem, hmhm!- zachichotała.

- Ehm...- nie byłam pewna, co odpowiedzieć, stałam więc wyprostowana przed nią, czekając na rozkazy.

- No dobrze, cukiereczku, usiądź tu, przy stole. Pokażę ci, co jest do zrobienia.

Usiadłam posłusznie przy stoliku stojącym nieopodal biurka Lisy. Kobieta zniknęła na krótki moment gdzieś za regałem, a po chwili wróciła z dwoma zwojami, kałamarzem i piórem. Postawiła wszystko przede mną i zajęła miejsce obok, przysuwając się blisko mnie.

- Jean poprosiła mnie, abym w wolnej chwili wykonała kopię kilku zwojów traktujących o rebelii, jaka miała miejsce w Mondstadt. Słyszałaś już o Vanessie, prawda?

- Tak.- Skinęłam głową.

- Zwoje zawierają zapiski strategiczne z jej czasów, więc pewnie nie będzie to zbyt ciekawe. Niektóre słowa są już zamazane, ale mam nadzieję, że uda ci się je rozczytać i przepisać wszystko na czysty zwój. Czy jest to dla ciebie zrozumiałe, cukiereczku?

- Tak jest, ma’am!

- Cudownie! Na szczęście to tylko jeden zwój, więc nie powinno ci to długo zająć. Gdybyś mnie potrzebowała, albo miała jakieś pytania, podejdź śmiało do mojego biurka!- dodała, kładąc mi dłoń na udzie, dość wysoko, a w zasadzie niebezpiecznie wysoko.

- Y!- drgnęłam nerwowo, pospiesznie chwytając za pergamin i pióro, aby zająć czymś ręce.- Tak jest!

- Świetnie, jesteś całkowicie kochana, cukiereczku!- powiedziała Lisa, ściskając moje udo. Kiedy wstawała, jej dłoń musnęła jeszcze inną część mojego ciała, na co poczułam rozchodzący się po mnie dreszcz – i rumieniec na twarzy.

Już myślałam, że będzie mi dane w miarę spokojnie zająć się przepisywaniem starego pisma, ale gdy tylko Lisa wstała, położyła jeszcze obie dłonie na moich ramionach.

- Ojoj, ależ ty jesteś spięta!- powiedziała, delikatnie dotykając moich mięśni. Kolejny dreszcz, tym razem bardziej wywołany chłodem jej dłoni, rozlał się po moim ciele.- Nie nadwyrężasz się ostatnio w walkach?

- Y… ostatnio nie walczyłam jakoś specjalnie dużo – przyznałam, rozwijając nerwowo pergaminy i maczając pióro w atramencie.

- Więc to pewnie przez to spanie na dziko, pod gołym niebem, na zimnej ziemi albo drzewie!- westchnęła, powolnymi ruchami rozmasowując moje ramiona.- Wiesz, wystarczy jedna mała prośba, a z radością zaproszę cię do siebie, cukiereczku. Moje łóżko jest miękkie i ciepłe, na pewno byś w nim porządnie wypoczęła i rozluźniła się…

- Dz-dziękuję za propozycję…

- Paimon pewnie ma za małe rączki, żeby zrobić ci odpowiednio dobry masaż – dodała Lisa.- Ja mogę ci taki zrobić. W sumie to mogę zrobić ci masaż „całego” ciała...- dodała mrukliwie, pochylając się lekko nade mną i mocniej zaciskając palce na moich ramionach. Drgnęłam nerwowo, wydając z siebie cichy stęk.- Widzisz? Przyjemnie, prawda? Jestem całkiem pewna, że nie tylko tu jesteś taka spięta…

- Y-yy...- Ciepło na moich policzkach nie wróżyło niczego dobrego.- Dziękuję… za troskę. Ja… wybiorę się wieczorem do źródła!- nagle na to wpadłam.- Wezmę długą kąpiel, na pewno mi pomoże.

- Mogę przygotować dla ciebie kilka przydanych mikstur, które rozluźnią twoje ciało i uspokoją zmysły – powiedziała Lisa, nie przestając masować moich ramion.- Mam też takie, które pobudzają… chociaż to w zasadzie nie są „mikstury”… hmhm!- zachichotała.

- Yy dziękuję…?

- Dobrze, cukiereczku, muszę na chwilę cię tu zostawić – powiedziała z westchnieniem Lisa i, nachyliwszy się do mojego ucha, dodała ciszej:- Kiedy wrócę, poproszę Paimon o jeszcze jedną przysługę, żebyśmy mogły mieć dla siebie trochę więcej czasu sam na sam… Pomogę ci się wtedy bardziej rozluźnić, co ty na to?

- Yy...- Nie wiedziałam, co powiedzieć, tak pełne sprzeczności i kompletnego chaosu były moje myśli.

- Zaraz wrócę – szepnęła Lisa, po raz ostatni ściskając moje ramiona, po czym odwróciła się i wyszła z biblioteki, zostawiając za sobą zapach swoich perfum w moich nozdrzach.

I moje drżące nogi.


*


Jak widać po powyższym przykładzie, próba zmiany tematu czy jego ucięcia nie kończy się sukcesem. Proces walki o pozycję w relacji z Lisą jest czasochłonny i bogaty w utrudnienia wielu rodzajów. Niezależnie od tego, czy jesteś rozkosznie nieśmiałą osobą, czy też złudnie pewną siebie, relacja z Lisą zostanie ewentualnie zainicjowana z jej strony.



Przydatna wskazówka:

Lisa robi naprawdę świetne masaże.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń