Kurusimasu

 

Kurusimasu



Gorou miał dziwne wrażenie, jakby nagle cała wyspa Watatsumi zamieniła się w czynny wulkan, który lada moment miał wybuchnąć – jego powierzchnia już zaczynała drżeć, a spanikowani mieszkańcy biegali wokół. Sam Gorou spoglądał to w lewo, to w prawo, nie mając pojęcia, co począć.

- Panie generale, czy powinniśmy zwiększyć liczebność straży pełniącej dziś obowiązki w świątyni?

- Panie generale, przybył statek z dodatkowym zaopatrzeniem dla naszych żołnierzy!

- Panie generale, nowi rekruci czekają na rozkazy!

- Panie generale!

- Och, rany, błagam was, nie wszyscy naraz...- Gorou rozejrzał się po twarzach swoich żołnierzy, którzy jeden po drugim stawali przed jego obliczem, donosząc kolejne wieści. Generał westchnął ciężko, przecierając dłońmi twarz.- Świątynia jest wystarczająco dobrze chroniona, wystarczy nam straży na ten dzień. Wyślijcie oddział zaopatrzeniowy do portu, niech przewiozą całe zaopatrzenie do głównej siedziby naszych wojsk. Nowi rekruci niech zajmą się rozładunkiem i rozdzieleniem zapasów. Czy coś mi umknęło?

- Nie, panie generale!

- Dziękujemy, panie generale!

Żołnierze odbiegli w pośpiechu, a Gorou znów westchnął ciężko. Wszyscy się spieszyli, wszyscy biegali w tę i we w tę, próbując prześcignąć czas, i choć sam Gorou nigdy nie miał problemu z pośpiechem, bo wszystkie swoje obowiązki wykonywał szybko i precyzyjnie, to jednak tego dnia czuł się kompletnie zagubiony w całym tym chaosie.

A przecież to tylko Kurisumasu – Święto Perły, czas kolorowych jarmarków i licznych zabaw. Oczywiście rozumiał radość mieszkańców, domyślał się też, jak ekscytujące musiało być uczucie oczekiwania na północ, kiedy to miała rozpocząć się główna atrakcja tego święta. Szczególnie dzieci i młodzi zakochani wyglądali na szczególnie ożywionych.

Rozumiał to wszystko, ale jednocześnie wydawało mu się to po prostu trochę przesadzone. Nadal pełno było obowiązków do wykonania, nadal pełno było codziennej pracy, a ponieważ ludzie w czasie Kurisumasu stawali się nieroztropni, on, jako generał armii, musiał być dwa razy czujniejszy i dwa razy ostrożniejszy niż zazwyczaj.

Kochał swoją pracę, ale jednocześnie tęsknił za chwilą wytchnienia – choćby dwiema czy trzema godzinami spędzonymi na wspinaniu w górach, czy choćby zwykłym spacerze po Watatsumi, bez konieczności wdawania się w walkę z hilichurlami, piratami lub nobushi.

Pozwolił sobie na jeszcze jedno bezradne westchnienie, przy okazji drapiąc się za uchem. Ruszył w kierunku świątyni z zamiarem zdania raportu Jej Ekscelencji, Sangonomiyi Kokomi, kiedy niespodziewanie pojawiła się ona na jego drodze.

- Wasza Ekscelencjo!- wykrzyknął, zaskoczony. Jej widok tak go zdumiał, że poczuł, jak futro na jego ogonie stroszy się w napięciu.- Właśnie miałem się do ciebie udać, Wasza Ekscelencjo…!

- To się świetnie składa, ponieważ ja również chciałam z tobą porozmawiać, Gorou – powiedziała Kokomi, uśmiechając się do niego przyjaźnie.

- Co mogę dla ciebie zrobić, Wasza Ekscelencjo?

- Proszę, zdaj najpierw relację z tego, co chciałeś mi przekazać.

- Ach! Tak jest!- Gorou posłusznie wypełnił rozkaz i poinformował przywódczynię o wszystkim, czego dowiedział się od swoich żołnierzy począwszy od poranka, aż do teraz.- Wysłałem nowych rekrutów, by zajęli się rozładunkiem zapasów; dzięki temu zaznajomią się z terenami wojskowymi, a od jutra przejdą stosowny trening.

- Świetnie, to same dobre informacje – stwierdziła Kokomi.- Może poza bandą nobushi, o której wspomniałeś, ale cieszę się, że już się tym zająłeś. Wyślemy dodatkowy patrol w okolice Suigetsu.

- Tak jest! Niezwłocznie przekażę rozkaz do…

- Ja się tym zajmę, i tak planowałam odwiedzić siedzibę. Dla ciebie mam zgoła inne zadanie…

- Tak jest, Wasza Ekscelencjo!- Gorou skinął głową i nadstawił uważnie uszu.

- Gorou – zaczęła Kokomi, a uszy generała zatrzepotały w oczekiwaniu.- na dzisiaj to wszystko. Masz wolny wieczór.

Gorou skinął z powagą głową, wciąż uważnie nasłuchując, lecz Sangonomiya nie powiedziała nic więcej. Patrzyła na niego nieco zdezorientowana, podczas gdy on dalej wpatrywał się w nią, gotów spełnić każde polecenie.

- Ech?- bąknął w końcu, mrugając.- Wolny wieczór?

- Tak – powiedziała przywódczyni, skinąwszy głową.- Ostatnio bardzo dużo czasu poświęcasz swoim obowiązkom. Zasłużyłeś na solidny odpoczynek. Uznałam, że Kurisumasu będzie idealną okazją, byś zaczerpnął nieco rozrywki. Oczywiście, możesz też po prostu odpocząć w domu, ale jeśli tylko masz ochotę, udaj się na świąteczny jarmark, albo weź udział w nocnych poszukiwaniach Perły! Po prostu spędź resztę tego dnia według uznania. Och, ale nie na pracy, oczywiście – dodała, machając dłońmi i kręcąc głową.- Poinformowałam już większość służby, że masz wolne. Idź odpocząć.

- Ale...- Uszy Gorou znów zatrzepotały, gdy mężczyzna zastanawiał się, czy na pewno ma je czyste, i czy aby się nie przesłyszał.- Wolne? W czasie Kurisumasu? To ważne święto, potrzeba nam rąk do pracy…

- Już o to zadbałam, niczym się nie martw – powiedziała Kokomi, uśmiechając się do niego.- Proszę, ciesz się dzisiejszym świętem!

- Yy… ach… tak, Wasza Ekscelencjo – wybąkał, zwieszając uszy. Naprawdę nie był do niczego potrzebny? Był przecież generałem, przed chwilą wydał kilka rozkazów, zdał raport, planował kolejne zadania w tym dniu, a tu się okazuje, że w sumie to ma wolne?

Sangonomiya oddaliła się już od niego, wciąż ciepło uśmiechnięta i najwyraźniej zadowolona ze swojej decyzji. Być może nie zauważyła zagubienia na twarzy Gorou, a może po prostu je ignorowała, przekonana, że to dobre posunięcie. Jakby nie patrzeć, miała sporo racji – generał oddawał się swojej pracy bez reszty, wierzył bowiem święcie, że póty będzie nosił mundur i broń, póki nie wyzbędzie się z wyspy wszelkiego zła i korupcji.

A teraz miał wolne. I to w dzień Kurisumasu, tak po prostu.

Westchnął po raz kolejny, kładąc po głowie uszy.

Nie pozostawało mu innego, jak spełnić rozkaz swojej przywódczyni.


*


Itto miał wrażenie, jakby nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo podekscytowany – nawet podczas najzacieklejszych walk Onikabuto, których przecież stoczył w swoim życiu całe setki.

- Szefie, to jaki na dzisiaj mamy plan?- zapytał Mamoru, patrząc jak jego szef przeczesuje grzebieniem swoje długie włosy.

- Ha! To chyba jasne, Mamoru.- Itto poprawił swoje włosy, po czym zamaszystym ruchem wycelował grzebień w swojego kompana i przyjaciela.- Gang Arataki dzisiaj NIE pracuje, ponieważ ja, Arataki Wielki Zdobywca Serca Itto, mam dzisiaj randkę.

- Randkę?!- Akira spojrzał ze zdumieniem na swojego szefa.

- Hm! Otóż to.- Itto rozłożył ręce z szerokim uśmiechem na twarzy.- Jak wszyscy dobrze wiecie, Kurisumasu to święto zakochanych, i to głównie zakochani je obchodzą. Spacery po nocnym jarmarku, wypatrywanie gwiazd na niebie, TRZYMANIE SIĘ ZA RĘCE – dodał znacząco, nachylając się do kompanów i poruszając brwiami.

- Ale szefie, nie mówiłeś, że masz dziewczynę!- zaprotestował Genta.- Cały czas trzymasz się z nami, więc kiedy sobie kogoś znalazłeś?

- Co? Och, pff, co za różnica tam!- Itto machnął lekceważącą dłonią.- Znalazłem, i tyle! I wam też polecam, ot co! A jeśli nikogo nie macie, to możecie iść na obchody Kurisumasu całym gangiem, tyle że po prostu beze mnie. Myślę, że jeden dzień bez waszego wspaniałego szefa – czyli mnie – nie popsuje atmosfery.

- Ale szefie, przecież ty nie lubisz tego święta – zdziwił się Akira.- Zawsze powtarzałeś, że zakochani są nudni, a świąteczny jarmark za bardzo się świeci, jest pozbawiony ciekawych atrakcji, no i te fasolki…

- Och, nie wspominajmy o fasolkach.- Itto wzdrygnął się na samą myśl.- Ludzie dodają fasolki do każdego zapyziałego święta, które obchodzą, ale NIE pozwolę, by ktokolwiek zepsuł mi MOJE święto, którym od tego roku jest właśnie Kurisumasu, czyli święto zakochanych, które JA, czyli osoba zakochana, będę spędzać z kimś, kto jest zakochany WE MNIE. Oczywiście, wybrałem osobę, której odwzajemniam to uczucie, bo po prostu nie byłbym w stanie umówić się dziś na randkę z każdym, kto skrycie darzy mnie miłością, hahaha!- Itto roześmiał się gromko, biorąc pod boki.- A wiadomo przecież, że takich osób jest całe mnóstwo – dodał znaczącym tonem.- W każdym razie, chłopcy, dzisiaj spędzamy czas osobno, ponieważ ja, Arataki Najlepszy Poszukiwacz Perły Itto, mam dzisiaj kilka ważnych zadań do wykonania!

- Poszukiwacz Perły?- Genta zmarszczył brwi.- Więc… twoja wybranka jest z wyspy Watatsumi?

- Co, co? Co? Nie, czemu tak uważasz, oczywiście, że stamtąd nie jest, hahaha! Dlaczego miałaby być z wyspy Watatsumi, przecież tam nie ma nic ciekawego, co mógłbym znaleźć, a już zwłaszcza kogoś, w kim bym się zakochał – z wzajemnością, podkreślam!

- No bo wspomniałeś o „poszukiwaczu perły” – zaczął Genta.- Ta tradycja jest utrzymywana tylko na wyspie Watatsumi: podczas Kurisumasu, o północy, mieszkańcy wyruszają na poszukiwania Złotej Perły – konkretnie to po prostu perły Sango, która jako jedna jedyna na całej wyspie emanuje złotym blaskiem.

- Naprawdę jest taka perła?

- Musi być sporo warta, co?

- Słyszałem, że to tylko stara bajda – wtrącił Mamoru.- Tak naprawdę to ona nie istnieje, nikt jej nigdy nie znalazł.

- A może jednak w tym roku ktoś znajdzie?!- wykrzyknął poirytowany Itto.- Może do tej pory nikt jej nie znalazł, bo szukali jej LUDZIE, hm? Nie pomyśleliście o tym, że bajdy i legendy najlepiej dogadują się z oni? W końcu jest o nas cała masa legend, najlepszych legend! Dla oni Perły są jak fasolki dla ludzi, mówię wam!

- W sensie, że oni jedzą perły…?

- Co? Nie! Po prostu… je znajdują.- Itto poprawił nerwowo włosy.- W każdym razie, wcale nie płynę na wyspę Watatsumi, by obchodzić Kurisumasu jakąś tam starą tradycją o szukaniu Złotej Perły, która ma przynieść szczęście, dobrobyt i nieskończoną miłość w związku, pff! Na co komu takie rzeczy? Ja na pewno tego nie potrzebuję! A teraz, drodzy panowie, z racji że skończyłem już przygotowywać się do mojej randki, opuszczam was i zaznaczam, że nie wiem, kiedy wrócę.

- Ale szefie, jest dopiero południe, do wieczora jeszcze sporo czasu.

- Owszem, ale zanim dotrę do Wa… ważnego miejsca, w którym umówiłem się na randkę, i które NIE JEST wyspą Watatsumi, minie parę dobrych godzin, a muszę tam być przed wieczorem, by zdążyć jeszcze pójść na świąteczny jarmark i kupić prezent! Żegnam, panowie!

- Szefie!

- Och, nie, chyba się na nas zdenerwował…

Itto jednak wcale zdenerwowany nie był, przynajmniej nie w tym negatywnym sensie – zestresowało go jedynie to, że nieomal zdradził tajemnicę, której przecież obiecał dotrzymać. Jemu co prawda było całkiem obojętne, czy świat dowie się, czy się nie dowie, ale był przecież Arataki Itto – i zawsze dotrzymywał obietnic.

Dlatego nigdy nie zawiedzie Gorou i nie zdradzi nikomu, że są kochankami.

Idąc polną ścieżką między wzgórzami, Itto zagryzł mocno wargę, nie mogąc jednak powstrzymać szerokiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta. „Kochankowie”, „zakochani”, „para” „gołąbeczki” – różnie nazywał ich w myślach, a myślał o nich bardzo dużo. Dzielił ich ogromny dystans i bardzo rzadko się widywali, zwłaszcza że Gorou był przecież generałem armii wyspy Watatsumi.

Ale Itto nigdy nie tracił czasu na tęsknotę – oczywiście, tęsknił za swoim lubym, ale nie pozwalał sobie, by to uczucie przemieniało się w smutek. Lubił sobie powtarzać, że „tęskni szczęśliwie” – w radosnym oczekiwaniu na kolejne spotkanie, które po tak długim okresie ów „szczęśliwego tęsknienia” zawsze okazywało się pełne uczuć i emocji.

- Gorou, mam „z Gorou” na twoim punkcie!- powiedział do siebie na głos, odkrywszy nowy tekst na podryw. Zawsze kiedy mówił takie rzeczy, jego kochanek rumienił się intensywnie i unikał jego wzroku, a potem, w zaciszach jego sypialni, kochał go z takim oddaniem, że…!

- Fufuuu, jak tak będę wspominał nasze ostatnie spotkanie, to pomyślą, że mi trzeci róg wyrósł tam, gdzie nie powinien!- powiedział do siebie, mimo wszystko jednak czując zadowolenie ze wspomnień.- A może jednak tam, gdzie „powinien”? Haha! Ciekawe, co przygotował dla nas na dzisiaj Gorou! Na pewno zadbał o to, by sprawdzić, gdzie są świąteczne stragany bez fasolek i, ooooh!… ciekawe, co mi kupił?! A może dopiero kupi? Ciekawe też, które miejsce wybrał na poszukiwania Perły! Hohoho, jak tylko ją znajdziemy, to…

Mamrocząc z uśmiechem pod nosem, przyspieszył kroku, by jeszcze szybciej ujrzeć ukochanego.


*


Gorou nie miał bladego pojęcia, jak spożytkować wolny czas.

Nie miał ochoty wybierać się na zatłoczony jarmark, ani tym bardziej szykować się na poszukiwania Złotej Perły – i tak nie wierzył w tę bajkę.

Po poleceniu Kokomi udał się do domu i po prostu w nim posprzątał. Zrobił pranie, ugotował obiad, zjadł go, przez chwilę poczytał książkę, ale nie mógł się na niej skupić, cały czas zastanawiając się, czy rekruci dotarli już z zaopatrzeniem do głównej siedzimy, czy Jej Ekscelencja radzi sobie ze swoimi obowiązkami, czy nie potrzebuje może jego pomocy? W końcu odłożył książkę i poszedł wziąć długą kąpiel; wieczór już zapadł, ale wcale nie było późno, on jednak kompletnie nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić.

Po kąpieli, ubrawszy się, przysiadł na krześle przy biurku w swojej sypialni i chwycił szczotkę. Zaczął powoli i starannie rozczesywać swój ogon, krzywiąc się za każdym razem, gdy splątane włoski futra stawiały silny opór włosiom szczotki.

Właśnie kończył rozczesywanie, kiedy usłyszał jakieś hałasy na zewnątrz, coś jakby niepewne kroki. Nadstawił uszu, kierując je na południe, od strony którego znajdowały się drzwi do jego domu. Wstał pospiesznie i, chwytając broń (ostrożności nigdy za wiele!), bezszelestnie przeszedł na przód mieszkania.

Zakradł się pod drzwi – jego uszy opadły nisko, gdy przysunął twarz do drewnianych desek i począł nasłuchiwać. Ganek jakby zaskrzypiał, a więc ktoś postąpił krok? Jego uszy stanęły dęba. A może to tylko wiatr? Ale Gorou miał dziwne wrażenie, że ktoś tam się czai, gotowy w każdej chwili go…

Łup, łup, łup! Głośne walenie do drzwi tak go zaskoczyło, że krzyknął głośno, odskakując od drzwi i lądując na podłodze. Jęknął, zatykając sobie odruchowo uszy, choć łomotanie już ucichło i teraz dało się słyszeć nawoływanie:

- Gorooouuu! To jaaa, Arataki Itto!

- Itto…?- mruknął Gorou niepewnie, rozglądając się za włócznią, która gdzieś upadła. Znalazł ją nieopodal, ale wtem dotarło do niego, kogo właśnie usłyszał.- Itto?!- powtórzył głośniej, rumieniąc się intensywnie.

Co Itto robił na wyspie Watatsumi?! Czemu się zjawił niezapowiedziany?! O nie! A może jednak się zapowiedział, ale Gorou zwyczajnie o tym zapomniał? Miał przecież tyle spraw na głowie, a od ich ostatniego spotkania minęło już tyle czasu…

- Itto, Itto, Arataki Itto!- potwierdził głos zza drzwi.- Arataki Najprzystojniejszy i Najbardziej-

Gorou pędem podniósł się z podłogi i z rozmachem otworzył drzwi.

- Ah! Ale energiczne powitanie!- zaśmiał się Itto, kiedy Gorou wręcz wciągnął go do swojego domu i zatrzasnął za nim drzwi. Nie wstydził się, że Itto zjawił się u niego, raczej zawstydzały go jego głośne, wielce różnorodne tytuły, które obwieszczał wszem i wobec.- Buziak! Buziak, Gorou, chcę też energicznego buziaka!

- C-co-?!- Gorou jeszcze bardziej poczerwieniał.- Itto, co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś, że tu jestem?

- No jak to skąd, zakradłem się do świątyni i…

- Co zrobiłeś?!

- Spokojnie, złapali mnie i…

- Złapali cię?!

- No tak, ale wypuścili…

- Tak po prostu?!

- No weź daj mi dojść do słowa, bo niczego się nie dowiesz, no!- westchnął ciężko Arataki, biorąc się pod boki.

- Przepraszam!- wymamrotał Gorou, nerwowo podkulając ogon.- Po prostu… Zaskoczyłeś mnie bardzo, Itto… Nie spodziewałem się ciebie i… czy ja… czy ja zapomniałem o twoich odwiedzinach?

- Nie, skąd, po prostu ja, Arataki Robiący Świetne Niespodzianki Itto, przybyłem zrobić ci… no, niespodziankę – dokończył, krzywiąc się lekko. Zaraz jednak uśmiechnął się.- Ale w zasadzie to mogłeś się mnie spodziewać, przecież dzisiaj nasze święto!

- Nasze święto?- Gorou spojrzał na niego ze zdumieniem, po czym zaczął pospiesznie dokonywać obliczeń w myślach. Czyżby rocznica? Fakt, znali się od ponad roku, ale byli kochankami krócej, może od... siedmiu miesięcy? Ośmiu? To chyba nie była więc rocznica, jakie więc święto mogło być „ich”?

- Kurisumasu, gołąbeczku!- powiedział Itto, rozkładając szeroko ręce i uśmiechając się triumfalnie.- Och, właśnie!- Nagle chyba coś sobie przypomniał. Uśmiechnął się szelmowsko, po czym podparł dłonią ścianę, tuż przy głowie Gorou, jednocześnie odcinając mu przynajmniej jedną drogę ucieczki.- Wspominałem już, że mam „z Gorou” na twoim punkcie?

- Co masz?- Gorou zmarszczył brwi, kładąc po sobie uszy.

- No… no „z Gorou”, rozumiesz?

- Z Gorou… co ze mną?- Generał potrząsnął głową; jego uszy zatrzepotały, a Gorou dostrzegł, że Itto mimowolnie wbił w nie spojrzenie. Wiedział, że mężczyzna ma dużą słabość do jego uszu. Do ogona zresztą też.

Nawet do dwóch.

- No mam „z Gorou” na puncie Gorou!- powiedział, gestykulując.

- Co…? Aahhh! Że z „Gorou” na… och, Itto...- Gorou klepnął się w czoło, uśmiechając mimowolnie. Zwykle podryw Itto działał na niego bardzo… cóż, pobudzająco, ale akurat ten tekst prawdziwie go rozbawił – i jednocześnie odstresował.- Głuptasie – westchnął, po czym uniósł się na palcach i pocałował czule swojego niespodziewanego gościa.- Cieszę się, że przyszedłeś!

- J-ja… ja też się oczywiście cieszę – wybąkał Itto, odwracając od niego głowę. Odchrząknął głośno, po czym wziął się pod boki i spojrzał z góry na swojego ukochanego.- Cały dzień nie mogłem się doczekać, żeby się z tobą zobaczyć! Od rana czuję taką ekscytację, że chyba zaraz pęknę!

- Naprawdę?- Gorou uśmiechnął się niepewnie. Oczywiście, ich spotkaniom zawsze towarzyszyła ekscytacja i radość, ale teraz Itto zdawał się przechodzić samego siebie. To fakt, że nie widzieli się od aż pięciu tygodni, ale nie był to pierwszy raz.

Cóż, pomyślał Gorou, pewnie teraz tęsknił trochę bardziej, niż zazwyczaj.

- Oczywiście, że naprawdę!- zawołał radośnie Itto.- To co robimy najpierw? Co zaplanowałeś? Idziemy szukać Perły? A nie, na to za wcześnie, nie ma jeszcze północy! To co, jarmark? Znalazłeś stragany bez fasolek? Będziemy łowić rybki na tym cienkim sitku? A może kupiłeś mi już prezent?! Oczywiście, nie dla prezentu tu jestem, przecież nie jestem dzieckiem, hahaha! Nie muszę dostawać żadnego prezentu, bo dostawanie prezentów wcaaale mnie aż tak nie cieszy!

Z każdym kolejnym jego wypowiedzianym słowem Gorou czuł, jak oblewa go zimny pot. Plany? Szukanie Perły? Jarmark?

O cholera.

Gorou przełknął ciężko ślinę. No tak, to było całkiem do przewidzenia – wiecznie entuzjastyczny i pozytywnie nastawiony Arataki Itto musiał przybyć do niego w czasie Kurisumasu, które było świętem dla zakochanych. A oni byli zakochani. Mało tego, byli parą, może nie z jakimś specjalnie długim stażem, ale z pewnością mieli za sobą tyle etapów, że spędzanie razem Kurisumasu wydawało się na porządku dziennym.

- Ehm… ale...- Gorou odruchowo zaczął gładzić swój ogon.- Ale inni mogą nas zobaczyć, jeśli będziemy… zachowywać się jak para…

- Spokojnie, ja już to wszystko przemyślałem!- Itto machnął lekceważąco dłonią, szeroko uśmiechnięty.- Regulamin wyjścia z Gorou na obchody Kurisumasu: jeden – zakaz trzymania Gorou za rękę w miejscu publicznym, a więc w niepublicznym mogę dyskretnie chwycić go za rękę, CHYBA ŻE istnieje ryzyko, że ktoś nad podgląda, dyyyywa: absolutny zakaz całowania Gorou w miejscu publicznym, a w niepublicznym mogę tylko pod warunkiem, że nikt nas nie podgląda iiii trzy: absolutny zakaz uprawiania se-…

- Tak, tak, domyślam się trzeciego punktu!- wymamrotał pospiesznie Gorou, unosząc dłonie.- Dobrze to obmyśliłeś, Itto, dziękuję. A-ale mimo wszystko… nie spodziewałem się ciebie, i nie zdążyłem niczego przygotować…

Tak naprawdę to po prostu kompletnie zapomniał o tym, że Kurisumasu jest świętem par, a on sam, jakby nie patrzeć, własną parę posiadał, to znaczy był w parze i miał drugą połówkę. Ale nie przyszło mu do głowy, że Itto się pojawi, ba, nie przyszło mu nawet do głowy, że chciałby spędzić z nim to święto, razem, tutaj, na wyspie Watatsumi…

Poczuł się nagle bardzo, bardzo źle. Dlaczego nie pomyślał o Itto? Przecież on tak się cieszył, był taki podekscytowany, cały ranek nie mógł się doczekać, by go zobaczyć, a on, Gorou? Od rana wypełniał obowiązki generała i ani razu nie pomyślał o Itto…

Czy to znaczyło, że mu na nim nie zależy? Że nie kocha go wystarczająco, by spędzić z nim ten świąteczny czas?

Czy był… złym partnerem?

- … i fasolki, no powiedz, uwierzysz, no?!- Wyglądało na to, że podczas bitwy jaką staczały ze sobą myśli w głowie Gorou, Itto zdążył już zmienić temat i opowiedzieć jakąś historię. Dostrzegłszy jednak nieszczęśliwą minę mężczyzny, oni zamrugał i chwycił go łagodnie za ramiona.- Hej, hej, hej, hej! Co jest, Gorou? Dlaczego jesteś taki smutny? Eh?! Czy to łzy w oczach?! Czy tak bardzo zabolało cię serce po usłyszeniu o tym, co mnie spotkało?! Nic się nie martw, wysypka nie trwała wcale długo i o, zobacz, już nic nie widać, jestem gładki i piękny, jak zawsze!- Itto uderzył się mocno w nagą klatkę piersiową.

- Itto, ja…

- Oooch, co to za nieszczęśliwa mina, no już!- Uśmiechnął się do niego szeroko, jak to miał w zwyczaju.- Rozchmurz się, dzisiaj nasze wielkie święto! Pójdziemy na jarmark, kupimy sobie pyszne pyszności, a potem wymkniemy się na najlepszą miejscówkę na Watatsumi i wiesz co? Wiesz co, mój drogi Gorou? Znajdziemy tę Złotą Perłę i będzie NASZA.

- Och, Itto...- Gorou nie wiedział, co powiedzieć. Przepełniła go fala uczuć do tego oni, napełniła go niczym naczynie, przez co generał był w stanie patrzeć na Itto jedynie przez otoczkę miłości, czułości i uwielbienia.

Itto był taki kochany! Taki słodki! To prawda, że Gorou nie pomyślał o tym, by spędzić z nim Kurisumasu, ale teraz, gdy Arataki był na miejscu, gdy patrzył na niego, gdy miał go blisko siebie, czuł, że właśnie tak chce spędzić to święto: z nim u swego boku, robiąc to, czego pragnął Itto.

- Pójdziemy na jarmark, Itto – obiecał łagodnym tonem, uśmiechając się do niego.- I poszukamy Złotej Perły.

- Woohoo!- zawołał zwycięsko Arataki.- Nie martw się, skarbie, pójdziesz na tę wyprawę z Arataki Wielkim Poszukiwaczem Perły Itto i masz ZAGWARANTOWANE zwycięstwo!

- Z całą pewnością.

- Och, tylko jak już pójdziemy na ten jarmark, to musimy zdecydowanie wystrzegać się fasolek! Nie mogę pozwolić, by kolejny raz pokrzyżowały mi moje plany…

- Zadbam o wszystko, nie musisz się martwić – powiedział Gorou, zbliżając się do niego i kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Wspiął się na palce i pocałował czule Itto.- Dziękuję, że się zjawiłeś!

- Nie no, żaden problem – zaśmiał się Itto, obejmując go i przyciskając do siebie.- Och, i zapewniam cię, że nikt z mojego gangu nie wie, że tu jestem i na pewno się nie domyślają, o nie, żadne z nich!

Itto pocałował go, mocno przyciskając usta do wąskich warg Gorou. Generał machnął szczęśliwie ogonem, jednocześnie obejmując ramionami szyję ukochanego. Teraz, gdy stres i niepokój opadły, naprawdę cieszył się z obecności oni!

- H-hej!- krzyknął nerwowo, kiedy nagle Itto objął jego pośladki i uniósł wysoko, tym samym zmuszając Gorou, by ten opatulił nogami talię Aratakiego.- Co ty robisz?

- Mamy sporo czasu przed jarmarkiem, prawda?- zapytał oni, kierując się żwawym krokiem w kierunku sypialni generała.

- J-już się na pewno zaczął, jest ciemno na dworze!

- Ale wieczór wciąż jeszcze młody, więc czemu by go nie spożytkować na czymś, co powinniśmy nazwać naszą własną tradycją w czasie obchodów Kurisumasu, hmm? Hmm?

- I-Itto!- zaprotestował słabo Gorou, kiedy mężczyzna bezceremonialnie rzucił go na jego łóżko.- A-Au, uważaj na ogon!

- Och, no tak, przepraszam.- Itto cmoknął, krzywiąc się lekko. Zaczął zrzucać z siebie kolejne kawałki ubrań, a Gorou obserwował go, leżąc na plecach i rumieniąc się coraz bardziej.- A ty na co, przepraszam, czekasz? Och, już wiem! Zapewniam cię, że ja, Arataki Najgorętszy i Naseksowniejszy… heeej!- zawołał z niezadowoleniem, kiedy Gorou zaczął pospiesznie zrzucać z siebie ubrania.- Planowałem zdjąć je z ciebie sam, za pomocą moich stworzonych do tego zadania zębów!

- Tak też myślałem – westchnął Gorou, kładąc się na plecach, zupełnie nagi. Wyciągnął rękę w kierunku Itto.- Chodź już tu do mnie, mój mały oni.

Arataki poczuł, jak na jego policzki wstępuje rumieniec. Burknął coś niewyraźnego pod nosem, a pozbywszy się ostatniego ubrania – czyli bielizny – chwycił dłoń Gorou i ułożył się wygodnie nad nim.

- Wcale nie taki mały – burknął jeszcze, nim zatopił ich usta w pocałunku.

Aż westchnął, taki był teraz szczęśliwy! Przeszło mu przez myśl, że gdyby to on miał ogon, a nie Gorou, machałby nim teraz z tej radości. Wreszcie tu był, wreszcie dotarł na Watatsumi, znalazł Gorou i w dodatku mógł od razu przejść do okazywania mu jak bardzo go kocha (chociaż prawdę powiedziawszy w jego wyobrażeniach zanim do tego doszło mieli za sobą i jarmark, i znalezioną Złotą Perłę).

Ale to nie było ważne – to, co naprawdę miało dla niego znaczenie, to Gorou w jego objęciach.

Generał również wyglądał na zadowolonego z nieoczekiwanej zmiany planów, których notabene do końca nie miał. Niespodziewana wizyta Itto bardzo go ucieszyła, i chociaż z początku opierał się nagłym czułościom, teraz oddawał się im z podwójną rozkoszą.

- Pięknie pachniesz – westchnął Arataki między pocałunkami.

- Przed chwilą się wykąpałem – wyjaśnił z uśmiechem Gorou.

- To dlatego masz mokry ogon?

- Futro nie wysycha wcale tak szybko…

- Och, nie mówię wcale o TYM ogonie – zaśmiał się mrukliwie Itto, a Gorou spłonął rumieńcem i dał mu kuksańca.

- Ty zboku!- burknął.

- O tak, skarbie, to cały ja!- zawołał Itto, zarzucając sobie nogi generała na swoje biodra.- Uuuh, ale się tu robi gorąco, co? Chyba mam … mmhh, Gorouczkę!

- Itto!- jęknął zażenowany Gorou, kryjąc twarz w dłoniach.- Natychmiast przestań, a-albo przerwiemy to, czego jeszcze nie zaczęliśmy!

- Cokolwiek rozkażesz, panie generale!

- Uugh...- Gorou miał wrażenie, że zaraz jego ciało się ugotuje – nie dość, że z zażenowania, to jeszcze z podniecenia, które czuł oraz… niech go szlak, jeśli te wszystkie komplementy i teksty na podryw nie sprawiały mu przyjemności.

Itto pochylił się nad nim, moszcząc się wygodnie między jego nogami, po czym przyssał się do jego szyi. Wiele razy już rozmawiali na temat zostawiania śladów po pocałunkach, dlatego też Gorou ufał, że Arataki będzie się pilnował, o czym zresztą szybko się przekonał – oni obcałowywał jego szyję, lizał ją i podgryzał, ale wszystko robił delikatnie. Gorou czuł, jak jego członek twardnieje, napierając na podbrzusze jego kochanka.

Nie chciał pozostawać obojętny na pieszczoty, ale Itto był większy od niego i w dodatku ułożył się w pozycji, która odbierała generałowi możliwość jakichkolwiek manewrów. Póki co pozostawało mu biernie czerpać przyjemność z pocałunków i dotyku kochanka, zaciskając nerwowo biodra wokół talii Itto, czy wpijając paznokcie w jego szerokie plecy.

Arataki nie tracił czasu. Przesunął głowę w dół i skupił się teraz na obojczyku mężczyzny, jednocześnie sięgając też dłonią pod siebie i na oślep odnajdując jego członka. Gorou zadrżał pod nim i zacisnął dłonie na jego przedramionach.

- Nie tak szybko!- zaprotestował.- Ja też chcę… pozwól mi… Itto!

Oni pocałował w odpowiedzi swojego kochanka, ale posłusznie odsunął się, uwalniając go spod siebie. Gdy oderwał się od jego ust i spojrzał na niego pytająco, Gorou zerwał się i zwinnie – niczym pies – obrócił Itto na plecy, po czym usiadł mu na kolanach.

- Och, zamiana miejsc?- Arataki opadł wygodnie na materac, a następnie oparł dłonie o uda generała. Gorou spojrzał na niego spod przymrużonych oczu, mając ochotę warknąć (co zresztą odruchowo zrobił), a potem pochylił się nad Itto i pocałował go.

Kochał Itto, ale mimo wszystko nie przepadał za pozycją, którą przybrali chwilę wcześniej – był drobniejszy od swojego partnera, a jego natura nie pozwalała mu na bycie dominowanym, przynajmniej nie do tego stopnia. Pocałunki były słodkie, dotyk cudowny, ale on nie miał jak się ruszyć, a potrzebował przestrzeni!

Dlatego właśnie wolał, by Itto zostawiał grę wstępną jemu.

Arataki masował pieszczotliwie jego uda, kiedy Gorou całował czule jego usta samymi wargami – co chwila odsuwał się na krótki moment, by wzbudzić w mężczyźnie poirytowanie, ale szybko przypomniał sobie, że nie z Itto te numery. Oni był niezwykle cierpliwy, zresztą cokolwiek by teraz Gorou nie robił, sprawiało to Aratakiemu przyjemność – czemu więc (logika Itto), miałby chcieć to przyspieszać czy nawet kończyć?

Gorou uśmiechnął się do swoich myśli. Wsunął język do wnętrza ust kochanka i począł drażnić jego podniebienie. Przesuwał koniuszkiem po zaostrzonych zębach, wprawiony w tym do tego stopnia, że nie obawiał się skaleczenia (czego nie można było niestety powiedzieć o Itto, który jeszcze nie nauczył się jak całować Gorou, by się nie pokaleczyć).

Kiedy nasycił się pocałunkami, generał oderwał wilgotne wargi od ust Itto; oni oddychał ciężko, wzrok miał zamglony i najwyraźniej był już do tego stopnia podniecony, że jego teksty na podryw oraz żarty chwilowo umknęły z umysłu, zastępując jedynie pożądaniem.

Generał nachylił się niżej, przesunął nieco w dół, docierając do piersi Itto oraz twardych, zaróżowionych sutków. Skupił się najpierw na prawym – musnął go koniuszkiem języka raz, drugi, trzeci, następnie zatoczył kółeczko na otoczce, po to by na koniec przyssać się do niego i tym samym wywołać u Itto głośny jęk. Poczuł, jak ciało na którym siedział zadrżało z ekscytacji i podniecenia.

Nie zamierzał jednak na tym kończyć. Dalej pieścił prawy sutek, ssał go i lizał, a gdy poczuł, że nadszedł odpowiedni moment – ugryzł go.

- Ahh!- wykrzyknął Itto, wyginając nerwowo kręgosłup i zaciskając palce obu dłoni na pościeli. Gorou poczuł, jak przez jego ciało przepływa fala podniecenia. Ugryzł raz jeszcze.- Ahh, Gorou… !

Bardzo lubił to uczucie. Itto może i był nieco większy od niego, może i nawet dorównywał mu siłą, może nawet trochę przewyższał – ale Gorou wciąż miał sposoby, by go okiełznać.

Kiedy skończył z prawym sutkiem, przeniósł się na lewy, z początku traktując go łagodniej. Długo całował go i lizał, czekając aż Itto uspokoi się i rozluźni – nie chciał, by mężczyzna oczekiwał na ugryzienie. A kiedy Arataki stracił gardę i jego mięśnie wyraźnie się rozluźniły, Gorou przeszedł do ataku i ugryzł jego sutek.

- Ahhh! Cholera!- jęknął Itto, znów napinając się cały.

Gorou uśmiechnąłby się zwycięsko, gdyby nie był taki zajęty pieszczotami.

Wkrótce pozostawił także i lewy sutek, pragnąc obsypać w następnej kolejności umięśniony brzuch Itto. Bardzo to lubił – i wiedział, że sam Arataki bardzo to lubił – dlatego także temu miejscu poświęcił długie minuty.

Oczywiście, najlepsze zostawił na koniec.

Dlatego właśnie przerwał pocałunki i wyprostował się.

- Co? Nie chcesz… nie zamierzasz…?- Itto spojrzał niepewnie najpierw na niego, a potem na swojego nabrzmiałego członka.

- Hm?- Gorou przetarł wilgotne od własnej śliny usta. Pozostawił niezwykle zawiłe szlaki na skórze Itto.

- Nie chciałbyś, no wiesz...- Arataki przesunął dłońmi po jego udach i talii.- Nooo, wziąć go do ust, może?

- Teraz jestem zmęczony – stwierdził.- Usta mnie bolą od tego całowania.

- No tak, domyślam się, wykonałeś kawał dobrej roboty, whooh!- Itto zagryzł wargę, wciąż zerkając na swojego członka.- To… to mówisz, że nie masz sił…

- Hmm...- Gorou przysiadł nieco bliżej krocza Aratakiego, tak że ich członki stykały się teraz ze sobą. Chwycił oba w dłoń i zaczął powoli poruszać biodrami.- Może na razie w ten sposób…?

- Och, tak, zdecydowanie tak...- wyszeptał Itto, opadając z powrotem na materac.- Tak też lubię, chociaż jak masz go w ustach, jest dziesięć tysięcy razy przyjemniej, ale nie będę narzekał, bo tak też lubię – dokończył.

Gorou uśmiechnął się lekko. Itto zawsze lubił gadać, gadał bardzo dużo, niezależnie od sytuacji. Ale mężczyzna szczerze w nim to kochał.

Poruszał biodrami, popatrując to na ich złączone ze sobą członki, to na rumianą twarz ukochanego. Wsłuchiwał się w jego przyspieszony oddech, ledwie zwracając uwagę na swój własny. Było mu tak przyjemnie, nie tylko z powodu pieszczot, ale samych reakcji Itto na to, co robił.

Uczucie do Aratakiego płonęło w nim jasnym ogniem.

Wahał się tylko odrobinę – nie był pewien, czy chce tak szybko przejść do rzeczy – ale po chwili podjął decyzję. Splunął na penis Itto, rozsmarował po nim ślinę, po czym uniósł się nieznacznie i, nakierowawszy czubek na swój odbyt, uniósł ogon i nabił się ostrożnie.

Jęknął cicho, przeciągle, a Arataki zawtórował mu. Na moment uniósł głowę, jakby musiał spojrzeć i przekonać się na własne oczy, że Gorou go dosiadł, potem znów oparł się o poduszki, choć nie spuszczał już z mężczyzny wzroku.

Gorou zagryzł wargę, unosząc biodra. Członek Itto wypełniał go całego i było to nad wyraz wyjątkowe uczucie, którego nie potrafił do końca opisać. Gdy stawali się jednością, czuł jakby fragment, którego mu brakowało, powracał do niego i wskakiwał na odpowiednie miejsce. Oczywiście nie czuł pustki, kiedy akurat nie kochał się z Itto, ale z pewnością było mu lżej na duszy, gdy miał go chociaż obok siebie – gdy widział jego radosny uśmiech, gdy słuchał jego żartobliwego głosu i niedorzecznych opowieści, które snuł.

Czuł, że to naprawdę jest TEN mężczyzna – mężczyzna, któremu pragnął oddać i serce, i duszę.

Itto nerwowo zaciskał palce na jego udach, odruchowo wybijając ku górze biodra i próbując nadać tempa ruchom Gorou. Ale on nie chciał się dać tak łatwo, musiał przecież od czasu do czasu pełnić rolę tego dominującego – nawet jeśli to on był stroną pasywną w tym związku. Za każdym razem odnajdywał nowy sposób, by usidłać oni, i skrupulatnie je zapamiętywał, by wiedzieć, co może zastosować w przyszłości.

Droczył się więc z nim, zwalniając coraz bardziej, aż w końcu nieomal zatrzymał się zupełnie, widząc po twarzy Itto, że zaczyna już dochodzić. Nie musiał wcale przyspieszać, by doprowadzić go do końca – czasem robili to powoli i czule, zawsze odnajdując szczęście.

Ale tym razem coś się zmieniło.

Gorou zamrugał z lekkim zaskoczeniem, widząc, jak Itto patrzy na niego, zaciskając przy tym usta w wąską wargę. Generał poruszył biodrami, wznosząc się i opadając, chciał już nawet przyspieszyć, kiedy nagle Itto nagle podniósł się do pozycji siedzącej, przybliżając swoją twarz maksymalnie blisko twarzy Gorou.

- I-Itto?- bąknął, zdumiony, ale i nieco przestraszony tym nagłym ruchem.

- Wiem, co knujesz – mruknął Arataki, mrużąc oczy.

- Knuję?- powtórzył Gorou.- Ja niczego nie knuję, ja tylko…

- Nie myśl sobie, że to ci się uda – oznajmił Itto, po czym nagle chwycił go w objęcia i uniósł. Gorou krzyknął, nie tyle z zaskoczenia, co uczucia nagłej pustki, gdy członek Aratakiego wysunął się z jego wnętrza.- Teraz moja kolej.

- I-Itto, co ty…?- zaczął Gorou, a potem krzyknął cicho z zaskoczenia, gdy Itto obrócił go na brzuch i chwycił w pasie, unosząc jego biodra ku górze.- Itto!

- Lepiej podnieś ten skulony ogon, pieseczku – mruknął Arataki, łagodnym ruchem chwytając ogon Gorou u nasady i odsuwając go na bok. Gorou mimowolnie kupił go pod siebie, nie mogąc zrozumieć, co się dzieje.

- I-Itto…?

Ledwie skończył wymawiać jego imię, poczuł, co się tak naprawdę dzieje – Arataki po prostu przejął pałeczkę w najbardziej dziki sposób, na jaki stać było tylko prawdziwego oni. Wbił się w niego z impetem i, nie dając mu nawet czasu do przywyknięcia, zaczął poruszać się w nim energicznie, nadając tempo.

- Ah, ah, ah!- jęczał Gorou, zaciskając kurczowo palce na pościeli. Siła, z jaką Itto poruszał się w nim sprawiała, że młody generał był dosłownie przyszpilony do miękkiego podłoża.

Ale… to było niesamowite. Nie czuł się wcale ograniczony, miał swobodę ruchów, choć w zasadzie nie miał za bardzo CO zrobić, kiedy Itto tak go… cóż, posuwał, ujmując rzecz jasno i wyraźnie. Szybko przyzwyczaił się i dostosował, nie poczuł nawet ukłucia bólu, jedynie samą czystą przyjemność i rozkosz.

Rozchylił usta, nie mogąc złapać porządnie powietrza. Każde pchnięcie odbierało mu oddech, jednocześnie wyrywając jęk z jego gardła, ale absolutnie się tym teraz nie przejmował. Zamknął oczy, a wszystkie swoje zmysły skupił na tym, co właśnie robił z nim jego ukochany.

Jeśli tak dalej pójdzie, po prostu wybuchnie z tej rozkoszy! Miał wrażenie, jakby tkwiła w nim bomba, która puchła i puchła, po to by lada moment…

Krzyknął, dochodząc, łapiąc oddech i kurczowo trzymając się pościeli. Ścianki jego odbytu zacisnęły się na członku Itto, który nie przestawał się w nim ruszać, dręcząc go i wywołując w nim jeszcze głośniejsze jęki. Dreszcz przebiegł po całym jego ciele, od czubka głowy aż po sam ogon, którego futro nastroszyło się.

Wtedy doszedł drugi raz. Nie miał nawet czasu, by się zdziwić – nigdy mu się to wcześniej nie zdarzyło, zwłaszcza, że między jednym orgazmem a drugim prawie nie było przerwy, a może był to jeden ale bardzo długi orgazm?! Nie potrafił tego zrozumieć, nie potrafił pojąć, jak mogło do tego dojść…

Dojść…

Itto też „doszedł”. Gorou nawet tego nie zauważył, dopiero gdy po dłuższej chwili głębokiego oddychania stwierdził, że odpowiednio się napowietrzył, spojrzał na bok, gdzie leżał wykończony, dyszący Arataki.

- Wow – sapnął oni.- Wow, ale… ale to było…

- Świetne – westchnął Gorou.- Och, Itto… Byłeś naprawdę...- Gorou chciał to powiedzieć, ale jednocześnie potwornie się wstydził. Poczuł, że jego twarz czerwienieje.

- No? Powiedz, powiedz!- Itto od razu podchwycił ton jego głos i spojrzał na ukochanego, szczerząc do niego zęby.

- Byłeś naprawdę niesamowity – mruknął niechętnie, choć zupełnie szczerze.

- Haha! Nic dziwnego, w końcu uprawiałeś seks z Arataki…

- … Najlepszym i Najseksowniejszym Kochankiem Itto – dokończył za niego Gorou.

- Och, cóż...- Teraz to Itto zarumienił się lekko na twarzy.- No cóż, ja… Cóż! Cóż, no… no tak, tak, jestem oczywiście najlepszym i najseksowniejszym kochankiem, trudno jest się z tobą nie zgodzić, w końcu… w końcu nieźle sobie przed chwilą poradziłem, haha! To była dobra gra wstępna przed szukaniem Złotej Perły, a wyobraź sobie, co będzie, jak już ją…

- Nigdzie nie idę – bąknął Gorou.

- Co? Jak to?

- Chyba zwariowałeś, jeśli sądzisz, że PO CZYMŚ TAKIM mam siły, żeby choćby podnieść nogę?

- A nie masz?- Itto zerwał się do pozycji siedzącej, patrząc na generała z niepokojem.- Mieliśmy iść na jarmark!

- Możesz winić tylko siebie – westchnął Gorou, kładąc po sobie uszy i szykując się do regeneracyjnej drzemki.

- Hej, hej, hej, hej, nie zasypiaj mi tu, zaraz wychodzimy na jarmark! Mój prezent… to znaczy twój prezent, dla ciebie, muszę kupić, a potem perła…

Itto coś tam jeszcze mówił gorączkowo.

Ale Gorou już go nie słyszał.

Spał jak suseł.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń