[MnU] Odcinek 102



Zaaklimatyzowanie w nowym otoczeniu nie zajęło trójce braci zbyt dużo czasu (choć Kuroko trzeba było niemal siłą wyciągać z jego pokoju), i wkrótce cała rodzinka spotkała się na parterze pensjonatu, by razem wyruszyć na wycieczkę do lodowej jaskini. 
Kise cieszył się, że Aomine najwyraźniej rzeczywiście zmienił swoje nastawienie – sprawiał wrażenie dość zrelaksowanego i gotowego na zwiedzanie; rozglądał się po holu co prawda bez większego zainteresowania, ale sam fakt, że jednak to robił, był już dużym postępem. 
Jeżeli chodzi o Kuroko, to ciężko było zorientować się, co myśli najmłodszy z braci. Jego mina jak zwykle spełniała rolę maski stoickiego spokoju, nie wyglądał ani na zaangażowanego, ani na znudzonego. Ryouta był dobrej myśli.
No dobrze, czy wszyscy są gotowi?- zapytał, uśmiechając się do braci.
Inaczej byśmy tu nie sterczeli – stwierdził w odpowiedzi Aomine.
A macie swoje termosy?- Kise wziął się pod boki, już z nieco poważniejszą miną.
Pornosy?
Termosy, Daikicchi, termosy! Pamiętajcie, że w jaskini panuje zimno! Zazwyczaj jest to temperatura poniżej zera stopni, a znając was, to marzniecie już przy piętnastu na plusie!
Coś tam wziąłem – mruknął Aomine, spoglądając obojętnie na zawieszony na prawym ramieniu plecak.
A ty, Tetsucchi?
Mam herbatę – odparł spokojnie błękitnowłosy.
No dobrze, w takim razie możemy ruszać. To nie jest daleko, więc doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie przejść się tam pieszo! Zresztą, nawet gdyby było daleko, to i tak spacer dobrze nam zrobi! Ruszajmy, załogo!
Nie tak głośno!- syknął na niego Daiki, rozglądając się nerwowo wokół.- Tu mogą być...!
Nagle urwał raptownie i zamknął usta. Już chciał powiedzieć, że w pobliżu mogą być „niezłe laski”, kiedy dotarło do niego, jak niedorzecznie do brzmi. Nie miał przecież ochoty poznawać kogoś nowego, nie po tym, co stało się z Sakuraiem... i z nim samym, potem, tamtego fatalnego dnia.
Hm?- Kise spojrzał na niego pytająco.- Co mówiłeś?
Nie, nic – mruknął Aomine, drapiąc się po karku. Ruszył do wyjścia, wymijając braci.- Chodźmy już.
Kise i Kuroko spojrzeli po sobie – ten pierwszy ze zmartwieniem malującym się w oczach, ten drugi bez konkretnego wyrazu. Ruszyli jednocześnie za ciemnoskórym, w żaden sposób nie komentując jego zachowania.
Chociaż temperatura na zewnątrz wynosiła zaledwie osiem stopni, pogodę można było uznać za bardzo ładną – niebo było bezchmurne, u szczytu świeciło jasno słońce, ogrzewając nieco marznące policzki i bezskutecznie próbując roztopić grubą warstwę śniegu, która otuliła ziemię. Wokół pensjonatu i na drodze kręciło się mnóstwo turystów; tuż przy budynku łatwo było wręcz zgubić się w tłumie wchodzących i wychodzących.
Pójdziemy tym szlakiem, o tam!- Kise wskazał braciom kierunek palcem.- Powinniśmy dotrzeć na miejscu w ciągu maksymalnie pół godziny. Ach, wzięliście kanapki w razie co?!
Sam nam je spakowałeś jeszcze w domu – zauważył Kuroko.
Dobrze, no to chodźmy.
Po wydostaniu się z tłumu, bracia ruszyli wydeptanym szlakiem. Nie byli jedynymi ludźmi na nim, ale ze znaków drogowych można było wywnioskować, że początek szlaku prowadzi nie tylko do jaskini lodowej, ale także do paru innych miejsc i widoków turystycznych. Oczywiście, największym z nich był szlak na górę Fuji, ale kiedy cała trójka trafiła do rozwidlenia dróżek okazało się, że zdecydowana większość obiera kierunek właśnie na jaskinię.
Mam nadzieję, że nie będzie tam zbytniego tłumu – powiedział cicho Kise, z odrobiną niepokoju zerkając na turystów.- Albo że chociaż wpuszczają do jaskini w określonej liczbowo grupie, bo nie wyobrażam sobie, żeby kisić się pod ziemią z taką masą!
A co, jeśli wszyscy przestraszymy się czegoś w środku, krzykniemy, i wtedy jaskinia się zawali?- podsunął cicho Kuroko, patrząc wielkimi oczami przed siebie, zupełnie jakby miał tę wizję naprzeciwko.- Twarde niczym diament lodowe odłamki przedziurawią nas jak sito, ogromne skały zgniotą nasze ciała na miazgę, a krew i fla...
Dosyć, dosyć!- wykrzyknął Kise, patrząc z przerażeniem na młodszego brata.- Nie za dużo czytasz ostatnio horrorów, Tetsucchi?!
W sumie to nie pamiętam, kiedy ostatnio przeczytałem jakiś horror. Dlaczego pytasz?
Co to mają być za mroczne wizje?! Ta jaskinia jest bardzo dobrze zabezpieczona i nic nam się nie stanie, absolutnie nic!
Jesteś pewien?- zapytał Kuroko, patrząc na niego z powagą.- Istnieje również możliwość, że któryś z nas wpadnie do jednej z mieszczących się tam licznych dziur i złamie nogę. Możliwe, że ostatni członek skręci w nie ten korytarz, co reszta grupy, i zgubi się na wieki wieków, aż w końcu kiedyś ktoś odnajdzie jego kości...
To jaskinia lodowa, a nie piramida egipska!
Możliwe, że temperatura nagle spadnie, a ktoś z nas zamarznie, albo wpadnie do lodowego jeziora i utonie...
To nie ma za bardzo sensu – odezwał się Aomine.- Jak możesz wpaść do jeziora, skoro w jaskini jest tak zimno, że wszystko zamarza? Skoro tak, to pokrywa jeziora też będzie zamarznięta, więc jakbyś spadł do jeziora, to raczej spadłbyś NA jezioro, a więc nic by ci się nie stało, bo nawet nie wpadłbyś do lodu.
Chyba że byłby odrobinę skuty – odparł od razu Kuroko.- Wtedy mógłbym wpaść do wody, a nurt porwałby mnie i nie mógłbym znaleźć wyjścia.
Powinniśmy w sumie zacząć od tego, dlaczego miałoby być w jaskini jakiekolwiek jezioro?- Aomine zmarszczył brwi.
W niektórych jaskiniach są takie podziemne jeziora, są nawet dość powszechne.
No dobra, ale wciąż – jezioro w jaskini lodowej? To prędzej będzie lodowisko. Nie mówię o lodowych soplach, to to co innego, jakby ci taki spadł na łeb, to śmierć na miejscu.
Jakby tak centralnie w czubek głowy?- dodał Kuroko.- To również jest bardzo powszechne zjawisko, ludziom często zdarzają się takie wypadki; w jaskini panuje zimno, ale duża grupa ludzi w środku zapewnia podniesienie temperatury ze względu na własne wytwarzane ciepło. To się może skończyć tragicznie...
A wyobraź sobie, że jednak wpadniesz do takiej dziury, i na dodatek nikt cię nie usłyszy...
Och, przestańcie już, na litość boską, nic takiego się nie stanie!- wykrzyknął ze złością Kise.
Aomine i Kuroko posłali sobie lekkie, porozumiewawcze uśmieszki, które nie umknęły jednak uwadze blondyna. Ryouta poczuł rumieńce na policzkach. Zaciskając lekko usta, poczęstował obu braci po jednym kuksańcu. Kiedy Aomine roześmiał się lekko, a Kuroko uśmiechnął nieco szerzej, Kise sam pozwolił sobie na uśmiech. 
No tak. 
Cali oni.

Po upływie około czterdziestu minut – z racji tego, że w czasie wędrówki szlakiem Kuroko trochę się zmęczył – bracia w końcu dotarli na miejsce.
Wejście do jaskini Narusawa prezentowało się dość groźnie – przynajmniej zdaniem Kise, bo Aomine i Kuroko na ten temat milczeli. Choć wszyscy trzej spodziewali się raczej typowej wydrążonej w skalnej górze dziury, rzeczywistość okazała się zgoła inna – wejście do jaskini przypominało olbrzymią norę pająka; jakby wykopana w ziemi, jaskinia prowadziła do ciemnego wnętrza samej planety. 
U-uważajcie, żeby się nie poślizgnąć – powiedział nerwowo Kise, kiedy wszyscy trzej zaczęli schodzić za małym tłumkiem po kamiennym mostku, którego powierzchnia na początku była oblodzona. Dalej, kiedy mostek znikał pod naturalnym dachem w postaci samej ziemi i skały, droga wydawała się już bardziej bezpieczna.
Mężczyźni w końcu weszli do środka, rozglądając się z jawnym zainteresowaniem. Na początku nie było co oglądać – ot, zwykłe ciemne skały i sztuczne światło mające na celu oświetlić im drogę. Po kilku minutach jednak latarenek było coraz mniej, a z oddali widać było poświaty o innych niż pomarańczowy barwach; błękitne, złote, czerwone i różowe...
Jak się wkrótce okazało, wciąż były to światła, tyle że schowane za całymi grupami ogromnych lodowych kolumn i sopli. Sterczące i wiszące w różnych odległościach od siebie, tworzyły jakby piękne, kolorowe lodowe miasteczko, które ciężko było nie podziwiać.
Wooow – mruknął zachwycony Kise, wyciągając aparat i strzelając kilka fotek. Głównie swoim braciom, czy raczej ich plecom, na tle lodowych odłamków.- Ustawcie się jakoś, zrobię wam zdjęcie!
Rób zdjęcia tym soplom, a nie nam, nas masz na co dzień – parsknął Aomine.
No ale chce wam zrobić na tle tych sopli właśnie, no!
Ćśś.- Uciszył go Kuroko, przytykając palec do ust.- Bo jaskinia się zawali...
Och, daj już spokój, Tetsucchi – jęknął Ryouta.- Ustawiać się i to w tej chwili!
Bracia musieli dać za wygraną wobec rosnącej irytacji blondyna; Aomine oparł się nonszalancko o jedną z lodowych kolumn, a kiedy Kise cyknął mu kilka fotek, jego miejsce zajął Kuroko – ten jednak stanął w zupełnie zwyczajnej, prostej pozie, bez uśmiechu i bez większego entuzjazmu.
Ślicznie, Tetsucchi!- oznajmił Kise, uśmiechając się szeroko.
Daj, teraz ja tobie zrobię – powiedział Aomine, zabierając mu aparat.
Kise, z racji samego bycia modelem, odruchowo ustawił się w typowo modelowej pozie: stanąwszy przy kolumnie nieco bokiem, podparł dłoń o biodro, lekko wysunął lewą stopę i, patrząc w obiektyw nieco od dołu, uśmiechnął się profesjonalnie.
Aomine zamrugał lekko, zobojętniały na ten widok, po czym przesunął aparat tak, by ująć jedynie samą głowę Kise oraz sufit pełen lodowych sopli. Ryouta najwyraźniej niczego się nie domyślił, bo kiedy Daiki opuścił aparat, odebrał od niego swoją własność z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym ruszył dalej.
Wycieczka trwała w najlepsze. Mężczyźni zatrzymywali się przy co ładniejszych i liczniejszych skupiskach sopli i lodowych kolumn, by zrobić kolejne zdjęcia. W międzyczasie każdemu z nich powoli poprawiał się nastrój – Aomine zdobył się nawet na parę wygłupów i do niektórych zdjęć zaczął wykorzystywać lodową architekturę, by nadać fotografiom charakteru – a to położył się pod sięgającym prawie samego podłoża sopla, udając, że ten na niego spada, a to schował się za jedną z uciętych kolumn, dorównującej mu niemal wzrostem, co nadało wrażenia, jakby ów kolumna kończyła się jego głową, a to znów udawał, że wpadł do dziury w ziemi, które od czasu do czasu napotykali.
Kise był wniebowzięty. Już dawno nie bawił się tak dobrze w towarzystwie braci i, choć Kuroko nie uczestniczył w wygłupach, to widać było, że i on jest rozbawiony. Ostatecznie, kiedy wszyscy trzej bracia dotarli do końca tunelu i wyłonili się spod powierzchni ziemi, a promienie słońca zaczęły grzać ich policzki, każdy z nich miał na twarzy uśmiech.
Ryouta czuł, że to będzie naprawdę wspaniały wyjazd – i że nic nie jest w stanie go im zepsuć.

***

Mimo cudownie spędzonego czasu z braćmi, nie wszystko było jednak w porządku. Gdy tylko bracia wrócili późnym wieczorem do pensjonatu, po całym dniu pełnym wrażeń i dreszczyku emocji (zwłaszcza na popołudniowej wycieczce na obrzeża lasu Aokigahara*), i gdy tylko zamknęli się w swoich pokojach, każdego z nich po kolei zaczęły nawiedzać jego własne demony.
Trudno byłoby stwierdzić, który z nich czuł się gorzej. Aomine wciąż miewał koszmary o tym, jak jest torturowany, a fakt, że Kagami odwrócił się od niego i najwyraźniej nie chciał go znać, zdecydowanie pogarszał sprawę; Daiki zawsze przecież mógł się do niego zwrócić z każdym problemem, z każdą najmniejszą nawet drobnostką. Taiga był dla niego ogromnym wsparciem i teraz, kiedy nie było go przy ciemnoskórym, Aomine był tego boleśnie świadom. Zawsze wiedział, że może liczyć na Taigę, ale dopiero teraz zaczęły go męczyć myśli, że może rzeczywiście zbyt mało poświęcał uwagi przyjacielowi, nawet pomimo swoich uczuć do niego. 
Kise nie miał lepiej. Siedząc w swoim pokoju i popłakując cicho w poduszkę żałował wielu decyzji w swoim życiu; tej, że nie zawalczył odpowiednio o swój związek z Kasamatsu, tej, że do tej pory nie poświęcał przyjaciołom tyle czasu, ile by pragnął... oraz tej, że zgodził się na ten podły układ z Nashem Goldem. 
Przecież mógł zaufać policji. Mógł poczekać cierpliwie, aż znajdą jakiś trop, albo samemu zacząć szukać wszędzie, w całym Tokio; gdyby nie zgodził się na tamten układ, Haizaki Shougo nie poszedł by na kolejny z Goldem i całej sprawy by nie było. Kise zostałby w domu, opiekując się Daikim oraz Tetsuyi. Nie musiałby wyjeżdżać i zostawiać braci samych... Nie musiałby przymusowo sprzedawać swojego ciała. Już teraz czuł się brudny, zhańbiony... 
Kuroko również walił się świat. Czuł się taki mały i słaby, niezdolny do ratowania tych, których najbardziej kochał – czuł, że zawodzi każdą bliską mu osobę jedną po drugiej. Nie uratował Kise przed wypadkiem, nie uratował Aomine przed torturami, podle wykorzystał Kagamiego i... znów, nie uratował Ryouty. Ryouty, który kochał go najprawdopodobniej bardziej, niż kogokolwiek na świecie – być może bardziej niż Yukio, z którym przecież był od tylu lat. 
Tetsuya często narzekał na to, że Kise jest względem niego zbyt opiekuńczy, ale w gruncie rzeczy zdawał sobie sprawę z tego, że większość swoich uczuć Ryouta przelał na niego, zwłaszcza po śmierci rodziców; tylko on i Kise byli prawdziwie spokrewnieni, i choć obaj darzyli Aomine głębokim braterskim uczuciem, to jednak z więzami krwi nie było co rywalizować. Kuroko sam miał wrażenie, że choć wydawało mu się, iż kocha Ryoutę i Daikiego po równo, to jednak dla tego pierwszego byłby gotów zrobić odrobinkę więcej, niż dla drugiego.
To nie było fair względem Aomine – on z pewnością kochał braci po równo – jednak to było silniejsze od sumienia i Kuroko nic nie mógł na to poradzić.
Dlatego właśnie, choć dzień udał im się nad wyraz dobrze, wieczorem z każdych oczu popłynęły ciche, samotne łzy.

Kuroko postanowił wykąpać się nieco wcześniej, niż zazwyczaj. Była dopiero dwudziesta pierwsza, ale jemu to nie przeszkadzało – był wykończony po tylu wrażeniach, do tego trzeba było też doliczyć psychiczne wyczerpanie całą tą chorą sytuacją z wyjazdem Kise do USA, a także – w dalszym ciągu – wspominanie przerażających chwil, kiedy to zniknął Aomine. Choć minęły już całe tygodnie od tamtego wydarzenia, rany w sercu Tetsuyi wciąż krwawiły.
Kiedy Tetsuya siedział już wygodnie w łóżku, próbując wciągnąć się w fabułę nowej powieści Miyazakiego Shigeru, nagle usłyszał dźwięk swojej komórki – ktoś dzwonił. Nieco zaskoczony (gdyż uprzedzał przyjaciół, że kontakt raczej będzie słaby w ten weekend), sięgnął po telefon i zdziwił się jeszcze bardziej – dzwonił jego ulubiony pisarz.
I w dodatku na ekraniku wyświetliło mu się żądanie rozmowy wideo przez aplikację Skype...
Kuroko przełknął nerwowo ślinę i poprawił na szybko mokre jeszcze od kąpieli włosy. Nie był przyzwyczajony do rozmów wideo – w ogóle nie preferował używania tak zaawansowanej technologii – ale przywołał na twarzy sympatyczny wyraz (co w jego wykonaniu i tak nie przyniosło efektu), po czym nacisnął zielony przycisk i przesunął go w bok.
Dobry wieczór, Mayuzumi-kun – przywitał się jako pierwszy.
Dobry wieczór, Kuroko – odparł Mayuzumi. Nie wyciągał przed siebie ręki tak, jak błękitnowłosy, co znaczyło, że dzwoni najprawdopodobniej z laptopa lub komputera.- Nie odzywałeś się cały dzień, więc w końcu postanowiłem naruszyć twoją prywatność oraz chęć odizolowania się, i zadzwonić, by sprawdzić, czy na pewno dojechałeś żywy do Narusawy.
Przepraszam, sporo się dzisiaj działo – wyjaśnił Tetsuya. Trochę było mu głupio, że zapomniał o Mayuzumim – w końcu Takao i Akashiemu wysłał zdjęcie swojego pokoju w pensjonacie. Zważywszy na... cóż, uczucia Chihiro... do niego też powinien był wysłać wiadomość.- Zaraz po przyjeździe, ledwie się rozpakowaliśmy, Ryouta-kun zabrał nas na szlak do jaskini lodowej.
I jak wrażenia?- zagadnął Mayuzumi, popijając coś z parującego z kubka.
Bardzo pozytywne – odparł Kuroko, uśmiechając się lekko.- Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć. Pokażę ci je, kiedy wrócimy.- Tetsuya usilnie starał się zachować na twarzy uśmiech, jednak świadomość tego, że po powrocie raczej nikt nie będzie miał nastroju na wywoływanie zdjęć, była bardzo ciężka do przełknięcia. Poczuł, że zadrżały mu usta.
Rozumiem – powiedział nieco przeciągle Mayuzumi, najwyraźniej dostrzegając ten defekt.- I... co jeszcze porabialiście?
Och, zwiedziliśmy kilka atrakcji turystycznych – ciągnął dalej Kuroko. Wziął głęboki oddech.- Potem poszliśmy coś zjeść na mieście, a popołudniu zrobiliśmy sobie wycieczkę do lasu Aokigahara.
Mam nadzieję, że każdy z was stamtąd wrócił?
Kuroko uśmiechnął się, doceniając żart, choć pamiętał, że gdy byli na miejscu, nie miał ochoty stamtąd wracać... Grube i solidne gałęzie drzew zachęcały do zawieszenia na nich liny, a liście zdawały się szeptać do niego „Chodź... zakończymy twoje męki...”.
Na szczęście wróciliśmy cali – powiedział.- Choć podejrzewam, że Ryouta-kun ze strachu zgubił parę klapek. Wyglądał na przerażonego już w chwili, gdy zbliżaliśmy się do jednego z miejsc, w którym popełniono samobójstwo.
A ty? Czułeś dreszcz na plecach i podejrzany chłód...- Mayuzumi zaciął się nagle i, o dziwo, uśmiechnął się leciutko, spuszczając wzrok. Kuroko sam miał ochotę to zrobić – uśmiechy Mayuzumiego zawsze go zaskakiwały, tak były rzadkie.- … pomijając, oczywiście, naturalny chłód zimy?
W sumie las nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia, jak się spodziewałem – przyznał Kuroko, nieco się rozluźniając.- Te pozostawione buty, porozrzucane w nieładzie ubrania... Trochę to sztucznie wyglądało, zupełnie jakby władze miasta sami to układali, chcąc zachęcić turystów do zwiedzania.
Słyszałem, że miasta położone wokół lasu Aokigahara same muszą wykładać pieniądze na pochówek tych osób. Dlatego są takie „biedne”.
Cóż... - westchnął Kuroko.- Jakby pozbierali te wszystkie ubrania z lasu i je sprzedali, na pewno nadrobiliby straty.
Mayuzumi nie uśmiechnął się, ale coś w jego oczach kazało Kuroko sądzić, że teraz to on docenił żart Tetsuyi. Przez chwilę mężczyźni milczeli, patrząc na siebie; Kuroko czuł się trochę niepewnie, odnosił wrażenie, że Mayuzumi próbuje przejrzeć jego duszę na wylot. Sam Tetsuya spoglądał to na niego, to na otoczenie za nim; widział tylko kawałek ściany oraz okno, ale ponieważ Chihiro miał na sobie zwykłą białą koszulkę polo, Tetsuya domyślał się, że mężczyzna jest w domu.
Pokazać ci mój pokój?- zapytał Kuroko.
Z chęcią go zobaczę – odparł Mayuzumi, skinąwszy głową.
Tetsuya ochoczo wyskoczył z łóżka, czując, że musi zacząć coś robić, inaczej wybuchnie. Wsunął na bose stopy ciepłe kapcie i zaczął pokazywać Chihiro każdy kąt swojego pokoju.
Łóżko ma niesamowicie miękki materac, cały się zapadam, gdy tylko na nim siadam... Ach, tak, jestem już w piżamie, bo te wycieczki trochę mnie wykończyły – wszędzie chodziliśmy pieszo... Tutaj jest szafa; prawda, że jest pięknie ozdobiona? Zastanawiam się, czy mógłbym kupić sobie takie meble do pokoju. Co prawda wystrój nie pasowałby wówczas do nowoczesności naszego domu, ale moje prywatne cztery ściany zyskałyby chociaż ciekawy klimat... chociaż nie wiem, jak miałbym zrobić belkowe ściany? No, nieważne, tutaj, za oknami, widać coś w rodzaju panoramy miasta... Zaczekaj, otworzę okno, bo światło w pokoju wszystko odbija. Och, i tak niewiele widać, no ale tu, po lewej, jest kawałek masywu góry Fuji, a po drugiej stronie miasto i tam dalej – tego już na pewno nie zobaczysz – jest las Aokigahara.
Kuroko zakończył przewodnictwo i znów wpełzł do swojego łóżka. Skierował kamerę na siebie i zwrócił się ponownie do Mayuzumiego, który miał nieodgadnioną minę:
I jak ci się po...?
Co się dzieje, Kuroko?- przerwał mu nieoczekiwanie Chihiro.
Tetsuya urwał, zdumiony. Zamknął powoli rozchylone lekko usta i na chwilę odwrócił wzrok od Mayuzumiego – na trochę zbyt długo.
Nie rozumiem...- zaczął.- O co pytasz, Mayuzumi-kun?
Jesteś dla mnie momentami prawdziwą zagadką – powiedział spokojnie Chihiro, wciąż ze spokojną, niemożliwą do opisania miną.- Czasami jesteś jak książka z wyrwanymi pośrodku stronami; fabuła wciąga mnie bez reszty, a tu nagle fragment, którego nie mogę odczytać. Czasami jednak jest zupełnie odwrotnie... tak, jakbym znał już zakończenie, nim do niego dotrę. 
Nadal nie rozumiem – mruknął Kuroko, choć prawda była inna – domyślał się, do czego dąży Chihiro.
Mówisz dzisiaj bardzo dużo – stwierdził tylko cicho Mayuzumi.
Kuroko zamilkł. A więc to tak**? A więc to tym się zdradził? Bo... „dużo mówił”? Kuroko nigdy nie lubił dużo mówić – zwykle zachowywał swoje myśli dla siebie, bo trzymał się tego, że mądrze jest mówić mniej. Nie dlatego, że myślał źle o rozmówcy, po prostu dla niego samo myślenie również było rozmową; lubił mieć wrażenie, że porozumiewa się z kimś bez słów. 
Tak było na przykład z Takao – choć Kazunari zwykle gadał jak najęty, to jednak wystarczyła krótka odpowiedź Tetsuyi, by mężczyźni czuli więź. 
Było tak również z Kagamim... choć ostatnio ich relacje szwankowały, to jednak zarówno ich przyjaźń jak i początek związku były ciepłe, przepełnione myślami i czynami, niżeli słowami.
Ale i tak największą więź pod tym względem Kuroko czuł z Akashim... W tym wystarczyło jedno spojrzenie błękitnowłosego, by Seijuurou go zrozumiał – bywało, że żaden z nich nie musiał się nawet odzywać.
Czyżby taka więź zaczęła łączyć go również z Mayuzumim? Czy może Chihiro był po prostu tak spostrzegawczy, albo Tetsuya tak przewidywalny? Może jednak nie był trudny do zrozumienia – może po prostu wystarczyły odpowiednie chęci i odpowiednia cierpliwość, by odkryć jego serce?
Sporo się wydarzyło – zaczął cicho Kuroko, nadal nie patrząc na Mayuzumiego. I nie miał na myśli tylko dnia dzisiejszego, ale ogólnie.
Mayuzumi najwyraźniej to również zrozumiał.
Wiem, że znamy się zbyt krótko, byś mógł mi bezgranicznie ufać – powiedział spokojnie Chihiro.- I jako biznesmen wiem, że zaufanie to najdroższa rzecz, której nie sposób zyskać za darmo... Chcę, żebyś wiedział, że nie mam zamiaru w żaden sposób przymuszać czy też przekonywać cię do zwierzenia mi się. Zrobisz, co uznasz za dobre dla mnie i dla samego siebie.
Kuroko ponownie zamilkł. To, co powiedział Mayuzumi, było miłe. Mężczyzna naprawdę nie próbował go naciskać ani podpowiadać, że nadaje się do tego, by wysłuchać o jego problemach. Pozostawił decyzję jemu, Tetsuyi. 
Czy powinien mu powiedzieć, czy też nie? Czy sprawi mu tym kłopot? Czy poczuje się głupi, słaby i bezradny? Cóż, to ostatnio dopadnie go z pewnością, w zasadzie już dopadło, wgryzło się w niego zębiskami i ani myślało puścić; sprawiało mu to niemal fizyczny ból.
Rozmowa z Mayuzumim nic go przecież nie kosztowała, prawda? Tyle czasu głowił się nad rozwiązaniem problemu z wyjazdem Kise do USA i nie przyszło mu nic do głowy... A może Mayuzumi wpadnie na jakiś pomysł? Może będzie znał rozwiązanie, może będzie w stanie jakoś pomóc?
Kuroko zrobi przecież wszystko... WSZYSTKO... byle tylko ocalić brata od tej hańby, od zabrania dumy i godności. Nie da skrzywdzić Ryouty i zapłaci każdą cenę, by go ocalić.
Błękitnowłosy podjął decyzję. Wziął głęboki oddech, starając się uspokoić, po czym od samego początku – kroczek po kroczku – opowiedział o każdym wydarzeniu, które zapoczątkowało przymusowy los Kise. Opowiedział o tym, jak Gold pojawił się u Kise i zniszczył jego umowę, o tym, jak następnie zniknął Aomine, jak odnalazł go Haizaki i jak Nash Gold przekupił jeszcze nie tak dawno bohatera, by stał się najpodlejszym człowiekiem na ziemi. Opowiedział Chihiro, jak podjął bezskuteczną próbę przekonania Golda, by dał sobie spokój – i o tym, jak to się dla niego skończyło. Opowiedział o wszystkim.
I kiedy w końcu otarł zdradzieckie łzy i odważył się spojrzeć na Mayuzumiego odkrył, że ten w zamyśleniu podparł dłonią podbródek i nie patrzy na niego.
To nie tak, że zawsze chciałbym wszystko robić sam...- zaczął na koniec cicho.- Nie lubię prosić o pomoc, bo nie lubię sprawiać ludziom problemu. Jeżeli czuję, że sobie poradzę, to nie zawracam nikomu głowy, ale teraz... Teraz rozpaczliwie potrzebuję pomocy... Nie mogę pozwolić, by mój brat poświęcił się dla jakiejś chorej, słownej umowy, która nie powinna w ogóle mieć miejsca! I to tylko dlatego, że głupia duma Ryouty-kun nie pozwala mu odmówić Goldowi...
Hmm – mruknął w końcu Mayuzumi po długim milczeniu.- Muszę się temu bliżej przyjrzeć. Niestety, nie znam ludzi z branży pornograficznej i potrzebuję nieco więcej informacji na temat tego całego Golda.
Czy to znaczy, że...?
Kuroko.- Chihiro spojrzał spokojnie na Tetsuyę.- Nie musisz mnie prosić. Chcę wam pomóc, nie dlatego, że zależy mi na tobie, ale ponieważ zależy mi na tym, by ta sprawa została sprawiedliwie rozstrzygnięta. O nic się nie martw i zostaw to mnie. 
Naprawdę?- Kuroko nie mógł w to uwierzyć.- Ale... ale co ja mam wobec tego zrobić?
Baw się dobrze na wyjeździe.- Mayuzumi wzruszył delikatnie ramionami.- To będzie trudne, ale staraj się nie myśleć o tym za dużo. 
Nie mogę pozwolić, żebyś działał sam jeden, chcę ci jakoś pomóc... Jeżeli masz pomysł...
Owszem, mam, ale niestety mój plan nie obejmuje żadnych zadań dla ciebie – stwierdził Chihiro.
To może chociaż powiedz, co mogę zrobić w zamian...?
Choć najprawdopodobniej zabrzmi to jak „bajerowanie”, to jednak nie oczekuję niczego w zamian – odparł Mayuzumi.- Po prostu raz na jakiś czas mogę zrobić coś dobrego, dla kogoś. 
Nie będę mógł tak żyć – powiedział Kuroko, niemal przerażony.
Przypuszczałem, że to powiesz.- Mayuzumi znów zaskoczył Tetsuyę delikatnym, ledwie widocznym uśmieszkiem.- Powiedzmy więc, że... napiszesz dla mnie książkę.
Kuroko z początku nie zrozumiał Mayuzumiego. Kiedy jednak po chwili dotarło do niego znaczenie słów Chihiro, Tetsuya wytrzeszczył oczy.
Mam... napisać książkę?
Zgadza się – odparł spokojnie Chihiro.- Ustalmy, że ma to być romans i ma liczyć nie mniej niż trzysta stron. Zważ jednak, że na tym nie koniec – mam pewien warunek, który musisz spełnić w swojej powieści dla mnie.
Warunek?- bąknął Kuroko, wciąż zszokowany samym pomysłem, że w ramach odwdzięczenia się za pomoc w sprawie Kise, ma napisać całą książkę!
Tak, warunek – przytaknął Mayuzumi, skinąwszy przy tym głową.- Musisz napisać książkę, która do mnie trafi. To znaczy, że musisz mnie najpierw poznać na tyle, by wiedzieć, o czym chciałbym przeczytać książkę i co mi się spodoba. 
Napisałeś całą masę wspaniałych książek, w których nigdy nie powtarza się schemat fabuły – wymamrotał Kuroko.- Jak niby mam wymyślić coś lepszego?
Na to już ci nie odpowiem – powiedział Mayuzumi.- Tymczasem zmuszony jestem pozostawić cię z tym problemem. Sam właśnie otrzymałem zadanie do wykonania i pragnę niezwłocznie zabrać się do jego wykonywania. Do usłyszenia, Kuroko.
Do usłyszenia – powiedział niepewnie Tetsuya.
Aha, jeszcze jedno – dodał nagle Mayuzumi, spoglądając na błękitnowłosego.- Gdybyś miał jeszcze jakieś problemy... jakiekolwiek... to służę pomocą. Na następny raz na pewno też się dogadamy.
To powiedziawszy, Mayuzumi zrobił coś, czego Kuroko w życiu by się nie spodziewał – mężczyzna... mrugnął do niego. I zaraz po tym się rozłączył!
Tetsuya wytrzeszczył oczy na telefon, na ekranie którego wyświetliła się już jego tapeta, gdyż połączenie zostało przerwane. 
Czy Mayuzumi naprawdę do niego mrugnął, czy to było tylko jakieś złudzenie? No bo przecież Chihiro nie zrobiłby czegoś takiego, prawda? Był taki elokwentny, spokojny i poważny, taki pełen klasy i gracji... Wydawał się raczej pozbawiony poczucia humoru, a już tym bardziej niezdolny do flirciarskich gestów, więc... więc to niemożliwe, żeby MRUGNĄŁ do Kuroko, prawda?
Problem był jednak dużo poważniejszy, niż można by się spodziewać...
Bowiem serce Tetsuyi biło tak szalenie, jak jeszcze nigdy dotąd.









____________________________

* Aokigahara – większość z was pewnie kojarzy; jest to sławny na cały świat las, w którym ogromna liczba osób popełnia samobójstwo. Statystyki wykazują, że co roku zabijają się tam dziesiątki ludzi. Wikipedia podpowiada, że najwięcej ciał znaleziono w 2004 roku – 108 ciał. O tym lesie jest też jakiś film fabularny, ale nie oglądałam, bo ponoć syf xD
** NIE ZACZYNA SIĘ ZDANIA OD „A WIĘC”!!!!!!!!!!!!!!!!!!! xDDD




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń