[MnU] Odcinek 114




Nim wybudził się z bezsennej otchłani, najpierw poczuł pulsujący ból w czaszce.
Początkowo wydawało mu się, że po prostu spadł z łóżka w swojej sypialni, co parę razy już mu się zdarzyło. Uderzając o podłogę musiał nabić guza, i tyle. Ale jego ciało nie rejestrowało twardego podłoża, tylko na wpół miękki, na wpół twardawy materac, głowa zaś spoczywała z pewnością na czymś zupełnie miękkim, bo gdyby nie ten ból, Kise miałby nieodparte wrażenie, że się unosi.
Otworzył oczy i od razu rozpoznał jasne, pozbawione ozdób ściany. Zdziwiło go, że wokół nie było żadnej aparatury medycznej, którą kojarzył z poprzedniego pobytu w szpitalu – po jego lewej stronie znajdowały się trzy łóżka, po prawej dwa, a naprzeciwko jeszcze kolejne cztery. To była całkiem duża sala, w której nie przebywał sam. Ponad połowa łóżek była zajęta, przy nich, na krzesełkach, siedzieli odwiedzający. Ryouta już chciał rozejrzeć się za którymś z braci, ale jego wzrok zatrzymał się na znajomej twarzy o dużych, lekko krzaczastych brwiach i zaniepokojonym i jednocześnie jakby wkurzonym spojrzeniu.
Obok jego łóżka siedział Kasamatsu Yukio.
Kise uśmiechnął się do niego, ciesząc z jego obecności.
- Hej – powiedział słabo. Zerknął na stolik obok łóżka, a Yukio, odczytując bezbłędnie jego prośbę, od razu podał mu szklankę wody.
- Cześć – odpowiedział na powitanie.- Tetsuya dopiero co wyszedł porozmawiać z lekarzem. Twój stan się unormował, za dwa-trzy dni będziesz mógł wyjść do domu… Jak się czujesz?
- Boli mnie głowa – westchnął Kise.- I żebro. Ale głównie głowa.
- Pamiętasz, co się…?
- Pamiętam.- Kise przełknął ciężko ślinę.- Dziękuję. W porę się zjawiłeś, Yukio. Gdyby nie ty…
- Nie myśl o tym.- Kasamatsu potrząsnął głową, siadając z powrotem na krześle i przysuwając się nieco do łóżka Ryouty. Po chwili wahania chwycił go za dłoń.
- Jak wyglądam?- zapytał Kise, lekko ściskając jego palce, by dać mu znać, że jego dotyk mu nie przeszkadza. Już dawno pogodził się z ich rozstaniem, już przyzwyczaił się do myśli, że Yukio lada moment zostanie ojcem. Cieszył się, że go widzi.- Myślisz, że wrócę jeszcze do modelingu?
- Na pewno.- Yukio parsknął cicho śmiechem.- Nie wygląda najgorzej. Rozcięta warga, to wszystko.
- Jasne – prychnął ze śmiechem Kise, dobrze wiedząc, że jego były chłopak mocno nagina prawdę. Sam czuł, że oko ma spuchnięte, choć wargi też piekły go od śliny i wody. Na wszelki wypadek przejechał językiem po zębach ale, na całe szczęście, wszystkie miał na miejscu.- Gdzie Daiki? Wie?
- Tak, jest w domu – mruknął Yukio, marszcząc brwi.- Nieźle się porobiło. Nie wiesz jeszcze wszystkiego, bo straciłeś przytomność, ale…
Kasamatsu wziął głęboki oddech i streścił blondynowi wydarzenia z tamtego feralnego dnia, gdy został napadnięty. Opowiedział o tym, jak zjawił się Aomine, jak wydobył co nieco z Jasona Silvera, jak przyjechała karetka i jak zabrała zarówno Kise jak i Aomine do szpitala. Opowiedział o tym, jak zaraz potem zjawił się Kuroko oraz Takao, i jak spanikowani nie wiedzieli co robić, aż w końcu zdecydowali się zostawić Kazunariego sam na sam z Jasonem i pałką do baseballa. Poinformował go także, że Silver chwilowo siedzi w areszcie, a policja czeka na oskarżenie, jakie napisze Kise odnośnie napaści (gdyż Kuroko napisał już jedno o włamaniu). 
O Nashu Goldzie nie było żadnych wieści. Od przesłuchania Kasamatsu, Kuroko, Aomine i Takao minął zaledwie jeden dzień i jeszcze nic nie było wiadome w tej sprawie, ale Yukio przeglądał internet prawie co godzinę i jak do tej pory nie doszukał się wieści na temat osławionego producenta filmów porno.
Mężczyzna znał Kise, w końcu prawie siedem lat byli razem, a wcześniej łączyła ich także przyjaźń. Wiedział, że Ryouta nikogo nigdy by nie skrzywił, nawet jeśli ktoś krzywdziłby jego. Nie było więc mowy o tym, by Gold zginął z jego ręki. Silver musiał więc kłamać, ale czy miał powód? Czy może to wszystko było tylko przekrętem, zleceniem Golda, który chciał zemścić się na Ryoucie za to, że ten ostatecznie wygrał?
- Chciałbym porozmawiać z Daikim, wytłumaczyć mu wszystko...- westchnął ciężko Kise, krzywiąc się lekko, gdy dopadł go silniejszy ból.- Pewnie mnie teraz nienawidzi, co?
- Jasne, że nie.- Kasamatsu zmarszczył lekko brwi.- Jest wściekły, że nie powiedziałeś mu wcześniej, co cię dręczy, jest też wściekły na Tetsu, ale… ale, jeśli pozwolisz mi być szczerym, to ja się mu nie dziwię.- Yukio wzruszył lekko ramionami.- Sam bym tak zareagował. Sam… sam chciałbym, żebyś zwrócił się z tym do mnie. Wiem, że nie jesteśmy już na tyle blisko, ale zrobiłbym wszystko…
- Wiem – przerwał mu Kise, uśmiechając się do niego krzywo.- Ale ja nie chciałem w to pakować innych ludzi, Yukio. Nieważne, czy chodziło o moją rodzinę, czy znajomych. Chciałem to wszystko sam załatwić, po cichu, bez echa.
- Tak, by nikt się nie zorientował?- Kasamatsu spojrzał na niego bez wyrazu.- Grałbyś w filach po...- urwał, rozejrzał się wokół, speszony.- Grałbyś w tych filmach i stałbyś się rozpoznawalny, Ryouta. I nawet nie miałbyś pewności, czy po tym kontrakcie Gold nie zmusi cię do podpisania kolejnego.
- Planowałem być okropnie sztuczny na filmach.- Kise uśmiechnął się słabo.- Może zwolniłby mnie szybciej.
- Prędzej zacząłby cię tłuc tak, żeby nie było widać.
- Do takich filmów rozbierałbym się cały – zauważył cicho Kise, również zerkając ostrożnie na boki.- Nie mógłby mnie tłuc.
- Tacy jak oni zawsze coś wymyślą.- Yukio znów potrząsnął głową.- To już nieważne. Masz to za sobą, tak mi się zdaje. Dołożę starań, żeby tak było.
- No właśnie.- Kise spojrzał na niego z zainteresowaniem i nieco szczerszym uśmiechem.- Dobrze zrozumiałem wtedy, że wprowadziłeś się obok?
- Tak – bąknął Kasamatsu, rumieniąc się.- Zanim zaczniesz podejrzewać, że zrobiłem to, by cię stalkować, od razu uprzedzam, że po prostu ten dom obok waszego został wystawiony za zabójczo niską cenę. Zdecydowałem się, prawie nie patrząc na adres…
- W porządku, nie musisz się aż tak tłumaczyć – zapewnił Kise.- Nie przeszkadza mi, że będziesz naszym sąsiadem, właściwie to się cieszę. To znaczy, że nie utracimy kontaktu, możemy zostać przyjaciółmi.
- Tak, tak, oczywiście.- Yukio gorliwie pokiwał głową.- Wziąłem kredyt, wiesz… Na ten dom. Sporo oszczędności też w niego włożyłem. Doszedłem do wniosku, że wolę mieć właśnie dom, niż mieszkanie.
- Tamto po rodzicach sprzedałeś?- domyślił się Kise.
- Tak.- Kasamatsu skinął głową.- Uznałem, że lepiej jest pomyśleć trochę o przyszłości i o większym miejscu zamieszkania.
Kise tylko kiwnął głową, nie odzywając się. Yukio nie powiedział tego głośno, ale nie trudno było się domyślić, że chodzi o dzieci. Ryouta poczuł lekki ból w sercu. Kasamatsu z pewnością kiedyś założy rodzinę. Teraz, gdy zasmakował kobiety, gdy uświadomił sobie, że będzie miał z nią dziecko i że to jego dziecko, że będzie je wychowywał… To oczywiste, że tego zapragnie.
I choć Ryouta bardzo nie chciał dopuszczać do siebie takiej myśli, to trochę był zazdrosny. Nie o niego, ale o Kanako, jego kochankę – byłą czy nie byłą. W końcu ona dała mu dziecko, dała mu to, czego Kise nigdy dać by nie mógł, a czego sam pragnął.
Niekomfortową ciszę, przedłużającą się niepokojąco, przerwało wejście do sali Kuroko.
- Och, Ryouta-kun!- ucieszył się błękitnowłosy, podchodząc do niego pospiesznie. Przysiadł na łóżku i chwycił brata za rękę, nie chcąc tulić go w obawie, że coś go zaboli.- Obudziłeś się, jak dobrze! Jakieś problemy z pamięcią? Wszystko dobrze? Pamiętasz, kim jestem? Wiesz, jaki mamy dzień?
- Spokojnie, Tetsucchi, jedyne, co mi dolega, to bóle, ale z pamięcią wszystko dobrze – uspokoił go Kise.- Niestety, słyszałem, że w domu nie najlepiej…
- Tak, Daiki-kun jest na nas wściekły – westchnął Kuroko, przeczesując palcami błękitne włosy.- Na domiar złego niechcący wplątałem w to wszystko Takao-kun, nie wspominając już o tym, że Akashi-kun najwyraźniej śmiertelnie się na mnie obraził, bo ignoruje wszystkie moje próby nawiązania z nim kontaktu. Planuję wybrać się do jego mieszkania i jakoś przekonać go, by ze mną porozmawiał i dał mi się wytłumaczyć…
- Na pewno się pogodzicie, w końcu to Akashi.- Kise uśmiechnął się uspokajająco.- A Daikim się nie przejmuj, przejdzie mu… Wiesz, jaki jest. Najpierw nakrzyczy na nas, powścieka się, może nam przyłoży, ale potem znów będzie o nas dbał.
- Mam nadzieję, bo póki co traktuje mnie dość obojętnie.- Kuroko skrzywił się lekko.- Myślę, że bardzo go zraniliśmy, Ryouta-kun.
Kise zacisnął lekko wargi, nie wiedząc, co powiedzieć. Zdawał sobie z tego sprawę, domyślał się, jak musiał czuć się ich brat. Nie miał bladego pojęcia, jak do niego podejść i jak z nim porozmawiać – liczył na to, że z czasem Daiki złagodnieje, spróbuje go zrozumieć i dopuści do siebie myśl, że czasami po prostu człowiek nie chce – nie może pozwolić sobie – na to, by liczyć na kogoś innego, by szukać w nim oparcia.
- Jak tylko się z nim zobaczę, to jakoś go udobrucham – zapewnił w końcu młodszego brata, lekko ściskając jego dłoń.- Spokojnie, Tetsucchi, to już jest za nami. Tak myślę. I myślę, że tym razem na dobre. Skupmy się na tym, by wszystko ze wszystkimi odkręcić. I spróbować żyć dalej tak, jakby te przykre doświadczenia nigdy nie miały miejsca.
- Masz rację, Ryouta-kun.- Kuroko ścisnął jego dłoń.- Ale pewnie nie odpędzimy się jeszcze od policji… Chcą też przesłuchać ciebie, gdy już wyzdrowiejesz. Ja sam zaś muszę porozmawiać jeszcze z jedną osobą…
- Mayuzumi?- domyślił się Kise. Dziwne, ale jego umysł wydawał się być bardziej przejrzysty, bardziej jasny teraz, po tym nieszczęsnym wypadku.
Kuroko skinął głową.
- Idę do niego zaraz, bezpośrednio do biura – oznajmił.- Nie miałem czasu się zapowiedzieć, a chcę jak najszybciej wyjaśnić z nim tę sprawę, zanim podam policji więcej informacji.
- Wspomniałem, że nie chciałeś mówić im o Mayuzumim – odezwał się Kasamastu.
- On raczej nie ma z tym nic wspólnego – stwierdził z namysłem Kise.- To z pewnością wpływowy facet, ale przecież w obecnych czasach nikt nie zleca nikomu zabójstwa. Jesteśmy w prawdziwym życiu, a nie w powieści, w której jest yakuza, światek przestępczy i cała masa skomplikowanych relacji i związków rodem z „Seme życia”.- Kise uśmiechnął się pogodnie.- Ale pogadać z nim zawsze możesz.
- Wiem, że pracuje do siedemnastej.- Kuroko zerknął na zegarek na ręce.- Mam godzinę, żeby z tobą posiedzieć, a potem jadę.
- W takim razie pozwól mi się nacieszyć obecnością ukochanego braciszka!- zaśmiał się Kise, choć w myślach z żalem dodał: „szkoda, że tylko tego jednego”.

***

Kuroko od razu wcielił swój plan w życie.
Po prawdzie żadnego planu stricte nie miał – ustalił sobie po prostu, że tego dnia Mayuzumi Chihiro kończy pracę o godzinie siedemnastej i do tego też czasu musi dotrzeć do jego biura. Na tę okazję ubrał się nieco porządniej, by nie wyglądać jak zwykły student – w końcu w biurowcu Mayuzumiego raczej nie przyjęliby na spotkanie z nim byle chłystka z ulicy.
W domu przebrał się wobec tego w materiałowe beżowe spodnie oraz granatowy sweter wyjściowy. Garnituru nie miał zamiaru zakładać, w końcu spotkanie nie miało być aż tak oficjalne, Tetsuya chciał tylko wyjaśnić kilka rzeczy.
Na miejscu zjawił się na krótko przed godziną szesnastą, wobec czego miał jeszcze godzinę, by dostać się do biura Mayuzumiego. Przeszedłszy długą rozmowę z recepcjonistką na parterze, pełną zapewnień, że choć nie był umówiony na konkretną godzinę, to jednak jest osobą, którą Mayuzumi przyjmie „bez zapisu”, w końcu, po prawie piętnastu minutach przekonał upartą kobietę, by wykonała telefon do… kolejnej sekretarki, z tym że na piętrze, na którym rezydował dyrektor Mayuzumi Chihiro.
Kuroko dostał zezwolenie, by udać się do windy i wjechać na najwyższe piętro. Odnalazłszy odpowiedni sekretariat, kolejne dziesięć minut dyskutował z sekretarką i zapewniał ją, że Chihiro będzie chciał z nim porozmawiać. Powoli już tracił cierpliwość, kiedy nieoczekiwanie z sąsiadującego z sekretariatem pomieszczenia wyszedł sam dyrektor.
- Kuroko?!- wykrzyknął cicho, zdumiony, patrząc szeroko otwartymi oczami na swojego nieproszonego gościa.
Sekretarka natychmiast poderwała się ze swojego miejsca i wypaliła:
- Panie dyrektorze, ten szanowny pan upiera się, że mimo iż nie umówił się na spotkanie, jest pan dyrektor gotów…
- Tak, Nuzuki, to mój drogi przyjaciel – przerwał jej Mayuzumi, po czym cofnął się do swojego biura, jednocześnie otwierając szerzej drzwi i gestem zachęcając Kuroko do wejścia.- Proszę, Kuroko, uczyń mi ten zaszczyt i wejdź na filiżankę herbaty. Nuzuki.- Mayuzumi skinął na nią głową, a sekretarka natychmiast ruszyła do bareczku. Chihiro zamknął za nimi drzwi. Zostali sami w biurze Mayuzumiego.
Pomimo lekkiego zdenerwowania, Kuroko z zainteresowaniem rozejrzał się wokół. Dość często bywał w biurze Akashiego i wiedział, czego może się spodziewać, nie czuł więc rozczarowania.
Pomieszczenie nie było przesadnie duże; mieściło w sobie stojące tradycyjnie pośrodku, pod oknem, biurko oraz krzesło, przed nim dwa kolejne. Podobnie jak u Seijuurou, także i tutaj pod ścianą stały regały, jednak nie było ich tak dużo; na ich półkach stały kolorystycznie ułożone segregatory i teczki, i była to pierwsza większa różnica – Akashi wszystkie teczki miał w jednym kolorze, szaroniebieskim. Dodatkowo same ściany były białe, co nadawało wrażenia dużej przestrzeni; u Seijuurou ściany miały ciemniejsze kolory, bordowe i grafitowe, ale ciepłe.
Dla potencjalnych gości również było tutaj miejsce – narożnik w kolorze kości słoniowej oraz ułożone na nim wzorkowane poduszki zachęcały, by się rozsiąść. Przed siedziskiem stał również okrągły stolik z jasnego drewna, na nim zaś misa owoców oraz zapachowa świeca w szkle. 
To właśnie to miejsce wskazał Mayuzumi Kuroko gestem.
- Usiądź, proszę, Nuzuki zaraz przyniesie nam herbatę – powiedział.- Co za miła niespodzianka, Kuroko. Przyznam, że dawno mnie nikt tak nie zaskoczył. Ale musisz też wiedzieć, że miałeś niebywałe szczęście: dzisiaj miałem na głowie wiele spotkań i teoretycznie powinienem mieć jeszcze jedno, ale mój klient nieszczęśliwie się pochorował i przełożyliśmy rozmowę na przyszły miesiąc.
- Cóż, no to rzeczywiście miałem szczęście – stwierdził Tetsuya, siadając na narożniku i zdejmując kurtkę. Odłożył ją obok siebie, nie widząc żadnego wieszaka.
Mayuzumi zajął miejsce obok niego. Kuroko czuł się nieco spięty. Nie był pewien, jak rozpocząć tę rozmowę; każda myśl, którą już-już miał wypowiedzieć, brzmiała jak początek oskarżenia.
- Przyszedłeś w jakiejś konkretnej sprawie?- zaczął z wahaniem Mayuzumi, najwyraźniej dostrzegając jego wewnętrzną walkę z samym sobą.
- Tak – przyznał Tetsuya z westchnieniem.- Ze sprawą, z problemem, nie wiem, jak to nazwać… Chodzi o ostatnie wydarzenia, bardzo złe wydarzenia, które miały miejsce w moim domu.
- Co się stało?
- Zanim zacznę, Mayuzumi-kun, musisz zrozumieć, że to nie tak, iż o cokolwiek cię podejrzewam – westchnął ciężko Kuroko.- Ja po prostu się martwię. Nie wiem, co robić, nie wiem, co powiedzieć policji…
- Policji?- Chihiro wytrzeszczył lekko oczy.- Kuroko, widzę, że sprawa jest poważna. Zacznij więc od samego początku – co takiego się wydarzyło? Po kolei.
Kuroko milczał przez chwilę, zbierając się w sobie, po czym wziął głęboki oddech i rozpoczął opowieść. Zaczynając od chwili, w której powiadomił Kise, że Gold nie będzie ich niepokoił, przez niespodziewane włamanie i napad Silvera, na przesłuchaniu przez policję kończąc. Zaznaczył wyraźnie, że ani on, ani Aomine, Kasamatsu czy Takao nie wspomnieli o nim, gdyż wówczas policja na pewno rzuciłaby się na biuro Chihiro, a tego Tetsuya chciał uniknąć. Bądź co bądź, mężczyzna pomógł im bezinteresownie, nie oczekując wiele w zamian, a nie było nawet wiadome, co dokładnie się stało.
Po zakończeniu opowieści, obaj mężczyźni milczeli przez chwilę. Filiżanki z herbatą już stały na stoliku, przyniesione przez sekretarkę jakiś czas temu; stygły powoli, nie ruszane. W końcu Mayuzumi podniósł się z narożnika i podszedł do swojego biurka, na którym stał laptop, do tej pory uśpiony.
- Muszę sprawdzić ostatnie wiadomości – powiedział, nim Kuroko zdążył zadać pytanie.- Przyznam szczerze, Kuroko, że nic mi nie wiadomo o śmierci Nasha Golda, a, mówiąc nieskromnie, mam na tyle znajomości, by o takich rzeczach dowiadywać się najszybciej.- Mayuzumi zaczął stukać w klawisze laptopa.
Przez chwilę scrollował ekran, skupiając się na linkach i opisach, Tetsuya czekał w napięciu, popijając jednak herbatę, by nawilżyć nieco gardło. Smakowała dziką różą, była przepyszna. Kuroko pomyślał mimochodem, że Akashi byłby wściekły, gdyby dowiedział się, że smakuje Tetsuyi bardziej, niż te, którymi częstował go Seijuurou.
- Nic tu nie ma – westchnął w końcu Mayuzumi, wstając i wracając na miejsce obok Kuroko.- Rozumiem doskonale twój niepokój, Kuroko, ale coś mi się zdaje, że Silver kłamał. Nie byłby to zresztą pierwszy raz. Widzisz… jego relacje z Nashem Goldem były dość skomplikowane. Łączyło ich coś na kształt uczucia, ale Gold lubił bawić się emocjami. Już kilka razy zdarzyło się, że porzucał gdzieś Silvera, a ten z rozpaczy uznawał, że albo ktoś go skrzywdził, albo porwał… Wbrew pozorom, to bardzo… „wrażliwy” człowiek. Ma bzika na punkcie Golda. W internecie nie ma ani jednej wzmianki o jego śmierci, czy to naturalnej, czy nieprzypadkowej, śmiem więc twierdzić, że Jason rzeczywiście ma omamy. Ale pozwól, że uspokoję cię, Kuroko.- Mayuzumi spojrzał mu w oczy.- Nie zabiłem Nasha Golda.
- Mayuzumi-kun, ja…
- Spokojnie, Kuroko, to całkiem naturalne, że przeszło ci to przez myśl.- Chihiro uśmiechnął się leciutko, ze zrozumieniem.- Jakby nie patrzeć, oferuję ci pomoc, zapewniam, że pozbędę się problemu, a tu nagle Silver napada twojego brata, wrzeszcząc, że Gold nie żyje. Na początek – bardzo mi przykro, że to spotkało Kise. Musisz jednak wiedzieć, że nie miałem na to żadnego wpływu, no chyba że Gold zlecił Silverowi ten napad. Już tłumaczę ci, jakiego miałem „haka” na Golda: otóż, jak dobrze ci z pewnością wiadomo, jest producentem filmów porno. Akurat ten facet mało sobie robi z afer, które się wokół niego dzieją. Dlatego właśnie tak ciężko innym jest go nastraszyć, gdy się komuś naprzykrza. Ja jednak od pewnego czasu byłem w posiadaniu informacji, które bardzo zaważyłyby na karierze Golda… nie tyle jako producenta, co aktora filmów porno. Bo widzisz… Gold cierpi na HIV.
- Co?- Kuroko aż szerzej otworzył oczy.
- To prawda.- Mayuzumi skinął lekko głową.- Doniósł mi o tym jeden z moich dobrych znajomych, lekarz, który zresztą Golda badał. Spotkałem się z Nashem i uświadomiłem go o mojej przyjaźni. Od razu zrozumiał, w czym rzecz. Gdyby świat dowiedział się o jego problemie, Gold byłby skończony, pod każdym względem. Jestem pewien, że każdy aktor, z którym odbył stosunek załatwiłby sobie lewe papierki i oskarżył go o zarażenie, zrobiłaby się drama tak wielka, że Gold wylądowałby na ulicy. To jedna jedyna rzecz, która była w stanie przerazić tego człowieka. I przeraziła. Zapewnił mnie, że odpuści sobie zatrudnianie twojego brata i wróci do Stanów, nie naprzykrzając wam się więcej. Oczywiście, możliwe, że zełgał, być może rzeczywiście nasłał na Kise swojego oddanego pieska. W każdym razie to wszystko, Kuroko. Nie zabiłem Golda, tylko go nastraszyłem. Tylko i wyłącznie.
- Rozumiem...- Kuroko pokiwał głową powoli, nie będąc w stanie wyjść z szoku. Gold… miał HIV? To okropne. W sercu Tetsuyi obudziła się nawet odrobina żalu, ale szybko przeminęła. Gdyby ten sukinsyn dorwał się do Kise… Kuroko zacisnął zęby.- Dziękuję, Mayuzumi-kun, za powiedzenie mi prawdy.
- Nie masz za co dziękować, Kuroko – zapewnił go Mayuzumi.- Przepraszam, że to ukrywałem i nie powiedziałem ci od razu, gdy zapewniałem, że „załatwiłem sprawę”. Nie spodziewałem się jednak, że sprawy mogą się potoczyć takim torem.
- To nie twoja wina – westchnął błękitnowłosy.- Mam tylko nadzieję, że ten cały Silver rzeczywiście zwariował.
- Możesz przysłać do mnie policję, jeśli zajdzie taka potrzeba – rzekł Chihiro.- Oczywiście, jeśli będą cię wypytywać. Całkiem możliwe, że lada dzień znajdą Golda na jakiejś wyspie i stwierdzą, że nie ma sensu drążyć dalej tego tematu. Ja zaś mam nadzieję, że nie zawiodłem twego zaufania i nadal je we mnie pokładasz.
- Nic się pod tym względem nie zmieniło.- Kuroko uśmiechnął się do niego leciutko. Przez głowę przemknęła mu myśl o Akashim, krótkie przypomnienie, że musi udać się do niego jak najszybciej, nim Seijuurou obrazi się na dobre. Co prawda było to wątpliwe, ale Kuroko wolał nie ryzykować.- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, Mayuzumi-kun. Jeśli sprawy przybiorą zły obrót, powiadomię policję o naszej rozmowie, ale wierzę, tak jak i ty, że to zwykłe nieporozumienie. W końcu masz rację, skoro nie piszą o tym w internecie…
- Dokładnie.- Mayuzumi skinął głową, po czym spojrzał na stolik, na którym stały ich filiżanki.- To co? Może napijemy się herbaty i przejdziemy na milsze tematy? Jak ci idzie pisanie książki dla mnie?
Kuroko spojrzał na Mayuzumiego, uśmiechając się.
Uśmiech ten sięgnął błękitnych oczu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń