Moda na Uke
Odcinek 12
Czas jakby się dla niego zatrzymał.
Nie czuł miękkości krzesła, na którym siedział, ani faktury szorstkiego swetra, który na sobie miał. Nawet plastikowa butelka wody mineralnej w jego dłoni wydawała się nie mieć żadnego ciężaru. Do jego uszu nie docierały rozmowy przebywających w jego pobliżu osób, ani muzyka sącząca się z głośników.
Nawet podłoga, na którą patrzył, zdawała się nie istnieć „naprawdę”. Nie widział jej wcale; ani jej tekstury, ani koloru.
Trwał w zawieszeniu, nie zdając sobie sprawy z tego, że do jego oczu powoli napływają łzy. Dopiero kiedy ktoś trącił jego ramię, ocknął się, zamrugał szybko i, pociągnąwszy cicho nosem, uniósł spojrzenie na mężczyznę, który stanął przed nim, pochyliwszy się lekko.
- Ryouta...- Mibuchi Reo miał zatroskaną minę.- Na pewno nie chcesz skończyć na dziś?
Kise sapnął cicho i uśmiechnął się do niego.
Był modelem.
Miał wyćwiczony uśmiech.
- Nie – rzucił, siląc się na beztroskę.- Zostało jeszcze parę ujęć w tym ohydnym swetrze, a potem sesja z Naomi-san.
- Wiesz, że wcale nie musi ona odbyć się dzisiaj?- mruknął Reo, patrząc na niego z powątpiewaniem. Przyjaźnił się z Kise, odkąd zatrudniła ich ta sama agencja reklamowa przeszło trzy lata temu. To było wystarczająco dużo czasu, by poznali się wzajemnie i potrafili odczytać z własnych twarzy prawdziwe emocje i myśli.- Poproś Gentę, żeby przełożył tę sesję na przyszły tydzień.
- Co?- Kise spojrzał na niego z zaskoczeniem. Odwrócił zaraz wzrok, by przyjaciel nie zauważył przypadkiem ledwo ukrytej pod make-upem opuchlizny.- Czemu zaraz na przyszły tydzień?- mruknął.
- Skarbie.- Reo westchnął ciężko, kucając przy jego krześle.- Może powinieneś wziąć sobie parę dni wolnego? Posiedź trochę w domu, odpocznij, pobądź z braćmi…
Kise zacisnął lekko usta. Nienawidził tego. To zdarzyło się pierwszy raz w jego życiu, ale już wiedział, że bardzo, ale to bardzo tego nienawidzi – uczucia pocieszania go przez innych po rozstaniu z Yukio.
To był pierwszy raz, kiedy to jego ktoś rzucił – pierwszy raz, gdy rozstał się z nim ktoś, kogo tak kochał. Rozumiał, że bliscy się o niego martwią, ale przecież radził sobie z tym, prawda?
To normalne, że ma trochę opuchnięte oczy od płaczu, no bo kto by nie płakał na wieść, że zostawia go ukochana osoba, w dodatku dla kogoś, z kim zdążył ją zdradzić? Owszem, ostatnio spędzał w pracy może trochę za dużo godzin, ale dzięki temu nie miał czasu na wspominanie i tęsknotę. Miał zajęcie, miał zadanie do wykonania, a akurat tak się złożyło, że jego przełożony, Genta, dostał jakieś zlecenie i Kise miał okazję skupić się na obowiązkach.
Przełknął ślinę, po czym spojrzał na Reo i uśmiechnął się lekko, choć nie miał już sił, by udawać.
- Dzięki, Reo, ale wszystko okej – powiedział. W innej sytuacji pewnie byłby z siebie dumny, że głos mu nie zadrżał.- Tetsucchi ma teraz sporo nauki na uczelni, a Daikicchi daje z siebie wszystko w pracy. Chciałbym pojechać z nimi na Okinawę, gdy załatwimy sobie urlop, więc dodatkowa gotówka się przyda.
Nie kłamał, naprawdę chciał wybrać się na wycieczkę razem z braćmi. Planował to od dawna, miał już nawet uzbieranych trochę oszczędności na to, ale póki na studiach Tetsuyi trwał semestr, odwlekał to w czasie. Jeszcze parę tygodni temu myślał o tym jak o „wypadzie bez Yukio, tylko z braćmi”…
Ale teraz Yukio miał zniknąć z jego życia zupełnie.
- To naprawdę fajny pomysł!- Mibuchi uśmiechnął się radośnie.- Pamiętaj tylko, żeby się nie przepracowywać, dobrze? To szkodzi na cerę, a jesteś przecież moim ślicznym słoneczkiem!
Kise uśmiechnął się do niego. Reo podniósł się z kucek i przeciągnął z westchnieniem.
- Na mnie już pora, kończę na dziś – oznajmił.- Barki mi zesztywniały od tego pozowania na łóżku! Mam nadzieję, że Genta nie będzie mi kazał poprawiać tej sesji...- Mężczyzna westchnął ciężko, odgarniając z czoła przydługie czarne włosy.- W piątek jest inwentaryzacja sprzętu w firmie, więc mamy wolne. Może wpadniesz do mnie na wieczór, obejrzymy jakiś kiczowaty film i pospędzamy czas jak nastolatki, przy popcornie i drinkach?
Ryouta uniósł butelkę wody mineralnej do ust i upił kilka łyków, dając sobie czas na namysł. Prawdę mówiąc nie miał ochoty gdziekolwiek się wybierać. Nie miał nastroju, by robić cokolwiek innego, niż praca.
Ale Reo był jego przyjacielem i zawsze mógł na niego liczyć. Jeśli pobędzie z nim trochę, to może nieco się otworzy, może te emocje, które zostały w nim uśpione, obudzą się do życia?
- Jasne, czemu nie – powiedział, przecierając usta wierzchem dłoni.- Zaopatrz się lepiej w masę przekąsek. Jak Eikichi się do nich dorwie…
- Och, nie będzie go.- Reo machnął lekceważąco dłonią.- Ma kolejny wyjazd, więc całe mieszkanie dla nas. Ósma?
- Ósma.- Ryouta skinął głową, nie patrząc już na niego.
- W takim razie jesteśmy w kontakcie, słoneczko!- Reo pomachał mu, odchodząc.
Kise pożegnał go tym samym. Naprawdę przepadał za Reo, choć ludzie bardzo sceptycznie do niego podchodzili. Może to dlatego, że był dość protekcjonalny, śmiały i bezpośredni, a może to przez sam jego wygląd, po którym już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jest gejem, z czym się zresztą nawet nie krył. Zawsze modnie i odważnie ubrany, nie bał się odsłonić ciało, czy ubrać coś, co teoretycznie było damskie, jak buty na obcasie lub bluzka crop fit, odsłaniająca pół torsu. Reo uwielbiał futerka, dzwony, botki i kozaczki, czasem się malował, zakładał biżuterię. Kise uwielbiał w nim to wszystko.
Reo Mibuchi był prawdziwy i był sobą, niezależnie od tego, z kim lub czym miał do czynienia.
On sam ukrywał się ze swoją orientacją, ale nie dlatego, że musiał. Nie chciał, by społeczność była świadoma tego, iż gustuje w mężczyznach, poza tym od zawsze dbał o reputację Yukio i nie chciał, by kojarzono go z „pedalstwem”.
Jedyne, czego sobie życzył, to by Kasamatsu przyznał w końcu swoim rodzicom, że od sześciu lat jest w związku z Kise. Tylko tego pragnął – móc porozmawiać z jego rodzicami, gdy będą świadomi tego, że rozmawiają ze swoim przyszłym zięciem.
Bo, oczywiście, o ślubie też marzył.
Teraz to wszystko, to były tylko głupie mrzonki.
Rzeczywistość docierała do niego stopniowo. Po tym, jak Yukio zostawił go w restauracji „Loveless”, po tym nawet, jak Kise po pijaku przespał się z Akashim, bardzo powoli uświadamiał sobie, że to wszystko jest prawdą. Kasamatsu zdradził go z kobietą. Zakochał się w kobiecie. Zostawił go dla kobiety.
Gdzie był tamten Yukio, w którym zakochał się jako nastolatek?
Pamiętał, jak zaczęła się ich historia. On był jego senpai’em, starszym o dwa lata. Grali razem w drużynie koszykówki, gdzie Kasamatsu był kapitanem. Na początku w ogóle nie potrafili się dogadać – Kise był utalentowanym sportowcem, może trochę zbyt przekonanym o własnej wartości, ślepo wierzącym we własną wygraną, gdzie Yukio z kolei był ambitnym zawodnikiem, który polegał nie tylko na własnej sile, ale i na sile całej drużyny. Wiele było między nimi spięć, bo Kise nie potrafił się podporządkować, a Kasamatsu wyznawał zasadę okazywania należytego szacunku starszym kolegom, a już zwłaszcza kapitanowi.
Ale podczas niezliczonych meczów i sparingów Kise zakochał się w swojej drużynie. Uwielbiał spędzać czas z tymi żywiołowymi i pełnymi ambicji chłopakami, cenił sobie ich towarzystwo i chciał, jako as, poprowadzić ją do zwycięstwa. Miłość do samego kapitana przyszła z czasem.
To były przypadkowe dotknięcia, spokojne spojrzenia i bezradne westchnienia. Czuł wtedy, że Yukio również zdaje sobie sprawę z tego, co ich połączyło, ale żaden z nich nie miał odwagi zrobić pierwszego kroku. Klepali się po plecach po wygranej, obejmowali po przegranej, wspierali się cały tamten jeden rok.
Pod jego koniec, kiedy wygrali finał Winter Cup, wszelkie bariery zniknęły. Tamtego dnia tylko księżyc i uliczny kot byli świadkami pełnych tęsknoty i pragnienia pocałunków, jakimi obdarowywali się w bocznej uliczce, niedaleko domu Kise.
Kiedy Yukio kilka miesięcy później poszedł na studia, byli już parą.
Tyle razem przeszli od tamtego czasu, zawsze będąc obok siebie. Co takiego się wydarzyło, co takiego sprawiło, że zaczęło to powoli niknąć, gasnąć? Po sześciu latach Yukio nagle zakochał się w kobiecie? W istocie, bądź co bądź, zupełnie innej, niż Kise Ryouta?
Blondyn nic się nie zmienił od czasów liceum, a Kasamatsu zawsze kochał go takim, jakim był. Nie mówił mu tego często, ale okazywał mu. Dopiero od niedawna…
Kise pociągnął cicho nosem i przetarł go pospiesznie wierzchem dłoni. Znów się zapomniał, do jego oczu znów napłynęły łzy. Musi wziąć się w garść, musi to przetrwać. Jakoś sobie poradzi, coś jeszcze wymyśli, zastanowi się nad tym na spokojnie, gdy miną te dziwne dni.
Przecież nie ma innego wyjścia.
***
- Czyli chcesz mi powiedzieć...- Himuro oparł się wygodnie o oparcie kanapy, wyciągając przed siebie nogi i z zainteresowaniem spoglądając na swojego przyjaciela.- … że przespałeś się kiedyś ze swoim najlepszym kumplem...
- Po pijaku!- Kagami poczerwieniał na twarzy.
- … który jest starszym bratem twojego obecnego faceta…
- T-to nie ma nic do rzeczy…
- … i który ostatnio wyznał ci miłość, bo, jak raczył cię poinformować, buja się w tobie od dawna?
- Wiem, że to cholernie trudna…
- Ale zabawny przypadek – zaśmiał się lekko Himuro.
- To wcale nie jest śmieszne!- warknął ze złością Kagami, siłą własnych mięśni dłoni otwierając butelkę piwa i pociągając z niej kilka solidnych łyków.- Masz pojęcie, jak ja się teraz czuję? Aomine prawie od samego początku wiedział, że lecę na Kuroko! Kiedy wylądowaliśmy wtedy w łóżku, też już wiedział!
- No chyba nie dziwi cię, że nie raczył powiedzieć „jakby co, to cię kocham” tuż przed tym jak go przeleciałeś?- Tatsuya spojrzał na niego, zdumiony.
- To on mnie przeleciał – burknął Kagami, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.
- Ahaaa, on ciebie – powtórzył zimnym tonem Himuro, kiwając powoli głową. Zacisnął lekko usta, po czym upił łyk swojego piwa, nie odwracając spojrzenia od Kagamiego.- Chamsko – stwierdził, nie widząc żadnej rekacji.- Mi nigdy nie pozwoliłeś dobrać ci się do…
- Przecież tu nie o to chodzi!- przerwał mu z poirytowaniem Taiga, wstając z kanapy i zaczynając chodzić w tę i we w tę.- Nie będziemy się teraz rozwodzić nad tym kto kogo posuwał! Mamy ważniejszy problem do rozwiązania…
- W zasadzie to ty masz problem…
- Kocham Kuroko.- Kagami zignorował przyjaciela.- A Aomine kocha mnie. Tak wygląda cała ta sprawa, a ja sobie nie do końca z tym radzę, okej? W sensie… Aomine jest dla mnie ważny.- Taiga westchnął ciężko, znów siadając na kanapie.- To mój kumpel, długo się już przyjaźnimy i… no, nie chcę tego tracić. Ale… ja się nie spodziewałem, że on coś do mnie… ten… a ja… ten… do Kuroko.
- Dużo „tych” – stwierdził Himuro, kiwając z powagą głową. Nim Kagami znów zdążył się na niego wkurzyć, pociągnął dalej:- Czy nie najbardziej istotne jest to, co o tej całej sprawie myśli Kuroko-chan? Przecież to on jest tutaj centrum wszystkiego. Gdyby nie to, że jest bratem Aomine, nie byłoby nawet całej tej chryi.
- Noo...- Kagami zerknął na przyjaciela.- Kuroko… podobno nic nie wie.
- Nie wie?- Tatsuya uniósł brwi.- No to… w czym problem, bo nie rozumiem?
- Jak to w czym?- Kagami spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Nooo… myślałem, że Aomine powiedział o swoich do ciebie zarówno tobie jak I Kuroko – powiedział Himuro, kładąc nacisk na „i”. Machnął znacząco dłonią w powietrzu.- Albo że ty powtórzyłeś Kuroko to, co powiedział tobie Aomine.
- Niby po co miałbym mu to mówić?!
- A niby z czym masz inny problem, jak nie z tym?- nie dowierzał Himuro.- Taiga, to że koleś wyznał ci uczucia, to jeszcze nie koniec twojego błękitnego świata. Przecież Kuroko-chan o niczym nie wie, a chyba nie zanosi się, żeby miał się dowiedzieć?
- Ale… ale ja nie mogę tego przed nim ukrywać – bąknął Taiga.- Powinien chyba wiedzieć, że Aomine mnie… ten… no nie?
- Jeśli chcesz zakończyć tak szybko swój związek z Kuroko, to jasne, nie krępuj się.- Himuro wzruszył ramionami, upijając kolejny łyk piwa.
- Co masz na myśli?- Taiga zmarszczył brwi.
Himuro dokończył piwo, stłumił beknięcie i odłożył pustą butelkę na stolik przed nimi.
- Słuchaj, Taiga – powiedział, starając się zbudować na tyle łatwe zdania, by nawet czerwonowłosy zrozumiał.- Rozumiem, że martwi cię to, że Aomine coś do ciebie czuje, podczas gdy ty jesteś z jego bratem. No ale właśnie: jesteś z jego bratem. Jesteś w związku. Jesteś zajęty – podkreślił to słowo.- Aomine troszkę się chyba spóźnił z tym swoim wyznaniem, nie uważasz? I oczywiście rozumiem, to twój przyjaciel, cenisz sobie waszą relację, ale czy nie powinieneś raczej skupić się na tym, by czerpać szczęście i radość ze swojego związku z facetem, w którym tak się podobno bujasz? Bo jeśli Kuroko-chan dowie się, że jego brat buja się w jego obecnym facecie, to rozwód murowany.
- Co?- Kagami spojrzał na niego z przestrachem.- Ale… jak to?
- Tak to.- Himuro wzruszył ramionami.- W relacjach między rodzeństwem bywa różnie, ale nie boisz się, że Kuroko zerwie z tobą, kiedy dowie się, że jego starszy brat buja się w facecie, z którym on aktualnie jest, a do którego teoretycznie nie żywi jeszcze żadnych poważnych uczuć? No chyba że wyznał ci miłość?
- Nie… K-Kuroko nie.- Kagami zarumienił się lekko.- Chce dla siebie trochę czasu, jesteśmy razem, bo… no cóż, powiedział, że mnie lubi, i że chce spróbować.
- Sam widzisz.
- Ale… on nie zerwałby z takiego powodu… chyba…
- Ja tam nie wiem, znasz go przecież lepiej – westchnął Himuro.- Ale gdyby był na jego miejscu, ustąpiłbym faceta mojemu bratu, skoro ja do niego nic nie czuję. Choć, tak jak mówię, to zależy od relacji, jaka łączy rodzeństwo.
Kagami zagryzł lekko wargę, po czym upił łyk piwa. Jakby się tak nad tym głębiej zastanowić, to wszystko to, co mówił Tatsuya, miało sens. Kuroko był zżyty z obojgiem braci i zawsze równo ich traktował, niezależnie od tego, że tylko z Kise łączyły go więzy krwi. Od dnia, w którym ich rodzice adoptowali Aomine, wychowywał się u jego boku, powoli nabierając do niego zaufania. A po śmierci ich rodziców, zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, ich więzi były wręcz nierozerwalne.
To oczywiste, że pod spokojną powłoką Kuroko krył się ogrom miłości do jego rodzeństwa. Skoczyłby za nimi w ogień, a czymże jest przy tym zerwanie z facetem, do którego nie czuje się nic, poza zwykłą sympatią? Zaś póki błękitnowłosy nie wie…
Ale z drugiej strony miał przecież prawo wiedzieć. Miłość nie znika od tak, Aomine nie przestanie kochać Kagamiego z dnia na dzień, a przecież on, Taiga, chciałby budować związek z Kuroko od deski do deski, wcale nie na parę miesięcy. Wyobrażał sobie, że to będzie jego stały partner, że filarami ich związku będą zaufanie i wierność.
A jak miał budować te fundamenty, ukrywając przed nim tak istotny fakt?
- Pogadaj z nim – zaproponował spokojnie Himuro, dostrzegając na twarzy Kagamiego wewnętrzną walkę.
- Co?- Taiga, wyrwany z zamyślenia, spojrzał na niego. Na krótką chwilę zdążył nawet zapomnieć, że zaprosił do siebie przyjaciela.
- Pogadaj z Aomine – powtórzył Tatsuya.- Powiedz mu, czego się obawiasz. Wyjaśnij, że odkąd wyznał ci swoje uczucia, masz lekki mętlik w głowie. To dorosły facet, na pewno ma świadomość tego, że trochę namieszał. Jeśli starczy mu jaj, schowa swoje uczucia w buty i pozwoli ci być z ukochanym.
- Nie mów o tym w ten sposób…- mruknął Kagami, wzdychając cicho.- To nie tak, że mam gdzieś, co do mnie czuje. Martwi mnie to, nie chcę, żeby cierpiał, czy coś…
- No to pogadaj z nim o tym.- Himuro wzruszył ramionami.- Póki co to jedyny sposób. Trzeba rozmawiać.
Kagami znów westchnął, przetarł dłonią twarz. Wiedział, że Tatsuya ma racje, ale przecież zawsze jest łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Zwłaszcza w takiej sytuacji.
I zwłaszcza jemu.
***
Na zewnątrz było już ciemno, kiedy Kuroko wyszedł z centrum handlowego.
Zerknąwszy na zegarek w komórce, ruszył chodnikiem w kierunku zejścia do podziemi, chcąc zdążyć na najbliższe metro, kiedy nagle usłyszał za sobą trąbienie. Zaskoczony, odwrócił głowę i zerknął przez ramię na ulicę; ku niemu podjeżdżało właśnie czarne porsche panamera. Zatrzymało się tuż przy nim, a kierowca włączył światła awaryjne. Kuroko przystanął z wolna, rozglądając się niepewnie na boki, czy aby przypadkiem samochód nie podjechał po kogoś z okolicznych pieszych.
Dopiero kiedy okno od strony pasażera zsunęło się, a on zobaczył, kto siedzi za kierownicą, odetchnął z ulgą. Podszedł do auta, otworzył drzwi i usiadł na miejscu pasażera.
- Przez chwilę naprawdę myślałem, że ktoś będzie próbował mnie porwać – powiedział Kuroko z westchnieniem, zapinając pasy bezpieczeństwa.
- A ja przez chwilę naprawdę myślałem, że będę musiał to zrobić – odparł Akashi Seijuurou, przyciskiem zamykając okno i ponownie włączając się do ruchu.- Miło z twojej strony, że wsiadłeś z własnej woli. Takich łatwych ofiar ze świeczką szukać.
- Ciekawe z jakiego powodu miałbyś mnie porywać?- spytał Tetsuya z prawdziwym zainteresowaniem. Jego brat był co prawda modelem, ale Akashi nie dostałby takiego okupu, który by go zadowolił.
- Niech ta wiedza pozostanie znana tylko mnie – odparł tajemniczo Seijuurou, a Kuroko spojrzał na niego sceptycznie.
- Wracasz z pracy?- Błękitnowłosy zmienił temat.
- Z urzędu – odpowiedział Akashi.- Miałem do załatwienia parę...- urwał, wbijając nieruchome spojrzenie w boczne lusterko po swojej stronie. Jadący za nimi samochód właśnie próbował go wyminąć. Akashi włączył lewy kierunkowskaz i płynnie zmienił pas równocześnie z tamtym autem.- … spraw niecierpiących zwłoki – dokończył.
- Na pewno dysponujesz czasem, aby mnie podwozić?- zapytał Kuroko, ze stoickim spokojem obserwując, jak Akashi ponownie zmienia pas, blokując możliwość wyprzedzenia ich pojazdowi jadącemi za nimi.
- Mam wolny wieczór, a od jutra dwa dni urlopu – oznajmił Akashi.- To już ten czas, kiedy ojciec drugi raz w roku zaprasza na kolację mnie i jakąś przypadkową córkę któregoś ze swoich wspólników, próbując mnie ustatkować. Nie chciałbyś może pojechać ze mną i udawać moją narzeczoną?
- Obawiam się, że jutro i pojutrze mam zajęcia na uczelni – odparł zgodnie z prawdą.- Może następnym razem się uda.
- Będę pamiętał.- Akashi posłał mu lekki uśmiech, po czym wrócił spojrzeniem do jezdni.
- Skoro masz wolny wieczór, to może wpadniesz na kolację?- zaproponował Kuroko.- W ramach podziękowania za podwiezienie mnie.
- Z przyjemnością – odparł mężczyzna, skinąwszy głową.- Nawet dobrze się złożyło, że cię porwałem, Tetsuya. Planowałem do ciebie zadzwonić i umówić się na spotkanie, ale jak widać mój genialny umysł od razu sprowadza mi ciebie za każdym razem, gdy tylko o tobie pomyślę. No, prawie za każdym – dodał z uśmieszkiem.
- O co chodzi?- zapytał Kuroko, zainteresowany.
- O nic w istocie szczególnego – odparł Akashi, skręcając w prawo.- Shintarou poprosił mnie, bym z tobą porozmawiał.
- Kto?- Tetsuya spojrzał z zaskoczeniem na przyjaciela.- Mówisz o… Midorimie-kun? Tak?
- Zgadza się.
- A co chciałby ode mnie Midorima-kun?- Tetsuya był prawdziwie zdziwiony.- Ledwie go znam, widziałem go może parę razy.
- To prawda, ale nieco lepiej znasz jego dobrego znajomego, Bakao… ach, przepraszam… Takao Kazunariego. Widzisz, wygląda na to, że Takao bardzo się na niego pogniewał. Zniknął na całą noc, nie dawał znaku życia, a rano wrócił i zastał w mieszkaniu moją skromną osobę.
- Akashi-kun…
- Grzeczną skromną osobę – dodał z naciskiem Akashi, patrząc z wyrzutem na Kuroko.- Wiesz, Tetsuya, to, że u kogoś jestem w odwiedzinach, nie oznacza, że uprawiam z nim od razu seks.
- No dobrze, ale czego oczekuje ode mnie Midorima-kun?- Tetsuya dalej nie rozumiał. Zmarszczył lekko brwi, przyglądając się Akashiemu w skupieniu.
- Shintarou pyta, czy mógłbyś może porozmawiać z Takao i przekonać go, by opuścił swoje czeluści piekielne, to znaczy jego pokój, i porozmawiał z Shintarou na temat całej tej ich… dziwnej relacji – dokończył z niesmakiem.
- Midorima-kun uważa, że to coś da?- spytał Kuroko.- Przecież wiesz, o co chodzi Takao. Kocha go. Chciałby z nim być.
- Wiem – przytaknął Akashi, zwalniając prędkość i parkując na podjeździe domu trójki braci.- Melodramaty nie leżą w mojej naturze, Tetsuya. Postanowiłem łaskawie wykorzystać prośbę Shintarou jako pretekst do spotkania się z tobą.
- Nie potrzebujesz pretekstu, żeby się ze mną spotkać – zauważył Kuroko.
- To też prawda – potwierdził Akashi.- W takim razie uznajmy, że chciałem po prostu być miły i pomóc.
- Ale...- Kuroko zagryzł lekko wargę. Przyjaźnił się z Akashim, ale przyjaźnił się też z Takao. Ta sytuacja była patowa i ciężko mu było poruszać tę kwestię zarówno z jednym mężczyzną, jak i z drugim.- Pewnie nie odpuściłbyś Midorimy-kun?
- A dlaczego bym miał?- Akashi zgasił silnik i spojrzał na Kuroko.- Tetsuya, mnie to naprawdę nie obchodzi. Ja nikogo nie krzywdzę, to Shintarou unieszczęśliwia twojego przyjaciela. Ja jestem bierny.- Wzruszył ramionami.
- Ale ty unieszczęśliwiasz Midorimę-kun – zauważył ostrożnie błękitnowłosy.- Przecież on cię kocha…
- Kocha?- Seijuurou uśmiechnął się do niego pobłażliwie.- On się tylko do mnie przywiązał, Tetsuya, w końcu byłem jego przysłowiowym „pierwszym”, zresztą jak i on moim. Niemądrze sądzi, że wobec tego może rościć sobie do mnie jakieś prawa. Już mu tłumaczyłem, że nic do niego nie czuję, i że nie będzie między nami niczego więcej prócz fizycznych kontaktów. Przystał na te warunki i może z nich w dowolnej chwili zrezygnować.
Kuroko westchnął cichutko, patrząc w przednią szybę.
- Nie mógłbyś ty zrezygnować z niego?- zapytał w końcu.- Jesteś przystojny, bogaty, inteligentny...- Akashi poprawił się na fotelu, spoglądając z uśmiechem na Kuroko.- … nikt ci się nie oprze. Czy ten jeden mężczyzna zrobi ci taką różnicę?
Seijuurou zaśmiał się lekko, przymykając oczy.
- Cóż, ty mi jeszcze nie uległeś, Tetsuya.
- Mam chłopaka.
- Ja też mam paru.- Wzruszył ramionami.
- Was połączył seks.
Akashi już otworzył usta, ale po chwili zamknął je i uśmiechnął się kącikiem ust. Tetsuya oczywiście dostrzegł to, ale nie poczuł się urażony.
- Wiem, o czym myślisz – powiedział spokojnie.- O tym, że ja i Kagami-kun wylądowaliśmy w łóżku już na pierwszej „randce”.
- Zadziwiasz mnie, Tetsuya. A teraz? O czym myślę teraz?- Mrugnął do niego okiem.
- Akashi-kun, mówię poważnie.
- Ja też mówię poważnie – westchnął ciężko Akashi.- Zawsze, teraz również. Posłuchaj, Tetsuya, a powiem to tylko raz, bo nie lubię się tłumaczyć ani wybielać. Może i macie mnie oboje za potwora, za zło wcielone, ale zastanów się, kto tu tak naprawdę sprawia kłopot? Co z tego, że zakończę moją relację z Shintarou, skoro każdy kij ma dwa końce? Dla mnie nic się nie zmieni, przestanę go widywać, i tyle. A dla niego co to będzie oznaczać? Co z tego, że się z nim rozstanę, skoro on uparcie będzie za mną podążał? Będzie mnie szukał, będzie gotowy spełnić każdą moją prośbę i być na każde skinienie palcem, ponieważ on tego chce, Tetsuya. Chce to robić. Chce być dla mnie zawsze i wszędzie. To jest jego decyzja. To jest jego własna wola. I dopóki on sam nie stwierdzi, że mnie nie potrzebuje, dopóki on sam nie wybierze Takao… ja tego za niego nie zrobię.
Kuroko spuścił wzrok na swoje dłonie. W tym, co mówił Akashi, był sporo prawdy – to rola Midorimy, by zmienić swoje nastawienie do Seijuurou. Oczywistym było, że człowiek nie jest w stanie od tak odkochać się i zakochać w kimś innym, ale ponieważ zarówno zachowanie Takao jak i zachowanie Akashiego było przejrzyste i czytelne, to Midorima sam powinien wybrać, co jest dla niego lepsze.
- Przepraszam, Akashi-kun – powiedział cicho.- Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie.
- Hm?- Seijuurou spojrzał na niego z zaskoczeniem.- O co miałbym się gniewać na Tetsuyę?
- Że tak naciskałem… Że próbowałem wymusić na tobie jakąś reakcję w sprawie Takao-kun i Midorimy-kun.
- Nie gniewam się – oznajmił Seijuurou.- Rozumiem twoje uczucia. Takao to twój przyjaciel, martwisz się o jego stan psychiczny.- Czerwonowłosy wzruszył ramionami.- Jeśli to cię jakoś uspokoi, to mogę ci obiecać, że jeżeli Shintarou kiedykolwiek zakończy ze mną relację, nie będę utrudniał mu jego postanowień.
- Dziękuję, Akashi-kun.- Kuroko uśmiechnął się do niego leciutko.- Chociaż czasem twoje podejście do pewnych spraw jest irytujące, doceniam twoje starania.
- To może seks na zgodę?
Kuroko patrzył na niego chwilę w milczeniu, a potem spokojnie odpiął pasy i wysiadł z auta. Akashi jeszcze siedział za kierownicą, patrząc jak błękitnowłosy bezceremonialnie trzaska drzwiami samochodu i zostawia go w nim, kierując się do domu.
Pokręcił z uśmiechem głową.
Tetsuya nigdy mu się nie znudzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz