[MnU] Odcinek 15 [rewrite]

 

Moda na Uke

Odcinek 15



Aomine dobrze znał Kagamiego, choć ten czasem o tym zapominał.

Przygotowując na kolację ulubione burgery przyjaciela, nie sądził, że ten się ich całkiem spodziewa. Taiga był typem faceta, który wszystko robił „na czuja” – ponieważ wiedział, że zamierzali poruszyć ciężki temat, szczególnie ciężki dla Aomine, jego ciało reagowało samo. Nie myślał o tym, by pocieszyć Daikiego dobrą kolacją, robił to zupełnie odruchowo.

Taka już była jego natura.

Piwo chłodziło się już w lodówce, tuż obok własnej roboty pikantnego sosu do burgerów teriyaki, które piekły się obecnie w piekarniku. Czerwonowłosy pozałatwiał sprawy od rana, zdążył też ogarnąć mieszkanie i był w zasadzie gotów na przyjęcie gościa.

Zależało mu, by spotkanie z Aomine wyglądało tak, jak każde inne – dwaj kumple spotykają się w mieszkaniu, piją piwo, jedzą dobre żarcie i oglądają mecz, dyskutując o ostatnich wydarzeniach, jakie miały miejsce w ich życiach. Pragnął, by Daiki czuł się maksymalnie swobodnie w jego towarzystwie, nawet jeśli musieli poruszyć temat uczuć Aomine.

Oczywiście to nie tak, że uważał je za niewygodne, ale jednak serce podpowiadało mu, że należy to obgadać. Kochał Kuroko i co do tego nie miał wątpliwości – wyznanie Aomine nie zaburzyło jego harmonii. Miał ciemnoskórego jedynie za przyjaciela i takie też uczucia do niego żywił. Wiedział, że nie musi mu tego uświadamiać, ale mimo wszystko trzeba było jasno przedstawić sprawę i jakoś się dogadać.

Mimo wszystko jednak… nadal czuł się dziwnie. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Daiki postrzega go w nieco inny sposób, być może taki sam, co on Tetsuyę. Pewnie nie zastanawiałby się tak nad tym, gdyby przez cały czas tylko się kumplowali – miałby przecież prawo nie widzieć jego uczuć – ale był ten jeden raz, dawno temu, kiedy upili się i…

Kagami westchnął, przerzucając sobie przez ramię ręcznik i zaglądając do piekarnika. Zmarszczył brwi w konsternacji. Taa, był taki jeden raz, kiedy nie zachowali się jak kumple. Aomine wpadł do niego na wieczór, dużo gadali, dyskutowali, lał się alkohol. Było naprawdę zabawnie, potem nieco poważniej, w końcu melancholijnie, aż…

Aż Taiga go pocałował.

Tak. Właśnie tak. To Kagami był tym, który zrobił pierwszy krok. Nie pamiętał już nawet, dlaczego – Aomine siedział tuż obok, był blisko, taki ciepły i materialny, a jemu brakowało bliskości. Wiedział, że alkohol spotęgował tamte uczucia.

Między nimi zapadła akurat cisza, zrobili sobie przerwę w piciu, by nie kręciło im się za mocno w głowach. Czerwonowłosy, przysunąwszy się do niego, oparł najpierw czoło o jego ramię, a potem uniósł głowę. Daiki obrócił ku niemu twarz, spojrzał na niego z góry.

Wtedy uniósł nieznacznie podbródek i dotknął jego warg.

Czas stanął w miejscu. Znieruchomieli w tym pocałunku, ze złączonymi w milczeniu wargami. Później, zupełnie jak powoli zaczynający pracę mechanizm, Aomine rozchylił wargi, a Taiga poszedł w jego ślady i wsunął do jego ust język.

Pamiętał, jak Aomine chwycił dłonią jego twarz. Pamiętał, jak zaczęli się całować, tak namiętnie, z pasją, z adrenaliną. Wypity alkohol wymazał ich świadomości; zaczęli ściągać z siebie wzajemnie ubrania, przerywając całowanie tylko w miarę potrzeby. Ich usta sunęły po ciałach, po mięśniach, po nagiej skórze.

Zrobili to na kanapie.

Kagami musiał przyznać, że był to jeden z lepszych seksów w jego życiu.

Ale rankiem jedyne, co widział w Aomine, to jego dobry kumpel, brat faceta, w którym był zakochany. Choć Daiki był adoptowanym synem, choć nie łączyła go ni kropla krwi z Tetsuyą, to jednak Kagami widział w nim namiastkę błękitnowłosego mężczyzny z jego marzeń sennych.

Nie rozmawiali o tamtym jednym razie. Gdy się obudzili, spojrzeli po sobie tak, jak to mieli w zwyczaju, skomentowali krótkim przekleństwem, pomarudzili na siebie nawzajem, i wrócili do normalnego życia. Spotykali się, grali w koszykówkę, oglądali mecze, chodzili na piwo. Aomine nigdy nie patrzył na niego, jakby chciał znowu iść z nim do łóżka, nigdy nie zaproponował niczego. Nawet, gdy siedzieli blisko siebie w mieszkaniu Taigi, ani razu nie próbował inicjować zbliżenia.

W końcu Kagami po prostu zapomniał. Potem wyznał uczucia Kuroko. I oto znalazł się tutaj.

Dzwonek do drzwi wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał w ich kierunku, po czym wyłączył piekarnik i poszedł otworzyć gościowi.

Ubrany w ulubione, czarne dresowe spodnie marki Nike oraz kurtkę, spod której wystawał fragment bluzy, Aomine Daiki stał u progu z dłońmi w kieszeniach i miną mówiącą „stary, miejmy to za sobą”. Wyższy zaledwie o parę centymetrów od Taigi, specjalnie odchylił głowę i patrzył na przyjaciela z góry.

Kagami przesunął się i zaprosił go ruchem głowy do środka.

- Żebyś mi tylko nóżkami nie tupał, panie Obrażalski – mruknął, kiedy ciemnoskóry go mijał.

- Ograniczę się do nie patrzenia na ciebie.

Taiga wywrócił oczami. Zamknął drzwi, po czym, pozostawiwszy Aomine samego w korytarzu, wrócił do kuchni, przygotować talerze i napoje. Nie zauważył znaczącego spojrzenia Daikiego, które ten skierował na piekarnik; przyzwyczajony już do zapachu burgerów Kagami nie wyczuwał, jak smakowicie one pachną.

- Siadaj, zjemy tam, gdzie zawsze – rzucił przez ramię.

Aomine zdjął buty i ściągnął z siebie kurtkę, wieszając ją następnie na haku w korytarzu. Przeszedł do salonu i zajął swoje ulubione miejsce na kanapie, bez pytania rozprostowując nogi i opierając je blat stolika.

- Dobra, to zacznijmy od sedna sprawy, dla którego wezwałeś mnie przed swój tron – powiedział mrukliwie. Kagami, który zakładał właśnie kuchenną rękawice, spojrzał na niego sceptycznie.- Coś tam mi się pomieszało w głowie, trochę za wiele znaczyło dla mnie nasze jedno ruchanie, a teraz błogosławię tobie i Tetsu, życząc wam udanego związku. Jak ci się podobała moja przemowa?

- Takiego wała – prychnął Kagami, wyciągając z piekarnika blachę z czterema gigantycznymi burgerami.- Myślisz, że skrócona wersja na wiele mi się zda? Otóż, gówno.

- Chyba nie spodziewasz się, że będę ci tu poematy recytował, albo wychwalał, jaki to piękny i cudowny jesteś? Wyglądasz i zachowujesz się jak przeciętny facet, nic ciekawego. W sumie to nie wiem, co Tetsu w tobie widzi…

- Aha?- Taiga nawet cieszył się, że Daiki jest taki sarkastyczny. Ułożył po jednym burgerze na talerzu, po czym zaniósł je na stolik przed kanapę, na której siedział Aomine.- Ciekawe, że to mówisz, skoro podobno ciebie całkiem kręcę.- Zarumienił się na własne słowa. Jak to brzmiało?! Zaprosił Aomine, by poważnie porozmawiać o jego uczuciach do niego, tymczasem sobie z nich żartuje? Co innego, że Daiki sam zaczął, no ale jednak!

- Tetsu ma niewinny gust.- Aomine rozłożył bezradnie ręce.- Sądziłem, że znajdzie sobie kogoś w stylu Akashiego…

- Podpinasz Akashiego pod „niewinny gust”?- Kagami spojrzał na niego z przerażeniem.

- Chodzi mi o sylwetkę.- Daiki machnął lekceważąco dłonią.- No wiesz; niski, chuderlawy, w zasadzie to takie nico trochę. A tu zaskoczył mnie, cwaniaczek, poleciał na dryblasa z potrójnym karkiem.

- Po prostu mam mocne mięśnie – westchnął Kagami, wracając do części kuchennej po sos i piwo, czekające w lodówce.

- Jak zwał, tak zwał.- Aomine wzruszył ramionami, zdejmując nogi ze stołu i przysuwając go do siebie. Chwycił burgera w obie dłonie i, nie czekając za gospodarzem, wgryzł się w bułkę i jej soczyste dodatki. Skinął mu jedynie głową, kiedy wrócił z piwem i sosem, po czym zajął miejsce obok.

- Jak w pracy?- zagadnął Kagami.

Aomine westchnął, wywracając oczami. Pokręcił głową, przeżuwając kęs.

- Serio zaczynamy od banałów?- mruknął.- No ale dobra, niech ci będzie… „Dobrze, a jak u ciebie?”.

- Nic ciekawego – odparł, krzywiąc się lekko.- Z bardziej emocjonujących wezwań, jakie dostaliśmy, to wypadek drogowy. Olej wyciekł, musieliśmy go zabezpieczyć, żeby przypadkiem nie zapłonął.

- Jakieś ofiary?

- Jeśli liczyć buta mojego kumpla, który potknął się o pieniek, przewrócił i zgubił go, gdy ten wypadł z mostu do rzeki, to jedna.

- Skąd na moście pieniek?- zapytał Aomine, marszcząc brwi.

- W wypadku brał udział samochód dostawczy, który wiózł drzewka świąteczne.

- Mamy październik.

- W galeriach święta są od listopada.- Kagami wzruszył ramionami.

- No tak – przyznał Daiki, po czym ugryzł kolejny kęs burgera.- Mm. Dobre. Chyba masz mi do powiedzenia naprawdę przykre rzeczy, skoro tak się postarałeś, co?

Kagami spąsowiał na twarzy, patrząc z wyrzutem na przyjaciela. Akurat przeżuwał własny kęs, więc nie mógł od razu odpowiedzieć, ale gdy skończył – czemu z fascynacją przyglądał się Aomine – odparł:

- Po prostu takie wyszły, nie starałem się jakoś specjalnie.

- Dopiero teraz to zauważyłem, ale wyglądasz jak wiewiórka, kiedy tak zasuwasz z przeżuwaniem żarcia – powiedział.

- Możesz sobie łaskawie darować te komentarze z dupy?- warknął Kagami, rumieniąc się jeszcze mocniej i patrząc na ciemnoskórego z poirytowaniem.

- Przepraszam, nie wiedziałem, że cię nimi zawstydzam.

Taiga westchnął ciężko. Był przyzwyczajony do zachowań Aomine, w zasadzie poniekąd je lubił. Mężczyzna często go wkurzał, bo lubił się droczyć, ale samo nastawienie Daikiego do pewnych spraw pomagało Kagamiemu rozluźnić się.

Teraz poniekąd też tak było. Cięte uwagi, głupie odzywki, nonszalancka swoboda, jaką okazywał, wszystko to sprawiało, że Kagami widział w nim przyjaciela, jakim Daiki zawsze był. Różnica była jedynie taka, że tym razem spotkali się, by porozmawiać o tym, że Aomine go kochał.

A miłość zawsze odczuwa się tak samo – nieważne, czy jest się pesymistą, czy marzycielem.

Kochać kogoś, to wyjątkowe uczucie.

- Nie chciałbym, żeby było między nami jakieś napięcie, zwłaszcza dziś – odezwał się po chwili Aomine, zbierając z talerza karmelizowaną cebulę, która czmychnęła spomiędzy warstw jego burgera.- Ale nie jestem też wylewnym typem, więc nie spodziewaj się, że będę jakoś poetycko się wysławiał.

- Nie oczekuję niczego – mruknął Kagami.- I wcale nie musimy się spieszyć z tym, wiesz? Zaprosiłem cię, bo mam cały wolny wieczór, możemy coś obejrzeć, pogadać o wszystkim i o niczym. Na taką rozmowę chyba nie da się przygotować, co?

- No nie wiem, ja tam przygotowywałem się całe wczorajsze popołudnie.- Aomine wzruszył ramionami, przełykając ostatni kęs burgera.- Dokładka?

- Kuchnia.

Daiki wstał i przeszedł do części kuchennej. Nałożył sobie drugiego burgera, po czym wrócił na miejsce, a Kagami powtórzył jego czynność.

- Nie wiem, masz jakieś pytania, czy coś?- zapytał Daiki.- Po prostu wolałbym mieć to już za sobą, serio nie ma za bardzo o czym mówić, więc nie wiem, co chcesz jeszcze usłyszeć.

- Noo...- Kagami przełknął kęs kolejnego burgera. Sięgnął po piwo i upił kilka łyków. Odłożył na stolik puszkę, myśląc, jak zacząć to zdanie.- Tamtego dnia, kiedy powiedziałeś mi, że… coś do mnie czujesz… - Taiga odchrząknął.- To było takie szybkie, że nie zdążyłem tego przetrawić. Zaskoczyłeś mnie – dodał, krzywiąc się.- W sensie… nie sądziłem, że ty coś do mnie… ten…

- Widać bez trudu przychodzi mi gra aktorska – stwierdził Aomine, również upijając kilka łyków piwa.- Nie chciałem, żebyś zauważył. Przecież jesteśmy kumplami.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej?

- Bo nie byłem pewien, jak zareagujesz.- Daiki wzruszył ramionami.

- Od jak dawna w ogóle ty…?

- Niech pomyślę – mruknął z westchnieniem. Skończył jeść i, przeżuwając ostatni kęs, wytarł o siebie dłonie i oparł się wygodnie o oparcie kanapy, zarzucając na nią lewy łokieć.- Ile bujasz się w Tetsu? Rok?

- Coś koło tego, może trochę więcej.- Tym razem Kagami naprawdę odrobinkę się zawstydził.

Poznał Kuroko około trzech lat wcześniej, na imprezie z okazji zakończenia przez niego liceum. Był w porządku: miły, uśmiechnięty, ot, zwykły facet. Taiga nie zwrócił na niego specjalnej uwagi, bo obaj byli wówczas w związkach.

Ale potem ich losy potoczyły się tak, a nie inaczej, spotkali się raz, drugi, trzeci, a spędzanie z nim czasu weszło Kagamiemu w nawyk. Wychodzili czasem razem, trochę rozmawiali, trochę się sobie zwierzali, aż któregoś razu Taiga zrozumiał, że to uczucie, z którym budzi się każdego dnia rano, to nie wada serca, tylko zwyczajne zakochanie.

Minął rok od tamtej chwili. Ani on, ani Kuroko nie byli już w tamtych związkach, i choć przez cały ten czas teoretycznie miał możliwość wyznać swoje uczucia, wstrzymywał się, ponieważ Kuroko gorzej przechodził własne rozstanie. Dopiero niedawno, kiedy Kagami zrozumiał, że to już jest ten moment dla Tetsuyi, by spróbował szczęścia, które on pragnie mu zapewnić – wyznał mu wszystko.

No więc tak, kochał się w nim od roku. Znalazł odwagę, by mu to powiedzieć, i był z siebie bardzo dumny.

- No to skoro od roku bujasz się w Tetsu – usłyszał głos Aomine, który wyrwał go z zamyślenia. Zrobiło mu się głupio, że odpłynął tak przy ważnej chwili.- to wychodzi na to, że ja w tobie od trzech.

- Yy… co?- bąknął Kagami, wbijając w niego osłupiałe spojrzenie.- Trzy… lata?

- Znamy się od ilu?- Daiki podrapał się po głowie.

- Od sześciu.- Taiga szybko policzył w pamięci. Poznał Aomine w drugiej klasie liceum, sześć lat temu. Grali w przeciwnych drużynach koszykówki, podczas półfinałów międzyszkolnych. Mieli ten sam styl, walka była długa i zażarta, bo żaden nie chciał przegrać. Koniec końców wygrała drużyna Aomine, nawet jeśli z niewielką przewagą punktową.

Po tamtym meczu spotkali się na korytarzu i Taiga zaprzysiągł, że następnym razem to on wygra – byli tak napaleni na ten sport, że mimo wykończenia i czekających ich następnych meczy, wykradli się na uliczne boisko i stoczyli między sobą jeszcze kilka 1on1.

W końcu zapadł zmierzch, więc ze stoickim spokojem wymienili się numerami, zapewniając wzajemnie, że pierwszy nie pokona drugiego.

No i zaprzyjaźnili się.

- Od sześciu...- Głos Aomine znów wyrwał Kagamiego ze wspomnień.- Skończyliśmy szkołę, zacząłeś kręcić z tym tam Himuro, czy jak mu było, a mi się powoli zaczynało już coś przestawiać.- Westchnął.- Taa, zdaje się, że zacząłem się w tobie bujać, kiedy jeszcze miałeś faceta.

Kagami zacisnął lekko usta. Podobnie jak Aomine, o czym obaj wiedzieli, nie definiował jasno swojej orientacji seksualnej. Po zakończeniu szkoły najpierw zaczął próbować z dziewczynami, i wcale nie było najgorzej – po prostu ciężko było zrozumieć, czego oczekują, a Taidze najzwyczajniej w świecie zaczęło ciążyć ciśnienie.

Himuro był jego najlepszym przyjacielem, znali się od maleńkości, ponieważ od zawsze byli sąsiadami. Różniły ich dwa lata, ale i tak trafiali kolejno do tych samych szkół, wobec czego zawsze był przynajmniej jeden rok w każdej z nich, który spędzali razem.

Byli ze sobą blisko, a Tatsuya nie krył się ze swoją orientacją. Gdy tylko zrozumiał, że interesują go wyłącznie mężczyźni, przyznał to otwarcie Kagamiemu, a on to zaakceptował, bo miał to gdzieś.

A potem skończył liceum, wkurzało go, że nie może sobie ulżyć, bo kobiety są wybredne i wiecznie wymyślają – a Tatsuya, rozbawiony jego frustracją, pomógł mu się jej pozbyć.

Spodobało mu się. Himuro mu się podobał. Był doświadczony, w dodatku dobrze się znali, wiedzieli o sobie wszystko. Nim się obejrzał, poczuł, że nie chce nikogo innego – że się zakochał. I choć ich związek trwał jedynie dwa lata, to Kagami niczego nie żałował, i po zerwaniu z Tatsuyą dalej się przyjaźnili.

To z Kuroko po raz pierwszy poczuł, że ktoś inny niż on sam jest środkiem jego własnego świata.

- Trzy lata… - westchnął Kagami.- Nie jestem z Tatsuyą od dwóch lat… Mogłeś mi wtedy powiedzieć.- Znał wtedy Kuroko, już się widywali na gruncie prywatnym, ale jeszcze się nie zakochał.

- Mogłem – przyznał Aomine, wzruszając nonszalancko ramionami.- Ale tego nie zrobiłem. Tak nagle zerwałeś z Himuro, że nim zdążyłem się przygotować psychicznie do ewentualnego odrzucenia pierwszych ciepłych uczuć, jakie się we mnie obudziły, ty już się zabujałeś w Tetsu.

- Nawet jeśli bym je odrzucił, to co z tego?- zdziwił się Kagami, po czym zarumienił się, zdając sobie sprawę z tego, jak okrutnie to zabrzmiało.- Znaczy… Tatsuya też chciał do mnie wrócić, ale odmówiłem, a jednak ciągle się z nim przyjaźnię. Z tobą nie byłoby inaczej.

- Przyjaźnisz się z nim, bo on chce się z tobą przyjaźnić – wyjaśnił spokojnie Aomine.

- A ty… nie chcesz?

Daiki wpatrywał się w niego długo z zaciśniętymi ustami, zastanawiając się, czy ta nieszczęsna mina Taigi to taki chwyt, czy może czerwonowłosy serio nie zdaje sobie sprawy z tego, jak żałośnie teraz wygląda.

- Jasne, że chcę – mruknął w końcu z westchnieniem.- Ale wtedy nie chciałem. W sensie, myślałem, że jeśli dasz mi kosza, to będzie mi tak wstyd i głupio, że będę cię po prostu unikał, aż przestaniemy się kumplować. Musiałem bardziej dojrzeć do tej decyzji.- Skrzywił się lekko.- Tak jak już wcześniej wspominałem, żałuję, że powiedziałem ci o tym, co czuję. Ale jestem na tyle dorosły, że nie będę próbował przestać się z tobą przyjaźnić. Zwłaszcza, że jesteś z moim bratem.

- A to nie gorzej, niż gdybym dał ci kosza dla kogoś obcego?

- Jasne, że nie – prychnął Aomine.- Poważnie bym się obraził, gdybyś wolał jakiegoś randoma ode mnie.

- N-no tak, to ma rzeczywiście sens…

- To co, wszystko wyjaśnione, nie?

- Wyjaśnione?- Kagami spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.- Łatwo ci mówić, stary! Postaw się w mojej sytuacji, jak ja się teraz czuję…

- Dziękuję, posiedzę – prychnął Daiki.- Mam swoją własną „sytuację” i uwierz mi, gdybym miał się postawić jeszcze w twojej, już dawno byś dochodził, albo w sypialni, albo tutaj, ewentualnie w kuchni.- Kagami poczerwieniał na te słowa.- Zależy jak by mnie poniosło – dodał Daiki, wzruszając ramionami.- Boisz się czegoś?- zapytał nagle, patrząc na niego.

- Co?- bąknął Taiga, zaskoczony.

- Pytam, czy się czegoś boisz?- Aomine machnął dłonią.- Tetsu nie wie, że coś do ciebie czuję, Ryouta też nie. W zasadzie nie wie nikt. Nikt też nie wie o tym, że wylądowaliśmy w łóżku, no chyba że ty komuś wygadałeś.

- Tatsuya wie...- przyznał Kagami, przecierając dłonią kark.- Ja… znaczy, nie chcę, żeby to zabrzmiało źle… po prostu znasz Kuroko, no nie?- Spojrzał na niego wzrokiem zbitego psa.- Jeśli się dowie, to pewnie… zerwie ze mną… bo będzie chciał ciebie uszczęśliwić.

- Dlatego właśnie nic mu nie powiedziałem – odparł Aomine, skinąwszy głową.- Oczywiście, że go znam. Mało tego, nie dość, że by z tobą zerwał, to jeszcze by nas próbował swatać, i przepraszałby z całego błękitnego serduszka, że kiedykolwiek się do ciebie dobrał. Ale on się nie dowie, bo, jak już zdążyłeś zauważyć, świetny ze mnie aktor. Trzy lata nikt się nie domyślał, to czemu teraz by miał? No, chyba że ktoś zobaczy, jakie nieszczęsne ślepia we mnie wbijasz…- Kagami spojrzał na niego gniewnie, a Aomine uśmiechnął się.- Teraz lepiej!

Taiga jednak szybko się zreflektował. Łatwo było mówić, ale ciężej było robić – stara prawda. Poza tym, była jeszcze jedna istotna rzecz, o której powinien porozmawiać z Aomine.

- Nawet jeśli Kuroko nie dowie się, że coś do mnie czujesz, albo że ze sobą raz spaliśmy… to co z tobą?- zapytał cicho, unikając jego spojrzenia.- Co z twoimi uczuciami? Nie będę czuł się komfortowo, przecież to twój brat! Na pewno będzie się zdarzać, że będziemy spędzać razem czas i, nie wiem, obejmować się na twoich oczach…

- Masz mnie za nieszczęśliwie zakochaną księżniczkę, która będzie wypłakiwać oczy za każdym razem, gdy zobaczy jak jej książę obściskuje kogoś innego?- Aomine parsknął krótkim śmiechem.- Stary, przez ponad rok obserwowałem, jakie rzeczy wyprawiasz z Himuro, a jemu akurat tylko pozazdrościć talentu, przynajmniej z tego, co opowiadałeś.

Kagami nagle zaczął bardzo żałować, że podczas spotkań przy piwku opowiadał Aomine, co fajnego wymyślił Tatsuya. Co prawda Daiki też nie szczędził szczegółów i obaj opowiadali sobie o obracaniu dupeczek, ale teraz sytuacja diametralnie się zmieniła.

- Teraz zapewne ani słowa nie piśniesz o sobie i Tetsu – ciągnął dalej Aomine.- Nie winię cię za to, i w sumie to nawet chyba lepiej… Teraz różnica będzie taka, że wiesz, że cię… coś tam teges… W każdym razie, o moje uczucia się nie martw.- Aomine wstał, przeszedł do kuchni i sięgnął dwa kolejne piwa. Wrócił na swoje miejsce, mrugając do Taigi.- Kumplujemy się, i to jest spoko. Do zakonu nagle nie pójdę, nie myśl sobie.

- Wiem, po prostu...- Kagami odebrał od niego jedną puszkę i otworzył sprawnym ruchem.- Jest tak, jak mówisz. Przyjaźnimy się, i to jest spoko. Tylko że chciałbyś czegoś więcej, czego nie mogę ci dać.

- Osamotniony w tym nie jestem – zauważył z rozbawieniem.- Himuro też dalej na ciebie leci, i jakoś znosi odrzucenia z twojej strony.

- Tatsuya jest inny, on...- Kagami pokręcił głową.- Różni się od ciebie diametralnie. Wiem, że jego to nie boli, prędzej bawi, albo irytuje, bo jest przekonany, że moje uczucia do innych są chwilowe, a te, którym darzę jego, jedyne prawdziwe. Poniekąd ma rację, ale… on zawsze był dla mnie jak brat, i moja miłość do niego jest właśnie braterska. A ty… ty wiesz, że kocham Kuroko – powiedział cicho, przecierając dłonią kark.- Nie jesteś jak Tatsuya, wierzysz w to, co czuję do twojego brata i wiesz, że to nie zniknie tak z dnia na dzień. Czasem mam wrażenie, że bardziej mnie rozumiesz, bardziej we mnie wierzysz i bardziej mi ufasz, niż on, bardziej nawet niż ja sam sobie i to… to sprawia, że chcę być dla ciebie takim przyjacielem, jakim ty jesteś dla mnie. Ważnym, potrzebnym w życiu. Rozumiesz, co mam na myśli? Aho?- Kagami spojrzał na niego, zaskoczony. Daiki ze smętną miną wpatrywał się w blat stolika. Wyglądał na poirytowanego.

- Mhm, mów mi dalej takie milusie rzeczy, żebym jeszcze bardziej się w tobie zakochał – burknął z niezadowoleniem.

- P-przepraszam...- wydukał Taiga, rumieniąc się intensywnie.

- Nie suszy cię od tej gadki? Napij się.- Wskazał mu ruchem głowy puszkę piwa, którą cały czas trzymał w ręce.

- Yyy, no, zaraz. Bo chciałem jeszcze…

- Nie no, napij się, na pewno zaschło ci w gardle…

- Stary, czy ja mogę…?!

- Pij. To. Piwo.

Kagami sapnął z irytacją, po czym przechylił puszkę i pochłonął prawie pół jej zawartości. Kiedy odsunął ją od ust, beknął przeciągle i spojrzał z irytacją na przyjaciela.

- Zadowolony?- warknął.- Możemy dalej…?

Aomine bez słowa odebrał od niego jego piwo i upił jeden pojedynczy łyk. Taiga umilkł, wpatrując się w niego bez zrozumienia, podczas gdy ciemnoskóry na powrót wcisnął mu do ręki puszkę, sam zaś koniuszkiem języka oblizał wargi.

- Kontynuuj – mruknął.

- Co to było?- Kagami zmarszczył brwi, patrząc to na niego, to na puszkę.- Kupiłem dwa sześciopaki, piwa mamy pod…

- To był, mój drogi przyjacielu, pośredni pocałunek.

Taiga umilkł.

Zarumienił się.

I wykrzyknął:

- Że co takiego?!

- No co?- Daiki spojrzał na niego, wzruszając ramionami.- Jakbym cię normalnie pocałował, przyłożyłbyś i zaczął płakać, że to niewierność wobec Tetsu.

- Bo to… to...- Taiga zapowietrzył się.

- Stary, opanuj się z tą wylewnością, bo zaraz zacznę rzygać tęczą – westchnął ciężko Aomine, przecierając dłońmi twarz.- Skończmy już tę rozmowę, przecież wszystko zostało powiedziane! Ja cię kocham, ty kochasz Tetsu, ja też kocham Tetsu i życzę wam szczęścia, i będę o was dbać i pilnować, jak na starszego brata oraz przyszłego szwagra przystało. Tetsu o niczym nie wie, więc nie będzie się zadręczał, ty masz na celu ogarnąć dupsko i być takim przyjacielem, na jakiego zasługuje moja skromna osoba, a najbardziej nieszczęśliwy w całej tej telenoweli zostaje Himuro, bo, jak widać, zarówno wie, jak i nie wie co traci.

Aomine wbił pełne oczekiwania spojrzenie w Taigę, który z kolei przyglądał mu się z konsternacją.

To naprawdę było wszystko, co mogli sobie powiedzieć? Na co mogli zaradzić? Aomine miał w milczeniu patrzeć, jak Taiga uszczęśliwia Kuroko, a Kuroko miał żyć w słodkiej niewiedzy, dopóki zakocha się w Kagamim?

Ale czy on naprawdę tego chciał? Zależało mu na Kuroko, cieszył się jak dziecko, kiedy Tetsuya zgodził się na związek, a jeszcze bardziej się cieszył, kiedy poszedł z nim do łóżka i, jak się okazało, było wspaniale, cudownie, najlepiej w całym jego życiu.

Kochał go tak bardzo i nie potrafił odpuścić.

Nawet kosztem przyjaciela.

- Okej – powiedział powoli, przełykając ślinę.

- No i to rozumiem.- Aomine klepnął go w ramię.- Jesteśmy mężczyznami, czyż nie? Radzimy sobie z uczuciami. I wiemy, co jest w życiu ważne i ważniejsze. Dla nas obu ważny jest Tetsu. Dla niego się postaramy.

- Taa – westchnął Taiga, upijając łyk piwa.

- Pośredni pocałunek.- Aomine mrugnął do niego okiem.

Kagami spojrzał na niego sceptycznie, ale nic nie powiedział.

- To co, oglądamy coś?- zagadnął Daiki, rozwalając się na kanapie.- Bo pośredniego seksu uprawiać się nie da, a w takiej napiętej atmosferze nie chce mi się siedzieć.

- Ale z ciebie debil.- Taiga skrzywił się, a Aomine uśmiechnął lekko.

- Najlepszy na świecie – rzucił z westchnieniem.

Kagami w duchu musiał przyznać mu rację.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń