[MnU] Odcinek 2 [rewrite]

Moda na Uke

Odcinek 2



Wyglądało na to, że wczorajsza pogoda postanowiła zagościć w Tokio na dłużej.

Kuroko był niepocieszony, zwłaszcza że dla niego był to czas obietnicy – wczoraj spełnił jedną, spotykając się z Takao w ich ulubionej kawiarni, ale dzisiaj czekała go kolejna, tym razem złożona Kagamiemu Taidze. Co gorsza, niektórzy mogliby sądzić, że jest dużo poważniejsza, ponieważ można by ją nazwać… randką.

Chociaż nie dawał tego po sobie poznać, Tetsuya odrobinę się stresował. Minęło już wiele czasu od jego rozstania z poprzednim chłopakiem i wydawało mu się, że jest już gotowy na nową relację, ale czy na pewno? Nie wiedział, czy stać go na to zaangażowanie i starania, których wymagało budowanie nowej poważnej relacji.

Zwłaszcza z kimś, kto wyznał mu miłość.

Kuroko chciał się zakochać. Chciał kogoś szczerze kochać, tęsknić za jego zapachem na poduszce, wymieniać się SMSami i uśmiechać do telefonu przy każdej otrzymanej odpowiedzi, tak jak kiedy był w gimnazjum czy liceum, kiedy te szczenięce uczucia sprawiały, że był lekki jak piórko, a w brzuchu łaskotały go motylki. Gdy uśmiechał się do swoich myśli, kiedy nie spał pół nocy, zarywając je na telefonicznych rozmowach.

Chciał znów czuć w sobie to uczucie, gdy widok nagiego ukochanego ciała i pocałunki, którymi obdarowywał go partner, zapierały mu dech w piersi, kiedy chwile z nim spędzone były dla niego wszystkim…

Tęsknił za tym uczuciem. I, jeśli Kagami naprawdę tak go kochał, to zazdrościł mu tego uczucia.

Chociaż rano poinformował braci o swoim spotkaniu z Kagamim, dla pewności zostawił w kuchni kartkę z informacją, że wyszedł i będzie wieczorem. Kise po ciężkim dniu w pracy często dostawał zaników pamięci, a jeśli wracał do domu wykończony, lepiej było go nie denerwować jeszcze bardziej.

Kuroko zamknął za sobą drzwi i otworzył szybko parasol, by stawić czoła ulewie. Schowawszy klucze do kieszeni kurtki, ruszył pospiesznie w kierunku umówionego miejsca, do którego zaprosił Taigę. Miał nadzieję, że nie przesadził z wyborem – restauracja wydawała mu się zbyt poważna (nie wyobrażał sobie Kagamiego w takim miejscu), kawiarnia… na samą wizję Kagamiego pijącego kawę z malutkiej filiżanki i unoszącego mały palec w zadowoleniu, Kuroko musiał całym sobą powstrzymywać się od parsknięcia śmiechem. Przebywanie na zewnątrz w taką pogodę oczywiście nie wchodziło w grę,a każde inne miejsce, jak na przykład kino, wydawało mu się zbyt „hetero”.

Z kolei bar, który wczoraj znaleźli on i Takao, był nie tylko przytulny i serwował smaczne jedzenie, ale także zapewniał prywatność – sala była duża i po części podzielona na boksy ze stolikami. Miejsce w sam raz, aby usiąść i w końcu, po prawie dwóch tygodniach przemyśleń, odpowiedzieć na wyznanie Kagamiego.

Znał go od dość dawna. Poznali się w dniu ukończenia liceum Tetsuyi, podczas imprezy, którą zorganizował dla niego jego starszy brat, Kise – zaprosił wówczas mnóstwo znajomych zarówno jego jak i swoich własnych, podobnie zrobił też Aomine. To właśnie on przedstawił mu Kagamiego Taigę.

Na początku niewiele ze sobą rozmawiali, ale wkrótce okazało się, że potrafią znaleźć wspólny język – którym była głównie koszykówka. Kiedy Kuroko poszedł na studia, spotykali się od czasu do czasu w dniach wolnych od jego zajęć, a także kiedy Kagami miał wolne od szkoły podoficerskiej, do której zapisał się po ukończeniu swojego liceum. Najczęściej grali w kosza na ulicznym boisku. Czasami był z nimi Aomine, rzadko kiedy Kise. Po trzech latach ich przyjaźni, kiedy Taiga ukończył szkołę strażacką i został młodszym aspirantem, wyznał Tetsuyi, że kocha go już od dłuższego czasu.

Kuroko był naprawdę zaskoczony. Nie żeby oceniał ludzi po wyglądzie, ale Kagami Taiga naprawdę nie sprawiał wrażenia osoby romantycznej, wręcz przeciwnie – wysoki na dwa metry, o szerokiej i mocno umięśnionej posturze, z niemal dzikim wyrazem twarzy ozdobionej rozdwojonymi brwiami a do tego z czarno-czerwonymi włosami przyszły strażak prezentował się dość groźnie, jeśli nie powiedzieć wręcz że niebezpiecznie i agresywnie. Nie był w typie Kuroko, ale błękitnowłosy przepadał za nim. Taiga bywał zabawny, czasem nawet całkiem uroczy - jak na przykład w chwili, kiedy wyznawał mu swoje uczucia…

- Kuroko, ja się kocham w tobie ciebie chyba się!

- Co mówiłeś, Kagami-kun?- bąknął Tetsuya, podnosząc się do pozycji siedzącej.- Nic nie zrozumiałem…

To był przyjemny, słoneczny dzień, dobrze to pamiętał. Właśnie leżeli na trawniku, zmęczeni po grze w kosza na okolicznym boisku. To był chyba wtorek, w dodatku pora obiadowa, bo w parku niewiele przebywało osób.

Kagami leżał obok niego i właśnie odwrócił od niego twarz, rumieniąc się intensywnie.

- Bo mnie nie słuchasz!- burknął jakby obrażonym tonem.- Teraz tego nie powtórzę.

- Hm? Oh.- Kuroko przeczesał dłonią swoje błękitne włosy. Jego spojrzenie powędrowało gdzieś do przodu i sięgnęło ulicy, która położona była nieopodal. Już z daleka widać było wchodzących i wychodzących z restauracji klientów.- Może pójdziemy coś zjeść, Kagami-kun?

- Co?- Taiga usiadł raptownie, wbijając w niego wzrok.

- Trochę zgłodniałem – wyjaśnił Tetsuya.

- Ale…

- To w końcu pora obiadowa, prawda? Nie jesteś głodny?

- No jestem, ale…

- Ale?- zdziwił się Kuroko. Kagami nigdy nie mówił „ale” kiedy chodziło o jedzenie.

Taiga patrzył na niego przez bardzo długą chwilę. Kuroko odpowiadał mu spokojnym spojrzeniem i swoją zwyczajową, nic nie znaczącą miną na twarzy.

- N-nie ciekawi cię, o co mi chodziło wcześniej?- bąknął.

- Hm?- Kuroko zamrugał.- Mówiłeś, że tego nie powtórzysz.

- No tak.

Między nimi zapadła cisza. Kagami obserwował Tetsuyę z wyczekiwaniem, a Kuroko obserwował z wyczekaniem jego. Koniec końców tę bitwę przegrał przyszły strażak.

- Em… Kuroko?

- Tak, Kagami-kun?

- Bo ja… muszę ci coś powiedzieć.

- To jednak chcesz powiedzieć to, czego nie chciałeś powtórzyć?

- T-ta…

- Słucham.

Rumieńce na jego twarzy były urocze. Kuroko pamiętał, jak mocno zabiło mu wówczas serce – domyślił się, co być może Taiga chce mu powiedzieć, choć nie do końca dowierzał swoim przypuszczeniom. W końcu zawsze miał Kagamiego za twardziela, który niespecjalnie poddaje się uczuciom.

- To pierwszy raz, kiedy się tak czuję… - wymamrotał cicho Kagami, spuszczając wzrok na swoją dłoń, zwisającą smętnie z jego kolana, o które ją oparł.

- Chce ci się wymiotować?

- Co? Nie!- Taiga tym razem poczerwieniał ze złości.- Z-zamknij się i słuchaj!

- Dobrze.

Kolejny rumieniec, kolejna ucieczka wzroku. Kuroko coraz bardziej się to podobało.

- Chodzi o to, że…- zaczął się plątać Kagami.- Od jakiegoś czasu… trochę więcej o tobie myślę i… i to nie w taki sposób, w jaki normalnie się myśli o drugim facecie…

- To znaczy?

- No wiesz…

- Chyba nie wiem.

- Na pewno wiesz! Na pewno kiedyś czułeś coś takiego!

- Ale co?- Kuroko trochę się z nim droczył, a trochę rzeczywiście nie wiedział, o co chodzi Taidze.

- To uczucie, kiedy… kiedy...- Kagami zaczął nerwowo ruszać rękoma.- No kiedy…! Jakby to…?- I nagle zaczął trajkotać jak katarynka:- Jak budzisz się rano i patrzysz w telefon, czy ta osoba napisała… i uśmiechasz się, jeśli to zrobiła, i odpisujesz tej osobie i potem wstajesz i przy śniadaniu z nią piszesz, i nawet gdy jedziesz do pracy, i kiedy szukasz jakiejś wolnej chwili, żeby tej osobie odpisać, i wkurzasz się, że nie masz czasu, że ta osoba pewnie czeka aż odpiszę, to takie uczucie kiedy cokolwiek robię, po prostu szukam z tobą kontaktu, i robię to zupełnie odruchowo, niewiele nawet myśląc, a jeśli już myślę, to myślę o tobie i zastanawiam się, co ta osoba robi, czy o mnie myślisz, czy może tęsknisz, czy może masz ochotę do mnie napisać, albo chcesz się spotkać, to uczucie kiedy jak już cię widzę, to mógłbym spędzać z tobą cały dzień, nieważne na czym, a ta osoba chyba nie miałaby nic przeciwko, i kiedy ta osoba patrzy na mnie i uśmiechasz się do mnie, to jakoś tak ściska mnie w klatce piersiowej i mam ochotę przytulić tę osobę i cię pocałować…

Kuroko patrzył na niego wielkimi oczami, zupełnie, absolutnie oczarowany. W życiu nie słyszał bardziej urokliwego i jednocześnie zabawnego wyznania – nawet w „Seme życie”!

- Kagami-kun, jesteś gejem?- zapytał, uśmiechając się do niego leciutko.

Kagami spłonął rumieńcem aż po same uszy.

- N-no...- bąknął.

Tetsuya, siedząc teraz w barze, uśmiechnął się lekko do swoich wspomnień. Z pewnością było co pamiętać! Widok zawstydzonego Kagamiego był wyjątkowo rzadki, kto wie czy nawet Aomine, najlepszy przyjaciel Taigi, kiedykolwiek widział go w tak zawstydzającej sytuacji?

Zaczynał trochę się denerwować. Kagami oznajmił mu, że da mu na odpowiedź tyle czasu, ile tylko potrzebuje. Błękitnowłosy nie zamierzał długo myśleć – nie lubił zwodzić ludzi, a już tym bardziej swoich przyjaciół, a jakby nie patrzeć, Taiga był jego dobrym przyjacielem. W ciągu tych trzech lat ich znajomości spędzili ze sobą dużo dobrych i kiepskich chwil. Bardzo cenił sobie relację z nim, dlatego też do tego tematu podszedł nad wyraz poważnie.

Wziął powolny, głęboki oddech. Sięgnął po szklankę soku pomarańczowego, który zamówił, nie chcąc ryzykować, że zostanie wyproszony z baru, jeśli nie złoży zamówienia. Do umówionej godziny spotkania zostało jeszcze trochę czasu. Miał tylko nadzieję, że Kagamiego nic po drodze nie zatrzyma – ile razy czytał w powieściach czy oglądał w serialach, jak to nagle w takich momentach zdarzały się niespodziewanie wypadki; telefony nagle były rozładowane lub zepsute, albo nagłe wydarzenie zmieniło plany jednego z bohaterów, który zapomniał komórki z domu i nie miał jak się skontaktować z tym drugim, może jakaś była miłość Taigi spotkała go po drodze, a może Kagami miał wypadek samochodowy, albo spadł na niego meteoryt, tak jak w jednym z ostatnich odcinków „Seme życia”?!

Tetsuya wziął kolejny głęboki oddech, kiedy nagle tuż przed nim pojawił się Kagami, zdyszany, zajmując miejsce.

- Przepraszam za spóźnienie!- westchnął ciężko, ściągając z siebie nieco przemoczoną kurtkę. Kuroko otaksował go szybkim spojrzeniem; Taiga wyglądał całkiem nieźle; miał na sobie granatowe, przetarte dżinsy, beżową koszulkę oraz narzuconą na nią, teraz rozpiętą dżinsową koszulę.- Kurde, wsiadłem nie w ten autobus, co trzeba, wysiadłem na jakimś zadupiu, jakaś babcia chciała, żebym jej wniósł zakupy na dziesiąte piętro, bo się winda zepsuła, nie wspominając o tym, że na koniec musiałem jeszcze wnieść ją samą, w dodatku wciskała mi kawałek ciasta w podziękowaniu, ale nie chciałem, potem się okazało, że zgubiłem portfel, który znalazła na swojej wycieraczce ta sama babcia, która raczyła szantażować mnie, że jeśli nie wezmę od niej kawałka ciasta to mi tego portfela nie odda, a do tego wszystkiego zapomniałem telefonu i nie miałem jak do ciebie zadzwonić, nie wspominając o tym, że nie wiedziałem nawet, która godzina.

Kuroko zerknął na swój zegarek; Taiga w zasadzie zjawił się dokładnie jedną minutę przed umówionym czasem. Błękitnowłosy zastanawiał się, jak wcześnie wyszedł z domu Kagami, skoro zdążył zrobić tyle rzeczy przed przybyciem do baru.

- Nie czekałem długo – powiedział Kuroko zgodnie z prawdą, chwytając za menu. Zerknął z zainteresowaniem na przyjaciela.- Co to było za ciasto?

- Huh?- Kagami spojrzał na niego.- Yy, jakieś z malinami. I kruszonką.

- To pewnie już się najadłeś, co?

- Nie no, zjadłbym coś, to był mały kawałek.- Kagami również chwycił za kartę. Tetsuya uśmiechnął się pod nosem.

- Cieszę się, że udało ci się załatwić na dzisiaj wolne – powiedział.- To chyba niełatwe w twojej pracy, prawda?

- Prawda – prychnął Taiga, kręcąc głową, wyraźnie zrezygnowany.- Każdego dnia mam do uratowania miliony kocich istnień, utkniętych na drzewach, słupach czy też innych poziomych tyczkach.

- Bycie strażakiem to szlachetna praca, Kagami-kun.

- Też tak uważam – mruknął Taiga, krzywiąc się lekko.- Ale nie kiedy dzień w dzień ratuję setki kotów, które utknęły na drzewie, większość zresztą na tym samym. Jedynym moim urozmaiceniem w obowiązkach jest uzupełnienie wody w wozie strażackim albo pozamiatanie dziedzińca. Oczywiście cieszę się, że miasto nie stoi w ogniu, ale nie zostałem przecież strażakiem, żeby ratować życia zwierząt, które i tak mają ich podobno dziewięć.

Kuroko znów uśmiechnął się lekko. Taiga naprawdę potrafił być zabawny, choć przy tym w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego sarkazm bawi błękitnowłosego.

Przerwali rozmowę, kiedy podeszła do nich kelnerka. Ładna szatynka o niskim wzroście, z włosami uczesanymi w koński ogon, zatrzepotała rzęsami w kierunku Kuroko, uśmiechając się do niego olśniewająco, na co Kagami zmierzył ją od góry do dołu.

- Dzień dobry panom, czy mogę wysłuchać panów zamówienie?

- Tak – odparł spokojnie Kuroko, najwyraźniej nie zwracając uwagi na to, że zainteresował swoją skromną osobą ów damę.- Poproszę sałatkę z wakame i takoyaki.

- Oczywiście.- Kelnerka zapisała zamówienie, co chwila z uśmiechem spoglądając na Tetsuyę znad swojego notesiku.- A pan?- Rzuciła znudzone spojrzenie w kierunku Kagamiego.

Taiga wydął wargi, po czym ostentacyjnie uniósł kartę menu i zaczął recytować jak karabin:

- Kurczak teriyaki z ryżem i sałatką z imbiru, takoyaki z posypką sezamową, yakisoba z wieprzowiną średnio wysmażoną, yakitori w wersji tsukume ale bez jajek, krewetki w tempurze, ikayaki, tonkatsu z ciemnym sosem i surówką bez dodatku warzyw oraz sukiyaki, tofu ma być wędzone.

Trzask. Zamknięta karta menu wylądowała na stole, a Kagami wbił wzrok w Kuroko, który jak zwykle ze stoickim spokojem wysłuchał jego zamówienia – czego nie można było powiedzieć o kelnerce, która stała przy ich stoliku z rozdziawioną buzią, gapiąc się zszokowana na Taigę.

- Y… yyy… p-przepraszam, może pan… może pan powtórzyć?

Kagami swoim pogardliwym spojrzeniem wyraźnie dał dziewczynie do zrozumienia, że kiepska z niej pracownica, skoro nie potrafi zapamiętać tego jakże normalnego zamówienia. Powtórzył więc je raz jeszcze, tym razem przesadnie powoli, czym jeszcze bardziej wytrącił kelnerkę z równowagi. Wkrótce odeszła, cała czerwona na twarzy.

- To co tam u ciebie?- Kagami odchrząknął, zwracając się już normalnie do swojego rozmówcy.

Tetsuya udawał, że wcale nie był świadkiem jego zachowania.

- Dobrze – odparł spokojnie.- Zacząłem już pisać moją pracę na temat progresywnego wychowywania dzieci. Za dwa miesiące rozpocznę praktyki jako przedszkolanka, zastanawiam się też nad tym, czy nie złożyć potem CV, żeby dorabiać sobie na boku już w zawodzie.

- To naprawdę fajny pomysł – stwierdził ochoczo Kagami.- Będę trzymał kciuki. Kise pewnie szaleje ze zmartwienia, co?

Kuroko upił łyk swojego soku, hamując irytację.

- Owszem, martwi się moim zaliczeniem bardziej ode mnie, przy okazji nie zdając sobie sprawy z tego, że jest osobą, która najwięcej przeszkadza mi w jej pisaniu… Ciesz się, że nie masz rodzeństwa, Kagami-kun, zwłaszcza starszego.

- Takiego jak on? Dziękuję, postoję – parsknął z rozbawieniem Taiga.- Ale masz jeszcze drugiego brata. Aomine chyba nie jest taki nadopiekuńczy, co?

- Jego nadopiekuńczość przejawia się w przynoszeniu mi jego ulubionych numerów magazynów erotycznych i pytaniu, czy nie mam ochoty się przy nich rozluźnić.- Kuroko powiedział to zupełnie bez emocji.- Ale poza tym rzeczywiście nie jest przesadnie troskliwy.

Kagami uśmiechnął się do niego, rozbawiony. No tak, oczywiście. Sytuacja Tetsuyi prezentowała się wiecznie tak samo: z jednej strony Kise, który wiecznie się o niego martwił, dmuchał i chuchał cokolwiek się działo. Z drugiej zaś – Aomine, który kazał mu wszystko przyjmować na klatę i spuszczać do kibla.

Wkrótce przybyła kelnerka z ich zamówieniem, przy czym wracała się kilka razy, by przynieść Kagamiemu wszystkie potrawy. Dziewczyna cały czas była czerwona na twarzy i wyraźnie unikała spojrzenia Taigi, choć nie omieszkała zerknąć sobie na Kuroko raz czy dwa.

- Spodobała ci się?- zapytał Kuroko, kiedy dziewczyna odeszła.

- Hę?- Kagami właśnie napchał sobie usta takoyaki. Nie było duże, więc praktycznie od razu całe pochłonął. Przełknął je i otarł usta wierzchem dłoni. Spuścił wzrok na swoje jedzenie, lekko się rumieniąc.- To ty jej się spodobałeś…

- Naprawdę?- Tetsuya obejrzał się za siebie, szukając wzrokiem kelnerki, która teraz pracowała za barem, wycierając szklanki.- Nawet ładna.

- Ah ta?- burknął Kagami, wpychając sobie do ust kilka krewetek naraz.

- Mhm. Aż szkoda, że nie interesują mnie dziewczyny.

- Coś takiego...- Taiga zarumienił się lekko, obrzucając Kuroko szybkim spojrzeniem.- Nie związałeś się nigdy z żadną? Coś kiedyś wspominałeś, że jakaś na ciebie leciała, ale udawałeś, że tego nie zauważasz.

- Zostałem homoseksualistą z winy Aomine-kun – westchnął ciężko Tetsuya.- Ilekroć przyprowadzałem jakąś dziewczynę, Aomine-kun nie odstępował jej na krok, ciągle gapiąc się na jej biust. Tak mi to zbrzydło, że postanowiłem nigdy więcej żadnej nie przyprowadzać.

- Yy...- Kagami zamrugał niepewnie.

- Żartowałem – oznajmił z powagą Kuroko.

- Aha.

- Szanuję kobiety i lubię je, ale to nie wystarcza, by móc się w jakiejś zakochać. Zawsze trochę inaczej podchodziłem do tych spraw… Długo nie byłem zainteresowany związkami, a kiedy w końcu się zakochałem, to w chłopaku. I tak już zostało, że podobali się już tylko chłopacy.

Podobni do tamtego, pomyślał, ale oczywiście nie powiedział tego na głos. Kagami zupełnie różnił się od jego byłego, pod każdym względem – zarówno wyglądu jak i charakteru. Nie chciał psuć mu nastroju takimi wzmiankami.

- Właśnie dlatego się też dzisiaj spotkaliśmy – dodał zamiast tego.

- T-t-tak...- wybąkał Kagami, nagle zatracając się w jedzeniu. Zaczął pochłaniać je niczym wiewiórka; jego policzki wkrótce były pełne. Tetsuya cierpliwie czekał, aż Taiga skończy posiłek.

W końcu ten moment nadszedł. Kuroko wziął głęboki oddech.

I zaczął mówić.


***


Kise nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się taki zmęczony.

Sesja trwała całe sześć godzin, z trzema piętnastominutowymi przerwami, które i tak były na tyle pełne pracy, że Ryouta zaledwie na jednej z nich zdołał dodzwonić się do swojego brata, Aomine. Oczywiście kusiło go, by zadzwonić do Kuroko i zapytać go jak idzie mu spotkanie – wiedział bowiem o tym, że błękitnowłosy zamierza podjąć decyzję odnośnie bycia lub też niebycia z Kagamim Taigą – ale wiedział, że to byłoby nie na miejscu, gdyby zadzwonił akurat w momencie, gdy Kagami wybucha płaczem, albo gdy Kurokocchi wyraża w słowach swoje tak rzadko okazywane uczucia.

Dlatego zadzwonił do Aomine, żeby porozmawiać z nim w tej sprawie. Niestety, jego drugi brat zbyt go słowami „gówno mnie to obchodzi” i rozłączył się. Co prawda Ryouta spodziewał się takiej reakcji, ale i tak trochę się zirytował.

Humor poprawił mu się po pracy, ponieważ mimo wszystko udało mu się wyjść nieco wcześniej i blondyn właśnie podążał w kierunku mieszkania swojego chłopaka, Kasamatsu Yukio. Ostatnio nie mieli okazji się widywać i Kise zaczynał już tęsknić, zwłaszcza że Yukio nie miał nawet czasu, by do niego zadzwonić czy wysłać mu chociaż wiadomość.

Mieszkanie Kasamatsu mieściło się w jednej ze spokojniejszych dzielnic Tokio – choć co za tym szło, dość daleko od domu rodzinnego Kise. Osiedle było jednak nowoczesne, a blok posiadał standardowe zabezpieczenie w postaci kodu otwierającego drzwi, którego Kise swego czasu nauczył się szybciej niż sam mieszkający tu Yukio.

Idąc przez korytarz na siódmym piętrze, wyciągnął już klucze z kieszeni. Oczywiście, miał swoje zapasowe, choć pracował ciężko cały rok, by w końcu Kasamatsu zgodził się mu je dorobić.

- Kasamatsu-senpai!- zawołał Kise od progu, trącając biodrem drzwi, by te się za nim zamknęły. Ściągnął z siebie płaszcz oraz buty, po czym ruszył do salonu.- Kasamacchi, już jestem!

- Aa, cześć – rozległo się od strony sypialni.

Kise odwrócił się w tamtym kierunku i z zaskoczeniem spojrzał na swojego chłopaka. Yukio miał na sobie zwyczajowy dres oraz t-shirt, w których zwykł spać.

- Obudziłem cię?

- Taa, nockę miałem, spałem aż do teraz – westchnął Kasamatsu.

- Aaa, to dlatego mi nie odpisywałeś...- Ryouta wziął się pod boki, patrząc na niego z troską.- Martwiłem się o ciebie, Kasamacchi! Jak się czujesz? Jesteś głodny?

- Nie, nie bardzo. Zaparzę sobie kawy, chcesz coś?

- Ja nam zaparzę – oznajmił z uśmiechem Kise, podchodząc do niego. Objął go ramionami i nachylił się ku niemu, czule całując. To był spontaniczny buziak i z chęcią pogłębiłby go – tak bardzo tęsknił za czułościami – ale poczuł, że Yukio położył dłoń na jego klatce piersiowej i nacisnął łagodnie, odsuwając go od siebie.

- Jak w pracy?- mruknął, wymijając go i idąc do kuchni.

Kise zamrugał, zaskoczony, ale zaraz zreflektował się i poszedł za Kasamatsu.

- Dobrze – odparł powoli, niepewnie. Czyżby coś się stało? Tyle się nie widzieli i Yukio nie miał ochoty go całować? Może był taki zmęczony, a może Ryouta ostatnim razem powiedział coś nie tak, albo zrobił? Blondyn próbował sobie teraz przypomnieć ich ostatnie spotkanie.- Kasamacchi, wszystko w porządku?- zapytał, bo nic nie przychodziło mu do głowy.

- Ta, jestem po prostu zmęczony.- Yukio przetarł dłonią kark, drugą nastawił wodę w czajniku elektrycznym.- Ostatnio na nic nie miałem czasu.

- No tak, to nawet widać...- Kise przesunął spojrzeniem po bałaganie w kuchni. Nie pozmywane naczynia w zlewie, styropianowe i kartonowe opakowania po jedzeniu na wynos, walające się teraz po stole. Kasamatsu miał chyba naprawdę ciężki okres, bo zwykle pilnował porządku w mieszkaniu.

- Sporo się w pracy dzieje – wyjaśnił, choć Kise niewiele to mówiło.- Ciągle chodzę niewyspany i zmęczony.

- Rozumiem...- Ryouta zagryzł lekko wargę.- To może… wpadnę innym razem, co?

- No, byłbym wdzięczny – mruknął cicho Yukio, nie patrząc na niego.- Zadzwonię do ciebie wieczorem.

Kise uśmiechnął się do niego słabo, kiedy ten mijał go w progu. Ostatnio też to obiecał, i wcale nie zadzwonił. To Ryouta wykonał do niego telefon, jak zawsze zresztą.

Przez chwilę blondyn bił się z myślami, czy nie poprosić Yukio o pocałunek na do widzenia, skoro sam nie wpadł na to, że wypadałoby jakoś pożegnać faceta, z którym się jest w związku od tylu lat. Coś go jednak przed tym powstrzymało.

Może Yukio jest po prostu zmęczony i nie myśli o takich błahostkach jak buziak? Może zwyczajnie nie ma ochoty na czułości, czasem się to przecież zdarzało. Nie bywał tak chłodny jak od jakiegoś czasu, ale… ale może ma więcej na głowie niż zwykle.

Wpadł na pomysł. Może uda mu się namówić Kasamatsu, by wziął chociaż jeden weekend wolny? Wyjadą gdzieś nad morze, wyłączą telefony i spędzą czas razem, odpoczną sobie i nacieszą się swoim towarzystwem. Odbudują zastygłe ostatnio uczucia, wzniecą w sobie na nowo płomień i przeżyją najlepsze i najbardziej romantyczne chwile uniesień!

Tak, to dobry pomysł. Gdy tylko Yukio zadzwoni do niego wieczorem, Kise mu to zaproponuje.

Blondyn uśmiechnął się do siebie pokrzepiająco, kierując się do wyjścia.

Już nie mógł się doczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń