- Kagami-kun, jeśli się nudzisz, możesz poczytać którąś z moich książek – zaoferował wspaniałomyślnie Kuroko, nie odwracając wzroku od podręcznika do socjologii, nad którym siedział. Siedział przy biurku, pochłonięty lekturą, chwilowo zbyt zajęty by poświęcić czas swojemu chłopakowi, aktualnie leżącemu na wznak na łóżku za jego plecami.
- Nah – mruknął Taiga, spoglądając w kierunku regału z książkami.- Pewnie masz tam same kryminały.
- W większości – przyznał spokojnie Kuroko.- Ale są też powieści obyczajowe, thrillery, znalazłby się też jakiś horror. Myślę, że jeśli się postarasz, znajdziesz nawet coś z obrazkami.
Kagami prychnął, wbijając znaczące spojrzenie w pochylone plecy ukochanego. Oczywiście od razu (dla odmiany) domyślił się, że błękitnowłosy stroi sobie z niego żarty. Tetsuyi na pewno było wyraźnie głupio, że zaprosił do siebie Taigę i nie poświęca mu czasu, tylko się uczy.
Ale jemu niespecjalnie to przeszkadzało. Lubił towarzystwo Kuroko. Nawet jeśli nie mógł porozmawiać z nim o swojej ukochanej koszykówce, ani o jego ukochanych książkach, to ta magiczna więź, która ich ze sobą połączyła sprawiała, że mógł przebywać obok niego nic nawet nie mówiąc.
Właśnie tak, jak teraz. Leżał sobie na plecach na łóżku Tetsuyi, z rękoma pod głową, i wpatrywał się w sufit. Od czasu do czasu spoglądał na Kuroko, na jego czuprynę jasnych, błękitnych włosów, na jego smukłe dłonie, których palce przewracały strony podręcznika jedna za drugą. Kuroko miał dziś na sobie wygodne spodnie dresowe z Nike w popielatym kolorze i dopasowany lecz nie obcisły czarny t-shirt na krótki rękaw. Według Kagamiego, wyglądał bardzo ładnie.
Czy się nudził? Niezupełnie. Nie uważał, by czas spędzany z Kuroko był w jakimś stopniu „nudny”. Co prawda nie miał za bardzo co robić w trakcie czekania, aż Tetsuya poświęci mu swą uwagę, ale samo czekanie też przecież było czynnością, prawda? A czekanie na Kuroko wydawało się być całkiem produktywnym zajęciem.
- Przepraszam, Kagami-kun, zostały mi ostatnie trzy akapity – odezwał się Tetsuya i westchnął lekko.- Odkąd Ryouta-kun wrócił ze szpitala niewiele się zmieniło, nadal zdarza mu się przeszkadzać mi w nauce. Ale odkryłem niedawno, że twoja obecność w moim pokoju najwyraźniej odstrasza go od zaglądania tutaj.
- Serio?- Taiga spojrzał z zaskoczeniem na swojego chłopaka.- Co on, boi się mnie?
- Nie mam pojęcia – mruknął Kuroko, dalej nie odrywając oczu od podręcznika.- Jeśli miałbym zgadywać, to może po prostu nie chciałby nas nakryć w łóżku, tak jak zrobił to Daiki-kun dwa tygodnie temu.
- Hoo...- Kagami uśmiechnął się drapieżnie do sufitu.- Moglibyśmy zaprezentować mu powtórkę z rozrywki, hehe. Swoją drogą, sporo czasu już minęło od tamtego razu…
- Od tamtego, tak.- Kuroko zmarszczył lekko brwi, wracając do początku akapitu, którego dopiero co przeczytał.- Od ostatniego minęło mniej.
- Pewnie taa…- mruknął Taiga, wciąż z uśmieszkiem na twarzy.- Ale tamten był super. To znaczy, pomijając to, że Aho przerwał nam, no i że przerwał z tamtego powodu – dodał, marszcząc lekko brwi.- No, ale było super wtedy.
- Tylko wtedy?- zapytał spokojnie Kuroko, niespecjalnie śledząc ich rozmowę. Zostały mu jeszcze dwa długie akapity, a do tego jeszcze końcówka tego już rozpoczętego. Skupiał się na treści, słuchając swojego chłopaka jednym tylko uchem i wyłapując elementy, do których ewentualnie mógł dać swój komentarz bądź pytanie.
- Nie no, nie tylko wtedy!- odparł Kagami, podnosząc się do pozycji siedzącej i wpatrując w plecy Kuroko.- Jak już okazało się, że Kise nic nie jest, też było fajnie. Jak cię zaczął wkurzać tysiącami wiadomości, też było super.- Taiga podniósł się z łóżka i podszedł do Tetsuyi. Stanął za jego krzesłem i, pochyliwszy się, oparł dłonie o podłokietniki, tuż za łokciami błękitnowłosego.- Jak Aomine poszedł go sam odwiedzić, było naprawdę ekstra.- Przysunął usta do ucha Kuroko i wyszeptał wprost do niego:- A jak robiliśmy to, gdy był obok, w swoim pokoju, było prawie najlepiej…
Kuroko zagryzł lekko wargę, czując, jak jego uszy się czerwienią. Czuł ciepły i przyjemny oddech Taigi na swojej szyi, a to przyprawiło go o dreszcz. Zmarszczył brwi, próbując skupić się na treści podręcznika. Co oni tam napisali? „Kultura i biologia wzajemnie na siebie oddziałują… przy czym wpływ tych czynników nieustannie się zmienia…”
Wargi Kagamiego były ciepłe i suche; pierwszy pocałunek był oczywiście w ucho, kolejny tuż poniżej.
- Kagami-kun, zostały mi dwa akapity – westchnął Tetsuya.
- Dwa akapity, okej. Co tam piszą ciekawego?- po pytaniu kolejny pocałunek został złożony w pobliżu ucha Kuroko. Jeszcze jeden już na jego szyi; Tetsuya nie mógł walczyć z odruchem, jego głowa sama przechyliła się na bok w zapraszającym geście. Kiedy Taiga skorzystał z tej okazji i przygryzł delikatnie wrażliwą skórę, Tetsuya wycofał się z cichym syknięciem.
- Napisali, że każda jednostka rodzi się z innymi talentami…
- Talenty, hmm? Wiem, jakie są twoje.
Kuroko poczuł, że nawet jego szyja się rumieni.
- ...i pragnieniami...- ciągnął dalej.
- Aktualnie mam kilka pragnień – wymruczał mu do ucha jego chłopak.
- … wizjami…
- Tymi zadowalałem się chwilę temu na twoim łóżku…
- ...i że różne sytuacje wywołują różne sutki… to znaczy skutki...- Kuroko westchnął ciężko, nie mogąc uwierzyć, że tak się pomylił w wymowie.
Uniósł głowę, odsuwając od siebie podręcznik i spojrzał z poirytowaniem na Kagamiego, który odsunął od niego głowę i popatrzył w jego błękitne oczu zupełnie niewinnie.
- Nie dasz mi skończyć, prawda?- zapytał.
Kagami uśmiechnął się do niego i, pochyliwszy się znów ku niemu, pocałował go w usta.
- Wręcz przeciwnie – powiedział mrukliwie.- Z chęcią pozwolę ci skończyć…
Tetsuya nie mógł już zwyczajnie wytrzymać. Kagami po prostu tak na niego działał! Mógł droczyć się z tym wielkim głąbem, wprawiać go w zakłopotanie, żartować sobie z niego, gdy nie zdawał sobie z tego sprawy – ale gdy przychodziło do flirtowania i kuszenia, Taiga nagle zmieniał się w kogoś zupełnie innego. Znikał ten nadpobudliwy choleryk, któremu tylko koszykówka była w głowie, a pojawiał się mężczyzna, który swoim notabene podrywem potrafił wzniecić w spokojnym i małomównym Tetsuyi prawdziwy ogień.
Kuroko po prostu nie potrafił mu się oprzeć. Te jego czułe słówka, kuszące, choć przecież niepozorne teksty, ten jego głos, no i na domiar wszystkiego wygląd… Wszystko to sprawiało, że Tetsuya tracił zdrowy rozsądek.
- Moi bracia są tuż obok...- wymamrotał Kuroko w desperackiej próbie przywrócenia zdrowego rozsądku.
- Tak konkretnie to są na dole – stwierdził Kagami, prostując się i ściągając z siebie koszulkę, tym samym ukazując świetnie zbudowany tors. Już wiedział, że wygrał tę potyczkę.- Ty też możesz tam być.
- Kagami-kun, dwa akapity...- mruknął Tetsuya, udając, że półnagie ciało Taigi wcale nie robi na nim wrażenia. Ale jego wzrok, który przesunął się od szyi Kagamiego wzdłuż jego klatki piersiowej i brzucha, mówił wiele za niego.
- Mhm, dwa akapity.- Kagami sięgnął do paska swoich spodni i rozpiął go. Wysunął go ze szlufek, znacząco wypinając biodra ku Tetsuyi, po czym, jak gdyby nigdy nic, oparł się pośladkami o biurko Kuroko i rozpiął guzik oraz zamek spodni.- Nie miałeś czytać, Kuroko?
Tetsuya zacisnął wargi, po czym odwrócił się do podręcznika. Chciał pokazać, że się nie podda, że nie jest taki łatwy i nie leci na Kagamiego tylko dlatego, że stoi przed nim w nonszalanckiej pozie, z nagim sześciopakiem, i kusi go erotycznymi tekstami.
Ale zaledwie na tym jednym spojrzeniu na podręcznik się skończyło.
Kuroko wstał z westchnieniem od biurka i, podszedłszy do drzwi swojej sypialni, chwycił za klucz w zamku.
- Na pewno chcesz to zrobić?- zapytał Kagami, ruszając w ślad za nim. Jego kroki były niespieszne, niczym tygrysa czającego się na swą ofiarę.- Może być dużo przyjemniej z ryzykiem, że znowu ktoś nam przerwie…- To mówiąc, stanął tuż za nim, niemal wtulając się w jego plecy. Objął go muskularnymi ramionami, delikatnie wodząc dłońmi po klatce piersiowej błękitnowłosego.
- Na pewno nie chcę, żeby ktoś tu wszedł...- mruknął Kuroko, przymykając oczy i opierając głowę o tors Taigi.- Wystarczy mi, że ostatnio Daiki-kun nas widział…
- Myślę, że twoi bracia zdają sobie sprawę z tego, co możemy tu robić, będąc sam na sam – powiedział Kagami do jego ucha.- Sprawdźmy ich. Przekonajmy się, czy któryś postanowi przyjść, gdy długo nie będzie nic słyszał… albo gdy usłyszy „coś” konkretnego…
- Jesteś niemożliwy – mruknął Tetsuya, odwracając się ku niemu i spoglądając na niego z dołu.- Naprawdę tak cię to kręci, Kagami-kun?
- Pewnie.- Taiga wzruszył ramionami.- Czuję przyjemny dreszczyk adrenaliny na myśl, że w każdej chwili ktoś może wejść i zobaczyć nas razem. To zwiększa przyjemność, gdy się kochamy.
- Nie mogę uwierzyć, że mój chłopak jest takim zboczeńcem...- mruknął Kuroko z udawanym zmartwieniem, marszcząc brwi. Kagami i tym razem nie dał się nabrać, uśmiechnął się do niego drapieżnie i, pochyliwszy się, pocałował go w usta.
Tetsuya mógł tylko odpowiedzieć tym samym. Rozchylił wargi, pozwolił, by wilgotny język Kagamiego wdarł się do wnętrza jego ust i począł je penetrować. Czuł go na zębach i na podniebieniu, łaskotał go w przyjemny sposób.
Kuroko postanowił nie zostawać w tyle. Sięgnął dłonią do krocza Kagamiego, wsunął ją w rozpięte spodnie, dotykając miękkiego materiału bielizny. Taiga był już twardy – jak to on. Tetsuya często nie mógł się nadziwić, jak szybko może mieć erekcję. Czy to był sam Kagami, czy może to Kuroko tak na niego działał? Nie wiedział, ale nie chciał pytać – odpowiedź przecież nie miała znaczenia.
Taiga westchnął w jego usta, chwycił go za ramiona i przycisnął do siebie. Kuroko czuł, jak jego palce zaciskają mu się na ramionach. Mężczyzna był niecierpliwy, rwał się do pieszczot, jakby nie otrzymywał ich od miesiąca, a przecież kochali się podczas niemal każdego widzenia.
Dla Kuroko to był pierwszy raz, kiedy odczuwał takie pożądanie. Swój pierwszy związek wspominał spokojnie, bez ekscesów, a przede wszystkim z ogromem uczuć – tymczasem Taiga budził w nim zwierzę, którego obecności Kuroko do tej pory nie był świadom.
Zaczęli cofać się w kierunku łóżka, nie przestając całować. Robili to coraz zachłanniej, coraz namiętniej, spiesząc się, jakby któryś ze starszych braci Tetsuyi już wspinał się po schodach na piętro, by zajrzeć do tego pokoju uniesień. Rozbierali się wzajemnie, dotykali, porozumiewając się samym tylko oddechem.
Wkrótce kompletnie nadzy wylądowali w miękkiej pościeli. Kuroko na plecach, Taiga zawisł nad nim. Wsunął dłoń w jego błękitne włosy, napierał niecierpliwie biodrami na jego krocze, stykając ze sobą ich członki, trącając nimi. Tetsuya wbił palce dłoni w jego ramiona, rozchylając jednocześnie nogi. Już teraz było mu tak przyjemnie, tak niesamowicie rozkosznie!
Kagami oderwał się od jego ust, przesunął pocałunki na jego szyję. Kuroko odchylił głowę, unosząc wysoko podbródek, udostępniając Taidze wszystkie swoje wrażliwe zakamarki. Taiga nie pozostawił żadnego z nich bez pieszczoty – jego gorący język sunął wzdłuż i wszerz, w akompaniamencie odgłosu pocałunków, które, jak wydawało się Kuroko, nawet sąsiedzi musieli słyszeć.
Jego oddech stał się przyspieszony. Nie potrafił tego zrozumieć – to była dopiero gra wstępna, a on już miał wrażenie, jakby lada chwila miał szczytować. Czy to ta dzikość Kagamiego? Czy to radość z pożądania, które Taiga do niego czuł? A może czerwonowłosy dosypał mu coś do popołudniowej herbaty, może rzucił na niego urok, może mu się to wszystko śniło…?
Miał nadzieję, że to nie był sen. A jeśli był, to oby się nie skończył. Oby nic go nie przerwało, oby nikt nie wszedł do tego pokoju, oby nikt nie przeszkodził im w tym, co robili.
- Kagami-kun...- wyszeptał Kuroko na wydechu.
Taiga albo go nie słuchał, albo też, upojony jego przyspieszonym oddechem i silną reakcją na jego pieszczoty, oddawał się tej chwili całym sobą. Całował pospiesznie jego klatkę piersiową, jego podbrzusze i biodra, schodząc coraz niżej i niżej. Był szybki, gwałtowny, nie pozostawiał Kuroko czasu na uspokojenie oddechu i opanowanie się.
Zaczął całować wewnętrzną stronę jego ud, kiedy nagle o czymś sobie przypomniał. Otworzył wcześniej zamknięte oczy i przyjrzał się z uśmiechem nagiej skórze.
- Hmm…
- Dlaczego przestałeś?- wydyszał Kuroko, mimowolnie spoglądając w kierunku drzwi swojej sypialni.
- Nie mówiłeś mi dziś przypadkiem, że jeśli będzie okazja, to będę mógł znaleźć twoją bliznę po ospie?- zapytał Taiga, całując go w czubek członka.
- Ugh…! Może następnym razem? Jeśli ktoś tu…
- Dlaczego następnym? Teraz mam idealną okazję, znajduję się nawet w dobrym miejscu…
- Sam mogę ci pokazać…
- To żadna zabawa!- prychnął Kagami.
- Kagami-kun...- jęknął cicho Tetsuya.
Jego głowa opadła bezwiednie na poduszkę, mężczyzna zagryzł wargę, bijąc się ze swoimi myślami. Kagami z pewnością będzie długo i DOKŁADNIE szukał jego blizny, a oni nie mieli przecież czasu! Co robić? Jak przekonać Taigę, żeby skończyli szybko to, co z takim zapałem zaczęli?
Taiga dalej całował uda Tetsuyi, jakby specjalnie wydłużał napięcie i zastanawiał się, jaką ma podjąć decyzję. Kuroko zagryzł mocniej wargę, myśląc gorączkowo. Chyba był tylko jeden sposób, i chociaż Tetsuyę krępowała ta wizja – ba, zawstydzała wręcz – to chyba będzie musiał pójść w ogień i spłonąć.
Nie miał innego wyjścia.
Zaatakował z zaskoczenia. Podniósł się szybko, przekładając prawą nogę nad Kagamim, tym samym zmuszając go do odwrócenia się na plecy. Uwięził jego głowę i barki między swoimi nogami po czym, korzystając z elementu zaskoczenia, pochylił się do przodu, opierając jedną dłonią o materac, a drugą chwytając swojego członka. Nakierował go na rozchylone usta Taigi, a następnie wdarł się w nie siłą.
Uczucie gorąca niemal go obezwładniło – i chodziło nie tylko o temperaturę ust Kagamiego, ale o falę, która rozlała się wzdłuż kręgosłupa Tetsuyi. Mężczyzna wydał z siebie głośny jęk, na moment zapominając, że nie są sami w domu. Wciąż zaskoczony Kagami odruchowo rozchylił usta, jednocześnie chwytając dłońmi uda błękitnowłosego. Kuroko aktualnie nie dbał nawet o to, czy jego kochanek zakrztusi się, czy też nie – skoro i tak zrobił coś tak zawstydzającego i zupełnie do niego niepodobnego, postanowił po prostu z tego skorzystać.
Miał silną potrzebę, silne pragnienie.
Taiga zacisnął wilgotne wargi na jego członku, pozwalając Tetsuyi zaspokoić się. Specjalnie zaczął używać języka i ssać penisa ukochanego, by ten szybciej doszedł i by sam Kagami mógł odpowiedzieć na jego niedawny atak. Zupełnie się go nie spodziewał, nigdy nie pomyślałby, że ten spokojny i cichy Kuroko, nawet jeśli podczas seksu bywał bardziej otwarty i namiętny, zrobi coś takiego! Po prostu wykorzystał moment, by wziąć to, czego pragnął.
Kagami był z niego całkiem dumny.
Kiedy poczuł w ustach słonawy smak spermy, po jego ciele rozlała się kolejna fala adrenaliny. Kuroko wcale nie był cicho, podczas orgazmu pojękiwał, oddychając spazmatycznie. Z całą pewnością rola dominanta w tej pozycji również robiła swoje. Ale teraz przyszła kolej na Kagamiego.
Nacisnął na uda Kuroko, zmuszając go, by usiadł na jego klatce piersiowej. Jego ukochany był lekki, więc podniesienie się nie stanowiło dla niego problemu, a kiedy Tetsuya zsunął się po jego torsie niczym na zjeżdżalni, natychmiast chwycił go w objęcia, kierując jego pośladki na swojego sterczącego członka.
- N-na sucho…?- stęknął Kuroko, któremu nogi wciąż jeszcze drżały po orgazmie.
- Zapewniam cię, że nie jestem ani trochę suchy – wymruczał Kagami w jego usta, następnie je całując.
Tetsuya jęknął cicho, gdy Taiga wbił się w niego. Zdecydowanie nie kłamał – jego członek był wilgotny jak nigdy dotąd, praktycznie nie potrzebowali innego nawilżenia. Tylko chwilę zajęło Kuroko przywyknięcie do jego rozmiaru i uczucia obfitości, a zaraz później Kagami unosił go w ramionach, nabijając na siebie i nie spuszczając wzroku z zarumienionej twarzy Kuroko.
Błękitnowłosy próbował oddychać ciszej, ale nie potrafił. Dopiero co szczytował, a już zaczynał czuć narastającą z innej strony falę przyjemności. Nachylił się nad Kagamim i pocałował go mocno, z uczuciem, by pokazać mu, jak dobrze się teraz czuł.
Kagami sam nie potrafiłby tego opisać. Wydawało mu się, że żaden słownik nie posiada takiego zasobu słów, by ktokolwiek prócz niego mógł zrozumieć, co przeżywał w tej chwili. Tetsuya, jego Tetsuya, tylko jego – a on w nim. Trzymał go w ramionach tak, jak trzyma się najcenniejszy skarb, kochał go tak, jak kocha się to, co nadaje życiu sens.
Dla niego to było coś więcej niż zabawa, seks, adrenalina i miłość. Kuroko był dla niego kimś więcej. Jeszcze nigdy nikogo nie kochał tak bardzo, jak jego.
Czy to fizyczne zbliżenie sprawiło, czy też sama miłość, nie miało dla niego znaczenia – doszedł z jękiem dużo głośniejszym niż jęk Kuroko.
A ten już na pewno został usłyszany nawet przez sąsiadów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz