[MnU] Odcinek 30 [rewrite]

 

Moda na Uke

Odcinek 30


- Mówię tylko, że zaskakuje mnie, jak różny potrafi być Takao w obecności różnych osób – mówił uparcie Midorima Shintarou, marszcząc gniewnie brwi i wpatrując się w sufit.

- Czy to nie cecha zupełnie ludzka, że każdy człowiek zachowuje się inaczej przy specyficznych osobach?- mruknął Akashi Seijuurou, leżąc obok swego kochanka z głową opartą o jego muskularne ramię. Słuchając mężczyzny jednym uchem, zawistnie klikał przycisk „Atakuj” na ekranie swojej komórki, obserwując z zadowoleniem jak ostatni element wioski jakiegoś „Nezuno” eksploduje pod jego palcem.

- Wiem, o co ci chodzi, nanodayo – stwierdził Midorima.- To prawda, każdy z nas jest zaprogramowany tak, by w pewnych sytuacjach i przy pewnych osobach zachowywać się inaczej. Przy rodzicach mniej przeklinamy. Przy mniej bliskich znajomych pokazujemy się z tej lepszej strony. Nie awanturujemy się w miejscach publicznych, a przynajmniej na pewno robimy to rzadziej, niż na osobności.

- My?- zapytał Akashi, wydając pokaźną sumę wirtualnych monet na zbudowanie statku w swojej wiosce.

- Ogólnie mówię – mruknął Midorima.- Chodzi o to, że akurat w tej sytuacji jest po prostu dwójka różnych przyjaciół, czy nie tak?- W jego głosie pojawiła się irytacja. Szarpnął lekko głową w kierunku głowy Seijuurou; jego nos dotknął miękkich czerwonych włosów, do nozdrzy wdarł się przyjemny zapach drzewa sandałowego.- Mając różnych przyjaciół, których traktujesz, teoretycznie, na tym samym poziomie, czy zachowujesz się przy każdym z nich inaczej?

- To pytanie retoryczne, czy mam ci na nie odpowiedzieć?

- Oczywiście domyślam się, że ja i ten cały Miya-coś-tam mamy różne charaktery.- Midorima oczywiście też wiedział, że Miya-coś-tam nazywa się Miyaji Kiyoshi, ale nie chciał po sobie poznać, że zapamiętał człowieka, który tak bezczelnie zignorował go w jego własnym mieszkaniu.- Ale żeby Takao aż tak różnie się przy nas zachowywał?

- Przypomnij mi, dlaczego tak to przeżywasz?- poprosił Akashi, unosząc nieznacznie brew i ze znudzeniem okradając z zasobów wioskę przypadkowego gracza.

- Nie przeżywam tego, nanodayo! Poddaję to prywatnym przemyśleniom. Po prostu Takao nigdy nie traktował mnie tak przy swoich znajomych. Jak przychodził do niego jakiś inny przyjaciel, zawsze wyjeżdżał z tym swoim „Shin-chan to”, „Shin-chan tamto”. A przy Miyajim – „Midorima”.

- I to o to tyle szumu?- Akashi zmarszczył lekko brwi, ze znudzeniem okradając z zasobów kolejną wioskę przypadkowego gracza.- Że nie zwrócił się do ciebie po imieniu?

- Tak jakby się wstydził naszej relacji, o to mi chodzi!- Midorima zarumienił się lekko. Nie miał na nosie okularów, ponieważ mężczyźni dopiero co skończyli się kochać. Sufit zlewał mu się w szarą plamę, ale nie zwracał na to większej uwagi.- Nawet jak spotkaliśmy jakiś czas temu Kagamiego, to mówił o mnie „Shin-chan”!

- Kagamiego?- Seijuurou oderwał wzrok od telefonu i odwrócił twarz ku swemu rozmówcy.

- Nieważne...- mruknął Shintarou, krzywiąc się lekko i odwracając głowę od spojrzenia uważnych czerwonych oczu.

- Skąd ty znasz Kagamiego?- zapytał Akashi, podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Co za różnica? Kiedyś go poznałem. Na koncercie Takao.

- Poznałeś Kagamiego Taigę na koncercie Takao?- Seijuurou uniósł sceptycznie brew.- Jestem w stanie uwierzyć, że byłeś na koncercie tak niskiego lotu muzyki, ale co tam robił Kagami Taiga?

- Skąd mam wiedzieć? Jego spytaj!

- Dlaczego się irytujesz?

- Nie irytuję się! Zmieniasz temat…

- Bo mnie to zaciekawiło.- Akashi uśmiechnął się lekko, odrzucając na bok komórkę. Uniósł się nieznacznie, po czym usadowił wygodnie na nagich udach zielonowłosego.- Sądziłem, że wiem o tobie wszystko, tymczasem okazuje się, że tak nie jest.

- Ja też nie wiem o tobie wszystkiego – mruknął Shintarou.- Czy to nie normalne?

- Oczywiście, że tak – potwierdził Akashi, skinąwszy głową. Zaczął powoli sunąć dłońmi po klatce piersiowej Midorimy.- Ale to jest trochę inna sytuacja. Kagami jest chłopakiem Tetsuyi, którego, jak się okazuje, znasz. Nie wspominałeś mi o tym fakcie, a dlaczego miałbyś tego nie robić, jeśli nie po to, by ukryć przede mną jakiś smaczek?

- Nie wiem, o co ci chodzi – odparł wymijająco Midorima, również podnosząc się do pozycji siedzącej. Objął ramionami swojego kochanka i, choć nie widział go tak wyraźnie, jakby tego chciał, odnalazł jego usta i zamknął je swoim pocałunkiem.

Seijuurou odpowiedział na pieszczotę, wsuwając palce obu dłoni w zielone włosy mężczyzny. Przesunął nimi po czubku jego głowy, następnie w kierunku karku, po to by na koniec lekko szarpnąć jego włosami. Tym samym oderwał usta od jego ust i zapytał szeptem:

- Co chcesz mi powiedzieć, Shintarou?

- A o co pytasz?- Zrezygnowanie w jego tonie utwierdziło Akashiego w przekonaniu, że mężczyzna coś ukrywa.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że znasz Kagamiego?

Midorima westchnął, uwalniając się spod dłoni Seijuurou. Wtulił twarz w zagłębienie jego szyi i ucałował ją lekko w kilku miejscach. Akashi łaskotał go po ramieniu opuszką palca, cierpliwie wyczekując odpowiedzi.

- Nie powiedziałem ci o tym, że znam Kagamiego...- zaczął, wdychając zapach mężczyzny.- Bo łączyła mnie z nim krótka i nic nieznacząca relacja. Taka sama, jaką ciebie łączy z nie mam pojęcia iloma osobami…

- Chcesz mi powiedzieć, że ty i Kagami byliście ze sobą?- W głosie Akashiego rozbrzmiewało niedowierzanie.

- Nie „byliśmy” – westchnął Shintarou.- Powiedziałbym raczej, że… „przebywaliśmy”.

- Sypialiście ze sobą?- Akashi chwycił nieco mocniej głowę Midorimy, wymuszając na nim, by spojrzał mu w oczy.

- Tylko kilka razy. To była krótka znajomość.

- Kiedy to było? Tetsuya o was wie?

- Skąd mam to wiedzieć? To chyba rola Kagamiego, żeby powiedział Kuroko o swoich przygodach, jeśli on w ogóle chce słuchać o takich rzeczach. Po co się rozwodzić na taki temat…?

- Osobiście uważam, że Tetsuya powinien wiedzieć, że kiedyś sypiałeś z jego chłopakiem.

- A co to zmieni?- Midorima zmarszczył brwi.- Nic do siebie nie czuliśmy, to była tylko zabawa. W tamtym czasie Kuroko nawet jeszcze nie poznał Takao…

- Ale teraz się przyjaźnią. Twój chłoptaś na posyłki…

- Nie mów tak o nim…

- ...i mój Tetsuya są dobrymi przyjaciółmi, a mężczyźni, w których się kochają lub też po prostu lecą na ich pseudo umięśnione ciało, które jest żałosnym sposobem na ukrycie braku posiadania wszelkiej inteligencji, dzięki której można nadać sobie miano człowieka…

- … mówisz o Kagamim?

- To historia rodem z tego homo serialu, który tak uwielbia Tetsuya.

- Chyba nie zamierzasz mu powiedzieć?

- A dlaczego by nie? Nie mam tajemnic przed Tetsuyą. Przyjaźnimy się, a on ceni we mnie to, że jestem z nim całkowicie szczery, czym zresztą i on mi się odpłaca.

- Po co psuć ich relację?- westchnął Midorima.- Niech sobie są razem, mi to jakoś nie przeszkadza. Takao mówił, że Kuroko wydaje się być szczęśliwy. To, co łączyło mnie z Kagamim, było bardzo krótkie, pozbawione uczuć i całkowicie nieistotne w naszych życiach. Zwykły epizod, który minął.

- Wierzę ci – powiedział Akashi, przesuwając powoli palcem wskazującym po jego policzku.- Ale Tetsuya powinien wiedzieć.

Midorima przez dłuższą chwilę patrzył na ukochanego dość sceptycznie. Niepotrzebnie się wygadał, a przecież chciał tylko ponarzekać na zachowanie Takao i Miyajiego! Jakim cudem to się skończyło na przyznaniu się, że on i Kagami kiedyś ze sobą sypiali? No i co by to w ogóle miało zmienić? Kuroko chyba nie był z tych, co się obrażają o poprzednich partnerów w łóżku, nawet jeśli to facet, w którym kocha się jego dobry przyjaciel.

- Czemu mam wrażenie, że coś knujesz, Akashi?- zapytał Midorima, marszcząc lekko brwi.

Usta czerwonowłosego rozciągnęły się w leniwym uśmiechu.

- Nie mam bladego pojęcia, Shintarou.


***


Niemal w tym samym czasie Kise Ryouta i Aomine Daiki usilnie starali się udawać, że absolutnie nic nie słyszą.

Siedząc obok siebie na kanapie w salonie, próbowali skupić się na popularnonaukowym programie o ssakach naczelnych. Ciemnoskóry wbijał spojrzenie granatowych oczu w ekran, jakby uparł się, że nic nie odwróci jego uwagi od śledzenia narodzin lori kukang, podczas gdy złote oczy Kise od czasu do czasu spoglądały z wyraźnym zmieszaniem na sufit, mniej więcej w miejsce, gdzie znajdowała się sypialnia ich młodszego brata, Tetsuyi.

Cisza między nimi wydłużała się, i chociaż Daikiemu najwyraźniej było to obojętne, gadatliwemu zwykle Ryoucie przeszkadzało.

- A może upiekę jakieś ciasto…?- mruknął Kise, odwracając twarz ku Aomine.

- Nie umiesz za bardzo piec – zauważył Daiki.

- To prawda – przyznał blondyn, skinąwszy głową.- A… a może zrobimy mi przyjęcie powitalne?

- W szpitalu mówiłeś, że przyjęcie powitalne miałeś każdego dnia, gdy wpadaliśmy my, albo Reo.

- To prawda – westchnął Kise, nieco zrezygnowany.- Ale na przyszły tydzień moglibyśmy zaprosić Akashicchiego, w końcu on też dużo nam pomógł! Był wsparciem dla Tetucchiego… i w ogóle…

- Mhm, ale największe wsparcie Tetsuyi jest z nim na górze i właśnie intensywnie go wspiera. W nauce podobno.

- N-no...- Kise zerknął nerwowo na sufit.- Chyba zapomnieli, że jesteśmy w domu…

- Wątpię – prychnął Aomine, wciąż wlepiając uważne spojrzenie w ekran.- Znając Kagamiego, to on namówił Tetsu na takie ekscesy.

- Ale że Tetsucchi się zgodził?- mruknął niepewnie Kise.- Przecież to taki kochany i łagodny chłopak! Ehh...- Kise westchnął, niepocieszony, po czym przysunął się nieco do brata i zadał cicho pytanie, jakby w obawie, że ktoś może go usłyszeć:- Daikicchi? A ty myślisz, że oni do siebie pasują?

- Co masz na myśli?- Aomine zmarszczył brwi, obserwując jak w programie przedstawiana jest budowa ciała lori i umiejscowienie gruczołu wytwarzającego toksyczną substancję.

- No wiesz, poprzedni chłopak Tetsucchiego był zupełnie inny...- Kise zerknął za siebie, upewniając się, że Kuroko nie ma w salonie ani w kuchni, choć głosy na górze sugerowały jasno, gdzie i w jakiej sytuacji mężczyzna się znajduje.

- Myślisz, że Tetsu był prawiczkiem?

- N-nie! Ale trudno było poznać po nim i jego ex, że łączyła ich… no wiesz, taka… pasja, czy coś… Bardzo się kochali i było widać między nimi to uczucie, a Tetsucchi i Kagamicchi…

- Głównie się ruchają?- mruknął obojętnie Aomine.

- Nie chciałem tak tego nazwać – speszył się Kise.

Daiki wzruszył ramionami.

- To sprawa Tetsu – stwierdził.- Ja słyszę, że mu całkiem dobrze.

- D-Daikicchi!

- No co?- Aomine w końcu spojrzał na brata, marszcząc brwi.- Są dorośli, chodzą ze sobą, uprawiają seks i najwyraźniej tak im dobrze. To nie nasza sprawa, Ryouta.

- Nie musisz się tak zaraz na mnie denerwować, po prostu się o niego martwię…

Aomine zacisnął lekko usta i wziął powolny, głęboki oddech. Co innego miał niby powiedzieć bratu? Że najchętniej to on by pchnął Tetsuyę w ramiona jakiegoś spokojnego, miłego chłopaka w rodzaju jego ex, a sam zajął miejsce błękitnowłosego tam na górze? Że z przyjemnością zabawiałby się z Kagamim podczas ich obecności w domu, że nawet nie zamknąłby drzwi na klucz, poddając się uczuciu adrenaliny i pewnego rodzaju obawy, że ktoś wejdzie im w trakcie zabawy i przerwie?

Śmiałby się z tego, a Kagami pewnie walnąłby go w ramię, a potem śmiałby się razem z nim. Leżeliby obok siebie i całowaliby się długo i namiętnie, dopóki zmęczenie nie kazałoby im obu zasnąć. Spaliby długo, a po przebudzeniu Taiga zrobiłby dobre śniadanie i, chodząc po kuchni w samych bokserkach, kusiłby Daikiego do kolejnego aktu miłości.

Skąd mógł to wiedzieć? Tak naprawdę nie wiedział – jego wyobraźnia działała za niego. Z Kagamim spędził tylko jedną tak upojną noc, najlepszą w jego życiu. Nic dziwnego, że wyobrażał sobie wiele sytuacji, w których mogliby się razem znaleźć i spędzić czas tak przyjemnie, jak wtedy.

Kise nie wiedział o jego słabostce. Kuroko tym bardziej – koniec końców Daiki wygadał się tylko Kagamiemu, przyznał się do swoich uczuć i wymusił na Taidze, by ten zachowywał się przy nim normalnie. By nie zważał na jego zakochanie, by starał się dla Kuroko, by widział tylko i wyłącznie jego.

Dzisiaj było wyraźnie słychać, jak dobrze mu szło.

Z jednej strony więc Aomine czuł zadowolenie, że Taiga dalej traktuje go jak najlepszego kumpla, z drugiej jednak trochę bolało słuchanie jak z taką lubością posuwa kogoś innego niż on.

- Zrobić ci dorayaki?- zapytał, by udobruchać nieco urażonego brata.

- Hmm?- Kise oderwał wzrok od telewizora.- Och, no pewnie! Całe wieki nie jadłem twoich dorayaki, Daikicchi!

Aomine skinął głową, po czym podniósł się z kanapy i przeszedł do kuchni. Co prawda w trakcie pobytu Kise w szpitalu on i Tetsuya jedli jego dorayaki niemal codziennie (to była jedyna przekąska, która wychodziła Daikiemu wręcz rewelacyjnie), ale akurat w tej sytuacji był gotów przygotować ich choćby dla pół wojska.

- Chcesz z anko, czy z dżemem?

- Z dżemem!

- Coś do picia?

- Poproszę herbatę.

Daiki skinął do siebie głową, po czym zaczął przygotowywać składniki na naleśniki. Do jego uszu docierał już tylko głos lektora w telewizorze, co oznaczało, że albo Kuroko i Kagami skończyli – albo zwolnili tempo.

- Daiki!- wykrzyknął nagle Kise, zrywając się z kanapy.

- Jezu, co jest?- przestraszył się Aomine, odwracając szybko do brata, który właśnie zgiął się nieznacznie z bólu, chwytając za żebra.

- Jak mogłem wam nie powiedzieć…?!

- Ale o czym? Co się stało?

- Miałem wam mówić od razu, jeszcze w czwartek, ale Akashicchi wpadł wieczorem z wizytą, a potem w piątek tak się ucieszyłem, że Tetsucchi zdał ostatnie egzaminy, kompletnie wyleciało mi z głowy…!

- Ale co ci wyleciało z tej głowy?- zirytował się Daiki, trochę już przejęty.- Co, w ciąży jesteś?!

- Nie – zaśmiał się Kise, podchodząc bliżej i zajmując miejsce przy stole, połączonym z aneksem oddzielającym salon od kuchni. Oparł łokcie o blat i uśmiechnął się do brata.- Odwiedził mnie mój oprawca!

Daiki patrzył przez chwilę na niego bez zrozumienia, z rozbitą skorupką jajka w jednej dłoni i ręcznikiem kuchennym w drugiej. Zmarszczył brwi.

- Yukio…?

- Och, nie...- Kise zmarkotniał nieco, potrząsnął przecząco głową.- Mężczyzna, który mnie potrącił!

- Co?- Aomine wytrzeszczył na brata oczy.- I czego ty się uśmiechasz, idioto?! Oznajmiłeś mu, że wyląduje za to w sądzie, a najlepiej za kratami, a jeszcze lepiej – w grobie?

- N-nie...- Kise roześmiał się nerwowo.- W sumie to… umówiłem się z nim na kawę…

Daikiemu opadły ręce.

- Umówiłeś się na randkę z facetem, który prawie cię zabił?

- To nie randka!- zaoponował prędko Ryouta, rumieniąc się lekko na twarzy.- Obiecał mi kawę w ramach przeprosin!

- Kawa w ramach przeprosin za próbę morderstwa? Czy ty jesteś zdrowy na umy-…

- Och, daj mi opowiedzieć!- Kise machnął lekceważąco dłonią.

Opowiedział dokładnie bratu o jego spotkaniu z Nijimurą Shuuzou. Podczas gdy zrezygnowany i wciąż nerwowy Aomine dalej przygotowywał dla nich dorayaki, Ryouta wyjaśnił bratu, że Nijimura nie tylko przyszedł z nim porozmawiać i przeprosić go za wypadek, co również opłacił z własnej woli i bez żadnego nakazu część rachunku za pobyt Kise w szpitalu. Powiedział też, dlaczego zgodził się na kawę, mimo że sam uważał się za winnego tamtego zdarzenia.

- Niczemu nie jesteś winien, byłeś pod wpływem emocji – bronił go Aomine.

Kise uśmiechnął się, nieco rozczulony. To było jasne, że przechodzenie przez ruchliwą jezdnię w niedozwolonym miejscu było winą Ryouty, ale zrobiło mu się miło, że Daiki i tak stał za nim murem. Ciemnoskóry rzadko kiedy okazywał uczucia, a teraz blondyn zdecydowanie czuł, że brat go po prostu kocha!

- I co, jego też chcesz zaprosić na niedzielny obiad?

- Nieee, pójdę z nim tylko na kawę, żeby ot tak, pogadać – stwierdził Ryouta.- Jakby to powiedzieć? Jestem pod wrażeniem jego osobowości. Na początku wydawał się nawet nie przejmować, że leży przed nim jego ofiara, ale po tym jak przeprosił i porozmawiał ze mną, poczułem do niego taki… nie wiem, rodzaj sympatii? Zupełnie nie tak wyobrażałem sobie mojego sprawcę! Myślałem, że zobaczę go ewentualnie w sądzie, albo że przyjdzie się kajać, a on okazał się taki… hmm… nie umiem go opisać, wiesz?

- Jesteś pewien, że to nie jakiś psychol, którego rajcuje kontakt z niedoszłą ofiarą? A w sumie to nawet „doszłą” – skrzywił się, wlewając na patelnię porcję ciasta.

- Spotkam się z nim w miejscu publicznym, więc raczej nic nie powinno mi grozić. Poza tym, wyglądał całkiem normalnie.

- Ja też wyglądam całkiem normalnie, a z chęcią zabiłbym parę osób...- mruknął Aomine, myśląc o Kasamatsu. Gdy naleśniki smażyły się na patelni, zalał wrzątkiem kubek z herbatą i podał go bratu.

- Chcesz iść ze mną jako mój ochroniarz?- Kise uniósł z rozbawieniem brew.

- Nie – odparł Aomine, po czym wycelował w brata łopatką kuchenną.- Ale zaczaję się gdzieś w krzakach, żeby obserwować.

Kise roześmiał się głośno, ale chwilę później skrzywił, gdy odezwał się ból w żebrach. Mimo to uśmiech pozostał na jego ustach.

Akurat w tym momencie obaj usłyszeli kroki na schodach. Kise spojrzał znacząco na brata, ale ten już odwrócił się do niego plecami, wróciwszy do smażenia naleśników.

- Chłopaki, zbieram się do domu – rzucił Kagami, otworzywszy drzwi kuchni, które wcześniej zamknął Kise, i zaglądając do wnętrza.

- Nie zostaniesz na podwieczorku?- zagadnął Aomine, nie odwracając się, zajęty nakładaniem kolejnych porcji ciasta na patelnię.

Kagami pociągnął kilka razy nosem, unosząc lekko głowę.

- Robisz dorayaki? Te dorayaki, które jako jedyne ci wychodzą?

- Są nawet lepsze od twoich – prychnął Daiki, spoglądając na przyjaciela z uśmieszkiem.

- To prawda – odezwał się Kuroko, pochylając się nad ręką Kagamiego, którą ten opierał o framugę, i wchodząc do kuchni.- Ja z chęcią zjem. Trochę zgłodniałem.

- Domyślam się. Ciężko jest nie zgłodnieć po takiej głośnej, to znaczy intensywnej, nauce.- Aomine pokiwał głową.

- Prawda – mruknął Kuroko, któremu udało się jakoś zapanować nad rumieńcem. Zajął miejsce naprzeciwko Kise, unikając wszelkich spojrzeń.- Niedługo mam egzamin z socjologii.

- Aha. Ale wiecie, co?- zagadnął Aomine, nakładając dżem na puszyste dorayaki.- Oczywiście doskonale rozumiem sytuację Tetsu, ale czego, do diabła, uczyłeś się ty, Bakagami?

- Y...- Kagami poczerwieniał lekko na twarzy.

- D-Daikicchi...- zaoponował Ryouta, również się rumieniąc.

- Kagami-kun po prostu mi pomagał – odezwał się Kuroko.

- No – dodał na potwierdzenie Kagami.

- Co, przepytywałeś go?- zapytał swobodnie Aomine, podając na stół talerz pełen smakowicie pachnących naleśników. Taiga rzucił mu ponure spojrzenie znad puszystej sterty, wiedząc dobrze, jak doskonale bawi się w tym momencie jego przyjaciel.

- Można tak powiedzieć – burknął Kagami.

- Tetsu, a ten egzamin też będziesz miał z Kagamim?- Aomine nie ustępował. Zignorował ciężkie westchnięcie Kagamiego oraz Ryoutę, który ukrył twarz w dłoni.- Bo ja na jego miejscu chyba byłbym zazdrosny, gdybyś miał taki egzamin z kimś innym…

- Kagami-kun, już nigdy więcej nie będę się uczył w tym domu – westchnął Kuroko.- To był naprawdę zły pomysł.

Spośród całej ich czwórki Aomine był jedynym, który się śmiał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń