Moda na Uke
Odcinek 5
Kuroko rzadko kiedy potrzebował nastawiać sobie budzik, by wstać o czasie, i chociaż ostatnia noc nie należała do w całości przespanych, także i tym razem zbudził się bez pomocy natrętnego dzwonka.
Przez kilka minut mrugał sennie, nim w końcu rozbudził się zupełnie. Westchnął lekko, poruszając się leniwie pod ciężarem otaczającego go muskularnego ramienia; Kagami spał za nim, wtulony w niego jak w poduszkę, oddychał przy tym spokojnie i cicho jak dziecko.
Tetsuya nie mógł się do siebie nie uśmiechnąć. Czuł się spełniony i szczęśliwy, a na dodatek mimo wszystko był wypoczęty i wyspany, nawet jeśli pod powiekami czuł jeszcze piasek. Zaraz, o której to kładli się spać? Druga, trzecia w nocy? Z całą pewnością ich miłosne igraszki trwały długo i były niezwykle intensywne, co Tetsuya odczuwał na całym praktycznie ciele. Domyślał się, że Kagami również, gdy tylko się zbudzi, będzie czuł to samo – świadczyły o tym chociażby ślady zębów Kuroko na jego ramieniu.
Elektroniczny zegarek stojący na szafce nocnej obok łóżka Taigi, do którego ostatecznie się przenieśli, wskazywał 8:46. Kuroko miał jeszcze trochę czasu do zajęć na uczelni, które tego dnia rozpoczynały się od godziny jedenastej. I chociaż godzina nie była wcale późna, domyślał się, że gdy tylko sięgnie po swoją komórkę, zobaczy masę nieodebranych połączeń od Ryouty – w końcu kompletnie wypadło mu z głowy, by napisać do niego i poinformować go, że nie wróci do domu na noc.
- Mmh...- Kagami za jego plecami poruszył się i przeciągnął jak na tygrysa przystało. Otworzył zaspane oczy i zamrugał kilkukrotnie. Kuroko obrócił ku niemu głowę, by wiedział, że i on już nie śpi.- O, dzień dobry…
- Dzień dobry, Kagami-kun – przywitał się, układając wygodnie na plecach.
- Jak ci się spało?- wymamrotał Taiga, przecierając dłonią oczy.
- Bardzo ciepło – odparł Tetsuya.- Grzejesz jak kaloryfer.
- Taa, to jedna z moich zalet.- Mężczyzna uśmiechnął się sennie, znów układając głowę na poduszce i przyciągając do siebie błękitnowłosego.- Latem nie będziesz z tego zadowolony, ale teraz na jesień i na zimę, korzystaj do woli.
- Nie omieszkam – stwierdził, rozbawiony.- To zabawne, że w przeciągu zaledwie jednej nocy poznałem tak wiele twoich zalet.
- Ach, tak?- Kagami uśmiechnął się szerzej. Przymknął oczy.- Jakie jeszcze moje zalety poznałeś tej nocy?
- Grzejesz jak kaloryfer, to na pewno – zaczął wymieniać Kuroko, licząc na palcach.- Przygotowujesz smaczne przekąski do podjadania nocą. Rzetelnie dbasz o swojego gościa…
- Tylko o wybranego – mruknął z uśmiechem.
- … masz dużego członka…
- O-och...- Kagami poczerwieniał raptownie na twarzy.
- … i jesteś fantastyczny w łóżku – dokończył z westchnieniem Kuroko.
- S-serio?!
- Dawno nie czułem się taki nakręcony – przyznał Tetsuya, wpatrzony w sufit, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, jak na jego słowa reaguje Taiga.- Za każdym razem, gdy mnie brałeś, byłem tak samo mokry i chętny i chyba tylko twoja senność sprawiła w końcu, że ochłonąłem.
- P… poważnie?- Kagami był czerwony już nie tylko na twarzy, ale i na uszach i szyi.- Nie… nie spodziewałem się, że ty…
- Hm?- Kuroko spojrzał na niego pytająco.
- No bo… przed chwilą… to był totalny dirty talk.- Taiga westchnął ciężko.- Nie sądziłem, że tak potrafisz… Znowu mam na ciebie ochotę…
- Czyżbyś uległ mylnemu wrażeniu, że będę tak samo beznamiętny w łóżku, jak na co dzień?
- Nie jesteś beznamiętny – mruknął nieco zaskoczony Kagami.- Przecież często się uśmiechasz, szczególnie jak się z kimś droczysz. I masz taki śmieszny nawyk, że gdy dzieje się coś emocjonującego, to marszczysz lekko brwi. A jak coś cię irytuje, to dużo wzdychasz.
- Tak?- Kuroko spojrzał na niego z zainteresowaniem. Nigdy wcześniej nikt nie zwrócił na to uwagi, może prócz Akashiego, ale on zawsze bezbłędnie czytał z każdego jak z otwartej księgi.
- No.- Taiga wzruszył ramionami.
- Jesteś moim stalkerem, Kagami-kun?- Tetsuya uśmiechnął się lekko.
- C-co? Nie, czemu?
- Bo wygląda na to, że sporo mnie obserwowałeś, skoro potrafisz rozróżnić moje emocje.
- Może trochę – mruknął z zawstydzeniem, unikając jego błękitnych oczu.- Nie nazwałbym siebie stalkerem, po prostu…
Kuroko uciszył go pocałunkiem.
Kagami najpierw znieruchomiał, zaskoczony tym nagłym gestem, po czym dotknął dłonią policzka Tetsuyi i odwzajemnił pieszczotę. Zrobił to delikatniej i romantyczniej, niż w nocy – wsunął język między wargi błękitnowłosego i zaczął subtelnie trącać nim jego język.
Nie byli już pod wpływem alkoholu, poza tym dopiero co się zbudzili, nic więc dziwnego, że nie odczuwali tak silnego pożądania, jak poprzednio. Był poranek, słońce było zbyt nieśmiałe, by wyjrzeć zza chmur, a oni dwaj mieli przede wszystkim potrzebę, by przypieczętować to, co zadeklarowali sobie tej nocy.
Tetsuya objął dłońmi twarz Kagamiego, przysuwając go do siebie bliżej i całując leniwie. Miał jeszcze trochę czasu przed zajęciami, choć zanim uda się na uczelnie, powinien zameldować się w domu i przy okazji zabrać książki. Powinien też wziąć prysznic, i zjeść coś, ale…
Ale wszystko to mogło jeszcze trochę poczekać.
- Chcesz mi go włożyć?- wyszeptał w usta Taigi.
- Mmm-mhm...- wyjąkał Kagami, rumieniąc się intensywnie. Naprawdę nie spodziewał się, że Kuroko będzie mówił takie podniecające teksty! Wiedział oczywiście, że nie był pierwszym chłopakiem Tetsuyi, ale zawsze wyobrażał go sobie jako spokojnego kochanka, z rodzaju tych, którzy muszą się rozkręcić podczas gry wstępnej, by stać się niegrzecznymi.
Tymczasem Kuroko okazał się być bestią. I albo to jego wina, że potrafił tak owinąć sobie Taigę wokół palca, albo Kagamiego, bo był najzwyczajniej w świecie zbyt mocno zakochany.
Błękitnowłosy zagryzł lekko wargę, obracając się plecami do Taigi i pod kołdrą zsuwając z siebie bokserki – jedyny fragment ubrania, jaki na sobie miał. Kagami odsunął się nieznacznie od niego i splunął na swoje palce. Wsunął dłoń pod przykrycie i odnalazł pośladki Tetsuyi; powoli włożył w niego dwa palce i zaczął poruszać nimi, nawilżając otwór.
Nie był już tak ciasny jak poprzedniej nocy, ale nie było w tym nic dziwnego – kochali się naprawdę długo, a dzięki temu teraz Taiga nie musiał się długo wstrzymywać. Gdy tylko poczuł, że Kuroko jest gotowy, chwycił swojego sztywniejącego członka i nakierował go do otworu. Wsunął się gładko, z westchnieniem, zamykając oczy i kładąc dłoń na biodrze Kuroko, który wciągnął powietrze do płuc, gdy Taiga w niego wszedł – i jęknął cichutko, gdy wysunął się do połowy.
Zaczął się w nim poruszać; Tetsuya wypiął ku niemu biodra, wyraźnie chętny na więcej, co jeszcze bardziej podniecało Kagamiego.
- Powiedz, jak będziesz chciał szybciej – wyszeptał do ucha swemu kochankowi.
Kuroko skinął głową, zagryzając wargę i sięgając dłonią do tyłu, by wsunąć palce we włosy Kagamiego. Taiga westchnął, czując ten dotyk, zmarszczył lekko brwi, zwalniając. Uczucie było intensywne, a nie mógł przecież już dojść, ledwie zaczęli!
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi.
Kagami westchnął ciężko, wtulając twarz w zagłębienie szyi Tetsuyi.
- Zignoruj – mruknął.
Sięgnął dłonią do członka błękitnowłosego i zaczął go pieścić; czuł, że mężczyzna robi się wilgotny. Miał ochotę wziąć go do ust i sprawić mu przyjemność tak wielką, jak wczorajszego wieczora, ale jednocześnie nie chciał rezygnować z tej pozycji…
Znów dzwonek do drzwi, a potem niegłośne pukanie.
- To pewnie listonosz – sapnął Taiga, nie zatrzymując się. Kuroko zmysłowo poruszał biodrami, sam nabijając się na niego i chyba nawet go nie słuchając.- Mmm, Kuroko… jesteś taki…
I ponownie do ich uszu dotarł dzwonek, lecz tym razem nie na krótko – ktokolwiek stał za drzwiami, zaczął się nim irytująco bawić, wygrywając skoczną melodyjkę.
Kagami zacisnął zęby, bardzo, ale to bardzo niechętnie puszczając członka Tetsuyi i wysuwając się z niego.
- Zaraz wrócę – westchnął, całując jego ramię, by uspokoić własne nerwy.
- Mhm.- Kuroko uśmiechnął się leniwie.- Jak zajmie ci to dłużej niż dwie minuty, sam dokończę.
- Ani się waż – mruknął groźnie.
Wstał energicznie i pospiesznie wsunął na siebie bokserki i dresowe spodnie, które akurat leżały w pobliżu. Jego erekcja i tak była widoczna, ale nie przejmował się tym – a niech listonosz zobaczy, w czym akurat mu przerwał.
Udał się do holu i zerknął przez wizjer, ale nie dostrzegł nikogo, mimo że dzwonek dalej rozbrzmiewał. Kagami, starając się nie wybuchnąć, szarpnięciem odsunął łańcuch, a potem przekręcił klucz w zamku i z rozmachem otworzył drzwi, nie przejmując się swoim stanem.
- No nareszcie, tygrysie – usłyszał podejrzanie znajomy głos.
Nagle zza rogu, od strony schodów prowadzących na niższe piętro, wychynęła znajoma sylwetka wysokiego, szczupłego mężczyzny o przydługich czarnych włosach, osłaniających część przystojnej twarzy. Nim Kagami zdążył się choćby zdziwić, mężczyzna bezceremonialnie wkroczył do jego mieszkania i zaczął ściągać buty i kurtkę.
- Ta… Tatsuya?- bąknął Taiga, obracając się za nim.
Himuro Tatsuya spojrzał na niego ze zdumieniem, po czym zmierzył go od góry do dołu, zatrzymując się dość długo na erekcji. Uniósł przy tym powoli jedną brew.
- Aaah… To dlatego tak długo nie otwierałeś mi drzwi – stwierdził z rozbawieniem.- Pomóc ci się tego pozbyć?
- C…? Nie – wymamrotał Kagami, zamykając drzwi i nerwowo spoglądając w kierunku swojej sypialni.- Co ty tu robisz, Tatsuya?
- Jak to „co”? Byliśmy przecież umówieni. Miałem wpaść do ciebie o dziewiątej, zapomniałeś? Ale mogłeś uprzedzić, że zamierzasz sobie dogodzić – dodał, znacząco machając dłonią w kierunku jego krocza.- Zjawiłbym się wcześniej.
- To… to nie...- Kagami spąsowiał na twarzy.- Nie gadaj takich rzeczy, masz przecież chłopaka!
- No to co?- prychnął, rozbawiony.- Ja i Atsushi nie jesteśmy do siebie uwiązani. A ciebie przecież od zawsze darzę szczególnymi względami – dodał zalotnie, mrugając do niego prawym okiem, gdyż to lewe osłaniała grzywka.
- Ciszej!- syknął Taiga nerwowo, znów zerkając na korytarz.- Nie jesteśmy już razem, a ja… ja właśnie…
- Och.
Mężczyźni obrócili jednocześnie głowy i dostrzegli stojącego u progu sypialni Kuroko. Miał założone bokserki i swój t-shirt, spoglądał teraz niepewnym wzrokiem to na jednego, to na drugiego.
- Przepraszam, skoczę się ubrać – powiedział, wskazując z powrotem na sypialnię, po czym zniknął.
Tatsuya chwilę patrzył jeszcze za nim, po czym powoli obrócił głowę ku Taidze.
- No to teraz już wszystko rozumiem – stwierdził cicho, krzyżując ręce na klatce piersiowej.- Ładnie to tak? Masz pod ręką takiego przystojniaka jak ja, a spraszasz na noc jakiegoś…
- To Kuroko!- syknął Kagami, czerwieniejąc na twarzy.
- Kuroko?- Tatsuya zmarszczył brwi, po czym wytrzeszczył oczy na Taigę.- TEN Kuroko? Ten, o którym mi opowiadałeś, w którym się bujasz?
- Ciszej, do cholery! Tak, to ten!
- Mówiłeś, że wyznałeś mu uczucia trzy tygodnie temu i jeszcze nie dał ci odpowiedzieć.- Himuro był wyraźnie zdumiony.
- Wczoraj się spotkaliśmy…
- I w odpowiedzi na twoje romantyczne wyznanie, zaciągnął cię do łóżka?
- To nie tak – bąknął Kagami, zawstydzony.- Nie planowaliśmy tego… jakoś tak wyszło…
- Ta, z nami też kiedyś „jakoś tak wyszło”- mruknął Himuro, znów mierząc go spojrzeniem.- A w zasadzie to „wychodziło” i „wchodziło” nie raz. Czyli co, jesteście teraz razem?
- Mm, no tak.- Taiga podrapał się po głowie.- Słuchaj, możesz takich tekstów nie gadać przy nim?- Wskazał ruchem głowy sypialnię.
- Nie wie, kim jestem?
- Wyobraź sobie, że jakoś nie mieliśmy okazji rozmawiać o swoich byłych.- Kagami wywrócił z irytacją oczami.- Chodzi mi tylko o to, żebyś… no wiesz… nie wspominał tak przy nim tego, co nas kiedyś łączyło. Nie zamierzam przecież trzymać w tajemnicy naszej relacji, po prostu nie chcę, by ją odczuwał.
- Spoko, rozumiem.- Himuro wzruszył ramionami.- Powstrzymam się od podrywania cię na jego oczach.
- Nie podrywaj mnie wcale!- Taiga zarumienił się.
- Ale ja to lubię, rumienisz się wtedy jak dziewica!- zaprotestował Himuro.
- Z-zamknij…!
- Ehm, przepraszam…
- Kuroko!- Kagami spiął się cały.
- Będę się zbierał.- Tetsuya był już kompletnie ubrany w to, co miał na sobie poprzedniego dnia. Podszedł do nich i spojrzał na Himuro.- Nie wiedziałem, że Kagami-kun miał mieć dzisiaj gościa. Zwinąłbym się wcześniej…
- Nie przejmuj się, często zapomina, że się z kimś umawiał.- Tatsuya uśmiechnął się do niego, po czym skinął mu głową.- Himuro Tatsuya, tak swoją drogą, przyjaciel Taigi.
- Kuroko Tetsuya, bardzo mi miło.
- Haha, jakie podobne mamy imiona!- zaśmiał się wesoło.- Taiga z pewnością będzie cię czasem ze mną mylił, nie miej mu tego za złe!
- Tatsuya!- warknął Kagami, patrząc na niego wilkiem.- Kuroko, odprowadzę cię…
- Dobrze. Do widzenia, Himuro-san.
- Do zobaczenia, Kuroko~!
Taiga i Tetsuya przeszli razem do holu, podczas gdy Himuro obrócił się na pięcie i udał do kuchni, najwyraźniej pragnąc sam się obsłużyć i poczęstować czymś do picia.
- Przepraszam cię za niego – wyszeptał Kagami już przy drzwiach. Zagryzł wargę, nie wiedząc do końca, jak powiedzieć to, co chciał przekazać Tetsuyi.- On… ma dosyć specyficzny sposób bycia i wysławiania się.
- Zdążyłem zauważyć – stwierdził spokojnie Kuroko, zakładając buty.- Spokojnie, nie jestem zły, Kagami-kun. Mogę o coś spytać?
- Tak – westchnął.
- Co Himuro-san miał na myśli mówiąc, że będziesz nas ze sobą mylił?
- Macie podobne imiona w brzmieniu* – wymamrotał Taiga, zażenowany.- Przyjaźnię się z nim, ale… kiedyś byliśmy parą.
- Więc to dlatego.- Kuroko zapiął kurtkę.
- Ma dziwne poczucie humoru i czasem gada dziwne rzeczy, ale nic nas już nie łączy, chcę, żebyś to wiedział.
- Dziękuję, że mi to mówisz.
- O-on też ma zresztą chłopaka!- dodał z zapałem.
- Nie musisz mnie zapewniać o swojej wierności, Kagami-kun, jesteśmy ze sobą od wczoraj – powiedział z rozbawieniem Kuroko, chowając usta za szalikiem, by nie było widać jak szeroko się uśmiechnął.
- N-no tak – bąknął Kagami.- Yy… żałuję, że już idziesz.
- Ja również – powiedział. Przysunął się do Kagamiego i, wspiąwszy się na palce, czym kompletnie zauroczył czerwonowłosego, cmoknął go w usta.- Dokończymy następnym razem.
- Ko-koniecznie – wyszeptał Taiga.
Pożegnali się, Kagami otworzył mu drzwi i jeszcze chwilę stał w miejscu, patrząc jak Tetsuya schodzi po schodach. Kiedy zniknął mu już z oczu, westchnął ciężko i wrócił do mieszkania.
Himuro siedział na blacie w kuchni, beztrosko popijając z butelki sok grejpfrutowy.
- No szkoda, szkoda – westchnął ciężko.- Nie chciałem wam przerywać upojnego poranka, ale mi też się należy trochę twojej uwagi, nie?
- Cicho tam.- Kagami machnął na niego ręką.- Nie jestem przecież zły, rzeczywiście byliśmy na dzisiaj umówieni. Po prostu jak Kuroko napisał do mnie, że chciałby się spotkać, zapomniałem o tobie.
- Auć.- Tatsuya skrzywił się z niezadowoleniem.- To lepiej zacznij sobie nastawiać przypomnienia. Nie chciałbym za każdym razem na dzień dobry widzieć twoją sterczącą pałę.
- Z-zamknij się!- Kagami spąsowiał na twarzy.- I… idę się ubrać. I… i ten… wezmę szybki prysznic. Rozgość się, co? Zresztą, wiesz co robić.
- Owszem, wiem.- Himuro uśmiechnął się zdawkowo.
Taiga odwrócił się i udał do łazienki. Tatsuya odprowadził go wzrokiem, mierząc spojrzeniem jego szerokie umięśnione plecy i ładnie rysujący się nawet w dresie tyłek. Westchnął ciężko, po czym upił łyk soku.
Stracił dobry humor.
***
Restauracja „Loveless” mieściła się nieopodal centrum, w pobliżu jednej z największych galerii handlowych w Tokio. Umiejscowiona w ciasnej uliczce i łatwa do przeoczenia, nie cieszyła się dużą popularnością, a jednak miała w sobie urok, który przyciągał do niej stałych klientów. Sam Kise był zdania, że jeśli już raz do niej trafić, chciało się wracać chociaż co jakiś czas.
To właśnie tutaj Ryouta i Yukio mieli swoją pierwszą randkę – a trafili tu zupełnie przypadkowo, kiedy podczas spaceru dopadła ich ulewa.
Także i tego dnia pogoda była fatalna, jak zresztą niemal codziennie w tym miesiącu. Kise, siedząc samotnie przy stoliku, ze znudzoną miną wyglądał przez okno i obserwował rosnącą na zewnątrz kałużę, która zaczynała przypominać już mały staw łączący ze sobą ściany sąsiadujących budynków. Od czasu do czasu zjawiał się jakiś odważny przechodzień, który w desperacji wkraczał w nią, zupełnie nie spodziewając się, że jest głębsza, niż na to wygląda. Jeden po drugim odchodzili ponurzy, ze zwieszonymi głowami i nogawkami spodni mokrymi niemal po samo kolano.
Kasamatsu spóźniał się już ponad dwadzieścia minut, co zaczynało niepokoić Ryoutę. Wysłał mu już dwie wiadomości, ale mężczyzna na żadną nie odpisał; nie odebrał też telefonu. Był pewien, że nie zapomniałby o ich spotkaniu, nie tym razem przynajmniej, i miał nadzieję, że powodem jego chwilowej nieobecności był opóźniony pociąg lub babcinka niepotrafiąca przejść przez taką kałużę, jak ta za oknem.
- Czy życzy pan sobie coś jeszcze do picia?- Rumiana na pyzatej buzi kelnerka podeszła do niego, nieśmiało się uśmiechając. Miała piękne, długie włosy splątane w warkocz, barwą przypominające ogień.
- Poproszę kawę – mruknął Kise, nie odwracając głowy od okna. Mówił niewyraźnie, bo podpierał dłonią podbródek, przy okazji palcami zasłaniając usta.
- Jakąś konkretną, proszę pana?
Miała miły głos i wydawała się sympatyczna, ale Ryoutę zaczynało to irytować. Niepokoił się o Yukio i nie chciał, by przeszkadzano mu w rozmyślaniu nad powodami jego spóźnienia.
- Americano – odparł.- Duże.
- Dobrze!
Kelnerka odeszła, trochę zniechęcona jego brakiem zainteresowania, ale wciąż zarumieniona. Chwilę później zerkała na niego zza lady, kompletnie urzeczona. Być może poznała w nim modela, a może po prostu tak jej się podobał. Kise nie potrafił tego rozpoznać, ale przywykł do takich sytuacji.
Wyglądał dalej przez okno i w końcu go dostrzegł – Kasamatsu właśnie podbiegał do drzwi restauracji, na szczęście od prawej strony, gdzie zwodnicza kałuża jeszcze nie sięgała. Dzwonek nad drzwiami zabrzęczał, gdy wszedł do środka, dysząc lekko. Jedna z kelnerek przywitała go wyrozumiałym uśmiechem, coś do niego powiedziała. Kasamatsu zamknął drzwi i odłożył ociekającą deszczem złożoną parasolkę do specjalnie przygotowanego przy wejściu kosza. Rozejrzał się po sali, więc Kise uniósł dłoń i pomachał do niego.
Yukio pozostawił kurtkę na wieszaku, po czym zbliżył się do jego stolika.
- No nareszcie – mruknął Ryouta.
- Ahh, nic mi nie mów – burknął z irytacją Yukio, otrzepując mokre i brudne od błota nogawki spodni.- Spotkałem w metrze Moriyamę, zagadał mnie i nie zdążyłem na pociąg, musiałem jechać tym z przesiadką. Pewnie dzwoniłeś, co?- Kasamatsu wyjął z kieszeni wyłączony, mokry telefon.- Wpadł mi do kałuży, już go nie naprawię. Będę musiał kupić nowy po wypłacie…
Kise już chciał odpowiedzieć, że przecież on może mu się dołożyć, ale akurat podeszła kelnerka. Postawiła przed nim filiżankę kawy i uśmiechnęła się do niego. Opuściła pustą tacę trzymaną w dłoniach i zwróciła się do nowego klienta:
- Czy przyjąć już od pana zamówienie?
- Poproszę to samo – mruknął Kasamatsu, zajęty wycieraniem komórki rękawem swetra, który na sobie miał.
- Oczywiście. Czy mają panowie ochotę na coś słodkiego do kawy?
- Ja dziękuję.
- Ja też nic nie chcę – odparł Kise.
Kobieta skłoniła przed nimi głowę i odeszła. Yukio w końcu darował sobie próby wysuszenia telefonu i schował go z westchnieniem z powrotem do kieszeni spodni.
- Długo na mnie czekałeś?
- Pół godziny?- Kise wzruszył ramionami.- Co słychać u Moriyamy?
- Co? Ah...- Kasamatsu zmarszczył lekko brwi.- Dobrze mu się wiedzie. Coś tam paplał o byłej narzeczonej i wakacjach na Hawajach, podobno jego starszy brat rozkręcił tam jakiś biznes. Aha, no i jak zawsze zachwycał się ostatnim meczem futsalu.
- Jak zawsze mówił tylko o sobie, co?
- Jak zawsze – potwierdził Yukio, kręcąc głową z lekkim uśmiechem.
Po chwili jednak spoważniał. Zagryzł wargę i chyba chciał coś powiedzieć, ale zjawiła się kelnerka z jego kawą. Gdy odeszła, Kise popatrzył na swojego ukochanego w oczekiwaniu.
- No?- zachęcił, gdy cisza między nimi się przedłużała.- Chciałeś chyba coś powiedzieć, prawda?
- Tak – odparł Yukio po chwili, poprawiając się nerwowo na krześle.
Kise udzielił się jego nastrój. Do tej pory sądził, że to zwykła randka, bo dawno na żadnej nie byli, ale być może Kasamatsu zaprosił go z innego powodu? Może nie była to tylko randka, ale coś więcej?
Ryouta zagryzł mocno wargę. Czyżby zaręczyny?! Kiedyś wspominał Yukio, że za jakiś czas mogliby się zaręczyć, tak o, dla samego uczucia, że jest się z kimś w ten szczególny sposób. A może Yukio postanowił w końcu przyznać się swoim rodzicom, że jest gejem i od sześciu lat ma faceta? Przecież okłamywał ich już tak długo… Kise było przykro, że Yukio ciągle przekładał ten „coming out”, jak to mawiali teraz młodzi. Może chce poprosić go, by pojechali wkrótce do jego rodziców, gdzie oficjalnie przedstawi go jako swojego partnera?
A może w końcu zamieszkają razem?! Kise nie miał pojęcia, z czego ucieszyłby się najbardziej, wszystkie te trzy opcje wydawały mu się wspaniałe.
- Zaprosiłem cię tu...- zaczął Yukio, zerkając na niego.- Ponieważ… tylko że ja zapomniałem, że byliśmy tu na pierwszej randce, Ryouta – westchnął nagle, kręcąc głową.- Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać – bąknął z uśmiechem Kise, zaskoczony jego zachowaniem. Kasamatsu rzadko kiedy wyglądał na takiego zestresowanego.
- Nie, ty nie rozumiesz…- mruknął mężczyzna. Znów westchnął, głośno, ciężko, jakby niósł na barkach naprawdę ogromny ciężar.- Ryouta, ja… ja mam kogoś.
Kise uniósł odruchowo brwi i zamrugał powiekami. Nie rozumiał. Kasamatsu widział to po jego minie. Spuścił wzrok na blat stolika, jego uszy poczerwieniały.
- Spotkaliśmy się, bo… chcę się z tobą rozstać – powiedział cicho.
Ryouta czuł, że coś dziwnego dzieje się z jego ciałem, choć jeszcze nie był pewien co. Miał wrażenie, że raz zalewa go fala gorąca, a raz fala przejmującego zimna. Jego serce biło w piersi powoli, ale za to bardzo mocno, niczym olbrzymi dzwon, który, rozhuśtany, potrzebuje czasu, by jego brzeg uderzył o znajdującą się pośrodku żelazną kulę.
Zaschło mu w ustach. Sięgnął po filiżankę kawy, dziwiąc się, że gdy przysuwał ją sobie do ust, drżała.
- To koleżanka z pracy – szepnął Kasamatsu, nerwowo chwytając cukierniczkę i przestawiając ją na inne miejsce.
Kise spojrzał na niego z uniesionymi brwiami. Odstawił filiżankę na stolik i objął ją dłońmi, nadal się nie odzywając. Jego oddech przyspieszył jednak nieznacznie.
- Wiem, że to zupełnie nagłe – westchnął Yukio, przecierając dłońmi twarz.- Przez ostatni miesiąc naprawdę ciężko było mi spojrzeć ci w twarz, bałem się tej rozmowy, ale… ale zakochałem się, Ryouta.
Kise odchrząknął głośno, po czym po paru sekundach milczenia wbił spojrzenie w swojego chłopaka.
- Yukio, co do kurwy?- szepnął jeszcze całkiem spokojnie. Kasamatsu drgnął na krześle; Kise przeklinał bardzo, ale to bardzo rzadko.- O jakiej koleżance ty mówisz? I o jakim rozstaniu?
- Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej – zaczął, zerkając pospiesznie, czy wokół nich nie ma nikogo, kto mógłby usłyszeć ich rozmowę.- Przysięgam, że nie planowałem tego, to się po prostu stało. Któregoś razu wyszliśmy z grupą z pracy na piwo, uciekł jej ostatni pociąg, więc ją przenocowałem… wylądowaliśmy w łóżku i...- Yukio znów uciekł wzrokiem.- Jesteśmy razem. Przepraszam.
Ryouta siedział zastygły na swoim miejscu, wbijając spojrzenie w mężczyznę, którego kochał od ponad sześciu lat, a który teraz wydawał mu się zupełnie obcy.
On go zdradził?
W dodatku z kobietą?
Nie, zaraz… czy to można w ogóle nazwać zdradą? Przecież właśnie powiedział, że „są razem”. Ale jak? W taki sam sposób, jak on i Yukio, w dokładnie ten sposób są razem? On i ona? Tak pieprzony Bóg przykazał?
To chyba jakiś żart.
- To chyba jakiś żart – powtórzył szeptem, potrząsając głową.- Nie uwierzę w to. Nie uwierzę.
- Jest mi naprawdę przykro – wymamrotał Kasamatsu.- Nie chciałem cię okłamywać, chciałem ci powiedzieć szybciej, ale ciągle się wahałem… Coś do niej poczułem, ale myślałem też o tym, że byłem z tobą od sześciu lat i to oczywiście miało dla mnie znaczenie…
- „Miało”?- parsknął Kise z niedowierzaniem, patrząc na niego. Jego oczy piekły, czuł, że napływają do nich łzy.- Do kiedy to „miało” znaczenie? I od kiedy już nie ma? Od momentu, kiedy zamoczyłeś w cipie, czy…?
- Ciszej...- syknął Kasamatsu, zażenowany, znów rozglądając się wokół.- Ryouta, ja… ja czuję, że to jest to, okej? Mam szansę zbudować naprawdę dobrą relację z kobietą, do której coś czuję, moi rodzice ją lubią…
- Twoi rodzice ją poznali?- wycedził Ryouta. Natychmiast odechciało mu się płakać.
Kasamatsu westchnął ciężko.
- Wpadli do mnie bez zapowiedzi, jak akurat u mnie była – wyjaśnił.
- Jak często u ciebie bywa?- wyszeptał blondyn.- Była u ciebie wczoraj, jak do ciebie przyszedłem?
- Co? Nie! Jezu, nie! Ja pierdole...- Kasamatsu znów przetarł dłońmi twarz.- Ryouta, jest mi naprawdę przykro z powodu tego, że cię skrzywdziłem i wiem, że… że będziesz mnie teraz za to nienawidził, ale podjąłem już decyzję. Nieważne jak bardzo cię kochałem, jak długo byliśmy razem, od samego początku oszukiwałem sam siebie. Nie mogę z tobą być, ja chcę wieść normalne życie, jeździć na grilla do znajomych z moją żoną, odwiedzać rodziców z moją żoną i…- Umilkł.
- I co, mieć z nią dzieci?- mruknął Kise, spuszczając wzrok na swoją filiżankę.- Powtarzałeś mi, że to nie problem…
- I oszukiwałem sam siebie – dokończył z westchnieniem.- Odkąd z nią jestem, zmieniłem nastawienie. To ciepła i miła kobieta, jest mi z nią dobrze… i chcę z nią być.
Kise przełknął powoli ślinę, dziwiąc się, że przypomina ona piłkę do ping ponga. Odwrócił głowę i wyjrzał przez okno, na kałużę, która dalej mozolnie rozrastała się, tuląc do okolicznych budynków. Przechodnie na jej widok rezygnowali z przejścia po niej, wracali, gotowi nadrobić drogi i przejść inną uliczką.
- Idź już – powiedział Kise bardzo cicho. Oparł drżący policzek o dłoń, palcami zasłonił usta.
Usłyszał, jak Kasamatsu wzdycha. Widział kątem oka, jak sięga po portfel i zostawia na stoliku banknoty. Widział, że było ich więcej niż tylko za jego zamówienie – chciał opłacić też jego kawę.
Cóż za zadośćuczynienie.
- Jeszcze raz przepraszam – powiedział cicho Yukio.- Zadzwonię do Daikiego, żeby po ciebie przyszedł. Czy wolisz, żeby to Tetsuya…?
- Nie dzwoń do nikogo – odparł tym samym tonem, wciąż na niego nie parząc.- Chcę zostać sam.
- Ja…
- Idź.
Kasamatsu nie powiedział nic więcej. Podniósł się ze swojego miejsca i odszedł. Kise nie patrzył w jego kierunku, ale usłyszał po chwili dzwonek nad drzwiami, a sylwetka biegnącego w deszczu Yukio rozmazała się w jego oczach.
- Przepraszam, czy… czy coś jeszcze mogę zaproponować?- Głos kelnerki rozległ się obok stolika. Kobieta najwyraźniej dostrzegła wyjście klienta oraz leżące na stoliku pieniądze.
- Nie chcę już tej kawy – powiedział Kise.- Niech mi pani zrobi jakiegoś mocnego drinka.
- O… oczywiście – wymamrotała.
Pozbierała naczynia oraz banknoty i odeszła pospiesznie.
Kise został sam.
* No pewnie wiecie, ale tak tylko przypomnę, że imiona Tetsuya i Tatsuya brzmią podobnie, ale zapisuje się je innymi znakami, które już podobne nie są c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz