Moda na Uke
Odcinek 6
Kise sam już nie miał pewności, czy to uporczywie padający na zewnątrz deszcz, czy może jego załzawione oczy tak rozmazują mu widok na kałużę, która zalała już praktycznie większą część uliczki.
Gapił się na nią od ponad dwóch godzin, tak jakby była studnią zawierającą odpowiedzi na wszystkie pytania, które kotłowały się w jego zamroczonym alkoholem umyśle. Sunął spojrzeniem od jednego jej końca do drugiego, próbując wyłapać jakąś podpowiedź, jakąś wskazówkę, która doprowadziłaby go do zrozumienia, dlaczego jego sześcioletni związek skończył się tak nagle dzisiejszego wieczora.
Bo to przecież było „nagle”.
Owszem, był na tyle błyskotliwy by zauważyć, że od miesiąca on i Yukio nie uprawiali seksu, nawet się nie całowali i nie przytulali, ale mało było takich okresów, kiedy Kasamatsu nie miał ochoty na czułości? Przynajmniej trzy miesiące w roku z przerwami Yukio potrafił wkurzać się o wszystko i odmawiać mu bliskości, ale zawsze go kochał i zawsze wynagradzał mu z nawiązką oschłe traktowanie. Ryouta zresztą go rozumiał, wiedział, jaki jest i jak ciężko przechodzi pewne sprawy.
Czy w tamtych miesiącach też go zdradzał? Czy mogło to oznaczać, że od samego początku Kasamatsu skakał z kwiatka na kwiatek, wiecznie wracając do niego? A teraz zmieniło się to, bo się zakochał?
Kise nie chciał w to wierzyć. Znał go przecież, przynajmniej na tyle dobrze, by nie ufać własnym podejrzeniom, że zdradzał go od dawna. Skoro przyznał się teraz, to znaczy, że zdradził go „tylko” teraz.
Ale co to niby mogło zmienić?
To wciąż o raz za dużo.
Nie odwracając spojrzenia od szyby, dłonią namacał wysoką szklankę z drinkiem. Uniósł ją do ust i przechylił – okazało się, że jest pusta. Zerknął na nią spod przymrużonych oczu, po czym rozejrzał się za charakterystycznymi włosami w kolorze ognia. Kelnerka napotkała w końcu jego wzrok i posłusznie podeszła. Zabrała szklankę, bez słowa odwróciła się i odeszła. Wkrótce wróciła z nowym drinkiem, tym samym – wcześniej Kise chciał inne, ale uprzejmie poprosiła go, by nie mieszał rodzaji alkoholu i ograniczył się do jednego.
Posłuchał tylko dlatego, że stało mu się to obojętne.
Upił łyk przez słomkę, znów wracając do swojego zajęcia. Od prawie czterdziestu minut nawet nie mógł już dostrzec ulubionej kałuży, ponieważ na zewnątrz zapadła ciemność, a w lokalu paliło się światło. Widział swoje marne odbicie o pijanym spojrzeniu, ale wciąż uporczywie doszukiwał się w nim znajomego widoku tej brudnej sadzawki.
Jego świat nagle skurczył się do jej rozmiarów.
- Proszę, proszę, kogo ja widzę – usłyszał obok siebie czyjś męski głos.- Czyż to nie Kise Ryouta? Mogę prosić o autograf?
Niechętnie oderwał wzrok od szyby i obrócił głowę. Zmierzył spojrzeniem od stóp do głów mężczyznę, który stał obok jego stolika, ubrany w spodnie od garnituru, białą koszulę i krawat. Dłonie trzymał w kieszeniach, a przez lewą rękę przewieszoną miał pasującą do kompletu marynarkę.
Kise znał go, ale chwilę zajęło mu przypomnienie sobie, kim był mężczyzna. Niewysoki i szczupły, o czerwonych, idealnie ułożonych włosach oraz spojrzeniu oczu o dwóch kolorach: czerwieni prawego i złota lewego.
To był Akashi Seijuurou, przyjaciel jego młodszego brata, Tetsuyi.
- Akashicchi – wybełkotał ostrożnie, obawiając się, że jeśli weźmie głębszy oddech, to zwróci wypite drinki.
- Pijany Kise Ryouta – poprawił się Seijuurou, patrząc na niego z rozbawieniem.- W takim razie poproszę dwa autografy. Na wypadek, gdybyś na pierwszy zwymiotował.
- Dzisiaj nie daję autografów – mruknął, wracając spojrzeniem do szyby.- Idź sobie, Akashicchi. Nie mam nastroju.
- Mhm, masz za to niezły tupet, odzywając się do mnie w ten sposób – prychnął Seijuurou, zajmując miejsce, na którym dwie godziny wcześniej siedział Kasamatsu.- To rzadkość, widzieć cię pod wpływem alkoholu – rzucił, przewieszając przez oparcie swoją marynarkę.- Pokłóciłeś się z Tetsuyą? A może Daiki postanowił się wyprowadzić?
- Mm.
- „Mm”?- Akashi uniósł prawą braw.- To jest powód, dla którego się upiłeś? „Mm”?
Kise uniósł szklankę z drinkiem i napił się; zrobił to dopiero za trzecim podejściem, bo słomka najpierw dźgnęła to w policzek, a potem w nos, dopiero przy ostatnim ruchu trafiła do ust.
- Yukio ze mną zerwał – mruknął cicho, czując napływające do oczu łzy. Pociągnął nosem.
Akashi rozchylił lekko usta, po czym zamknął je powoli. Usiadł wygodniej na krześle, głęboko wzdychając. Milczał chwilę, nim ponownie się odezwał:
- Przykro mi to słyszeć.
W innej sytuacji Ryouta uśmiechnąłby się, rozpoznając szczerość w jego głosie. Ale teraz tylko zacisnął drżące wargi, próbując się nie rozpłakać. W myślach wciąż od nowa i od nowa rozbrzmiewały mu słowa, które usłyszał od Yukio tego wieczora. Przykre słowa, na które nie był gotowy, na które w żadnym stopniu nie zasłużył. Nie był niczemu winny, bo od sześciu lat był dobrym partnerem – kochającym, troskliwym i oddanym.
A przede wszystkim wyrozumiałym.
Pociągnął nosem, wytarł go rękawem swetra.
- Znalazł sobie jakąś kobietę – wychrypiał i znów pociągnął nosem. Pojedyncza łza skapnęła na jego policzek; wytarł ją natychmiast i odchrząknął.- Koleżanka z pracy, tak powiedział. Stwierdził, że chce mieć żonę i dzieci. No i...- Ryouta musiał znów oczyścić gardło.- Zerwał ze mną.- Upił kolejny łyk drinka, tym razem skupiając się na tym, by drugą dłonią dokładnie nakierować słomkę do ust.
- Wierzyć się nie chce, gdy tak się o tym słucha – mruknął Akashi, obserwując go. Nie byli specjalnie blisko, ale dobrze się znali. Seijuurou nie zwykł współczuć ludziom, ale ponieważ chodziło tu o brata jego przyjaciela, niełatwo mu było patrzyć na jego cierpienie.- Sądziłem, że jest z was para niemal doskonała. Zawsze byłeś za nim, a on lubił udawać, że go to nie rusza, chociaż wydawało się, że świata poza tobą nie widzi.
- No cóż, jednak widzi całkiem dobrze – prychnął głośno Kise, ze złością wycierając rękawem nos.- Jebany kutas, niech sobie idzie do tej kurwy!
Akashi odchrząknął nerwowo, zerkając w kierunku dwójki kelnerów, która obserwowała ich niezbyt dyskretnie. Ryouta był z pewnością pijany i zaczynał mówić coraz głośniej, a to, co mówił i co być może zamierzał powiedzieć, nie będzie brzmiało dobrze dla ich uszu.
- Ryouta, może…
- Dlaczego nagle mu się odwidziało, do cholery?- zapytał ze złością Kise, wbijając wzrok w czerwonowłosego.- Przecież dobrze nam było! Spędziliśmy razem sześć lat, a on nagle od miesiąca nie pozwalał się dotykać, nagle kurwa wielce zakochany w jakiejś kurwie…
- Ryouta, może przeniesiemy się gdzieś, gdzie będziemy mieć więcej prywatności, co?- przerwał mu pospiesznie Akashi, wstając od stolika.
- Co? Niby gdzie? A tu mi nie wolno?- Kise mówił coraz głośniej.- Chcę zostać tutaj, tam za oknem jest taka…
- O dwudziestej pierwszej zamykają lokal, a jest za piętnaście – wytłumaczył nagląco Akashi, ubierając marynarkę.- Chodź, zamówię nam taksówkę.
- Nigdzie nie idę, mam zamiar wypić cały alkohol tej jebanej restauracji!- warknął ze złością.- A potem nie zapłacę i sprawię, że splajtują, zasrane kutasy! I tak nie wziąłem portfela, bo to Yukio miał płacić za randkę, tak postanowiłem, bo wczoraj też mnie wychujał! Co za pojebany lokal… Tu miałem pierwszą randkę z Yukio i tutaj się ze mną rozstał, ten jeba-…
- Tak, tak, pokrzyczymy sobie na niego już na zewnątrz, chodź.- Akashi cierpliwie chwycił go pod ramię, po czym, przeczuwając, że Ryouta będzie się wyrywał, dodał ciszej:- Chyba nie chcesz sprawić zawodu Tetsuyi, kiedy zjawisz się taki pijany, co?
Podziałało, rzecz jasna.
Kise pociągnął nosem, przetarł dłońmi policzki i wstał chwiejnie. Na całe szczęście Seijuurou uchronił go przed upadkiem, choć krzesło ze stukotem upadło na posadzkę. Czerwonowłosy westchnął ciężko, nie mogąc uwierzyć, że tak właśnie kończy się jego wieczór; poprowadził Ryoutę do wyjścia.
- Pójdę zapłacić twój rachunek, poczekaj tu na mnie. Trzymaj się ściany, nie przewróć się!
Ryouta skinął posłusznie głową, jednak zamiast się przytrzymać, sięgnął po swój płaszcz, wiszący na wieszaku, po czym zaczął go ślamazarnymi ruchami zakładać. W końcu musiał jednak się poddać, zaplątawszy rękę w rękawie; oparł się ciężko ramieniem o ścianę, łapiąc ostrożne, krótkie wdechy.
Akashi wrócił po chwili z ponurą miną.
- Chodź – mruknął tylko, otwierając przed nim drzwi.
Wyszli na zewnątrz; zimne październikowe powietrze uderzyło w nich, cucąc rozgrzaną twarz Kise. Temperatura była niska, ale przynajmniej deszcz przestał już padać.
- Dasz radę iść?- zapytał Akashi, patrząc na niego. Zmarszczył zaraz brwi i odpowiedział sam sobie:- Nie dasz. Usiądź tu, zamówię nam taksówkę.
- Co?- mruknął Ryouta, orientując się nagle, że siedzi na parapecie witryny jakiegoś sklepu. Rozejrzał się wokół, czując lekki niepokój, ale uspokoił się na widok Akashiego, który stał nieopodal z komórką przy uchu.
Odchylił głowę, z jakiegoś powodu sądząc, że może tak zrobić – i z impetem przywalił głową o szybę.
- Auuu!- jęknął z wyrzutem, obracając głowę i mierząc spojrzeniem własne odbicie. Odsunął się nieznacznie i wskazał je palcem.- Nie podobasz mi się! Nie zbliżaj się do mnie więcej!
- Ryouta!- Seijuurou podszedł do niego szybkim krokiem.- Taksówka zaraz będzie. Chce ci się wymiotować?
- Nie, ale ta szyba mnie uderzyła – mruknął z żalem, spuszczając głowę.
- Aha. Co za okropna szyba – stwierdził beznamiętnie Akashi, stając przy nim i pilnując, by blondyn nie poleciał na chodnik.- Na pewno nie chcesz wymiotować? Wolałbym, żebyś ewentualne rzygi zostawił na ulicy, a nie w taksówce…
- Nie będę rzygał – obiecał, opierając policzek o jego klatkę piersiową.- Zabierzesz mnie do Tetsucchiego…?
- Do Tetsucchiego mamy trochę za daleko – mruknął ze zrezygnowaniem Akashi, wyglądając taksówki na ulicy.- Zabrałem z mieszkania tylko jedną kartę, a twoje drinki były… liczne.- Odchrząknął.- Starczy tylko na dojazd do mnie. Taksówka jedzie. Postaraj się podnieść o własnych siłach, sam cię nie udźwignę.
Z pomocą Akashiego blondynowi udało się doczłapać do taksówki. Kierowca patrzył na nich podejrzanie we wstecznym lusterku, kiedy zajmowali tylne miejsca.
- Na Pokątną!- zażartował Kise i roześmiał się głośno z własnego dowcipu.
Seijuurou zatrzasnął za sobą drzwi i spojrzał na blondyna z grobową miną.
Na całe szczęście mężczyzna dotrzymał obietnicy i nie zwymiotował w taksówce – zrobił to w windzie apartamentowca, w którym mieszkał Seijuurou, kiedy wjeżdżali na ostatnie, czterdzieste drugie piętro. Widać było, że po opróżnieniu żołądka zrobiło mu się lżej, ale patrząc na bałagan, jaki narobił, zaczęły go gryźć wyrzuty sumienia.
- Zostaw to, służba posprząta – powiedział Akashi.- No, chodź, trzeba się tobą zająć.
Kilka minut później Kise siedział bezpiecznie na podłodze w przestronnym salonie, którego szklane ściany ukazywały prawdziwe piękno miasta – tętniącą życiem, setkami barw i miliardem świateł panoramę Tokio. Na tej wysokości nie było widać ani jednej kałuży, i to o dziwo uspokajało Ryoutę.
- Jakby Daiki nie zrezygnował z kariery sportowca, mielibyście takie widoki na co dzień – powiedział Seijuurou, kiedy po upływie kolejnych kilkunastu czy może kilkudziesięciu minut zjawił się u boku Kise, w spodniach od piżamy i z ręcznikiem przewieszonym przez kark. Włosy miał jeszcze mokre po niedawnym prysznicu.
- Daikicchi został policjantem – mruknął Kise, wpatrzony w światła. Siedział po turecku, łokieć opierając o udo, a policzek o zwiniętą pięść. Czuł się już nieco lepiej, choć przy szybszych ruchach kręciło mu się w głowie.
- Wiem, Tetsuya mi o tym mówił. Jak się czujesz?
- Pijany.- Ryouta wzruszył ramionami.- Zdradzony. Nieszczęśliwy. Samotny.
- Pamiętaj, że to tylko chwilowe emocje – powiedział Akashi, kucając przy nim z komórką w dłoni. Klikał coś w jej ekran, jednocześnie wycierając włosy ręcznikiem.- One przemijają, dokładnie tak samo jak czas. Nie da się określić tego przemijania w minutach, dniach czy latach, bo to mimo wszystko nie to samo, ale zapewniam, że minie.
- Tobie minęło?- mruknął Ryouta. Oczy miał zaczerwienione, podobnie jak nos, ale nie pociągał już nim, nie płakał.
- Co miałoby mi minąć?- zapytał, siadając obok niego i przysuwając komórkę do ucha. Nasłuchiwał sygnału wybieranego połączenia.
- Kochałeś kiedyś kogoś?- wymamrotał Kise, nie odrywając spojrzenia od neonów.
- Nie wierzę w miłość, wierzę tylko w przywiązanie – stwierdził Akashi. Odwrócił od niego twarz i uśmiechnął się lekko.- Dobry wieczór, Tetsuya. Nie przeszkadzam? Świetnie, zaraz wrócisz do nauki. Dzwonię do ciebie, bo znalazłem coś twojego. Hm? Nie, nie podręcznik, głuptasie. Brata. A którego brakuje teraz w domu? No właśnie. A co do podręcznika, to chyba odłożyłeś go do szafki w biurku. Tak mi się wydaje. A nie mówiłem? Ach, właśnie, twój brat.- Akashi spojrzał na Kise, który mrugał sennie oczami, sunąc spojrzeniem po światłach.- Jest u mnie w mieszkaniu. Dam ci go do telefonu, dobrze? Ryouta – zwrócił się do blondyna, podając mu swoją komórkę.- Porozmawiaj z nim.
Kise popatrzył na niego smętnie, ale wziął telefon do ręki i przyłożył go do ucha.
- Halo – mruknął.
- Ryouta-kun?- Głos Tetsuyi sprawił, że blondyn poczuł odrobinę przyjemnego ciepła na sercu.- Co ty robisz u Akashiego-kun?
- Zabrał mnie do siebie, bo… upiłem się – przyznał niechętnie.
- Ty, upiłeś? Co się stało?
Milczał przez chwilę. Zagryzł mocno wargę, ale ponieważ rozmawiał z ukochanym bratem, nie był w stanie powstrzymać emocji. Przełknął gulę w gardle, pociągnął nosem, kiedy ten znów zaczął mu dokuczać. Odchrząknął cicho.
- Yukio ze mną zerwał – wyszeptał.
W słuchawce zapadła cisza. Kise rozejrzał się za Akashim, ale mężczyzna zniknął, najwyraźniej chcąc dać mu chwilę na prywatną rozmowę.
- Zaraz do ciebie przyjadę – usłyszał po chwili cichy ton brata.
- Nie, zostań w domu – smarknął Kise.- Słyszałem, że się uczysz. I tak jestem pijany, więc pewnie pójdę spać. Wrócę jutro rano, dobrze?
- Jesteś pewien?- zapytał Kuroko, w jego głosie słychać było troskę.- Jeśli chcesz pobyć sam, to w porządku, ale gdybyś chciał porozmawiać…
- Tak, wiem – szepnął Ryouta, wycierając rękawem mokre oczy.- Spokojnie, Tetsucchi, trzymam się jakoś. Porozmawiamy jutro, dobrze?
- Dobrze. Dobranoc, Ryouta-kun. Będę na ciebie jutro czekał.
- Do jutra.
Rozłączył się i odłożył komórkę Akashiego obok, na podłodze.
Nie usłyszał jego kroków – bardziej poczuł, że podszedł do niego, a zobaczył dopiero, gdy Seijuurou zajął poprzednie miejsce.
- Przenocujesz mnie, Akashicchi?- zapytał.
- Jasne – odparł.- Mam wykupione drugie miejsce parkingowe, futon idealnie się zmieści.
Ryouta sapnął cicho, nawet trochę rozbawiony. Spuścił głowę, patrząc na swoje dłonie. Zagryzł wargę. Z całych sił starał się znowu nie rozpłakać, ale było mu naprawdę ciężko.
Akashi obserwował go w milczeniu.
- Wiesz...- zaczął Seijuurou, przechylając lekko głowę i przysuwając się do niego.- Mogę pomóc ci dzisiaj o nim zapomnieć.
- Tak?- mruknął blondyn.- W jaki sposób?
- Mam kilka pomysłów – stwierdził Akashi, odgarniając palcami złote kosmyki włosów z jego czoła.- Jeśli się zgodzisz, sprawię, że się rozluźnisz. Będzie ci dużo łatwiej, przynajmniej dzisiaj, w tym najgorszym okresie.
Kise w końcu uniósł wzrok i spojrzał z wahaniem na czerwonowłosego, mierząc go od góry do dołu.
- Proponujesz mi seks?- wymamrotał niepewnie.
- Skoro jesteś na tyle trzeźwy, że się tego domyśliłeś...- Seijuurou uśmiechnął się do niego figlarnie.
- Ale… Tetsucchi jest twoim przyjacielem.
- To prawda – przytaknął.- To ma coś wspólnego z pocieszaniem cię?
- Ja… nie mogę…- Kise zagryzł wargę.
Czy on… naprawdę się wahał? Powinien przecież z miejsca odmówić, nie tylko dlatego, że Akashi był najlepszym przyjacielem Kuroko, ale też ponieważ Ryouta najzwyczajniej w świecie był świeżo po rozstaniu. Nie przestał nagle kochać Kasamatsu, nie zaczął nagle być obojętny na ich rozstanie, nie nienawidził go, choć bardzo tego teraz chciał.
A jednak o tym pomyślał. Jednak zastanowił się przez chwilę, co jeśli się zgodzi? Od miesiąca Yukio unikał dotykania go, całowania, o pieszczotach nie wspominając, od ponad miesiąca Kise był spragniony tego, by ktoś okazał mu zainteresowanie, by ktoś spojrzał na niego z pożądaniem.
Akashi był przystojny. Nie do końca w jego typie, bo Ryouta wolał… cóż, wolał Yukio. Ale w dalszym ciągu – Seijuurou był naprawdę przystojny. Gdyby tak Kise zgodził się i poświęcił tę jedną noc na przygodny seks, gdyby zatracił się w tej zuchwałej propozycji, gdyby zapomniał, gdyby tylko na chwilę zapomniał…?
- Nie będę cię namawiał – powiedział spokojnie Akashi.- Jeśli czujesz, że w ten sposób zawiedziesz Tetsuyę, to przecież nie będę pogarszał sytuacji.
- Jeśli… Jeśli Tetsucchi by się dowiedział...- zaczął Kise, rumieniąc się i przecierając dłonią gorący kark.
- Oczywiście, że by się dowiedział – stwierdził Seijuurou.- Przecież bym tego przed nim nie ukrywał. Nie zrozum mnie źle, proponuję ci seks bez zobowiązań, a nie bycie parą.
- Wiem przecież...- wymamrotał Ryouta, jeszcze bardziej zawstydzony.
- Jeśli potrzebujesz zgody Tetsuyi, to zadzwoń do niego – zaproponował, podsuwając mu swoją komórkę.- Będę czekał w sypialni. Czuj się jak u siebie, weź prysznic i dołącz do mnie, jeśli będziesz chciał. Jeśli nie, to wiesz, gdzie jest pokój dla gości.
To powiedziawszy, Akashi przysunął się do niego i pocałował go lekko w usta. Złączył ich wargi na długo, choć nie użył do tej pieszczoty języka – Ryouta odruchowo przymknął z rozkoszą oczy; ciepłe usta Seijuurou wzbudziły w nim dreszczyk emocji, choć przecież gest ten w żadnym stopniu nie był erotyczny.
Czerwonowłosy podniósł się z podłogi i udał do swojej sypialni. Kise odprowadził go wzrokiem, w dłoni ściskając jego komórkę. Popatrzył na nią z wahaniem, a potem znów obrócił głowę w kierunku, w którym udał się Seijuurou.
Zagryzł wargę. Ten pocałunek był taki… pełen obietnic. Jeśli się zgodzi, prawdopodobnie będzie miał wyrzuty sumienia względem Kasamatsu, ale czy to miało znaczenie teraz, kiedy był pijany, a jego uczucia stępiałe? Powinien być obojętny, powinien iść na całość, zabawić się, pokazać sobie samemu, że da radę, że poradzi sobie.
Przełknął ślinę, popatrzył na telefon. Wypadało zadzwonić do Tetsuyi, ale… naprawdę miał się pytać własnego brata, czy może pójść do łóżka z jego przyjacielem? Czy Kuroko miałby w ogóle coś przeciwko? Akashi był singlem, w dodatku jako przystojny biznesmen miał ogromne powodzenie i z całą pewnością kilku stałych kochanków, nie wspominając o całej masie przygodnych. Jeśli Kise do nich dołączy, tylko na jedną noc… czy Kuroko pogniewa się na niego? Czy będzie patrzył na niego jakoś inaczej, czy obrzydzi go myśl, że jego brat i jego przyjaciel spali ze sobą raz?
Był pijany.
Być może mógłby zrzucić na to winę, ale nie chciał. Wiedział też, że nie będzie ukrywał żadnej prawdy przed Tetsuyą, za bardzo go kochał, by go kłamać.
Odłożył powoli komórkę na podłogę i wstał ostrożnie. Postanowił najpierw wziąć prysznic, a dopiero potem podjąć decyzję – i tak musiał to zrobić, czuł się nieświeży, zwłaszcza że sporo wypił i nawet wymiotował.
Udał się do łazienki. Akashi najwyraźniej przygotował dla niego czysty ręcznik, bo znalazł jakiś suchy, wiszący przy drzwiach kabiny prysznicowej. Ryouta wsunął się do niej i odkręcił kurki – najpierw zimną, chcąc nieco bardziej wytrzeźwieć, a dopiero chwilę później, gdy już trząsł się z zimna, odkręcił też gorącą.
Wkrótce temperatura wyrównała się, a on poczuł przyjemne ciepło. Zaczął zmywać z siebie wspomnienie tego wieczora, starając się myśleć o wszystkim innym, byle nie o Yukio. Mimo to przez krótką chwilę zastanawiał się, co robi teraz Kasamatsu – czy wrócił do domu, czy czekała tam na niego ta kobieta, czy może też bierze teraz prysznic, albo je późną kolację. Może za chwilę pójdzie do łóżka, może nie będzie sam. Może myśli o Kise, może zastanawia się, jak się miewa.
A może już o nim zapomniał.
Kilkanaście minut później Ryouta był już czysty. Wykąpał się, umył też włosy, a także porządnie wyszorował zęby – Akashi uszykował dla niego także zapasową szczoteczkę. Cały pachniał przyjemnie i mógł teraz zrobić wszystko, a tym wszystkim były dwie opcje; położyć się spać, lub położyć się z Akashim.
Jeszcze chwilę stał przed lustrem, patrząc na swoją twarz, wciąż noszącą ślady zapłakania. Nadal był przystojny, ale smutek kompletnie do niego nie pasował.
No właśnie.
- Długo ci to zajęło – stwierdził z uśmiechem Seijuurou, kiedy Kise wszedł do jego sypialni i oparł się o framugę drzwi. Był półnagi, miał na sobie tylko przepasany w biodrach ręcznik.
Akashi nie miał nawet tego. Zupełnie swobodnie leżał na plecach na swoim łóżku, kompletnie nagi. Ryouta przesunął spojrzeniem po jego smukłym, zadbanym ciele.
- Dzwoniłeś do Tetsuyi?- zapytał Seijuurou.
- Nie – odparł.
- Chcesz, żebym to ja zadzwonił?
Wahał się tylko chwilę, może sekundę lub dwie.
- Nie – odpowiedział.
Seijuurou uśmiechnął się leniwie. Podniósł się do pozycji siedzącej, a następnie wstał i skinął głową w kierunku swojego łóżka.
- Połóż się – powiedział.
Kise przełknął ciężko ślinę. Wciąż jeszcze nie był pewien, wciąż jeszcze wirowała w nim karuzela uczuć, ale jednak posłuchał rozkazu. Podszedł do łóżka Akashiego, a kiedy go mijał, Seijuurou zatrzymał go, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Spojrzał mu w oczy, sunąc nią po jego torsie. Zahaczył palcami o ręcznik na jego biodrach, rozwiązał go; materiał opadł z szelestem na podłogę.
Ryouta zwilżył suche wargi koniuszkiem języka. Usiadł na miękkim materacu, oparł dłonie za swoimi plecami. Akashi patrzył na niego w oczekiwaniu. Blondyn westchnął przeciągle, żegnając w myślach swą przyzwoitość, i położył się na plecach.
Seijuurou wspiął się na niego powoli, nachylił nad nim. Jego usta zawisły tuż nad wargami Ryouty; poczuł jego oddech i zapragnął wcześniejszego pocałunku. Akashi jednak nie to miał w planach; zniżył się, a następnie zaczął delikatnie skubać zębami wrażliwą skórę szyi blondyna.
Kise objął go w pasie, przymknął oczy. Tak dawno tego nie czuł; tego specyficznego dotyku, tego dreszczu towarzyszącego podnieceniu, jakie w nim narastało. Westchnął, gdy czerwonowłosy począł całować jego obojczyki, a potem klatkę piersiową. Zagryzł zęby na jego sutkach, niezbyt delikatnie, na co Ryouta zareagował syknięciem. Nie odepchnął go jednak, nie zamierzał.
Akashi zniżał się coraz bardziej. Spoglądał na niego z dołu, ale Kise bał się spojrzeć; kręciło mu się w głowie, po jego ciele wciąż jeszcze krążył alkohol. Poza tym mężczyzna obawiał się, że jeśli spojrzy na Seijuurou, zobaczy kogoś innego.
Kogoś, kogo teraz najmniej chciał przecież widzieć – i jednocześnie najbardziej.
- Unieś ręce – usłyszał.
Spojrzał na Akashiego z zaskoczeniem, nie rozumiejąc polecenia, ale odruchowo je wykonując. Wówczas zobaczył, co mężczyzna trzymał w dłoni; były to kajdanki. Seijuurou rozsunął je i, zahaczając krótki łańcuszek o pręty wezgłowia łóżka, spiął nadgarstki Kise. Ryouta poczuł dziwny dreszcz na ciele, zagryzł niepewnie wargę.
- Tak będzie dużo ciekawiej – wyjaśnił z uśmiechem Seijuurou.- Nie martw się, zadbam o to, żebyś dzisiejszej nocy krzyczał tylko „Akashicchi”.
Kise przełknął ślinę, starając się nie dać po sobie poznać, że spodobały mu się te słowa. Chciał od teraz patrzeć na Seijuurou, obserwować, co takiego dla niego przygotowuje, ale zaraz okazało się, że trzyma w dłoni czarną przepaskę.
- To nie na całą zabawę – zapewnił, przysuwając się do niego.- Zdejmę ją w odpowiednim momencie.
- A jeśli coś mi się nie spodoba…?
- Nie knebluję cię, więc będziesz mógł powiedzieć głośno – rzekł z wyraźnym rozbawieniem Seijuurou, osłaniając miękkim materiałem jego oczy.
Blondyn westchnął nieco nerwowo. To było trochę niepokojące, ale i interesujące doświadczenie, kiedy leżał na miękkim materacu zupełnie nagi, uwięziony przy pomocy kajdanek i niezdolny zobaczyć, co takiego nastąpi. Uczucie oczekiwania było przyjemne, a ponieważ chwilowo pozbawiono go jednego z najważniejszych zmysłów, musiał zdać się na słuch i dotyk, które zaczęły stopniowo wyostrzać się wobec niecodziennej sytuacji.
Zimny żel, który poczuł nagle między pośladkami sprawił, że wciągnął głośno powietrze. Nie spodziewał się tego, przynajmniej nie tak szybko – sądził raczej, iż poczuje kolejne pocałunki na klatce piersiowej, albo że Akashi weźmie jego członka do ust, ewentualnie – że uderzy go biczem, czy coś w tym stylu.
Żel z zimnego stał się chłodny a z chłodnego ciepły; jednak to, co rozprowadzało go po jego odbycie, nie było ani palcami Seijuurou, ani jego członkiem. Wydawało się być okrągłe i twardawe, choć nie przesadnie, dało się bowiem wyczuć również jakąś miękkość. Czyżby dildo? A może wibrator? Ale kształt wydawał się nie do końca zgadzać, był za mały, i jakby zbyt okrągły…
Kiedy Ryouta rozluźnił się, nadeszła odpowiedź.
Poczuł, jak w jego wnętrze wsuwa się średniej wielkości kulka. Westchnął, gdy ścianki jego odbytu dopasowały się do jej kształtu, poruszył nerwowo biodrami. Zaraz za jedną kulką podążyła druga, a potem trzecia – ile ich mogło być? Nie był tego jeszcze pewien, bo Akashi wysunął je z niego, wsunął na powrót i znów wysunął, bawiąc się w ten sposób, drażniąc go.
- Przyjemnie?- zapytał Akashi.
- Tak – szepnął Kise, zmuszony zwilżyć końcówką języka spierzchnięte wargi.
- Wiesz, co to jest?
- Uhm… kulki analne?
- Tak. Jak myślisz, ile ich jest?
- Nie wiem...- westchnął, rumieniąc się. Seijuurou nie przestawał poruszać zabawką, kulki wsuwały się i wysuwały swobodnie z jego odbytu. Kise czuł, jak cudownie masują i rozluźniają jego wnętrze.- Chyba… trzy?
- Siedem – odparł.
- Och...- Ryouta poczuł lekki dreszczyk na myśl o tym, ile jeszcze tych kulek się w nim zmieści.
- A teraz powiedz mi, jak myślisz? Gdzie jest ich drugi koniec?
Kise poczuł, że jego oddech przyspiesza. Dawno nie bawił się w dirty talk, a wyglądało na to, że Akashi jest w tym mistrzem.
Zagryzł mocno wargę.
- W tobie?- zapytał szeptem, niepewnie.
Seijuurou zaśmiał się cicho.
- Chciałbyś to zobaczyć?- zapytał.
- Tak – westchnął Ryouta, coraz bardziej podniecony na samo wyobrażenie.
- Jaka szkoda więc, że masz zasłonięte oczy…
- Więc tak to działa, co?- prychnął Kise, uśmiechając się leciutko. Masaż sprawiał, że zaczynał czuć się swobodniej; skupiał się na miłym doznaniu i na słowach Akashiego, w duchu będąc mu wdzięcznym za to, że do niego mówi, że zwraca swoją uwagę i nie pozwala mu odpłynąć.
- Dopiero zaczęliśmy – mruknął Seijuurou.- Podobno jako model przywykłeś do wielogodzinnych sesji…
- Tak – sapnął Kise, zagryzając wargę. Czy to kolejna kulka wsunęła się do jego wnętrza? A może to tylko wrażenie, bo czuł, jakby sięgnęły teraz dalej, muskały najwrażliwszy punkt jego wnętrza.
- To dobrze – stwierdził Akashi, a w jego głosie dało się wyczuć uśmiech. Ryouta drgnął, kiedy poczuł, jak dłoń czerwonowłosego przesuwa się po jego nagim podbrzuszu.- Masz za sobą pierwsze piętnaście minut naszej sesji.
- Mam nadzieję, że mi za nią zapłacisz – parsknął lekko śmiechem.- Za darmo nie pracuję.
Wyczuł, że mężczyzna się uśmiechnął.
- Ja też nie – odparł.
Zapowiadała się długa noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz