Pogarda

 

Kuroko Tetsuya pamiętał doskonale zaskoczenie swoich przyjaciół, kiedy oznajmił im, że wybiera się na te same studia, co Akashi Seijuurou.

O dziwo, o ile Kagami i Kise nie skomentowali tego w żaden sposób, najbardziej sceptyczny okazał się być Aomine.

- Jesteś pewien, Tetsu?- zapytał, patrząc na niego uważnie.- Po tym wszystkim, co przeszedłeś… Pan dyktator znowu będzie twoim kapitanem w drużynie. Dasz sobie radę?

Oczywiście, wszyscy zakładali, że na studiach Kuroko dalej będzie grał w koszykówkę. Zresztą nie pomylili się – Tetsuya kochał ten sport całym sercem i owszem, zamierzał dołączyć do składu. I owszem, Akashi ponownie stał się jego kapitanem.

Tego właśnie pragnął błękitnowłosy.

- Kuroko, stań na ofensywie!- zawołał do niego Seijuurou ze środka boiska. Jako kapitan doskonale radził sobie zarówno z treningiem swojej drużyny jak i z własną grą. Pełnił w składzie niezwykle ważną rolę, i jak zawsze radził sobie w niej doskonale: potrafił idealnie połączyć swój talent do koszykówki, z talentem do obserwacji, analizy i treningu pozostałych członków swojego zespołu.

- Tak jest!- odkrzyknął Kuroko, spełniając polecenie.

Czuł, że mu gorąco. Kiedy Akashi do niego krzyczał, kiedy kazał mu coś zrobić, za każdym razem Tetsuya czuł, że bicie jego serca przyspiesza, a dreszcz przebiega mu przez kręgosłup przyjemną falą. Ledwie hamował swoją ekscytację.

Uwielbiał to uczucie.

Uwielbiał swojego kapitana, dyktatora Akashiego Seijuurou.

A jeszcze bardziej uwielbiał go niszczyć.


*


- Tetsuya…

Nikt nie był świadom tego, że po każdym treningu Kuroko znika, a pojawia się Tetsuya. Nie zauważali tego, zbyt pochłonięci treningami, nauką, pracą dorywczą. Skupieni na własnym życiu, na własnym świecie, przechodzili obok Akashiego i Kuroko obojętnie każdego dnia, ślepi, nie będący w stanie zauważyć tego, co tak naprawdę łączy tę dwójkę.

- Akashi-kun.- Błękitne spojrzenie pełne spokoju i opanowania. W jednej chwili człowiek jest gotowy zatracić się w nich, utonąć, a w następnej przełknąć nerwowo ślinę i cofnąć się o krok w przestrachu.

Tak jak teraz Seijuurou.

Pogarda.

Właśnie to widział w oczach Kuroko.

- Przepraszam – powiedział cicho Seijuurou, spuszczając wzrok.- Nie mogłem zjawić się wcześniej, miałem lekcje muzyki.

- Zawsze masz jakąś wymówkę – odparł Kuroko.

Akashi przyglądał mu się kątem oka, nie śmiejąc podnieść głowy. Kuroko siedział przed nim na łóżku – jego łóżku. Wyglądał jak zwykły Kuroko Tetsuya, przynajmniej na pierwszy rzut oka; typowa dla niego pozycja siedzenia, żadnych skrzyżowanych ze sobą rąk czy założonej nogi na nogę. A jednak w jego postawie dawało się wyczuć pewnego rodzaju agresję.

Dominację.

- Klęknij.

Seijuurou wahał się. W domu była służba. Ojciec miał spotkanie w swoim biurze na dole i od pokoju jego syna dzieliła go spora odległość i spora liczba grubych ścian, ale jednak wciąż był obecny w pobliżu. Jeśli służba mu doniesie…

- Co cię powstrzymuje?- zapytał cicho Tetsuya, przymykając błękitne oczy.- Klęknij, Akashi-kun. Przecież wiem, że potrafisz. Robisz to bardzo ładnie.

I bardzo często.

- Klękaj.

Klęknął.

- Nie tam. Bliżej mnie.

Akashi na kolanach przysunął się do Tetsuyi. Ciepło uderzyło do jego twarzy, czuł się zawstydzony i obezwładniony tym intensywnym błękitnym spojrzeniem.

Znalazł się tuż przy nim. Wiedział, co zaraz nastąpi, dlatego wyprzedził kolejne polecenie i złożył przed Kuroko głęboki ukłon – czołem dotknął podłogi, dokładnie tak, jak lubił Tetsuya. Zastygł w tej pozycji i czekał, ale tego, co nadeszło, zupełnie się nie spodziewał.

Kuroko zamachnął się nogą i kopnął go w głowę. Stopa uderzyła w policzek, Akashi wydał z siebie głuchy odgłos, upadając na bok, na miękki dywan.

- Tetsuya, prosiłem…!- wysapał.- Prosiłem, żebyś nie bił w twarz!

- Zastanawiam się, Akashi-kun...- Kuroko podszedł do niego. Nachylił się nad nim, chwycił go mocno z włosy i podciągnął w górę. Spojrzał na jego twarz, prosto w jego zdumione i przerażone czerwone oczy.- Czy usłyszałem przed chwilą pretensję w twoim tonie?

- N-nie…

- Nie? Czyli mogę bić w twarz?

- N… proszę, nie – wyszeptał Akashi, zamykając oczy.- Jeśli ojciec…

- Twój ojciec jest na dole.- Kuroko puścił go. Akashi znów upadł u jego stóp. Tetsuya zaczął powoli i łagodnie głaskać go po głowie.- Jest zajęty. Ma spotkanie, prawda? Nie będzie niczego słyszał. Nawet niczego nie zobaczy. On i tak się tobą nie interesuje.

- Jeśli służba mu doniesie…

- To co się stanie?- Kuroko kucnął przy nim, chwycił jego twarz w dłonie i obrócił ku sobie. Pocałował wargi Akashiego niemal czule, delikatnie musnął je swoimi ustami.- No? Co się stanie? Nakrzyczy na ciebie? Wyrzuci cię z domu? Wydziedziczy cię? Powiedz mi, Akashi-kun… Czy twój ojciec zrobi coś gorszego od tego, co ja ci robię?

Akashi milczał, choć znał odpowiedź. W porównaniu do tego, co robił mu Tetsuya, ojciec Seijuurou swoimi karami tylko by go rozbawił. Przyjąłby je pokornie, ale bez entuzjazmu, bez zainteresowania.

Kary od Kuroko były czymś zupełnie innym.

Pragnął ich. Pożądał. Zrobiłby wszystko, żeby tylko jakąś od niego otrzymać. Kary Tetsuyi były straszne, były mocne, były podniecające. To właśnie dla nich żył. Uczył się, trenował, wypełniał swoje obowiązki tylko i wyłącznie po to, by zostać ukaranym.

Był absolutnie oddany.

- Nie odpowiedziałeś, Akashi-kun – wymruczał Kuroko.

Jego twarz była teraz tak blisko, a niedawna pieszczota pobudziła Akashiego. Odruchowo uniósł się lekko, spróbował sięgnąć ust Kuroko. Kochał ich miękkość, ich gładkość, ich smak. Miał wieczny niedosyt i gdy tylko nadarzała się okazja, zawsze próbował skraść choć jeden pocałunek.

Tetsuya tak rzadko dawał się całować. To doprowadzało Akashiego do szału.

Ale i tak zrobiłby dla niego wszystko.

Wszystko.

Otrzymał siarczyste uderzenie otwartą dłonią w twarz; w pokoju rozbrzmiał znajomy dźwięk, który te ściany słyszały już wielokrotnie, odkąd to miejsce stało się świadkiem ich schadzek. Kuroko podniósł się i wrócił na swoje miejsce na łóżku.

- Nie wyraziłem na to zgody – powiedział twardo.

Oczywiście, że nie. Nigdy nie wyrażał. Za każdy pocałunek Akashi zawsze musiał płacić.

- Do mnie.

Przypełzł do jego stóp po to tylko, by znów poczuć kopnięcie w głowę.

- Za wolno – ocenił Kuroko.- Na przyszłość zapamiętaj sobie, że kiedy mówię „do mnie”, masz być przy mnie zanim jeszcze skończę mówić.

- Tak, Tetsuya.

- Rozbierz się.

Jego rozszerzyły się delikatnie, gdy usłyszał to polecenie, jego ciało zadrżało w oczekiwaniu. Tak, w oczekiwaniu. Wcale nie odczuwał strachu czy obawy przed rozebraniem się na oczach błękitnowłosego. Wręcz przeciwnie, on zawsze na to czekał.

Zdjął z siebie koszulę, potem pasek, spodnie, w końcu całą bieliznę. Klęczał przed Kuroko nagi, wbijając spojrzenie w podłogę i czekając posłusznie za kolejnym poleceniem – ledwie panował nad własnymi emocjami. Czuł, że Kuroko przygląda mu się od góry do dołu, ocenia go. Robił to już wiele razy i za każdym z nich Akashi nie był w stanie ukryć swojego podniecenia.

- Spójrz na siebie – mruknął Kuroko, stopą dotykając jego krocza.- Co takiego zrobiłem, że masz erekcję? Albo co takiego sobie wyobrażałeś?

Właśnie tak. Tetsuya mówił do niego, osądzał go, a Seijuurou czuł narastający wstyd. Ale to wcale nie sprawiało, że czuł się mniej podniecony, wręcz przeciwnie – rosnące zawstydzenie sprawiało, że czuł się jeszcze gorzej, a to znaczy że jeszcze lepiej.

Jego członek prężył się, sztywny i twardy. Kuroko widział to, patrzył prosto na niego, co kątem oka dostrzegał Seijuurou.

- Nie odpowiesz?- zapytał spokojnie Kuroko.

Akashi zagryzł wargę.

Kuroko dotknął stopą jego członka, zaczął naciskać nią, wręcz przygniatać do uda Seijuurou. Zaczęło boleć, bardzo boleć, więc Akashi odruchowo chwycił Kuroko w kostce, zmniejszając nacisk.

Tetsuya kopnął go w żebro drugą stopą.

- Widzę, że dzisiaj na sporo sobie pozwalasz, Akashi-kun – wycedził cicho.

- Przepraszam…- Seijuurou zakaszlał. Kuroko uderzył nieco wyżej, trafił w płuco.

- Słucham?

- Przepraszam, Tetsuya…

- „Przepraszam, Tetsuya”… i?

- To się więcej nie powtórzy.

- Ah tak? Może to sprawdzimy, Akashi-kun?

Kuroko stanął nad nim. Seijuurou spojrzał z przestrachem w górę, na jego twarz, a zaraz potem w dół, na stopę Kuroko, która znów zaczęła naciskać jego penisa. Zacisnął zęby. Kuroko zwiększał nacisk, ból wzmagał się i Akashi za wszelką cenę próbował nie krzyczeć. Łzy pojawiły się w jego oczach, chłopak zagryzł wargi do krwi. Jego członek był cały czerwony, a do tego pulsował silnie.

Nawet Kuroko czuł to pod skórą stopy. Jego spodnie nabrzmiały w kroczu, serce przyspieszyło w klatce piersiowej.

Właśnie tak. Właśnie to go kręciło.

Odsunął nogę. Akashi wypuścił z siebie oddech jednym sapnięciem, załkał niepowstrzymanie. Wziął kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić. Dyskretnie wytarł oczy, nie patrzył na Kuroko.

Jego członek pulsował bólem i rozkoszą, a oba te uczucia były tak potężne, że zlewały się w jedną całość.

- Ojej – mruknął Kuroko, nachylając się i przecierając dłonią policzek Akashiego.- Dzidzia się popłakała? Dzidzia chce smoczka?

Rozpiął zamek swoich spodni, opuścił je luźno wraz z bielizną. Wyciągnął swojego sztywnego członka i podsunął Akashiemu do ust. Seijuurou odruchowo nabrał do płuc powietrza, spodziewając się, że czerwonowłosy jak zawsze wepchnie mu go siłą. Wcześniej często go to zaskakiwało i nie był w stanie odetchnąć, dusił się, kiedy Kuroko poruszał się w jego ustach.

Tym razem było inaczej. Tetsuya stał i czekał. Seijuurou był przerażony. Miał wziąć jego członka do ust bez pytania? A jeśli Kuroko znowu go za to uderzy? A jeśli uderzy go, ponieważ Akashi nic nie zrobi?

- Ssij.

Zrobił to natychmiast.

Chwycił członka Kuroko dłonią, tuż przy jądrach. Trzymając go, wsunął sobie głęboko do ust. Tetsuya tak lubił, Akashi to wiedział. Lubił to uczucie bólu, kiedy nienawilżony członek wsuwa się w gardło Seijuurou, kiedy ciasne ścianki przełyku zaciskając się na jego czubku. Po jego twarzy nigdy nie można było wyczytać, jak wielką rozkosz sprawia mu Akashi, ale chłopak wiedział.

Czuł to całym sobą.

Chciał się dotykać. Musiał to zrobić. Może Kuroko nie będzie miał nic przeciwko? Seijuurou był już na granicy, musiał dojść, nie było innej opcji. Tetsuya górował nad nim, zdążył go już upodlić, a kradzież pocałunku i pieszczenie go teraz ustami doprowadzało Akashiego na skraj.

Dotknął swojego członka dłonią. Kuroko nic nie zrobił, nic nie powiedział. Może był zadowolony, że Seijuurou tak się stara? W pokoju rozbrzmiewał charakterystyczny, mlaszczący odgłos ssania. Akashi zawsze robił to z pasją, bo uwielbiał jego smak, jego dotyk. Podniecała go sama czynność jak i fakt, że robi to, ponieważ Tetsuya podniecił się dzięki niemu.

A on kochał Kuroko.

Szalał za nim.

Gdyby Tetsuya kazał mu skoczyć z mostu, on naprawdę by skoczył. Nie wahałby się przed niczym.

Kuroko chwycił jego głowę i, zaciskając dłoń na włosach, wbił się głęboko do jego gardła. Został w tej pozycji przez kilka sekund; Akashi nie mógł złapać oddechu, zaczął wydawać z siebie słaby protest. Jego gardło wibrowało, dłonie odruchowo sięgnęły ku udom Tetsuyi. Błękitnowłosy trwał tak w bezruchu, aż w końcu Seijuurou poczuł, że jego przełyk wypełnia ciepłe nasienie.

Uwolniony, upadł na czworaka i, drżąc na całym ciele, zaczął kasłać. Część spermy przełknął kiedy członek Kuroko był jeszcze w jego gardle, ale pozostałą resztą zaczął się krztusić; wypluł ją na dywan. Czuł, że jego twarz płonie.

Kuroko westchnął nad nim.

- Jaka strata – mruknął.

Akashi dalej kaszlał, co chwila ciężko przełykając ślinę.

Tetsuya skrzyżował ręce na piersi, patrząc na niego z góry. Kiedy Akashi dalej się dusił, spokojnie zdjął z siebie ubranie, pozostając jedynie w samym t-shircie.

- Skończyłeś udawać?- zapytał spokojnie, gdy Seijuurou uspokoił się.

Kolejne rumieńce wystąpiły na jego twarz. Nie udawał! Chciał to powiedzieć Tetsuyi, ale ten wydał już kolejny rozkaz:

- Zliż to.

Akashi spojrzał na niego bez zrozumienia. Jego wzrok przesunął się na członka Kuroko, ten jednak zdawał się być czysty.

- Nie to.- Kuroko chwycił go za włosy i szarpnął jego głową, zwracając ją w kierunku dywanu.- To, co wyplułeś.

Seijuurou zawahał się. Tego rodzaju rozkazów nie lubił najbardziej – dotykania czy lizania rzeczy, które mogły być potencjalnie brudne. Czy służba odkurzyła dywan, zanim przyszli? Czy wyczyściła go porządnie?

Akashi widział trzy większe krople spermy na dywanie. Patrzył na nie, wciąż trzymany za włosy, i wahał się. Gdyby to były panele albo płytki, zlizałby to od razu, ale włosie dywanu go obrzydzało.

- Nie chcesz?- W głosie Kuroko zdawało się słyszeć niedowierzanie.

- Chcę – wychrypiał Akashi.

- Nie smakuje ci moja sperma?

- Smakuje…

- Hm? Mów wyraźniej i pełnym zdaniem, jak na grzecznego, dobrze wychowanego panicza przystało.

Zabolało. Nie cierpiał tego określenia. Dla Kuroko chciał być tylko i wyłącznie „Akashim-kun”, nikim więcej.

- Smakuje mi twoja sperma – wymamrotał, krzywiąc się, bo głowa zaczęła go boleć. Czy Kuroko próbował wyrwać mu włosy? Trzymał mocno, mocniej niż zwykle.- U… uwielbiam ją… twoją spermę…

- Więc czemu nie wyliżesz jej do końca?- Kuroko cisnął jego twarzą w dywan.

Akashi stęknął, gdy jego nos uderzył o podłogę. Nawet jeśli był to miękki dywan, i tak zabolało. Kuroko dalej trzymał jego głowę; teraz odsunął ją od dywanu na kilka centymetrów i przykucnął, by móc przypatrywać się Akashiemu.

Seijuurou wysunął drżący język i, zacisnąwszy mocno powieki, zaczął zlizywać spermę. Czuł szorstkie, długie włosie, czuł delikatny zapach rodzącej się stęchlizny. Dywan był tu już od paru lat i, jak każdy dywan, koniec końców musiał kiedyś zacząć śmierdzieć.

To go brzydziło jeszcze bardziej.

- Z pasją, Akashi-kun, z pasją.

Seijuurou użył całego języka. Zlizywał nasienie z dywanu.

- Tak lepiej. Musisz dbać o porządek w swoim pokoju, Akashi-kun. Jesteś czystym chłopcem, prawda?

- Tak.

- A czyim jesteś chłopcem?

- Twoim – odparł bez wahania.

- Ah tak? Więc należysz do mnie, Akashi-kun?

- Tak – odparł z zapałem.- Jestem cały twój, Tetsuya… Tylko twój.

- Nie musisz mi tego mówić – mruknął obojętnie, wstając.- Do mnie.

Akashi starał się być tym razem szybszy. Podpełzł na czworaka do Kuroko, który stanął przy jego łóżku.

- Wyjmij nasze zabawki, Akashi-kun.

Spełnił polecenie. Zanurkował pod łóżko i wyjął stamtąd pudełko po butach. Podał je posłusznie Kuroko, a ten ze wszystkich gadżetów wyjął obrożę z łańcuchem. Nie za grubym, ale na tyle mocnym, by móc się dobrze bawić.

- Siad.

Akashi przysiadł na piętach. Pozwolił sobie zapiąć obrożę.

- Może wyjdziemy na spacer?

Seijuurou zamarł w bezruchu. Spojrzał z przerażeniem na Kuroko. Na spacer? Teraz? Jeśli służba zobaczy go nagiego, na smyczy, prowadzonego przez Tetsyuyę niczym pies… Poślą go do psychiatryka.

- P-proszę, nie...- wymamrotał cicho.

- Co?

- Proszę, Tetsuya, nie idźmy na spacer…

- Nie chcesz?

- Nie…

- Ale ja mam ochotę na spacer.

- Więc… m-może potem? Jak się ubierzemy i…

- Zamknij się.

Zamknął.

Kuroko usiadł na łóżku i szarpnął łańcuchem. Akashi upadł na czworaka z głuchym stęknięciem.

- Co zamierzasz teraz zrobić?- zapytał błękitnowłosy.

- Cokolwiek rozkażesz – wyszeptał Akashi. Jego członek pulsował coraz mocniej, chłopak drżał na całym ciele. Czuł, że dochodzi – niepotrzebny był dotyk, był już i tak na skraju.

- A jednak na spacer nie chcesz wyjść.

- Tylko nie to jedno… Tetsuya, cokolwiek zechcesz… zrobię wszystko, ale zostańmy tutaj...- Akashi pochylił się nad jego bosymi stopami i zaczął je delikatnie całować.- Możesz mnie za to ukarać…

- Oczywiście, że mogę, nie musisz mi o tym mówić. Jesteś moją własnością, mogę robić, co mi się podoba.

- Tak…

- Ale kiepski z ciebie pies, Akashi-kun. Powinieneś bardziej się postarać. Wiesz przecież, że lubię psy. Prawda?

- Wiem, Tetsuya.- Seijuurou znów pocałował jego stopy; delikatnie, czule, z oddaniem.- Postaram się, obiecuję.

- Psy liżą stopy, nie całują.

Akashi wysunął język zaczął lizać jego stopy. Kuroko uniósł jedną z nich, by Seijuurou mógł dostać się także do pięty od spodniej wierzchni oraz do palców; zaczął najpierw lizać je, a potem ssać.

Kuroko szarpnął nagle łańcuchem, maleńkie kolce w obroży zacisnęły się na szyi i karku Seijuurou.

- Ah!- krzyknął z bólu.

- Przecież psy nie potrafią ssać – warknął Kuroko.- Jesteś fatalnym psem, Akashi-kun. Ale dam ci jeszcze jedną szansę: szczekaj.

Akashi zaszczekał.

- Głośniej!

Zrobił to.

- Jeszcze głośniej!

Służba go usłyszy. Był tego pewien. Nie było innej opcji, służący zawsze pałętali się gdzieś po domu, wykonując swoje obowiązki. Nawet jeśli nie przechodzili akurat pod drzwiami pokoju Seijuurou, to i tak z całą pewnością znajdowali się gdzieś na tyle blisko, by usłyszeć głośne szczekanie młodego panicza.

A mimo to, zaszczekał.

- No, już lepiej – stwierdził Kuroko, wstając.- Chodź tu.

Akashi przeszedł na czworaka za Tetsuyą, gdy ten kierował się do ściany z oknami wychodzącymi na ogród. Sięgały one od podłogi po sam sufit; teraz zasłony, które je zdobiły, były odsłonięte.

- Stań przed oknem – polecił.

Seijuurou zamarł w bezruchu, wciąż na czworakach. Spojrzał na okno, a potem w górę, na twarz Kuroko, która pozostawała taka jak zawsze; nieruchoma, bez wyrazu.

Stanąć przed oknem?

Ale przecież był nagi…

- Nie rozumiesz, co do ciebie mówię?- zapytał spokojnie Kuroko.

- Tetsuya… jeśli ktoś zobaczy…

- Stań przed oknem.

- Nawet mój ojciec może przechodzić przez ogród, co zrobi jeśli…?- Akashi zaczynał panikować.

Kuroko pociągnął mocno za łańcuch, Seijuurou krzyknął z bólu. Jego twarz znalazła się tuż obok lewej łydki Tetsuyi.

- Jesteś dzisiaj naprawdę, naprawdę niegrzeczny, Akashi-kun – powiedział błękitnowłosy.- Nic, tylko ciągle mi się sprzeciwiasz. Czy chcesz, żeby to skończyło się tak, jak ostatnio?

Nie chciał. Za nic tego nie chciał.

To było dwa miesiące temu, gdy nie spełnił rozkazu Kuroko – Akashi miał zejść na dół, do kuchni, w samym jedynie fartuchu, i przygotować mu herbatę. Służba kręciła się po domu i Seijuurou obawiał się, że któreś z nich napotka; nawet jeśli wówczas były to tylko dwie osoby.

Dobrze pamiętał tamto uczucie, kiedy Kuroko wyszedł z jego pokoju i nie zjawiał się bardzo, bardzo długo. Na uczelni rozmawiał z nim tak jak zawsze, ale poza nią nie utrzymywał z nim absolutnie żadnego kontaktu. Zaczął umawiać się z jakąś dziewczyną. Akashi rozpoznawał ją na korytarzu, to była studentka medycyny z pierwszego roku. Była ładna, inteligentna, miła. Tetsuya uśmiechał się do niej, pomagał jej, dotykał jej pod byle pretekstem; czy to obejmując ramieniem, gdy gdzieś szli, czy to chwytając za rękę, albo chociaż przypadkiem muskając ją opuszkami palców.

Wszystko na oczach Akashiego. Zawsze. Wszędzie.

Seijuurou nigdy nie spytał, czy Kuroko w tamtym okresie się z nią przespał. Nie chciał wiedzieć.

- Będziesz grzeczny, Akashi-kun?- Głos Tetsuyi był łagodny.

- Będę grzeczny – wyszeptał Akashi.

- No to przestań skamleć i stań przed tym oknem.

Drżał, wstając. Przytrzymywał się framugi okna, w nerwach przeczesując spojrzeniem ogród w poszukiwaniu znajomych twarzy służby. Nikogo nie dostrzegł.

Oparł się bezwiednie dłońmi o szybę. Stał w oczekiwaniu.

Kuroko kolanem szturchnął jego nogi, dając mu znak, by je rozłożył. Dłonią nacisnął na jego plecy, zmuszając do pochylenia się. Akashi zacisnął mocno drżące wargi. Jeszcze nigdy nie czuł się tak upokorzony. Kuroko zawładnął nim bez reszty. Jeśli jego ojciec akurat teraz postanowi udać się na spacer po ogrodzie, będzie skończony. Wszystko przez Tetsuyę.

On go niszczył od środka. Akashi był na każde jego zawołanie. Spełniał każde jego życzenie, każdą zachciankę. Robił wszystko, co ten mu kazał, nieważne jak zawstydzające czy wręcz niebezpieczne było polecenie.

Służba mogła na niego donieść ojcu. Ojciec mógł go wysłać do psychiatryka, zakończyć jego karierę, wydziedziczyć z majątku. Jeden nierozważny krok i Seijuurou byłby skończony.

A jednak robił każdą tę zawstydzającą czy niebezpieczną rzecz. Dawał się ubliżać, dawał sobą pomiatać, upodlał się, korzył przed Kuroko i jeszcze prosił o więcej – o więcej rozkazów, o więcej jego życzeń czy zachcianek. Tylko czekał, aż Tetsuya zechce dostać nową książkę, nowy zegarek, nowego laptopa. On pragnął słyszeć te życzenia i pragnął je wypełniać.

On, nikt inny.

Rozłożył nogi, mocno napierał ciałem na szybę. Miał nadzieję, że ona wytrzyma. W jego wyobraźni malował się obraz najgorszego scenariusza, w którym na domiar złego szyba złamie się pod jego ciężarem i Akashi runie z drugiego piętra*.

Kuroko stanął blisko za nim; Seijuurou czuł jego oddech na karku. Usłyszał jak błękitnowłosy spluwa sobie na dłoń, a potem poczuł ją między swoimi pośladkami – ciepła ślina dotknęła jego odbytu, szczupłe palce wsunęły się do jego wnętrza, ale wcale nie po to, by go przygotować, a by po prostu zaaplikować odrobinę tego naturalnego lubrykanta także do środka.

Nie zdążył wziąć nawet jednego głębszego oddechu – Kuroko wszedł w niego bez ostrzeżenia.

Akashi wydał z siebie głuchy krzyk. Tetsuya sapnął ciężko, gdy poczuł silny opór nerwowo zaciśniętych ścianek odbytu czerwonowłosego. To go jednak wcale nie powstrzymywało; był przecież panem Seijuurou, mógł z nim zrobić, co mu się żywnie podobało – co za różnica, czy chłopak tego chciał, czy nie? Co za różnica, czy to lubił, czy też nie?

Nie miało nawet znaczenia, czy go to boli, czy sprawia przyjemność.

Kuroko nie próbował być delikatny. Nie odczuwał potrzeby by pozwolić Akashiemu przywyknąć do jego członka w sobie. Był podniecony i rozochocony, jedyne czego teraz chciał, to zaspokoić własną rządzę, nie tylko tę fizyczną, ale również psychiczną.

A pożądał jednego – by upodlić swego kochanka.

Akashi jęczał przy każdym pchnięciu bioder Tetsuyi. Cały był rozpalony, jego dłonie, lekko spocone, ślizgały się po szybie, oddech pozostawiał na niej zamglone ślady. Uczucie strachu połączonego z adrenaliną i podnieceniem sprawiły, że doszedł praktycznie zaraz po tym, jak Kuroko zaczął się w nim poruszać, jednak czerwonowłosy nie miał jak teraz dotykać własnego członka.

Tetsuya oczywiście nie zważał na to, że Akashi już doszedł. To nie było dla niego ważne.

Uderzył go w pośladek, raz, drugi, trzeci – mocno. Seijuurou krzyczał z rozkoszy, wypinał się jeszcze mocniej, jego oddech był głośny i ciężki. Miał w głowie przeświadczenie, że za drzwiami jego pokoju przechodzą właśnie służący, którzy z całą pewnością wszystko słyszą i… kto wie? Może nawet ich podglądają?

Kiedy rozchylił szerzej powieki, nagle zobaczył u dołu przechodzącego ścieżką ogrodnika. Niósł w ręce nożyce do podcinania krzewów, jego usta ułożone były w dzióbek i poruszały się; mężczyzna pogwizdywał.

Akashi odruchowo szarpnął się do tyłu, chcąc się schować.

- A ty dokąd?- warknął Kuroko, mocniej przyciskając go do szyby.

Seijuurou uderzył o nią całym ciałem, rozległ się głuchy dźwięk. Czerwonowłosy spanikował – przecież ogrodnik na pewno to usłyszał! Na pewno zaraz odwróci głowę, uniesie ją, zobaczy kompletnie nagiego Akashiego, którego „ktoś” bierze od tyłu. Zobaczy spermę na oknie, ślady po dłoniach, odkryje wszystko, co się tu działo.

- Tetsuya...- wyjąkał Akashi.

Kuroko nie zwracał na niego uwagi. Dalej posuwał go mocno, oddychając przy tym szybko.

Akashi obserwował ogrodnika. Patrzył na niego z przerażeniem ale i nieopisaną rozkoszą. Przymknął oczy, zmarszczył brwi. Czuł, że znów dochodzi. To było zbyt intensywne, zbyt chore, zbyt podniecające.

Kochał to. Kochał to uczucie całym sobą.

- Ahh!- Poczuł, że znów dochodzi, chciał dotknąć się, ale Kuroko chwycił jego obie ręce w zgięciu łokcia i przytrzymał. Ciągnął je do tyłu, a Akashi pochylał się do przodu, wypinając mocno pośladki.

Ogrodnik był tak blisko… Jakim cudem nie słyszał krzyku Seijuurou, jakim cudem nie zauważył kątem oka ruchu u góry, w oknie jego sypialni?

Akashi bał się, że ten na niego spojrzy ale jednocześnie pragnął tego. Chciał, by ogrodnik spojrzał w górę, żeby go zobaczył, żeby jego twarz wykrzywiła się w przerażeniu, zgrozie, obrzydzeniu! Chciał spojrzeć w jego oczy i dojść jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze jeden!

Spojrzał.

Ogrodnik spojrzał w jego okno.

Naprawdę spojrzał!

Ale Akashiego już tam nie było. Nagle Kuroko szarpnął go do tyłu, pchnął na biurko z głośnym łoskotem; Seijuurou zrzucił większość podręczników z uczelni, przybory do pisania, butelkę wody. Poczuł, jak kant mebla wbija się w jego biodra i uderza mocno z każdym kolejnym pchnięciem.

Kuroko nie przestawał. Chwycił Seijuurou za włosy, pociągnął je mocno ku sobie. Akashi krzyczał i z bólu, i z rozkoszy, jego serce waliło jak młotem, ponieważ wydawało mu się, że ogrodnik zdążył ich zobaczyć, że naprawdę zobaczył, co tu się dzieje.

Doszedł po raz trzeci, kiedy poczuł w sobie rozlewającą się ciepłą spermę Kuroko.

Padł wyczerpany na blat, próbując złapać oddech.

Kuroko wysunął się z niego, gdy tylko skończył. Patrzył, jak nogi Akashiego drżą silnie, jak on sam pada na kolana i osuwa się na podłogę. Błękitnowłosy przysiadł na jego łóżku, biorąc głębokie wdechy – uspokajał się. Patrzył, jak Seijuurou leży na ziemi i również dochodzi do siebie.

Przez kolejne minuty nie odzywali się do siebie. Trwali w ciszy, nasłuchując, czy ktoś aby przypadkiem nie zainteresował się sytuacją i nie postanowi przyjść to sprawdzić. Nikt jednak nie przychodził. Jak zawsze. Kuroko podejrzewał, że służba doskonale wie fetyszu Akashiego oraz o roli Tetsuyi, jaką ten spełniał w jego życiu. Nie odzywali się jednak, nie komentowali i nie donosili seniorowi, bo…

Cóż. Na pewno mieli swoje powody.

Kuroko wstał. Ubrał się. Nie patrzył na Seijuurou, który podążał za każdym jego wzrokiem niczym wierny pies, którego próbował tego dnia odgrywać.

- Idziesz już…?- wyszeptał w końcu Akashi.

- Jutro mam wcześnie zajęcia – powiedział Kuroko.- Poza tym czeka nas trening. Chciałbym porządnie wypocząć, a ty mi w tym nie pomagasz.

Akashi zarumienił się lekko. Zagryzł wargę, by powstrzymać cisnący się na usta uśmiech. Czy to nie zabrzmiało jak komplement? Zupełnie jakby Kuroko nie mógł się przy nim skupić i odpocząć, gdyż Seijuurou po prostu tak go zajmował.

Nie miał siły wstać, ale zmusił się do tego. Nogi mu drżały, jakby przebiegł sprintem kilka kilometrów. Ubrał się powoli; Tetsuya czekał na niego. Jak zwykle czerwonowłosy musiał odprowadzić go do wyjścia – musieli pokazać się w domu, minąć służbę i spojrzeć im w oczy, by dowiedzieć się, czy słyszeli. Czy widzieli. Czy domyślili się czegokolwiek.

Tylko jedna służąca minęła ich na pierwszym piętrze, jednak wyglądała na zapracowaną; w dłoniach niosła duży kosz z praniem, zapewne przechodziła korytarzem w kierunku wyjścia na werandę, gdzie nieopodal w ogrodzie zamontowano słupy ze sznurami do powieszania prania. Nawet jeśli dostrzegła ich kątem oka, gdy schodzili po schodach, nie okazała zainteresowania.

- Dziękuję za odwiedziny, Tetsuya – powiedział cicho Akashi, otwierając przed nim drzwi.

- Jeśli następnym razem znów się spóźnisz, nie będę cię ratował przed spojrzeniami – odparł Kuroko.

Akashi zagryzł wargę i skinął głową. Tak też czuł – Kuroko najwyraźniej szybciej od niego przewidział, że służący spojrzy w ich stronę. Dlatego tak szarpnął Seijuurou, jednocześnie ratując go przed aż tak ogromnym upokorzeniem.

- Dziękuję – powtórzył czerwonowłosy.

- Lepiej idź na górę i posprzątaj w pokoju – polecił Kuroko, wychodząc już na zewnątrz.- Może i ciebie nie widział, ale ślady spermy na oknie pewnie już tak.

- Coś wymyślę – stwierdził Akashi.- Z takiej odległości na pewno nie wiedział, co to dokładnie.

- Do widzenia, Akashi-kun.

- Do widzenia, Tetsuya.

Odprowadził go wzrokiem. Nogi dalej mu się trzęsły, ale poza tym całe jego ciało odczuwało czystą błogość.

W końcu zamknął drzwi.

*


- Kuroko, przestajesz nadążać za pozostałymi zawodnikami. Idź na zewnątrz i zrób dziesięć okrążeń boiska, to powinno wystarczyć, żebyś nadrobił zaległości.

- Dobrze, Akashi-kun.- Kuroko dyszał ciężko, spocony.- Przepraszam.

- Nie przepraszaj, tylko się popraw.- Akashi skrzyżował ręce na klatce piersiowej.- Wczoraj na treningu szło ci dużo lepiej. Wiem, że stać cię na więcej. Rozleniwiłeś się, Kuroko. Dziesięć okrążeń!

- Tak jest.- Kuroko przebiegł obok niego. Nikt nie mógł zauważyć, jakim spojrzeniem obrzucił Seijuurou, gdy go mijał.

Akashi poczuł przyjemny dreszcz na plecach.

Uwielbiał to spojrzenie.

Uwielbiał swojego dyktatora, Kuroko Tetsuyę.

A przede wszystkim uwielbiał, gdy ten go niszczył.




THE END







*W Japonii nie ma parteru – jest od razu pierwsze piętro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń