[PPR] Rozdział drugi



Późnym wieczorem, zaraz po relaksującym prysznicu oraz skromnej kolacji, położyłem się do swojego łóżka – czy może raczej po prostu na nie padłem, zamaszystymi, nieco agresywnymi ruchami rąk nakrywając się kołdrą. Nie gasiłem jeszcze lampki nocnej; gapiłem się bezmyślnie w sufit, mając w głowie zupełną pustkę.
Kurokocchi... Kurokocchi po tylu latach znów pojawił się w moim życiu. Chyba nie mogłem powiedzieć się, że „znów rozbudził we mnie dawne uczucia”, bo w gruncie rzeczy te nigdy nie wygasły, nigdy nawet nie zmalały. To zaskakujące, że pomimo dwunastu lat rozłąki, moja miłość do niego nie osłabła ani trochę. Owszem, jak do tej pory trzymałem ją nieco na uboczu, ale nigdy tak naprawdę nie zniknęła. Nawet, jeśli się z kimś spotykałem, Kurokocchi zawsze był obecny w moich myślach i w moim sercu.
Może brzmi to trochę wzniośle, ale taka właśnie była prawda. Taki był urok, który na mnie ciążył: gdy już raz pokochałem tę osobę, chyba nigdy nie dane mi będzie widzieć w niej tylko przyjaciela.
Westchnąłem ciężko, przeczesując palcami włosy i zastygając na chwilę w bezruchu w tej pozie. Wciąż gapiłem się w sufit, czując dziwny ciężar w klatce piersiowej i lekkie pulsowanie z tyłu głowy.
Jedna krótka chwila, która do tego stopnia wywróciła moje życie do góry nogami... Nawet jeśli Kurokocchi nigdy do mnie nie zadzwoni, a przypuszczałem, że prosił o mój numer tylko dla niepoznaki, to i tak przez najbliższe miesiące będę żył w jakimś dziwnym stanie. I to tylko dlatego, że zobaczyłem Kurokocchiego. Że rozmawiałem z Kurokocchim.
Prawie nic się nie zmienił. Trochę urósł, miał trochę bardziej umięśnioną sylwetkę i dojrzalsze rysy twarzy, ale poza tym wyglądał dokładnie tak, jak dwanaście lat temu. Czupryna błękitnych włosów, duże błękitne oczy, jak zawsze przepełnione spokojem; nie wyrażająca niczego konkretnego twarz... teraz znacznie przystojniejsza, choć może tylko mi się tak wydawało ze względu na to, że obaj byliśmy teraz dorośli.
Ciekawe, co Kurokocchi porabiał przez te wszystkie lata...? Czy miał kogoś? Na pewno! Przecież był taki przystojny i sympatyczny, a do tego ułożony i pomocny. Na pewno w tym czasie kogoś poznał, czy to w liceum, czy na studiach. Właśnie! Jakie studia skończył? A może wciąż się jeszcze uczył? Czy może jednak pracował? Ciekawe, gdzie. I ciekawe, czy nadal utrzymywał kontakt z Akashicchim i z Momocchi. Ja już dawno zerwałem z nimi kontakt, przestałem się do nich odzywać, kiedy...
Kiedy uciekłem.
Zacisnąłem mocno usta, po czym ze złością sięgnąłem do lampki i zgasiłem ją. Niemal podskakując na łóżku, ułożyłem się na lewym boku, twarzą do ściany, i zamknąłem oczy. Spać. Spać. Spać!
Dit-dit! Did-dit!
Poderwałem się na łóżku, słysząc dźwięk wiadomości. Moje serce szalało w piersi, kiedy sięgałem po pozostawioną na stoliku nocnym komórkę. Kurokocchi! Jednak odezwał się w sprawie mieszkania! Nawet, jeśli zdecydował się na to drugie, ciche i spokojne, to może chociaż naprawdę się spotkamy, może będę miał okazję przeprosić go za wszystko i odbudować nasze dobre relacje?!

Od: Ahominecchi
zapomniałem zmywarkę na noc włączyć, weź skocz do kuchni

Przez dobrą minutę wpatrywałem się w zdumieniu w wiadomość od mojego współlokatora, marszcząc przy tym brwi. Czemu miałem iść włączyć zmywarkę na noc? I czemu Aominecchi nie powiedział mi, że wychodzi?

Do: Ahominecchi
Włączę jutro rano. Następnym razem uprzedź, jak będziesz gdzieś wychodził! Wziąłeś klucze? Bo nie mam zamiaru znowu wstawać w środku nocy i ci drzwi otwierać, jak poprzednim razem!

Już chciałem odłożyć komórkę na jej miejsce, ale odpowiedź Daikiego nadeszła niemal od razu. 

Od: Ahominecchi
jestem u siebie

Tym razem wpatrywałem się w ekran przez dwie minuty.
Urrgh!- wrzasnąłem, uderzając pięściami w swoją pościel.- Jak jesteś u siebie, to po jaką cholerę każesz mi włączyć zmywarkę, w dodatku w SMSie?! Sam idź ją włączyć!
Ty masz bliżej!- usłyszałem stłumiony przez dzielącą nas ścianę głos Aominecchiego.
Nie no, ja nie wytrzymam!- jęknąłem z rozpaczą, rozglądając się za czymś, co mógłbym  roztrzaskać rzutem w ścianę. Niestety, miałem pod ręką tylko komórkę, a tę wolałem zachować całą.
Odłożyłem ją na stolik nocny, po czym, praktycznie bliski płaczu z powodu posiadania takiego idioty za współlokatora, ułożyłem się wygodnie w pościeli, tuląc do siebie poduszkę i udając, że ona też mnie przytula. 
Dit-dit! Did-dit!

Od: Ahominecchi
ej a drzwi zamknąłeś?

TAK!- wrzasnąłem, wściekły.

Od: Ahominecchi
ok

Teraz to już naprawdę załkałem rozpaczliwie, choć bez łez. Odłożyłem komórkę z trzaskiem, znów ułożyłem się do snu i zacząłem szeptać do siebie cicho modły, żeby Aominecchi szybko zasnął.
Dit-dit! Did-dit!
DOBRANOC!- wrzasnąłem, podniósłszy głowę i posyłając wściekłe spojrzenie dzielącej nas ścianie.
Dit-dit! Did-dit!
Sapnąłem bezradnie, kiedy głowa opadła mi ciężko na poduszkę. Wgapiłem się smętnie w sufit, po czym z rezygnacją sięgnąłem po komórkę, by odczytać wiadomości.
Ta druga rzeczywiście była od Daikiego – napisał mi „nie drzyj tak mordy, dobranoc”. 
Ale pierwsza była od nieznanego numeru.

Od: XXX-XXX
Cześć, Kise-kun, z tej strony Kuroko Tetsuya. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? Jeśli żaden z tych dziesięciu potencjalnych współlokatorów nie zdecydował się wynająć u was pokoju, chciałbym spotkać się z tobą i Aomine-kun, żeby dogadać szczegóły. Daj mi znać, proszę, kiedy moglibyśmy się spotkać. 
Pozdrawiam, Kuroko.

Nie wiem, ile tym razem minut gapiłem się w swoją komórkę, ale wiadomość od Kurokocchiego przeczytałem z pewnością co najmniej dwadzieścia razy – nim popędziłem do Aominecchiego i wpadłem jak burza do jego pokoju.
Aominecchi!- krzyknąłem, zapalając górne światło.
Ah~... EJ!- wrzasnął Daiki, czerwieniąc się na twarzy i pospiesznie zakrywając sterczącego w erekcji członka kołdrą.- Trochę prywatności, kur...!
Aominecchi, Kurokocchi chce z nami zamieszkać!- przerwałem mu, ledwie powstrzymując łzy radości, choć moja mina wyrażała raczej przerażenie.
I musiałeś mi to powiedzieć akurat teraz?! Nie mogłeś tego zrobić, och, no nie wiem, JUTRO?!
Zignorowałem jego słowa i podszedłem do niego, cały zaaferowany, wyciągając przed siebie dłoń z moją komórką, jakby była złapanym kotem. Usiadłem obok Daikiego, który spojrzał na mnie zszokowany, grzebiąc coś pospiesznie pod pościelą. Zgadywałem, że próbuje założyć gacie.
Aominecchi, Kurokocchi z nami zamieszka...- wyjąkałem, po czym zakryłem wolną dłonią usta, wgapiając się w wiadomość od Kuroko. Spojrzałem powoli na Daikiego, wciąż czerwonego i zawstydzonego, po czym pokazałem mu radosną nowinę.
Aha, no i? Co w tym Kuroko jest takiego, że się tak jarasz?- zirytował się Aomine.- Nigdy się tak na żadnego współlokatora nie cieszyłeś, jak na tego!
Bo... Bo Kurokocchi..- wyszeptałem, spuszczając wzrok i rumieniąc się.- Kurokocchi... to moja wielka miłość z czasów szkoły...
Przez dłuższą chwilę między nami panowała cisza. Aominecchi wiedział, że jestem gejem i, jak twierdził, nigdy mu to nie przeszkadzało. Widział mnie zresztą nie raz w towarzystwie mojego chłopaka, z którym byłem w związku przez prawie cztery lata, a z którym rozstałem się pół roku temu. Zwierzenie się więc mu z tego, że kochałem Kurokocchiego, nie stanowiło dla mnie problemu, gdyż wiedziałem, że Daiki mnie zrozumie i nie będzie potępiał za to, co czuję...
Weź wyjdź – warknął Aomine.
Spojrzałem na niego, osłupiały.
Yyy... co?
Zjeżdżaj, mówię!
Jak to „wyjdź”?! Jak to „zjeżdżaj”?!- oburzyłem się.- Myślisz, że do kogo ty mówisz?! Co to w ogóle ma być za ton, grzeczniej trochę!
A myślisz, że co ty sobie myślisz?!- wkurzył się Aomine.- Wpadasz tu jak jakiś dzikus, żeby mi powiedzieć, że twoja miłość ze szkoły ma z nami zamieszkać? Kiedy ty w ogóle chodziłeś do szkoły? Liczyłeś sobie, ile minęło lat? Koleś pewnie ma już żonę i dwójkę dzieci! A ty mi przerywasz fapanie, żeby mi powiedzieć, że miłość sprzed lat ma z nami zamieszkać! Jeśli już koniecznie musiałeś mi to dzisiaj powiedzieć, to mogłeś napisać SMSa!
A co to, moja wina, że fapiesz?!- fuknąłem na niego, rumieniąc się ze złości i zawstydzenia.
A co to, już nie można fapać we własnym pokoju?! 
Dopiero co mi trułeś dupę o zmywarkę, a dwie minuty później fapiesz?!
A może trułem ci dupę w trakcie, co?
Ugh!- stęknąłem, odsuwając się od niego z kwaśną miną.- Hentaiminecchi! W ogóle nie masz uczuć!
Nie, mam za to frustrację do wyładowania! Zjeżdżaj już!
Phi!- prychnąłem, dumnie unosząc głowę i, potupując głośno, wyszedłem z jego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Co za cholera, no! W ogóle nie ma serca ten człowiek! Cofam to, że mnie rozumie i akceptuje! Jest nieczuły i nietaktowny! Jak mógł mi powiedzieć coś takiego?! Poza tym, gdyby Kurokocchi rzeczywiście miał żonę i dzieci, to by się przecież z nimi nie rozdzielał! Co za nonsens! Może ewentualnie ma dziewczynę... może narzeczoną... ale... ale nie żonę. Bo przecież by jej nie zostawił.
A miał zamieszkać tu tylko on, prawda?
W sumie... teraz nie byłem już taki pewien.

*

Następnego dnia ja i Aominecchi, udawaliśmy, że nic się nie stało.
Łapy precz, ty zboczeńcu!- pisnąłem, uderzając Daikiego w dłoń, kiedy próbował podkraść smażone w panierce krążki kalmarów.- Nie dotykaj jedzenia dłonią, którą fapiesz!
A ty czym se konia walisz, że żarcia dotykasz?!- wykrzyknął Aominecchi, czerwieniąc się lekko na twarzy.- Stopami?! 
Hoho, a przyłapałeś mnie kiedyś w ogóle na tym?!
To, że cię nie przyłapałem, nie znaczy, że tego nie robisz!
U mnie od razu widać, że podchodzę do takich spraw higienicznie!
Higienicznie?! A niby co ja niehigienicznego robię? 
Wybierasz sobie dziwne miejsca, o!- Zarumieniłem się lekko.
W jakim stopniu moje własne łóżko w moim własnym pokoju jest dziwne?!- wykrzyknął z niedowierzaniem w głosie Aomine, patrząc na mnie wielkimi oczami.- Co, mam do piwnicy zejść, żeby to robić?
O-ostatnio cię przyłapałem w salonie!
Ta, o drugiej w nocy, jak oglądałem porno, bo mi się laptop popsuł, a w komórce nie miałem internetu!- prychnął Aomine, podkradając krążek kalmara i pakując go do ust.- Już nie mówię o tym, że oglądałem bez głosu, a to tobie zachciało się nagle zajrzeć do salonu!
Światło widziałem, musiałem wiedzieć, co się dzieje!- oburzyłem się, choć odczułem zawstydzenie.- Gdy-gdybyś zasnął przed włączonym telewizorem, to by nam prąd żarło...
Prąd, moja dupa!- Aomine skrzywił się.- Przyznaj się, że masz fetysz i lubisz mnie podglądać...
No ciebie chyba popier...!
Moje pełne wzburzenia słowa przerwał dzwonek do drzwi, a że wiedziałem bardzo dobrze, kto miał się o tej porze zjawić na obiedzie, natychmiast wyprostowałem się jak struna.
Kurokocchi!- powiedziałem cicho z przejęciem, ściskając w dłoniach mokrą ścierkę.
Podałem ją pospiesznie Aomine, nie patrząc na niego (nie spodziewał się tego, więc ścierka uderzyła jego klatkę piersiową, zostawiając mokry ślad na koszulce), po czym, poprawiając swój ubiór, pospieszyłem do drzwi.
Dzień dobry, Kurokocchi!- uśmiechnąłem się promiennie na powitanie.
Kuroko w odpowiedzi posłał mi najpiękniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałem na jakiejkolwiek twarzy.
Dzień dobry, Kise-kun.
P-proszę, wejdź!- Przesunąłem się na bok, emanując szczęściem i wskazując ruchem dłoni wnętrze dopiero co wysprzątanego na błysk mieszkania.
Przepraszam za najście.
Kurokocchi przekroczył próg, a ja zagryzłem mocno wargę, starając się nie brać zbyt głośnego wdechu nosem, żeby go powąchać. Rany, jak on przyjemnie pachniał!!! Kiedy przeszedł obok mnie, poczułem mieszaninę płynu do płukania, jesiennego wiatru, liści i jeszcze czegoś niezidentyfikowanego, czegoś... czegoś Kurokocchiowego! 
Smakowicie pachnie – powiedział Tetsuya, zdejmując swój brązowy płaszczyk oraz czarne buty. To pierwsze odwiesił na haku obok kurtki Aominecchiego, drugie zaś postawił na wycieraczce z boku, obok moich butów.
Ach! Przygotowałem dla nas krążki kalmarowe z dipem i pieczywkiem z ziołami – wyjaśniłem, uśmiechając się.- Na drugie danie będą okonomiyaki*, mam nadzieję, że lubisz!
Tak, przepadam za nimi – powiedział Kuroko, spoglądając na mnie i uśmiechając się. Nagle poczułem się zupełnie jak dziecko. Czy nie byłem aby przypadkiem trochę zbyt rozentuzjazmowany? 
Ach! P-proszę, chodź do salonu! Ja i Aominecchi już nakładamy obiad.
Pomogę wam...
Nie trzeba, wystarczy tylko nałożyć na talerze!- zaprotestowałem, wskazując mu dłonią salon.- Zaraz do ciebie dołączymy, Kurokocchi!
Hmm, w takim razie dobrze.
Uśmiechnąłem się do Kurokocchiego, a kiedy ten minął mnie i zniknął w salonie, wpadłem jak burza do kuchni.
Jeden głupi tekst – warknąłem groźnie do Aominecchiego.-... JEDEN głupi tekst... 
A nie dostanę jedzenia przez tydzień?- Daiki wywrócił oczami.
...a przysięgam, że jak Kurokocchi wyjdzie, nie będziesz miał ani czym, ani czego fapać po nocach!
Wyluzuj, będę twojego Kurokocchiego traktować łagodnie i delikatnie – prychnął Daiki, kręcąc głową.
Spojrzałem na niego podejrzliwie, ale postanowiłem wyjątkowo mu zaufać. I tak nie miałem innego wyjścia, Kurokocchi na pewno nie zgodziłby się obgadać szczegółów zamieszkania z nami tylko ze mną, skoro Daiki również miał być od teraz jego współlokatorem.
Uszykowaliśmy talerze z posiłkiem oraz kubki z gorącą zieloną herbatą, po czym zanieśliśmy do salonu. Kurokocchi zajął miejsce na poduszce, rozglądając się grzecznie wokół. Kiedy weszliśmy, skinął głową Aominecchiemu.
Dzień dobry, Aomine-kun – przywitał się.
Cześć – odparł Daiki, siadając naprzeciwko niego. Ja zająłem miejsce między nimi, plecami do telewizora.- Czyli co, zdecydowałeś się na wynajęcie u nas pokoju?
Tak – odparł Kuroko.- Jeżeli nadal jesteście chętni przyjąć mnie na współlokatora. 
Coś było nie tak z tym drugim mieszkaniem?- zapytał Aominecchi zupełnie zwyczajnie, zabierając się do posiłku.
Od nowego roku czynsz miał wzrosnąć o prawie trzydzieści tysięcy jenów – wyjaśnił Tetsuya, również próbując kalmarów.- Nie mogę sobie jeszcze pozwolić na takie wydatki, zwłaszcza, że za to drugie mieszkanie do końca roku musiałbym płacić sto osiemdziesiąt tysięcy miesięcznie, a jest mniejsze i bardziej oddalone od centrum, niż to. Lubię ciszę i spokój, ale nie za takie pieniądze.
Cisza i spokój – prychnął Aomine, spoglądając na mnie sceptycznie.- Z tym tutaj nie zaznasz czegoś takiego. Kise ma niezdrowy nawyk wbijania komuś do pokoju, kiedy...
To u nas będziesz płacił prawie sto tysięcy mniej za czynsz, Kurokocchi!- wykrzyknąłem pospiesznie, nieco za głośno. 
Owszem – powiedział Kurokocchi spokojnie.- Już wczoraj byłem praktycznie zdecydowany na nawiązanie z wami „współpracy”, ale mimo wszystko chciałem obejrzeć jeszcze to drugie mieszkanie. Gdyby okazało się, że w cenę wliczone są takie udogodnienia, jak monitorowany parking, to pewnie postarałbym się trochę potargować.
Masz samochód?- zdziwiłem się. Jakoś ciężko było mi wyobrazić sobie Kurokocchiego za kierownicą.
Tak.- Tetsuya skinął głową.
O-och...- Wcisnąłem dwa krążki kalmara za jednym razem i zacząłem w zamyśleniu je przeżuwać. Też powinienem w końcu iść zdać prawko, a nie ciągle tułać się metrem...! Kurokocchi jest taki super i ma własne auto, a ja?!
Super!- stwierdził Aomine.- A pracujesz, czy się jeszcze uczysz?
Jestem informatykiem w prywatnej firmie – odparł Kurokocchi.- Głównie naprawiam sprzęty, programy i aplikacje.
A gdzie ta firma jest?- zapytał Daiki.- Gdzieś niedaleko K.L. Company? Jeśli tak, możesz mnie podwozić do roboty...
Aominecchi!- wykrzyknąłem, oburzony jego brakiem taktu.
Nie mam nic przeciwko – powiedział ku mojemu zaskoczeniu Tetsuya.- To rzeczywiście niedaleko. Z okna mojego biura widzę szyld K.L. Company.
Heh.- Daiki spojrzał na wzrokiem mówiącym „i co, zazdrosny, nie?”, na co odpowiedziałem mu dyskretnie środkowym palcem.
To co, Kurokocchi, kiedy jesteś gotów się wprowadzać?- postanowiłem wrócić do głównego tematu.- Pokój jest już praktycznie gotowy! Mogę pomóc ci z przeniesieniem twoich rzeczy.
Chciałbym to zrobić na początku przyszłego tygodnia, jeśli nie macie nic przeciwko – powiedział Kurokocchi, upijając łyk herbaty.- Nie mam zbyt wiele do przeniesienia; tylko ubrania, książki i parę osobistych rzeczy czy pamiątek. Czy będziemy podpisywać jakąś umowę?
Mhm, będziemy musieli.- Pokiwałem głową.- To nie tak, że z dnia na dzień możemy cię stąd wyrzucić, ale właściciele bloku muszą mieć wszystko na papierze, żeby potem nie było problemów czy zaskoczeń. O wszystkim poinformowałem ich dziś rano. Możliwe, że będą chcieli trochę podwyższyć nam czynsz, ale z pewnością nie będziemy płacić więcej niż sto tysięcy na osobę.
Rozumiem – powiedział Kurokocchi, przypatrując mi się, na widok czego automatycznie zacząłem się rumienić.- Wybacz, Kise-kun.- Kurokocchi uśmiechnął się łagodnie, spuszczając wzrok na swój talerz.- Nie zdążyłem jeszcze przyzwyczaić się do tego, że to naprawdę ty.
O-och...!
Meh – westchnął Aominecchi, pakując do ust kilka krążków.- Mówisz tak, jakby Kise umarł, a teraz zmartwychwstał.
Aominecchi!- rzuciłem karcącym tonem.
Po części tak się chyba czuję – powiedział Kurokocchi ku mojemu zaskoczeniu.- Dwanaście lat to niewiarygodnie długo, a ja nie miałem z Kise-kun żadnego kontaktu przez cały ten czas. To dziwne uczucie, widzieć go i słyszeć teraz, po tak długiej rozłące.
Uhm...- Spuściłem wzrok na swój talerz, markotniejąc nieco. Raczej nie chciałem poruszać tego tematu przy obiedzie, zwłaszcza w obecności Aominecchiego. 
No cóż, Kise żyje i ma się dobrze, jak widać – rzucił obojętnie Daiki, wzruszając ramionami.- Nie ma co się nim tak fascynować.
Spojrzałem na Aominecchiego sceptycznie, ale nie komentowałem już jego słów. Kiedy spojrzałem na Kurokocchiego, ten przyglądał się w milczeniu Daikiemu. Przez chwilę nawet obawiałem się, że być może poczuł się urażony jego słowami, jednak chwilę później Kurokocchi poruszył kolejny temat związany z zamieszkaniem u nas, w międzyczasie wracając do obiadu.
W rozmowie tej nie udzielałem się zbyt często.

Kurokocchi został również na podwieczorku, co bardzo mnie ucieszyło. Aominecchi do końca jego wizyty zachowywał się już bardziej stosownie i wyglądało na to, że raczej wszyscy trzej będziemy się dogadywać, gdy Kurokocchi już z nami zamieszka.
Odprowadzę cię na dół -  zasugerowałem, kiedy Tetsuya już pożegnał się z Aominecchim i teraz ubierał płaszcz oraz buty.
Zaparkowałem kawałek dalej, bo na podjeździe nie było już miejsca.
Mhm!
Założyłem swój granatowy płaszcz i owinąłem szyję szalikiem. Jesienne wieczory były chłodne, a mnie szef zabiłby, gdybym nagle wziął w pracy chorobowe. 
Aominecchi, idę odprowadzić Kurokocchiego!- krzyknąłem w głąb mieszkania, ale nie spotkałem się z żadną odpowiedzią. Cmoknąłem z irytacją, po czym odwróciłem się i otworzyłem przed moim przyjacielem drzwi, wzdychając przy tym cicho.- Wybacz, Kurokocchi – powiedziałem, kiedy zaczęliśmy schodzić po schodach.- Aominecchi czasami bywa ciężki w obyciu... A to się podroczy, a to głupa pali, czasem zdarza mu się być też złośliwym, ale... w gruncie rzeczy to dobry człowiek!- zapewniłem, uśmiechając się do błękitnowłosego.- Trochę zboczony i nieokrzesany, ale jak trzeba, to wszystko może zrobić; pralkę naprawi, rurę w zlewie przepcha, coś tam zamontuje, żarówkę wymieni...
Kurokocchi uśmiechnął się, rozbawiony tym ostatnim. Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy chodnikiem, obaj wsuwając dłonie do kieszeni naszych płaszczów.
Wydaje się zwyczajnie troszczyć o to, czy będziecie mieli dobrego współlokatora – stwierdził. Nie chciałem wyprowadzać go z błędu – Aominecchi zdecydowanie miał w nosie, kto jest naszym współlokatorem, w końcu raz dzieliliśmy mieszkanie z gościem z yakuzy. Milczałem jednak, bo nie chciałem psuć dobrego wrażenia, które najwyraźniej jakimś cudem wywarł na Kurokocchim.- Uhm... wybacz, że zapytam wprost, ale czy Aomine-kun jest twoim partnerem?
Ech?- Spojrzałem na Tetsuyę bezmyślnie, mrugając, nieco zdezorientowany.- Ech?!- wykrzyknąłem, czerwieniąc się i prawie od niego odskakując.- N-nie, nie! Aominecchi jest hetero, zdecydowanie woli kobiety! Gdybyś widział jego kolekcję magazynów z półnagimi modelkami...!- Wzdrygnąłem się odruchowo.
Czyli nie jesteście razem?- zapytał Kurokocchi, przyglądając mi się.
Nie!- odparłem, śmiejąc się teraz wesoło.- Aominecchi to tylko przyjaciel z pracy! Poznaliśmy się jakieś półtora roku temu, a ponieważ obaj szukaliśmy czegoś niedrogiego do wynajmu, postanowiliśmy pomieszkać razem~! Zwłaszcza, że szybko zaczęliśmy się dogadywać, mimo różnych charakterów.
Rozumiem – odparł Tetsuya, odwracając głowę.
Myślałeś, że coś mnie z nim łączy, bo mieszkamy razem?- spytałem, uśmiechając się lekko.- Nic z tych rzeczy, Kurokocchi! Gdybym mieszkał z moim chłopakiem, to raczej nie godziłbym się na trzecią osobę w mieszkaniu, hehe~!
Właściwie to...- Tetsuya urwał, jednak zaraz dokończył:- Tak, właśnie tak. Ale w sumie masz rację. Raczej nikt nie szukałby współlokatora, mieszkając już ze swoim partnerem. To było głupie pytanie, przepraszam. Mam nadzieję, że cię nie uraziłem?
Nie, skąd!- Potrząsnąłem głową, uśmiechając się do niego radośnie. Nagle wzdrygnąłem się,  niepewny prawdziwych motywów Kurokocchiego.- Uhm... och... ehm... ja...
Co się stało?- zapytał Kurokocchi, znów na mnie patrząc.
Moje policzki spąsowiały, a ja odwróciłem lekko głowę, by uniknąć tego natarczywego spojrzenia błękitnych oczu.
W sumie... przepraszam, Kurokocchi... Powinienem chyba był powiedzieć już wczoraj, że... że nadal...
Nadal...?
No, że jestem gejem – westchnąłem cicho, wciskając pięści głęboko do kieszeni i mocniej się rumieniąc.- Aominecchiemu to nie przeszkadza, ale tobie...
Myślisz, że mi to przeszkadza?
B-bo tak nagle zapytałeś o Aominecchiego i o mnie...!- wyjaśniłem pospiesznie, zerkając na niego szybko.
Och – bąknął Kuroko, powoli odwracając głowę i patrząc przed siebie.- Źle mnie zrozumiałeś, Kise-kun. Nie zapytałem o to, ponieważ czułbym dyskomfort, mieszkając z parą gejów, czy nawet z jednym gejem. Nie przeszkadza mi twoja orientacja. Zapytałem, bo chciałem po prostu wiedzieć.
O-och, rozumiem – mruknąłem, czując, że moje uszy też robią się czerwone. 
Pęk kluczy zagrzechotał cicho, kiedy Kurokocchi wyjął go z kieszeni płaszcza i wcisnął przycisk na małym czarnym pilociku. Stojące przed nami srebrne auto zamrugało światłami; jak oceniłem po logo, była to toyota avensis. 
Dziękuję, że mnie odprowadziłeś – powiedział Tetsuya.
Mm-mm, nie ma sprawy!- Potrząsnąłem głową, uśmiechając się do niego.- Gdybyś potrzebował jednak pomocy w przeprowadzce, to daj mi znać! 
Tak zrobię.- Kurokocchi skinął głową, po czym otworzył drzwi swojego auta. Odwrócił się jeszcze do mnie i spojrzał na mnie ten ostatni raz.- Do zobaczenia, Kise-kun.
D-do zobaczenia, Kurokocchi!- odparłem pospiesznie, znów rumieniąc się jak skończony kretyn.
Dlaczego moje serce biło tak szybko, gdy Kurokocchi na mnie patrzył? Dlaczego biło ono tak mocno, kiedy Kurokocchi coś do mnie mówił? Dlaczego miałem wrażenie, że lada chwila eksploduje mi w piersi, tylko dlatego, że myślałem o Kurokocchim? Czy te reakcje były tak silne z powodu tych dwunastu lat rozłąki? Czy to dlatego odczuwałem dawne uczucia ze zwielokrotnioną siłą? 
Kurokocchi wsiadł do auta i zatrzasnął drzwi. Patrzyłem, jak odpala silnik, po czym wyjeżdża na ulicę i oddala się ode mnie. 
Ciekawe, co on sam czuł, spotkawszy mnie po tylu latach? Ciekawe, co naprawdę myślał? 
Ciekawe, czy tym razem rzeczywiście mnie „akceptował”.









* okonomiyaki – to to, czym Shin-chan dostał w głowę od Takaosia ♥♥♥ xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń