[PSYCHO] 13. Tajemnice

 

Trzynaście

Tajemnice



Kise Ryouta stał po drugiej stronie ulicy i patrzył na niego.

Akashi z początku nie wiedział, co zrobić. Właśnie wyszedł z restauracji i pożegnał się z Atsushim, każdy poszedł w swoją stronę; a w zasadzie to Murasakibara poszedł, bo Seijuurou wyjął telefon, chcąc oddzwonić do Kuroko, który chwilę wcześniej próbował się z nim połączyć. Wyciągał telefon z kieszeni, ot tak rozglądając się wokół w zupełnie naturalnym odruchu, kiedy dostrzegł blondyna.

Dla Kise to chyba również był przypadek, bo wydawało się, jakby stanął w pół kroku. W dłoni trzymał komórkę, stał bokiem na chodniku po drugiej stronie ulicy, ale wyraźnie patrzył na Akashiego, co do tego nie było wątpliwości.

Seijuurou nie miał pojęcia, jak się zachować. Zignorować go i odejść? Skinąć mu głową? Może machnąć ręką? Ale dlaczego miałby się z nim witać? Kise był jego wrogiem numer jeden, mało tego, podczas ich pierwszego spotkania w galerii blondyn traktował go jak powietrze, i to w dodatku takie, którym wyraźnie gardził.

Patrzył w jego kierunku i nie wykonał żadnego gestu, więc Akashi też tego nie zrobił.

Nie wiedział, co go podkusiło.

Ruszył w kierunku przejścia dla pieszych.

Kise nie odszedł, nie oddalił się nawet o krok. Czekał na niego dokładnie w tym samym miejscu, w którym najwyraźniej zatrzymał się, kiedy dostrzegł czerwonowłosego po przeciwnej stronie jezdni. Akashi odczekał parę minut aż zapaliło się zielone światło, po czym przeszedł przez pasy i podszedł do Kise.

- Kise Ryouta – powiedział, siląc się na to, by jego ton nie brzmiał oschle.

- Akashi Seijuurou.- Blondyn uśmiechnął się, ale nie był to uśmiech sympatyczny – raczej zdystansowany i niechętny.

- Znów się…

- Aaah! Ryouta Kise-san?!

- Czy to naprawdę pan, Kise-san?! Możemy prosić o autograf?!

Nagle kilka młodych nastolatek stanęło obok nich, wszystkie rumiane na twarzy i z błyszczącymi oczami. Wpatrywały się z uwielbieniem w Kise, który spojrzał na nie z zaskoczeniem. Uniósł dłoń i podrapał się po głowie.

- Ah… No pewnie, oczywiście. Uhm...- Złote oczy spojrzały na Akashiego i mężczyzna dostrzegł całkiem szczere poczucie winy.- Wybacz, Akashi… poczekasz chwilę?

Seijuurou skinął głową. Odsunął się o kilka kroków i stanął przy witrynie pobliskiego sklepu. Patrzył, jak piątka podekscytowanych nastolatek pospiesznie sięga do torebek po kartki i długopisy. Kise uśmiechał się do nich miło, zagadał je, śmiał się. Złożył podpis na wyrwanych z zeszytu kartkach, najpierw jednej dziewczynie, drugiej, trzeciej… potem nagle do wcześniejszej piątki dołączyła się grupa trzech kolejnych, najwyraźniej z tej samej szkoły, bo miały te same mundurki.

Wkrótce Akashi musiał niemal przylgnąć do ściany budynku, bo przed Kise zebrał się mały tłumek. Widać było po mężczyźnie, że choć cieszy się z popularności, jest mu też trochę niezręcznie. Dziewczyny zachowywały się dość głośno i zwracały na siebie dużą uwagę.

Ale Akashi został. Został, ponieważ w którymś momencie Kise odszukał go wzrokiem. Jego spojrzenie wystarczyło, by Seijuurou utrwalił się w przekonaniu, że doczeka się rozmowy z blondynem.

Po około dziesięciu minutach Kise skończył podpisywać się na wszelakiego rodzaju powierzchniach, w tym nawet na przedramieniu jednej z dziewczyn. Pożegnał się grzecznie acz stanowczo, po czym podszedł do Akashiego. Nastolatki odprowadzały go pełnym uwielbienia wzrokiem.

- Wybacz, nie jestem rozeznany w show biznesie, ale...- Seijuurou uniósł lekko brew.- Czyżbyś był aktorem…?

- Modelem – poprawił go, wzdychając i przeczesując dłonią idealne, zadbane włosy w kolorze promieni słońca.- Wybacz zwłokę. Muszę dbać o wizerunek, ale zawsze cenię swoje fanki.

- Oczywiście, rozumiem – powiedział Seijuurou.- Masz coś przeciwko, bym zajął ci trochę czasu? Nie jestem fanem, ale będę wdzięczny, jeśli poświęcisz mi chwilę na rozmowę.

- Naturalnie – odparł, uśmiechając się do niego krzywo.- Sam chciałem z tobą porozmawiać. Widziałem, jak wychodziłeś z restauracji, więc domyślam się, że już jadłeś. Może więc kawa? Albo coś do picia?

- Jak najbardziej.

Usiedli w pobliskiej kawiarni; nie tracili czasu na wybór dobrego miejsca, obaj pragnęli załatwić to szybko. Kise zamówił sobie kawę, Akashi herbatę.

Gdy już siedzieli przy stoliku, obaj nie byli pewni, jak zacząć. Żaden nie spodziewał się, że do ich spotkania sam na sam, w cztery oczy, dojdzie tak szybko, tak niespodziewanie.

- Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną porozmawiać – zaczął w końcu Seijuurou, siadając wygodniej na krześle.- Niestety obawiam się, że to jedyna grzeczność na jaką mogę sobie wobec ciebie pozwolić. Zapewne rozumiesz…

- Rozumiem.- Kise uśmiechnął się zdawkowo.- Nie oczekuję żadnych grzeczności i sam również nie zamierzam z nimi przesadzać. Nie ma co się oszukiwać, obaj pałamy do siebie niechęcią i nie polubimy się. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by odpowiedzieć sobie na parę pytań, prawda? Zgaduję, że właśnie dlatego chciałeś ze mną porozmawiać. Szukasz odpowiedzi. Ja też ich szukam.

Pierwsze ukłucie niepokoju.

- Pytanie za pytanie – mruknął Akashi.- Odpowiada ci taki układ?

- Jak najbardziej.

- W takim razie pozwól, że zacznę pierwszy. Skoro szukasz odpowiedzi… czy to oznacza, że kochasz Tetsuyę?

Kise znów się uśmiechnął.

Akashi bardzo nie lubił tego uśmiechu.

- To pytanie chyba trochę wykracza poza granicę komfortowych pytań, nie uważasz?

- Wątpię, by jakiekolwiek pytanie, które tutaj dzisiaj padnie, można było nazwać „komfortowym”.

- W sumie masz rację.- Wzruszył ramionami. Patrzył na niego tym złotym spojrzeniem, które w żadnym stopniu się go nie bało.- Nie kocham Kuroko. Chociaż z całą pewnością żywię do niego ciepłe uczucia.

Seijuurou musiał powstrzymać się od kolejnego pytania. Teraz była kolej Ryouty. Złączył ze sobą dłonie i czekał.

Kise przysunął się do stolika i oparł na nim przedramiona, uważnie wpatrując się w swojego rozmówcę.

Akashi poczuł, że popełnił błąd, proponując tę rozmowę. Przecież Kise będzie pytał o Tetsuyę, będzie pytał o to gdzie był, dlaczego zniknął bez słowa, dokąd zniknął, dlaczego pojawił się właśnie teraz, trochę bledszy i wychudzony…

Dlaczego ma bliznę na głowie…

- Jak to się stało, że znowu jesteście razem?

Czerwonowłosy musiał wstrzymać na chwilę oddech. Powoli, powolutku go wypuścił, mając nadzieję, że Ryouta tego nie dostrzeże.

- Nie rozumiem, co masz na myśli – powiedział cicho. Musiał się napić. Gdy odłożył kubek z herbatą z powrotem na stolik, Kise, który obserwował ten ruch, znów na niego spojrzał.

- Kuroko opowiadał mi, jak między wami było – wyjaśnił.- W zeszłym roku, jakoś latem. Sporo rozmawialiśmy na ten temat. Nie obraź się, ale kolorowo między wami nie było.

- Nie wiem, co każe ci tak sądzić.- Akashi spuścił głowę, uśmiechając się nieznacznie.- Oczywiście domyślam się, że Tetsuya miał pewne obiekcje, co do naszego związku, natomiast prawdą jest, że nigdy nie kłóciliśmy się jakoś specjalnie. Nie było między nami negatywnych uczuć, które do tego stopnia wpływałyby na relację, by nie móc nazywać jej „kolorową”.

- To chyba nie jest odpowiedź na moje pytanie.

- Nie. Odpowiedź na twoje pytanie brzmi: „nie jesteśmy «znowu» razem”.

- Nie?- Kise zmarszczył brwi, prostując się na swoim krześle.- Więc co razem…?

- Nigdy się nie rozstaliśmy.

Zapadła chwila milczenia. Kise wpatrywał się w niego uporczywie, ale tym razem Seijuurou nie uciekł spojrzeniem. Powiedział przecież prawdę. Nigdy się nie rozstali. To była tylko przerwa, gdy nie mogli się ze sobą kontaktować, ale on, Akashi Seijuurou, nigdy nie wyraził żadnej zgody na rozstanie.

Tetsuya był jego przez cały poprzedni rok i dwa miesiące – trzy, jeśli liczyć też ostatni, odkąd wrócił ze szpitala, nie wspominając już oczywiście o całych latach spędzonych razem przed…

Wypadkiem.

- Twoja kolej – mruknął blondyn, upijając łyk kawy.

Akashi przełknął ślinę.

- Czy twoje „ciepłe uczucia”, jakimi żywisz mojego chłopaka, sprawią, że znów spróbujesz namieszać w moim związku? Wybacz bezpośrednie określenie, ale właśnie w taki sposób to widzę.

- Ja nie, niemniej rozumiem, dlaczego ty masz takie zdanie – odparł Kise.- Minęło sporo czasu, a ja jestem teraz w związku, więc: nie. Nie będę „mieszał” w waszej relacji. Choć nie ukrywam, że miło byłoby mieć dobry kontakt z Kuroko. To teraz ja.- Napił się kawy, nim spytał:- Dlaczego Kuroko wrócił dopiero teraz?

Seijuurou poczuł, jak włoski jeżą mu się na karku.

Dlaczego wrócił?

Kise wiedział, gdzie był Tetsuya? Czy może był to ślepy traf, bo nigdy nie spotkał go na mieście? Ale czy wobec tego mieli jakieś umówione spotkania? A może Ryouta wiedział, gdzie mieszka Kuroko? Akashi nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale co jeśli model rzeczywiście miał tę wiedzę, co jeśli pod nieobecność Seijuurou przychodził do jego mieszkania, pukał, dzwonił, nawoływał? Rozumiał, że Kuroko nie ma, że zniknął, i zastanawiał się, co się stało?

Może znalazł dywan na śmietniku…

A może czekał tamtego dnia za drzwiami?

Może słyszał?

Może widział przez dziurkę od klucza?

- To za trudne pytanie?- Kise uniósł lekko brew.

- Nie.- Akashi odchrząknął, poprawiając się na krześle.- To pytanie chyba nie powinno być skierowane do mnie.

- Kuroko nie powiedział ci, dlaczego wrócił? To nie następne pytanie, po prostu rozwinięcie tego, które zadałem przed chwilą – dodał, gdy dostrzegł znaczące spojrzenie Seijuurou.- Jakoś nie chcę mi się wierzyć, że go o to nie zapytałeś, jeśli rzeczywiście do tej pory nie wiedziałeś, dlaczego był nieobecny tak długo.

- A skąd wiesz, kiedy wrócił?- Akashi silił się na nonszalancki ton.

- Pracuję w okolicy – westchnął Kise.- Często jeżdżę po mieście, po tych rejonach. Widziałbym te błękitne włosy i...- urwał, wywracając oczami. Oczywiście. Poznałby całą sylwetkę Kuroko, poznałby jego oczy, jego ubiór, jego chód… ale nie chciał tego głośno powiedzieć, bo przecież miał przed sobą JEGO chłopaka.

- Tetsuya potrzebował czasu – rzekł w końcu Akashi dość niechętnie.- Chciał przemyśleć… parę rzeczy. Chciał dać sobie czas. A ja dałem mu go tyle, ile sobie zażyczył.

Widać było po minie Kise, że ta odpowiedź go nie satysfakcjonuje, ale nie drążył dalej tematu. Chwycił szklankę z kawą i upił kolejny łyk; jego ruchy były nieco szybsze, mężczyzna najwyraźniej był poirytowany.

Ale Akashi wcale nie triumfował z tego powodu. On sam siedział jak na szpilkach. Miał wrażenie, że siedzi przed nim wąż; zwinny, szybki, jadowity. Gotowy zaatakować w każdej chwili, gdy tylko Seijuurou straci czujność.

- Być może wyda ci się to dziwne...- zaczął czerwonowłosy.- Ale nie rozmawialiśmy o tobie.

- Wiem. Kuroko przyznał, że nie chce tobie mówić nic na mój temat. Wolał zachować moje istnienie w sekrecie.

- Najwyraźniej od samego początku – dodał Akashi niemrawo.- Kiedy Tetsuya poznawał kogoś nowego, mówił mi o tym, tylko w tym jednym przypadku było inaczej. Nie wiem, dlaczego, ale nie to jest kwestią, którą chciałbym wyjaśnić z tobą… Nie widzi mi się, by rozmawiać o tym z Tetsuyą, więc zapytam ciebie… jak wiele was łączyło?

- Pytasz, czy…?- Kise uniósł znacząco brew.

Akashi musiał to wiedzieć.

Musiał, ale nie mógł zapytać o to Kuroko. Szczególnie nie teraz, gdy błękitnowłosy był najwyraźniej przekonany, że nigdy nie zakochał się w Kise – choć przecież tamtego dnia dawał wyraźnie coś innego do zrozumienia.

Patrzył na blondyna.

- Chciałbym być na tyle wredny, by powiedzieć „tak” – prychnął Kise, potrząsając głową.- Ale nie, nasza zażyłość nie sięgnęła tego stopnia. Relacja, która nas łączyła, polegała bardziej na wzajemnym wspieraniu. Ta część oczywiście cię nie zainteresuje, ale w tamtym okresie sam miałem niełatwo i Kuroko był dla mnie dużą podporą. Domyślam się, że mimo wszystko wiadomość o tym, że ze sobą spaliśmy i tak nie zabolałaby cię bardziej od tego niż fakt, że byliśmy w sobie zakochani – dodał, krzywiąc się lekko.- Nie przepadam za tobą z oczywistych względów, więc nie byłoby mi ciebie żal, ale nie jestem typem, który kłamie tylko po to, by komuś dopiec. Poza tym...- dodał, zagryzając lekko wargę.- I tak byliśmy ze sobą bardzo blisko. Spędzałem z nim dużo czasu. Więcej od ciebie. Nie powinno więc cię dziwić, że Kuroko… poczuł coś więcej. Ja zresztą też. Więc jeśli chodzi o odpowiedź na twoje pytanie, to prawdziwe, ukryte pytanie, rzecz jasna: nie spałem z nim.- Akashi odetchnął w duchu.- Ale całowaliśmy się. Chyba powinieneś to wiedzieć.

No proszę. Kłamać nie chciał, ale szczerością dopiekać najwyraźniej bardzo lubił.

Akashi przełknął ciężko ślinę. Miał ochotę wylać na jego ładną buźkę swoją wciąż gorącą herbatę.

- Twoja kolej – wycedził mimowolnie.

Kise nie zraził się jego tonem.

- Mam tylko jeszcze jedno pytanie – stwierdził Ryouta.- Pozostałe powinienem zadać Kuroko, bo tylko on zna odpowiedzi, rzecz jasna. Ale jedna jeszcze rzecz mnie ciekawi…

Serce Akashiego zabiło mocniej.

- Jak go przekonałeś?

Seijuurou zamrugał, zmarszczył brwi. Przesunął spojrzeniem po twarzy Kise. Blondyn westchnął, znów przysunął się i ponownie oparł przedramiona o stolik.

- Jak go przekonałeś do zmiany decyzji?- zapytał.- Co takiego powiedziałeś, co zrobiłeś, że Kuroko wtedy do mnie nie przyszedł?

Oddech Akashiego przyspieszył nieznacznie.

- Umówiliśmy się, że zamieszka u mnie przez jakiś czas, dopóki nie wynajmie sobie mieszkania – ciągnął nieubłaganie Kise, najwyraźniej nie dostrzegając zmagań Akashiego z jego własnymi emocjami.- Czekałem na niego, ale nie przyszedł. Nie napisał, nie zadzwonił, nie dał żadnego znaku, że rezygnuje ze mnie. To nie jest osoba, która bez słowa odchodzi, to nie jest typ faceta, który po prostu daje za wygraną, czy oszukuje, skacząc z kwiatka na kwiatek. Tak, wiem, byliście ze sobą tyle lat razem, ale Kuroko był gotowy od ciebie odejść.- Ostatnie zdanie wypowiedział z całą pewnością, bez krzty wahania.- Pamiętam jak opowiadał, że już poruszał z tobą temat rozstania, ale niczego to nie dało, i kiedy w końcu miał od ciebie ostatecznie odejść i być ze mną… co mu powiedziałeś, Akashi? Jak go przekonałeś?

Akashi milczał.

Kise wiedział tak dużo.

Tak dużo.

Zupełnie jakby siedział w głowie Kuroko, a przecież jego znał tylko Seijuurou. Tylko on wiedział o nim tyle rzeczy, wiedział o nim wszystko, więc dlaczego Kise zachowywał się i mówił tak, jakby wiedział naprawdę dużo o Tetsuyi, który przecież należał do Akashiego? Dlaczego wypowiadał się o nim w taki sposób, jakby go znał i rozumiał?

Co miał mu odpowiedzieć?

Cofając się wstecz do tamtego dnia… nie do samego końca… ale do początku… co takiego mógłby wtedy powiedzieć Akashi, by go zatrzymać? Gdyby mógł cofnąć czas i nie sięgnąć po złotą figurkę koszykarza…

Co by mu powiedział?

Jak by go przekonał?

Co by sprawiło, że Tetsuya zmieniłby zdanie, skoro powiedział wówczas, że… że go nie kocha… że… że coś się w nim wypaliło i…

Przełknął ciężko ślinę. Milczał, a Kise czekał na odpowiedź na swoje pytanie.

- To jakaś tajemnica?- spytał w końcu Ryouta.

Tak.

- Jakiś chwyt na partnera, którego powinno się używać, kiedy ten próbuje odejść?

Można tak powiedzieć… Choć to chory żart.

- Nie, nic z tych rzeczy – mruknął Akashi, kręcąc głową. Spuścił wzrok na blat stolika, przy którym siedzieli.- Żadna moja odpowiedź cię nie usatysfakcjonuje, Kise. Mógłbym opowiedzieć ci jakąś piękną bajkę o magicznym zdaniu, którym przekonałem Tetsuyę, by dał nam jeszcze szansę, ale... prawda jest taka, że po prostu rozmawialiśmy. Bardzo długo. O tym, co było, czego nie było, co mogłoby się zmienić. Tamten moment był inny, niż próba rozmowy, o której wspomniałeś przed chwilą. To ogromna różnica rozmawiać o rozstaniu hipotetycznie, siedząc na kanapie przy kominku, a rozmawiać o tym, kiedy w korytarzu stoi już wielka walizka ze wszystkimi rzeczami osoby, którą kochasz najbardziej na świecie. Kiedy ktoś taki ma zniknąć z twojego życia, już nie hipotetycznie, ale naprawdę, kiedy widzisz na to dowód… to zupełnie zmienia postać rzeczy. Zupełnie zmienia twoje nastawienie. Zupełnie zmienia… ciebie. Nie próbowałem go błagać, jeśli o tym myślałeś. Nie próbowałem zagrozić mu, że się zabiję. Poprosiłem, by został. Poprosiłem, by ze mną porozmawiał. Zgodził się ten ostatni raz, bo… bo uważał, że mi się to należy, skoro to on odchodzi i to… do kogoś innego. Więc porozmawialiśmy – dokończył Akashi, mrugając szybko i w końcu patrząc na Kise, który słuchał go z uwagą i lekko zmarszczonymi brwiami.- Porozmawialiśmy i… doszedł do wniosku, że ma mętlik w głowie. Potem…

- Wyjechał za miasto wszystko sobie przemyśleć, wiem, mówił mi.

Akashi zamarł w bezruchu.

- Mówił?- powtórzył bardzo cicho. Jego twarz nie wyrażała teraz żadnych emocji, nie odkrywała żadnych uczuć. Krew, która krążyła w jego żyłach zdawała się być zimna niczym ciekły azot.

- Tak – westchnął Kise, machnąwszy dłonią z wyraźnym poirytowaniem.- Nie odzywał się przez pierwsze dwa tygodnie, potem raczył napisać wiadomość.

- Napisał do ciebie?- Akashi nadal był spokojny. Jeszcze.

- To chyba nie dziwne w tej sytuacji, w końcu czekałem na niego jak skończony idiota?- Ryouta obrzucił go niechętnym spojrzeniem.- Unikał ze mną kontaktu i powtarzał, że jest mu przykro i nie ma odwagi porozmawiać ze mną w cztery oczy o tym, co się stało. Że musi przemyśleć, że potrzebuje czasu sam na sam, bo wszystko potoczyło się za szybko. Ehh...- Kise przetarł dłońmi twarz. Dopił swoją kawę i pokręcił głową.- Na początku nawet chciałem zgłosić zaginięcie, tak długo mnie zbywał tymi wiadomościami. Ale zadzwonił-

Milczał. Patrzył na niego.

- … jakieś pół roku temu…

Milczał. Patrzył na niego.

- … i w końcu ze mną porozmawiał.

Milczał. Patrzył na niego.

- … Brzmiał tak samo jak zawsze…

Milczał. Patrzył na niego.

- … rozmawialiśmy jakieś pół godziny…

Patrzył.

- … wyjaśniliśmy sobie co nieco…

Patrzył.

- … ale cieszę się, że mogłem pewne kwestie dogadać też z tobą, Akashi. Jak mówiłem, nie będę próbował „mieszać” w waszej relacji, mam teraz sporo na głowie plus, jak wspominałem, jestem obecnie w związku. Zresztą domyślam się, że nawet gdybym próbował mieć lepszy kontakt z Kuroko, to miałbyś do niego o to pretensje, a nie mam czasu walczyć z tobą o niego.

- Wybacz, kiedy dokładnie rozmawiałeś z Tetsuyą?

Kise urwał, wyraźnie zaskoczony pytaniem. Zmarszczył brwi, po czym wzruszył ramionami.

- Nie pamiętam dokładnie, ale ponad pół roku temu. Zapytaj Kuroko. Na mnie pora, mam niedługo popołudniową sesję. Zgaduję, że pewnie będziemy się widywać czasem na ulicy, skoro tak łatwo do tego doszło, więc… do widzenia, Akashi.

- Do widzenia, Kise. Dzięki za rozmowę.

Odszedł.

Akashi został.

Jego herbata była już tak samo zimna.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń