[PSYCHO] 21. Rezygnacja

 

Dwadzieścia jeden

Rezygnacja



Zgodnie z obietnicą, jechał powoli i ostrożnie.

I tak był bezsilny.

Wobec siebie, wobec Tetsuyi, wobec całego świata – Akashi Seijuurou był bezsilny.

Dotarł do domu około godziny dziewiątej wieczorem. Zaparkował na zadbanym podjeździe ich nowego wspólnego gniazdka, które miało być początkiem wspaniałego rozdziału ich życia. Mieli zapomnieć o roku rozłąki i żyć dalej tak, jak zawsze o tym marzyli – oni dwaj u swojego boku.

Wszedł niespiesznie do środka; Tetsuya najwyraźniej go nie usłyszał, bo nie wyszedł mu na powitanie. Akashi zdjął płaszcz oraz buty i przeszedł do salonu. Stanął u progu wejścia. Kuroko siedział na kanapie, oglądając kryminał. Na stoliku przed nim stał kubek z parującą herbatą oraz talerz z paroma kanapkami.

Seijuurou oparł się o framugę drzwi i przez chwilę przyglądał błękitnej czuprynie. Tetsuya wydawał się taki spokojny. Siedział na miękkiej sofie w pięknie urządzonym salonie, w ich nowym wspaniałym domu i czuł się bezpiecznie, szczęśliwie.

Dokładnie tak, jak pragnął tego Akashi.

- Tetsuya, wróciłem.

- Och!- Kuroko obrócił ku niemu głowę.- Wystraszyłeś mnie, Akashi-kun…

- Przepraszam – mruknął, podchodząc do sofy.

Tetsuya wstał, wychodząc mu naprzeciw. Uśmiechnął się do niego lekko, wyciągając ku niemu ramiona i kładąc dłonie na jego talii.

- Witaj w domu – powiedział, przechylając nieznacznie głowę.

- Mhm.- Akashi nachylił się ku niemu, pocałował słodkie usta, za którymi zawsze tak tęsknił.

- Coś się stało?- Tetsuya dotknął jego policzka, pogładził je. Błękitne oczy przyglądały się uważnie jego twarzy.- Czemu jesteś taki smutny?

Chciałby odpowiedzieć, że „nie wie”, ale wiedział przecież bardzo dobrze. Smucił go sam Kuroko – Kuroko, którego tutaj nie było. Zamiast niego był inny, i chociaż tego również kochał, to bezgranicznie tęsknił za tamtym Tetsuyą, w którym zakochał się ponad dekadę temu. Brakowało mu jego specyficznego humoru, jego psotnych dogryzek, żartów, które tylko on rozumiał. Brakowało mu zalotnych spojrzeń, które dodał do swojego repertuaru, kiedy obaj poczuli się już pewnie w związku ze sobą. Brakowało mu pieszczotliwego przeczesywania jego włosów palcami, gdy siedział na kanapie, brakowało mu tego, jak Tetsuya ciągnął je lekko, po to by nachylić się nisko i pocałować go, tak jakby to on miał w większości władzę w ich związku, tak jakby był panem Akashiego.

Brakowało mu Tetsuyi, który zwracał się do niego „Seijuurou-kun”.

- Gdzie jesteś, Tetsuya…?- szepnął cicho.

- Hm? Akashi-kun, co ty...- Kuroko spojrzał na niego z niepokojem. Dotknął dłonią jego czoła, następnie przysunął do niego swoje własne.- Nie wyczuwam gorączki, ale… majaczysz, Akashi-kun? Przecież stoję tuż przed tobą.

- Wiem, wiem, przepraszam – westchnął, zrezygnowany.- Tetsuya, porozmawiajmy chwilę.

- Dobrze. Zrobić ci herbaty?

- Później, teraz usiądźmy.

Usiedli, obróceni do siebie twarzami. Seijuurou delikatnie chwycił w objęcia dłonie błękitnowłosego.

- Tetsuya, zanim zacznę...- Akashi zagryzł lekko wargę.- Czy mógłbym… chociaż raz… usłyszeć, jak mówisz moje imię?

- Uhm...- Kuroko odwrócił na moment wzrok.- Czy… czy przeszkadza ci, że zwracam się do ciebie ,,Akashi-kun”?

- Proszę, odpowiedz – mruknął.

- Tak, oczywiście, mogę się tak do ciebie zwrócić – powiedział Kuroko, jednak brzmiał nerwowo.

- Tylko raz – poprosił cicho Akashi.- Chcę usłyszeć tylko raz, tego dawnego ciebie…

- Dawnego mnie? Nie rozumiem…

- Po prostu to powiedz.

Kuroko westchnął ciężko. Spuścił wzrok, a potem uniósł go i popatrzył niepewnie w czerwone oczy ukochanego.

- Sei… Seijuurou...-kun – dodał, rumieniąc się lekko.

Akashi uśmiechnął się smutno.

Brzmiało prawie dobrze.

Prawie.

- Tetsuya, zdradziłem cię – wyszeptał.

Zapadła między nimi cisza. Tylko film, który leciał w tle, przeszkadzał w niej nieśmiało. Kuroko patrzył na Akashiego, a mężczyzna nie był w stanie nic wyczytać z jego oczu.

- Kiedy byłeś w szpitalu – dodał cicho, spuszczając wzrok i wpatrując się w ich złączone dłonie.- Na trzy miesiące przed tym, jak cię wypisano, ja… miałem romans.

Cisza przedłużała się. Akashi stracił pewność siebie. Nie wiedział już, czy chce powiedzieć coś więcej, zaczynał wręcz żałować, że w ogóle się odezwał.

- Czy to nadal trwa?- zapytał Tetsuya.

- Nie – odparł Akashi, podnosząc na niego wzrok.- Zakończyłem to w momencie, gdy odebrałem cię ze szpitala. Tetsuya, pozwól mi wyjaśnić, ja… ja myślałem, że to już koniec. Kiyoshi nie pozwalał mi ciebie zobaczyć, rozdzielił nas i tak mocno to odczuwałem, całymi dniami, miesiącami, że kiedy w końcu przestałem go nachodzić i wydzwaniać do szpitala, kiedy w końcu doszedłem do wniosku, że to nic nie da, bo i tak cię nie zobaczę… zacząłem dopuszczać do siebie myśl, że może ja zwyczajnie pogodziłem się z naszym rozstaniem. Wtedy nawiązałem relację z innym mężczyzną… I po trzech miesiącach zadzwonił Kiyoshi z informacją, że cię wypisują. Pojechałem po ciebie i zobaczyłem cię, i wtedy nagle wszystko do mnie wróciło, z całą siłą, z całą tęsknotą, jaka skumulowała się we mnie przez tamten rok i dwa miesiące… Ale fakt pozostanie faktem. Zdradziłem cię. Bo… my się nigdy nie rozstaliśmy.

Tetsuya westchnął lekko, mocniej ściskając dłonie Akashiego.

- Znam go?- zapytał.

- Tak.- Seijuurou skinął głową z miną pełną żalu.- Nie wiedziałem, że tak jest, dopóki nie spotkaliśmy go półtora miesiąca temu, gdy poszliśmy na spacer do Kiyomizu-dera...- Czerwonowłosy spojrzał niepewnie w błękitne oczy Kuroko. Po paru sekundach dostrzegł w nich błysk zrozumienia.

- Och...- mruknął Kuroko, marszcząc brwi.- Nie… nie spodziewałem się…

- Tak mi przykro, Tetsuya – szepnął Akashi, kręcąc głową.- On cię wtedy okłamał, to znaczy… my się nie znamy ze szpitala, ja nie wiedziałem, że on pracuje właśnie tam. Myślałem, że jest pielęgniarzem w zwykłym szpitalu. Nigdy go tam nie widziałem, przysięgam! Wiem, że to dziwne, ale naprawdę nigdy na siebie nie wpadliśmy. Gdybym wiedział, że tam pracuje, nigdy bym… - Nie dokończył. Co za różnica? Gdyby nie Murasakibara, znalazłby pewnie kogoś innego.

- Rozumiem.- Tetsuya odchrząknął cicho, marszcząc nieznacznie brwi.- Uhm… dziękuję, że mi powiedziałeś. Czy… czy chciałbyś jeszcze coś dodać?

- Co?- Akashi spojrzał na niego, po czym pokręcił pospiesznie głową.- Nie, nie! Z nikim innym nie romansowałem, to był tylko on, pod koniec… i od razu to zerwałem, przysięgam. Odkąd znów jesteśmy razem, istniejesz dla mnie tylko ty.

- Rozumiem.- Kuroko pokiwał głową.- Cieszy mnie to.

- Tetsuya… czy ty…?

- Oczywiście wybaczam ci, Akashi-kun. Potrafię zrozumieć, jak się czułeś. Ja sam prawdopodobnie byłbym zagubiony, gdybyś ty był w szpitalu, a ja „na wolności”. Odebrano ci możliwość kontaktu ze mną, to zrozumiałe, że potrzebowałeś tej szczególnej bliskości.

- I… tak po prostu mi wybaczasz?- mruknął Seijuurou. Czego się spodziewał? Że Kuroko się na niego zdenerwuje? Że zamknie się w łazience, przestanie do niego odzywać? Że wyprowadzi się, odejdzie od niego?

- Tak jak mówię, jestem w stanie cię zrozumieć – powiedział, gładząc go po policzku. Uśmiechnął się do niego łagodnie.- Kocham cię i wybaczam ci, Akashi-kun.

- Tetsuya… to nie jest w porządku. To był twój pielęgniarz.

- Tak, domyśliłem się, że to Murasakibara-kun. Wspomniałeś, że go spotkaliśmy na Kiyomizu-dera.

- I nie przeszkadza ci to?

- Powiedziałeś, że już mnie z nim nie zdradzasz.

- Ale przecież sam fakt, że to robiłem… Tetsuya, nic nie czujesz? Żadnej złości, wściekłości, nienawiści?

- Jak mógłbym czuć do ciebie coś takiego?

- Bo to… to był twój pielęgniarz.- Akashi roześmiał się bezradnie.- Przychodził do twojego pokoju podać ci tabletki i zmienić kroplówkę po tym, jak posuwał mnie pół nocy i dla ciebie to jest nic takiego?

- Tak, jak mówiłem, rozumiem twoje postępowanie… To, że był to Murasakibara-kun, to kwestia przypadku. Powiedziałeś, że nie poznałeś go w szpitalu. I, co ważniejsze dla mnie, nie łączy was już żaden romans.

- A gdyby to było kłamstwo?

- W takim razie chciałbym wiedzieć, jakie masz powody, by to robić? Jeśli jest coś, czego ci we mnie brakuje, to powiedz mi. Postaram się to naprawić. Chcę być ciebie wart, Akashi-kun. Chcę być ciebie godzien.

Akashi nie mógł w to uwierzyć. Parzył przez dłuższą chwilę na twarz Kuroko, która wydawała się być całkiem poważna.

A potem parsknął niepowstrzymanym, histerycznym śmiechem.

Puścił dłonie Kuroko, by ukryć twarz w dłoniach, próbował się uspokoić, ale nie potrafił. Kuroko coś do niego mówił, położył też rękę na jego plecach, ale Akashi ledwie to czuł.

W końcu dostał lekkich spazmów. Zaczął brać głębokie wdechy i wypuszczać je gwałtownie, walcząc z napadami śmiechu, które wkrótce przerodziły się w bezradne łkanie.

- Akashi-kun?- Tetsuya przysunął się do niego i objął go troskliwie.- Dlaczego płaczesz, Akashi-kun? Czy powiedziałem coś, co cię zasmuciło?

Seijuurou nie odpowiedział. Pozwolił się przytulić, chwycił przedramię Kuroko i, mocno zaciskając na nim palce obu dłoni, wtulił w niego twarz, popłakując. Tetsuya zaczął gładzić go powoli po włosach, jednocześnie składając czułe pocałunki na czubku jego głowy.

- Tetsuya, tak bardzo cię przepraszam...- wyszeptał, gdy łzy przestały lecieć.- To wszystko moja wina, to ja ci to zrobiłem… Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak. Nie wiem co robić… Nie mam pojęcia, jak to naprawić?!

- Co naprawić, Akashi-kun?- zapytał spokojnie Kuroko, dalej go głaszcząc.

- Ciebie, Tetsuya… Nie wiem, jak naprawić ciebie.

- Co byś chciał we mnie naprawić? Powiedz mi, może ja sam to naprawię? Jeśli robię coś, co ci nie odpowiada, wiedz, że robię to zupełnie nieumyślnie.

- Nie o to chodzi – jęknął Akashi, prostując się i uwalniając z jego uścisku.

Chwycił jego dłonie i spojrzał prosto w duże, zmartwione błękitne oczy.

- To byłem ja, Tetsuya – wyszeptał drżącym głosem.- Półtora roku temu… ty chciałeś ode mnie odejść. A mnie tak bardzo przerażała perspektywa spędzenia życia bez ciebie, że nie pozwoliłem ci na to. Zaatakowałem cię. Chwyciłem z regału pierwszą lepszą rzecz i uderzyłem cię w głowę, upadłeś, zalałeś się krwią, a ja… a ja uderzyłem jeszcze raz.- Akashi zagryzł mocno wargę, zacisnął powieki, walcząc z kolejnym napadem płaczu. Zmusił się, by spojrzeć na ukochanego.- Ja cię wtedy prawie zabiłem, Tetsuya.

Nie wiedział, jakiej reakcji mógłby spodziewać się po Tetsuyi. W obecnym stanie domyślał się, że mężczyzna po prostu mu wybaczy.

Ale stało się inaczej.

Stało się coś, czego Akashi nigdy by nie przewidział.

Kuroko uśmiechnął się do niego – czule, ciepło. Pogładził go znowu po policzku i pokręcił lekko głową.

- Wiem, Akashi-kun – powiedział łagodnym tonem.

Seijuurou zamarł w bezruchu.

- Ja to wszystko pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń