[PSYCHO] 22. Apogeum

 

Dwadzieścia dwa

Apogeum



Dłoń Kuroko była miękka i ciepła w dotyku. Gładziła jego policzek powolnym, łagodnym i pieszczotliwym ruchem. W każdej innej chwili Akashi ceniłby sobie ten gest, cieszyłby się nim, pragnąłby go.

Ale nie w tej.

- Pamiętasz…?- wymamrotał, pełen trwogi.

- Oczywiście – odparł Tetsuya, drugą dłonią odgarniając kilka kosmyków jego czerwonych włosów, które przykleiły się do spoconego czoła.- Wydaje mi się, że nigdy nie dałem ci do zrozumienia, że jest inaczej. Sądziłeś, że zapomniałem?

- Ja...- Akashi wzdrygnął się.

- Zimno ci, Akashi-kun? Pójdę po koc dla ciebie.

Chciał go chwycić za rękę i zatrzymać, żądać od niego wyjaśnień. Ale nie był w stanie się ruszyć, czuł się jak martwa marionetka z uwięzioną w środku duszą, która przeżywała emocje i uczucia jak normalny człowiek, lecz nie była w stanie panować nad swoim ciałem.

Tetsuya wrócił po paru minutach i opatulił Seijuurou kocem, znów siadając naprzeciw niego.

- Teraz będzie ci cieplej. Zrobić ci herbaty?

Pokręcił tylko przecząco głową.

Kuroko patrzył na niego, milczał. Chwycił jego dłonie i ścisnął lekko, zaczął kciukiem gładzić ich skórę. Seijuurou zrozumiał, że dla Tetsuyi to nie był temat do dyskusji – nie otrzymał pytania, więc wszystko według niego było w porządku.

- Nie rozumiem – wyszeptał Akashi.- Myślałem, że oni… że oni sprawili, że zapomniałeś. I dlatego do mnie wróciłeś… bo… bo nie pamiętasz…

- Skąd, wszystko pamiętam bardzo dobrze – powiedział spokojnie Tetsuya.- Pamiętam naszą kłótnię w sypialni, pamiętam, że wziąłem walizkę i zszedłem z nią na dół. Pamiętam, że mnie zatrzymałeś.

- Uderzyłem cię – wychrypiał Akashi.

- Zatrzymałeś – poprawił stanowczym tonem Tetsuya.- A potem mi pomogłeś. Zawiozłeś mnie do szpitala, żeby mnie wyleczyli.

- Tetsuya, ty… nie rozumiesz? Ja cię zaatakowałem! Powinienem iść za to siedzieć, powinieneś oskarżyć mnie o napaść zaraz po tym, jak wyszedłeś ze szpitala! Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłeś, skoro pamiętasz, co się wtedy wydarzyło?!

- Akashi-kun, czy ty zwariowałeś?- Kuroko spojrzał na niego ze zdziwieniem.- Miałbym posłać za kraty mężczyznę, którego kocham? I który w dodatku kocha mnie, do tego stopnia, że był gotów zatrzymać mnie za wszelką cenę? Nie twierdzę, że to było romantyczne, ale podziwiam twój upór i uważam, że jest to największy dowód na to, jak bardzo ci na mnie zależy.

- Nie kochałeś mnie wtedy!- powiedział głośno Akashi.- Chciałeś odejść, bo przestałeś mnie kochać! Chciałeś odejść do Kise!

- Co?- Tetsuya spojrzał na niego, unosząc wysoko brwi. Uśmiechnął się z rozbawieniem.- Tak to pamiętasz, Akashi-kun?

- A ty niby jak to pamiętasz?- sapnął Seijuurou, puszczając jego dłonie i przecierając swoją twarz.- Co ty pamiętasz, Tetsuya? Pamiętasz, o co się wtedy kłóciliśmy?

- Tak.- Skinął spokojnie głową.- Kise-kun miał na mnie zły wpływ. Przekonał mnie, że spędzasz ze mną za mało czasu, i że nie poświęcasz mi wystarczająco uwagi.

- Zakochałeś się w nim.

- Nigdy się w nim nie zakochałem.

- A on w tobie.

- Nie jestem w stanie odpowiedzieć za niego…

- Powiedziałeś mi wtedy, że jest inny mężczyzna, że bardzo go lubisz, że prawie tak samo mocno jak mnie na początku!- rzucił oskarżycielskim tonem, wbijając w niego spojrzenie.- Przecież to do niego chciałeś odejść, on na ciebie czekał w swoim mieszkaniu!

- Nic mi o tym nie wiadomo.

- To niby gdzie chciałeś wtedy wyjść?

- Planowałem wynająć pokój w hotelu, poszukać mieszkania… Czy musimy rozmawiać na taki przykry temat?- westchnął ciężko.- Wiesz, że mam wyrzuty sumienia.

- Musimy – odparł dobitnie.- Musimy to wyjaśnić, Tetsuya. Chcę wiedzieć, co do mnie czujesz.

- Co do ciebie…? Kocham cię. Przecież często ci to mówię.

- Nie o to mi chodzi.- Akashi potrząsnął bezradnie głową.- Co dalej? Co pamiętasz? Poszedłeś do holu…

- Tak, zabrałem kurtkę.- Tetsuya westchnął, zamykając na moment oczy.- Chciałem wyjść. Poczułem wtedy nagły ból w czaszce, zachwiałem się. Krew zalała mi oczy, a ty zatrzy-…

- Uderzyłem.

- Niech ci będzie – mruknął niechętnie.- „Uderzyłeś” mnie jeszcze raz. Potem obudziłem się w szpitalu.

- I co dalej?- Akashi przysunął się do niego blisko, chwycił na nowo jego dłonie.- Co pamiętasz, Tetsuya?

- Akashi-kun…

- Powiedz mi, błagam cię! Co oni ci tam zrobili?!

- Leczyli mnie.

- Ale jak? W jaki sposób?

- Skuteczny.

- Tetsuya, dlaczego wymigujesz się od odpowiedzi? Czego nie chcesz mi powiedzieć? Mów, ja zniosę wszystko!

- Nie chodzi o to, czy to zniesiesz, czy nie – westchnął Kuroko, patrząc na niego.- Chodzi o to, że moje leczenie to… cóż, moje leczenie. Kiyoshi-san powiedział, że nie rozmawia się na takie tematy. To nie jest wyleczone złamanie czy zszyta rana na ręce, to jest bardziej… intymne, rozumiesz? Bo to mój umysł.

- Tetsuya, ale ja jestem twoim chłopakiem – wyjąkał Akashi.- Mi możesz powiedzieć wszystko…

- Oczywiście, że mogę.- Tetsuya uśmiechnął się do niego ciepło.- Ale o leczeniu mnie się nie rozmawia. Tak powiedział Kiyoshi-san.

- Aż tak wielki ma na ciebie wpływ?- nie dowierzał Akashi.- Nawet teraz go słuchasz, chociaż nie ma już go w twoim życiu?

- Ależ jest – zdziwił się Kuroko.- Niedługo mam jechać na wizytę kontrolną…

- Nie jesteś już jego pacjentem, Tetsuya, jesteś wolnym człowiekiem i możesz robić wszystko ze swoją wiedzą na temat tego, co się tam działo!

- To, co się tam działo, to było zbawienne w skutki leczenie – oznajmił Kuroko, jakby recytował z pamięci formułkę.- To jest najważniejsze, Akashi-kun. Jestem zdrowy, Kiyoshi-san mnie wyleczył. Jestem mu za to bardzo wdzięczny, tak jak tobie za to, że mnie tam zaniosłeś. Dzięki tobie teraz mogę być naprawdę szczęśliwy.

- Tetsuya, ty bredzisz – wyszeptał Akashi.- Ty… nie jesteś sobą! Nie jesteś taki, jak dawniej, to nie jest Tetsuya, którego znam!

- Co masz na myśli?- Kuroko spojrzał na niego niepewnie.

- Dlaczego nie mówisz mi po imieniu?- zapytał cicho.

- A co to ma do rzeczy?

- Dużo. Naprawdę dużo. Byliśmy już przecież na etapie, kiedy zwracałeś się do mnie po imieniu, i to od dawna! A odkąd wróciłeś, mam wrażenie, że… że dosłownie „cofnąłeś” się do czasów, kiedy zaczynaliśmy być razem.

- Jeśli to dla ciebie kłopot, to mogę zwracać się do ciebie…

- To nie jest dla mnie kłopot, to jest najwyraźniej kłopot dla ciebie!

- Dobrze, to inaczej – westchnął Kuroko, poprawiając się na sofie i mocniej ściskając jego dłonie. Spojrzał mu prosto w oczy.- Seijuurou-kun. Tak lepiej?

- Tetsuya…

- Musisz ze mną rozmawiać, Seijuurou-kun – powiedział Tetsuya.- Musisz mi mówić, jeśli coś jest nie tak, jeśli dostrzegasz we mnie coś, czego nie powinno być. Dzięki temu mogę pracować nad sobą.

- Brzmisz teraz sztucznie – wymamrotał Akashi.

- To jednak wolisz „Akashi-kun”?

- To chyba rzeczywiście nie ma znaczenia...- Seijuurou czuł się zupełnie zrezygnowany.- Tetsuya… a więc nie powiesz mi, w jaki sposób cię leczono?

- Przepraszam, ale nie – odparł, skruszony.- Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko, ale nie proś mnie o to. Chciałbym, żebyś postarał się cieszyć tym, że jestem nareszcie zdrowy i możemy być razem.

Akashi patrzył na niego w milczeniu. Szukał w jego twarzy odbicia własnej miłości, którą darzył go od tylu lat. I oczywiście znalazł ją, bo to było ciało Kuroko, to nadal była jego dusza, jego serce – na pewno w jakiejś części parzył na swojego Tetsuyę.

Kochał go.

Bardzo.

Nieważne jak się zachowywał, nieważne co mówił, nieważne do czego byłby zdolny i gotowy, byle tylko być z Akashim – nie miało znaczenia, że wybaczyłby i wybacza mu wszystko złe, nawet jeśli chodzi o zdradę, nawet jeśli chodzi o pozbawienie go życia!

Kochał go.

I dlatego właśnie musiał go ratować.

- Będziemy razem – powiedział cicho. Kuroko uśmiechnął się do niego czule, tak jak tylko on potrafił. Tym uśmiechem rozjaśniał cały świat Akashiego, tym uśmiechem poprawiał mu humor na cały dzień.- Będziemy razem, Tetsuya.

- Oczywiście, że tak, Akashi-kun.

- Tetsuya, czy jesteś… jesteś w stanie coś dla mnie zrobić?

- Cokolwiek – zapewnił, skinąwszy głową.

- Czy wytrzymasz dla mnie jeszcze jedno leczenie?

- Och...- Kuroko zamrugał.- Oczywiście. Cokolwiek zauważyłeś we mnie, powiedz mi o tym. Natychmiast pojedziemy do Kiyoshiego-san, on to wyleczy.

- Nie, nie do Kiyoshiego – powiedział Akashi, zrywając się z kanapy.- Pojedziemy do innego szpitala. Ubierz się, Tetsuya, nie ma czasu do stracenia.

- Zaczekaj, co to znaczy, że „do innego szpitala”?- Tetsuya spojrzał na niego bez zrozumienia.- Kiyoshi-san to mój lekarz prowadzący…

- Kiyoshi to potwór – wycedził Akashi, nerwowo pakując do kieszeni spodni portfel oraz komórkę.- Nie pojawimy się tam nigdy więcej. Zabiorę cię do prawdziwego szpitala i oni cię wyleczą. Powiemy im, że stosowano na tobie lobotomię, albo inne „niemodne” sposoby leczenia, że znęcano się nad tobą… wytoczymy proces Kiyoshiemu za to, że cię skrzywdził.

- Akashi-kun, o czym ty mówisz? Proszę, uspokój się…

- Ja sam prawdopodobnie pójdę na jakiś czas do więzienia – dodał, nagle zdając sobie z tego sprawę. Przetarł dłonią twarz.- Ale to nic, wytrzymamy to. Teraz jesteś najważniejszy, zawsze byłeś dla mnie najważniejszy i zrobię wszystko, byś wrócił do dawnych zmysłów…

- Akashi-kun, proszę, weź głęboki oddech...- zaczął powoli Kuroko, podnosząc się z sofy.- Jeśli jestem chory, Kiyoshi-san mnie wyleczy, on mnie doskonale zna i…

- On nic o tobie nie wie!- krzyknął Seijuurou rozpaczliwie.- Nie wiem, jak on zrobił, nie wiem, jak on cofnął czas, ale spierdolił wszystko, rozumiesz?! Zachowujesz się jak mój dawny Tetsuya, jak ten, którego pokochałem lata temu, ale jednocześnie nie jesteś sobą! Wybaczasz mi, że cię zaatakowałem, wybaczasz mi, że cię zdradziłem, jesteś gotowy zgodzić się na wszystko, co powiem, zrobić wszystko, co ci każę, a mój Tetsuya na pewne rzeczy w życiu by nie pozwolił!

- Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy…

- Kosztem własnego szczęścia!

- Ja jestem bardzo szczęśliwy…

- Nie, Tetsuya, jesteś bardzo… zaprogramowany! Nie wiem! Nie wiem, jak inaczej to nazwać! Ale Kiyoshi zrobił z tobą coś, czego nie potrafię zrozumieć, on… on zaprogramował cię, żebyś mnie uszczęśliwiał! To nie może się tak odbywać, my musimy chcieć swojego szczęścia wzajemnie…

- Przecież chcesz mojego szczęścia, kupiłeś dla nas dom, o którym marzyłem…

- Oczywiście, że kupiłem!- jęknął Akashi, chwytając się za głowę.- Oczywiście, że pragnę twojego szczęścia! Ale czy ty nie rozumiesz, że ty cieszysz się, bo ja chcę, żebyś się cieszył?! Robisz wszystko, czego ja chcę, i nie patrzysz na to, że Tetsuya, którego znam, miał swoje zasady! Zero seksu, gdy jestem pijany, żadnych zdrad, żadnych wyścigów konnych, dbanie o środowisko… Ty tego nie robisz, jeśli ja tego nie robię! Wiesz, dlaczego? Bo Kiyoshi o tym nie wiedział! I nie był w stanie zakodować w twoim nowym umyśle, że na pewne rzeczy nigdy się nie zgodzisz.

- Akashi-kun, zaczynam się o ciebie martwić…

- Powiem ci, jak ja to sobie wyobrażam – powiedział gorączkowo, znów przecierając twarz. Podszedł szybko do Kuroko, położył dłonie na jego ramionach, ścisnął lekko.- Gdy zawiozłem cię do szpitala, gdy oddałem cię im, a ty doszedłeś do siebie, byłeś agresywny. Chciałeś stamtąd uciec, bo rozumiałeś, że wpakowałem cię do tego miejsca bez twojej woli, siłą wepchnąłem cię do gardzieli monstrum, które miało cię dla mnie naprawić, żebyśmy mogli być szczęśliwi, żebym JA mógł być szczęśliwy! Wyrywałeś się i krzyczałeś, płakałeś, a oni wbijali ci igły, karmili cię psychotropami i eksperymentowali na tobie na sposoby, które są zakazane, po to by sprawdzić, czy im się uda „naprawić” czyjś umysł, zmienić ludzkie postrzeganie. I w końcu było już za późno, w końcu się poddałeś, a oni wygrali i...- Akashi zagryzł mocno wargę.- I zmienili cię. Sprawili, że zapomniałeś o gniewie i nienawiści, jakimi mnie darzyłeś, sprawili że zapomniałeś o Kise, którego zacząłeś darzyć prawdziwym, szczerym uczuciem. Wyrwali ci to uczucie z twojego umysły, oni… oni cię zniszczyli. Bo ja ich o to poprosiłem.

- Akashi-kun…

- Jedziemy, Tetsuya, nie traćmy czasu. Znajdziemy szpital, w którym cię naprawdę wyleczą…

- Akashi-kun, nie podoba mi się to – wymamrotał Kuroko, kręcąc ze zmartwieniem głową.- Mówisz takie dziwne rzeczy, zaczynasz mnie przerażać.

- Wszystko będzie dobrze, obiecuję!- powiedział prędko, obejmując dłońmi jego twarz i całując go w usta.- Zrobię dla ciebie wszystko, Tetsuya, przywrócę dawnego ciebie za wszelką cenę! Nawet jeśli przypomnisz sobie, że mnie nienawidzisz, nawet jeśli odejdziesz do Kise, ja będę miał pewność, że jesteś sobą… Naprawią cię, zobaczysz. Chodź, musimy iść...- Pociągnął go za rękę, ruszył w kierunku holu.

- Akashi-kun, ja nie chcę…! To Kiyoshi-san jest moim lekarzem, on się mną zajmie! Czegokolwiek się obawiasz, on rozwieje to wszystko, naprawi mnie, będziemy mogli być razem! Akashi-kun, proszę cię, ja nie chcę!

Pierwszy raz mu się sprzeciwiał tak otwarcie. Ale Seijuurou go nie słuchał. Ciągnął go za rękę do holu, już miał sięgnąć po płaszcz, ubrać go, chciał jechać gdziekolwiek, gdzie będą w stanie pomóc Tetsuyi, chciał zrobić i oddać wszystko, byle tylko jego Tetsuya powrócił, byle tylko był sobą, prawdziwym sobą…

Ale nie zdążył.

Upadł na kolana.

Spojrzał na nie z zaskoczeniem, dziwiąc się, dlaczego podłoga tak nagle się zbliżyła. Co się stało, dlaczego upadł?

Potem poczuł ostry ból głowy, łaskotanie na czole, gdy coś gęstego i ciepłego zaczęło spływać po jego czole, zalewając oczy.

- Tetsu… ya…?

Ból odezwał się po raz drugi, mocniej, gwałtowniej.

Stracił przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń