[PSYCHO] 3. Telefon

Trzy
Telefon


Rok i dwa miesiące później.



Było już późno – późno rano, i Akashi wiedział o tym, gdy tylko otworzył oczy, na dwie sekundy przed tym, jak zadzwoniła jego komórka.
W sypialni było ciemno – wszystkie rolety zostały spuszczone, do wnętrza nie przedostawał się nawet promyk słońca, ale Seijuurou wyćwiczył w sobie odgadywanie godziny po przebudzeniu. Wokół panował lekki zaduch, pościel zsunęła się z łóżka, z pewnością skopana w nocy i zapomniana.
Akashi podniósł się do pozycji siedzącej, opuścił nogi na chłodne panele. Sięgnął po komórkę i, przeczesując dłonią poczochrane czerwone włosy, spojrzał na ekran. Nieznany numer. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zignorować go i pójść wpierw zrobić sobie kawę, ale w końcu stwierdził, że być może dzwonią do niego z pracy.
- Akashi Seijuurou, słucham – rzucił cicho.
- Witam, Akashi-san.
Dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie niczym macki potwora. Seijuurou od razu poczuł się rozbudzony; przełknąwszy nerwowo ślinę, pospiesznie ale i ostrożnie wstał z łóżka i wyszedł na korytarz. Przymknął drzwi sypialni, tylko zerkając do środka przez szparę i upewniając się, że mężczyzna leżący w łóżku nadal śpi.
- Panie doktorze – mruknął do słuchawki.- Dawno pana nie słyszałem.
- Mam nadzieję, że dobrze się pan miewa, Akashi-san?
- Tak.- Seijuurou znów przełknął ślinę. Odwrócił się i ruszył powoli korytarzem ku marmurowym schodom.- Jak rozumiem nie dzwoni pan bez powodu? Potrzebujecie przypływu gotówki?
- Właściwie to nie.- Lekarz brzmiał na zadowolonego z siebie.- Dzwonię, by poinformować pana, że Kuroko Tetsuya może zostać wypisany w dniu dzisiejszym. Może pan po niego przyjechać.
Akashi zatrzymał się w połowie schodów i zmarszczył w konsternacji brwi. Powoli przysiadł na stopniu, milcząc, pogrążony w myślach.
- Akashi-san?
- Co to znaczy, że zostaje wypisany?- zapytał Akashi.- Tak nagle?
- Hm, czy nagle, to bym tak tego nie określił…
- Nie odzywaliście się do mnie od miesięcy.- Seijuurou niemal cedził słowa.- Ani razu nie pozwoliliście mi zobaczyć się z Tetsuyą, a teraz, po ponad roku, dzwoni pan do mnie i mówi, że mam go od was zabrać?
- Jest pan jedyną jego rodziną. To oczywiste, że skontaktowaliśmy się z panem, gdy tylko potwierdziliśmy na sto procent, że Kuroko Tetsuya jest zdrowy.
- To jest wasz sposób?- mruknął Akashi zmęczonym tonem, przecierając dłonią twarz.- Pozbawiacie zdrowego człowieka możliwości przebywania z bliskim na długi czas, a potem, gdy już praktycznie zapomni o jego istnieniu, każecie mu go zabrać?
- Tak jak mówiłem, dla zdrowia pacjenta robimy wszystko. A tu akurat niezbędna była rozłąka. Mieliśmy nadzieję, że potrwa to dużo krócej, ale… cóż, niestety. Na całe szczęście mogę panu potwierdzić, że Kuroko Tetsuya jest wyleczony. Na pewno się pan cieszy.
Akashi nie odzywał się przez długi moment. Minęło tyle czasu… Prawie zapomniał, jak Kuroko wygląda. Nie pamiętał jego uśmiechu, nie pamiętał jego spojrzenia. Widział tylko grymas złości, jego wspomnienie raczej, czy zarys… i czerwień. Dużo czerwieni. Kuroko cały w czerwieni.
- Tak – mruknął bez entuzjazmu.- Oczywiście.
- Spodziewamy się pana dzisiaj do godziny piętnastej – oznajmił lekarz niemal radośnie, jakby sprawiało mu przyjemność takie traktowanie klientów.- Kuroko-san jest już spakowany. Do zobaczenia, Akashi-san!
W słuchawce rozległ się sygnał oznaczający koniec połączenia. Seijuurou jeszcze chwilę siedział z komórką wciąż przyciśniętą do ucha. Dopiero po chwili odsunął ją i oparł łokcie o kolana. Spojrzał w ekran telefonu: zwykła firmowa tapeta, przedstawiająca fioletową spiralę na czarnym tle. Już dawno zastąpił nią tę starą, na której byli razem z Tetsuyą w Chorwacji na wakacjach. 
Mężczyzna przetarł twarz dłonią. Potrzebował kawy. Mocnej, i to bardzo. Bez cukru i mleka, może podwójną dawkę… w końcu dzisiaj zobaczy Kuroko.
Nie widział go od ponad roku. Tyle razy jeździł do szpitala, tyle razy chciał się z nim zobaczyć, albo chociaż ujrzeć go z daleka. Ale lekarze mu nie pozwalali, nie dopuszczali go do błękitnowłosego, mimo że obiecali, iż gdy tylko Tetsuyi poprawi się zdrowie, Akashi będzie mógł z nim porozmawiać.
Zbywali go. Pierwszy tydzień, drugi, trzeci… Miesiąc, trzy, sześć… W którymś momencie z rozpaczy chciał nawet zawiadomić policję, ale nie mógł. W końcu poddał się i tylko dzwonił do szpitala, by zapytać, czy wszystko dobrze. Przelewał kolejne kwoty na leczenie. Zapominał. Nie do końca, oczywiście – wciąż wracał myślami do Tetsuyi, ale robił to coraz rzadziej i rzadziej, jeszcze chwila i przestałoby mu zależeć, dałby sobie spokój i pozostawił Kuroko. 
Ale naprawdę był jego jedyną rodziną. 
Jeśli go nie odbierze ze szpitala, nikt tego nie zrobi. Nie wiadomo, gdzie Tetsuya wyląduje. 
Ale co on z nim zrobi? Ta potwornie długa rozłąka była dla niego jak odwyk i w zasadzie zaczął już sądzić, że niewiele pozostało uczuć do Kuroko. Przecież chciał go zostawić, chciał odejść do innego. Co Akashiemu do tego? Nauczył się żyć bez Tetsuyi, poddał się swojej pracy, awansował, miał teraz wszystko, czego chciał. Nie potrzebował… zwierzątka.
- Wracasz do łóżka?
Akashi obrócił głowę, słysząc za sobą głos. Spojrzał na rosłego mężczyznę stojącego przed nim w samej bieliźnie. Miał ponad dwa metry wzrostu i długie, fioletowe włosy, teraz opadające mu swobodnie na ramiona. Poznał go jakiś czas temu w barze, wylądowali w łóżku raz, drugi, trzeci. 
Brakowało mu bliskości, a stracił nadzieję na powrót Tetsuyi już dawno temu. 
- Musisz iść, Atsushi – powiedział do mężczyzny, odwracając od niego wzrok.- Mam parę spraw do załatwienia, nie będę miał dzisiaj dla ciebie czasu. Odezwę się.
- Jak zawsze – mruknął tamten, przeczesując dłonią gęste włosy. Akashiemu zawsze się one podobały. Był miękkie i bujne, do tego zawsze ładnie pachniały i przyjemnie łaskotały go w podbrzusze, kiedy Atsushi robił mu loda.
Murasakibara Atsushi. Kim on dla niego był? Spotykali się od trzech miesięcy i chociaż seks uprawiali tylko parę razy, to czasem spotykali się tak o, na kawie czy na lunchu. Akashi nie chciał poważnego związku, ale w sumie ten facet wydawał się być dobrym kandydatem. Seks z nim był fajny, mieli też o czym rozmawiać, dzielili zainteresowania.
Kuroko wychodzi ze szpitala.
Seijuurou westchnął ciężko, czując psychiczne zmęczenie mimo wyspania. Spojrzał cierpiętniczo w sufit, myśląc o korkach, jakie czekają go na mieście i o tym, że musi zamówić jakiś obiad do mieszkania, skoro będzie gościł w nim Kuroko. Tyle do zrobienia, a czasu tak mało.
Podniósł się, po czym zszedł na dół.
Zacznie od kawy.
Naprawdę mocnej kawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń