[Spektrum] Rozdział czwarty



No to jak to z tobą jest, Shin-chan?- zagadnąłem z uśmiechem, przesuwając wzrokiem po rozsypanych w lodówkach lodach w poszukiwaniu jednego z moich ulubionych smaków.- Wspominałeś, że zacząłeś grać w koszykówkę, żeby odsapnąć od nauki, ale chyba porabiasz coś poza tym?  
Midorima westchnął cicho, patrząc na mnie wyczekująco. Roześmiałem się lekko, dobrze wiedząc o co mu chodzi – on już zdążył wybrać swojego loda, teraz tylko czekał, aż w końcu i ja się zdecyduję. Chwyciłem więc prostokątne opakowanie śmietankowo-migdałowego loda w polewie czekoladowej, po czym stuknąłem nim lekko w klatkę piersiową Shintarou, kierując się do kasy.
Czasem grywam w shogi – odparł.- Albo na pianinie.
Pianino?!- wykrzyknąłem, odwracając się do niego.- Mówisz poważnie?
Co w tym złego, nanodayo?- zapytał, marszcząc brwi.- I nie idź tyłem, bo zaraz na coś wpadniesz!
Ahahah! Tak też myślałem, że prócz swoich perfekcyjnych rzutów za trzy punkty, masz też jakieś dodatkowe umiejętności. Od jak dawna grasz na pianinie?
Od dziecka.
Rodzice cię do tego przekonali, czy sam się tym zainteresowałeś?
Pół na pół – westchnął Midorima, wyciągając portfel.- Poza tym, dlaczego mnie o to pytasz?
Ludzie zadają sobie pytania, żeby się lepiej poznać – powiedziałem tonem nauczyciela, po czym mrugnąłem do ekspedientki, której właśnie płaciłem za mój zakup.- Prawda?
Zachichotała, wydając mi resztę. Poczekałem na boku, aż Shintarou również zapłaci za swojego loda, a potem razem wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się ulicą na prawo.
Wieczór był cholernie przyjemny. Granatowe niebo przyozdobiły już złotawe plamki gwiazd, widoczne za lampami ulicznych latarni, wiaterek był przyjemnie chłodny, taki, jaki lubiłem najbardziej. To całkiem zaskakujące, ale moim zdaniem wiatr wiejący, gdy niebo było już ciemne, był znacznie przyjemniejszy niż ten, który wiał w promieniach słońca. Zawsze wydawało mi się, że wieczorem powietrze było zupełnie inne, jakby bardziej rześkie. Aż chciało się oddychać z uśmiechem na twarzy.
No a ty?- westchnął Midorima, smakując swojego loda i przymykając oczy.
Co ja?- Spojrzałem na niego pytająco.
No co robisz poza koszykówką!- warknął, rumieniąc się nieznacznie.
Och!- Uśmiechnąłem się do niego promiennie, już rozumiejąc. Cholera, on naprawdę był tsundere! Mógłby zaprzeczać ile wlezie, ale najwyraźniej chciał mnie bliżej poznać.- Moje hobby to karty z postaciami. Kolekcjonuję je i czasem wymieniam się ze znajomymi. Szczególnie lubię te z koszykarzami, mam uzbieranych kilka drużyn NBA!
Hmpf.- Midorima poprawił swoje okulary, znów pochłaniając kawałek loda.- Jaki masz znak zodiaku?
Ech?- Spojrzałem na niego z zaskoczeniem. Aż tak dobrze chciał mnie poznać?- Skorpion.
Nie najgorzej. Jestem spod znaku Raka, więc nie jesteśmy najgorszym połączeniem.
Jak już mówiłem, Shin-chan, nie jestem gejem...- Poklepałem go z uśmiechem po ramieniu.
Nie o to mi chodzi!- warknął, mierząc mnie zezłoszczonym spojrzeniem.- To oczywiste, że pewni ludzie o niepasujących do siebie znakach zodiaku nie powinni się ze sobą zadawać! Mogliby mieć na siebie zły wpływ i przynosić sobie nawzajem pecha.
Aaa, mówisz o tym swoim Oha-Asa!- zaśmiałem się.- Masz dziś ze sobą swój szczęśliwy przedmiot?
Oczywiście, nanodayo – odparł, znów poprawiając swoje okulary i sięgając do torby. Wyciągnął z niej pomarańczowy grzebień.- Zdziwiłbyś się, jak trafny jest ten horoskop! To dzięki niemu moje rzuty są takie dobre i zawsze trafiam do kosza.
Huh?- Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
Jeżeli mam przy sobie mój dzisiejszy szczęśliwy przedmiot, mogę być pewien, że nie chybię – wyjaśnił z powagą.- Postępując zgodnie ze wskazówkami Oha-Asa, jestem w stanie wygrać każdy mecz.
Hoo...- Uniosłem lekko brew, uśmiechając się.- Gdzie sprawdzasz ten swój horoskop? W Internecie?
Nie, w telewizji, nanodayo – odparł, chowając grzebień z powrotem do torby.- Leci codziennie na TVTokio o szóstej rano.
Szóstej rano?!- wykrzyknąłem z przerażeniem.- To o której ty wstajesz?!
O piątej trzydzieści – odpowiedział spokojnie.
Ugh! Kimkolwiek jesteś, przepadnij i daj prawdziwemu Shin-chanowi* trochę pospać!- wymamrotałem. Kiedy Midorima spojrzał na mnie beznamiętnie, nie mogłem powstrzymać uśmiechu.- Podziwiam cię, Shin-chan! Ja wstaję o siódmej i zawsze ledwo zdążam do szkoły. 
Zdaję się, że jeździsz rowerem, więc chyba możesz sobie pozwolić na odrobinę dłuższe spanie – mruknął zielonowłosy.
Hoho, zaczął mnie obserwować! Mogłem już być pewien na sto procent, że ten koleś chciał się ze mną zaprzyjaźnić, tylko najwyraźniej nie wiedział, w jaki sposób.
To całkiem urocze.
Ostatnio przypadkiem wjechałem w rozbitą butelkę i przedziurawiłem oponę – wyjaśniłem.- Dlatego chodzę do szkoły pieszo. Ale wygląda na to, że idziemy w tym samym kierunku, więc moglibyśmy zacząć chodzić razem. Gdzie mieszkasz, Shin-chan?
Przeszliśmy właśnie przez pasy na skrzyżowaniu, kiedy Midorima zatrzymał się i wskazał dłonią, w której trzymał swojego loda, na lewo.
Aaa, ja mieszkam prosto.- Również wskazałem kierunek.- W takim razie tutaj się rozstajemy. Do zobaczenia jutro, Shin-chan! Możesz na mnie tu poczekać, będę około siódmej czterdzieści.
Nie widzę powodu, dla którego miałbym na ciebie tutaj czekać, nanodayo – oznajmił wyniośle Midorima, po czym odwrócił się ode mnie i ruszył swoją ulicą w kierunku domu. 
Zachichotałem cicho, uśmiechając się do jego pleców. Ten koleś naprawdę mnie zaskakiwał. Byłem święcie przekonany, że jest takim samym napuszonym i pewnym siebie dupkiem jak cała reszta Pokolenia Cudów, ale najwyraźniej bardzo się myliłem. Teraz, poznawszy go nieco lepiej, mogłem z czystym sumieniem stwierdzić, że Shintarou był sympatyczną osobą, choć może nieco zbyt ekscentryczną. 
Kto wie, czy to nie przez swoją dawną drużynę stał się tsundere? Być może miał dość towarzystwa tych świecących aurą wyższości i świetności ludzi, może pragnął zaprzyjaźnić się z kimś zupełnie zwyczajnym? Z dawnymi kolegami na pewno miał o czym rozmawiać, ale przecież każdy człowiek potrzebuje w życiu urozmaicenia, a z jednym czasem nie da się pogadać na każdy temat.
Sam nie byłem jeszcze tego pewien. Jedyne, o czym byłem przekonany, to to, że Midorima stanowił dla mnie nie lada tajemnicę. A ufając mojej wrodzonej ciekawości mogłem być pewien, że wkrótce rozszyfruję tego gościa co do joty.
Nie było innej opcji.

***

Szósta rano to zdecydowanie godzina demonów.
Nie wspominając już o piątej trzydzieści.
Kazunari?- zdziwiła się moja mama, kiedy weszła do salonu i zobaczyła mnie, siedzącego na podłodze przed telewizorem i ziewającego tak szeroko, jakbym miał go zaraz pochłonąć w całości.- To ty, synku?
Tak, mamo.- Wywróciłem oczami.- Nic mnie nie opętało, naprawdę siedzę przed telewizorem o szóstej rano. Czekam na horoskop.
Horoskop?- Mama podeszła do mnie ostrożnie i nachyliła się pod pretekstem rodzinnego przytulasa, sprytnie kładąc dłoń na moim czole i sprawdzając, czy nie mam gorączki.- Chcesz już zjeść śniadanie?- Ton jej głosu wciąż wyrażał najwyższe stadium zdziwienia.
Nie, zaraz idę spać – westchnąłem.- Wysłucham tylko horoskopu i zdrzemnę się jeszcze ze czterdzieści minut.
No dobrze...- Mama przeszła do części kuchennej, obracając się w moim kierunku z podejrzliwą miną.
Właściwie to jej za to nie winiłem. Wszyscy w mojej rodzinie przyzwyczaili się do tego, że niezły ze mnie śpioch. Zawsze wstawałem „na styk”, tak, żeby zdążyć tam, gdzie musiałem, a jeżeli akurat nie miałem nic do roboty, to zdarzało się, że wstawałem i o dziesiątej, przynajmniej w weekendy i dni wolne od szkoły. 
Po wczorajszym treningu byłem wykończony, ale Shin-chan strasznie mnie zaintrygował tym swoim horoskopem, więc postanowiłem z ciekawości go obejrzeć. 
Witamy w horoskopie Oha-Asa!- zawdzięczał radosny kobiecy głos w telewizji. Na jego ekranie pojawiła się jakaś blondynka z czapką z daszkiem na głowie, na której tkwił wizerunek dwunastu znaków zodiaku. Wgapiłem się w nią bezmyślnie, słuchając uważnie.- Dziś w rankingu na pierwszy miejscu jest Rak! Gratuluję! Spotka cię dziś ogromne szczęście i duża satysfakcja, ponieważ twoja ciężka praca w końcu się opłaci! Szykuje się też dla ciebie wielka szansa na przyjaźń, więc nie zmarnuj tego i nie odtrącaj od siebie tych, którzy próbują się do ciebie zbliżyć!- Parsknąłem głośno śmiechem, słysząc to, na co moja mama spojrzała na mnie z niepokojem.- Twój szczęśliwy przedmiot na dziś to drewniana figurka niedźwiedzia! Noś ją przy sobie, a wszystko będzie się układać po twojej myśli! Niestety, na miejscu ostatnim w rankingu jest dzisiaj Koziorożec...- Oparłem się wygodnie o kanapę, słuchając przesadnie radosnego głosu prezenterki i czekając, aż w końcu raczy wymienić szczęśliwy przedmiot dla Skorpionów. Jak się okazało, miała nim być biała wstążka.
Westchnąłem ciężko, wyłączając telewizor i przechodząc do części kuchennej, gdzie moja mama z powagą na twarzy wpatrywała się we mnie, wrzucając do maszyny gotującej ryż.
Jeśli chcesz ze mną o czymś...
Mamo – przerwałem jej z westchnieniem.- Mam po prostu takiego kolegę, Shin-chana...
Och!- Mama zakryła z osłupieniem usta, upuszczając na blat kuchennej lady drewnianą kopyść.
Nie o to chodzi!- rzuciłem, nieco zirytowany.- Po prostu ten Shin-chan ciągle słucha tego horoskopu i zawsze nosi przy sobie swoje szczęśliwe przedmioty, bo twierdzi, że to wszystko prawda i to mu pomaga w szczęściu! Dlatego wstałem dzisiaj tak wcześnie, bo chciałem posłuchać tego horoskopu, to wszystko! Czysta ciekawość.
Ach, rozumiem...- Mama odetchnęła jakby z ulgą, biorąc do ręki kopyść i dokładając kolejną porcję ryżu do maszyny.- To twój przyjaciel, synku?
Nie powiedziałbym.- Wzruszyłem ramionami.- Pamiętasz, jak opowiadałem ci o Pokoleniu Cudów?
Pamiętam.- Skinęła głową.
No więc, ten Shin-chan, to jeden z członków tej drużyny – wyjaśniłem, przysiadając na stołku i podpierając dłonią głowę.- Od teraz chodzi do mojego liceum, jesteśmy w tej samej klasie i w tej samej drużynie.
Ojej, a ty chciałeś ich wszystkich pokonać – zauważyła ze zmartwieniem mama.
No tak.- Uśmiechnąłem się do niej lekko.- Będę musiał znaleźć inny sposób, żeby trochę dogryźć Midorimie. Póki co, po prostu staram się go jakoś ogarnąć. Jest taki strasznie poważny, no i wierzy w ten cały horoskop. To tsundere.
Tsundere?- Mama roześmiała się lekko.- Nigdy nie poznałam prawdziwego tsundere! Mówi, że cię nie lubi, ale tak naprawdę cię lubi?
Takie odnoszę wrażenie – zaśmiałem się.- Wczoraj zaprosiłem go na lody. Z początku nie był chętny, ale ostatecznie ze mną poszedł. Myślę, że zwyczajnie się odrobinę denerwował w moim towarzystwie, bo nie do końca wie, o czym ze mną rozmawiać, ale mimo wszystko chce się ze mną zaprzyjaźnić.
To takie kochane!- Mama uśmiechnęła się lekko.- Na pewno szybko się zaprzyjaźnicie, ciebie nie da się nie lubić!
Dzięki, mamo – parsknąłem, wstając ze stołka i kierując się do schodów prowadzących na piętro.- Idę zdrzemnąć się chociaż na te pół godziny!
Tylko wstań o siódmej, żeby znowu nie wychodzić na ostatnią chwilę!- zawołała za mną mama, jednak uśmiechnąłem się jedynie w odpowiedzi.
Dotarłszy do swojego pokoju, rzuciłem się na łóżko i niedbale zakryłem cienkim kocem nogi. Żałowałem, że noc już upłynęła i teraz przez otwarte okno do pomieszczenia wdzierał się poranny wietrzyk. Ten też w nawet najmniejszym stopniu nie dorównywał temu wieczornemu.
Ułożyłem się wygodnie, wtulając głowę w poduszkę i zamknąłem oczy, już gotowy zasnąć, kiedy poczułem jakiś dodatkowy ciężar na materacu i coś łaskoczącego mnie w podbródek. Uniosłem leniwie powieki, napotykając spojrzenie szaroniebieskich oczu mojej młodszej siostry.
Słyszałam twój głos w kuchni – oznajmiła.- Znowu idziesz spać?
Hmm... Planowałem się zdrzemnąć jeszcze na niecałą godzinkę.- Ziewnąłem, przeciągając się leniwie.- Też możesz się zdrzemnąć, Yuzu...
Ale ja nie jestem śpiąca!- burknęła mała.- Wczoraj wróciłeś tak późno, że widziałam cię tylko godzinę! Nie opowiedziałam ci jeszcze do końca, co się działo w przedszkolu! 
Mmm, no tak.- Uśmiechem pożegnałem ulotne marzenie na drzemkę.- No to opowiadaj, kto w końcu schował tamte klocki...
Chyba miałem zbyt dobre serce dla mojej młodszej siostry. 










* Shin-chanowi → właściwie to nie powinnam tak kombinować z tym sufiksem „chan”, ale „Shin-chanowi” brzmi lepiej niż „Shinowi-chan”, więc w jego polskiej wersji pozwolę sobie wyjątkowo pisać w ten sposób .-.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń