[Spektrum] Rozdział piąty



Chodzenie do szkoły to jednak strasznie kłopotliwa sprawa. 
A przecież nie uczymy się tam zbyt wielu pożytecznych rzeczy.
Moja półgodzinna drzemka skończyła się fiaskiem, ale dzięki Yuzu przynajmniej odzyskałem jako tako przytomność i mogłem się do końca wybudzić, a przy okazji też nadrobić brak czasu dla młodszej siostry. Zawsze miałem dobre kontakty z dzieciakami, a Yuzu, jako rodzina, dodatkowo była moim małym oczkiem w głowie.
Po tym jak już się nagadaliśmy, zeszliśmy do kuchni na śniadanie. Rodzice nadal mało ze sobą rozmawiali, za pewne wciąż z winy ojca za to, że po pracy chodził na piwo z kumplami i późno wracał do domu. Mimo to starałem się utrzymać sympatyczną atmosferę podczas jedzenia, zagadując zarówno jego jak i mamę.
Chociaż wstałem wcześniej niż zazwyczaj, nie pomogło mi to w równie wcześniejszym wyjściu. Zwykle opuszczałem dom o siódmej czterdzieści, tym razem zrobiłem to o siódmej trzydzieści osiem – marny postęp, ale zawsze coś.
Jakże wielkie spotkało mnie zaskoczenie, kiedy dotarłszy do skrzyżowania, na którym poprzedniego dnia pożegnałem się z Shin-chanem, zobaczyłem go, wychodzącego zza rogu.
Ooo, Shin-chan!- zawołałem, machając do niego ręką i podbiegając bliżej.- A jednak na mnie czekałeś! Naprawdę jesteś tsundere, hahaha!
Wcale na ciebie nie czekałem, po prostu dzisiaj wyjątkowo późno wyszedłem!- burknął Midorima, poprawiając swoje okulary i ruszając przez pasy. Udałem się pospiesznie za nim, niemal ze zwycięskim uśmiechem na twarzy. To było jasne jak słońce, że kłamał!
A co takiego robiłeś, że musiałeś później wyjść?- zagadnąłem.
Rodzice musieli zostać dłużej w szpitalu, więc przygotowywałem siostrę do szkoły, nanodayo – odparł chłodno.
Ile lat ma twoja siostra? 
Sześć. Dlaczego pytasz?
Uoo, to tak jak moja!- ucieszyłem się.- Do którego chodzi przedszkola? Może się znają? Yuzu chodzi do Sakury, to niedaleko naszego liceum.
Midorima spojrzał na mnie jakby niechętnie, znów poprawiając okulary na nosie. Chyba powinienem częściej go obserwować, być może poprawiał je przy konkretnych uczuciach.
Yukinari też – mruknął.
Yukinari-chan!- zawołałem ze śmiechem.- No proszę, w dodatku obie sobie na „Yu”! Będę musiał podpytać mojego pulpeta, czy zna twoją siostrę.
Nazywasz swoją siostrę „pulpetem”?- Shin-chan spojrzał na mnie z niesmakiem.
No jasne – odparłem, uśmiechając się szeroko i zakładając ręce za głowę.- Yuzu to mały, słodki, kochany pulpecik! Sam na pewno masz kompleks młodszej siostry, nawet twoja poważna twarz mi to zdradza!
Hmpf!- Midorima odwrócił ode mnie głowę.
Och, a tak inną drogą, to obejrzałem dzisiaj ten twój horoskop Oha-Asa! Gdzie masz niedźwiedzia?
W torbie, nanodayo. Przekonałeś się do niego, czy to tylko jednorazowy przypadek?
Raczej jednorazowy, nie dam rady wstawać codziennie o szóstej rano, żeby posłuchać horoskopu.
Możesz też go wysłuchać na oficjalnej stronie internetowej – mruknął Midorima.- Pojawia się mniej więcej godzinę po audycji telewizyjnej.
Naah, i tak za  bardzo w to nie wierzę – zaśmiałem się.- Co ma być to będzie, jeśli los chce, żebym miał pecha, to trudno! I tak doceniam wszystko to, co mam teraz. Ludzie, którzy cieszą się życiem, są zwycięzcami, no nie?
Nie myśl, że próbuję oszukać przeznaczenie, zwiększając swoje szanse na szczęście – powiedział Shintarou, spoglądając na mnie.- Życie staje się piękniejsze, kiedy spotyka cię więcej dobrego niż złego.
A spotkało cię coś złego?- zapytałem, patrząc na Shin-chana.- Nie obraź się, Shin-chan, ale przecież jesteś wysoko utalentowanym zawodnikiem, który jeszcze nigdy nie zapłakał z żalu z powodu swojej przegranej. 
Koszykówka nie jest jedyną sferą mojego życia – mruknął jedynie w odpowiedzi.
Właściwie to szczerze mnie korciło, żeby podpytać go nieco o szczegóły tego ostatniego zdania, ale jednak postanowiłem się wstrzymać. Sądząc po jego minie i twardym spojrzeniu, które wbił przed siebie, raczej nie byłby skory na zwierzanie się kolesiowi, którego ledwie znał.
Nawet jeśli, jak skromnie myślałem, to ja byłem tym przyjacielem z porannego horoskopu dla Raków.
A co z twoją rodziną?- zagadnąłem.- Twoi rodzice i siostra też ufają horoskopom?
Tak, ale rodzice nie noszą swoich szczęśliwych przedmiotów – westchnął.- Tylko ja je kupuję, dla siebie i Yukinari.
Spod jakiego jest znaku?
Skorpion.
Aaah, więc pewnie ma dzisiaj białą wstążkę we włosach?- zapytałem z uśmiechem.
Opaskę z białą wstążką – sprostował.
Nie umiałeś jej zrobić kitki – stwierdziłem z uśmiechem. Rumieniec na twarzy Midorimy potwierdził moje przypuszczenia.- Mówiłeś, że twoi rodzice musieli zostać dłużej w szpitalu. Są lekarzami?
Chirurgami – odparł z westchnieniem Shin-chan.
Chcesz pójść w ich ślady?
Zastanawiam się nad tym, ale raczej tak.
To tak jak ja.
Hm?- Midorima spojrzał na mnie, a ja po raz pierwszy zobaczyłem w jego oczach szczere zainteresowanie.- Chcesz zostać lekarzem, Takao?
Yep!- Uśmiechnąłem się do niego.- Nie wiesz, że należę do szkolnego Komitetu Zdrowia? Wiążę z tym swoją przyszłość. Chcę być lekarzem, żeby móc ratować ludziom życia. W końcu to najcenniejsze, co się ma i należy się tym cieszyć całym sobą! 
Nie spodziewałem się usłyszeć tego od ciebie, nanodayo – stwierdził Midorima, poprawiając swoje okulary.- Kiedy powiedziałeś, że zbierasz karty kolekcjonerskie, zacząłem przypuszczać, że chcesz zostać sportowcem.
Sport to zdrowie, a zdrowie to życie!- Ledwie powstrzymałem się od zwrócenia Shin-chanowi uwagi na to, co przed chwilą powiedział. Wczoraj sprawiał wrażenie, jakby w ogóle mnie nie słuchał, ale jednak teraz potwierdził, że co nieco zapamiętał, choćby fragment z moim hobby. Postanowiłem cieszyć się tym drobnym faktem w milczeniu.- Zobaczysz, Shin-chan, jeszcze nie raz cię zaskoczę! 
Nie mów do mnie „Shin-chan”!- warknął z irytacją.
Jeśli chcesz, możesz mi mówić „Kazu-chan” - rzuciłem niewinnie.
A w życiu!- krzyknął ze złością, rumieniąc się po same uszy.
Roześmiałem się radośnie, szczerze ubawiony jego reakcją. Od samego początku, gdy tylko zobaczyłem go pierwszego dnia na treningu, byłem pewien, że nie będę w stanie przyzwyczaić się do jego obecności i nie uda mi się z nim zaprzyjaźnić, bo moja przegrana z nim w gimnazjum będzie mnie hamować.
Ale teraz zrozumiałem, że grubo się myliłem. 
Shin-chan był wyjątkowo sympatycznym gościem.

***

Ten dzień miał być jednym z najważniejszych w naszym życiu. No, może nie do końca dla Shin-chana, bo jeśli o niego chodziło, to myślę, że obaj byliśmy stuprocentowo pewni, że dostanie się do drużyny. 
Co innego jeśli chodziło o mnie.
Odkąd zacząłem grać w koszykówkę wiedziałem, że mam w sobie pewnego rodzaju potencjał. Moje Jastrzębie Oko, jak zwykłem je nazywać, nadawało się idealne do tego sportu. Dziki niemu byłem w stanie podawać innym zawodnikom piłkę bez rozglądania się, przez co łatwo mi było zmylić przeciwników. Może i był to dość nadzwyczajny talent, ale wstąpiwszy do Shuutoku szybko zrozumiałem, że tutaj liczą się nie tylko zdolności, ale przede wszystkim determinacja. Każdy przecież, jeżeli będzie ćwiczył odpowiednio długo, może stać się wyjątkowo dobrym graczem. 
Ale mimo wszystko zabawnie było patrzeć, że, mimo oczywistej decyzji kapitana o przypisaniu Midorimy do pierwszego składu, Shin-chan aż cały się spiął w nerwach. Sam byłem dość podekscytowany, ale na zewnątrz starałem się wyglądać na rozluźnionego.
Ustawcie się, proszę, w półkole!- zawołał donośnie kapitan po zakończeniu treningu, stając przed nami w lekkim rozkroku i krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Wszyscy spełniliśmy jego polecenie. Tym razem, oczywiście, stanąłem tuż obok Midorimy.- Dziękuję za wasz ciężki wysiłek i niezmożoną determinację w dążeniu do tego, aby oficjalnie stać się członkami naszej szkolnej drużyny! Wasz hart ducha i nieugiętość podnosiły na duchu starszych zawodników, ponieważ sami doskonale wiemy, jaką ciężką pracę należy włożyć w spełnianie naszych celów! Ubolewam nad tym, iż wielu nowych członków nie podołało zadaniu i ostatecznie zrezygnowało z przystąpienia do drużyny, ale równie mocno cieszy mnie fakt, że pozostaliście tutaj wy!- Kapitan przesunął po nas twardym spojrzeniem. Miałem nieodparte wrażenie, że wygląda jak ojciec, który tylko kilku swoim synom może wręczyć nagrodę za ich starania.- Końcowa decyzja o tym, kto ostatecznie znajdzie się w drużynie, nigdy nie jest łatwa. Chcę, żebyście zrozumieli, że niezależnie od tego, do którego składu was przydzieliłem, powinniście nieustannie ćwiczyć i trenować, by pewnego dnia stać się jeszcze lepszymi! To dopiero pierwszy rok waszej nauki i wciąż macie szansę stać się najlepszymi! Pamiętajcie, że zarówno drugi, jak i trzeci skład naszej drużyny, są tak samo ważne jak pierwszy! Potrzebujemy waszego dopingu, potrzebujemy słyszeć wasze serca i dusze, krzyczące „dajcie z siebie wszystko!”!- Do kapitana podszedł właśnie Miyaji Kiyoshi, wręczając mu jakąś listę. Ootsubo podziękował skinieniem głowy, po czym odchrząknął głośno i przemówił ponownie:- Na sam początek pierwszy skład!
Pierwszy?- Jedno, krótkie zdanie, i wokół już rozległy się ciche, podniecony szepty.- Są tu sami pierwszoroczniacy, kto mógł dostać się do pierwszego składu?!
Midorima Shintarou!- krzyknął Ootsubo.
Tak jest!- Shin-chan wystąpił krok naprzód, poprawiając swoje okulary. Widziałem, jak jego ramiona rozluźniają się odrobinę, kiedy werdykt już zapadł.
Moja gratulacje, Midorima!- Ootsubo klepnął go potężną dłonią w ramię, przez co Shin-chan wydał z siebie ledwie słyszalne stęknięcie. Prawie parsknąłem śmiechem, widząc jak lekko ugięły się pod nim kolana.- Jako nasz rzucający obrońca otrzymasz koszulkę z numerem szóstym! Na koniec przydzielania do składów zgłoś się po nią do trenera!
Tak jest!- powtórzył Midorima, stając na uboczu.
No tak, zapomniałem o nim!- rozległy się kolejne szepty.- Nic dziwnego, w końcu to jeden z Kiseki no Sedai!
Takao Kazunari!- wykrzyknął Ootsubo.
Ta jest!- odkrzyknąłem, uśmiechając się szeroko i występując naprzód. Usłyszałem za sobą kilka zaskoczonych „ech?!”, ale zupełnie nie zwróciłem na nie uwagi, dumny z siebie stając naprzeciwko mojego kapitana.
Moje gratulacje, Takao!- Zrozumiałem co czuł biedny Shin-chan, gdy Ootsubo klepnął go w ramię, gdy i mnie to spotkało.
Och!- stęknąłem cicho i zaśmiałem się.- Siła w rękach, jak na kapitana przystało!
Hm? Ahahaha!- Ootsubo roześmiał się gromko.- Wybacz, czasem zapominam o swojej sile! Witamy w drużynie, Takao! Będziesz naszym rozgrywającym, później odbierz swoją koszulkę z numerem dziesiątym!
Z wielką przyjemnością, kapitanie!- Zasalutowałem mu, po czym stanąłem obok Midorimy, uśmiechając się do niego promiennie. Zielonowłosy spojrzał na mnie dość zagadkowo, po części jakby z zaskoczeniem, po części z uznaniem. Westchnął cicho, poprawiając swoje okulary.
Gratuluję ci, Ta...
Ja też strasznie się cieszę, że dalej będziemy razem, Shin-chan!- zawołałem.
Nie ujmuj tego w ten sposób!- warknął cicho, rumieniąc się na twarzy, na co zachichotałem z rozbawieniem.
Kiedy Ootsubo przydzielił pozostałych naszych rówieśników do drugiego i trzeciego składu, razem z Midorimą udaliśmy się do przysłowiowej kanciapy trenera, by odebrać nasze stroje. Byłem tak podekscytowany, że prawie podskakiwałem, co chwila ocierając się ramieniem o Shintarou, na co ten z najwyższą koncentracją starał się na mnie nie krzyczeć. 
Naszym trenerem był Masaaki Nakatani, dość surowy nauczyciel o poważnym i jakby nieco zmęczonym wyrazie twarzy. Mieliśmy okazję już go poznać i przekonać się, że nie należy gościa denerwować. I choć większość pierwszaków prawie drżała na jego widok, ja tam za nim przepadałem. 
Midorima Shintarou i Takao Kazunari – mruknął Nakatani, spoglądając na nas zza papierów. Siedział przy swoim biurku z długopisem w ręce.- Mam nadzieję, że nie spoczniecie na laurach i dalej będziecie tak ciężko pracować, jak do tej pory.
Tak jest!
Się wie, trenerze!
Midorima spojrzał na mnie z lekką naganą, a ja odwzajemniłem spojrzenie, tyle że z pytaniem w oczach. Powiedziałem coś nie tak?
Przymierzcie później wasze stroje – powiedział, wstając ze swojego miejsca i podchodząc do niewielkiej szafy. Otworzył ją i wyjął dwa komplety strojów, złożonych w schludną kostkę.- Jeśli będą za małe lub za duże, dajcie znać, każę je poprawić.
Dziękujemy, trenerze!
Midorima odebrał stroje i podał mi ten mój. Pożegnaliśmy się z Nakatanim, a potem wyszliśmy z jego biura. Spojrzałem z uśmiechem na Shintarou, jednak ten wciąż zachowywał zupełną powagę.
Rozumiem, że poskaczesz z radości w domu?- westchnąłem, zrozumiawszy, że nie ma co przy nim okazywać zbytniego entuzjazmu faktem, że właśnie zostaliśmy uznani przez senpaiów i dostąpiliśmy zaszczytu wkroczenia w szeregi pierwszego składu.
Nie ma takiej potrzeby, nanodayo – odparł Shin-chan, poprawiając swoje okulary.- Spodziewałem się tego, że dostanę się do pierwszego składu.
No tak, w końcu zawodnik Pokolenia Cudów – mruknąłem z uśmiechem.
Nie.- Midorima znów poprawił swoje okulary.- Zapomniałeś już? W dzisiejszym rankingu Oha-Asa Rak jest na pierwszym miejscu.
No tak. Chyba jeszcze minie trochę czasu, zanim zupełnie przywyknę do tego horoskopowego wariata.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń