[Do Ciebie] Rozdział pierwszy


Kise


- A co powiesz na założenie tindera?

Każdy kto w mniejszym lub większym stopniu poznał Kuroko Tetsuyę miał świadomość, że ten niepozorny błękitnooki chłopak zwykł nie wyrażać otwarcie swoich uczuć, emocji oraz myśli. Jego twarz była niczym nieprzenikniona maska i jeśli komuś udało się stwierdzić ze stuprocentową pewnością, o czym akurat myśli ten młody człowiek, było to w istocie coś niezwykłego.

Kise Ryouta znał Kuroko od prawie dziesięciu lat i nie miał bladego pojęcia, czy przyjaciel robi sobie z niego jaja, czy też mówi serio – jego twarz nie wyrażała kompletnie niczego. Spojrzenie błękitnych oczu było tak neutralne, że nie mógł go nazwać nawet „spokojnym”, usta tak zwyczajnie ułożone, iż ciężko mu było stwierdzić, czy Tetsuya zaciska je lekko, by powstrzymać uśmiech. Nic na jego twarzy się nie poruszało – ani powieki, ani nozdrza, ani brwi. Kuroko zastygł w jednej pozycji, patrząc Ryoucie prosto w oczy i czekając na odpowiedź na pytanie, które zawisło w powietrzu.

- Tinder?- bąknął w końcu Kise niepewnie, wyprostowując się powoli na krześle i tym samym dystansując się od błękitnowłosego.

- Tinder – potwierdził prawdopodobnie z powagą Kuroko.

- Mówisz serio, Kurokocchi?!- Kise spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Czy wyglądam, jakbym żartował?- Tetsuya zmarszczył lekko brwi w konsternacji, ale Kise miał dziwne wrażenie, że robi to umyślnie i z premedytacją, że tylko udaje zdumienie po to, by ukryć rozbawienie.

- Ugh...- Kise znów zgarbił się, postanowił nie odpowiadać na drugie pytanie przyjaciela.- Ale tinder jest przecież dla hetero...- mruknął, rumieniąc się lekko.

- Nie tylko.- Kuroko spokojnie siorbnął swojego waniliowego shake’a. Chłopcy siedzieli w Maji Burgerze, ulubionym lokalu Kuroko z fast foodem, gdzie serwowali jego ulubione shake’i. Kise często powtarzał sobie w myślach, że Tetsuya jest jak taki stary dziadek – ilekroć blondyn próbował go wyciągnąć do popularnej naleśnikarni, lodziarni czy choćby na kebaba, zawsze kończyli w Maji Burgerze na shake’u. Zawsze.

A znali się przeszło dziesięć lat.

- Tinder jest teraz bardzo popularny – ciągnął dalej Tetsuya, przełknąwszy łyk.- Można tam zaznaczyć, czy szukasz chłopaków, czy dziewczyn.

- A ty masz tindera, Kurokocchi?- zapytał Kise niemrawo, podpierając policzek dłonią. Jego truskawkowy shake roztapiał się leniwie w kubku, powoli zaczynał przypominać różowe mleko.

- Nie, ale znam osoby, które mają tindera – odparł tamten.- Jeśli, jak mówisz, na gejowskich aplikacjach są same…

- Sugar daddy – podsunął.

- Nie zmusisz mnie, żebym powiedział to na głos – mruknął Kuroko całkiem grobowym tonem.- Sami starsi mężczyźni, którzy szukają jedynie uciech cielesnych…

- Teraz sam brzmisz jak taki staruch…

- … to może powinieneś spróbować tindera? Mam przyjaciółkę, która znalazła tam sobie chłopaka i zakochali się w sobie. Są ze sobą od roku.

- Masz na myśli Riko?

- Tak.

- Przecież to też moja przyjaciółka!- obruszył się Kise.

Kuroko w odpowiedzi siorbnął jedynie swojego shake’a.

Zrezygnowany Kise westchnął przeciągle, wyglądając za okno. Wydawało mu się, że Tetsuya ma trochę racji. Blondyn co prawda nie krył się szczególnie ze swoją orientacją seksualną, ale też nie rozpowiadał tego na prawo i lewo. Nie mniej, ponieważ ciężko mu było znaleźć kogoś, do kogo poczułby coś więcej niż tylko zwykłą sympatię, założył sobie konto na dwóch gejowskich aplikacjach randkowych.

Niestety, szybko okazało się, że przesiadują tam głównie stare oprychy, które szukały wrażeń – często byli to żonaci faceci, którzy chcieli po prostu mieć na utrzymaniu ciekawą zabawkę erotyczną. Oczywiście, byli też młodzi mężczyźni i nastoletni chłopcy, Kise nawet spotkał się z dwoma, z którymi doszło do czegoś więcej niż tylko rozmowy, ale… no właśnie. Te spotkania były jednorazowe, ewentualnie do powtórzenia, lecz w konkretnym celu. A Ryouta chciał czegoś więcej – chciał motyli w brzuchu, uśmiechu na twarzy, rozmów, spotkań, randek, po prostu, dobrej i długoterminowej relacji.

W tych czasach jednak najwyraźniej nie było to takie proste.

- Może rzeczywiście spróbuję – westchnął Kise, bezwiednie bawiąc się słomką swojego shake’a.

- Co spróbujesz?

- Tego tindera.

- Chcesz założyć tindera?- Tetsuya wyglądał na zszokowanego.

- Sam mi to zaproponowałeś!- wykrzyknął Kise, rumieniąc się.

Tym razem jego przyjaciel zlitował się nad nim i uśmiechnął się leciutko by pokazać mu, że tylko się z nim droczy. Jego następne słowa utwierdziły blondyna w przekonaniu, że błękitnowłosy jest i będzie po jego stronie:

- Wierzę, że masz szansę znaleźć tam kogoś fajnego. Wybierzemy ci jakieś ładne zdjęcie, wymyślimy ciekawy opis i zaznaczymy, że nie interesują cię relacje FWB.

- Pomożesz mi, Kurokocchi?- spytał z uśmiechem Kise.

- Oczywiście.- Kuroko skończył swojego shake’a. Odstawił na stolik pusty kubeczek, po czym położył złączone dłonie na blacie i spojrzał na swojego przyjaciela.- No, to zakładaj!






Aomine

- No zakładam, zakładam!- warknął z irytacją Aomine Daiki, opuszkami kciuków wciskając znaki na klawiaturze i uzupełniając swoje dane do profilu.

Nigdy w życiu nie sądził, że kiedykolwiek założy tindera. Ale patrząc na jego życiowe statystyki w znajdowaniu sobie partnerki do życia, póki co nie było na wykresie żadnego wzrostu, a trzeba tu zaznaczyć, że zaczynał od zera. Jedyna relacja z dziewczyną, którą można by nazwać „romantyczną”, była kiedy pocałował Satsuki w usta – jako niemowlak. Dowodem było zdjęcie w albumie, nad którym rozczulała się zawsze jego matka, po to by następnie ciskać w Aomine wściekłe spojrzenie pełne zarzutu zatytułowanego „dlaczego do jasnej cholery nie zakochałeś się w Satsuki-chan?”. Jego matka w życiu by nie zrozumiała – Momoi Satsuki była dla Daikiego tylko i wyłącznie przyjaciółką i nawet gdyby miał do wyboru zostać prawiczkiem do końca życia albo stracić dziewictwo z tą dziewczyną, to… to… no, miałby zagwozdkę.

Mimo wszystko Momoi miała niezłe cycki.

- Dobra, już – westchnął, drapiąc się po głowie i wpatrując się w swój telefon.

- Swoją fotkę dałeś?

- Ta, jakąś tam dałem...

- No, to dawaj, co następne?- Jego najlepszy i chyba jedyny przyjaciel, Kagami Taiga, spojrzał mu przez ramię i odczytał informacje wyświetlane w komórce ciemnoskórego.- Aha, czyli teraz musisz sobie spersonalizować profil, w sensie kogo i w jakim wieku ma ci wyświetlać.

- Przecież umiem czytać!- zirytował się Daiki. Był nieco poddenerwowany. Gdyby miał to robić sam, może byłoby łatwiej, ale ponieważ wszystkiemu przypatrywał się Kagami (i w dodatku go popędzał), nic nie mógł poradzić na to, że zaczął się trochę stresować.- Dobra… tu… to… kurwa!

- Coś ty narobił?! Po kiego zaznaczyłeś „mężczyźni”?!

- Myślałem, że to było pytanie kim JA jestem!

- Podobno umiesz czytać!

- Kurwa!

- Zmień to!

- Ale jak?!

- Nie wiem!

Obaj chłopcy, spanikowani, próbowali wrócić do poprzednich wyborów, ale profil najwyraźniej został zakończony, bo telefon zaświecił się na różowo, po czym wyświetlił pierwszy profil – na zdjęciu ukazała się okrągła, co najmniej 40-letnia twarz dziwnie uśmiechającego się łysawego mężczyzny, który wstawił zdecydowanie zbyt bliskie selfie.

- Aaa!- Kagami i Aomine jednocześnie krzyknęli, a ciemnoskóry odrzucił swoją komórkę, która ze stukotem upadła na panele. Przejęty, że jego smarfton tego nie przeżył, chłopak rzucił się na podłogę, zerknął na ekran po czym szybko wyczyścił historię włączanych aplikacji, tym samym pozbywając się profilu łysawego mężczyzny.

- Co to było?!- wykrzyknął Kagami.

- Nie wiem! Miało pokazywać facetów, a nie kosmitów!

- Miało pokazywać KOBIETY, ale pewien imbecyl zaznaczył, że woli mężczyzn!

- Spierdalaj!- wykrzyknął ze złością Aomine.- To nie była moja wina! Za bardzo mnie popędzałeś z tym gównem!

- To ty klikałeś, ja tylko próbowałem pomóc. Aghhh, idę grać w tego kosza!

- Czekaj no, idę z tobą!- Aomine szybko upewnił się, że na pewno zamknął aplikację, po czym schował telefon do swoich krótkich spodenek. Ponieważ Kagami zabrał jego piłkę, chłopak od razu udał się za przyjacielem.

- Jak wrócę to usuwam to badziewie! Najwyżej założę nowe konto, albo w ogóle oleję sprawę. Panienki da się poznać też w klubach i takich tam, no nie? Nawet na ulicy da się jakąś poznać!

- Stary, nie chcę cię martwić, ale na ulicy to ty tylko za pieniądze znajdziesz panienkę.- Po chwili zastanowienia Kagami otaksował spojrzeniem ciemnoskórego i dodał złośliwie:- W sumie wszędzie indziej też.

- Spierdalaj – wycedził groźnie Aomine, obrażony odwracając od niego wzrok.

- No już, nie łam się.- Kagami wyszczerzył zęby w uśmiechu i objął przyjaciela ramieniem.- Kto wie, może nawet poznasz jakiegoś miłego chłopca i się w sobie…

- Zajebie…!

Kagami ze śmiechem odsunął się od Daikiego, a kiedy ten zamachnął się nogą, by go kopnąć w pośladki, Taiga zaczął uciekać. Granatowowłosy ruszył z wściekłością za nim, odgrażając się.

Tak właśnie zaczęła się ta historia...






Kise


Kise Ryouta miał już dziewiętnaście lat i całkiem spory bagaż doświadczeń – urodził się jako chłopiec o ponadprzeciętnej urodzie i już od najmłodszych lat jego matka oraz starsza siostra niemal siłą wpychały go w świat mody i reklam. Nie żeby mu tu specjalnie przeszkadzało – pracował dorywczo jako model i lubił swoją pracę. Był dzięki temu popularny i lubiany, a ponieważ należał do osób otwartych, łaknął bliskości ludzi. Miał całe naręcze przyjaciół i znajomych, i chociaż wiedział, że nie na każdego mógł liczyć, to jednak doceniał zawsze wszystko, co od życia dostał.

Jedyne czego mu brakowało, to miłości. Nie uważał tego jednak za coś dziwnego – miał świadomość tego, że bycie homoseksualistą i modelem jednocześnie, może być problematyczne. To, że miał ogrom fanek nieco utrudniało sprawę, bo każda każdej rozpowiadała a z kim to ona widziała Kise, a z kim to on się umawia, a w kim to się podkochuje. Oczywiście, nic z tych rzeczy – Ryouta często spotykał się ze swoimi koleżankami, ale były to tylko koleżanki.

Aplikację dla gejów postanowił pobrać dwa lata wcześniej, aby sprawdzić, czy uda mu się nawiązać kontakt z kimś podobnym do niego – to znaczy z młodym gejem, który co prawda nie przyznaje się otwarcie do swojej orientacji, ale jednak uświadamia najbliższych, że interesuje go specyficznie określona płeć. W ciągu tych dwóch lat poznał wiele osób, ale do łóżka poszedł tylko z dwiema i tylko w momentach, kiedy czuł się już naprawdę zrezygnowany a potrzebował tej jedynej w swoim rodzaju bliskości.

Kiedy Kuroko zaproponował mu pobranie tindera, Ryouta specyficznie do tego podszedł. Jakby nie patrzeć, z internetowymi aplikacjami miał już doświadczenie tak czy siak. Czym mógł się różnić tinder od tamtych dwóch gejowskich aplikacji?

Leżąc na brzuchu w swoim pokoju z dłonią podpierającą policzek i przeglądając profile, leniwie przesuwał palcem w lewo, przeskakując na kolejne profile. Postanowił być wyjątkowo wybredny i jeśli już trafi na kogoś, kto mu się naprawdę, ale naprawdę spodoba, to tylko taka osoba zasłuży na to, by przesunął palcem w prawo.

Propozycji było wiele; od wytatuowanych młodych i przystojnych, modnie ubranych chłopaków, skromnie ubranych mężczyzn o klasycznej urodzie, sporo surowych zdjęć przeciętnych lub nieciekawie wyglądających facetów, starszych panów, no i oczywiście całkiem sporo czarnych ekranów gdzie ktoś oferował dyskretną relację FWB.

Kise westchnął przeciągle, machając nogami w powietrzu. Zaczynał już się nudzić. Nie było nikogo, zupełnie nikogo kto wpadłby mu w oko. Ale pokusa przeglądania kolejnych profili była tak silna, że jakoś nie umiał tak po prostu wyłączyć aplikacji i dać sobie spokój.

To właśnie wtedy natrafił na niego.

„Daiki, 19”

Ryouta aż przestał opierać dłoń o policzek, nawet jego nogi zatrzymały się w powietrzu. Co za ciekawy profil! Co prawda zdjęcia były tylko dwa i za przeproszeniem gówno było na nich widać (a patrząc z perspektywy iż na zdjęciu był ciemnoskóry chłopak, nabierało to i innego znaczenia), niemniej Kise zatrzymał się na tym profilu na dłużej.

To pierwsze zdjęcie spodobało mu się najbardziej – był na nim wysoki, ciemnoskóry chłopak ubrany w krótkie spodenki i top bez rękawów. Zdjęcie wykonano na jakimś ulicznym boisku, bo oprócz wydzielonej strefy do gry, gdzieś z tyłu widać było zamazany kształt przejeżdżającego auta. Tymczasem sam chłopak uwieczniony na zdjęciu jakby wisiał w powietrzu z piłką w dłoni, wykonując wsad prosto do kosza.

To zaimponowało Kise. Lubił sportowców – sam nim był! W dodatku uwielbiał kosza i przez myśl mu przeszło, że może gdyby umówił się z tym chłopakiem, to może mieliby okazję czasem razem grywać? Uśmiechnął się do siebie i rozmarzył się nieco. Wyobrażał go sobie jako przystojnego chłopaka z nieco aroganckim, ale seksownym uśmiechem. Widział go jako kogoś pewnego siebie, kto potrafiłby nawet zagarnąć go do siebie i pocałować przy wszystkich (znajomych oczywiście!).

Ale niestety, na zdjęciu nie było widać twarzy. Słońce świeciło tak niefortunnie, że chłopak wydawał się być bardziej cieniem niż rzeczywistą sylwetką. Kise próbował zoomować jego twarz, ale niewiele to dawało – widział tylko, że chłopak ma ciemne włosy i ciemną karnację, nic więcej.

Drugie i jednocześnie ostatnie zdjęcie było podobnie tajemnicze. Widać było na nim chłopaka ubranego w bluzę z kapturem, siedzącego tyłem do aparatu. Kaptur zsuwał się nieco z czubka jego głowy i na tym zdjęciu Ryouta potrafił stwierdzić, że chłopak ma granatowe włosy. Ale poza tym widać było jedynie kawałek ciemnoskórego czoła.

Blondyn trochę się zirytował. Wahał się. Przesuwał palcem to w prawo to w lewo, patrząc jak zdjęcie koszykarza tańczy na skraju „NO” i „YES”. Takie zdjęcia nigdy nie gwarantowały, że chłopak jest przystojny, a Kise mimo wszystko trochę na wygląd patrzył. Lubił atrakcyjnych mężczyzn, nie mógł nic na to poradzić. Jeśli da w prawo i okaże się na spotkaniu, że ten „Daiki, 19” jest brzydki, będzie w niekomfortowej sytuacji. Ale jeśli da w lewo, być może straci szansę na fajną relację! Na pierwszym zdjęciu ciemnoskóry wydawał się być pełen pasji. Nawet jeśli widać było jedynie jego sylwetkę, to odległość dzieląca go od ziemi i poirytowane twarze pozostałych zawodników okrążających go były dowodem na to, że chłopak ma doświadczenie w tej grze. Na pewno kochał ten sport! Tak jak Kise.

- Hmm...- Ryouta nie wiedział co robić. Przeczesał palcami włosy, wciąż bawiąc się zdjęciem.- Gdyby wrzucił chociaż jeszcze jedno zdjęcie, na którym widać wyraźniej jego twarz… A może jest spoko? A może nie? Co robić…

- Dobry wieczór, Kise-kun – rozległo się tuż obok jego łóżka, tuż obok jego samego, w zasadzie zaledwie parę centymetrów od jego głowy.

- Aaaa!- wrzasnął, zrywając się na łóżku i z przerażeniem spoglądając w górę na, jak się okazało, jego przyjaciela, Kuroko Tetsuyę.

- „Aaaa”? To już nie „Kurokocchi”?- Tetsuya usiadł na jego łóżku.- Co za ulga – stwierdził bez emocji.

- Kurokocchi?!- wykrzyknął zdumiony Kise.

- Czyli jednak…

- Co ty tu robisz?!

- Przez przypadek wziąłem twoją torbę, a ty moją.- Błękitnowłosy wskazał na torbę leżącą obok biurka Kise.- To twoja wina, Kise-kun – dodał, marszcząc lekko brwi.- Gdybyś nie upierał się, żebyśmy kupili sobie takie same torby na studia…

- Aaaa!- znowu krzyknął z przerażeniem Ryouta.- Kurokocchi, coś ty narobił?!

- Ja?- bąknął Kuroko tak bardzo zbity z tropu, że na jego twarzy pojawiło się bardzo wyraźne zdziwienie. Kise jednak wyjątkowo nie zwrócił na to uwagi, bo zajęty był wpatrywaniem się w swój telefon.

- Zobacz, dałeś mu super lajka!- pisnął.

- Komu? Ja?- Kuroko coraz szerzej otwierał oczy.- Gdzie? I… nie, co?

- Przeglądałem profil jakiegoś „Daikiego, 19” i nie wiedziałem czy dać mu w prawo czy w lewo, a ty mnie tak przestraszyłeś, że mi się palec omsknął w górę i przez przypadek dałem mu super lajka! Co on sobie teraz pomyśli?!

- A co to ma za znaczenie?- nie rozumiał Kuroko.- Jeśli do ciebie napisze, to mu nie odpisuj.

- Ale ja będę chciał mu odpisać!- jęknął Kise.

- No to w czym problem?- Tetsuya dalej nie rozumiał.

- W tym, że on może sobie za dużo pomyśleć, kiedy zobaczy że dałem mu super lajka! A ja nawet nie mam pewności jak on wygląda, zobacz!

Kise przekazał przyjacielowi telefon, a błękitnowłosy w skupieniu obejrzał oba zdjęcia. Ryouta czekał na jego komentarz w napięciu, choćby na uwagę, że „fajnie, że gra w kosza” (Tetsuya również kochał ten sport) ale to, co powiedział Kuroko, zaskoczyło Kise:

- Opis też ma ciekawy.

Kise zmarszczył brwi, odebrał komórkę od Tetsuyi i spojrzał na profil Aomine, a dokładniej na miejsce jego opisu.

„khfsdfi”.

- Och, co za różnica – jęknął Kise, odrzucając telefon na bok i rzucając się na swoje łóżko.- Co, jeśli on jest brzydki?! Może ma pełno pryszczy?!

- Nie panikuj, Kise-kun – powiedział spokojnie Kuroko, klepiąc go po głowie, a konkretnie po włosach na tyle głowy, gdyż Ryouta rzucił się na brzuch.- Po pierwsze, nie musisz się z nim spotykać. A po drugie, jeśli zaczniecie ze sobą pisać, możecie się przenieść na jakąkolwiek inną aplikację i poprosisz go o wysłanie wyraźniejszego zdjęcia przed waszym spotkaniem.

- No niby tak...- mruknął Kise.- Ale dałem mu super lajka!

- Hmm, no tak, super lajk do czegoś zobowiązuje – westchnął cierpiętniczo Kuroko.- To jak powiedzenie „tak” na oświadczyny, albo kliknięcie przycisku „zamówienie z obowiązkiem zapłaty”, gdy kupujesz coś przez Internet… A nie, czekaj.- Kuroko udał, że doznaje olśnienia.- A nie, jednak nie. - Rozluźnił się.- A nie, Kise-kun!- znów udał olśnienie.- To jednak nie zobowiązanie!

- Kurokocchi, jesteś podły, nie rozumiesz moich uczuć!- jęknął Kise w pościel.

- Rozumiem je, Kise-kun, ale uważam, że niepotrzebnie bierzesz tak to do siebie – powiedział Tetsuya spokojnie.- To tylko aplikacja internetowa. Nie musisz martwić się, że ten chłopak pomyśli sobie za dużo. Każdy wie jaki jest tinder i każdy wie, że zaznaczanie czy ktoś ci się podoba czy nie, nie świadczy jeszcze o tym, że chcesz się już umawiać czy randkować. Musicie ze sobą jeszcze popisać. Kto wie, może okaże się być aroganckim i chamskim indywiduum, który myśli tylko o sobie i o tym, jak zaspokoić własne potrzeby. A z takim się przecież nie będziesz chciał spotkać. Kise-kun.

Ryouta milczał chwilę, po czym uwolnił twarz z pościeli i spojrzał na przyjaciela. Kuroko miał rację. Kise przyznał mu to, kiwając głową.

- No, to ja idę – westchnął Kuroko, wstając.- Zabieram tym razem swoją torbę. Do zobaczenia jutro na uczelni, Kise-kun.

- Och, nie chcesz zostać na kolacji?- Ryouta dopiero teraz przypomniał sobie o ogładzie i dobrych manierach.

- Dziękuję, po shake’u jestem pełen.- Tetsuya pomachał mu na odchodne, po czym wyszedł z jego pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.

- Ah...- mruknął Kise bez energii.

Spojrzał raz jeszcze na swój telefon. Profil „Daikiego, 19” już zniknął, pojawił się kolejny i nie było jak wrócić do tamtego – będzie to możliwe dopiero po tym, jak druga strona odpowie twierdząco na polubienie Kise. Teraz blondyn zastanawiał się, co zrobi jeśli ten chłopak nie odpowie tak samo. Blondyn był przystojny, wrzucił kilka ładnych zdjęć na swój profil, ale przecież to nie jest gwarancja, że będzie się każdemu podobał, prawda?

Westchnął przeciągle, po czym zamknął aplikację i odrzucił telefon na łóżko. Wstał, zabrał swoją piżamę i udał się do łazienki, postanawiając tego dnia wcześniej się wykąpać.






Aomine


Aomine Daiki miał dziewiętnaście lat i byli tacy, co uważali go za ofermę.

Nigdy nie przykładał jakiejś szczególnej uwagi do nauki, przez co oceny miał przeciętne (lub dobre, jeśli akurat pomagała mu Satsuki). Relacje z ludźmi też jakoś niespecjalnie go interesowały – miał paru znajomych ze szkoły, ale z nikim się stricte nie trzymał, jedynie z Satsuki, ale to tylko przez to, że mieszkała tuż obok i była upierdliwa. Potem poznał jedynego faceta, z którym zaprzyjaźnił się z własnej woli – ale to też tylko dlatego, że dobrze grał w kosza, dzięki czemu Daiki w końcu znalazł kogoś do rywalizacji. Aomine był mistrzem koszykówki i to mu zawsze wystarczało – kochał ten sport, uwielbiał go. Gdyby był odpowiednio dziwny, postawiłby sobie w pokoju ramkę ze zdjęciem piłki do kosza i ołtarzyk, by modlić się codziennie do swej królowej Koszykówki. Ale był tak dziwny, że miał póki co tylko plakaty sławnych koszykarzy (i nieudolny autoportret, który trzymał w szufladzie biurka, żeby rodzice nie śmiali się z jego ambicji, by przyczepić do ściany plakat samego siebie).

Aomine nigdy nie zwracał uwagi na to, co inni o nim mówią czy myślą. Nie obchodziło go to. Dobrze mu się żyło – przechodził z klasy do klasy, poszedł nawet na studia, czasem dorabiał u wujka mechanika, miał swoje dodatkowe hobby (niejaką Mai-chan) i w zasadzie nie miał na co narzekać.

Jedyne, czego mu brakowało, to kogoś do wyładowania swojej frustracji seksualnej.

Mówiąc wprost – miał dosyć walenia konia.

Oczywiście, nie był tak bezduszny i nie chciał byle kogo; gdyby tak było, zmówiłby się z pierwszą lepszą łatwą panienką z jego roku, a wbrew temu co mówił Kagami, było parę takich co poszłyby z nim zupełnie za darmo.

Daiki chciał jednak kogoś… wyjątkowego. Nie żeby mieli z pasją rozmawiać na pierdyliard tematów – Aomine w zasadzie nie lubił dużo gadać i irytował się, gdy ktoś za dużo trajkotał. Nie potrzebował też kogoś, żeby z nim non stop gdzieś wychodzić, chyba że pograć w kosza. Ooo, to by dopiero było! Ale jaka baba będzie grała w kosza? A nawet jeśli taką by sobie znalazł, to przecież żadna jemu nie dorówna. Musiałaby mieć przynajmniej te 190cm wzrostu i mocną posturę ciała, być wysportowana i skakać wystarczająco wysoko, by powstrzymywać jego szybkie wsady.

A taką babą był tylko Kagami Taiga.

- Aszsz, cholera… - westchnął Aomine, wchodząc nagi po prysznicu do swojego pokoju, z ręcznikiem przewieszonym przez kark. Nie przejmował się odsłoniętym, otwartym oknem – wieczór był upalny, a on nie dość że zgrzał się podczas rozgrywki z Kagamim, to na dodatek teraz wziął sobie ciepły prysznic.

Rzucił się na swoje łóżko, po drodze zgarniając z biurka swojego smartfona. Legł na plecach, podrapał się po częściach intymnych swojego ciała, a potem podparł ręką głowę i drugą zaczął przeglądać instagram. Oczywiście, w większości obserwował samych koszykarzy lub trenerów, profile poświęcone koszykówce albo ewentualnie oficjalny profil Mai-chan, jego idolki.

I wtem nagle przypomniał sobie o tinderze… oraz swoim wielkim, gigantycznym wręcz fale’u, czy raczej w języku Aomine – faulu. Mina mu zrzedła, kiedy dotarło do niego, że po wejściu w tę aplikację zapewne znowu zobaczy tego brzydkiego łysawego starucha. Nie mniej postanowił odpalić tindera i podjąć kolejną próbę zmiany preferencji płci.

Tak jak myślał, okrągła i błyszcząca od tłuszczu twarz starucha nawiedziła jego piękne granatowe oczy. Aomine syknął z obrzydzeniem, po czym przesunął energicznie palcem w lewo, warcząc groźnie:

- A chuj ci w dupę!

Po krótkiej chwili namysłu, wgapiwszy się w sufit, zdał sobie sprawę z tego, że ten łysol najprawdopodobniej właśnie tego by chciał. Myślał przez moment nad jakimś innym przekleństwem, ale ostatecznie dał sobie spokój. Wrócił spojrzeniem do swojej komórki i już miał wejść w ustawienia, kiedy jego wzrok przykuł nowy profil, który się pojawił.

„Ryouta, 19”

Chłopak na zdjęciu był tak przystojny, że Aomine odruchowo pomyślał o nim „pedał”, tylko i wyłącznie z zazdrości, że on tak nie wygląda. Znów zdał sobie sprawę z tego, że jego określenie jest trafne i zupełnie oczywiste, więc sapnął z irytacją i poprawił się na poduszkach. Postanowił przyjrzeć się chłopakowi i sprawdzić, czy na każdym zdjęciu wygląda tak dobrze jak na pierwszym (a miał ich sześć).

Był to naprawdę urodziwy blondyn. Jego włosy były przydługie, sięgały lekko za uszy, złote oczy śmiały się do aparatu – widać było, że ktoś mu robił zdjęcie, bo zrobiono je z niedużego dystansu. Miał na sobie jakieś dziwne spodnie i dziwną koszulę, a przynajmniej tak pomyślał o tym Aomine, bo nie znał się zbytnio na modzie – chodziło zaś o spodnie w kolorze khaki oraz białą koszulę cubano z wzorem w papugi. Na głowie chłopak miał słomiany kapelusz, zaś on cały kucał boso na plaży i wskazywał palcem gigantycznego kraba u jego boku, szczerząc zęby do aparatu.

Aomine uśmiechnął się odruchowo. To było śmieszne zdjęcie i podobało mu się. Włączył następne.

Tak jak się tego spodziewał, na pozostałych zdjęciach blondyn wyglądał równie dobrze. Mało tego – jedno ze zdjęć było najwyraźniej z jakiejś profesjonalnej sesji, bo wyglądał na nim jak zawodowy model (chociaż z takim wyglądem Aomine wierzył, że chłopak owszem, jest modelem, albo może nawet jakimś aktorem).

Gdyby był gejem, to pewnie zainteresowałby się na tyle, że przesunąłby w prawo. Ale był hetero, uwielbiał duże cycki i jeśli sobie walił konia, to tylko do Mai-chan. Ergo? 100% hetero.

Dlatego też przesunął w lewo.

A raczej przesunąłby, gdyby nie jego zachcianka, by jeszcze raz przejrzeć zdjęcia, przez co musiał kliknąć strzałkę w prawo, a zamiast tego przesunął w prawo całe zdjęcie, które uciekło gdzieś poza ekran jego wirtualnej rzeczywistości. Aomine poczuł, że na jego czoło wstępuje pot. Dał „YES”. Właśnie dał „YES” jakiemuś chłopakowi. CHŁOPAKOWI. TAKIEMU Z PENISEM. CHŁOPAKOWI, KTÓRY W PRZECIWIEŃSTWIE DO NIEGO, NAPRAWDĘ CHCE MIEĆ W SOBIE…

- Co do chuja?!- wrzasnął Aomine z przerażeniem, kiedy jego ekran rozbłysł wesołym i radosnym „It’s a match!”, a twarze „Ryouta, 19” oraz jego kraba uśmiechnęły się do niego szeroko.- Jak to cofną?! JAK TO COFNĄĆ?!

Aomine zaczął klikać na oślep, co tylko pogorszyło sprawę. Chciał cofnąć swoją zbrodnię przeciwko Mai-chan, ale zamiast tego jego kciuk tak szybko kliknął „Wyślij wiadomość”, a następnie sprytnie ukryte pod tym „Przywitaj się!” z małą emotikoną żółtej ręki, że koniec końców Daiki zamarł w bezruchu, bezradnie wpatrując się w radośnie machając do niego dłoń, którą on sam wysłał do „Ryouta, 19”.

Poczuł, że jego świat właśnie się zawalił.

- O kurwa...- szepnął do siebie, uderzając się otwartą dłonią w czoło. Był tak przejęty, że w pierwszym odruchu chciał zadzwonić do Kagamiego i mu o tym powiedzieć. Zaczął się rozglądać wokół siebie za komórką, którą przecież trzymał w dłoni, o czym uświadomił sobie kolejną chwilę później.

Koniec końców jednak postanowił nie dzwonić do Taigi. Jeśli ten dowie się, co nawyczyniał ciemnoskóry, pewnie zerwie z nim przyjaźń, a tego Aomine nie chciał. Jakby nie patrzeć, nawet pomijając te wszystkie one on one, Kagami był dobrym kumplem. Mało gadał, sam był chętny żeby grać z nim w kosza, czasem jak do niego wpadał, Taiga robił jego ulubione burgery teriyaki. Taki kumpel to prawie skarb (mógłby mieć tylko cytatą siostrę, ale już trudno).

Aomine postanowił nie ryzykować przyjaźni z czerwonowłosym. Odrzucił telefon na bok, narzucił na siebie bokserki i zszedł szybko na dół do kuchni, by się napić – strasznie zaschło mu w gardle od tego wszystkiego.

Rodziców nie było w domu, wyszli na jakąś kolację z jakimiś znajomymi i Aomine przez chwile kusiło, by otworzyć barek i napić się czegoś mocniejszego. Wiedział jednak, że ojciec się zorientuje, a wymówka brzmiąca „bo ja przez przypadek dałem lajka chłopakowi na tinderze” absolutnie nie przeszłaby jako dobry powód do tego, by się nabić drogiej whiskey ojca czy sprowadzanej na zamówienie szkockiej brandy. Aomine zadowolił się więc pozostałością napoju izotonicznego, który pił w drodze do domu tego dnia, po zakończonym sparingu z przyjacielem.

Musiał ochłonąć. Przecież to tylko głupia aplikacja! To nie jego wina, że przez przypadek kliknął „mężczyźni” przy wyborze preferencji, przez przypadek dał „YES” jakiemuś przystojnemu chłopakowi i zupełnie przez przypadek do niego napisał. Takie przypadki się zdarzają! Ha! No pewnie, że się zdarzają, to nie koniec świata. Przecież to nie tak, że jutro spotka tego chłopaka na uczelni i go rozpozna, czy coś!

Aomine parsknął nerwowym śmiechem, powoli dochodząc do siebie. Zwalił się na kanapę w salonie, oparł nogi o stolik do kawy i włączył telewizor. Przełączał kanały aż w końcu natrafił na kanał o sporcie. Co prawda nie leciało nic o koszykówce tylko o tenisie ale i tak postanowił obejrzeć mecz dla rozluźnienia. Tinderem nie musi się tak przejmować. Przecież to tylko głupia apka, wystarczy ją usunąć.

Właśnie – uświadomił sobie półtora godziny później, kiedy zakończył się mecz. Usunie tindera i po problemie. A nawet ba, założy sobie nowy profil i tym razem zaznaczy, że chce kobiety, nawet w opisie zaznaczy, że chce tylko i wyłącznie kobiety a panom podziękuje. I po problemie!

Uradowany, wyrzucił pustą butelkę po napoju do kosza na śmieci, wrócił do swojego pokoju i znów położył się na swoim łóżku.

Chwycił telefon. Odblokował ekran. Wszedł w tindera.

„Ryouta, 19” odpisał.








Kise


Kise miał ochotę się popłakać.

A jednak…

A jednak Aomine dał mu lajka (czemu tylko zwykłego?! To on mu daje super lajka [co prawda przez przypadek], a ten tylko zwykłe łaskawe YES?!). W dodatku od razu do niego napisał! Choć słowo „napisał” jest trochę zbyt mocno, bo po prostu wysłał mu machającą dłoń, która zawsze widnieje w wiadomości, aby było łatwiej rozpocząć konwersację, dać do zrozumienia, że ktoś jest zainteresowany rozpoczęciem rozmowy.

Ryouta długo się wahał, chodził po swoim pokoju w tę i we w tę, ale koniec końców stwierdził, że raz kozie śmierć, i skoro „Daiki, 19” był na tyle odważny (pff, też mi coś), by wysłać tę emotkę, to on musi być odważniejszy!

Wysłał więc: „Hej!”

Rzucił telefon na łóżko, wydając z siebie dziwny gardłowy okrzyk wyrażający złość. Naprawdę tylko na tyle go było stać?! Nigdy nie miał problemu by napisać dłuższą wiadomość, a teraz wysłał chłopakowi krótkie i lamerskiej „Hej!”?! (w jego głowie to „hej” brzmiało jak wypowiadane przez bardzo dziewczęcy, piskliwy głosik).

Sapnął z irytacją, dopadł telefon i odblokował. Pomyślał krótko nad tym, jak ułożyć zdanie, po czym wysłał jeszcze drugą wiadomość o treści: „Lubisz kosza?”.

- Aaaaggghhhh!- Kise miał ochotę się zabić. „LUBISZ KOSZA?” Serio?! Kolo ma na profilu zdjęcie jak zajebiście skacze do kosza i robi wsad, a ty się pytasz czy LUBI KOSZA?! Jasne, że lubi! Wymyśl coś lepszego! - karcił się w myślach blondyn.

Po chwili zastanowienia dopisał więc: „bo ja lubię”.

Kise tym razem naprawdę cicho i krótko zapłakał, po czym rzucił się na swoje łóżko.








Aomine


Pierwsza wiadomość wydała mu się cholernie lamerska. „Hej!”. Jeszcze z tym wykrzyknikiem, jakby jakaś dziewczyna piskliwym głosikiem wołała to „hej!” biegnąc ku niemu i radośnie machając ręką – tak sobie wyobraził „Ryoutę, 19”.

Potem nadeszło jeszcze „lubisz kosza?” i nieco się uspokoił. Okej, chłopak zadał normalne pytanie – nie spytał o rozmiar penisa Aomine, ani o to czy lubi w dupę. Zapytał o kosza, więc jest dobrze, jest nawet całkiem spoko. Już miał odpisać, że ta, lubi kosza, kiedy nadeszła trzecia wiadomość – „bo ja lubię”.

Wtedy to już w ogóle się ucieszył. Odpisał mu więc: „lubie”

Zadowolony, czekał na odpowiedź.








Kise


Lubi.

Lubi!

Lubi!!!

- A MOŻE COŚ, KURWA, JESZCZE?!- wkurzył się Kise.- Co ja mam na to odpisać?! Ty zamierzasz w ogóle prowadzić tę konwersację, czy tylko biernie odpisywać?! Co ty sobie myślisz, że ja ci się będę podlizywał jak jakiemuś wielkiemu panu?!- Ryouta gadał do swojego telefonu, jakby to był sam „Daiki, 19”. O nie, nie, nie! Tak nie będzie. Oko za oko, ząb za ząb!

Odpisał więc: „aha”







Aomine


Aomine pokiwał w zadumie głową. Być może powinien był napisać coś więcej niż tylko „lubie”. Zagryzł lekko wargę. Teoretycznie miał usunąć tindera, ale skoro już zaczynają temat koszykówki, to czemu by o niej nie pogadać trochę dłużej? To przecież nic złego, prawda?

Podniósł się do pozycji siedzącej, usiadł po turecku na pościeli. Chwycił poduszkę i ułożył ją tak, by móc ją obejmować, kiedy zaczął odpisywać. Przecież to nie laska, którą chce poderwać, tylko zwykły koleś, z którym chce pogadać o koszu! To wszystko!

Napisał więc: „Gram od dzieciaka, głównie uliczną koszykówkę, wychowałem się na niej. Ale w szkołach co rusz też grywam, teraz na studiach też. Częściej gram wciąż po parkach. A ty?”

Wysłał.







Kise


Ryouta niemal natychmiast się uspokoił. No! To już porządna wiadomość, z takim człowiekiem można rozmawiać!

Usiadł na swoim łóżku pod ścianą, zwinął kołdrę w rulon i przysunął do siebie, by mieć się do czego przytulać. Chwilę z nim popisze i zobaczy, czy jest w porządku! Jeśli tak, to może popiszą dłużej. Kto wie, może okaże się, że chłopak jest okej? Zaczął odpisywać:

„Gram dopiero od paru lat, przyjaciel mnie wciągnął. W sumie zabawna historia! W liceum często grałem w sportowych klubach „na wypożyczeniu” i któregoś razu na meczu futbolowym dostałem piłką od kosza w łeb haha! Mój przyjaciel grał na sali obok i to on niechcący mnie uderzył. Wiedziałem, że gra w drużynie koszykówki, ale nie interesowałem się tym za bardzo… Ale gdy oddałem mu piłkę, przez chwilę obserwowałem ich grę. To było coś niesamowitego! Od razu się zakochałem. Tydzień później dołączyłem do drużyny, i tak gram do dzisiaj, ale już nie w drużynie. Studia mnie pochłaniają, a do tego pracuję dorywczo jako model i niestety nie miałbym tyle wolnego czasu. Ale gdy tylko nadarza się okazja, wychodzę z przyjacielem na one-on-one!”









Aomine


Aomine nie chciało się czytać tego wszystkiego – w zupełności wystarczyłaby mu informacja, że „Ryouta, 19” gra od paru lat, aczkolwiek gdy już przebrnął przez ścianę tekstu, uśmiechnął się pod nosem czytając o tym, że kumpel go walnął piłką w łeb. Daiki miał podobne doświadczenia, więc poczuł nić porozumienia z tym blondynem!

Kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego co czyni, zapytał:

„Jakie pozycje lubisz?”








Kise


Kise oniemiał. Jakie… pozycje?

Najpierw gadka-szmatka o koszykówce a potem od razu do sedna sprawy, co?! Już chce znać jego ulubione pozycje, zboczeniec jeden! Ryouta, czerwony na twarzy, odpisał natychmiast:

„Takie, w których byłbyś do kitu”.









Aomine


Daiki parsknął głośno śmiechem, szczerze rozbawiony. „Ryota, 19” nie mógł tego wiedzieć, ale Aomine świetnie sobie radził na każdej pozycji! Mógł byś rozgrywającym, środkowym, skrzydłowym, nawet rzucającym obrońcą, nieważne – nie liczyło się miejsce na boisku, nie liczyła się poza… Daiki mógł rzucić do kosza nawet zza tablicy z punkami, ha!

Odpisał więc zgodnie z prawdą:

„Nie ma takiej”










Kise


Kise zrobiło się aż gorąco. Z jednej strony był oburzony pewnością siebie „Daikiego, 19”, z drugiej zaś poczuł ukłucie ciekawości. A co jeśli on jednak jest taki przystojny, a do tego tak wysportowany, że ma mnóstwo doświadczenia w łóżku? Może on naprawdę jest dobry w każdej pozycji…? Taki wysportowany, muskularny, wysoki… Jeśli ma takie powodzenie jak Kise, to na pewno ma doświadczenie! No, Ryouta co prawda nie uważał się za jakoś super doświadczonego, ale patrząc na zdjęcia ciemnoskórego, na tę jego egzotyczną karnację, wyobrażał sobie, że ma spore wzięcie wśród facetów.

Nie mógł jednak schować dumy w buty.

„Nie wierzę”









Aomine


Aomine zmarszczył brwi w irytacji. No tak, następny co nie wierzy! Ale nuda! Zawsze tak mówią, a potem wielce zdziwieni, że ogrywa ich 120:0! Tylko Kagami stawił mu czoła, a i tak musiał się do tego przykładać miesiącami, bo parę pierwszych razy przegrywał z kretesem. Teraz są niemal na równi, więc często kończą remisem. Skoro „Ryouta, 19” chce dołączyć do grona zdumionych niezwykłym talentem Dakiego, to proszę bardzo:

„Spoko, udowodnię ci. Jak masz jutro czas to spotkajmy się w parku Hibiya o 17:00. Zrobimy sobie małe one on one. Wezmę moją piłkę”









Kise


Więc… chodziło mu o pozycję w koszykówce?

Ryouta miał ochotę zapaść się pod ziemię, nawet jeśli „Daiki, 19” nie miał bladego pojęcia o tym, że Kise sądził, iż ten pyta go o pozycję kamasutry! Gdyby wiedział, blondyn czułby się dziesięć razy bardziej zażenowany niż teraz.

Teraz mógł jedynie jęknąć cicho, rumieniąc się zawstydzony. Zadeklarował „Daikiemu, 19” nieme przeprosiny i odpisał mu:

„Hehe, okej, będę!”









Aomine


- Ty bardziej popierdolony być nie możesz – stwierdził Kagami Taiga między jednym a drugim kęsem burgera.

- Zamknij. Ryj – wycedził z powagą Aomine Daiki.

Chłopcy siedzieli w ich ulubionym barze fast foodowym, Maji Burgerze. No, w zasadzie był to ulubiony fast food Kagamiego – ilekroć Aomine próbował wyciągnąć przyjaciela na tortillę, kebaba czy pizzę do jakichś popularnych i lubianych knajp, i tak zawsze kończyli w Maji Burgerze, gdzie czerwonowłosy zamawiał około trzydziestu burgerów, które pochłaniał jak pomidorki koktajlowe.

Wbrew pozorom Taiga nie wydawał się być zdumiony czy zaskoczony tym, co poprzedniego wieczoru wydarzyło się w życiu Aomine. Zupełnie jakby na tyle spodziewał się po nim takich idiotycznych błędów, że przewidział, co się może stać. Daiki ostatecznie nie wytrzymał i opowiedział przyjacielowi o tym, jak niechcący polajkał „Ryoutę, 19” i niechcący wysłał mu wiadomość. Powiedział mu też o sparingu, na który umówili się tego dnia – Kagami zgodził się, by pójść z Aomine na małą rozgrzewkę, zanim ten uda się na sparing z „Ryouta, 19”.

- Chcesz, żebym poszedł z tobą?- Kagami udawał śmiertelnie poważnego, żując burgera.- No wiesz, jako twoja obstawa na wypadek gdyby chciał się do ciebie dobrać, czy coś. W końcu jesteś geje-…

- Zamknij się!- syknął Aomine, nerwowo rozglądając się wokół i upewniając, że nikt tego nie słyszał. Na szczęście poza nimi w lokalu przebywała tylko jakaś parka i dwójka chłopaków z shake’ami, akurat na tyle oddalona, że nie mogli słyszeć Kagamiego.- Nie jestem! Pisaliśmy tylko o koszykówce, jasne?! Nie podrywałem go!

- Nie wierzę – oznajmił Kagami.- Udowodnij.

Aomine sapnął z irytacją i wyciągnął telefon. Wszedł w tindera i pokazał mu wiadomości wymieniane z „Ryouta, 19”.

- No dobra, wierzę.- Kagami uśmiechnął się złośliwie.- Ale serio, co zrobisz, jeśli ten chłopak myśli, że to randka?

- Dlaczego miałby myśleć, że to randka?- Daiki zmarszczył brwi.

- Bo jest gejem?

- A ty myślisz, że zapraszam cię na randki, kiedy zapraszam cię na one on one?

Kagami nie odpowiedział, wbijając dziwne spojrzenie w przyjaciela, jednocześnie wciąż żując jednego z burgerów, ale Daiki nie zwracał na to uwagi.

- W razie co po prostu wyjaśnię mu otwarcie, że jedyny penis, jaki mnie interesuje to mój własny.- Aomine wzruszył nonszalancko ramionami.- Pogramy, pogadamy i pójdę na chatę, żaden problem.

- Skoro tak mówisz. Tylko nie rób mu przypadkiem nadziei!

- Jakiej nadziei?

- No nie wiem, laski na ciebie za bardzo nie lecą, to może faceci owszem? Zrobisz jakiś ruch, powiesz jakieś słowo i bum, może się w tobie zabuja?

- Bez urazy dla mojej przystojnej osoby, ale czy ty widzisz jak wyglądam?- prychnął Daiki.- On jest modelem, stary. Modelem. Kto taki by zwrócił uwagę na chłopaka takiego jak ja?

- Mówiłeś, że dał ci super lajk – zauważył Kagami z ustami pełnymi burgera.- Czy to nie znaczy, że jest tobą super zainteresowany?








Kise


- Oczywiście, że nie jestem nim „super zainteresowany”!- prychnął gniewnie Ryouta, po czym głośno siorbnął swojego truskawkowego shake’a.- Dałem mu super lajka przez przypadek!

- Ale zgodziłeś się na spotkanie z nim, i to po niecałych...- Kuroko Tetsuya, trzymający w dłoni komórkę Kise, zerknął na wyświetlacz.- Dwunastu minutach konwersacji – dokończył z powagą.

Chłopcy siedzieli jak zwykle w Maji Burgerze, popijając shake’i. Zajrzeli tam wracając z rozgrzewającego sparingu one on one, gdyż Kise, nabuzowany emocjami, postanowił przygotować się do gry z „Daikim, 19”, a Tetsuya zgodził się mu w tym pomóc.

- Okej, ale to dlatego, że było mi głupio, że pomyślałem, że pyta mnie o pozycje w łóżku – wyszeptał zażenowany Kise.

- Mhm.- Kuroko przesunął palce po ekranie telefonu Kise, raz jeszcze odczytując krótką wymianę wiadomości.- No, to rzeczywiście brzmi jak pytanie o pozycje erotyczne – stwierdził.- A propozycja spotkania brzmi trochę jak randka, nie uważasz?

- Co nie?- Kise zarumienił się lekko.- Nadal obawiam się trochę tego spotkania… Przecież ja nie wiem, czego się po nim spodziewać! Może to jakiś napaleniec?! Och, po co ja się zgadzałem…

- Musisz teraz wypić shake’a, którego sobie nawarzyłeś – westchnął mądrze Tetsuya.- Iść z tobą? Dla otuchy?

- Tak!- Kise spojrzał na niego błagalnie.

- Przepraszam, mam plany.- Kuroko wydawał się być naprawdę zmieszany.- Spytałem z uprzejmości.

- Ugh...- Ryouta oparł czoło o blat stolika.- Umrę… Po tym spotkaniu zdecydowanie umrę! Albo już NA tym spotkaniu! A jeśli on się we mnie zakocha od pierwszego wejrzenia?

- Twoja pewność siebie czasami mnie zdumiewa, Kise-kun – stwierdził Kuroko, jednak Ryouta zignorował go. Poderwał się nagle, patrząc gdzieś za plecy Kuroko.

- Kurde, już prawie piąta! Lecę, Kurokocchi, życz mi szczęścia! Papa!

- Do widzenia, Kise-ku…

Ryouta jednak zabrał swój telefon i już wybiegł z Maji Burgera.









Aomine


Jakiś chłopak wybiegł nagle z Maji Burgera, co przykuło uwagę Aomine. Spojrzał na zegarek, myśląc sobie, że koleś musiał się gdzieś zdrowo spieszyć – i wtedy zobaczył, że jest już prawie piąta.

- Kurde, muszę już iść – stwierdził z westchnieniem.- Dawaj ten telefon!- Wyrwał Taidze swoją komórkę.- Trzymaj się, stary.

- Trzymam za ciebie kciuki, Aho!

- Nie nazywaj mnie tak i nie trzymaj za mnie kciuków, i tak wygram!- prychnął gniewnie.

Wyszedł dumnym krokiem.









Kise


Upewniwszy się, że Ryouta się nie spóźni, chłopak zwolnił nieco tempo i szedł już normalnym krokiem w kierunku parku Hibiya.

Pogoda była ładna, przyjemna...









Aomine


… idealna na one on one! Słońce nie świeciło za mocno, upał już tak nie przeszkadzał jak w samo południe. Było naprawdę miło.

Daiki szedł raźnym krokiem ze swoją piłką do kosza pod ręką. Wyglądało na to, że chłopak, który wybiegł niedawno z Maji Burgera, idzie parę metrów przed nim – Daiki rozpoznał go po krótkich spodenkach i zwykłym t-shircie, a także po kolorze włosów – jasny blond. Sięgały mu lekko za ucho, Aomine wydawało się też, że gdy w którymś momencie chłopak spojrzał w bok, coś zabłysło na jego uchu. Może miał kolczyk?

Wkrótce ciemnoskóry stracił zainteresowanie chłopakiem, zajął się myślami o tym, w jaki sposób najefektywniej ograć „Ryoutę, 19”, tak żeby aż szczęka mu opadła? Udowodni mu, że nieważne w jakiej pozycji by nie grał, zawsze zdobędzie punkt. O! Może nie pozwoli jemu zdobyć żadnego punktu? Hmm, to może złamać jego ducha walki, więc może jednak da mu zdobyć parę punktów, ale on sam zdobędzie więcej? Jeszcze się nad tym zastanowi, tymczasem dlaczego ten blondyn cały czas idzie przed nim? Kieruje się dokładnie tam, gdzie chce iść Aomine, zupełnie jakby śledził go od przodu (o ile coś takiego jest w ogóle możliwe).

Daiki chciał umyślnie skręcić w uliczkę na lewo, ale z drugiej strony nie chciał tracić czasu i spóźnić się na spotkanie z „Ryouta, 19”. Co jeśli ten by sobie poszedł o 17:02 i stwierdził, że Daiki stchórzył?! Na to ciemnoskóry absolutnie nie mógłby pozwolić! Dlatego też szedł dalej zgodnie z drogą, której musiał się trzymać, by dotrzeć do parku Hibiya, a tam na okoliczne boisko do gry w kosza.

Blondyn nadal przed nim szedł. Mało tego, wkroczył do parku Hibiya i wyraźnie udał się w kierunku boiska. Co jest? Typo chce zająć klepicho? Ale gdzie jego piłka? Nic przy sobie nie miał. Może na miejscu czekają na niego kumple? Jeśli tak, trzeba będzie ich wykurzyć. Co jeśli o 17:03 „Ryouta, 19” stwierdzi, że skoro Daiki nie załatwił boiska, to znaczy że tchórzy?!

Ale boisko było puste. Wszedł na nie blondyn i rozejrzał się wokół jakoś tak niepewnie, jakby knuł coś podejrzanego. Aomine pomyślał, że poobserwuje go przez chwilę ukryty za drzewem, ale co jeśli „Ryouta, 19” nakryje go na tym i stwierdzi, że jest zwyrolem?!

Tymczasem blondyn sięgnął do kieszeni shortów i wyciągnął telefon. Poklikał coś w ekran, opierając się o ogrodzenie, a potem znów podniósł głowę i się rozejrzał.

Daiki usłyszał w kieszeni własnych shortów charakterystyczny dźwięk przychodzącej na tinderze wiadomości. Oho! To na pewno „Ryouta, 19” (w końcu tylko tego jednego sparował). Aomine sięgnął po komórkę i odczytał wiadomość.

„Jestem na boisku”

- Och! Daiki-kun?

Zszokowany i przerażony Aomine powoli podniósł głowę i spojrzał przed siebie. „Ryouta, 19” stojący pod ogrodzeniem boiska najwyraźniej odwrócił się by spojrzeć też za siebie i namierzył jego – „Daikiego, 19”. Uniósł powoli dłoń, pomachał do niego, i uśmiechnął się niepewnie, ale szczerze.

I wtedy Aomine poczuł zapach mokrego piasku, szum morza, chłodną bryzę we włosach i smak pieczonego kraba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń