- Naprawdę potrzebujesz aż tylu rzeczy na jeden weekend?- zapytał z powątpiewaniem Kuroko, który przez całą drogę w pociągu z niepokojem myślał o zawartości gigantycznej walizki Kise, którą model zabrał ze sobą do Kioto.
- No pewnie! Jedna czy nie jedna noc, muszę zadbać o włosy i twarz, mam niedługo kolejną sesję! Poza tym mamy w planach pozwiedzać tyle miejsc! Nie chcę na wszystkich naszych zdjęciach wyglądać tak samo...- dodał ze smutkiem.- Dzięki temu będę się czuł, jakbym spędził z tobą więcej niż jeden dzień, Kurokocchi!
- No dobrze – powiedział Kuroko, poprawiając małą torbę na ramieniu, do której zapakował książkę na podróż oraz bieliznę i jeden t-shirt na zmianę.- Czym dojedziemy do naszego hotelu?
- Możemy przejść pieszo, to tylko dziesięć minut! Wziąć twoją torbę na walizkę?
- Dziękuję, jest całkiem lekka – zapewnił zgodnie z prawdą Tetsuya.
- Ależ się cieszę na ten wyjazd! Mamy tyle do zwiedzenia, Kurokocchi! Powinniśmy zrobić sobie taką tradycję i wyjeżdżać co jakiś czas na takie małe wycieczki!
- W tym roku nie mam planów na wakacje, więc może pojedziemy gdzieś z Kagamim-kun i Aomine-kun?- zaproponował Kuroko.
- Pewnie, to świetny pomysł! Może zaoszczędzimy trochę i wybierzemy się na Okinawę? Och… plaża, słońce, wylegiwanie się i kąpiele w oceanie…!- Kise rozmarzył się.
- Na pewno nadarzy się jakaś okazja.- Kuroko uśmiechnął się leciutko. Choć Kise momentami trochę przesadzał z tym swoim entuzjazmem, Tetsuya doceniał jego energię i pozytywne nastawienie w niemal każdej sprawie. Przyjaźnili się tak długo, że zdążył już się do tego przyzwyczaić, ale nawet jeśli przez większość czasu ignorował tę stronę Ryouty, to jednak bywały momenty, gdy ona w pewnym stopniu go urzekała.
Do hotelu rzeczywiście dotarli szybko. Po tym jak zameldowali się w recepcji, wjechali windą na piąte piętro i odnaleźli przeznaczony dla nich pokój.
Kuroko musiał przyznać, że jak na tę cenę pokój był naprawdę ładny i przytulny – znajdowały się tu dwa osobne łóżka, zaścielone nienagannie ułożoną pościelą w kolorach ciepłego brązu, z żółtymi i miętowymi poduszkami, jedna duża szafa na ubrania oraz dwa skromne biurka, na których pozostawiono czajnik elektryczny, po dwie butelki wody (gazowanej i niegazowanej), a także tacę z dwiema szklankami i koszyczkiem kilku herbat oraz kaw w saszetkach.
- Mieliśmy szczęście, że udało się zabookować coś tak szybko – stwierdził Kuroko, rozglądając się po pokoju.- To dość spontaniczny wyjazd, do samego Kioto, i to na weekend… A udało ci się znaleźć pokój w dobrej cenie i blisko stacji.
- Co nie?- Kise uśmiechnął się z zadowoleniem, rozpakowując rzeczy z walizki i układając je w szafie.- I cena też naprawdę fajna!
- To prawda.- Kuroko skinął głową.
- Które zajmujesz łóżko, Kurokocchi?
- Obojętnie.
- W takim razie ja wezmę to bliżej okna.
- Dobrze.- Kuroko położył swoją torbę na łóżku położonym bliżej ściany oraz stojącej pod nią szafy.- Hmm, pójdziemy na początek zjeść coś na drugie śniadanie?
- Och, tak, koniecznie!- Kise zamknął szafę, kiwając głową.- Mam ochotę na jakieś europejskie śniadanie… może croissanty?
- Brzmi nieźle.
Kuroko nie był co prawda taki nastawiony na europejską kuchnię jak jego przyjaciel, ale wyjątkowo postanowił sprawić Kise tę przyjemność i spędzić ten weekend tak, jak blondyn tego chciał. Mimo wszystko czuł się nieco winny, że tak wykorzystał go w swoim niecnym planie wzbudzenia w Kagamim zazdrości. Oczywiście chciał ten weekend spędzić z Kise, bo rzeczywiście zauważył, że mało się ostatnio spotykali, ale jednak głównym powodem, dla którego zaproponował ten wyjazd, było utarcie nosa Taidze.
I w sumie Aomine też.
Kuroko ledwie powstrzymał się od uśmiechnięcia, gdy przypomniał sobie jak kilka dni wcześniej wzbudził niemało sensacji w tamtej dwójce. Zupełnie przypadkiem spotkał Kise na korytarzu, kiedy wracał z pokoju klubowego i postanowił do niego zagadać. Ryouta ostatnimi czasy spędzał sporo czasu na treningach koszykówki, a Kuroko nieco się martwił o kondycję jego kolana, gdyż jakiś czas temu chłopak narzekał, że go bolało.
Właśnie miał ostrzec blondyna, by ten się za bardzo nie przemęczał, kiedy kątem oka dostrzegł nieopodal wyłaniającego się zza rogu Kagamiego – który natychmiast zniknął, pociągnięty za kołnierz przez Aomine. Tetsuya natychmiast wykorzystał sytuację i, w losowym momencie, nawiązał do magazynów Kise, które tak często od niego dostawał, a za które Kuroko mu nie dziękował (bo wiedział, że to darmowe egzemplarze).
Kiedy przytulił Kise i spod przymrużonych oczu dostrzegł zszokowanie na twarzach Aomine i Kagamiego, ledwie powstrzymał się od parsknięcia śmiechem – co zwykle nie było dla niego trudne, ale nie tym razem. Przez chwilę nawet musiał ukryć twarz w szyi Kise, bo obawiał się, że się zdradzi.
Teraz jednak uśmiechnął się do siebie, odwrócony plecami do przyjaciela. To prawda, wykorzystał blondyna w swojej niewinnej grze, ale obiecał sobie, że wynagrodzi mu w ten weekend, zgadzając się na większość rzeczy, które ten zaproponuje (o ile nie będą zbyt szalone).
- To co, idziemy?- zagadnął Kise, poprawiając na sobie koszulę w biało-niebieską kratę, którą zarzucił na t-shirt.
- Ładna koszula – stwierdził Kuroko z lekkim uśmiechem, rozpoznając w niej prezent, który podarował Ryoucie na urodziny.
- Dziękuję!- zaśmiał się Kise, spoglądając po sobie.- Bardzo ją lubię! Już kilka razy ją prałem, a ona nadal leży tak samo dobrze, jak za pierwszym razem. No i pasuje kolorystycznie – dodał, klepiąc się po swoich jasnych dżinsach.
Kuroko skinął jedynie głową. Pamiętał, że tę koszulę zobaczył na wystawie sklepowej w Tokio, na przecenie. Miał ją ubrany manekin, któremu założono blond perukę, przez co wyglądał zaskakująco podobnie do Kise. Dzięki temu Tetsuya od razu wyobraził sobie, jak dobrze by ona na nim leżała – i w sumie tylko dlatego zdecydował się na zakup. Sam był nieco zaskoczony, że trafił w dziesiątkę, bo koszula bardzo się Kise spodobała.
Chłopcy wyszli z pokoju, a Ryouta zamknął za nimi drzwi na klucz. Schował go do kieszeni spodni, po czym skinął w kierunku windy.
- To co, croissanty na śniadanie, a potem zaczynamy naszą wycieczkę?- rzucił z uśmiechem.
- Dobrze – zgodził się Kuroko, skinąwszy głową.
Ruszyli korytarzem, obaj w dobrych nastrojach, kiedy nagle usłyszeli za plecami jakieś podniesione, stłumione głosy, a zaraz po nich dźwięk otwieranych drzwi.
- … gdzie są! Będziemy szukać, kurwa, cały dzień! Bez sen…
Kagami Taiga urwał, wyszedłszy na korytarz z pokoju i dostrzegłszy zaskoczonych Kise i Kuroko.
- Kagami-kun…?- Tetsuya zamrugał.
- Yyy…
- Ooo!- Aomine Daiki, który wyszedł za Kagamim, popatrzył ze zdumieniem w ich kierunku.- No proszę, co za przypadek…! Ale fart! Znaczy… yy...
- Co wy tu robicie?- zapytał zdziwiony Kise.
- Co? No...- Kagami zarumienił się lekko, wciskając dłonie do kieszeni swoich spodni.
- Stwierdziliśmy, że wasz pomysł na wyjazd do Kioto jest całkiem fajny, i też postanowiliśmy się tu wybrać – powiedział Aomine, podchodząc do nich.- Nie wiedzieliśmy, że wybraliście ten sam hotel! Ale tak serio!- dodał z powagą, jakby zakładał, że chłopcy mu nie uwierzą.- Naprawdę nie wiedzieliśmy.
- Hmm...- Kuroko popatrzył z powątpiewaniem na Kise, który zerknął na swojego przyjaciela nieco nerwowo. Wierzył, że żaden z nich nie powiedział nikomu o tym, gdzie dokładnie będą nocować, bo ani Kagami ani Aomine nawet ich o to nie zapytali.
- Gdzie się wybieracie?- zagadnął Daiki, kiwając na nich głową.
- Idziemy z Kurokocchim na śniadanie – bąknął Kise, wciąż jeszcze nie do końca pewien, co tu się działo. Aomine i Kagami naprawdę postanowili tak po prostu wybrać się w to samo miejsce, co on i Kuroko?
Czy oni aby przypadkiem… nie śledzili ich?
Kise zmarszczył lekko brwi. Ale po co mieliby to robić?
- W sumie to głodny jestem – mruknął Kagami.
- Ja też bym coś zjadł – stwierdził Aomine.- To co, może pójdziemy sobie we czwórkę, skoro już na siebie trafiliśmy?
- No...- Kise przestąpił z nogi na nogę.
- Co, będziemy przeszkadzać?- Kagami zmierzył go od góry do dołu.
- Nie – odparł Ryouta, wzruszając niewinnie ramionami.- Idziemy z Kurokocchim na croissanty.
- Na cro… co?- Aomine przechylił lekko głowę.
- To takie rogaliki z ciasta francuskiego.- Kise uśmiechnął się do niego.
- Kise-kun bardzo lubi kuchnię francuską. Prawda, Kise-kun?- Kuroko spojrzał na niego z łagodnym uśmiechem.
- Prawda!- Kise uśmiechnął się szerzej.- Zupa cebulowa to moja ulubiona! Croissanty też lubię! Zwłaszcza takie na słono… Patrzyłem już na necie, że jest niedaleko stąd knajpka, gdzie je serwują.
- To co, idziemy!- zadecydował Aomine.
- Skoro musicie – westchnął cicho Kuroko, odwracając się do windy.
Kise zagryzł lekko wargę, spoglądając szybko po całej trójce. Miał nadzieję, że jego Kurokocchi nie popadnie w zły humor przez to, że Aomine i Kagami do nich dołączą! Na pewno on sam chciał spędzić z Ryoutą trochę czasu razem.
Wyszli całą czwórką z hotelu, a Kise, jako przewodnik, pokierował ich grupą do knajpki, korzystając z nawigacji w telefonie. Starał się iść cały czas obok Kuroko – w końcu to ich wspólny wyjazd! - ale bywało, że Aomine albo Kagami kompletnie mieszali ich szyki. Ryouta martwił się, że Kuroko zirytuje to jeszcze bardziej, ale przez całą drogę Tetsuya w żaden sposób tego nie skomentował.
Po niecałych dwudziestu minutach spaceru dotarli do knajpy. Zajęli jeden z wolnych czteroosobowych stolików, a kelner podał każdemu z nich menu śniadaniowe.
- Nie sądziłem, że jest tu taki wybór...- westchnął Kise, marszcząc w zmartwieniu brwi. Im więcej propozycji croissantów na słono odczytywał, tym bardziej miał ochotę na wszystkie! A przecież nie zmieści tylu, nie był Kagamim Taigą.
- Kise-kun, może wybierzesz croissanta dla mnie, a ja wybiorę dla ciebie?- zaproponował Kuroko.
- Och, świetny pomysł!- zawołał z uśmiechem Ryouta.- To będzie dużo łatwiejsze, niż zdecydowanie się na opcję dla siebie! Kurokocchi, Kurokocchi! Wybierz takiego, którego myślisz, że bym wybrał! Gdybym był bardziej zdecydowany...- dodał z westchnieniem, ale uśmiechając się przy tym.
- Hmm...- Kuroko przejrzał raz jeszcze kartę.- Dobrze, już mam.
- Ech? Tak szybko?
- Znam cię od podstawówki, Kise-kun – przypomniał.
- To co dla mnie wybrałeś?
- Dowiesz się, jak przyjdzie kelner – odparł Kuroko, posyłając mu leciutki uśmiech.- Zamówmy je, a gdy je dostaniemy, zamienimy się tylko talerzami.
- Och, okej!- Kise uśmiechnął się, po czym zaczął ze wzmożoną uwagą studiować kartę menu. Skoro miał wybrać to, co jego zdaniem zasmakuje Kurokocchiemu, musiał się postarać!
- A wy co wybraliście?- zagadnął Kuroko, spoglądając na siedzących naprzeciwko nich Kagamiego i Aomine.
- Wagowo są małe, więc wezmę wszystkie.- Kagami wzruszył obojętnie ramionami.
- Nie mają tu może frytek?- mruknął Daiki, odwracając kartę menu, by upewnić się, że nie ma na niej żadnych fast-foodów.
- Nie – zaśmiał się Kise.- Sprawdziłem, gdy szukałem jakichś dobrych restauracji!
- Pewnie już zaplanowałeś cały wyjazd, co?- zapytał Aomine, spoglądając z uśmieszkiem na blondyna.
- Poniekąd...- Kise zarumienił się lekko i uśmiechnął, nieco zawstydzony.- Umówiliśmy się z Kurokocchi, że ja zaplanuję nam sobotę, a on niedzielę!
- Hm.- Aomine oparł się wygodnie o krzesło, zarzucając ramię o jego oparcie.- Romantycznie.
- Eh?- Kise popatrzył na niego, mrugając.
- Byłoby, gdybyśmy siedzieli tu teraz we dwoje – wtrącił spokojnie Kuroko.
- Byłoby, gdyby to był wyjazd dla pary – dodał Kagami, wbijając uporczywy wzrok w swojego chłopaka.
- Och.- Kuroko zamrugał, udając olśnienie.- Na to nie wpadłem…
- Eh?- Kise popatrywał na nich, zupełnie zbity z tropu, ale nim zdążył zwrócić o cokolwiek uwagę, przyszedł kelner po ich zamówienia.
- Poproszę croissanta z rukolą, szynką parmeńską i parmezanem, a do tego świeżo wyciskany sok z pomarańczy – powiedział Kuroko, nie odczytując menu, a raczej recytując z pamięci i jeszcze patrząc prosto w oczy Taigi.
- Mhm.- Kelner zapisał w notatniku i spojrzał wyczekująco na Kise.
- Och… ehm...- Ryouta zerknął pospiesznie na kartę.- Ja poproszę croissanta z sadzonym jajkiem, warzywami sezonowymi, pomidorkami koktajlowymi i kozim serem, a do tego klasyczną zieloną herbatę.
- Mhm.- Kelner zapisał i spojrzał na Aomine.
- Dwa te same – rzucił ciemnoskóry, wskazując palcem na Kise i Kuroko.- I kawę z mlekiem.
- Mhm.- Kelner zapisał i z westchnieniem spojrzał na Kagamiego.
- Poproszę wszystkie z rubryki „na słono” – powiedział Kagami, rzucając niedbale kartę na stolik.- A do picia wodę.
- Mh…m?- Kelner, który już zaczął zapisywać jego słowa w notatniku, spojrzał na Taigę niepewnie.- Wszystkie, proszę pana?
- Tak, wszystkie. Nie macie ich specjalnie dużo.
- Cóż, osiem pozycji...- zaczął kelner, spoglądając z wahaniem na pozostałych mężczyzn, ale widząc, że wszyscy pozostają poważni na twarzach najwyraźniej zrozumiał, że Kagami nie stroi sobie z niego żartów.- Oczywiście – powiedział w końcu, postawił w notatniku zamaszystą kropkę, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
- Jakie macie plany na potem?- zagadnął Aomine.
- Id-…
- Różne.
Kise zamknął usta i spuścił wzrok na stolik, postanawiając sobie, że nie będzie się wtrącał w rozmowę. Coś tu było wyraźnie nie tak i zaczynał to teraz dostrzegać.
Może Kagami był zazdrosny o Kuroko? Jakby nie patrzeć, byli w związku, i to nie takim jak Ryouta i Daiki, gdzie Kise był do szaleństwa zakochany w ciemnoskórym, a on nie był gejem, ale robił z nim różne rzeczy przy Netflixie. Ani Kagami ani Kuroko nie obnosili się może jakoś szczególnie z faktem, że są parą, ale nie ukrywali tego przed swoimi przyjaciółmi i mówili o sobie jak o partnerach.
Może ten nagły wyjazd sprawił, że Taiga poczuł się zagrożony? Ale czemu? Przecież Kise kochał Aomine, nie było co do tego żadnych wątpliwości. Z Kuroko przyjaźnił się odkąd mieli po trzynaście lat. Przecież blondyn był już obecny w życiu Tetsuyi, kiedy ten zaczął chodzić z Kagamim – więc co teraz naszło Taigę na jakąś zazdrość?
Ryouta podparł dłonią podbródek i wpatrzył się w Kagamiego z zainteresowaniem. To on był w ogóle takim typem? Na co dzień zachowywał się jak gbur, nie był miły ani dla dziewczyn, ani dla chłopaków. Mimo wszystko sprawiał wrażenie bycia hetero, w końcu był wysoki, napakowany i wysportowany – ten typ, który rucha na prawo i lewo i ma gdzieś uczucia, a jeśli już ma jakąś dziewczynę, to traktuje ją bardziej jak własność.
Kise nagle zaniepokoił się, że Kagami mógł tak traktować jego przyjaciela. Odwrócił głowę i popatrzył ze zmartwieniem na Tetsuyę, który wyglądał teraz przez okno, obserwując świat za nim. Blondyn przesunął spojrzeniem po jego ciele, próbując dostrzec ewentualne siniaki po pobiciu albo zaczerwienienia na skórze, spowodowane nadmiernym ściskaniem jej przez wielkie łapska Kagamiego.
Po chwili spojrzał podejrzliwie na Taigę, a dostrzegłszy, że ten patrzy na niego niemal morderczo, zarumienił się, zawstydzony. Chyba nie powinien tak jawnie przyglądać się jego chłopakowi na jego oczach…
- Coś się stało, Kise-kun?- zapytał Kuroko, który w międzyczasie powrócił spojrzeniem do nich i dostrzegł, że Ryouta zaczął oglądać doniczki z kwiatami na półce nad ich stolikiem.
- Yyy, nie, nic – odparł pospiesznie Kise.
- Hmm.- Kuroko przyjrzał mu się uważnie.- Potem mi powiesz.
To zdanie jasno sugerowało, że „potem” będzie pozbawione towarzystwa pewnych dwóch młodych mężczyzn…
Tymczasem przybył kelner z ich zamówieniami i rozdał każdemu talerz (Kagami dostał trzy) oraz naczynia z napojami. Kiedy Kuroko popatrzył z uśmiechem na Kise i podsunął mu swój talerz, blondynowi od razu wrócił dobry nastrój. Oddał Tetsuyi swój talerz, a gdy już się zamienili, z apetytem zaczął się zajadać.
- Mmm!- wymruczał, przymykając oczy.- Przepyszny! Ta szynka jest boska! A parmezan rozpuszcza się w ustach… Doskonale znasz mój gust, Kurokocchi!
- Oczywiście – odparł łagodnie Kuroko, spoglądając na niego i znacząco dotykając jego ramienia.- Nie tylko w aspekcie jedzenia, prawda?
- Oooch, tak!- zaśmiał się Kise, potakując.
- A niby w jakim jeszcze?- zapytał Aomine, patrząc z przerażeniem to na jednego, to na drugiego.
- Ubrań – wyjaśnił Ryouta. Dotknął swojej rozpiętej koszuli.- Tę koszulę dostałem od Kurokocchiego!
- Tak bez okazji?- bąknął Daiki.
- Nie, na ostatnie urodziny.
- Aha. No, nieźle – mruknął niechętnie Aomine.- Czyli na twoich rozmiarach też zna się całkiem dobrze?
- Uhm, no tak...- Kise skrzywił się, bo dla niego zabrzmiało to trochę dziwnie.- Chociaż to pierwszy raz, kiedy dostałem od niego jakieś ubranie…
- Zgredek dostał skarpetę?- mruknął Kagami, pałaszując ostatniego z ośmiu zamówionych przez ciebie croissantów.- To teraz będziesz wolny.
Aomine spojrzał na niego morderczo, a Kise popatrzył na jego talerz.
- Już to wszystko zjadłeś?- spytał ze zdumieniem.
- To tylko osiem rogalików – westchnął Kagami.
- Ja ledwie skończyłem swój… A Kurokocchi zjadł dopiero połowę!- dodał z przerażeniem, patrząc na talerz przyjaciela.
- Jestem pełen, dziękuję – oznajmił Tetsuya.
- Nie zjesz do końca? Szkoda croissanta!
- Chcesz dojeść ten kawałek?
- Ja już nie zmieszczę…
- Ja mogę...- zaczął Kagami, ale w tym samym czasie Aomine, oparłszy się przedramionami o blat ich stolika, przysunął do siebie talerz Kuroko i bezceremonialnie wepchnął sobie do ust całą pozostałą połowę croissanta.
- Aominecchi też ma dzisiaj wilczy apetyt!- zaśmiał się Kise.
- Dopijamy i lecimy dalej?- zapytał go Kuroko, patrząc znacząco na sok pomarańczowy, którym raczył się blondyn.
- Tak, pewnie!
- Chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do hotelu, zapomniałem o czymś.
- Och, dobrze, Kurokocchi! To co, płacimy?
- Ty stawiasz śniadanie, a ja obiad?
- Okej!
- Ja zapomniałem portfela – oznajmił Aomine, wznosząc do góry ręce.- Zostawiłem w hotelu. Może mi postawisz, Kise?
- Ech? Cóż…
- Nie powinieneś wykorzystywać jego zarobków modela do tego, żeby za ciebie płacił, Aomine-kun – wtrącił Kuroko.
- A ciebie co to obchodzi? Tak się składa, że Kise lubi mi „stawiać” różne rzeczy. Często.
Przy stoliku zapadła nagła cisza. Wszyscy spojrzeli na ciemnoskórego: Kuroko ze zdumieniem, Kise wręcz zszokowany. Tylko Kagami westchnął ciężko i ukrył twarz w dłoni.
- Wiesz co, Aominecchi?- zapytał Kise, trzęsąc się z hamowanej, narastającej w nim wściekłości.- Skoro tak twierdzisz, to możesz poprosić o „postawienie ci” każdego dowolnego faceta w tej knajpie – warknął, podnosząc się z krzesła.- W końcu niczym się od nich nie różnię.
- E-ej, czekaj, nie miałem na myśli…!- Aomine nie w porę zorientował się, jaki błąd popełnił.
Kise jednak zdążył już po prostu wyjść z knajpy. Kuroko odprowadził go wzrokiem, a potem odwrócił się do Aomine i popatrzył na niego surowo.
- Co w ciebie wstąpiło, żeby mówić publicznie takie rzeczy, Aomine-kun?- zapytał.
- Ja...- Daiki westchnął ciężko.- Naprawdę nie chciałem… po prostu…
- Przegiąłeś, stary – mruknął Kagami.- Nie dziwię się, że się wkurzył.
- Trudno byłoby się dziwić – dodał Kuroko.
- Przecież nie chciałem tego powiedzieć!- jęknął Aomine.- Nie miałem tego na myśli! Znaczy… chciałem po prostu… nie wiem, co chciałem – westchnął, krzywiąc się.- Po prostu wkurzyłem się. Nie myślałem o tym, że są ludzie w pobliżu, i że ktoś to może usłyszeć...
- Chyba nie do końca rozumiesz, o co tak naprawdę poszło, Aomine-kun – stwierdził Kuroko, upijając łyk swojej herbaty.
- Co?- Aomine spojrzał na niego, zrezygnowany.
- Wątpię, by Kise-kun gniewał się na ciebie o to, że rzuciłeś taki tekst publicznie – wyjaśnił Tetsuya.
- Nie o to?- zdziwił się Daiki.- A o co?
- Nie słyszałeś, co powiedział?- zapytał Kagami, patrząc na przyjaciela sceptycznie.
- No, że…- Aomine zmarszczył brwi.- Że mogę poprosić o postawienie każdego faceta tutaj…?
- Bo Kise-kun niczym się od nich nie różni – zakończył Kuroko.
- Pewnie, że się różni!- parsknął poirytowany Aomine.- On jest… jest...- Daiki zagryzł wargę, po czym westchnął ciężko. W końcu to do niego dotarło.- Jest wyjątkowy – mruknął cicho.
- I?- Kuroko spojrzał na niego wyczekująco.
- I co?- Daiki zakończył rozumowanie na poprzednim stwierdzeniu.
- I jesteście parą, debilu – warknął Taiga.- Przyznaj w końcu, że się w nim bujasz! Żadne plakaty cycatej Mai ani walenie konia do filmów porno z udziałem hetero nie zagłuszą w tobie tego uczucia! Zakochałeś się w nim, pacanie! I to już dawno temu!
- Dokładnie – potwierdził Tetsuya, skinąwszy głową.- Etap „sprawdzania siebie” masz już za sobą, Aomine-kun. Nie bez powodu lubisz z nim tak często rozmawiać…
- I non stop się spotykać – dodał Kagami, upijając łyk wody.
- Zdarza ci się objąć go nawet na ulicy, nawet jeśli inni widzą w tym koleżeński gest – ale robisz to, bo czujesz się przy nim szczęśliwy.
- Nie wspominając o tym, że sam często inicjujesz coś więcej niż pocałunki – mruknął znacząco Kagami.- I to nie dlatego, że jesteś zwyczajnie napalony – dodał, wznosząc ramiona.- On ci się po prostu, po ludzku, podoba. Zachowujecie się jak para, robicie wszystko to, co para, tylko ty jeden ciągle zaprzeczasz temu, że nią jesteście.
- A Kise-kun żyje w tej relacji, bo czeka, aż się zdecydujesz – dodał Kuroko.- Myśli, że nie uważasz go za swojego chłopaka, nawet jeśli dbasz o niego nie tylko pod względem rozrywkowym – traktujesz go jak swojego chłopaka, nie nazywając go tak jednak. Wasza relacja jest bardziej magiczna, niż pary, która by się parą nazywała.
Kagami przesunął spojrzenie z Aomine na Kuroko, a błękitnowłosy, nieco zawstydzony, spuścił wzrok na kubek swojej herbaty. Upił jej łyk, by zająć czymś ręce.
- Hm...- Daiki podrapał się po głowie.- Ja…
- Stary.- Kagami spojrzał na niego, wzdychając ciężko.- Serio. Skończ już oszukiwać sam siebie. Za późno na to.
- Kurwa – mruknął niechętnie Aomine, rumieniąc się nieznacznie.- Dobra, spierdalajcie obaj. Przesuń się, matole, idę pocieszyć „mojego chłopaka”...- burknął, waląc Kagamiego pięścią w ramię.
Taiga prychnął ze złością, ale przepuścił ciemnoskórego. Tylko i wyłącznie dlatego, że Kuroko ich obserwował, nie podłożył mu nogi – nie chciał wyjść w oczach Tetsuyi na infantylnego. Wrócił na swoje miejsce, odprowadzając przyjaciela wzrokiem.
- No – mruknął, sięgając po swoją szklankę z wodą.- My chyba też sobie pogadamy, co?
Kuroko westchnął leciutko, odwracając głowę i patrząc przez okno na Aomine, który rozejrzał się na prawo i lewo, po czym ruszył truchtem w wybranym przez siebie kierunku.
Miał nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży.
W kilku sprawach.
***
Znalazł go na kolejnym skrzyżowaniu – blondyn szedł pospiesznym krokiem przed siebie, chyba nie do końca patrząc, gdzie dokładnie. Nie była to droga powrotna do hotelu, a ciemnoskóry wątpił, by Ryouta postanowił samotnie udać się na zwiedzanie.
Dogonił go, a kiedy zaczął iść niemal tuż obok, nagle się zawahał. Jak powinien zacząć? Co powiedzieć, żeby szybko go uspokoić (bo wyglądał na naprawdę wkurzonego)?
- Yy – bąknął w końcu po parunastu sekundach.
- Czego chcesz?- warknął Kise.
Aomine aż się wzdrygnął. Zdecydowanie nie lubił tej strony blondyna – wolał, kiedy był uśmiechnięty, radosny, a najlepiej, to gdy z nim flirtował i sprawiał, że w Daikim wybuchały fajerwerki.
- Przeprosić – mruknął Daiki.
- W dupę se wsadź te przeprosiny – oznajmił Kise.
- Nie, serio, chcę szczerze przeprosić, ja...- Aomine westchnął. Kise szedł naprawdę szybko, a on chciałby zatrzymać się i porozmawiać.- Cho-chodź gdzieś usiądziemy na chwilę…
- Nie mam ochoty.
- Ale chciałbym z tobą pogadać.
- Na to też nie mam ochoty.
- Dokąd ty w ogóle idziesz?
- Gdzieś, gdzie nie ma ciebie, Ahominecchi.
- Hej...- Daiki zawahał się, bo trochę go do dotknęło.- Nie dasz mi nawet szansy…?
- Na co?- Kise zatrzymał się tak raptownie, że Aomine aż wpadł na jego ramię, trącając je mocno. Blondyn tymczasem wbił w niego piorunujące spojrzenie. Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
- Może nie tutaj…?- zapytał niepewnie, rozglądając się na boki. Znajdowali się na środku całkiem ruchliwego chodnika, ludzie mijali ich w jedną i w drugą stronę.
- Co, teraz nagle przeszkadza ci publika?- prychnął Kise, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.- Nie chcesz oznajmić wszem i wobec, że „lubię ci coś stawiać”? Aha, „CZĘSTO” – dodał jeszcze znacząco.
- Po prostu...- Aomine nie wiedział, jak zachować się wobec tej strony Kise. Ryouta był wręcz przerażający! Daiki czuł, że zaczyna panikować; wcale nie chciał go tak rozwścieczyć.- Dobra, skoro chcesz, powiem to tu, przy ludziach – westchnął w końcu ciężko.
- Co…?- Kise nagle zawahał się i rozejrzał pospiesznie.- Nie!- oznajmił stanowczo.- Chodź… yy, tam – zdecydował, kiwając w kierunku pobliskiego parku, gdzie co prawda nadal byli ludzie, ale zdecydowanie mniej.
Przeszli na drugą stronę ulicy, a Kise znalazł dla nich boczną ścieżkę i pustą ławkę, gdzie mogli usiąść w chwilowym spokoju.
- No to słucham – powiedział Kise.- Co takiego chciałeś mi powiedzieć?
Aomine zawahał się. Myślał gorączkowo – nie chciał znowu palnąć czegoś głupiego i nieprzemyślanego, ale jednocześnie nie wiedział, jak ubrać myśli w słowa. Jakie były w ogóle jego myśli? Co on tak naprawdę uważał na temat siebie i Kise? Co uważał o samym Kise?
Chciał się zastanowić, ale twarde spojrzenie Ryouty ponaglało go, a on czuł, że jeśli nie powie tego, co powinno zostać powiedziane – straci go na zawsze.
A stracenie Kise było ostatnią rzeczą, jakiej chciał (wręcz w ogóle jej nie chciał).
- Kise...- zaczął, by dać Ryoucie do zrozumienia, że chce coś powiedzieć, i że właśnie zaczyna mówić. Blondyn uniósł w oczekiwaniu brew.
Aomine wziął głęboki oddech. Przetarł dłonią twarz, a potem z westchnieniem pokręcił głową.
- Jebać to, oni mają rację – mruknął niechętnie.
- Możesz jaśniej?
- Kagami i Kuroko.- Daiki przełknął ślinę i w końcu spojrzał w złote oczy Kise.- Mają rację, że… że się w tobie zakochałem.
- Yy...- Kise kompletnie stracił rezon. Uciekł spojrzeniem na bok, rumieniąc się na twarzy. Jego ręce mimowolnie przestały tak zaciskać się dumnie na klatce piersiowej.- C-co, proszę?
- Cały ten przyjazd tutaj, to wpierdalanie się w wasz weekend we dwoje… martwiłem się, że ci się znudziłem.- Aomine przetarł dłonią kark.- Myślałem, że może zacząłeś umawiać się z Kuroko, bo straciłeś cierpliwość i przestałeś czekać na moją jasną odpowiedź. W końcu kilka razy mówiłem coś o tym, że nie jestem gejem…
- Myślałeś, że umawiam się z Kurokocchim?- zdumiał się Ryouta.- Ale… przecież wyznałem ci miłość raptem parę miesięcy temu.
- No wiem! Ale jesteśmy młodzi i piękni, ty szczególnie, w dodatku masz duże powodzenie!- Kise zarumienił się na te słowa.- Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że znudziło ci się to czekanie i postanowiłeś, no wiesz, zaznać szczęścia z kimś, kto wie, że jest gejem.
- Ale… Kurokocchi?- bąknął Kise.- Znaczy… jasne, Kurokocchi jest cudowny i na pewno, gdyby nie był moim przyjacielem, totalnie bym się w nim zakochał…
- A jednak?!
- Ale...- Kise pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym parsknął śmiechem.- Przecież Kurokocchi ma chłopaka, głąbie!
- No wiem, ale Kuroko też ostatnio zaczął się dziwnie zachowywać!- wyparował Daiki w emocjach.- Ostatnio na stołówce złapał cię za rękę, a raz na korytarzu cię przytulił, potem na dodatek ten tajemniczy weekend we dwoje… Chyba normalne, że pomyślałem sobie swoje, nie?
- Oooch...- Kise nagle olśniło.- Więc to o to chodziło! Och… ojej...- mruknął, nagle marszcząc ze zmartwieniem brwi.- Aominecchi, to… to chyba moja wina…
- Twoja?
- No bo...- Ryouta uciekł spojrzeniem na bok.- Ostatnio trochę mu się zwierzałem, że… że nie wiem, czy ja jestem twoim chłopakiem, czy nie? Że nie wiem, na czym tak naprawdę stoję, że niby twierdzisz, że nie jesteś homo, ale traktujesz mnie tak, jak traktowali mnie zawsze inni faceci, z którymi się umawiałem… Kurokocchi po prostu chciał mi poprawić nastrój! Dlatego wymyślił ten wyjazd do Kioto.
- Serio?- bąknął Aomine.- Ale… to czemu cię aż przytulał?
- Hm? Dziękował mi za prezenty, które mu robiłem do tej pory. To chyba nic złego, że czuje wdzięczność?
- Chwycił cię za rękę na stołówce!
- Ledwie ją poklepał, na pocieszenie!
- A jak ci wytarł usta wyjątkowo czułym gestem?!
- Zrobił tak?- zdziwił się Kise, po czym zamyślił, starając się przypomnieć sobie coś tak istotnego.- Aaa… rzeczywiście, było coś takiego. Miałem kawałek cebuli w kąciku ust, po prostu mi go wytarł. Ojej, Aominecchi, ale jesteś zazdrosny!- zaśmiał się wesoło, mierząc go od góry do dołu.- Musiałeś sporo mnie obserwować przez ostatnich kilka dni, skoro zapamiętałeś tyle detali!
- Nie jestem…!- zaczął Aomine z poirytowaniem, ale głos Kagamiego w jego głowie zabrzmiał niczym dzwon: „SKOŃCZ OSZUKIWAĆ SIEBIE DEBILU ZASRANY” (tak on to słyszał).- Dobra, no… masz rację, byłem zazdrosny.- Aomine niechętnie oparł przedramiona o swoje kolana, wbijając wzrok w ziemię.
- Ale już nie musisz – dodał Kise łagodnym tonem, uśmiechając się i nachylając ku niemu lekko.- Bo Kurokocchi chodzi z Kagamicchim, a ja…?
Daiki poczuł lekki rumieniec na twarzy. Zawiercił się na ławce, mimo wszystko czując odrobinę ekscytacji.
- A ty moim chłopakiem – wymamrotał.
- Naprawdę?- zapytał Kise, chcąc jeszcze się upewnić.- Przyznajesz przede mną otwarcie, że jesteś gejem?
- To…! To nie musi wcale oznaczać, że jestem gejem! Nie lecę na każdego faceta, tylko na ciebie, okej?
- Okej, okej!- zaśmiał się Kise.- Przyjmę to jako wyjaśnienie, ale ustalmy więc sobie, że w twoim przypadku „gej” oznacza, że… jesteś we mnie zakochany.- Ryouta zagryzł lekko wargę, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu.
Aomine namyśli się chwilę, po czym westchnął ciężko i skinął głową.
- Jeśli tak sprawę stawiasz, to tak – stwierdził.- Jestem gejem.
- Ale super!- zaśmiał się Ryouta. Czuł się taki szczęśliwy i lekki! Aomine właśnie przyznał, że się w nim zakochał! Jego Aomine! Jego chłopak!
Są RAZEM – są parą!
- No...- Daiki skrzywił się lekko, obracając głowę na boki.- Pocałowałbym cię, żebyś wyskoczył z gaci z tej romantyczności, ale ludzie wokół, więc…
- W porządku, jestem wystarczająco szczęśliwy – zapewnił go blondyn.
- Tak?- Aomine spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko.
- Tak!- Kise skinął głową.- W końcu jesteś gejem, Aominecchi!
- Tiaa, nie powtarzaj tego za często, co?- westchnął.
- Postaram się! Hej...- dodał Ryouta, przekrzywiając lekko głowę i marszcząc w zamyśleniu brwi.- Skoro przyznałeś się do bycia gejem…
- Aha?- westchnął Aomine, wywracając oczami. A, niech ma chłopak – pomyślał.
- … czy to znaczy, że oficjalnie stałeś się gotowy, by…?- Kise uniósł znacząco brew, patrząc na niego tym wzrokiem, który Daiki lubił najbardziej.
O cholera.
- Nareszcie mówisz do rzeczy – mruknął z uśmiechem, opierając ramię o oparcie ławki i przesuwając spojrzeniem po całym jego ciele. Kise poczuł, jak po jego kręgosłupie przechodzi dreszcz podniecenia i ekscytacji.
- Hm.- Ryouta poruszył brwią, odwzajemniając się spojrzeniem.
- Aha, ale jedna sprawa – dodał nagle Aomine, a jego twarz spoważniała. Wskazał palcem najpierw na siebie, a potem na Kise.- To JA jestem „gejem”, a nie ty, więc to ja pakuję, a nie ty, jasne?
Twarz Kise stężała, a on sam po chwili westchnął z poirytowaniem, wywracając przy tym oczami.
Aomine potrafił zepsuć każdą chwilę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz