Z betonu miasto, cz. 7

 

Aomine



Zawsze miałem problemy z zapamiętywaniem czegokolwiek.

Nieważne, czy chodziło o datę urodzin, rocznicę, listę zakupów czy o to, gdzie odłożyłem portfel i klucze do mieszkania. Informacja docierała do mojego mózgu po czym ulatniała się którymś ujściem i po prostu zapominałem o takich pierdołach. Moją osobistą przypominajką był Tetsu. A od kiedy nasz związek umarł śmiercią naturalną, jego rolę pełnił Akashi Seijuurou.

Między innymi dlatego uważałem go za mojego najlepszego przyjaciela.

Poza tym był obecnie jedyną osobą, z którą nie chciałbym pójść do łóżka. To chyba świadczyło o tym, że szanowałem go jako kumpla i nie chciałem tego zmieniać.

Znaliśmy się od przeszło piętnastu lat. Poznaliśmy się w pierwszej klasie gimnazjum, trenowaliśmy razem koszykówkę, i w sumie to od początku niezupełnie go trawiłem. Był taki sympatyczny i ułożony, a jakąkolwiek odwaliłbym manianę, on zawsze jakoś mnie usprawiedliwiał przed nauczycielami. Lubiłem go za to, a wkrótce dowiedziałem się, że z wzajemnością. Chyba gadał coś kiedyś o tym, dlaczego mnie tak lubił, ale…

Cóż, nie pamiętałem już tego.

W każdym razie teraz, po piętnastu latach, nadal widywałem się z nim i, chociaż utrzymywanie tego rodzaju relacji było dla mnie upierdliwe, nawet cieszyłem się na ten wypad do kina.

Mieli podjechać po mnie z Furihatą. To była sobota, późne popołudnie, a ja od rana trenowałem moją drużynę. Chciałem mieć jeszcze czas, by wziąć w swoim mieszkaniu szybki prysznic, przebrać się i jeszcze wyperfumować. Faceci też czasami muszą robić się na bóstwo. W końcu nigdy nie wiadomo kogo w kinie spotkasz, prawda?

Pogoda tego dnia niezbyt sprzyjała – siąpił zimny deszcz, a towarzyszące mu podmuchy wiatru nie ułatwiały życia. Kiedy zbiegłem po blaszanych stopniach mojego bloku i wpadłem do zaparkowanego pod nim czerwonego chevroleta cruze, zdążyłem już zmoknąć.

- Nie postarałeś się z tą pogodą, Akashi – mruknąłem marudnie, zajmując tylne miejsce i zatrzaskując za sobą drzwi.

- Może jakbyś nie kazał nam czekać na siebie piętnaście minut, tylko wyszedł z domu o umówionej godzinie, to nie złapałby cię deszcz – odgryzł się, odpalając auto.

- Piętnaście minut temu i tak padało – odezwał się Furihata, wyglądając za okno.

Akashi spojrzał wymownie na swojego męża.

- Kouki – rzucił z westchnieniem.

- Tak?- bąknął szatyn.

- To była aluzja, że Daiki się spóźnił.

- N-no wiem… Po prostu gdyby przyszedł na czas, to i tak by padało…

Akashi westchnął ciężko, ruszając z podjazdu, a ja roześmiałem się lekko i poklepałem Furihatę po ramieniu. Kouki, mój bohater, jak zawsze nie pozwalał, by działa mi się krzywda.

- Jak tam, chłopaki?- zapytałem z uśmiechem, rozsiadając się wygodnie na tyle i spoglądając to na jednego, to na drugiego.- Kouki, jak ci się podobało na górze, co?

- Na górze?- Furihata obrócił ku mnie głowę z pytającym wyrazem twarzy.

- No wiesz.- Mrugnąłem do niego okiem. Oczywiście nie był świadomy, że ostatnim razem Akashi jak zwykle rozłączył się za późno i zdołałem usłyszeć przez telefon to i owo.- Ostatnio chciałeś dominować, no nie?

Zgodnie z moimi oczekiwaniami, szatyn spąsowiał na twarzy i obrzucił swojego męża pełnym wyrzutu spojrzeniem.

- P-powiedziałeś mu, Sei-kun?!- wyjąkał.

Akashi tylko westchnął przeciągle, opierając łokieć tuż pod szybą bocznych drzwi i przecierając dłonią twarz.

Czułem się wspaniale – humor dopisywał mi jak nigdy. Zapomniałem już, jak to cudownie było się z nimi zobaczyć i podroczyć się z nimi.

O, no właśnie – „zapomniałem”. Dość często mi się to zdarza.

Seijuurou od zawsze był fanatykiem horrorów i to właśnie na film tego gatunku się wybieraliśmy. Coś o przeklętym miejscu, przeklętym przedmiocie i w końcu przeklętym człowieku – tyle o tym wiedziałem, ale nie dbałem o to. Lubiłem horrory i nieważne, jaki by Akashi nie wybrał, zawsze mnie wciągały. Miał naprawdę dobry gust, pewnie dlatego, że obejrzał ich w życiu pewnie z miliard.

Seans zaczynał się o osiemnastej. Przed wejściem na salę postanowiliśmy jeszcze kupić sobie popcorn, nachos i po kubku pepsi, żeby poczuć się jak prawdziwi bogacze. Co prawda zarówno Seijuurou jak i Kouki prowadzili swoje własne firmy i stać ich było, ale nie należeli do rozrzutnych typów i nie wyrzucali pieniędzy w taki drogi popcorn.

Zajęliśmy nasze miejsca w ostatnim rzędzie. Akashi miał taki fetysz, że musiał siedzieć na samej górze, twierdził że tylko stamtąd najlepiej ogarnia się wzrokiem cały ekran.

Od razu zająłem miejsce pośrodku, jako Król Popcornu i Nachos. Akashi bez słowa usiadł po mojej prawej, a Furihata po lewej stonie. Popatrzył na mnie sceptycznie.

- Znowu siedzisz między nami, Aomine-kun?

- Hee? Mało masz go na co dzień?

- Po prostu z tego, co pamiętam, to sam mówiłeś przez telefon, że jeśli pójdziemy na horror, będę mógł się do niego tulić.

- A chciałbyś?- Akashi wychylił się zza mnie, by spojrzeć na męża.

- P-po prostu Aomine-kun tak powiedział, a-a jednak usiadł między nami!- Furihata poczerwieniał, zerkając pospiesznie na boki, ale wokół nikogo nie było. Najbliżsi ludzie siedzieli trzy rzędy niżej.

- Dzisiaj ja się przytulam do Akashiego – stwierdziłem, nabierając garść popcornu i wciskając ją sobie do ust, chociaż na wielkim ekranie leciała tylko reklama.

Kouki popatrzył na mnie sceptycznie, żeby nie powiedzieć, że jak na wariata, po czym pokręcił tylko z uśmiechem głową i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Akashi po mojej prawej zrobił to samo, przy okazji częstując się popcornem.

Nie od razu byłem świadom tego, na co właśnie patrzyłem. Zawsze na seansach miałem tak, że gdy leciały reklamy, rozglądałem się wokół; patrzyłem na sufit, nośnik, głośniki, okolicznych ludzi. Robiłem to odruchowo, bez zbędnego zainteresowania i nie licząc na to, że nagle zobaczę coś nadzwyczajnego, o czym będę mógł z podekscytowaniem wyszeptać przyjaciołom.

Dlatego właśnie nie od razu pojąłem, co zobaczyłem.

I może też dlatego, że on jak zawsze nie rzucał się w oczy.

Tetsu.

Siedział trzy rzędy niżej. Światła były już zgaszone i tylko kinowy ekran od czasu do czasu oświetlał go wyraźniej, ale wszędzie rozpoznałbym te włosy, nawet w półmroku. Znajomy błękit, znajoma fryzura, znajomy kark. Był oczywiście odwrócony do mnie plecami, ale rozpoznałem nawet jego czarny rozpinany sweter, który miał teraz na sobie – to był ten z dużymi granatowymi guzikami, na pewno.

Wiedziałem, bo ściągałem go z niego niezliczoną ilość razy.

Serce zamarło mi w piersi, gdy uświadomiłem sobie, że jest tak blisko mnie. Gdybym nachylił się i cicho krzyknął do niego, usłyszałby; odwróciłby twarz, spojrzałby na mnie tymi wielkimi błękitnymi oczami, w których malowałoby się pytanie a potem zaskoczenie i niepewność, gdy rozpoznałby mnie. Zamrugałby, skinął powoli głową i odwróciłby się z powrotem do ekranu. Oglądałby dalej film, ale nie skupiałby się już tak bardzo. Wiedziałby, że na niego patrzę i w końcu zerknąłby w moją stronę, zobaczyłby moje spojrzenie, moją twarz, moją pierdoloną tęsknotę, która malowała się teraz na niej z taką oczywistością, jakby…

Jakby była rzeczywista.

Nie widziałem go od dwóch miesięcy, a przecież tylko on nie był świadom tego faktu – zobaczyłem go w markecie, ale nie podszedłem się przywitać. Według niego więc ostatni raz widzieliśmy się jakieś pół roku temu, gdy minęliśmy się na ulicy i skinęliśmy sobie głowami.

- Daiki?- Akashi syknął nagląco.

Otrząsnąłem się z zamyślenia i spojrzałem na niego. Mój przyjaciel wpatrywał się we mnie niepewnie, z pytającym wyrazem twarzy. Nie obrócił głowy w kierunku Tetsu, ale zgadywałem, że zauważył go w tym samym czasie, co ja.

- Możemy iść na inny film...- zaczął po cichu Akashi.- Albo zmienić kino…

Patrzyłem na niego, wciąż jeszcze zbierając myśli.

- Nie – mruknąłem w końcu, obracając twarz do ekranu.

- Jesteś pewien?- szepnął mój przyjaciel.

- Ta.- Wzruszyłem ramionami.- Było, minęło.

Zapomniałem tylko o jednym istotnym fakcie, który uświadomiłem sobie kilka chwil później, na sekundę przed tym, jak usłyszałem ciche pytanie Akashiego.

Byliśmy przecież w kinie.

Do kina chodzi się na randki.

- Poznajesz, z kim przyszedł?

W tym samym momencie moje spojrzenie przesunęło się z Tetsu na mężczyznę, który obok niego siedział.

Pierwsza moja myśl była prymitywna: czy Tetsu już z nim spał? Czy może była to ich pierwsza randka, albo w ogóle pierwsze spotkanie? Ciekawiło mnie i niepokoiło jednocześnie, że Tetsu umawiał się z jakimś facetem, którego nie znałem – albo gorzej, może go znałem? Myślałem gorączkowo, czy spośród naszych wspólnych znajomych był jakiś gej do wzięcia, z którym Tetsu mógł umówić się na randkę.

Przyjrzałem się postaci siedzącej po jego lewej stronie. Wyższy od Tetsu, ale tego mogłem się spodziewać, w końcu Tetsu był dość niski. Miał przydługie włosy, chyba jasne, ale nie rozpoznawałem koloru. Koleś właśnie przeczesał je dłonią i powiedział coś do Tetsu, być może nawet się uśmiechnął, nie byłem pewien, bo na ekranie akurat leciała reklama, w której dominowały ciemne barwy.

A potem salę nagle zalała jasność, a ja zobaczyłem, kto siedzi obok Tetsu.

To był Kise Ryouta.

Wyprostowałem się odruchowo w fotelu, odsuwając od siebie pudło z popcornem. Akashi spojrzał na mnie z niepokojem i odebrał je ode mnie, jakby myślał, że już wstaję, by spuścić łomot randce Tetsu. Ale ja dalej siedziałem w swoim miejscu, przyglądając się dwójce poniżej, chcąc upewnić się, że naprawdę widzę to, co widzę.

Tak. Oczy mnie nie myliły.

To naprawdę był Kise.

Kise, którego jeszcze kilka dni temu rżnąłem prawie całą noc.

Ale co on robił z Tetsu? Czemu siedział obok niego, czemu coś do niego mówił? Czemu Tetsu obrócił ku niemu twarz, powiedział coś, a Kise popatrzył na niego z zaskoczeniem i się cicho roześmiał? Czemu obrzucił go takim spojrzeniem, kiedy Tetsu odwrócił głowę? Co on w ogóle robił w Tokyo? Oni się znali? Od jak dawna?

A potem nagle naszły mnie jeszcze mroczniejsze myśli.

Nieudana randka Kise… czy to był Tetsu? Ale czy wobec tego spotkaliby się po raz drugi, skoro była „nieudana”? Ale nie, chwila, Kise powiedział, że było fajnie, ale nie zakończyła się tak, jak tego oczekiwał…

Zaraz, zaraz. Jeśli Kise naprawdę widział się wtedy z Tetsu, a potem przyszedł do mnie, żebym go pocieszył, bo nie udało mu się przespać z moim facetem…

Czy ta sytuacja mogła być jeszcze bardziej poprana?

- Daiki, niepokoisz mnie – wyszeptał Akashi.- Chodźmy stąd, co? Wybierzemy się na film innym razem.

- Nie – wymamrotałem, wciąż zszokowany.- Nie, jest okej…

- Okej? To mi nie wygląda na „okej”.

- Co się dzieje?- Furihata cały czas popatrywał na nas z przestrachem. Kątem oka zobaczyłem, że Akashi znacząco przesuwa spojrzeniem w dół. Kouki podążył za jego wzrokiem i po chwili jego brązowe oczy zrobiły się wielkie jak spodki.

- Cholera, ale trafiliśmy…

- Znasz go?- zapytał cicho Seijuurou.

- Ta – mruknąłem niechętnie, siadając wygodniej w fotelu i odruchowo trochę zsuwając się w dół.- Nieważne.

- Daiki, do cholery…

- Dobra, luz, film się zaczyna – przerwałem mu, odbierając od niego pudło z popcornem.- Nie jesteśmy razem, ma prawo randkować.

- Ale przed chwilą powiedziałeś, że znasz tego gościa.- Akashi zmarszczył brwi.- Kto to jest?

- Nie znam go, po prostu kojarzę z widzenia – mruknąłem wymijająco.- To trener osobisty.

- Trener?- Seijuurou popatrzył z powątpiewaniem w dół.- Wygląda mi bardziej na modela… Och! Wybacz, Daiki...

Nie odpowiedziałem. Machnąłem tylko ręką, którą następnie zanurzyłem w pudle z popcornem. Wlepiłem spojrzenie w ekran, by pokazać Akashiemu i Furihacie, jak mało obchodzi mnie to, że Tetsu jest trzy rzędy niżej z dużo przystojniejszą partią ode mnie, której zapewne po dzisiejszym seansie da dupy.

Dwie i pół godziny później z filmu wiedziałem tylko tyle, że się skończył.


Kise



Zawsze kiedy mówiłem moim znajomym, że nie lubię horrorów, słyszałem to samo pytanie: „a co, boisz się?”. Każdy z góry zakładał, że skoro nie przepadam za tym gatunkiem filmowym to znaczy, że przerażają mnie duchy i demony, że brzydzę się slasherów i krzywię się na widok zmasakrowanych zwłok.

Ale nic z tych rzeczy. Horrory mnie zwyczajnie nudziły. Zawsze oglądałem je wręcz z politowaniem, bardzo łatwo było mi przewidzieć, kiedy nastąpią jumpscare’y, albo kto jest odpowiedzialny za masakry wśród bohaterów. Świetnie się bawiłem, gdy jako jedyny wybuchałem śmiechem w strasznych momentach, albo spoilerowałem, co się stanie, nie znając fabuły.

Nie dziwiłem się jednak nikomu, że na pierwszy rzut oka mógł sądzić, iż nie znoszą horrorów. Zwłaszcza nie dziwiłem się tym ludziom, którzy widzieli z jaką paniką odskakiwałem od robaków i pająków.

Dlatego właśnie na mój wspólny wypad z Kuroko do kina, wybrałem horror. Spodziewałem się, że błękitnowłosy dostrzegł we mnie niechęć do tego gatunku, jaką widział każdy inny, więc specjalnie wybrałem film o opętaniu.

- To jak, Kise-san, gotowy na odsłonięcie karty?

Wyszliśmy właśnie z kina i skierowaliśmy się na parking zewnętrzny – ten podziemny był wyładowany zaparkowanymi autami już przed naszym przyjazdem, ale to było do przewidzenia. W końcu była sobota, a kina zawsze są oblegane w weekendy.

Umówiliśmy się z Kuroko, że na dzień przed naszą „randką” napisze na kartce tytuł filmu, na który jego zdaniem pójdziemy. Miał w końcu go zgadnąć po to, bym zdradził mu moje imię. Trzymał tę informację w sekrecie, dopóki nie wyszliśmy, to miała być niespodzianka.

Zgadł, czy nie?

Zatrzymaliśmy się przy jego aucie, po czym Kuroko sięgnął do małej kieszonki swojego płaszcza. Wyjął z niej schludnie zwinięty papierek i trzymał tak w dłoni. Wziąłem powolny, głęboki oddech i przybrałem na twarzy uroczysty wyraz. Sięgnąłem po kartkę, subtelnym gestem ująłem ją palcami, po czym rozwinąłem i odczytałem tytuł.

- No nieee – jęknąłem, zrezygnowany.- Jak ty to zrobiłeś, Kuroko-san? Przyznaj się, podmieniłeś w kinie kartki!

- Absolutnie nie – odparł spokojnie Tetsuya, pilotem odblokowując zamki swojego auta.- Miałem przy sobie tylko tę jedną.

- Więc jak to się stało, że zgadłeś?- westchnąłem ciężko, kiedy usiadłem już na miejscu pasażera, a Kuroko zajął miejsce za kierownicą. Odpalił auto i włączył ogrzewanie; deszcz przestał siąpić, ale nadal wiał zimny wiatr.- Specjalnie przyjechałem do Tokyo wcześniej, żebyśmy najpierw poszli na kawę i coś zjeść, tak byś nie mógł zgadnąć, na którą jest seans! A kiedy podeszliśmy do lady i kupiliśmy bilety, zupełnie nie było po tobie widać, że odgadłeś tytuł! Nawet się nie uśmiechnąłeś!

- Mam doświadczenie w panowaniu nad mimiką twarzy – powiedział Kuroko, pocierając dłonie, by je szybciej ogrzać.

- To jak to zrobiłeś, Kuroko-san?- Popatrzyłem na niego z westchnieniem, uśmiechając się.- Jak odgadłeś tytuł?

- Doszedłem do wniosku, że spróbujesz mnie zaskoczyć wyborem czegoś, co na pierwszy rzut oka wydaje się do ciebie niepodobne – wyjaśnił błękitnowłosy.- Pomyślałem o horrorze i o romansie.

- Te dwa gatunki do mnie nie pasują?- Skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej, uśmiechając się jeszcze szerzej.

- Z romansu zrezygnowałem, bo to oczywiste, że nie próbowałbyś nas kompromitować.- Skinąłem głową na potwierdzenie. Dwóch dorosłych mężczyzn idzie do kina na romans? Nie ma opcji.- Tak więc horror, uznałem. Pomyślałem sobie, że może nie przepadasz za horrorami, bo nie lubisz tego napięcia i budowania uczucia strachu...- Kuroko spojrzał na mnie z czymś w rodzaju uznania.- Ale podczas seansu ani razu się nie wystraszyłeś. Mało tego, dość często się uśmiechałeś i chyba raz naprawdę musiałeś się powstrzymywać, żeby się nie roześmiać.

- Taaak, na scenie z piwnicą – zaśmiałem się, kiwając głową.- To było takie oczywiste, że te skrzynki spadną! Aż się o to prosiły.

- Więc miałem rację, że wybierzesz horror, ale pomyliłem się sądząc, że nie lubisz ich ze względu na straszność.

- I tak należy ci się nagroda, Kuroko-san – stwierdziłem, po czym, na tyle na ile było to możliwe w aucie, ukłoniłem się przed nim elegancko.- Kise Ryouta, bardzo mi miło.

- A więc Ryouta – mruknął z lekkim uśmiechem, odpalając silnik.

- Tylko mi nie mów, że to też zgadłeś!

- Nie – zaśmiał się, i to tak lekko, przyjemnie, czego do tej pory u niego nie słyszałem. Poczułem dreszczyk w okolicach żołądka. Więc nie był aż tak poważny, potrafił się śmiać!

Tyle że…

- Kuroko-san…?- Zmrużyłem oczy, wpatrując się w niego uporczywie, podczas gdy on wyjeżdżał z parkingu.

- No dobrze – westchnął ciągle z tym samym śmiechem.- Powiedzmy, że… być może… pomyślałem sobie, że to imię mogłoby do ciebie pasować.

- Wierzyć się nie chce, po prostu wierzyć się nie chce!- parsknąłem, kręcąc głową.- A może gdzieś o mnie słyszałeś, co? Może od początku wiesz, jak się nazywam?

- S-skąd! – powiedział, zerkając na mnie nerwowo.

- Kuroko?!- Ze zdumienia aż zapomniałem o grzecznościowej formie.

Kuroko sapnął z uśmiechem, a ja wydałem z siebie ciężkie, pełne zrezygnowania westchnienie. No tak, znowu się ze mnie nabijał. Pokręciłem głową, mimo wszystko rozbawiony. A potem sam zacząłem się śmiać.

Dawno się tak dobrze nie bawiłem! Seks z Aomine był przyjemny, bardzo przyjemny, ale to wciąż był tylko seks. Ciemnoskóry pociągał mnie fizycznie i jakieś tam gadki-szmatki szły nam gładko, ale z Kuroko czułem się zupełnie na odwrót – to rozmowa z nim podobała mi się najbardziej. Czułem, że mógłbym przegadać z nim całą noc, gdybyśmy tylko obaj mieli tyle czasu.

Ale dzień dobiegał końca, tak samo jak nasza randka – ustaliliśmy, że po kinie Tetsuya odwiezie mnie na stację Ueno, skąd wrócę do Yokohamy. I tak spędziliśmy ze sobą długi, fantastyczny dzień! Przyjechałem do Tokyo w samo południe, poszliśmy razem na kawę do kociej kawiarni, potem na obiad, a przed kinem zrobiliśmy sobie jeszcze długi spacer, póki nie rozpadał się deszcz.

Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, mój pociąg odjeżdżał za dwadzieścia minut. Kuroko zatrzymał się na wolnym podjeździe przed stacją.

- Świetnie się bawiłem, Kise-kun – powiedział, nie gasząc silnika.

- Ja również!- Uśmiechnąłem się do niego, ciesząc się, że przeszliśmy w mniej formalne stosunki.- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, Kurokocchi!

- Kuro…?- Tetsuya zamrugał i potrząsnął głową, patrząc na mnie pytająco.

- Och, przepraszam!- bąknąłem pospiesznie, rumieniąc się lekko.- Wybacz, zwracam się tak do osób, które w jakiś sposób mi imponują i które szanuję! Palnąłem to zupełnie odruchowo, przepraszam!

- Nie...- Kuroko patrzył na mnie dziwnie. Złościł się? Czy jednak nie? Jego twarz pozostawała bez emocji.- Nie musisz przepraszać, Kise-kun. Wiesz, ja…- Nagle jego słowa przerwał dźwięk telefonu.- Przepraszam – wymamrotał, sięgając do kieszeni płaszcza i wyjmując komórkę. Uśmiechnąłem się do niego i machnąłem dłonią, by dać mu do zrozumienia, że nie ma się krępować i odebrać.

Ale Kuroko spojrzał na ekran i po kilku sekundach po prostu go wygasił. Schował telefon i znów na mnie spojrzał, tym razem jakby pewniej, bardziej stanowczo.

- Prawdę mówiąc, Kise-kun, dzisiaj coś zdecydowałem.

- Eh?- Zamrugałem, nie rozumiejąc.

Błękitnowłosy odwrócił głowę w bok, zamilkłszy. Wpatrzył się w przednią szybę, w jakiś punkt, którego ja nie dostrzegałem. Po chwili jego duże oczy znów zwróciły się ku mnie.

- Chciałbyś pojechać do mojego mieszkania, Kise-kun?- zapytał.

Przez krótki moment gapiłem się na niego w oniemieniu. Za chwilę miałem mieć pociąg, więc skoro pytał, czy mam ochotę do niego jechać, to chyba miał na myśli propozycję seksu. Ostatnim razem nie dawał mi żadnych znaków, że jest zainteresowany w ten sposób moją osobą, dlatego też od samego początku nie nastawiałem się na nic.

- Pewnie – rzuciłem po prostu.

Kuroko chyba wstrzymywał powietrze, bo widziałem, jak jego klatka piersiowa opada powoli. Skinął nieznacznie głową, odwracając się do kierownicy i kładąc dłoń na skrzyni biegów. Zerknąwszy krótko w boczne lusterko, wjechał na ulicę.

Nie odzywaliśmy się przez całą drogę. Wydawało mi się, że gdybym się odezwał, zaburzyłbym jego myśli – nawet jeśli wyraz jego twarzy był taki sam jak zawsze. Słowa, które wcześniej powiedział, te na temat „podjęcia decyzji”, mnie samemu dały do myślenia.

Co to za decyzja, którą podjął? Miał na myśli to, że chce ze mną iść do łóżka? Dlaczego musiał o czymś takim zdecydować? Czy to przez jego sposób bytu, bo nie sypiał z obcymi facetami, czy może miał nieprzyjemną przeszłość i był teraz ostrożny, albo miał długą przerwę? A może…

Może był prawiczkiem?!

Popatrzyłem na niego kątem oka, bojąc się, że jak zwykle odczyta moje myśli. Ale patrzył na drogę przed sobą i nawet jeśli był zamyślony, to nie było po nim tego widać. Czułem się, jakbym po prostu jechał w milczeniu ze znajomym.

Do jego mieszkania dotarliśmy po około dwudziestu minutach jazdy. Mieszkał w schludnym, zielono-białym bloku stojącym na prywatnym osiedlu. Parking był pod ziemią; to właśnie stamtąd wsiedliśmy do windy i zajechaliśmy na najwyższe, dziesiąte piętro.

Gdy weszliśmy do środka, poczułem przyjemny, świeży zapach.

A potem totalnie zakochałem się we wnętrzu.

Z otwartego holu przechodziło się bezpośrednio do wyłożonego jasnymi panelami salonu. Kiedy Kuroko zapalił światło, ściany zabłysły w barwach bieli i indygo. Pośrodku pomieszczenia stał duży drewniany stół a wokół niego pasujące do kompletu sześć krzeseł o czarnych nogach, oparciach i poręczach. Na samym stole stał śliczny marmurkowy wazon z kwiatami, podobny do tego, którego zostawiłem w moim starym mieszkaniu, w którym teraz mieszkał tylko Kagami.

Nieopodal stołu oraz krzeseł stał szary narożnik, a naprzeciwko niego, pod ścianą, podłużna szafka oraz telewizor plazmowy. Dekoracji tego miejsca dopełniały dwie piękne donice z zadbanymi drzewkami bonsai oraz kilka obrazów, przedstawiających głównie szkice jakichś twarzy.

- Rozgość się, Kise-kun – powiedział Kuroko, po czym wyciągnął ku mnie ręce. Zreflektowałem się i szybko ściągnąłem z siebie kurtkę, podając mu ją i wciąż rozglądając się po pomieszczeniu przede mną.

- Kurokocchi, masz przepiękne mieszkanie – wyszeptałem w absolutnym zachwycie.

- Dziękuję – powiedział.- Aranżował je mój przyjaciel, który jest architektem z zawodu. To było w ramach prezentu od niego, z okazji zakupu tego mieszkania. Wprowadziłem się tu dobrych siedem, może osiem lat temu. A raczej wprowadziliśmy – poprawił się, odchrząkując.- Kise-kun… przepraszam za tę napiętą atmosferę w samochodzie…

Zacząłem powoli przechadzać się po salonie, z zachwytem oglądając zwisające z sufitu dwie lampy; były zawieszone na czymś w rodzaju łańcucha, klosze były przeźroczyste i ozdobione miedzianymi cienkimi prętami, pozginanymi w niemożliwe wzory.

- Moje zachowanie mogło ci się wydać dziwne – ciągnął dalej Tetsuya, idąc za mną.

- Nie, skąd.- Pokręciłem z uśmiechem głową i w końcu oderwałem spojrzenie od białego regału przepełnionego książkami i pamiątkami.- Nie czułem żadnego napięcia.

- Cieszy mnie to, ale chciałbym byś pozwolił mi tę kwestię wytłumaczyć.

Kiedy wskazał mi ruchem dłoni narożnik, skinąłem głową i usiadłem. Tetsuya zajął miejsce obok mnie. Westchnął cicho, przecierając dłońmi twarz.

- Dawno się z nikim nie umawiałem – powiedział.- Minęło sporo czasu od rozstania z moim byłym partnerem, ale… mimo że to ja zadecydowałem o rozłące, to chyba cały czas myślałem, że tylko on ma do mnie jakiekolwiek prawa. Ciężko mi było otworzyć się na nową relację, ciężko mi było nawet próbować. Prawdę mówiąc, jesteś pierwszym facetem, z którym się umówiłem.- Spojrzał na mnie.- Już poprzednim razem chciałem ci zaproponować, żebyśmy pojechali do love hotelu, ale… stchórzyłem.- Wzruszył lekko ramionami.

Zdecydowanie nie powinienem mówić mu, że miałem na niego ochotę, wobec czego pojechałem pocieszyć się Aomine.

Nie mniej rozumiałem go. Ja sam miałem opory przed spotykaniem się z innymi mężczyznami niż Taiga. W zasadzie miałem szczęście, że trafiłem na Aomine – można powiedzieć, że był dobrym kluczem, by otworzyć ten zamek.

Być może dla Kuroko takim kluczem byłem ja – może na to miał nadzieję.

- Rozumiem to, Kurokocchi – powiedziałem, uśmiechając się do niego lekko i przekrzywiając nieznacznie głowę.- Od samego początku nie planowałem do niczego cię namawiać. Nie jestem ani typem rozwiązłym, ani cnotliwym. Mam swoje zasady, ale też lubię pozostawiać wybór drugiej osobie. No, przynajmniej do tego wniosku doszedłem po moim rozstaniu.- Rozłożyłem ręce, śmiejąc się.- Nie chcę tutaj sprawiać wrażenia wielce doświadczonego, bo od mojego rozstania z facetem minęło ledwie parę miesięcy, ale…- Zagryzłem lekko wargę, po czym spojrzałem na Kuroko nie tyle z powagą, co po prostu z otuchą.- Coś w tym jest, kiedy ludzie mówią „nie dowiesz się, póki nie spróbujesz”. Nowa perspektywa potrafi być wyjątkowo… odświeżająca.

- Chciałbym poznać tę nową perspektywę – powiedział cicho, spuszczając wzrok.

- Dlatego właśnie tu jestem – rzuciłem z uśmiechem.- Dlatego właśnie obaj się tu znaleźliśmy.

Kuroko milczał chwilę, zamyślony. Czekałem cierpliwie, czekałem na jego decyzję. Niezależnie od tego, czy postanowiłby pójść ze mną teraz do łóżka czy odwieźć mnie na stację, zaakceptowałbym to bez słowa sprzeciwu. Naprawdę go polubiłem i miałem nadzieję, że da nam okazję, by się jeszcze spotkać, niekoniecznie dla seksu.

Podniósł się ze swojego miejsca. Przeczesując dłońmi swoje błękitne włosy, postąpił ku mnie krok, stając między moimi nogami. Patrzyłem, jak zaczyna rozpinać koszulę, którą na sobie miał, począwszy od samego dołu; podążałem wzrokiem za jego szczupłymi palcami, obserwowałem uważnie rozdzielane od materiału perłowe guziki. Kiedy żaden z nich już nie łączył połów tkaniny, Tetsuya zsunął koszulę z ramion i odrzucił ją lekko na kanapę.

Jego tors był blady i zupełnie gładki, ale pod jasną skórą wyraźnie rysowały się mięśnie. Uniosłem dłonie i położyłem je na udach mężczyzny, jednocześnie przysuwając się do niego. Nachyliłem się i zacząłem powoli i delikatnie całować jego brzuch. W pierwszym odruchu wciągnął go nieznacznie, ale już po chwili rozluźnił się i wkrótce poczułem, jak jego dłonie dotykają moich włosów, a palce wsuwają się między nie pieszczotliwym gestem.

Nie spieszyłem się. Chciałem, żeby rozluźnił się przy mnie zupełnie, żeby poczuł, że nie jestem zwykłym przygodnym facetem, który zapewni mu noc pełną wrażeń. Był mi zupełnie obcy, ale pragnąłem, by czuł się przy mnie dobrze, by przypomniał sobie jaka cudowna potrafi być bliskość drugiego człowieka.

Przesuwałem wargami po mięśniach jego brzucha, od czasu do czasu wysuwając język i łaskocząc czubkiem jego skórę. Słyszałem jak wzdycha cicho nad moją głową, byłem pewien że patrzy na mnie z góry i czułem, że mnie to podnieca. Gładził moje włosy, odsuwał grzywkę z czoła i odsłaniał moją twarz. Przymknąłem oczy i rozkoszowałem się tą chwilą.

Kiedy zaczął zginać kolano, to był dla mnie znak, bym przestał. Kuroko powoli wspiął się na kanapę, a ja odsunąłem się pod samo oparcie; błękitnowłosy usiadł na moich udach. Poczułem dotyk jego palców na twarzy, kiedy uniósł ją ku sobie. Popatrzył w moje oczy tak, jak tylko kochanek potrafi to robić, po czym pochylił się i złączył ze sobą nasze wargi.

Najpierw poczułem jego wilgotny język, który musnął moje usta na sekundę wcześniej. Wsunął się do nich gładko, a gdy zachęcająco rozchyliłem wargi, odnalazł mój język. Zaczął drażnić go, gdy wycofywał się, zamykał w ustach Kuroko, a potem znów wysuwał się spomiędzy jego warg i kusił mnie, zapraszał do tańca.

Przesunąłem dłonie na jego pośladki, a potem na talię. Jego skóra była przyjemnie ciepła, talia wąska, ale nie wklęsła. Pieściłem go powoli dotykiem, badając jego ciało, skupiając się póki co na tych trzech miejscach. On sam nie puszczał mojej twarzy, kierował nią jak było mu wygodnie, nie przestając mnie całować.

Westchnąłem w jego usta, czując narastające podniecenie. Kuroko nieznacznie przybliżył się do mnie i zaczął bardzo powoli i bardzo zmysłowo poruszać biodrami, delikatnie trącając rosnącą wypukłość moich spodni. To nakręcało mnie jeszcze bardziej.

Całował niesamowicie. Miał wąskie i miękkie usta, a język giętki. W innej sytuacji pewnie zacząłbym wyobrażać sobie jak robi mi loda, ale to jak całował podobało mi się tak bardzo, że nawet moje myśli skupiały się na tej jednej czynności.

Sięgnąłem do paska jego spodni i zacząłem go rozpinać. Pozwolił mi na to. Kiedy uporałem się także z guzikiem i zamkiem, Kuroko oderwał się ode mnie i wstał na moment, by zdjąć spodnie. Wykorzystałem tę chwilę, by zrzucić z siebie ubrania. Gdy znów na mnie usiadł, oboje byliśmy w samych bokserkach. Objął mnie ramionami za szyję i znów zaczął całować, znów poruszał zmysłowo biodrami. Trzymałem jego pośladki, masowałem je, od czasu do czasu przechodząc do talii i pleców. Byłem już twardy jak skała, on również.

Gdy napięcie zaczęło we mnie rosnąć, chwyciłem go mocno i podniosłem się wraz z nim. Obróciłem się, po czym pochyliłem, zrzucając go na miękką kanapę, sam zaś klękając przed nim. Chwyciłem za jego bokserki, a gdy Kuroko uniósł biodra, zsunąłem mu je. Pozbyłem się także swoich. Klęknąłem tuż przy jego kroczu, a on uniósł się na łokciu i sięgnął dłonią do mojego penisa. Zaczął pieścić go dłonią, jednocześnie ocierając o własnego członka.

Przymknąłem z westchnieniem oczy, przysunąłem się do niego możliwie jak najbliżej. Dłoń położyłem na jego udzie i masowałem delikatnie, kiedy on nas pieścił. Podobało mi się, że nie spuszcza wzroku z naszych połączonych teraz penisów. Podobał mi się wyraz jego twarzy, z którego znikła beznamiętność; widziałem teraz na niej malujące się przyjemność i pożądanie. Jego błękitne włosy nie były już takie ułożone, teraz panował w nich lekki nieład.

Wyglądał naprawdę seksownie w tej pozycji.

Mój oddech zaczynał stopniowo przyspieszać, penis pulsował w dłoni Tetsuyi. Jego dotyk był delikatny lecz stanowczy jednocześnie, jakby dawał mi do zrozumienia, że nie chodzi tu o zwykłą zabawę, ale o prawdziwy seks. Przesuwał moim napletkiem w spokojnym rytmie, a ja robiłem się coraz bardziej wilgotny.

Sapnąłem cicho, na moment odsuwając się od niego i sięgając do spodni. Wyjąłem z nich portfel, a z niego opakowanie prezerwatywy. Nie spakowałem jej ze względu na randkę z Kuroko – w końcu nie spodziewałem się, że nam się przyda. Zacząłem nosić parę sztuk w portfelu odkąd zabrakło ich mnie i Aomine podczas naszego ostatniego gorącego spotkania.

Kiedy odrzuciłem spodnie z powrotem na podłogę i już chciałem zacząć nakładać prezerwatywę, Kuroko podniósł się na kanapie i położył dłonie na moim torsie.

- Zaczekaj – wyszeptał, wstając. Pocałował mnie, a ja znieruchomiałem jak zaczarowany.

Chwycił moje dłonie, zabrał gumkę i odrzucił ją na kanapę. Przyciągnął mnie ku sobie, zmuszając tym samym bym również stanął. Odsunęliśmy się na kilka kroków, a potem on znów mnie pocałował, długo i słodko, by następnie klęknąć przede mną.

Wciągnąłem głośno powietrze, kiedy wziął mojego członka do ust.

Jego język był z początku chłodny, ale szybko się rozgrzał. Nie próbował drażnić czubka, ale na początku regularnie wysuwał go spomiędzy warg i, trzymając w dłoni, przesuwał językiem wzdłuż niego, rozprowadzając swoją ślinę. Musiałem zagryźć wargi, by powstrzymać się od jęków – zwłaszcza gdy Tetsuya zaczął brać go po same gardło.

Musiałem przyznać, że było wyjątkowo… plastyczne.

W duchu przyznałem, że co jak co, ale Kuroko z pewnością ma cały bagaż doświadczeń jeśli chodziło o obciąganie – robił to po mistrzowsku, a całości dopełniał fakt, że z góry oglądało się go z ogromną przyjemnością. Miał bardzo ciemne i długie rzęsy, które kładły się cieniem na policzkach, gdy miał zamknięte oczy. Wpatrywałem się w jego przystojną twarz jak urzeczony, wsunąwszy palce w jego błękitne włosy.

Pozwoliłem, by to on nadawał nam odpowiednie tempo. Trzymając całą dłonią mojego członka, poruszał głową to w przód, to w tył, i robił to niemal z wdziękiem, jakby to wcale nie był nasz pierwszy raz, jakby był zaznajomiony z moim rozmiarem i kształtem już od lat. Nie wiedziałem, czy wyczytywał z mojego ciała także informacje o tym, co lubię, ale radził sobie świetnie.

Był skupiony na zajęciu, ale gdy usłyszał, że mój oddech znacznie przyspieszył a ja zacząłem wydawać z siebie więcej dźwięków, spojrzał na mnie z dołu, po czym wysunął bardzo powoli mojego członka z ust, jeszcze zaciskając na nim wargi. To wyglądało cholernie seksownie.

- Gdzie chciałbyś skończyć?- zapytał.

- Huh?- dyszałem dość szybko, bo przerwał akurat w momencie gdy miałem dojść. Spiąłem mięśnie, by do tego nie dopuścić.

- Jeśli chcesz...- wyszeptał, pieszcząc dłonią mojego członka.- … mogę przyjąć na klatkę piersiową, albo na twarz…

Na twarz?!

- Na twarz – wychrypiałem, bo sama ta myśl niesamowicie mnie podniecała.

Nie powiedział nic więcej. Spojrzał na mnie z dołu i znów wziął go całego do ust. Fala rozkoszy rozpoczęła się na nowo; próbowałem nawet myśleć o czymś zupełnie innym, by wydłużyć tę przyjemność. Ale samo patrzenie w jego błękitne oczy, jego usta, które zdawały się mnie pochłaniać w całości…

Poczułem, że dochodzę. Wsunąłem jedną dłoń w jego włosy, a drugą przejąłem ruchy po moim członku. Kuroko zaczął mocniej ssać, szybciej poruszając przy tym głową, a kiedy jęknąłem głucho, wycofał się i przymknął oczy.

Trysnąłem na jego twarz; sperma wylądowała na podbródku, policzkach a nawet czole. Odrobina skapnęła na jego wargi, i gdy już poczułem się kompletnie spełniony, Tetsuya oblizał je koniuszkiem języka.

Nogi mi się lekko trzęsły. Myślałem, że po ostatnim spotkaniu z Aomine będę odporny na rozkosze i doznania, ale to było tak seksowne i tak silne, że poczułem chwilową słabość.

Cofnąłem się parę kroków i usiadłem na narożniku, łapiąc oddech. Kuroko podniósł się z klęczek i obrócił do mnie plecami.

- Pójdę przemyć twarz – powiedział, po czym wskazał ruchem głowy na lewo.- Tam jest sypialnia. Zaraz przyjdę.

Zagryzłem lekko wargę, patrząc na jego jędrne pośladki. W zasadzie to obrzuciłem go spojrzeniem całego, od góry do dołu – tacy jak on nie byli w moim typie, ale Tetsuya miał w sobie coś wyjątkowego, od czego nie mogłem oderwać wzroku.

Gdy się nieco uspokoiłem, zabrałem ze sobą gumki i udałem się w kierunku, który mi wskazał.

Sypialnia była równie ładna, co salon. Urządzona w ciepłych, biało-orzechowych kolorach, nie była przesadnie duża, ale wydawała się być przestronna. Stała tu duża szafa typu komandor z lustrem, biała komoda z kolejną roślinką w doniczce oraz niski stolik z serwetką i pozostawioną na niej książką. Wszystkiego zaś dopełniało piękne, drewniane łóżko z baldachimem, zakończone miniaturowym blatem oraz zamontowaną u góry półką, na której stało kolejnych parę tomów.

Byłem kompletnie zauroczony tym łóżkiem. Albo było robione na zamówienie, albo zostało przez kogoś przerobione – bo z całą pewnością nie było takiego w żadnym magazynie sklepów meblowych.

Poczułem niezbyt przyjemny dreszcz, kiedy moje rozgrzane nagie ciało wylądowało na chłodnej pościeli. Mimowolnie pomyślałem o tym, że szkoda by jej brudzić, skoro zaraz będziemy się tu kochać, ale koniec końców wspominając grę wstępną w salonie uznałem, iż warto.

- Wygodnie?

Odwróciłem wzrok od baldachimu i spojrzałem na Kuroko, który właśnie wspinał się na łóżko. Nie usłyszałem, gdy przyszedł. Podparłem ramieniem głowę, a on usadowił się wygodnie obok mnie. Oparł głowę o zgiętą w łokciu rękę, drugą zaś położył na moim podbrzuszu.

- Bardzo – odpowiedziałem na jego pytanie.- Zastanawiałem się, czy twój przyjaciel architekt zrobił też to łóżko?

- Tak – odparł Tetsuya, sam przyglądając się baldachimowi, miniaturowemu blatu oraz półce na górze.- Chociaż nie całe. Stolik i półkę zrobił mój były.

- Zdolny facet – mruknąłem.

- Bywał – prychnął lekko Kuroko, przesuwając dłoń na moje krocze. Poczułem dreszcz, gdy dotknął mojego członka, lecz nie próbował jeszcze się nim bawić. Zaczął gładzić mój brzuch.- Kiedy będziesz znowu gotowy?

Zagryzłem lekko wargę, by się nie uśmiechnąć. Przypomniałem sobie rozmowę z Kuroko o tym, że dawno nie był z żadnym facetem i uświadomiłem sobie, że wszystkie jego hamulce najwyraźniej puściły – mężczyzna był najzwyczajniej w świecie napalony.

- Szybciej, niż przypuszczasz – wymruczałem, obracając się ku niemu i kradnąc mu pocałunek.

Podniosłem się i obróciłem go na plecy. Nie zamierzałem przecież pozostać mu dłużnym, albo leżeć jak kołek i czekać, aż znowu mi stanie. Tetsuya sapnął cicho, układając się wygodniej i opierając głowę na poduszkach. Rozłożył nogi, gdy mościłem się między nimi.

Nabrałem w ustach śliny, po czym wsunąłem do nich palec wskazujący prawej dłoni i zwilżyłem go dokładnie. Kuroko spoglądał na mnie z góry, chyba nie domyślając się, co zamierzam zrobić, z czego nawet się cieszyłem. Kiedy Taiga zrobił mi tak po raz pierwszy, byłem przyjemnie zaskoczony i miałem nadzieję, że Tetsuya poczuje to samo.

Przysunąłem twarz do krocza Kuroko, po czym zacząłem obcałowywać jego jądra. Przytrzymałem lewą dłonią jego członka, by móc dostać się do każdego wrażliwego miejsca, na sam koniec zaś językiem zwilżyłem go całego, by łatwiej było wsunąć mi go do ust. Gdy już to zrobiłem, puściłem go i oparłem dłoń pod sobą. Trzymałem penisa Tetsuyi w ustach i pieściłem go wargami i językiem, leniwie poruszając głową.

Wtedy też zacząłem drażnić wcześniej nawilżonym palcem jego odbyt i wsunąłem go w niego.

Kuroko jęknął cicho, zakrywając sobie dłońmi usta. Usłyszałem jego stłumiony oddech, poczułem jak jego biodra odruchowo wyginając się. Zacząłem niespiesznie poruszać palcem w jego wnętrzu, jednocześnie wciąż pieszcząc ustami jego członka.

Jak na kogoś, kto od dawna nie był z facetem w łóżku, Kuroko był całkiem wytrzymały. Zabawiałem się z nim prawie pół godziny, dołączając kolejne palce do jego coraz luźniejszego otworu. Mieściły się dwa, potem trzy, cztery… i byłem pewien, że zmieściłbym i całą pięść, gdyby nie zależało mi na tym, by posiąść go bardziej klasycznie.

Błękitnowłosy był już na skraju, gdy przerwałem. Dyszał głośno, jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała w szybkim, nierównym rytmie. Pozwoliłem mu odetchnąć, poczekałem, aż jego nadchodzący orgazm uspokoi się dostatecznie, by móc go wziąć. Znów byłem twardy i miałem dziwne wrażenie, że teraz jeszcze bardziej niż wcześniej.

Parę minut później byłem już gotowy sięgnąć po pozostawioną w odmętach pościeli gumkę, ale Kuroko mnie ubiegł; uniósł się na nieco drżących nogach, po czym obalił mnie na plecy tak jak ja wcześniej jego. Odnalazł opakowanie z prezerwatywą, otworzył je i śmiałym ruchem założył na moim członku.

Czułem rumieńce na twarzy, gdy myślałem o tym, że zaraz mnie dosiądzie.

Tak też właśnie zrobił.

Jego odbyt wciąż nawilżony był dzięki mojej ślinie, dlatego teraz Tetsuya jedynie splunął na mojego członka, by rozprowadzić naturalny lubrykant po gumce. Usiadł na mnie okrakiem, po czym, opierając się o materac tylko jedną ręką, pomógł sobie wsunąć mojego członka w swoje wnętrze. Gdy już w nim byłem, Tetsuya odchylił się do tyłu, opierając obiema dłońmi o materac w pozycji klipsa.

Miałem teraz doskonały widok na całe jego ciało.

Zaczął się poruszać, i wcale nie próbował tego robić wolno. Być może był tak spragniony tego uczucia, a może po prostu na tyle dobrze go przygotowałem, że wchłaniał mnie z łatwością. Ścianki jego odbytu przyjemnie zaciskały się na moim członku, i choć pojękiwaliśmy obaj, wydawało mi się, że Kuroko czerpie z tego całą masę przyjemności.

Obejmowałem jego uda i biodra, odruchowo wyginając się ku niemu, by mieć lepszy widok. Był tak seksowny w tej pozie, że nie potrafiłem inaczej; chciałem zapamiętać ten obraz na długo. Tetsuya był taki zmysłowy i seksowny, jego ruchy wyćwiczone i sprawne. Widok jego w tej pozycji był o tyle bardziej dla mnie podniecający, że doskonale wiedziałem, co teraz czuł. Przypomniałem sobie, co ja przechodziłem, gdy podobne pozycje przerabiałem z Taigą, co czułem, kiedy uprawiałem wielokrotny seks z Aomine.

Jeśli Kagami i Aomine widzieli we mnie to samo, co ja teraz w Kuroko, to… cholera, zazdrościłem im. Takiego podniecenia nie czułem od bardzo dawna.

Kuroko zatrzymał ruchy góra-dół i zaczął kręcić biodrami dla lepszego ułożenia. Po chwili zmienił pozycję, uniósł się i, opierając dłońmi o moje ciało, ujeżdżał mnie klasycznie. Byłem już po jednym orgazmie i czułem, że wytrzymam teraz bardzo długo, chociaż patrząc na twarz Kuroko zaczynałem mieć też wątpliwości.

Kochaliśmy się w kilku różnych pozycjach, uspokajając nasze ruchy tylko po to, by wydłużyć przyjemność i spędzić ten błogi czas na całowaniu. Ciągłe przerywanie było bezlitosne i irytujące, wręcz fizycznie bolało, ale przyjemność, która nadciągała za każdym kolejnym razem była coraz silniejsza.

Aż w końcu, gdy Tetsuya przerwał na moment ujeżdżanie mnie tyłem do mnie, jęknął cicho i wyszeptał:

- Weź mnie od tyłu…

Nie musiał powtarzać dwa razy. Byłem już na absolutnej granicy, nie powstrzymałoby mnie teraz nic – nawet ewentualne sprzeciwy Tetsuyi, jeśli nagle zmieniłby zdanie, choć nie potrafiłbym zrozumieć czemu, skoro od prawie półtora godziny mnie dosiadał.

Poderwałem się na łóżku, gdy Kuroko układał się na pościeli. Splunąłem na swojego członka, by nadać mu więcej poślizgu, rozsunąłem pośladki błękitnowłosego i wbiłem się w niego z mocą.

- O, tak!- sapnął, kiedy pchnąłem po raz pierwszy, a on nieznacznie się przez to przesunął.- Bierz mnie mocno…

Zupełnie jakbym słyszał siebie.

A ponieważ wiedziałem, co sam lubię, gdy byłem na dole, postanowiłem dać Tetsuyi to samo.

Przestał się powstrzymywać – jęczał głośno w poduszkę, zaciskając dłonie na pościeli i wypinając ku mnie zmysłowo. Trzymałem jego biodra w mocnym uścisku, od czasu do czasu wymierzając klapsa. Czułem, jak jego odbyt zaciska się na moim członku coraz mocniej i mocniej, jego gorące wnętrze pulsowało rytmicznie.

Podparł się przedramieniem jednej ręki, wolną dłonią sięgając do swojego członka. Wtedy przyspieszyłem ruchy, a on doszedł z krzykiem, obficie spuszczając się na pościel.

Wysunąłem się z niego i opadłem na poduszki. Uwolniłem członka z wypełnionej nasieniem gumki, a tę odrzuciłem na podłogę, od razu o niej zapominając.

To był… jeden z najlepszych orgazmów, jakie miałem.

Oboje potrzebowaliśmy dłuższej chwili, by się uspokoić. Kuroko początkowo leżał we własnym kąciku łóżka, ale wkrótce przysunął się do mnie i ułożył w moich ramionach. Objąłem go odruchowo i równie odruchowo pocałowałem w czubek czoła. Chciałem mu tylko okazać tym gestem wdzięczność.

Nasze oddechy powoli się uspokajały – dochodziliśmy do siebie. Było mi tak błogo, że mógłbym zasnąć, ale jednocześnie nadal czułem się na tyle pobudzony, że miałem niedosyt. Kuroko najwyraźniej też, bo poczułem, że całuje mnie w klatkę piersiową.

- Zostań na noc – poprosił.

- I tak żadne z nas nie ma raczej sił, by opuszczać do łóżko – zaśmiałem się.- Bardzo dziękuję za propozycję, Kurokocchi. Z chęcią skorzystam.

- Chcesz wziąć zaraz prysznic?- zapytał, podnosząc się na łokciu i spoglądając w moją twarz. Skinąłem głową.

- Koniecznie.- Również podniosłem się na łokciu i uśmiechnąłem do niego zawadiacko.- Masz ochotę wziąć go ze mną, Kurokocchi?

- Hmm...- Uśmiechnął się delikatnie, ledwie dostrzegalnie, jednocześnie przesuwając spojrzeniem po moim nagim ciele. Westchnął cichutko, tęsknie. Przesunął palcem między moimi żebrami, a ja poczułem dreszcz na skórze.- Z chęcią.

Pocałowaliśmy się, długo i czule. Mimowolnie uśmiechałem się w trakcie, a on to wyczuł, bo sapnął z rozbawieniem i ugryzł mnie lekko w wargę. Mruknąłem na niego z udawanym niezadowoleniem, po czym przyciągnąłem go do siebie szybkim ruchem, przeturlałem nas po łóżku i zgrabnie wylądowałem stopami na podłodze, trzymając w objęciach Kuroko. Otoczył mnie nogami w pasie, a rękoma za szyję, śmiejąc się cicho w moje usta.

- Widzę, że masz jeszcze sporo energii – powiedział.

- Zdobywam jej adekwatnie dużo do tej, którą spalam – wyjaśniłem, wychodząc z nim z sypialni i kierując się tam, gdzie wcześniej zniknął, by przemyć twarz.

- Ach, tak?- Kuroko uniósł lekko brew.- Czyli chcesz powiedzieć, że nie da się ciebie wykończyć?

- Sam sobie odpowiedz na to pytanie, w końcu czytasz z ludzi jak z otwartych ksiąg.

- No tak, to prawda.- Pochylił się nade mną i uszczypnął zębami moją szyję.- Teraz chyba trochę niewyraźnie widzę, ale mam parę sposobów na to, by sprawdzić, jak wytrzymały jesteś.

- Tak?- Dotarliśmy do łazienki. Położyłem go na chłodnej posadzce, a on zaczął iść powoli tyłem w stronę prysznica.

- Tak – powiedział.- Ale spokojnie, to same przyjemne sposoby. Chodź, pokażę ci. Jeden z nich jest tutaj, w kabinie prysznicowej…

- Och, w takim razie wchodzę, jestem bardzo ciekawy – zaśmiałem się, wsuwając się za nim do kabiny. Zasunęliśmy za nami drzwi, a Kuroko odkręcił kurki.- No to co to za sposób, Kurokocchi? Hmm?

Pokazał mi.

A potem pokazał jeszcze kilka innych – każdy ukryty w innym pomieszczeniu jego mieszkania.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń