Kuroko
Po powrocie z pracy Kagami zastał mnie w podłym nastroju.
– Heeej...- zaczął ostrożnie, przeciągając słowa, jakby nie był pewien, czy może się odezwać czy nie. Odłożył sportową torbę przy niskiej szafce na buty, spoglądając na mnie z powątpiewaniem.- Co tam? Jak wizyta w szpitalu?
– Fatalnie – mruknąłem póki co spokojnym tonem. Podparłem dłonią policzek, wpatrując się uparcie w laptopa, na którym wyświetlał się artykuł na temat śpiączki.
– Co się stało?- zapytał Kagami irytująco łagodnym tonem.
– Pomijając fakt, że jakiś przerośnięty typ otworzył mi drzwi pokoju Kise-san?- burknąłem, obrażony.- Zupełnie jakbym sam tego nie potrafił? No cóż, wszedłem tam, spodziewając się zakrwawionego ciała niezdolnego do regeneracji po tak poważnym wypadku, a zastałem przystojnego mężczyznę spokojnie śpiącego pod rysunkami swojego dziecka na ścianie, sam zaś nie byłem w stanie wykrztusić z siebie przeprosin i wybiegłem po jakichś dwóch minutach bełkotania bez sensu.
– To wcale nie tak źle... chyba – bąknął Kagami, marszcząc swoje ciemnoczerwone, rozdwojone brwi.- W sensie, no... To dobrze, że wyglądał... dobrze. No nie?
Spojrzałem na niego z irytacją.
– „Dobrze”?- powtórzyłem.- Oczywiście, że dobrze! Oczywiście, że dobrze, Kagami-kun, ale nie usłyszałeś fragmentu o rysunkach? On ma dziecko, Kagami-kun! Kise-san jest ojcem, a ja odebrałem jego dziecku możliwość budowania relacji z tatą! I na dodatek wcześniej nawet nie próbowałem lepiej poznać jego rodzinę, dowiedzieć się czegoś o nim samym! Ciągle o nim myślę, a zachowuję się, jakby mnie w ogóle nie obchodził! Nie potrafię pogodzić się z tym, co się stało, a nagle okazuje się, że w zasadzie to radzę sobie świetnie, mając głęboko w poważaniu to, jakie życie prowadził!
– Hej, nie przesadzaj.- Kagami podszedł do mnie, wyciągając ku mnie ręce i obejmując mnie.
– Po prostu...- Czując ciepło jego ciała, poczułem jak całe moje wzburzenie znika, choć humor się nie poprawiał.- Powinienem był od początku zachować się bardziej asertywnie i uprzeć się, by poznać jego rodzinę i jej pomóc. Może jego żona sama wychowuje ich dziecko? Może potrzebuje wsparcia, pieniędzy, opieki...?
– Ho, ho, ho, chwilunia, Tetsuya, spójrz na mnie.- Kagami odsunął się nieznacznie i ujął dłonią mój podbródek. Obrócił go ku sobie, a ponieważ był ode mnie sporo wyższy, poczułem lekkie ukłucie bólu w szyi.- Trochę za bardzo wybiegasz do przodu. Rozumiem,
że chciałbyś im pomóc, ale pamiętam, jak sam mówiłeś, że przy waszym ostatnim spotkaniu obrzucili cię tylko pogardliwym spojrzeniem i nie odezwali się słowem. Nie twierdzę od razu, że mają się wypchać, bo rozumiem ich zachowanie; spotkała ich tragedia, nie pojmują, dlaczego spotkało to właśnie Kise-san, więc reagują ostro... Ale nawet gdyby potraktowali cię życzliwie, to i tak nie możesz im za bardzo pomóc. Nie możesz, nie wiem, próbować zastąpić Kise-san w życiu jego rodziny, czy odgrywać rolę dobrego wujka. Jeżeli sami chcieliby pomocy, to okej. Ale o ile mi wiadomo, są całkiem nadziani, bo Kise-san ma zapewnioną bardzo dobrą opiekę.
– Wiem, wiem, ale dlaczego taki jestem, Kagami-kun?- jęknąłem cicho, zrezygnowany, odsuwając się od niego.- Minęły prawie dwa miesiące, a ja wciąż o człowieku, którego potrąciłem, wiem jedynie, jak się nazywa i ile ma lat! I, przypuszczalnie, ma syna albo córkę. I żonę. Na pewno siostrę i rodziców, bo ich pamiętam... W każdym razie, wiem o nim tak niewiele! Przez cały ten czas nie chciałem nic o nim wiedzieć, bo się bałem, a teraz, gdy w końcu odważyłem się go odwiedzić, czuję tak ogromne poczucie winy... Mam wrażenie, że chociaż Kise-san jest pogrążony w śpiączce, to ma mi za złe, że przez cały ten czas od wypadku ani razu nie pojechałem do jego domu dowiedzieć się, jak radzi sobie jego rodzina; że nie zainteresowałem się wystarczająco, że po prostu zapomniałem... Nie wspominając o tym, jak wściekły jest na mnie, że prawie go zabiłem!
– Za dużo o tym myślisz – stwierdził Kagami, stając za krzesłem, na którym siedziałem, i obejmując mnie lekko.- Posłuchaj mnie. Kise-san najprawdopodobniej nawet nie wie, co mu się stało. A nawet jeśli jego rodzina mówi do niego podczas wizyt, a on ich słyszy, to wątpię, by rozwodzili się na twój temat i dokładnie mu opisywali jak wyglądasz, co zrobiłeś, co mówiłeś... Przypuszczalnie wolą zapomnieć, zaś Kise-san opowiadają o rzeczach przyjemnych, takich jak pogoda, czy inne badziewia.
– Na pewno jest mu przykro, że nie może sam zobaczyć pogody – mruknąłem.
– Myślę, że w czasie śpiączki ludzie są nieświadomi tego, co się dzieje wokół – powiedział Kagami, opierając brodę o moją głowę. Musiał się przy tym sporo nachylić.- Ale jestem w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo rozmowa z taką osobą może pomóc. Opowiadanie mu o tym, co się dzieje, jak gdyby był przytomny sprawia chyba, że człowiek nie odczuwa tak silnie poczucia winy i bezradności.
– Podobnie jest z ludźmi, którzy nie mogą pogodzić się ze śmiercią kogoś bliskiego – zauważyłem z westchnieniem.- Pamiętasz tę mangę „Balsamista”? Była tam historia matki, która tak bardzo rozpaczała po śmierci ukochanego dziecka, że kupiła lalkę, która wyglądała dokładnie tak, jak on. Ktoś robił takie na zamówienie, za grube pieniądze...
– Hmm...- mruknął w zastanowieniu Kagami, zanurzając nos w moich włosach.- Kise-san jest AŻ TAK przystojny, że chciałbyś jego lalkę?
– Przestań...- mruknąłem, trącając go łokciem w żebro, ale nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
– No powiedz, przecież się nie obrażę.
– Jasne, już ja cię znam – westchnąłem, wstając od stołu.- Rozwaliłbyś pół mieszkania.
– Czyli podoba ci się?
– Nic takiego nie powiedziałem.
– Zasugerowałeś, że rozwalę pół mieszkania.
– Że zrobiłBYŚ to, gdybym przyznał, że podoba mi się Kise-san.
– Czyli podoba ci się, ale nie chcesz tego przyznać.- Kagami zaczął iść w moim kierunku. Jego usta drgały lekko, gdy powstrzymywał uśmiech.
– Nic z tych rzeczy – odpowiedziałem, idąc tyłem w kierunku sypialni.- Coś sobie ubzdurałeś, Kagami-kun. Tylko ty mi się podobasz.
– Ach tak?
– Tak.
– Podobałbym ci się nadal, gdybym rozwalił pół mieszkania?
– Nie – zaśmiałem się lekko, przecierając dłonią twarz i wciąż się powoli cofając.
– Ha! I tu cię mam!- wykrzyknął nagle, podbiegając do mnie i chwytając mnie w udach. Krzyknąłem, kiedy podniósł mnie nagle i przerzucił mnie sobie przez ramię niczym worek.
– Kagami-kun, puszczaj! Przewrócimy się!
– Podoba ci się Kise-san, ale nie chcesz mi tego powiedzieć, bo rozwalę pół mieszkania i przestanę ci się podobać! A wtedy na pewno zostawisz mnie dla Kise-san...
– To nie jest zabawne, Kagami-kun!
– … na całe szczęście dobrze wiem, co podoba ci się we mnie najbardziej. Zaraz sprawdzimy, czy coś się zmieniło.
Kagami rzucił mnie na łóżko w sypialni, a ja nie mogłem powstrzymać wybuchu śmiechu. I chociaż przez myśl przemknęło mi, że nie powinienem się śmiać, gdy tego samego nie może robić Kise-san, to jednak kiedy tylko Taiga zrzucił z siebie ubranie zapomniałem o wszystkim i mogłem tylko westchnąć ciężko.
Naprawdę wiedział, co mi się najbardziej podoba.
Kise
Jestem w śpiączce.
Wiem to nie tylko dlatego, że słyszałem rozmowę mojej siostry oraz jej synka, kiedy ten pytał się, dlaczego tak długo śpię. Domyśliłem się tego z własnych „obserwacji”.
To bardzo dziwny stan i nie potrafię go do końca pojąć. Wydaje mi się, że sen miesza mi się z jawą; śpię bardzo długo i mam wiele snów, ale, podobnie jak to bywa w życiu realnym, po przebudzeniu się mam wrażenie, że upłynęła ledwie minuta od mojego zaśnięcia. Ze snu najczęściej wyrywają mnie głosy; nie żadne krzyki czy śmiechy, ale różne tony – i spokojne, i podniesione, ale też te bardzo ciche, niemal szepty.
Najczęściej widzę wówczas jeszcze obraz z ostatniego snu, ale nieco zamazany i jakby z wyłączonym dźwiękiem, słysząc natomiast głosy ze świata realnego. To trochę tak, jakbym oglądał niemy film i słuchał, o czym mama opowiada tacie w pomieszczeniu obok. Śni mi się na przykład ostatnia klasa mojego liceum, ważny test, na który się nie nauczyłem. Skrobię zmyślone odpowiedzi na pytania w pogrążonej w ciszy klasie, a jakby z korytarza dobiega mnie rozmowa:
– … pewnie czujesz ten lekki wiaterek? Otworzyłam ci okno, bo jest dziś cieplutko.
– Mamo, a dlaczego mówisz do wujka, skoro on śpi?
– Wiesz, kochanie, całkiem możliwe, że wujek nas teraz słyszy.
– Chociaż śpi?
– Tak.
– Jak ja śpię, to nic nie słyszę.
– Wujek śpi inaczej, skarbie. On śpi tak, że może nas słyszeć i czuć... ale nie może się ruszyć... ani odpowiedzieć...
– Mamusiu, nie płacz, przecież wujek tylko śpi! Zobacz, wygląda tak spokojnie! Pewnie ma ładny sen...
Czasami zdarza się, że jestem „przytomny” - nie widzę żadnego obrazu ze snów, ale nie ma też zupełnej ciemności jak przy zamkniętych oczach. Mój świat jest wówczas skąpany w kolorze jasnej popieli. Nie przeraża mnie to, bo jasne kolory się „widzi”. Mam wrażenie, jakbym cały czas patrzył na ścianę o tym kolorze, podczas gdy za nią czeka na mnie cała feeria barw... i życie. Moja siostra, mój siostrzeniec, moi rodzice, dziadek i babcia. Chowają się za ścianą, a ja słyszę ich głosy mówiące „wróć do nas, Ryouta”, „obudź się, syneczku”, „czekamy na ciebie”. Czuję powiew wiatru, czuję ciepło na dłoniach, kiedy ich dotykają, czuję delikatne gładzenie po czole i chociaż nie mogę otworzyć oczu, wiem, że to zawsze mama mnie głaszcze. Wszędzie rozpoznam tę dłoń.
Jestem w śpiączce, lecz choć czasem moja świadomość jakby wraca do ciała, to jednak nie odczuwam emocji. Nie czuję wzruszenia ani smutku, kiedy słyszę płacz ojca, choć myślę odruchowo „przykro mi”, „chcę otworzyć oczy, chcę powiedzieć im, że nic mi nie jest, że czuję się dobrze”. Nie czuję jednak złości ani bezradności, gdyż nie jestem zdolny do ruszenia choćby palcem.
Słucham.
Po prostu słucham, rejestruję zmysłami dotyk i zapach – nie jestem pewien, czy również smak – i poza tym jedynie myślę. Nie irytuję się, nawet jeśli momentami mam dość tego myślenia. Wkrótce bowiem zapadam w sen, a kiedy budzę się ponownie, przypominam sobie, co ostatnio słyszałem, słucham tego, co dzieje się teraz i zastanawiam się ile czasu upłynęło, jak długo leżę w szpitalu.
Myślę, że „irytuje mnie”, kiedy podczas wizyt każdy informuje mnie o pogodzie, a nie mówi jaki jest konkretnie dzień. Przecież zimą też może być ciepło, a wiosną może być zimno. A ja chciałbym wiedzieć, jaki mamy dzień i miesiąc.
Jaki mamy rok.
Bo nie wiem, czy to nie jest przypadkiem tak, że śpię już ze trzy, może cztery lata.
Czasem, po „przebudzeniu się” przyłapuję się na myśli, że pewnie minęło już ze dwadzieścia lat i mój siostrzeniec jest już po studiach, a ja wciąż nie powiedziałem mu, że kiedy bawiliśmy się w „szukaj, znajdź”, schowałem jego figurkę bohatera pod wycieraczkę przed domem. Biedak pewnie wciąż jej szukał...
Dzisiaj jest cicho, spokojnie. Śniło mi się, że zbierałem grzyby w lesie razem z dziadkiem i babcią, ale zamiast grzybów do koszyka wrzucałem ładne, duże szyszki. Obraz był trochę zamazany, a gdzieś w oddali słyszałem kobiecy głos.
– Dzień dobry, Kise-san! Dzisiaj wymieniamy ci pościel.
Śpię dalej. Jeżeli wymienili mi pościel, to nie uczestniczyłem w tym wydarzeniu, ani nie miałem możliwości dowiedzieć się tego przy kolejnej „pobudce”.
Nie wiem, czy minął kolejny dzień, tydzień czy miesiąc – może natomiast trwał wciąż ten sam, w którym mieli mi zmienić pościel. Kolejny sen, tym razem mniej przyjemny, bo o tym, że podczas kąpieli do wanny wleciała mi suszarka, odchodzi w zapomnienie, przesłoniony przez popielatą mgłę.
Słyszę szuranie krzesłem, a potem stukot, gdy ktoś je podnosi i kładzie. Nauczyłem się już rozpoznawać dźwięki – potrafię odróżnić nawet, kiedy ktoś zamyka okno, a kiedy drzwi.
Nasłuchuję w cierpliwości, jednak żaden głos długo nie nadchodzi. Już zaczynam powoli marzyć o kolejnym śnie, kiedy rozlega się odchrząknięcie, a do moich uszu dociera głos, którego nie znam:
– Dzień dobry, Kise-san.
Zamyślam się, próbując przypomnieć sobie, czy któryś z lekarzy lub pielęgniarzy ma taki głos. Łagodny ale męski jednocześnie. Bił z niego spokój i rozwaga, ale też odrobina jakby niepotrzebnej powagi. Mam wrażenie, jakby właściciel tego głosu niewiele się uśmiechał, choć raczej nie był też gburowaty.
– Na początek chciałem przeprosić za moje poprzednie zachowanie – mówi głos.
Nie wiem, o jakie zachowanie mu chodzi. Czy to on miał mi wymienić pościel, ale tego nie zrobił? A może podczas przenoszenia mojego bezwładnego ciała na drugie łóżko, upuścił mnie na ziemię?!
Moje serce prawie bije szybciej na tę myśl.
– Nie powinienem był wychodzić tak bez pożegnania, w dodatku nie tłumacząc porządnie tego, co przyszedłem wówczas powiedzieć...
A więc głos już u mnie był. Nie uważam, by wyjście bez pożegnania było czymś złym, ale skoro właściciela głosu to męczyło, to myślę do niego „zamieniam się w słuch”.
– No więc, bardzo cię przepraszam, Kise-san. Jeśli mnie słyszysz... To chciałbym szczerze i pokornie przeprosić cię za to, co ci zrobiłem.
Czyli jednak mnie zrzucił?!
– Przepraszam, że przeze mnie zapadłeś w śpiączkę.
Moje myśli milkną. Przez dłuższą chwilę między nami panuje cisza, tak jakby właściciel ów głosu wiedział, że potrzebuję czasu, by przetworzyć w głowie jego słowa i poukładać je sobie w myślach.
Przez niego zapadłem w śpiączkę?
Tak też myślałem, że chodzi o wypadek. Moja rodzina nie mówiła nic na ten temat – być może mówiła wtedy, gdy spałem. Kiedy jednak się budziłem, nic na temat szczegółów nie słyszałem. Jedynie „jest w śpiączce”.
Głos znowu przemawia:
– Twoja rodzina pewnie już ci o mnie opowiadała... Ale chciałbym jednak się przedstawić. Mając nadzieję, że mnie słyszysz. Nazywam się Kuroko Tetsuya. Mam dwadzieścia sześć lat i... ehm, jestem mężczyzną. To ja cię potrąciłem, dokładnie miesiąc, dwa tygodnie i pięć dni temu.
Moje myśli nieco się ożywiają. Czyli śpię od niecałych dwóch miesięcy! To nawet nieźle w porównaniu z moimi mrocznymi wizjami, w których leżę w szpitalnym łóżku jako staruszek.
– Sąd orzekł podczas rozprawy, że to wina sygnalizacji świetlnej... Kiedy doszło do wypadku, zarówno ja jak i ty mieliśmy zielone światło. Ja jednak uważam się winny, ponieważ powinienem był wcześniej zauważyć, że szykujesz się do przejścia. Jako kierowca, mam obowiązek zachowywać szczególną ostrożność. No, miałem taki obowiązek... Zrezygnowałem z jazdy samochodem.
Moje myśli kłóciły się ze sobą. Z jednej strony myślałem „jestem zły, bo nie mogę się obudzić!”, z drugiej zaś „więcej! Daj mi więcej informacji, ja nic nie wiem!”.
– Przyniosłem ci kwiaty – mówi głos. Moja myślowa batalia cichnie jak nożem uciął.- Poprzednie... chyba ktoś wyrzucił... ale to nic. Przyniosłem nowe, choć tym razem nie zabrałem wazonu. Jedna z pielęgniarek była jednak tak miła i dała mi przeciętą plastikową butelkę. Co prawda jestem zwolennikiem ekologicznego trybu życia, ale na razie może być. Och, to taki bukiecik różnych kwiatów. Niestety większości z nich nie znam; na pewno są żółte róże, jakieś ciemnofioletowe kwiaty o szarpanych płatkach, pomarańczowe o długich i płaskich płatkach i takie małe pączki, też fioletowe. I jeszcze jakieś jasnozielone... to wygląda trochę jak pietruszka. Ale pachnie bardzo ładnie!- zapewnia mnie głos.
Nie mogę wziąć porządnego oddechu, ale czuję kwiatowy zapach nawet bez przeciągu. Podoba mi się. Posyłam głosowi myśl „ładne”.
Głosowi... Kuroko Tetsuyi. Przedstawił mi się, więc powinienem tytułować go, jak należy.
Kuroko-san, z racji tego, że nie znamy się zbyt dobrze, nawet jeśli jestem od niego parę lat starszy. Szkoda, że nie mogę mu tego powiedzieć.
Chociaż, pewnie dowiedział się o mnie paru rzeczy, skoro mnie potrącił?
Na pewno wie o mnie dużo więcej, niż ja o nim.
Mów! Mów mi coś! Co się wydarzyło? Próbuję pogonić go własnymi myślami, łudząc się, że śpiączka obudziła we mnie telepatyczne zdolności.
– Przepraszam!- wykrzykuje nagle cicho Kuroko-san.- Z pewnością nie życzysz sobie, żebym cię dotykał... Po tym, co zrobiłem. Przepraszam, ja... ja chyba chciałem się upewnić, że jesteś ciepły. Przepraszam.
Podoba mi się, że zwraca się do mnie tak, jakbym był przytomny. Mówi znacznie więcej, niż moi rodzice, czy siostra. Owszem, do mnie też się zwracają, ale częściej rozmawiają między sobą nad moją głową. Czasami mam ochotę wtedy zasnąć.
Jeżeli Kuroko-san rzeczywiście mnie dotknął, to musiał zrobić to tak delikatnie, że go nie poczułem. Mam nadzieję, że dotknął ręki! Jego głos może być sympatyczny, ale to nie znaczy, że mężczyzna nie stanowi zagrożenia. A ja przecież jestem przystojny.
Chyba... jeszcze... W sumie to nie wiem, jak wyglądam po wypadku. Może mam wgniecioną głowę, albo brakuje mi pół twarzy? A może jestem łysy?!
Oby nie, bo zawsze kupowałem drogie szampony i odżywki... Pal licho twarz, włosy mają być!
– Wiesz, Kise-san, nie miałem odwagi wcześniej do ciebie przyjść – mówi Kuroko-san.- Parę dni temu to był pierwszy raz, gdy cię odwiedziłem. Wcześniej widziałem cię w dniu wypadku, tuż po operacji, kiedy wieźli cię do sali. Prawdę mówiąc... nigdy więcej nie chciałem cię widzieć.
Cóż, to niepokojące. Aż tak źle ze mną było?
– Od czasu wypadku ciężko jest mi się pozbierać – przyznaje Kuroko-san bardzo cicho, tak że posyłam mu myśl „mów głośniej!”. On jednak dalej przemawia cichutko, jakby ktoś nas podsłuchiwał.- Chodzę na terapię, ale niewiele mi pomaga. Ciągle mam wyrzuty sumienia i nie potrafię ich zwalczyć. Nie dotyczą one nawet samego wypadku, ale stanu, w jakim się przeze mnie znalazłeś. Mam wrażenie, że żyjąc zachowuję się nie fair w stosunku do ciebie... Że nie mam prawa wychodzić do kina, kiedy ty sam nie możesz obejrzeć filmu z żoną, że nie mogę wyjść na spacer, kiedy ty sam nie jesteś zdolny, by bawić się z synem... lub córką. Przyznam, że... nie wiem o tobie zbyt wiele. Twoja rodzina nie przepada za mną, to jasne, a ja sam jakoś tak... wzbraniałem się przed pytaniem o ciebie.
Nie czuję emocji, ale moje myśli krążą wokół mojego serca. Myślę o tym, że w tej chwili, słuchając Kuroko-san, ściskałoby mnie, gdybym był przytomny. To smutne, że spowodowany z winy głupiej sygnalizacji wypadek sprawił, że posypało się nie tylko moje życie, ale i jego. Mam nawet wrażenie, że Kuroko-san jest w o wiele gorszej sytuacji. On przecież funkcjonuje z dnia na dzień, jego myśli i reakcje wiążą się z licznymi emocjami; złością, rozpaczą, irytacją. Ja nie czuję nic, mogę tylko myśleć – analizować wszystko niczym komputer.
A Kuroko-san... Kuroko-san może płakać, krzyczeć, kopać i ciskać przedmiotami. Może się śmiać, wygłupiać i cieszyć pogodą.
Dopada mnie pewność, że tych ostatnich nie robi od dnia wypadku.
– Mam nadzieję, że nie uznasz moich tłumaczeń jako usprawiedliwiania się – mówi nieco głośniej.- To, że chodzę do psychiatry to żaden koszmar w porównaniu z tym, co spotkało ciebie. Nie masz pojęcia, ile bym dał, żeby zamienić się z tobą miejscem. Ile bym dał, by przywrócić cię twojej rodzinie.
Jego słowa zapadają mi w pamięć. Uważam, że to co mówi Kuroko-san, jest bardzo miłe. I wyczuwam szczerość i skruchę w jego głosie. Przez chwilę zastanawiam się, czy ja sam na jego miejscu myślałbym tak samo.
Dochodzę do wniosku, że nie zasługuję na to, by Kuroko-san się mną przejmował.
Ponieważ „za przytomności” byłem kompletnym egoistą i pewnie sprawę wypadku załatwiłbym większą sumą pieniędzy, po czym zapomniałbym o sprawie i zajął się sobą i rodziną.
Co prawda nie mogę być tego pewien, ale mimo wszystko całkiem dobrze znam siebie.
Posyłam Kuroko-san myśl, by się uśmiechnął i poszedł do kina na jakąś fajną komedię. Słyszę jego głos – coś do mnie mówi – ale popiel zaczyna ciemnieć, zbliża się czerń, a ja po raz pierwszy mam wrażenie, że czuję w sercu żal.
Nie chcę zasypiać! Jeszcze nie!
On wciąż chce mi coś powiedzieć!
Zasypiam.
Jeszcze nie zaczełam czytac tego rozdziału, ale a propos tego , że zapomnielismy , to ja np nie zawsze komentuje, ale cały czas zaglądam na twojego bloga i czekam na opowiadania , bo wszystmie sa super :* No a juz napewno MNU. Kiedy nowy odcinek ? :) Pamietaj , że doceniam twoje prace , bo jestes gienialna i masz talent ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ^^
UsuńNiby zaczęłam pisać setny odcinek MnU, ale niestety nie wiem, kiedy go skończę :<
Sorki za błędy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać... I zastanawia mnie jedno... Czemu to Kise ma zawsze takiego pecha że albo umiera albo jest w śpiączce?! No cóż pomijając że ciągle usśmiercasz albo śpiączkujesz Kisiaczka to nadal kocham Twoje opowiadania i ciągle je czytam, ale nie komentuje za często no bo widać jak to wygląda.... Mam nadzieję że w tym opowiadaniu pojawi się jeszcze więcej Aomine no bo to przecież geniusz, a jego cudowne inteligentne wywody na temat klamek fascynują przecież każdego, no nie??? Dobra nie wiem tak szczerze za bardzo jak to skończyć więc życzę Ci weny,czasu, pomysłów i nie wiem czego jeszcze...
OdpowiedzUsuńKurcze no, ja nie wiem, ten Kise to ma według mnie taką aurę, że ja nie umiem inaczej no xDD Walczę z tym, naprawdę, ale ciężko jest, oj ciężko xD On tak bardzo pasuje mi na ofiarę losu xD Może dlatego, że w "prawdziwym" życiu ma za dobrze? xD
UsuńDziękuję bardzo! :D
Przy poprzednich rozdziałach było mi smutno. A w tym aż się popłakałam. To jest tak cholernie smutne
OdpowiedzUsuńAle mega genialne. Pisz dalej, bo mega ❤️
Dziękuję bardzo! :) Na razie znowu ten cholerny zastój weny, ale walczę, walczę ;-;
UsuńTo weny i jesczej raz weny. Zastój musi odejsc
UsuńCieszę się, że mogliśmy poznać myśli Kise. Szkoda mi Kuroko, obwinia się zdecydowanie za bardzo jednak po części można go zrozumieć.
Usuń