Aomine z przerażeniem wpatrywał się w przystojnego, blondwłosego chłopaka, który siedział na stołówce w otoczeniu wianuszka (żeby nie powiedzieć wianka, a może raczej wiana) dziewczyn. Uśmiechał się promiennie i mówił coś to do jednej, to drugiej i trzeciej, wybuchał śmiechem, potrząsał głową i rzucał te swoje złote spojrzenia na prawo i lewo.
- O kurwa – wyszeptał Daiki, przełykając ciężko ślinę.- Miałeś rację…
- Jasne, że miałem – burknął Taiga.
- On jest na naszej uczelni – dokończył szeptem Aomine, jakby mówił o jakimś ciężkim grzechu. Kise Ryouta, nieświadom że to o nim szeptała dwójka rosłych zawodników drużyny koszykarskiej, dalej wesoło trajkotał z koleżankami.
- Tak, jest – potwierdził Kagami.- Debilu!
- Ale ja go tu nigdy nie widziałem!- bronił się ciemnoskóry.
- Nic dziwnego, przecież widzisz, że jest otoczony murem z ludzkiego mięsa.- Kagami wskazał ruchem głowy na koleżanki Kise, jednocześnie biorąc solidnego gryza swojej ulubionej, siedemdziesięciocentymetrowej kanapki, którą w każdą środę kupował w uczelnianym bufecie.- No ale masz swojego modela. Kise Ryouta, jeden z najpopularniejszych kolesi na naszym roku. Kto by pomyślał, że jest gejem… I że poleci na ciebie.
- Nie no, on na mnie nie leci – powiedział szybko Aomine, patrząc z przerażeniem na swojego przyjaciela.- Nie leci, nie?
- A co się mnie pytasz, to nie ja z nim flirtuję na tinderze!
- Ja z nim nie…!- Daiki sapnął, zbyt zmęczony na kolejną wymianę zdań. Pokręcił tylko głową i odwrócił się tak, by Kise, na wypadek gdyby spojrzał w ich kierunku, nie mógł dostrzec jego twarzy. Chociaż, zważywszy na fakt, że przed Aomine siedział rosły i zdecydowanie zbyt łatwo rozpoznawalny Kagami, niewiele by mu to pomogło.
- Kuroko ci powiedział?- mruknął cicho do przyjaciela.- Że Kise jest na naszym roku?
- Sam się domyśliłem.- Kagami wsunął do ust kilka kawałków sałaty, które spadły na blat stołu, przy którym siedzieli.- Czasami gram z Kuroko w kosza i jeśli już kogoś zapraszał, to był to ktoś z naszej uczelni. Wczoraj powiedział mi, że zaprasza swojego „przyjaciela”, więc skumałem, że to też na pewno ktoś z naszego roku. No i zobaczyłem Kise, jak przyszedłem. Kojarzyłem go, ale potem jak ty przylazłeś to już w ogóle dodałem dwa do dwóch.
- Gratuluje umiejętności liczenia – prychnął Aomine.- Nie pytałeś o niego Kuroko?
- Dlaczego bym miał?- zdziwił się Taiga.
- No bo się przyjaźnią?- podsunął Aomine.- A Kise jest gejem? Może Kuroko też jest gejem?
- Nadal nie rozumiem, dlaczego miałbym o cokolwiek pytać Kuroko – westchnął Kagami.- W sensie, po cholerę miałbym pytać go o Kise? Jeśli Kuroko wie, że Kise się z tobą spotyka, to wie też, że jest gejem. I pewnie myśli, że ty też jesteś.
- O boże – jęknął Aomine, chwytając się za włosy.- Rozpowie to, rozpowie to wszystkim jak nic!
- Kuroko nie jest taki.- Kagami spojrzał na niego pobłażliwie.- Uwierz mi, jest ostatnią osobą, która rozsiewałaby plotki.
- Dzień dobry, Kagami-kun, dzień dobry, Aomine-kun – rozległo się nagle obok ich stolików. To sam Kuroko Tetsuya właśnie przechodził obok ich stołu, z tacą z jedzeniem w dłoniach.- Słyszeliście już najświeższe nowinki? Profesor Nijimura i Haizaki Shougo podobno mają romans. Jeśli ktoś się dowie, to Nijimura-sensei wyleci z uczelni.- Kuroko posłał im delikatny uśmieszek.- Lubię takie afery.
To powiedziawszy, odszedł.
Kagami i Aomine wpatrywali się w miejsce, w którym jeszcze niedawno stał Kuroko.
- Nie rozpowie, co…?- Daiki powoli obrócił się ku Taidze. Ten, o dziwo mocno czerwony na twarzy, wycierał sobie usta wierzchem dłoni. Zdążył już zjeść całą kanapkę.
- On się zgrywał – powiedział niemrawo.- Pewnie stał gdzieś za mną i podsłuchiwał. Lubi… robić sobie takie żarty…
- Muszę skończyć z pisaniem z Kise – mruknął Aomine.- Usuwam tego cholernego tindera, wali mnie to! Boże.- Daiki zastygł w bezruchu.- On zna mój adres!
- Już u ciebie był?
- Nie w tym sensie!- Aomine zaczerwienił się.- Wczoraj poszliśmy do mnie po piłkę i poszliśmy jeszcze pograć!
- Ahh, to dlatego masz takie wory pod oczami.- Kagami pokiwał głową.
- Sam nie wyglądasz na specjalnie wyspanego, świętoszku.
Taiga nie odpowiedział, ale gdyby mógł, poczerwieniałby jeszcze bardziej. Chłopcy musieli przerwać dysputę, ponieważ zagrzmiał sygnał posyłający studentów na kolejne zajęcia. Kagami i Aomine spakowali swoje rzeczy, po czym oboje ruszyli do sali.
- Co ty byś zrobił na moim miejscu?- zapytał cicho Aomine, kiedy szli korytarzem.- W sensie… Kise nie jest zły… jako kumpel. Spoko mi się z nim gra, ma dobre skille w koszykówce, nawet pogadać z nim można.
- Tylko ty go takiego postrzegasz – mruknął Kagami.
- Co masz na myśli?- spytał Daiki, marszcząc lekko brwi.
Kagami spojrzał na niego znacząco.
- Poznaliście się na tinderze – przypomniał.
- No wiem.- Aomine wzruszył ramionami.
Taiga zatrzymał się i spojrzał na przyjaciela znacząco.
- Ty założyłeś tindera dla facetów przez przypadek – przypomniał cichym głosem.- Kise wybrał „mężczyzn”, bo to oni go konkretnie interesują. A to znaczy, że skoro dał ci lajka, że skoro spotkał się z tobą i pisze z tobą, to jest tobą zainteresowany, i to nie w koleżeński sposób.- Aomine miał tak grobową minę, że Kagami dla pewności dodał jeszcze:- On używa tindera, żeby znaleźć sobie chłopaka. Znalazł ciebie. I co dalej?- Taiga wzruszył ramionami.- Ty musisz zdecydować. Znacie się dopiero dwa czy trzy dni. Na twoim miejscu uświadomiłbym go od razu, że nie jestem homo i że doszło do nieporozumienia.
- A jak nie będzie chciał ze mną po tym gadać?- mruknął Aomine.
- A co za różnica?- Kagami spojrzał na niego chłodno.- Przecież to gej. Gdyby nie tinder i nie przypadek, do końca studiów nie zwróciłbyś na niego uwagi.
Aomine musiał przyznać, że Kagami ma trochę racji. Kise był gejem i szukał sobie na tinderze chłopaka – Daiki był hetero i przez zwykłą pomyłkę polajkał profil Ryouty. Jeśli ten teraz myśli, że ma jakieś szanse u Aomine, to nie będzie dobrze, jeśli się chłopak wkręci.
Trzeba będzie uświadomić go jak najszybciej.
Daiki miał też jednak jakieś swoje refleksje na ten temat i przemyślenia. Nigdy nie bał się mówić drugiemu człowiekowi prawdy, nawet jeśli ta była bardzo przykra. Wiadomo, że jeśli chciał coś osiągnąć (na przykład większe kieszonkowe od rodziców) to potrafił wymyślać jakieś kłamstewka, albo mijać się z prawdą, byle tylko coś na tym zyskać.
W relacjach z ludźmi było nieco inaczej. Nigdy nie zależało mu na kontaktach z nimi, był zdania, że takie przyjaźnie i znajomości zawsze przemijają i nie ma co się starać i rozpruwać sobie żył nad konkretnymi relacjami. Nawet z takim Kagamim – oczywiście cenił ich przyjaźń, lubił Taigę i lubił się z nim spotykać, ale jeśli pewnego dnia kontakt by się urwał, nie próbowałby jakoś tego „naprawiać”.
Wobec powyższego, Aomine nie powinien mieć problemu z tym, by wyjawić Kise, że nie jest gejem, i że polubienie jego profilu było zwykłą pomyłką. A jednak coś go przed tym powstrzymywało – nie wiedział jednak co. Oczywiście, Ryouta nie kręcił go jako chłopak, co to to nie. Był przystojny i wysportowany, ale Aomine oceniał to miarą, jaką ocenia każdego innego faceta. Podobały mu się dziewczyny, zwłaszcza te biuściaste.
No to co mogło go powstrzymywać? Chęć rywalizacji z Kise? Chłopak chyba naprawdę nagrzał się, by go pokonać. Jeśli jest w nim taki potencjał jak Kagami, to Daiki miałby już dwóch kumpli, z którymi mógłby od czasu do czasu przegrać! Ta perspektywa wydawała się kusząca.
Ale jeśli Kise się znudzi, to też spoko. Aomine nie szczególnie zależało na tym, by z nim grać. Grał, bo nigdy nie odmawia gry w kosza.
Więc co, do jasnej cholery, sprawiało że w głębi siebie wahał się przed powiedzeniem mu prawdy? Skoro się wahał, to znaczy, że nie chciał mu mówić, a skoro nie chciał mu mówić, oznaczało to, że chce mieć z nim kontakt, ale po cholerę? Przecież oni nie mieli jak do tej pory żadnego tematu rozmowy poza koszykówką! Nie wiedział nawet co blondyn studiuje, nie wiedział, czy ma rodzeństwo, co lubi robić poza koszykówką (i ewentualnie pracą), nie wiedział o nim praktycznie nic.
Może chciał go poznać? Ale po cholerę? Nigdy nie ciekawiło go życie drugiego człowieka, nawet o własnym nie dyskutował ze znajomymi. Typowe gadki-szmatki, ale nic poza tym.
No to skoro Kise nie interesuje go ani jako człowiek, ani jako pożytek, a już zwłaszcza nie jako partner, to czemu się waha?
Pomyślał o jego zdjęciu na tinderze – tym nad morzem, gdzie Kise radośnie pokazywał na olbrzymiego kraba drepczącego po mokrym piasku. Ciekawe, czy po zrobieniu tego zdjęcia, krab go uszczypnął. Ciekawe, czy go złapali i zjedli. A może wyrzucili do morza? Może znaleźli jego dzieci zakopane w piasku i je też…?
- Ao-mi-ne Dai-ki!
Nawoływanie wyrwało go z rzadkiego u jego osoby zamyślenia. Daiki drgnął i rozejrzał się wokół, jednak nikogo nie dostrzegł – dopiero gdy skierował głowę w dół, zobaczył czubek różowych włosów.
To była jego przyjaciółka, Momoi Satsuki. Ona również uczęszczała na tę samą uczelnie, ale widywali się rzadko, bo jej wydział mieścił się dużo dalej. Jeśli już się zjawiała, to w konkretnym celu, a celem zawsze był Aomine Daiki.
- Naprawdę musiałam cię zawołać z nazwiska i imienia, żebyś zareagował?- spytała z wyrzutem, krzyżując ręce pod niezwykle obfitym biustem, w który Aomine jak zwykle wbił wzrok, kiedy z nią rozmawiał.
Stał właśnie pod ścianą z kubkiem kawy zakupionej z pobliskiego automatu. Upił łyk, zanim odpowiedział jej cyckom:
- Czego chcesz?
- I już na wstępie taki niemiły!- obruszyła się, ale zaraz potem uśmiechnęła.- Mam super niespodziankę, Dai-chan! Mama załatwiła mi cztery bilety na mecz Igrzysk Azjatyckich!
- Co?! Serio?!- Aomine od razu się ożywił. Takie wieści były zdecydowanie mocniejsze od uczelnianej kawy.- Te co będą za tydzień?!
- Tak!- Momoi i jej piersi podskoczyły radośnie, Daiki śledził je wzrokiem.- Wszystkie miejsca były już wykupione, ale mama załatwiła nam bilety i jakoś się wciśniemy! Najwyżej staniemy w ostatnim rzędzie, ale na pewno coś zobaczymy! Będzie grał Jouji z Alvark Tokyo!
- E tam, ja czekam tylko na akcję Kousuke z Utsunomiya Brex.- Aomine machnął lekceważąco dłonią.
- Zaprosiłam moje trzy koleżanki.
- Mhm, spoko.
Aomine zajęło chwilę, zanim dokładnie przetrawił, co powiedziała Satsuki.
- Co?!- wydarł się na nią.
- Uspokój się, żartuję!- westchnęła ciężko.- Zaprosiłam moją przyjaciółkę, Ronnie. Jeden bilet będzie dla ciebie i możesz zaprosić jakiegoś kolegę, to będzie podwójna randka, hehe!- Momoi zaczęła się już powoli oddalać.- Aha, tylko nie zapraszaj Kagamiego-kun! Lubię go, ale Ronnie się go boi.
- Żartujesz? Obrazi się, jeśli go nie zaproszę!- zawołał za nią Aomine, ale dziewczyna już go nie słuchała. Pobiegła na swój wydział.
Daiki westchnął ciężko, ale zaraz potem rozpromienił się. Igrzyska Azjatyckie! W tym roku się nie załapał, rozgrywał akurat mecz, kiedy udostępniali na stronie możliwość zakupu biletów online. Po meczu wszystkie były już wyprzedane i był wściekły na siebie, ale jeśli olał by swoje obowiązki w drużynie, to Nijimura wywaliłby go na zbity pysk.
Świetnie! Satsuki jednak na coś się przydaje, dzięki niej będzie mógł pójść na mecz. Musi teraz znaleźć Kagamiego i przekazać mu tę radosną nowinę. Oczywiście zamierzał zignorować prośbę Momoi – skoro odstępuje mu dwa bilety, to jasne, że zaprosi Taigę.
No, pora go odszukać i przekazać to, co tygrysek lubi najbardziej.
***
Kise powoli i ciężko przełknął ślinę w gardle, która zdawała się gęsta i sucha jak warzywna pasta. Z odrobiną rezygnacji patrzył na ciemnoskórego, wysokiego chłopaka o granatowych krótkich włosach, który biegał między słupkami z piłką, perfekcyjnie wymijając każdy z nich.
- Miałeś rację...- mruknął cicho.
- Teraz mi wierzysz?- Kuroko Tetsuya spojrzał kątem oka na swojego przyjaciela.
Chłopcy stali przy wejściu do hali gimnastycznej, ukryci w cieniu tak, by zawodnicy i trener nie mogli ich dostrzec. Właśnie odbywał się trening, więc wszyscy byli zajęci swoimi zadaniami, wobec czego Ryouta i Tetsuya zakradli się, by trochę podpatrzeć.
- On naprawdę jest na naszej uczelni – szepnął cicho Kise.
- Oczywiście, że jest – powiedział Kuroko.- Kise-kun.- To zabrzmiało jak „debilu”.- To jest właśnie ten twój „zwykły, pospolity chłopak”, jak mi go opisałeś. Aomine-kun jest w wyjściowym składzie naszej drużyny, gra w każdym meczu.
- Domyślam się.- Kise uśmiechnął się niemrawo. Wspominając to, jak grali między sobą w one on one, to było oczywiste i zupełnie naturalne, że Aomine grał w meczach.- Jak to możliwe, że nigdy go tutaj nie widziałem? Przecież byliśmy parę razy na meczu naszej drużyny!
- Owszem, ale gdziekolwiek się pojawiasz, zaraz otaczają cię twoje fanki – wyjaśnił spokojnie Kuroko.- Nic dziwnego, że nie poświęcałeś stu procent swojej uwagi zawodnikom. Tym bardziej na uczelni – dodał.
Kise czuł się przedziwnie. Mogąc obserwować Aomine w jego naturalnym środowisku (jak jakiegoś żubra), mogąc przyglądać się temu, jak ćwiczy, rozciąga się i trenuje, Kise czuł się... dziwnie. Z jednej strony miał ochotę pooglądać tak go sobie, po prostu, a z drugiej chciał dołączyć do niego i grać razem z nim. Czy podczas zwykłego treningu, Daikiemu też się zdarza walczyć z kimś one on one non stop? Czy gdyby walczył z Kise, uśmiechałby się tak jak ostatnio, szczęśliwy, że ktoś naprawdę próbuje zrobić wszystko, by go zablokować i wygrać z nim potyczkę? Czy dobrze by się wtedy bawił?
- Masz dziwną minę – ocenił Kuroko.
- Przepraszam – mruknął Kise dziwnie nieswój, co przykuło uwagę błękitnowłosego.
- Dobrze się czujesz, Kise-kun?- zapytał.
Blondyn nie odpowiedział. Zawodnicy pierwszego składu właśnie skończyli trening i rozpoczęli rozgrywkę na ustawionych przez trenera pozycjach. Aomine grał jako silny skrzydłowy. Widać było, że pozostali zawodnicy, choć skupieni na wszystkich, mają się na baczność, gdy znajdowali się blisko ciemnoskórego.
Mecz rozpoczął się dynamicznie, piłkę przejęła lewa strona boiska; wygrał ją wysoki, zielonowłosy chłopak w okularach. Narzędzie poszło w ruch i wszyscy natychmiast rozpierzchli się po boisku, trzymając się jednak swoich wytyczonych stref.
Ryouta z zapartym tchem obserwował tylko jednego zawodnika – tego w granatowych włosach. Aomine był jak burza, jak sztorm na morzu, jak orkan! Gdyby był prawdziwym wiatrem, zmiótłby wszystkich swoich przeciwników, a nawet teraz, jako zwykły człowiek, potrafił sprawić, że temu czy tamtemu zaplątały się nogi.
Był boski. Po prostu! Kise inaczej nie potrafił tego nazwać, Aomine był Bogiem Koszykówki. To, w jaki sposób się poruszał, jak atakował, jak blokował, jego skupienie, jego oddanie, wszystko to, co składało się na jego koszykówkowe „ja”, sprawiało, że Ryouta oglądał go z coraz większym zafascynowaniem, podziwem i szacunkiem.
Kise był tak zapatrzony w mecz, że nie mógł oderwać od niego wzroku. Nawet podczas krótkich przerw, kiedy trener rotował zawodników i zmieniał skład obu połówek boiska. Co dziwne (a może i nie dziwne?) Aomine i Kagami, ten rosły chłopak o rozdwojonych brwiach, zawsze byli w tej samej drużynie. Blondynowi przemknęło przez myśl, że to pewnie przez te ich natarczywe i dzikie one on one, od których nie mogą się oderwać.
Tymczasem kiedy byli razem w drużynie, byli zaskakująco zgrani – podawali sobie piłkę, żaden z nich nie zachowywał się egoistycznie i nie próbował walczyć o jak największą zdobytą ilość punków. Nie rywalizowali ze sobą, tylko pomagali sobie wzajemnie. Kise bardzo się to podobało.
Był tak zafascynowany, że nawet nie zauważył, kiedy wybiła dwudziesta i skład zebrał się przed trenerem, by usłyszeć kilka słów na pożegnanie.
- O kurde, Kurokocchi, chodźmy stąd, bo nas zobaczy!- wystraszył się Kise, obracając ku przyjacielowi.
Ale błękitnowłosego nigdzie nie było. Zamiast niego, do ściany tuż obok taśmą klejącą została przyczepiona kartka wyrwana z notesu, informująca co następuje:
„Kise-kun, poszedłem do domu. Jak już skończysz podglądać Aomine-kun, to idź do domu”.
Ryouta cały poczerwieniał na twarzy, zerwał kartkę i szybko pobiegł w kierunku wyjścia. A co jeśli by nie zauważył tej kartki?! Co jeśli znalazłby ją Aomine?! Wtedy oczywiście, że dodałby dwa do dwóch i pewnie pomyślałby, że Kise jest creepy!
Kiedy blondyn wydostał się już na zewnątrz i był prawie u bram uczelni, wówczas odetchnął z ulgą. Nikogo wokół nie było, z czego bardzo się cieszył. Na sam trening udało mu się pójść tylko i wyłącznie dlatego, że Kuroko wykorzystał swój talent i niezauważenie podkradł Ryoutę z kręgu jego fanek.
Chłopak odetchnął głęboko, po czym udał się spacerkiem w kierunku swojego domu. Rozmyślał.
Przypomniał sobie moment, w którym pierwszy raz zobaczył na tinderze zdjęcie „Daikiego, 19”; przypomniał sobie to miłe uczucie, kiedy pomyślał, że chłopak musi nieźle grać w kosza, a potem ten strach, że dał mu superlajka a on może okazać się brzydki i pryszczaty. Przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie, jego własne zaskoczenie, że Aomine okazał się przeciętnej urody, a potem zdumienie jego umiejętnościami w ich one on one. Przypomniał sobie to uczucie, kiedy zaprosił go na towarzyski meczyk z Kuroko i Kagamim, uczucie irytacji, że Aomine nie gra przeciwko niemu tylko ciągle przeciwko Taidze. W końcu przypomniał sobie jak grali do nocy sami, świetnie się bawiąc i nie zważając na chłód, rozgrzani sportem i ekscytacją.
A teraz to. Widział jak Aomine gra mecz z większą ilością zawodników i Kise czuł się… onieśmielony. Talent Daikiego był tak olbrzymi i niesamowity, że ze „zwykłego, pospolitego chłopaka” w oczach Ryouty Aomine urósł do „wspaniałego, przystojnego chłopaka”. Kiedy widział go w sportowym ubraniu, ociekającego potem, skupionego na grze, bacznie i czujnie obserwującego otoczenie, ciemnoskóry wydawał mu się… w zasadzie całkiem hot.
Kise melancholijnym ruchem sięgnął po swoją komórkę i włączył tindera. Zignorował wiadomości paru chłopaków, którzy do niego pisali odkąd założył konto i wszedł na profil „Daiki, 19”. Znów przyjrzał się pierwszemu zdjęciu, gdzie sylwetka Aomine skakała wysoko i wykonywała wsad do kosza. I to drugie zdjęcie, bardziej przyziemne, w bluzie z kapturem. Uśmiechnął się, przeczytawszy opis Aomine: „khfsdfi”.
- Ciekawe, czy umówił się tylko ze mną – mruknął cicho do siebie. Na takiego koszykarza to pewnie sporo chłopaków leci. Wysoki, wysportowany, umięśniony. To pewnie typ seme.
Kise pogrążył się w myślach dużo przyjemniejszych. Wyrwało go z nich dopiero to uczucie w sercu, duszy i umyśle, to przekonanie, które się w nim nagle obudziło. Zatrzymał się na środku chodnika i popatrzył w górę, na idealnie okrągłą tarczę księżyca.
- Chyba się zabujałem – mruknął do siebie.
khfsdfi - wyraża więcej niż tysiąc słów xD
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się w jakim kierunku to idzie i mowiłam to wczesniej, ale i tak to powiem - mega czuć tą świeżość w twoim piśmie, rechoczę, czytam z zachwytem i czuję tę ekscytację i ciepło w serduszku, którego mi tak bardzo brakowało 💜
Ojej, dziękuję! ♥ Cieszę się, że nadal mam to COŚ xD
UsuńTak miło czyta się twoje teksty. Są opisane, jakby to naprawdę były słowa chłopaków z Kuroko no Basket. Idealnie oddajesz ich charaktery <3
OdpowiedzUsuńA samo opowiadanie – no to chłopaki mają problem z tym zakochaniem. Jestem ciekawa jak to dalej pociągniesz * ^ *
Bardzo mi miło ♥ uwu Zależy mi na tym, żeby oddawać jak najwięcej ich charakter, bo każdy z nich ma bardzo unikatowy i w połączeniu można stworzyć takie historię, że sama się świetnie bawię podczas ich pisania czy ponownego czytania xD
Usuń