[Do Ciebie] Rozdział czternasty (END)

 

Kise Ryoucie tylko dwa razy w życiu zdarzyło się uciec przed chłopakiem.

Był jeszcze w trzeciej klasie liceum, kiedy na jednej z gejowskich aplikacji poznał przesympatycznego i przezabawnego chłopaka, z którym postanowił się spotkać po niecałym miesiącu pisania. Nie miał pojęcia, jak wyglądał – na zdjęciach widział jedynie jego dwa koty i kilka memów. Ustalili jednak, że Ryouta pozna go po kolorowych szelkach oraz czarnym kapelusiku, który w tamtym roku był bardzo modny.

Jak można się było tego spodziewać, okazał się być dużo starszy niż mówił, dużo grubszy niż mówił oraz dużo… łysszy… niż mówił.

Ale szelki miał ładne.

To był pierwszy raz, kiedy Kise uciekł ze spotkania, nawet nie dając znaku, że w ogóle na nie przybył.

Drugi raz był dziś.

O ile za pierwszym razem niczego nie żałował, o tyle za drugim był na siebie wściekły, bo uciekał przed chłopakiem, który nie dość że był wyższy od niego (lubił wyższych od siebie), nie dość że był taki wysportowany i przystojny (10/10) i do tego miał głos boga (11/10), to w dodatku Kise był w nim szaleńczo zakochany.

A jednak uciekał. Uciekał, bo bał się, że to, co się między nimi zdarzyło (a zdarzyło się coś nienaturalnie pięknego, co blondyn planował wspominać do końca swojego gejowskiego życia), było tylko mrzonką – że Aomine Daiki, dla którego Ryouta stracił głowę, również będzie go unikał. Kise był wręcz święcie przekonany, że ciemnoskóry po kolejnym wygranym meczu po prostu pójdzie do domu, albo sam, albo ze swoją drużyną (na pewno nie z Kagamim, bo Kuroko poinformował Ryoutę, że wracają razem).

Wobec tego przekonania, Kise po ogłoszeniu wyników po prostu poszedł do domu.

Pogoda się popsuła i na wieczór spadł deszcz, który zdążył złapać go, gdy był kilka ulic od swojego domu. Dobiegł więc do niego i, porzuciwszy w pokoju wszystkie swoje rzeczy, udał się pod gorący prysznic.

Długo pod nim rozmyślał. Co gorsze, mimo że spotkało go coś tak fascynującego i podniecającego, to Kise miał wręcz fatalny humor. Parę razy zachlipał pod prysznicem, zagryzając wargi, które wciąż zdawały się być opuchnięte i wciąż pamiętały smak ust Aomine.

Co teraz będzie? Po tym pocałunku miał tak wielkie nadzieje, że może dla niego – tylko dla niego – Aomine Daiki stanie się gejem. Ale dlaczego miałby to zrobić? Przecież on kocha cycki! Widać to po nim gołym okiem, zresztą Ryouta nie raz widział jak na korytarzu Daiki ogląda się za przechodzącymi obok niego panienkami (ale tylko za tymi z miseczką co najmniej D, choć i tak na te tylko zerkał, bardziej był zainteresowany E oraz F).

Czemu miałby to dla niego robić? Co miałoby w Kise być takiego, dla czego Aomine byłby gotów zrezygnować z cycków?

Okej, całowali się i było nieziemsko – naprawdę nieziemsko! Na samą myśl Kise dostawał dreszczy. Dłonie Aomine, takie duże i ciepłe, trzymające go za szyję i szczękę, palce ścierające łzy z jego policzków – gdzie jeszcze te palce mogłyby zawitać (znaczy co?!)? Ten mrukliwy głos, te usta, z których się wydobywał, ten język, którym tak namiętnie poruszał w jego ustach, wilgotność ich warg, gdy oddawali się temu pocałunkowi bez reszty…

- Jasna cholera, Aominecchi!- jęknął pod prysznicem Kise, czerwieniąc się po same uszy i ukrywając twarz w dłoniach. Gorąca woda spływała po jego włosach, twarzy, ramionach i dalej po całym ciele, wcale nie pomagając mu otrząsnąć się z tego wspomnienia.

- Czemu on tak dobrze całuje?- pytał sam siebie blondyn, wylewając na dłoń żel pod prysznic.- Myślałem, że jest do dupy w takich sprawach, bo wydaje się taki napalony, że to pewnie każdą laskę odrzuca, ale… ale...- Kise zaczął wcierać w swoje modelowe ciało żel.- Może jakieś równie napalone laski go chcą? Myślałem, że jest prawiczkiem (jest), ale może jednak on ma powodzenie głównie u tych wypaćkanych dziwek (nie ma)?! Może tak naprawdę sporo lasek już mu dało dupy (nie dało)! Ugh, Ahominecchi!

Kise zaczął się szorować. Był coraz bardziej zdenerwowany. Aomine na pewno miał powodzenie! Okej, może normalne dziewczyny na niego nie leciały, ale przecież on miał ciało i głos boga, więc na pewno te ladacznice się na niego łaszą na jakieś szybkie numerki! Kise absolutnie się to nie podobało, Daiki zasługiwał na kogoś dobrego, na kogoś kto go będzie kochał i troszczył się o niego, a nie wykorzystywał go tylko do dobrego ruchania!

Zwłaszcza, że Aomine potrafi całować z wielkim zapałem i uczuciem, a to jeden z powodów, dla których…

Dla których…

Kise westchnął ciężko, jego ręce opadły mu wzdłuż ciała. Woda spłukiwała pianę z jego zarumienionego od jej temperatury ciała.

Kochał go. Naprawdę go kochał. I był zazdrosny – w dodatku o jakieś wyimaginowane laski, których nie mógł sobie wyobrazić nawet twarzy! Po prostu przez to, że był gejem, a Aomine nie, i przez to że mimo to Daiki go pocałował… Kise po prostu był zazdrosny o te wszystkie lafiryndy, które choćby obejrzały się za jego Aominecchim.

Ale ten fakt pozostawał faktem – Aomine Daiki nie był gejem. Być może całował się z Kise, żeby coś sprawdzić. Zawsze tak jest, kiedy chłopakowi, który jest hetero wydaje się, że podoba mu się drugi facet. Wtedy go całuje, pieści, idzie z nim do łóżka, sprawdza co i jak – a potem stwierdza, że jednak wraca do żony i dzieci.

No, może nie tak drastycznie. A może tak?

Kise westchnął do siebie, zirytowany. To w końcu były jego myśli, i był już nimi bardzo zmęczony.

Przez chwilę zastanawiał się, czy powrócić do myślenia o pocałunku z Aomine i zrobić sobie pod prysznicem dobrze (wtedy na korytarzu on też się mocno nakręcił, choć z racji swojego doświadczenia, nie tak bardzo jak Daiki), ale koniec końców doszedł do wniosku, że nie ma na to odpowiedniego nastroju. Nie chciał robić tego na siłę, zważywszy na fakt, że sytuacja była taka niepewna.

Wyszedł spod prysznica i wytarł się ręcznikiem. Słyszał, że deszcz za przysłoniętym roletą oknem bębni dziko w szyby, musiało więc rozpadać się na dobre.

Opatulił się w pasie ręcznikiem, po czym zaczesał mokre włosy do tyłu przy pomocy grzebienia. Nałożył jeszcze opaskę, by niesforne kosmyki po wyschnięciu nie zaczęły opadać mu na twarz, po czym udał się do swojego pokoju.

Komórka leżała na jego biurku, ale jak to bywa w takich sytuacjach, akurat teraz Kise nie zwracał na nią uwagi. Rzucił się na swoje łóżko, po drodze zabierając z biurka magazyn modowy – leżał pod jego smartfonem, którego ekran rozbłysł akurat, gdy Ryouta się odwrócił. Telefon był wyciszony, więc jedyne co robił, to rozpaczliwie świecił, wyświetlając nadchodzące połączenie.

Kise leżał na łóżku, na brzuchu, w samym ręczniku, i spokojnie przerzucał strona po stronie, próbując skupić się na treści. Przejrzał większość artykułów, jeden nawet przeczytał w całości z zainteresowaniem (na temat maseczek), a potem porzucił gazetę i przyciągnął do siebie laptopa, którego przed wyjściem z domu pozostawił przy poduszkach na łóżku. Włączył go, przejrzał Twittera oraz wiadomości, a także Instagram i Facebooka – bo przecież po co sięgać po telefon, żeby było wygodnie, skoro miał już obok siebie laptopa, prawda?

Zgłodniał. Pozostawił sprzęt na łóżku i, przechodząc obok błagalnie mrugającej diody smartfona, zszedł na dół do kuchni, by zrobić sobie kanapkę.

Wrócił po około dziesięciu minutach z kubkiem herbaty i maślanymi ciastkami, które wyszperał z szafki. Położył wszystko na biurku, przeniósł tam również laptopa i, chociaż był odpalony i wyświetlał pulpit, Kise oczywiście godzinę chciał sprawdzić na komórce.

Akurat wtedy telefon zadzwonił.

I Kise odebrał.

- Halo, Kurokocchi?- rzucił, przyciskając komórkę do ucha.

W słuchawce przez chwilę panowała dziwna cisza. Potem Ryouta usłyszał głęboki wdech i powolne wypuszczanie powietrza.

- Kise-kun – powiedział Tetsuya poważnym tonem.- Uciekaj stamtąd.

- Eh?- Blondyn zamrugał, nie rozumiejąc.- Uciekać? Skąd?

- Z twojego domu – odparł Kuroko.- Uciekaj jak najszybciej, bo…

- Daj mi go, ofermo!

- Kagami-kun! Tak się nie-

- Yo, Kise, tu Kagami – rozległ się nowy głos.

- Kagamicchi?- bąknął Kise. Odkąd usłyszał historię Tetsuyi i zaakceptował ich związek, nabrał szacunku do Taigi. Był w końcu chłopakiem Kurokocchiego, a chłopak Kurokocchiego to już poważna sprawa!

- Nie nazywaj mnie tak!- warknął zirytowany Taiga.- Słuchaj, od czego ty kurwa masz telefon, co?

- Brzmisz jak moja mama – bąknął Kise.- O co chodzi?

- Wydzwaniamy do ciebie od pół godziny!

- Ja wydzwaniam – rozległ się stłumiony głos Kuroko w tle.

- Aomine do ciebie jedzie!- oznajmił Kagami.

Kise zamarł w bezruchu z kubkiem herbaty przy ustach. Wytrzeszczył oczy na swojego laptopa (bo to akurat na niego patrzył, gdy usłyszał tę wiadomość).

- A… Aominecchi do mnie jedzie?- wymamrotał nerwowo.- Ale… ale Aominecchi nie wie, gdzie mieszkam…

- No właśnie już wie – mruknął obojętnie Kagami.

- Jak to wie?!- spanikował Kise. Trzasnął kubkiem o biurko i zaklął cicho, gdy odrobina herbaty rozlała się po blacie. Sięgnął po chusteczki i zaczął szybko wycierać mokrą plamę.

- Podobno wydzwaniał do ciebie po meczu, ale mu nie odbierałeś – wyjaśnił Kagami.- Więc zaczął wydzwaniać do mnie, żeby zapytać, gdzie jesteś. Nie wiedziałem, więc pytałem Kuroko, Aomine usłyszał, że jest ze mną, więc chciał poznać twój adres.

- Więc mu go podaliście?!

- Nie – zdziwił się Kagami.- Rozłączyłem się.

- Eh?

- Wydzwaniał dalej, ale go olewałem. Piętnaście minut później zaczął mi się do drzwi dobijać. Skubany wiedział, że tu będziemy…

- I wtedy mu powiedziałeś, gdzie mieszkam?!

- Nie – zdziwił się Kagami.- Wtedy przywalił się do Kuroko, żeby ten podał mu twój adres. Kuroko nie chciał mu podawać…

- Walczyłem dzielnie, Kise-kun – znowu stłumiony głos w tle.

- Ale Aomine taki był wkurzony, że prawie go pobił, więc w końcu kazałem Kuroko po prostu powiedzieć, gdzie mieszkasz.

- I co wtedy?- Kise przełknął ciężko ślinę.

- Aomine wyleciał z mojego mieszkania, więc jak sądzę, pojechał do ciebie.

- A-ale nie rozumiem, dlaczego był taki wkurzony? C-co on ode mnie chce…?

- A bo ja wiem?- Kise mógł się założyć, że Kagami teraz wzrusza ramionami.- Może się wkurzył, że nie odbierałeś? Albo że po meczu poszedłeś do chaty i nie czekałeś na niego?

- Ale ja myślałem, że on chce sam wracać!

- To już jemu powiedz. Na pewno zaraz u ciebie…

U dołu rozległo się łomotanie w drzwi. Kise podskoczył na krześle z cichym okrzykiem.

- O Boże!- wymamrotał.- On tu jest!

- Dzwoń na policję, Kise-k-ugh! - rozległo się znowu w tle.

- Cicho!- to syknął Kagami.- Nara, Kise.

Połączenie zostało przerwane. Tymczasem u dołu znowu rozległo się pukanie, tym razem bardziej natarczywe.

Kise zerwał się z krzesła i już miał opuścić swój pokój, kiedy uświadomił sobie, że ma na sobie przecież tylko ręcznik – a w zasadzie to miał, bo okazało się, że zahaczył nim o krzesło i ręcznik został na krześle. Krzyknął cicho, po czym rzucił się do szafy i pospiesznie ubrał pierwszą lepszą bieliznę, dres i koszulkę.

Zbiegł na dół – walenie do drzwi nie ustawało. Szarpnięciem otwarł je i ujrzał…

Potwora. Monstrum. Bestię. Aomine.

Daiki był ubrany w zwykłe spodnie oraz t-shirt z krótkim rękawem. Przez ramię przerzuconą miał swoją sportową torbę. Wyglądałby całkiem normalnie, gdyby nie ponura, mroczna mina na jego twarzy, otaczająca go noc, oraz, przede wszystkim…

Kompletnie przemoczona sylwetka.

- A… Aominecchi…

Ciemnoskóry bez słowa, dysząc lekko, przekroczył próg domu Kise i zrzucił swoją torbę na podłogę; wylądowała na niej z głośnym chlupotem i plaśnięciem. Posadzka w holu w trzy sekundy zrobiła się cała mokra.

Aomine zzuł buty, zahaczając je stopami. Pochylił się i zrzucił również skarpetki. Stanął boso na mokrej podłodze, a Kise, przełknąwszy ciężko ślinę, obserwował to ponure bóstwo, które następnie zaczęło ściągać z siebie t-shirt.

Kiedy Daiki rozpiął pasek spodni, Ryouta zaczerwienił się intensywnie.

- C-c-czemu się rozbierasz?!- wykrzyknął.

Aomine nawet na niego nie spojrzał. Po prostu rozpiął pasek i zrzucił spodnie; wszystkie mokre ubrania pozostawiał na podłodze. W końcu stanął w samych gaciach. Położył sobie dłonie na biodrach i spojrzał niemal morderczo na Kise.

- Łazienka?- mruknął tym swoim mrukliwym, niebezpiecznym głosem.

- N-na górze!- odparł pospiesznie Ryouta, wskazując palcem sufit.

Daiki zaczął wspinać się po schodach. Kise chciał ruszyć za nim, ale z niepokojem spojrzał na ubrania Aomine oraz posadzkę, która chciwie chłonęła z nich wodę. Bijąc się z myślami, czy podążyć za tyłkiem Daikiego na górę, czy posprzątać bałagan na dole, żeby mama nie dokonała synobójstwa, Ryouta ostatecznie z jękiem pozbierał szybko rzeczy Aomine i wyniósł je do pralni, gdzie powiesił na sznurkach. Rozpakował także torbę ciemnoskórego; jego buty do koszykówki położył na kaloryferze, by szybko wyschły (na pewno były sporo warte), ubrania i ręcznik także wywiesił.

Kiedy skończył, poszedł na górę. Stanął pod drzwiami łazienki; słyszał jak z wewnątrz dobiega go szum wody oraz dźwięk otwieranej butelki.

Nagle zarumienił się.

Aomine tam był.

Aomine Daiki był za tymi drzwiami, kompletnie nagi. Brał prysznic, być może korzystał z jego żelu (albo z żelu jego ojca, bo matki czy siostry to raczej wątpliwe). Ważne było jednak to, że za tymi drzwiami jest ciało jego boga, oraz jego usta, które niedawno sprawiły Kise tyle błogiej rozkoszy.

Blondyn zagryzł mocno wargę, walcząc z potrzebą zajrzenia tam. Może jeden rzut oka…? Ale tak nie wypada! Są kolegami, do jasnej cholery! Jak wejdzie, to Aomine na pewno mu wpierdoli, no nie ma innej opcji!

Kise usiadł więc pod ścianą przed drzwiami łazienki i czekał, niepocieszony.

Aomine Daiki był w jego domu. Przyszedł do niego… ale po co? Czy on jednak chciał pogadać o tym, co zaszło? Przyszedł powiedzieć, że chce spróbować związku, czy może zakończyć tę relację? Przyszedł przeprosić za pocałunek, wyjaśnić, że nad sobą nie panował i nie wie, co w niego wstąpiło, czy może chce przyznać, że bardzo mu się podobało i chce więcej?

Ryouta ukrył w twarz w dłoniach. Ile by dał, żeby to była ta druga opcja!

- Kise!

- Tak, Aominecchi?!- Ryouta w mig poderwał się na nogi.

- Pożycz mi gacie.

- T-tak jest!

Kise udał się do swojego pokoju. Wygrzebał z szafy najlepsze bokserki ze swojej kolekcji i już miał wracać do Daikiego, kiedy jego spojrzenie padło na komórkę. No tak, Kagamicchi wspominał coś o nieodebranych połączeniach.

Podszedł do biurka, chwycił telefon i spojrzał na ekran.

Przełknął ciężko ślinę.

Dwanaście nieodebranych połączeń od Aomine. Osiem od Kuroko. Dwa od nieznanego numeru. I jeszcze sześć wiadomości.

Cztery od Daikiego.

,,Yo, trener Nijimura mówi że się w chuj rozpadało. Czekaj na mnie przy głównym wejściu, przeczekamy chwilę i pójdziemy coś zjeść bo głodny jestem”.

„Gdzie jesteś?”

„Gdzie jesteś?”

„Kise kurwa gdzie jesteś?”

Oraz dwie od Kuroko:

„Kise-kun, Aomine-kun do nas wydzwania z pytaniem gdzie jesteś? Podać mu twój numer?”

„Kise-kun, Aomine-kun do nas przyszedł z pytaniem gdzie jesteś? Podać mu twój adres?”

Kise przełknął ciężko ślinę. Z grobową miną odłożył komórkę na biurko, po czym udał się do łazienki.

- Proszę, Aominecchi – powiedział, wieszając bokserki na klamce.- Bie-

Trzask. Trzask.

Gaci już nie było.

Kise z kamienną twarzą dalej stał przed łazienką.

Mhm. Oto nadszedł dzień jego śmierci.

Aomine wyszedł po paru minutach, w samych bokserkach Kise, w których wyglądał nad wyraz dobrze. Ryouta usilnie starał się nie patrzeć w dół, ale oczywiście mimowolnie na chwilę zerknął; bokserki były jak szyte na miarę. Daiki idealnie je wypełniał.

- Chcesz coś do picia?- mruknął Kise, unikając spojrzenia granatowych oczu.

- Ta. Gdzie twój pokój?- Ryouta wskazał palcem.

Aomine udał się do jego sypialni, a Kise z westchnieniem na dół, do kuchni. Przygotował dla swego gościa ciepłą herbatę oraz butelkę napoju sportowego Pocari Sweat (zawsze trzymał jakąś na wypadek, gdyby Kurokocchi miał wpaść).

Zaniósł je do swojego pokoju. Aomine siedział na jego łóżku w lekkim rozkroku; miał na sobie jego zapasowy dres oraz luźny t-shirt, w którym Kise czasem sypiał.

Ryouta zarumienił się intensywnie. Daiki w jego ciuchach! Czy to nie urocze?! Zupełnie, jakby przed chwilą… robili różne rzeczy i… i dlatego Aomine ubrał je i…!

Dłonie Kise drżały, kiedy odkładał filiżankę z herbatą na biurko (oczywiście, trochę wylał na spodek). Butelkę z Pocari Sweat wręczył Aomine do ręki.

- Dzięki.- Daiki wypił całą butelkę duszkiem. Czyżby biegł do domu Kise?

Jasne, że biegł. Patrząc na to, co się działo za oknem, każdy biegł by do schronienia.

Kise przycupnął na krześle przy biurku. Nie był pewien, co powiedzieć. Nerwowo zerknął na swoją komórkę. To ile było tych nieodebranych połączeń i wiadomości od Aomine? Nic dziwnego, że Daiki był taki wkurzony! To wyglądało zupełnie odwrotnie niż w przypuszczeniach Ryouty! Przecież to Aomine miał go unikać i udawać, że nie doszło do pocałunku, a teraz wychodzi na to, że to Kise uciekł i potraktował tamto wydarzenie jak coś złego.

A przecież sam mu powiedział, że on tego chce. Chce jego pocałunków, jego dotyków, jego tulenia! Chce go całego!

A potem przestał odbierać telefony i nie odpisywał na wiadomości? Aomine na niego czekał, a on już był w swoim domu i brał cholerny prysznic, jak gdyby nigdy nic.

Biedny Aomine, pomyślał Kise, przyglądając mu się ze współczuciem. Przez takiego idiotę jak on przeszedł to wszystko! W deszczu, w wietrze, pobiegł do mieszkania Kagamiego i wymusił na Kurokocchim, by ten zdradził adres Kise, a potem przybył tutaj, cały przemoczony i zmęczony, po dwóch meczach na których dał z siebie absolutnie wszystko…

- Aominecchi...- zaczął Ryouta niepewnie. Daiki zakręcił pustą butelkę po pocari i spojrzał na niego.- Ehm… przepraszam… Ja nie widziałem tych połączeń i wiadomości, naprawdę! Wyciszyłem dźwięki już przed pierwszym meczem, a potem kompletnie o tym zapomniałem! Poszedłem do domu, bo myślałem, że będziesz chciał wracać sam, albo z drużyną… Więc poszedłem do domu.

- Spoko – mruknął Daiki.

- Spoko?- Kise popatrzył na niego bez zrozumienia.- Nie, wcale nie „spoko”, Aominecchi! Powinienem był sam do ciebie zadzwonić i zapytać, jak chcesz wracać! A ja, głupi, totalnie zapomniałem o istnieniu czegoś takiego jak telefon, a że wierzyłem w swoje głupie przypuszczenia, że… że tamto… tamto było dla ciebie błędem… to ja...- Ryouta plątał się w zdaniach. Aomine patrzył na niego dziwnie spokojnie, jakoś tak dojrzale.

W końcu ciemnoskóry westchnął ciężko.

- Domyśliłem się – powiedział.

- Ech?

- No...- Aomine zarumienił się lekko.- Dobra, nie domyśliłem się, po prostu Kuroko mi powiedział.

- Kurokocchi?- bąknął Ryouta.- Co ci powiedział?

- Jak to wygląda – odparł Daiki.- Z tymi… gejowskimi rzeczami.- Ciemnoskóry skrzywił się lekko.- Czekaj, jak on to…? „Kise-kun na pewno myśli, że taki hetero facet jak ty pocałował go na próbę, bo nie może się zdecydować, co do niego czuje”, czy jakoś tak.

- Kurokocchi tak powiedział?

- Ta. A potem powiedział mi, że pewnie masz mętlik w głowie, bo się we mnie bujasz, a się całowaliśmy, a ja wolę dziewczyny, ple, ple, ple.- Aomine machnął ręką.

- W sumie to prawda – mruknął Kise, rumieniąc się lekko.- Tak w skrócie, bo w mojej głowie to jest bardziej skomplikowane.

- Bo za dużo myślisz – westchnął Daiki, wstając z łóżka.

Kise spojrzał na niego z przestrachem. Siedząc w krześle obróconym ku niemu, obserwował ciemnoskórego, który podszedł do niego i nachylił się nad nim. Ryouta sądził, że chce go poczochrać po włosach, albo zdzielić przez łeb (nie śmiał marzyć, że ten go pocałuje), ale Aomine po prostu usiadł na podłodze przed nim.

- Hm?- Ryouta spojrzał na niego z zaskoczeniem.

Aomine usiadł po turecku, był teraz dużo niżej niż Kise i blondyn patrzył na niego z góry. Nogi miał wyciągnięte przez siebie, Daiki usiadł obok nich. Spojrzał z dołu na Ryoutę i westchnął ciężko.

- Co o nas myślisz?- zapytał go.

- Eh?- Kise kompletnie nie rozumiał. Co o nich myślał? Że są dla siebie stworzeni, oczywiście, ale nie miał zamiaru mówić tego głośno.

- Że jesteśmy bohaterami jakiegoś anime, albo książki?- Aomine wzruszył ramionami.- Że będzie między nami kupa nieporozumień, bo ja jestem hetero a ty gejem?- Kise skinął głową.- Że jestem niepewien, co do ciebie czuję?- Kise znów skinął głową.- Że nie będę mógł się zdecydować, czy być twoim kumplem, że nie będę pewien, czy wolę ciebie czy dziewczyny, że będę chciał się sprawdzić idąc do łóżka z tobą, a potem z jakąś laską?- Kise energicznie kiwał głową.- Ale ty głupi jesteś.- Aomine skrzywił się.

- Co, proszę?!- Ryouta zarumienił się.

- Chodź no tu, dziwnie się czuję, jak patrzysz na mnie z góry – westchnął Aomine, wstając i wracając na łóżko. Usiadł na nim także po turecku, ale ustawił się bokiem do Kise.

Po chwili wahania Ryouta usiadł przed nim w tej samej pozie. Nie wiedział co zrobić z rękoma – miał ochotę chwycić dłonie Daikiego, ale to nie był dobry moment. Czy kiedykolwiek byłaby w ogóle na to szansa?

- Lubię dziewczyny – powiedział twardo Aomine. Kise spojrzał mu w oczy.- Ale lubię też ciebie, Kise. Nie będę ci mówił, że masz ładną twarz, bo sam dobrze o tym wiesz, jesteś modelem. Ale mogę ci na pewno powiedzieć, że twoja twarz mi się podoba… może nie tak jak tym chorym fankom, nie chcę od ciebie autografu, ani nic… ale lubię cię. Nie wiem, czy to tak samo mocno, jak ty mnie. Wcześniej mówiłeś o tym, jak patrzysz na moje ciało, na moje ruchy, moją twarz… Ja chyba nie umiem tak samo. W sensie...- Aomine zarumienił się lekko.- Dobrze wyglądasz. Jesteś wysportowany, masz mięśnie, siłę… no, wyglądasz jak facet, i jako faceta cię oceniam, więc nie wiem, czy to to samo, co u ciebie, kiedy mówisz, że ci się podobam, ale tak jak mówiłem, lubię cię. I wkurwię się, jeśli się ode mnie odsuniesz. Wkurwię się i znowu coś odpierdolę, może nawet serio rzucę się pod pociąg, tak jak proponował Kuroko…

- Kurokocchi proponował ci coś takiego?!

- … i wciąż nie wiem, jak to jest, bo pierwszy raz mnie coś takiego spotyka – dokończył z westchnieniem Aomine.- Wiesz, nie tylko ty masz mętlik w głowie. Ja sam biję się z myślami, bo zawsze oglądałem się za dupami i żadna nie była facetem. Założyłem tindera, żeby sobie jakąś zaliczyć, a poznałem ciebie i od tamtej pory lubię spędzać z tobą czas. Lubię grać z tobą, lubię patrzeć jak się starasz i… i naprawdę mi miło, że mnie tak podziwiasz.- Daiki jeszcze bardziej się zaczerwienił, wspominając, jak nie tak dawno Kise komplementował go na korytarzu.- Twoja wizja mojej osoby… sprawia, że w jakiś sposób czuję się… no nie wiem… wartościowo? Jakoś tak, chodzi o to, że...- Aomine zaczął się plątać, machał dłońmi nieporadnie.- Chodzi o to, że… jak jestem przy tobie… i wiem, w jaki sposób widzisz mnie… to czuję się tak fajniej, tak… no, doceniany, szanowany, lepszy… i że mogę na spokojnie być sobą, i że nie muszę się jakoś starać… no bo jak na przykład jestem z Satsuki, to ona wiecznie obraża się o coś, co powiem – westchnął ciężko Aomine.- Wiecznie się na mnie złości, wiecznie nazywa mnie głupkiem, i mam wrażenie, że z nią i z innymi dziewczynami jest tak, że człowiek nie może nawet spokojnie zasnąć, żeby przypadkiem nie pomyśleć czegoś źle, bo zaraz to wyczują. A z tobą tak nie mam. Z tobą mam tak, że nieważne czy gadamy, gramy, czy chuj wie co robimy, to po prostu jest dobrze. Zawsze.

Kise zarumienił się intensywnie. Czy to nie było przypadkiem wyznanie?! Może nie do końca takie o jakim marzył, ale i tak nadzieja wybuchła w nim jeszcze mocniej!

- Aominecchi...- zaczął niepewnie.- Ale… ja cię kocham, więc…

- Tak, wiem – mruknął Aomine, uciekając od niego wzrokiem.- Już mówiłeś. Ja… nie wiem, co dokładnie do ciebie czuję. Nie chcę, żeby ktoś wiedział o tym, co się stało między nami… serio dostałem zawału, jak Kuroko nas przyłapał. Nie wyobrażam sobie, że ludzie nazywają mnie gejem czy pedałem, nie wyobrażam sobie chwycić cię za rękę na ulicy, albo cię pocałować przy kimś.

Kise trochę posmutniał, choć dobrze wiedział, jak to jest – sam przecież nie chciał, by ludzie wiedzieli. Tylko jego najbliższe otoczenie wiedziało.

- … ale nie chcę tego kończyć – mruknął z westchnieniem Daiki.- Jak pomyślę, że przestaniesz ze mną gadać, to się irytuję. A jak pomyślę, że może niedługo znowu zagramy one on one, to czuję się dobrze. I teraz...- Aomine spojrzał na niego niepewnie.- Po dzisiaj… jeśli będę mógł też cię całować… to będzie jeszcze lepiej.

- Eh?- Kise spojrzał na niego ze zdumieniem.- To… podobało ci się, Aominecchi?

- Czy ja właśnie nie mówiłem tego od dziesięciu minut?!

- N-nie wiem, strasznie się plączesz i nie do końca rozumiem, o co ci chodzi!- wyjąkał Kise.

- Ughh, dobra, to inaczej: podobasz mi się, ale cię nie kocham. Chcę się z tobą ruchać, ale tak żeby nikt nie wiedział. Jasne?!

- Jas…?- Kise zmarszczył brwi.- To było trochę ZBYT dosłowne.

- Kurwa, to jak mam to powiedzieć ina-?!

Kise nie mógł wytrzymać dłużej. Chwycił Aomine za koszulkę Ryouty, którą ciemnoskóry miał na sobie, po czym przyciągnął go do siebie i pocałował.

Sądził, że tak tym zaskoczy Daikiego, że ten znieruchomieje, albo być może odruchowo będzie się chciał odsunąć; sądził, że Aomine wyda z siebie stłumione „mmfmf!” i zaciśnie mocno powieki; sądził, że położy dłonie na jego ramionach i odepchnie od siebie.

Ale nie stała się żadna z tych rzeczy.

Aomine nie wydał z siebie żadnego dźwięku zaskoczenia. Nie odsunął się, ani nie znieruchomiał. On po prostu uniósł się lekko, jedną dłonią podpierając o pościel, a drugą kładąc na szyi i szczęce Kise, jednocześnie całując go czule i zapamiętale.

Blondyn zaczął powoli opadać do tyłu, na plecy – Aomine był tuż za nim. Kiedy Ryouta odruchowo rozsunął nogi, ciemnoskóry ułożył się między nimi. Zrobiło mu się gorąco, kiedy poczuł napierające krocze Daikiego na swoim własnym.

Objął go powoli za szyję, nie wierząc, że to się naprawdę dzieje. Jak to było możliwe? To on sam zainicjował ten pocałunek, więc jakim cudem skończył leżąc na plecach i mając na sobie swojego boga? Przecież w tej pozycji Kise był wręcz bezbronny – to Aomine nadawał tempo ich pocałunkom, to on decydował, jak długo będą trwały.

I to od niego zależało, jak dalej potoczy się ta gra.

Tymczasem Daiki chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Zbyt pochłonięty tą czynnością, na nic nie zwracał uwagi – kompletnie zatracił się w pieszczocie.

Kise powoli przesunął dłonie na jego kark i włosy. Dotknął ich, wsunął w nie powoli palce, zaskoczony ich miękkością; mimowolnie zastanowił się, jakiego szamponu używa ciemnoskóry? To była jednak jedynie bardzo szybka myśl, która chwilę później zniknęła.

Blondyn westchnął cicho w trakcie pocałunku, czując rosnące podniecenie. Aomine bynajmniej nie leżał jak kłoda, o nie – poruszał delikatnie biodrami, trącając krocze Kise, na co ten reagował. Dreszcz przeszedł przez całe jego ciało, przepłynął do członka, który powoli zaczął twardnieć.

Ich wargi szybko stały się wilgotne od namiętnych czułości. Aomine poczynał ze swoim językiem prawdziwe cuda w ustach Ryouty – chłopak nie spodziewał się, że ciemnoskóry będzie całował tak dobrze. Miał wręcz wrażenie, że od tamtych całusów w korytarzu Daiki się znacznie polepszył. Poruszał sprawnie językiem, trącał zmysłowo język Kise, uciekał przed nim, kusił go. To było niesamowite, Ryouta był wyjątkowo podniecony, co Aomine z pewnością czuł swoim kroczem – zresztą vice versa.

Pocałunkom nie było końca.

Niemal dosłownie.

Kise rozchylił delikatnie powieki i popatrzył na twarz Aomine, która znajdowała się tak blisko. Jak ma mu dać do zrozumienia, że chce, by ten go dotknął? Był już taki naprężony tam na dole, że miał wrażenie, jakby jego własny penis już wołał „Aominecchi! Aominecchi!”.

Westchnął w usta Daikiego, jęknął cicho. Spróbował chwycić jego nadgarstek i pokierować dłoń w dół, ale Aomine akurat zmienił strategię i przesunął dłoń po jego talii, i to pod t-shirtem, na co Kise zareagował, wyginając lekko kręgosłup. O nie, nie, ta ręka ma tam zdecydowanie zostać! Kiedy Daiki tak go dotykał, Kise czuł się jakby już należał do niego. Sam jego dotyk był ciepły i nieznacznie szorstki, co bardzo się Ryoucie podobało. Zwłaszcza, że Aomine ostrożnie poruszał dłonią w obrębie dotykanego miejsca, wzbudzając w Kise jeszcze więcej dreszczy i wywołując jeszcze więcej westchnień.

Ale erekcja stawała się problematyczna… Ryouta nie był w stanie już skupić się tylko na pocałunkach. Patrzył wyczekująco na Aomine, czekał aż ten rozchyli powieki i napotka znaczące spojrzenie blondyna mówiące „dotknij go”. Ale Daiki nie otwierał oczu, całowanie pochłonęło go bez reszty.

Kise poruszył znacząco biodrami. Och, tak, był twardy jak skała. Czuł, jak cały pulsuje, zaczynał wręcz go trochę boleć. Napisał na materiał bokserek i dresów.

„Jeszcze chwila, pomyślał mimowolnie Kise, i wyskoczy jak Obcy!”.

- Aominecchi...- westchnął cicho w jego usta, próbując na chwilę przerwać pocałunek i po prostu poprosić ciemnoskórego o pieszczotę dłonią.- Ao… Aominecchi… mm...

Daiki nie odpowiedział, zajęty całowaniem. Kise odpowiadał na to, bo nie mógł inaczej, z całą stanowczością już na tym etapie mógł stwierdzić, że uwielbia to robić, ale… ale ile można? Aomine ciągle miał zamknięte oczy, a Ryouta wpatrywał się w niego i zaczynał odczuwać fizyczny i psychiczny ból, bo miał wrażenie, że jego członka zaraz po prostu rozsadzi.

- Aominecchi… - spróbował raz jeszcze, chwytając jego nadgarstek i kierując jego dłoń na dół. Ten jednak jakoś tak wykrzywił ją dziwnie i ostatecznie wsunął jej palce we włosy blondyna.- Aominecchi…- wymruczał Kise, próbując z drugą dłonią. Ale i w tym przypadku Daiki uciekał od swych powinności, mocno podpierając dłoń o materac łóżka.- Aominecchi!- zirytował się Ryouta, odrywając się w końcu od niego. Daiki skrzywił się, odwracając od niego głowę.

- Co?- burknął.

- C...- Kise zarumienił się, nagle zawstydzony. Co to za mina?!- Do… dotknij mnie, Aominecchi…

- Przecież dotykam.

- Ale nie tu!

- Nie mam cię dotykać?

- Masz, ale nie… nie ciągle w tych samych miejscach…

- Aha.- Aomine odchrząknął. Teraz obie dłonie oparł na materacu, zawisnąwszy nad Kise. Nadal na niego nie patrzył, ale blondyn zauważył, że Daiki nerwowo zerknął na ich złączone krocza.

- Nie chcesz?- zapytał cichutko Kise.

- Co?- Aomine spojrzał na niego, zarumieniony.

- Dotknij mnie, Aominecchi...- westchnął Ryouta, wyginając lekko kręgosłup.

- A-ale… ale to… że… że tam na dole?

- No dawaj, czego się wstydzisz?- mruknął z irytacją Kise, podnosząc się lekko na łokciach.- Masz tam to samo, co ja!

- No właśnie… Nigdy nie dotykałem czyjegoś fiuta…

- No to najwyższa pora – prychnął Kise, po czym sięgnął swoją dłonią i bezceremonialnie uchwycił wypukłość Aomine.

Daiki syknął głośno i zagryzł mocno wargę; jego biodra poruszyły się odruchowo.

- O kurwa – sapnął.

- Przyjemnie?- zapytał cicho Ryouta, poruszając powoli dłonią wzdłuż członka Daikiego. Był duży, o tak. Wyczuwał to wyraźnie. Duży i bardzo, bardzo twardy.

- Mhm.- Aomine wyglądał zupełnie niewinnie, kiedy pokiwał głową w odpowiedzi na pytanie Kise. Blondyn poczuł, że ma ochotę pożreć chłopaka w całości, a już na pewno zrobić mu tak dobrze, by odkryć każdy jego rodzaj zawstydzenia.

- Zrób mi tak samo – poprosił szeptem.

Daiki westchnął ciężko. Widać było, że przez chwilę się wahał, ale ostatecznie jedną dłonią sięgnął do krocza Kise i zaczął je powoli gładzić. Ryouta oblizał wargi koniuszkiem języka. Miał wrażenie, że jest w stanie dojść już od samej tej gry wstępnej.

Ręka, którą Aomine opierał się o materac, trzęsła się nieznacznie z emocji. Kise uznał to za wyjątkowe urocze, ale Daiki chyba się tym trochę przejmował, bo próbował zatuszować drżenie. Blondyn postanowił ulitować się nad nim; zaczął podnosić się powoli do pozycji siedzącej, obdarowując twarz Aomine czułymi cmoknięciami.

Wrócili do poprzedniej pozycji; siedzieli teraz przed sobą, ale już nie po turecku, ich poza bardziej przypominała nożyce – Aomine był między nogami Kise, a Kise między nogami Aomine. Jeden opierał uda o uda tego drugiego.

Kise powoli chwycił dłońmi dresy Daikiego (a w sumie to jego własne) oraz bokserki (również należące do niego). Aomine uniósł nieznacznie biodra, rękoma zapierając się o materac. Kiedy materiały ubrań zsunęły się, uwalniając jego członka, ciemnoskóry wyraźnie się zarumienił.

Ryouta przysunął się do niego bliżej i pocałował go czule, jednocześnie dłonią powoli zagarniając jego penisa i kciukiem drażniąc czubek. Oddech Daikiego przyspieszył nieznacznie, choć wyczuwalnie.

- Zrobisz mi loda?- zapytał nagle Aomine, odrywając się od jego ust.

Kise zdębiał.

- Y… nie?- bąknął, mrugając.

- Nie?- Daiki wydawał się wyraźnie zawiedziony.

- Nie?- powtórzył Kise, unosząc brew.- Nawet nie jesteś moim chłopakiem, Aominecchi…

- A-aha…

- Może następnym razem – dodał Ryouta z lekkim uśmiechem, przysuwając się do niego i patrząc na niego zalotnie.- Przekonaj się najpierw, do jakiego stopnia podoba ci się to, co robimy teraz.

- O-okej – wymamrotał Daiki.

Wrócili do pieszczot. Tym razem Kise nie musiał specjalnie zmuszać Daikiego do inicjatywy – chłopak postępował podobnie, co blondyn. Zsunął z niego dres oraz bokserki i teraz pieścił go podobnie jak on.

Sposoby mieli różne. Ryouta trzymał członka Aomine w dłoni, kciukiem drażniąc czubek, Daiki natomiast chwycił penisa blondyna i powoli przesuwał palcami w górę i w dół, kładąc mocniejszy nacisk tuż przy ujściu. To było całkiem ciekawe doświadczenie – Kise zwykle podczas masturbacji używał całej dłoni, a więc dość klasycznie, nie natomiast palców, jak robił to Daiki.

Co zaskakujące, było to naprawdę przyjemne. A może było takie, bo robił to sam Aomine, jednocześnie spełniając jeden z wielu mokrych snów Kise?

Model nie umiał tego stwierdzić.

Liczyło się jednak to, że Aomine robił mu naprawdę dobrze.

Oddech obu chłopaków powoli przyspieszał. Przysunęli się do siebie i znów zaczęli całować. Odgłosy ich pocałunków jeszcze bardziej ich nakręcały, do tego dochodził również fakt, że usta mieli przyjemnie wilgotne.

Daiki mimowolnie zaczął sobie wyobrażać gdzieś z tyłu głowy, że poczuje tę wilgotność na swoim członku. Czy będzie ona przypominała to uczucie, gdy używał lubrykanta? Czy poczuje też na penisie, jak ciepłe jest wnętrze ust Kise? Jaki będzie język Ryouty, kiedy będzie się nim zabawiał? Aomine nie mógł nic na to poradzić, że chciał swojego pierwszego w życiu loda. Teraz niby nadarzała się idealna okazja, no ale skoro Kise nie chciał…

Ale Kise chciał. On sam, całując Aomine i pieszcząc jego członka zastanawiał się, czy nie zmienić zdania i nie wziąć go do ust. Był ciekaw, jak smakuje, jak głęboko będzie go w stanie włożyć sobie do gardła, zastanawiał się, czy przełknąłby spermę, czy nie…?

Doszli jednocześnie, myśląc w zasadzie o tym samym.

Potrzebowali dłuższej chwili, by dojść do siebie, oboje czerwoni na twarzy i zażenowani własnymi myślami. Ryouta czuł się trochę „łatwo”, skoro już przy pierwszych pieszczotach miał ochotę zrobić Aomine loda (jasne, zdarzyło mu się poznać na gejowskiej aplikacji kogoś, z kim szybko poszedł na całość, ale tu jednak chodziło o Aomine, do którego żywił konkretne uczucia!), z kolei Daiki czuł się zażenowany, bo doszedł, wyobrażając sobie jak inny facet obciąga mu pałę.

Żaden oczywiście nie zamierzał się do tego przyznać.

- Po… podobało się, Aominecchi?- zapytał cicho Kise, kiedy siedzieli tak w dalszym ciągu w tej samej pozycji, opierając o siebie wzajemnie swoje czoła. Ryouta machinalnie zaczął czubkiem palca pieścić czubek penisa Aomine, wilgotny od spermy. Ciemnoskóry syknął na to, drgając. Chwycił jego dłoń, ale nie odtrącił jej wcale, po prostu ją trzymał.

- Ta – westchnął.- Było… było fajnie. Tak sobie walisz konia?

- Eh?- Kise zarumienił się mocniej.- Yy… no. A-a ty?

- No.- W tym momencie Aomine zrobił coś, czego Ryouta się nie spodziewał: złączył palce ich dłoni i z westchnieniem odsunął się od niego, po to tylko by leniwie cmoknąć go w czoło.- To tak robią to geje?

- Y… y… - Kise, cały czerwony na twarzy i zachwycony tymi dwoma niezwykle słodkimi gestami, nie wiedział co powiedzieć. Unikał spojrzenia Daikiego, by ten nie zobaczył jak bardzo jest w nim w tym momencie zakochany.- E…

- Hmm?

- N-no, tak jakby – wybąkał w końcu, ściskając lekko jego dłoń i marząc o tym, by Aomine nigdy jej nie puszczał.

- Robiłeś już tak komuś?

- C-co to za przesłuchanie…?- Kise spojrzał na niego niepewnie.

- Tak tylko pytam.

- N-no ta…

- A robiłeś komuś loda?

- Aominecchi!

- Tylko pytam!

- To nie pytaj! To bardzo intymne pytania i… i… i wkraczasz w tym momencie na mój bardzo prywatny teren!

- Tsk.- Aomine odwrócił głowę, jakby obrażony.- Myślałem, że może będę twoim pierwszym…

- P-przecież wiesz, że jestem gejem!- mruknął Kise, nagle żałując wszystkich swoich poprzednich związków i przygód.

- No wiem, ale nie wiem od jak dawna.- Daiki wzruszył ramionami.

- To nie ma znaczenia.- Ryouta uciekł od niego wzrokiem.- Nie powinno się rozpamiętywać poprzednich związków! Ja cię o twoje dziewczyny nie zamierzam pytać.

- Żadnych nawet nie było.- Aomine wzruszył ramionami.- Wygląda na to, że masz do mnie pełne prawo pod każdym względem.

Kise spłonął rumieńcem, czując jak jego serce zaczyna bić jak oszalałe. Miał wrażenie, że wręcz zaczyna dochodzić po raz drugi.

- No, prawie pod każdym – dodał pospiesznie Daiki, spoglądając na niego z niepokojem.- Ja będę na górze, nie? Jestem wyższy, więc…

- To nie ma absolutnie żadnego znaczenia w związkach homo – burknął Kise, starając się wyglądać dominująco i groźnie, ale przez to co powiedział Daiki o pełnych prawach do jego osoby, Ryouta bardziej wyglądał jak zakochany kundel.

- Mniejsza, hehe.- Aomine puścił jego dłoń, ale tylko po to, by objąć go w talii i przysunąć do siebie. Kise położył dłonie na jego muskularnych przedramionach i wpatrzył się z urzeczeniem w szeroki uśmiech na jego przystojnej (10/10) twarzy.- Podobało mi się, Kise.

- Ach, tak?- Ryouta uśmiechnął się mimowolnie.

- Chciałbym to kiedyś powtórzyć – dodał z powagą ciemnoskóry.- Ale tak po kryjomu, nie?

- Inaczej tego nie będziemy robić – westchnął Kise, wywracając oczami.- Ale jesteś pewien, Aominecchi? Nie potrzebujesz czasu, żeby się zastanowić, i tak dalej?- Popatrzył na niego niepewnie.- Możemy poczekać, aż sobie to przemyślisz…

- Jest w porządku – stwierdził Aomine i, ku własnemu zdumieniu pojął, że naprawdę tak uważa.- Chyba że tobie się nie podobało?

- Podobało mi się – wymruczał Kise, cmokając go lekko w usta.- I… chciałbym kiedyś coś więcej.

Daiki spojrzał na niego z grobową miną.

- Nie dam ci dupy – oznajmił.

- N-nie o to mi chodziło!- Ryouta poczerwieniał.

- Aa!- Ciemnoskóry uśmiechnął się szeroko.- Okej, super! Cieszę się, że nie jesteś taki cnotliwy. To jak będziesz chciał się ruchać, to powiedz, obejrzę jakieś gejporno na necie i-

- O TO TEŻ MI NIE CHODZIŁO!- Twarz Kise paliła go niemal żywym ogniem.

Mimowolnie jednak potrząsnął lekko głową po czym roześmiał się wesoło. Nadal nie do końca mógł uwierzyć w to, co się działo i w to, co mówił Aomine, ale…

Ale chyba właśnie znalazł tę odrobinę szczęścia w życiu, której szukał.

Znalazł chłopaka, którego naprawdę kochał.

I zamierzał walczyć o ten związek z całych sił!






THE END




DODATEK



Kuroko Tetsuya westchnął cichutko, przeciągle, zamykając powoli oczy i jednocześnie osłaniając je przedramieniem. Zagryzł lekko wargę, wcześniej zwilżając je koniuszkiem języka.

- Myślisz, że powinienem zadzwonić do Kise-kun i upewnić się, że żyje?- zapytał.

Kagami Taiga najpierw znieruchomiał wpół ruchu, po czym powoli uniósł głowę, patrząc gdzieś w bok i starając się nie denerwować. Otarł usta wierzchem dłoni, przeczesał palcami swoje zmierzwione czarno-czerwone włosy, po czym spojrzał na swojego chłopaka.

- A musisz o to pytać akurat, gdy robię ci loda?- zapytał z irytacją.- Wiesz, że to w chuj żenujące?

- Po prostu się o niego trochę martwię.- Tetsuya uniósł się na łokciach i spojrzał na leżącego między jego nogami Taigę.- Aomine-kun wydaje się taki dziki i agresywny…

- Dziki i agresywny mogę być ja, kiedy cię posuwam…

- Nie wyrażaj się w taki sposób o naszych zbliżeniach, Kagami-kun…

- … a Aomine jest po prostu głupi. Pewnie pognał do niego, Kise zakręcił dupą, Aho na to poleciał i teraz leżą, zaspokojeni i szczęśliwi, czego nie mogę powiedzieć o sobie samym – zakończył znacząco.

- Hmm.- Kuroko nie wydawał się przekonany.

- Ty serio się o niego martwisz, co?- Taiga z westchnieniem podniósł się na swych muskularnych rękach, po czym położył obok Kuroko, podpierając dłonią głowę. Drugą rękę położył na płaskim, bladym brzuchu Tetsuyi.- Czego się boisz? Że Aho go zgwałci? Przecież Kise się to spodo...- Taiga odchrząknął głośno, napotkawszy wzrok błękitnych otchłani śmierci.- Może trochę na niego pokrzyczy, ale uwierz mi, Kuroko, obserwowałem Aomine od dłuższego czasu i on lata za Kise jak pojebany. Cokolwiek się między nimi wydarzy, jeden i drugi będą walczyć o swoją relację. Aho nie da sobie z nim spokoju, a Kise nie da sobie spokoju z Aho.

- Tak myślisz, Kagami-kun?

- Jestem tego pewien.- Taiga przesunął dłonią po brzuchu Kuroko, wprost do jego sterczącego, choć, jak zauważył z irytacją, mięknącego członka.- Wiesz, to mi się w nim podoba.

- W Kise-kun?- Kuroko zamrugał, zdziwiony.- Co dokładnie?

- I w Kise, i w Aomine.- Taiga pieścił go powolnymi ruchami.- Ten ich upór, to ich dążenie do tego, by coś z tego było… To uczucie, kiedy starasz się z całych sił, żeby było dobrze… Przypomina mi to ciebie, Kuroko.

- Mnie?

- Tak, ciebie. Ciebie, sprzed… hmm… półtora godziny, zanim twoje niesamowite starania przerwał nam Aomine…

- Ah. „Te” starania. Już myślałem, że mówisz coś głębo-ugh!- Kuroko zacisnął wargi, kiedy Kagami ścisnął jego członka.

- Właśnie te – warknął Taiga, ale poluźnił uścisk. Nachylił się nad Tetsuyą i pocałował go, dłonią przesuwając teraz po jego udzie i lekko zaciskając ją na jędrnej skórze.- Lubię twoje oddanie, Kuroko… Lubię te starania…

Kuroko odwzajemnił pocałunek, dłońmi gładząc twarz Kagamiego. Kiedy po długich sekundach oderwali się od siebie, Tetsuya westchnął cicho i uśmiechnął się leciutko do swojego kochanka.

- Dobrze, Kagami-kun – powiedział.- Pozwolę ci dzisiaj być na dole.

Kagami poczuł, że pęka mu jakaś żyłka.

- NIE O TO MI CHODZIŁO!




THE END


Zostawiam sobie to zakończenie dla dodatkowych shotów z AoKise ♥

2 komentarze:

  1. Och Yuuki to jak to zakończyłaś sprawiło, że moje yaoistyczne serduszko zadrżało z ekscytacji i jeszcze innych emocji. Podoba mi się, że nie przeszło na samym końcu, a raczej początku ich związku to ostrych scen, bo by to kompletnie nie pasowało, ale w przyszłości się nie obawiaj ich dodawać, ba! Liczę na więcej :3 Było fajnie, tak lekko, przyjemnie, dużo razy prychałam ze śmiechu, czasami musiałam go tłumić w pociągu, ale ogółem jestem mega pozytywnie nakręcona po nim. Oby więcej takich, bo uwielbiam jak piszesz opowiadania :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach jakie cudowne Aokise, dlaczego wcześniej nie trafiłam na twojego bloga?

    Świetnie się bawiłam podczas czytania, serio. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, uwielbiam to poczucie humoru i relacje między chłopakami ❤️ Końcówkę rozdziału tylko kibicowałam "Lodzik dla Aomine", cóż przede mną jeszcze dodatkowy rozdział, więc może się doczekam (a co najważniejsze doczeka się Aomine :D)

    Mega się cieszę, że trafiłam na twojego bloga, zabieram się od razu za czytanie pozostałych opowiadań:D Dużo weny życzę ❤️

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń