Ich losy zostały połączone…
_______________________________________
Nie mógł powiedzieć, że był on najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego w życiu widział – w zasadzie „Daiki, 19” był przeciętnej urody. Nie mniej to, że był taki wysoki i miał wysportowaną sylwetkę, a do tego tę niezwykle egzotyczną karnację, nawet pociągało Ryoutę.
Nie spodziewał się, że będzie mu dane tak szybko zweryfikować prawdziwy wygląd tajemniczego koszykarza. „Daiki, 19” rzeczywiście miał ciemne, granatowe włosy, tak jak przypuszczał Kise po fragmencie jego drugiego zdjęcia, które ten wrzucił na tindera. Były krótko ostrzyżone, ale z pewnością dałoby się jeszcze zanurzyć w nich dłoń. Oczy, które chłopak wlepił w Kise, również były granatowego koloru; wąskie, nieco przymrużone, przez co blondyn nie był pewien, jakie emocje się w nich odbijały.
Póki co jego ocena „Daikiego, 19” wynosiła 5/10.
- Cześć – powiedział blondyn, posyłając mu nieco niepewny, ale szczery uśmiech.- Daiki-kun, prawda? Jestem Kise Ryouta, miło mi.
Ciemnoskóry milczał przez chwilę, podchodząc do niego parę kroków. Gdy stanął zaledwie parę metrów od niego, Kise mógł ocenić, że jego (nie)randka jest od niego nieco wyższa – tylko kilka centymetrów, ale zawsze.
Wtedy „Daiki, 19” odpowiedział na jego powitanie:
- Cześć.
Kise osłupiał.
- Aomine Daiki.
Jego oczy powoli się rozszerzały.
- Chcesz grać najpierw w ataku czy w obronie?
Zaparło mu dech w piersiach.
- Mnie jest to obojętne, szczerze mówiąc.- Aomine odwrócił twarz na bok i podrapał się po głowie.- Poradzę sobie w każdej pozycji.
Jego głos…
Kise przełknął ciężko ślinę. Takiego głosu nie powinien mieć żaden student. Jeśli Aomine Daiki nie kłamał na tinderze i naprawdę miał dziewiętnaście lat, to z takim głosem mógł uchodzić za co najmniej dziesięć lat starszego, przy czym gdybym Ryouta nie wiedział jak wygląda, a najpierw usłyszałby jego głos, z miejsca by się w nim zakochał.
Jego ocena raptownie poszybowała w górę. Teraz oceniał Aomine na 8/10.
- Yyy, okej – bąknął, otrząsając się z szoku.- To może zagramy na zmianę? Najpierw ja na obronie, a potem ty.
- Mhm, w porządku.- Aomine skinął głową.
Kiedy Kise usłyszał ten pomruk „mhm”, ciary przeszły mu przez całe ciało. Ten głos! Nie mógł się skupić, a wiedział, że musi! Koszykówka to był jego konik, razem z Kuroko trenowali od lat, i chociaż teraz, na studiach, Ryouta nieco zaniedbał treningi, bo zwyczajnie nie miał na nie czasu, to i tak zamierzał dać z siebie wszystko i wygrać to starcie!
Aomine był pewny siebie i widać to było w każdym centymetrze jego ciała. Sposób, w jaki się poruszał, kazał Kise myśleć, że jest on naprawdę doświadczony na boisku. Jego ruchy były niezwykle płynne i pełne gracji, zupełnie nie pasowały do jego aparycji zwykłego, pospolitego nastolatka o przeciętnej urodzie.
Rozpoczęli rozgrywkę. Kise ustawił się pod koszem i przybrał pozycję obronną, skupił się na Daikim, kątem oka uważnie obserwując odbijaną przez niego piłkę.
- Grywasz regularnie?- zagadnął Aomine tym swoim mrukliwym głosem.
- Staram się.- Kise uśmiechnął się zdawkowo. Czyżby to była próba rozproszenia uwagi, aby ułatwić sobie zadanie i przebić się przez jego obronę? Ale Daiki nie wyglądał na takiego, co by szedł na łatwiznę. Zdawało się, że zagadał tak o, żeby po prostu nie grali w ciszy.- Przez studia i pracę nie zawsze wychodzi, ale… - Aomine ruszył na kosz, ale Kise zablokował mu drogę. Ciemnoskóry zgrabnie wyminął go, jednak Ryouta przyspieszył i ponownie wykonał blok. Daiki uśmiechnął się lekko, po czym cofnął kilka kroków, jakby chciał się z nim podroczyć.- … ale jeśli da radę, to przynajmniej raz w tygodniu gram z Kurokocchim – dokończył Ryouta z drapieżnym uśmiechem. Nie da mu zdobyć punktu!
- Kurokocchi?- powtórzył ze zdumieniem Aomine.- Ale dziwne imię!
- To zdrobnienie, używam go wobec paru moich znajomych, których darzę wyjątkowym szacunkiem.
- Hmm.- Ten pomruk wprawił Ryoutę w szybsze bicie serca.- Czyli po tym meczu będziesz do mnie mówił „Aominecchi”?
- Haha.- Kise roześmiał się, ubawiony.- Nie bądź taki pewny siebie, Aomine-kun! Najpierw musisz mnie pokonać! A zapewniam, że to nie będzie łatwe, nawet jeśli miewam przerwy od gry w kosza!
- No to się przekonajmy!
Ich rozgrywka trwała w najlepsze. Aomine co chwila ruszał na kosz i cofał się kilka kroków, kiedy Kise wykonywał blok za blokiem. Poświęcał na to całkiem sporo energii, bo Daiki był bardzo szybki i zwinny, raz miał go po swojej prawej stronie a ułamek sekundy później po lewej – czasem ledwie za nim nadążał, ale póki co dzielnie bronił kosza i nie pozwalał by ten zanadto się do niego zbliżył.
Ale miał dziwne wrażenie, że Aomine się z nim droczy – droczy się i jednocześnie daje sobie czas na obserwowanie go.
Przez to, że poznali się na tinderze, Kise miał mieszane uczucia co do tego spotkania oraz tego stylu gry. Nawet jeśli to nie była randka a tylko zwykły wypad tak o, bo oboje mieli wspólne zainteresowanie koszykówką, to jednak uważne spojrzenie Daikiego momentami aż onieśmielało Ryoutę. Nigdy wcześniej się tak nie czuł, w tym chłopaku było coś naprawdę dziwnego, a jednocześnie fascynującego. Kise zastanawiał się, o czym myśli Aomine, kiedy tak z nim teraz gra? Ocenia jego wygląd? Porównuje rzeczywistość do zdjęć na tinderze? A może wspomina jego (długi) opis i zastanawia się, ile w nim zawarte było prawdy?
Kolejny atak, kolejna obrona, ale tym razem coś się zmieniło – praca nóg Aomine zdawała się być intensywniejsza, bardziej energiczna. Wkrótce obaj chłopcy dyszeli cicho, wykonując kolejne szybkie ruchy, uniki, zmyłki. Ryouta czuł, że pora odebrać piłkę Daikiemu i wiedział, że w tym samym momencie Aomine postanowił na poważnie zdobyć punkt.
Ruszyli naraz – Kise aby wytrącić mu piłkę kiedy ta przebywała drogę między dłonią ciemnoskórego a nagrzanym słońcem betonem, Aomine zaś postępował już krok w prawo, ale Kise wiedział, że to zmyłka, i że chłopak będzie chciał go minąć z lewej.
Widział spojrzenie Daikiego, kiedy ten spojrzał w swoje prawo. Kise powstrzymał cisnący się na usta uśmiech i postąpił krok w tym kierunku, by zablokować przeciwnika, ale o dziwo to też była zmyłka – Aomine błyskawicznie zmienił kierunek i minął Ryoutę z jego prawej strony. Blondyn nie tracił czasu na zdumienie, ruszył za nim, chłopcy splątali się w dzikim tańcu wymijań i zmyłek, aż w końcu Kise zaplątały się pod nim nogi, a Aomine skoczył nad nim wysoko i wykonał piękny, naprawdę piękny wsad.
- Cholera!- zaklął cicho Kise. Nie lubił przegrywać.
- Haha, straciłeś gardę!- zaśmiał się Aomine, biegnąc za odbijającą się piłką. Zabrał ją i podszedł do Ryouty, który zdążył już wstać i otrzepać sobie tyłek.
- Jeszcze raz!- zdecydował Kise hardo.
- No pewnie.- Daiki posłał mu całkiem ładny jak na tak pospolitą twarz uśmiech.
Kolejne starcie było podobne. Aomine aż za łatwo radził sobie z blondynem, zupełnie jakby to wcześniejsze przypatrywanie mu się sprawiło, że zapoznał się z każdym jego ruchem, które teraz był w stanie przewidywać niczym cygańska wróżka znak zodiaku. Kise dobrze się bawił, ale jednocześnie narastała w nim odrobina frustracji. Daiki śmiał się, i chociaż był to śmiech z rodzaju tych życzliwych, i chociaż Ryouta też trochę się śmiał, to jednak coraz bardziej i bardziej pragnął wygrać chociaż jedno starcie z tym ciemnoskórym zawodnikiem!
Tymczasem minęła trzecia, czwarta, piąta runda, a on wszystkie przegrał. Kiedy w końcu zarządził by się zamienili i to on był na pozycji atakującego, niewiele się zmieniło. Aomine perfekcyjnie blokował jego ruchy i co rusz zabierał mu piłkę.
Ani razu – dosłownie ani razu – Kise nie wygrał potyczki z Daikim.
- Choleraaa – jęknął prawie półtora godziny później, wsuwając dłoń w swoje przydługie włosy i zgarniając je za uszy.- Jesteś naprawdę dobry, Aomine-kun! Jak ty to robisz?
- Co robię?- zapytał z uśmiechem Aomine.- Jak cię ogrywam za każdym razem? To proste – jestem po prostu lepszy od ciebie.
- Ale jak?- Nie rozumiał Kise.
I naprawdę nie potrafił tego zrozumieć. Właśnie tego rodzaju osoby zaskakiwały go najbardziej – nie wyróżniały się spośród tłumu absolutnie niczym, a jednak miały w sobie coś, co tak niesamowicie mu imponowało. Znał parę takich osób, chociażby Kurokocchi. Zupełnie spokojny chłopak, można by wręcz rzec że aż nudny, a jednak w koszykówce miał niesamowity talent do podań, był praktycznie niewidoczny. Kise uwielbiał z nim grać, uwielbiał otrzymywać podania znikąd, czuł się wtedy jak król! Stał na wolnej pozycji, wyciągał ręce, skupiając wzrok na koszu i bach! piłka sama wlatywała w jego dłonie, a on ruszał do ataku i zdobywał kolejne punkty.
Tak było odkąd zaczął grać z Tetsuyą w czasach liceum. Grali razem przez trzy lata w drużynie, a potem też sporadycznie w ulicznych rozgrywkach. Teraz Kuroko sam dołączył do drużyny na studiach i póki co nie mógł przeskoczyć z trzeciego składu, w którym go ulokowali; nie mniej Kise wierzył, że wkrótce wszyscy zauważą jego niezwykły talent i jego przyjaciel dostanie się do składu wyjściowego.
Podobna magia działa się, kiedy patrzył na Aomine. Podczas gry z nim kilkukrotnie wydawało mu się, że rozgryzł jego taktykę, że poznał się na jego ruchach – zaczął je nawet kopiować, ale Daiki za każdym razem coś zmieniał. Coś, co potem okazywało się tak istotne, że prowadziło Kise do zguby, nawet jeśli to była tak drobna zmiana jak ułożenie stopy czy prędkość odbijania piłki.
- Zawiedziony?- spytał Aomine, chwytając brzeg koszulki i ocierając nią spoconą twarz. Kise przez moment mógł zobaczyć umięśniony brzuch chłopaka, kiedy materiał topu powędrował w górę.
- Zdeterminowany – poprawił go Ryouta z krzywym uśmiechem.
- No to chyba dobrze?- Ciemnoskóry uśmiechnął się do niego tym razem szerzej.- Grasz całkiem nieźle, Kise. Dla mnie trochę za wolno i trochę zbyt przewidywalnie, ale poza tym całkiem, całkiem. Jakbyś potrenował nieco więcej, to może dalibyśmy radę wydłużyć nasz sparing.
Kise również przetarł koszulką mokrą od potu twarz, po czym powachlował ją sobie dłonią.
- Ach tak?- mruknął, spoglądając na Aomine. Kurde, teraz wydawał się być jeszcze przystojniejszy, zwłaszcza gdy był taki spocony po, bądź co bądź, wspaniałym spektaklu własnych umiejętności sportowych.- Może dam radę w tym tygodniu potrenować trochę więcej… Mam sesję w środę, ale po niej wolny wieczór. Będziesz zajęty? Może chciałbyś trochę ze mną pograć?
- Kosza nigdy nie odmówię – stwierdził Daiki swoim mrukliwym tonem, na co Kise przygryzł lekko wargę. Cholera jasna, czy Aomine Daiki naprawdę zaczynał mu się podobać?! Po zaledwie jednym spotkaniu, po jednej grze?!- Zobaczę jak mam zajęcia w środę i napiszę ci, czy będę miał czas. Pasuje?
- Pasuje – odparł Kise, skinąwszy głową.
- Super – mruknął Aomine, po czym uniósł ku niemu dłoń.- Dzięki za grę. Jesteśmy w kontakcie, Kise.
- Ach… tak – bąknął Ryouta, również unosząc rękę. Uścisnęli je sobie zamaszyście, po czym ciemnoskóry pożegnał blondyna uśmiechem i truchtem oddalił się przez park.
Kise stał w miejscu, odprowadzając go wzrokiem.
„I to tyle?”, pomyślał zdumiony.
Oczywiście, nie spodziewał się, że po grze pójdą na romantyczną kolację do restauracji, w końcu wiadomym było, że po rozgrywce oboje będą zmęczeni i spoceni. Ale sądził, że chociaż pójdą do automatu po coś do picia i sobie pogadają, opowiedzą coś o sobie. No w końcu się poznali na tinderze, nie?! Od czegoś ta aplikacja jest, a na pewno nie było to umawianie się tylko na sparingi one on one w kosza!
Dziwne… Ryouta czuł się lekko zawiedziony. Mimo przegranej (a raczej przegranych), bawił się naprawdę dobrze. Rywalizacja obudziła w nim chęć zdobycia wiedzy i doświadczenia, zapalił się do tego, by rozpocząć trening i wygrać. Trochę szkoda, że Aomine już sobie poszedł. Nie wybiła nawet dziewiętnasta, mogli pograć jeszcze trochę…
Kise potrząsnął głową, zły na siebie za takie myśli. Przecież każdy ma swoje prywatne życie!
A co jeśli… co jeśli Daiki umówił się jeszcze na one on one z innym tinderowcem?
Ryouta jęknął sam do siebie na swoje głupie obawy, po czym obrócił się na pięcie i ruszył przez park w kierunku domu. W zasadzie szedł w dokładnie tę samą stronę, w którą niedawno szedł Daiki, ale ponieważ tamten wracał truchtem, a on spokojnie szedł pieszo, wiadomym było, że się nie spotkają.
Dzięki temu Kise mógł dalej pokontemplować o ich spotkaniu i o samym Aomine.
Chyba jednak da mu 9/10.
***
Następnego dnia rano Aomine obudził się w naprawdę dobrym humorze.
To spotkanie wcale nie było takie złe! I chociaż w pierwszym odruchu na widok Kise miał ochotę uciec, zważywszy na fakt, iż, jak się okazało, obaj siedzieli w Maji Burgerze od samego początku i jednocześnie dotarli na umówione miejsce, to jednak Daiki rozluźnił się, kiedy zrozumiał, że Ryouta go nie poznaje i najwyraźniej wtedy w lokalu go nie zauważył.
One on one było całkiem niezłe. Nie tak emocjonujące i zaciekłe jak sparing z Kagamim – te zawsze wyglądały jak walka tygrysa z pumą, albo dwóch rozwścieczonych niedźwiedzi, która rzuca się na piłkę jakby to był solidny kawał mięcha – ale i tak było ciekawie!
Z początku Aomine sądził, że Kise będzie do dupy. Co taka ładna modelowa buźka może wiedzieć o koszu? Pewnie parę razy obejrzał NBA i ma się za speca. A tu proszę! Okazało się, że blondyn rzeczywiście był w pewnym stopniu doświadczony i grało im się całkiem nieźle. Daikiemu podobało się rosnące zaskoczenie i rozczarowanie Kise, kiedy ten przegrywał raz po raz, ale mimo to nie okazywał tak irytacji i nie próbował wyładować złości na Aomine.
Była jeszcze kwestia tego, że „Ryouta, 19” okazał się być w rzeczywistości równie przystojny co na zdjęciach, ale o tym granatowowłosy za bardzo nie chciał myśleć. Wydawało mu się to niebezpieczne. Nie żeby ten mu się podobał, co to to nie! Nadal rozpaczliwie pragnął cycków, i nadal miał w planach usunięcie tindera i naprawienie złych ustawień (gdyż w dalszym ciągu nie potrafił odznaczyć, iż poszukuje mężczyzn, a zaznaczyć, że interesują go kobiety – zresztą niespecjalnie chciało mu się tego szukać po ustawieniach aplikacji). Póki co jednak zostawił go, by mieć kontakt z Kise.
Po powrocie do domu chwilę jeszcze pisali. Kise sam do niego napisał – podziękował mu za sparing i przyznał, że rzeczywiście Aomine radzi sobie „całkiem nieźle”, na co ciemnoskóry uśmiechnął się półgębkiem. Akurat! Kise na pewno myślał o nim jako o kimś, kto absolutnie wymiata w koszykówce i nie ma sobie równych. Każdy tak sądził, bez wyjątku.
No, może poza Kagamim. Ten akurat mógł się poszczycić paroma wygranymi w ich one on one. Ale tylko on.
Aomine wstał więc następnego dnia w dobrym humorze i z takowym też udał się na uczelnie. Zajęcia minęły mu nadzwyczaj szybko, co było dziwne, zważywszy na fakt, że po wczorajszym dniu tak się napalił na trening, że aż nie mógł się doczekać końca zajęć. Wieczorem żwawym krokiem udał się na parter, gdzie mieściły się sale treningowe oraz szatnie. Prędko przebrał się i od razu wybiegł na boisko, by dołączyć do tych, którzy rozpoczynali już rozciąganie.
- Co ty taki wesoły?- Kagami spojrzał na niego podejrzliwie.
- Co?- Daiki dopiero teraz go zauważył. Czerwonowłosy siedział na podłodze niedaleko w rozkroku i pochylał się ku piętom. Patrzył na niego sceptycznie, jakby nie był pewien, czy ten osobnik przed nim to prawdziwy Aomine Daiki, czy może jego odnaleziony brat bliźniak.- Ja, wesoły? Normalny jestem.
- Wydajesz się mieć dzisiaj więcej energii niż zazwyczaj – stwierdził Kagami, pochylając się teraz nad drugą nogą.- Czyżby wczoraj coś się wydarzyło? Pierwszy buziaczek, a może…?
- Przymknij się!- warknął pospiesznie Aomine, rozglądając się błyskawicznie wokół. Na szczęście zawodnicy dopiero zaczynali się zbierać i było ich na sali raptem sześciu, w tym Daiki i Taiga.- Co ty bredzisz, debilu? To był tylko zwykły sparing!
- No ale chyba fajnie było, co?- Kagami przyjrzał mu się uważnie.
- Normalnie było – burknął Daiki.- Wygrałem, za każdym razem.
- I to cię tak cieszy?- Taiga zmarszczył swoje rozdwojone brwi.- Myślałem, że wolisz przegrywać. No wiesz, większa motywacja do treningów i w ogóle.
- Cieszy mnie, że wygrałem – stwierdził Aomine, zaczynając się rozciągać.- Wiedziałem, że wygram, ale i tak fajnie się grało. Ten cały Kise nawet nie jest zły jeśli chodzi o kosza. Powiedziałem mu, żeby jeszcze potrenował, to może mnie kiedyś pokona.
- Czyli planujesz się z nim jeszcze spotkać?
- A co cię to?- Aomine poczuł, że jego policzki robią się ciepłe.
- Tak pytam.- Kagami wzruszył niewinnie ramionami.- W końcu to ge-…
- Tak, tak, nie musisz tego ciągle powtarzać!- warknął Daiki, zrywając się ze swojego miejsca na podłodze i rozciągając dalej kręgosłup.
- Wyjaśniłeś mu, że zaszła pomyłka, i że przez przypadek zostałeś gejem na tinderze?- Kagami najwyraźniej świetnie się bawił, irytując Aomine.
Daiki pomyślał chwilę, przypomniał sobie swoją krótką wymianę zdań z Kise poprzedniego dnia.
- W sumie nie – uświadomił sobie.- Nah, co za różnica, powiem mu następnym razem – stwierdził, po czym ruszył truchtem w kierunku trenera, który już szykował się do zagwizdania na zawodników.
- Czyli będzie następny raz.- Kagami uśmiechnął się do siebie pod nosem.
Trening przebiegł jak zwykle sprawnie pod czujnym okiem trenera Nijimury. Mężczyzna miał dziś chyba wyjątkowo dobry humor, bo kilkukrotnie skopał dupę Haizakiemu Shougo – i nikomu poza nim. Temu się w sumie zawsze należało, ale że dziś nie oberwał nikt poza nim, to była rzadkość.
Po treningu wszyscy chłopcy udali się do szatni, gdzie rozebrali się do naga a następnie udali się pod prysznice. Standardowo posypały się żarty o penisach i pedalstwie, ale Daiki nie zwracał na to uwagi. Skupił się na tym, by w miarę szybko się umyć, po czym wrócił do szatni i zaczął się przebierać.
Wtedy usłyszał ze swojej szafki znajomy sygnał nadchodzącej wiadomości z tindera.
Wziął do ręki komórkę i otworzył aplikację. Oczywiście, pisał Kise.
„Hej, jak tam? Niespodziewanie wypadły mi jedne warsztaty i mam okienko. Zgadnij co będę robił?” - do wiadomości dołączona była emotikony piłki do kosza, samego kosza oraz ręki napinającej mięśnie w zwycięskim geście. Aomine uśmiechnął się pod nosem i zaczął odpisywać:
„Ciekawe ile lat zajmie ci prześcignięcie mnie hehe. Ja właśnie skończyłem trening, powoli na”
- Ooo, czy to tinder, Aomine?
Daiki aż podskoczył z przerażeniem, słysząc tuż obok siebie głos kolegi z drużyny, który zbliżył się niebezpiecznie blisko i właśnie próbował zajrzeć mu przez ramię. Aomine pospiesznie wygasił ekran i spojrzał ze złością na kumpla.
- Weź się tak nie zakradaj, Takao!- warknął.
- Aomine ma tindera?- odezwał się z przeciwnego końca szatni kolejny z chłopaków, Miyaji, senpai Aomine i Kagamiego.- Coś podobnego!
- Młodość rozkwita a wraz z nią potrzeba zakochania się, co?- zaśmiał się Kiyoshi zza jakiejś szafki.
- Zamknijcie się, to nie tak!- Daiki poczerwieniał na twarzy. Dla pewności rzucił groźne spojrzenie Kagamiemu, ale ten zdawał się kompletnie nie zwracać uwagi na otoczenie, zajęty wycieraniem ręcznikiem swojego szerokiego i muskularnego torsu.
- Słyszałem tindera!- oznajmił Takao, uśmiechając się do niego chytrze.- I widziałem chyba z kim piszesz!
Aomine zamarł w bezruchu, przerażony.
- To chyba jakaś blondynka, co?- dokończył Kazunari.- Tak mi się wydawało na miniaturce, z pieskiem jakimś?
- Odwal się – mruknął Daiki z westchnieniem ulgi tak wielkiej, że prawie się pod nim nogi ugięły.
- Hmpf. Naprawdę nisko upadłeś, skoro musiałeś pobrać tindera, żeby kogoś poznać – oznajmił Midorima, poprawiając swoje okulary na nosie.
- Shin-chan, nie bądź taki niemiły!- zawołał Takao z wyrzutem.- Każdy ma prawo się zakochać, a na naszego Aomine nadeszła już najwyższa pora! Kto wie, może właśnie poznał tę jedną jedyną?
- Albo...- zaczął Kagami, ale Daiki zdzielił go porządnie w łeb, przez co czerwonowłosy prawie uderzył głową w szafkę. Spojrzał z wściekłością na przyjaciela, ale nie dokończył zdania.
- Co za bzdury – prychnął wyniośle Midorima.- Idziemy, Takao.
- Ahh, spoko, Shin-chan, ale odprowadzę cię tylko do wyjścia! Miko-chan czeka na mnie na dziedzińcu, idziemy dzisiaj do kina. To nasza rocznica!
- Hmpf.- Midorima znów poprawił okulary i wyszedł bez żadnego słowa.
- Ej, Shin-chan, ale czekaj!
Po ich wyjściu pozostali chłopcy powrócili do swoich własnych tematów i pogawędek. Aomine schował telefon; nie chciał ryzykować, że ktoś znowu zajrzy mu przez ramię i tym razem wyraźniej zobaczy miniaturę profilu Kise. Jakby rozeszła się plota, że Daiki jest gejem, nie miałby spokoju w drużynie. Kto wie, może nawet by został wydalony. Nijimura nie wydawał się typem, co z takiego powodu usunąłby nawet najlepszego zawodnika, ale jeśli wszyscy chłopacy by się postawili, że nie chcą grać z Aomine bo czują dyskomfort z racji jego domniemanej orientacji…
- Idziemy na burgery?- mruknął Daiki, pakując swoje rzeczy do torby.- Zgłodniałem od tego wycisku na boisku.
- Sorry, mam już plany na wieczór – odparł Kagami.
- Masz?- zdziwił się Aomine.
Taiga spojrzał na niego sceptycznie.
- Wiesz, oprócz ciebie mam jeszcze paru znajomych.
- Masz?- Daiki zdziwił się jeszcze bardziej.
- Zaraz ci…!- Kagami powstrzymał się od wymierzenia mu ciosu. Westchnął ciężko.- Ta, mam! Zgadamy się jutro. Nara!
- Ta, nara.- Aomine odprowadzał go przez chwilę wzrokiem, po czym przebrał się do końca, spakował swoje rzeczy i wyszedł z szatni.
Ponieważ nie miał już na dzisiaj żadnych planów, postanowił wracać prosto do domu. Udał się na przystanek autobusowy; jego autobus miał nadjechać za parę minut. Usiadł więc na ławce, upewnił się, że nikogo nie ma wokół, po czym sięgnął po telefon i zaczął kończyć wiadomość:
„Ciekawe ile lat zajmie ci prześcignięcie mnie hehe. Ja właśnie skończyłem trening, powoli na chatę jadę. Kumpel mnie zbył i nie chce iść ze mną na burgery, więc wracam.”
Wysłał wiadomość, ale przeczytał ją raz jeszcze, by upewnić się, że nie popełnił błędu. Już chciał zamknąć aplikację, kiedy zobaczył nagle trzy podskakujące kropki sugerujące, że Kise zaczął odpisywać. Aomine poczekał więc, co chwila dotykając palcem ekran, by nie wygasł.
„Ooo, polecasz jakąś miejscówkę z dobrymi burgerami? Ja wiecznie ląduje z Maji Burgerze, bo mój przyjaciel uwielbia stamtąd shake’i, więc jak jestem głodny, biorę burgery stamtąd. Nie są złe, ale może polecasz lepsze miejscówki? Ile razy można chodzić w to samo miejsce haha”
Daiki uśmiechnął się lekko i zaczął odpisywać:
„Haha ja też wiecznie ląduje w Maji Burgerze, bo kumpel żre hamburgery stamtąd jak pojebany. Zresztą, jest pojebany. Może kumplujemy się z tym samym gościem? Taki z rozdwojonymi brwiami i miną wściekłego świstaka?”
Kise po chwili odpisał:
„Hahaha absolutnie nie brzmi jak mój Kurokocchi! On jest bardzo spokojny i raczej cichy, poza tym nigdy nie widziałem żeby jadł hamburgera w Maji Burgerze, zawsze pije tylko shake’a.”
Aomine próbował sobie przypomnieć wczorajszy dzień przed spotkaniem z Kise – pamiętał, że Ryouta wyszedł z Maji Burgera przed nim, pamiętał też, że było wówczas na sali parę osób. Może spędzał wtedy czas z tym całym „Kurokocchim”? Daiki próbował przywołać w myślach twarze pozostałych klientów, ale jedyne co widział to uśmiechniętą twarz Kise i jego kraba.
„A może chciałbyś wpaść do nas?”
Kolejna wiadomość go zaskoczyła.
„Czyli gdzie?”, napisał.
„Rodzice Kurokocchiego prowadzą salkę gimnastyczną, mają tu trochę miejsca na kosza. Może nie jak hala narodowa, ale da się potrenować!”
Aomine nie namyślał się długo.
„Podaj adres”.
Podał.
***
- Chyba zaczynam się trochę stresować – wyznał Kise.
- Czym?- Kuroko spojrzał na niego, przecierając mopem ostatni niewytarty skrawek posadzki.
- No bo Aomine-kun tak od razu się zgodził przyjechać!- powiedział nieco zaaferowany i również lekko zmartwiony.- Przepraszam, Kurokocchi, zapytałem go odruchowo bez skonsultowania tego z tobą…
- Nie gniewam się, Kise-kun – odparł Tetsuya.- Dodatkowa osoba do gry to zawsze miła odmiana. Nie musimy wiecznie grać w dwójkę.
- To prawda, ale…
- Yo!- rozległ się okrzyk od strony wejścia na salę.
Kise wzdrygnął się odruchowo, a jego serce podskoczyło prawie do samego gardła. Szybko okazało się jednak, że nie było czym się stresować – to nie Aomine do nich dołączył, tylko kolega Tetsuyi, którego ten zaprosił dzisiaj na trening.
- Jesteś już, Kagami-kun – powiedział Kuroko.
- Ta.- Chłopak podszedł do nich i na powitanie machnął ręką.- Yo – zwrócił się do Kise.- Kagami Taiga, miło mi.
- Kise Ryouta.- Blondyn uśmiechnął się do niego, ale jego uśmiech zamarł na twarzy, kiedy chłopak przyjrzał się nowo przybyłemu.
Kagami Taiga był chłopakiem o posturze drwala – wysoki, barczysty, wyraźnie umięśniony i wysportowany, wyglądał jakby żył na dopingu, choć twarz miał młodą, typową dla studenta. Miał czarno-czerwone włosy, podłużny kształt twarzy i nieco groźną minę, której takowy wygląd nadawały głównie… rozdwojone brwi.
Kagami zwrócił się do Kuroko z pytaniem, czy w czymś mu pomóc, a Kise w międzyczasie dyskretnie wszedł na tindera i raz jeszcze przeczytał jedną z wiadomości od Daikiego… „Taki z rozdwojonymi brwiami i miną wściekłego świstaka”, napisał.
Czy to mógł być przypadek?
- Yo, Kise!- rozległo się nagle nawoływanie od progu.
Kise tym razem poderwał się jeszcze gwałtowniej, a serce prawie mu gębą wyskoczyło. Przełknął je pospiesznie i spojrzał w kierunku drzwi. Aomine Daiki machnął do niego ręką, po czym nachylił się i zaczął rozwiązywać buty. Tuż na progu zostawił torbę sportową; wszedł na salę ubrany w krótkie dżinsowe shorty, t-shirt i słuchawki JBL teraz opuszczone na barki.
- Cześć, Aomine-kun – bąknął Ryouta, po czym spojrzał na Kagamiego, akurat w momencie kiedy ten wytrzeszczył oczy na Daikiego.
- Aho?!
-
He?- Aomine spojrzał w jego kierunku. On również wytrzeszczył
oczy.- Kagami?! Co ty tu…?! Co jest?!
- To wy się znacie?-
Kise był zdezorientowany. Czyli to jednak nie przypadek?
- Mówiłeś, że idziesz gdzieś z kumplem!- Daiki wycelował w niego oskarżycielsko palcem.
- No i wyszedłem! Z nim! - Kagami wskazał palcem błękitnowłosego, wyglądającego zupełnie niewinnie Kuroko Tetsuyę.- To jest ten kumpel, zaprosił mnie na sparing, ale nie mówił, że ty tu będziesz, powiedział, że będzie jego...- mówiąc to, Kagami spojrzał na Kise, a potem na Aomine, i znów na Kise i znów na Aomine. Jego oczy powiększyły się jeszcze bardziej.- TO JEST TWÓJ…?!
- ZAMKNIJ SIĘ!
- Ehm...- Kise spłonął rumieńcem. Oho. Czyli naprawdę się znają, i wyglądało na to, że Aomine mówił swojemu przyjacielowi o Ryoucie. Ciekawe jak wiele?
- Proszę, nie krzyczcie tak, echo się roznosi po sali – powiedział Kuroko, marszcząc w zmartwieniu brwi, jakby Kagami i Aomine poważnie ranili jego uszy swoimi krzykami.
- A-aa, sorry, Kuroko. - Kagami podrapał się po głowie, niepewnie spoglądając na Aomine i na Kise.- A ty wiedziałeś, że Aho tu będzie?
- Nie wiem kim jest Aho-kun, ale nie wiedziałem, że Kise-kun go zaprosił – powiedział Kuroko, absolutnie zaprzeczając tym samym początkowi wypowiedzianego zdania.
- Mówiłem ci, że zaproponowałem Aomine-kun by przyszedł – zaczął niepewnie Ryouta, ale nikt go nie słuchał.
- To co, zaczynamy?- zaproponował Kuroko, jakby nic się nie stało.- Rodzice prosili, żebyśmy uwinęli się do dwudziestej pierwszej. Aomine-kun, szatnia jest zaraz na prawo jak wrócisz się do wejścia. Jeśli nie masz ubrań na zmianę, mogę ci coś pożyczyć.
- Wracam prosto z treningu, mam ciuchy – powiedział Daiki, po czym, kiedy Kuroko i Kagami zaczęli się rozglądać (Taiga łypiąc podejrzliwie na Aomine), ciemnoskóry zbliżył się do wciąż skonsternowanego blondyna i nachylił się do jego ucha.- Ty znasz Kagamiego?- spytał.
- Nie – odparł cicho Kise.- Dopiero go poznałem. Nawet nie wiedziałem, że Kurokocchi się z kimś takim przyjaźni.
- To...- Aomine zagryzł lekko wargę, rzucając pozostałej dwójce chłopaków szybkie spojrzenie.- Kagami to ten mój kumpel, o którym ci pisałem…
- Skojarzyłem właśnie, kiedy wszedł chwilę temu – szepnął Kise. Aomine był tak blisko, że chłopak mógł poczuć zapach żelu pod prysznic, którego ten zapewne użył po treningu. Był bardzo przyjemny.- Kto by pomyślał, co? Jaki ten świat mały…
- Ta – mruknął Aomine.- Idę się przebrać.
- Okej!
Daiki odszedł szybkim krokiem, zabierając po drodze swoją sportową torbę. Kise przez chwilę odprowadzał go wzrokiem, a potem przyłączył się do chłopaków i zaczął się rozciągać.
- To nie męczące, tak z treningu na trening, Kagami-kun?- zagaił, ponieważ między ich trójką zapadła dziwna cisza. No, w zasadzie to między Kise i Kagamim, bo Kuroko zachowywał się jak gdyby nigdy nic.
- Niespecjalnie – powiedział Taiga.- Nigdy nie odmawiam grze w kosza.
„Uwaahh, jakbym słyszał Aomine”, pomyślał Kise z kamienną twarzą.
Ciemnoskóry dołączył do nich zaskakująco szybko. Poczekali na niego, aż trochę się porozciągał, po czym cała czwórka mogła przystąpić do towarzyskiego, czteroosobowego meczyku.
Nie do końca tak Kise to sobie wyobrażał. Miał nadzieję, że uda mu się rozegrać w trakcie tego sparingu one on one z Aomine, ale wszystkie ku temu okazje kradł mu Kagami. Jego wielka, barczysta sylwetka co chwila zagradzała mu drogę i blokowała dojście zarówno do piłki jak i do Aomine; a piłka w zasadzie niemal zawsze znajdowała się w jego rękach. Kise czuł się w zasadzie niemal bezużyteczny; Kuroko oczywiście wykonywał do niego podania, ale kiedy już Ryouta był blokowany przez Daikiego, ten wytrącał mu z dłoni piłkę, którą następnie przejmował Kagami, a wtedy ci dwaj mierzyli się nawzajem groźnymi spojrzeniami niczym wściekła puma i groźny tygrys, walczący o teren. W pewnym momencie stało się to już tak częste, że Tetsuya przestał biegać po boisku; po prostu stał w miejscu, podpierając rękę o biodro i czekał, aż starcie Aomine vs Kagami dobiegnie końca.
Kise zdecydowanie nie tak wyobrażał sobie ten trening.
Niecałe dwie godziny później chłopcy zebrali swoje rzeczy i zajęli się sprzątaniem sali. Pochowali sprzęt i umyli podłogę. Trochę im się przedłużyło, ale rodzice Kuroko nie okazali gniewu. Aomine, Kise i Kagami pożegnali ich ukłonem, po czym, pozostawiając Tetsuyę w jego rodzinnym domu, ich trójka udała się w drogę ku własnym domom.
Teraz cisza była przejmująca i czuć było, że każdy z nich czuje się niepewnie.
Kise, bo miał wrażenie że Kagami wie o nim sekrety, które przekazał mu Aomine (nawet jeśli ten o żadnych nie wiedział, może poza tym jednym, że Kise jest gejem).
Aomine, bo Kagami odkrył z jakim gejem spotyka się (czy też spotkał lub być może prawdopodobnie zamierza spotykać się) Daiki.
I wreszcie Kagami, bo odkrył z jakim gejem spotyka się Aomine, a ten gej okazał się być przyjacielem Kuroko, który nie ma pojęcia, że Aomine nie jest gejem.
Tak. To była bardzo skomplikowana sprawa.
- Ja skręcam – wypuścił z siebie Taiga na jednym, bardzo krótkim wydechu.- Nara.
- Nara – bąknął Aomine.
- Cześć – mruknął Kise.
Napięcie jakby nieco opadło i obaj chłopcy poczuli się odrobinę odprężeni, ale i tak przez długą chwilę szli w milczeniu.
- Ale akcja – mruknął w końcu Aomine, spoglądając na blondyna.
- Taa...- Kise uśmiechnął się słabo.
- Chyba wiem, co sobie teraz myślisz – powiedział Daiki.
- Och, serio?- Ryouta spojrzał na niego z tym samym słabym uśmiechem.- No, co?
- Że ten mecz był do dupy – odparł Aomine.- Ja i Kagami ciągle graliśmy we dwóch, a ty i Kuroko w sumie niewiele mieliście do roboty.
To nie do końca było to, o czym akurat teraz myślał Kise, ale w sumie Daiki niewiele się pomylił.
- Ano.- Kise potwierdził kiwnięciem głowy.
- Sorry za to – westchnął Aomine, drapiąc się po głowie.- Nie wiem, czy ci to mówiłem, ale ja i Kagami taki mamy zwyczaj… Zawsze jak gram one on one, to dajemy się trochę ponieść rywalizacji. Od dzieciaka byłem dobry w kosza i niewiele osób mi dorównywało. Ten imbecyl to pierwsza osoba od naprawdę bardzo dawna, z którą dobrze mi się gra. Wiesz, był taki czas, kiedy straciłem zapał do koszykówki – wyjaśnił, a Kise, mimo zmiany tematu jego przemyśleń, wsłuchał się w mrukliwy i przyjemny dla ucha ton głosu Aomine.- Nikt nie mógł się ze mną równać, każdego ogrywałem, i koszykówka zaczęła stawać się dla mnie zwyczajnie nudna. Już prawie to rzuciłem; na treningi nie chodziłem, a mecze i tak wygrywałem dla każdej drużyny, w której grałem. Koszykówka przestała mnie pociągać. Wtedy poznałem Kagamiego. Z początku nie różnił się od wszystkich innych, przegrywał ze mną raz za razem… ale widziałem w jego oczach coś zupełnie innego, niż w oczach moich poprzednich przeciwników. Nie było tam ani rozpaczy, ani frustracji, ani zmęczenia czy zrezygnowania. Była za to zaciętość i determinacja. Kagami ćwiczył i trenował tak długo, dopóki w końcu ze mną wygrał.
- Wygrał z tobą?- Kise uniósł w zdumieniu brwi. Nie widział może jakoś specjalnie wiele razy gry Aomine, ale kiedy to on z nim grał, miał wrażenie, że naprawdę jest niepokonany. Teraz na treningu Kagami kilka razy zabrał mu piłkę, ale jakby nie patrzeć, nie grali sami.
- Ta. Nawet nie jeden raz.- Aomine uśmiechnął się do swoich wspomnień.- Przegrałem z nim kilka razy z rzędu! Wkurzyło mnie to!- dodał ze złością.- Więc wróciłem do treningów, wróciłem do ćwiczeń, no i teraz jesteśmy równi sobie. Na zmianę wygrywamy i przegrywamy i dobrze się przy tym bawimy. Ale kiedy już mamy one on one, to zawsze wygląda to tak, jak niedawno u Kuroko. Także sorry za to.
- Nie musisz przepraszać.- Kise uśmiechnął się lekko.- Twoja historia jeszcze bardziej motywuje mnie do tego, żeby dać z siebie wszystko i wygrać z tobą!
- To chyba dobrze – zaśmiał się Aomine, a był to pierwszy taki śmiech, który Kise usłyszał. Spodobał mu się.- Może zagramy szybkie one on one, co? W ramach przeprosin, że głównie grałem z Kagamim i nie dałem ci poćwiczyć pokonywania mnie bezpośrednio na mnie, heh!
- Ale nie mamy piłki – zauważył Ryouta.
- Mieszkam niedaleko, zgarniemy i skoczymy szybko na jeden sparing.- Aomine wzruszył ramionami.- Na którą masz jutro zajęcia?
Na siódmą.
- Na dziesiątą.
- Idealnie, ja też – skłamał Aomine.- To cho, zgarnę szybko piłkę i na szybcika zagramy.
Ich „szybcik” trwał do pierwszej w nocy. Oboje wrócili zmęczeni do swoich domów.
Oboje zadowoleni.
XD - wyraża więcej ni tysiąc słów.
OdpowiedzUsuńAkcja z tinderem sprawia, że to opowiadanie po każdym względem jest zabawne, a przede wszystkim te niedopowiedzenia. Super rozdział!
Dziękuję bardzo ♥
Usuń