[Do Ciebie] Rozdział siódmy

 

Trzy godziny później Kise wiedział już na pewno, że jest w czarnej dupie.

I bynajmniej nie chodziło o znajdowaniu się w dupie Aomine Daikiego (choć prawdopodobnie tego by sobie życzył, gdyby nie było za wcześnie na rozmyślanie o jego tyłku).

To jak bardzo był zestresowany wcale nie wynikało z tego, że nie oglądał meczu, tylko gapił się na Aomine – na szczęście akcja na tyle go wkręciła, że w połowie pierwszej rundy krzyczał już razem z pozostałymi, dopingując zawodników reprezentacji Japonii, w tym oczywiście Kousuke Takeuchiego, który jak zawsze dawał czadu. Przestał przyglądać się w tajemnicy Daikiemu i całego siebie oddał tamtej chwili, kiedy trwała zacięta walka o każdy punkt.

To, że po powrocie do domu Kise się popłakał, było spowodowane zupełnie, zupełnie czymś innym.

- To był zajebisty mecz – stwierdził radośnie Aomine, kiedy po godzinie dwudziestej pierwszej opuszczali Musahino Forest Sport Plaza. Momoi odłączyła się od nich niemal od razu, tłumacząc, że nocuje u swojej kuzynki, bo ta wychodzi na wieczór panieński do swojej przyjaciółki i poprosiła Satsuki, by została z jej małym synkiem.

- Niewielką mieli przewagę, ale dobrze, że wygrali – stwierdził Kagami, wyciągając w górę ramiona i przeciągając się.- Następnym razem też muszę się wybrać. Nie ma to jak prawdziwy mecz naszych!

- Prawda – zgodzili się pozostali.

- Zgłodniałem, idziemy coś wszamać?- zapytał Aomine, spoglądając to na jednego, to na drugiego. Szedł pośrodku, więc musiał obrócić głowę i w prawo, i w lewo.

- Sorry, ja spasuję – powiedział Kagami podejrzanie nagłym tonem.- Mam plany na wieczór, więc spadam. Jeszcze raz dzięki za zaproszenie, Ahomine.

- Ta, spierdalaj – mruknął Daiki, krzywiąc się ale przybijając z przyjacielem dłoń na pożegnanie.- Wisisz mi kolejne burgery teriyaki.

- Że tak powiem, Aho...- Kagami spojrzał na niego bardzo, ale to bardzo wymownie.- Chuj ci w dupę.

Kise miał dziwne wrażenie, że chłopak życzył mu tego DOSŁOWNIE. Widział, jak Aomine zaczerwienił się i próbował kopnąć Taigę na odchodne, ale ten zdążył się odsunąć. Machnął im jeszcze ręką, po czym oddalił się szybkim krokiem w kierunku stacji.

- To idziemy coś zjeść?- zagadnął blondyn swobodnie, próbując ukryć uśmiech i rozładować chwilowe napięcie.- Nie jadłem dzisiaj za wiele.

- Taa, pewnie – westchnął Aomine, drapiąc się po głowie.- Gdzie idziemy? Nie bywam często w tej części Tokio, nie wiem czy mają tu coś dobrego.

- Co powiesz na pizzę? Znam jedną małą knajpkę, serwują całkiem dobre.

- Pizza brzmi spoko – stwierdził, wzruszając ramionami.

Kise wskazał więc palcem kierunek i chłopacy ruszyli ulicą.

Wieczór był wyjątkowo przyjemny. W powietrzu wciąż czuć było wspomnienie słońca, które teraz zaszło już za horyzont, pozostawiając na niebie ciemnopomarańczowe, niemal czerwone smugi – po jego drugiej stronie leniwie piął się w górę księżyc. Jego tarcza była niepełna; pełnia minęła prawie tydzień wcześniej.

- Więc – zaczął Kise, przywołując na twarzy lekki uśmieszek. Aomine spojrzał na niego podejrzliwie.- „Ahomine”, co?

Ciemnoskóry sapnął głośno, wznosząc ku niebu oczy.

- Daj mi spokój – mruknął zrezygnowanym tonem.- Raz go nazwałem Bakagami i już musiał wymyślić mi adekwatną ksywkę. Dupek.

Kise roześmiał się, rozbawiony.

- Długo się znacie z Kagamim-kun?

- Jakieś trzy lata.- Aomine zmarszczył lekko brwi.- No, może trochę dłużej. Ale kumplujemy się od trzech. Gdybym wiedział, że z niego taka gnida, pomyślałbym dwa razy zanim podjąłbym tę decyzję.

- Czy to nie właśnie to sprawia, że go lubisz?

Aomine pomyślał chwilę i uśmiechnął się półgębkiem.

- Ta – stwierdził.- Ma swój urok. Zasraniec.

Wkrótce dotarli do niewielkiego lokalu, który wskazał Kise. Umiejscowiony był w niskim i długim budynku, będącym skupiskiem różnych małych sklepików dzielnicowych takich jak spożywczy czy pasmanteria. Przyciągał jednak bardzo przyjemnym zapachem dochodzącym z wewnątrz oraz tablicą z menu wystawioną w witrynie – zawierało dość krótki spis, ale ceny były zachęcające.

Wolne stoliki były zarówno w środku, jak i w małym ogródku, do którego można było wejść od wewnątrz. Te wieloosobowe były już pozajmowane, ale Kise wyhaczył stolik z dwoma krzesłami, przy którym nikt najwyraźniej nie siedział. Znajdował się w ogródku, po lewej stronie. Usiedli tam, a gdy podeszła do nich obsługa, złożyli zamówienie.

- W sumie dawno nie byłem na pizzy – rzucił Aomine, przeglądając jeszcze kartę menu, którą kelnerka im pozostawiła na wszelki wypadek.

- Ja czasem chodzę z koleżankami z roku – powiedział Kise. Chwilę wcześniej wyciągnął z kieszeni spodni smartfona i odpalił Instagram. Zaczął teraz wrzucać najlepsze zdjęcia z Igrzysk Azjatyckich, jakie udało mu się zrobić z balkonu trzeciego piętra. W trakcie przerwy w meczu kilka wrzucił też w relacje.- Oczywiście nie tutaj – dodał, nie podnosząc wzroku znad ekranu.- To Choufu jest za daleko z naszej uczelni, ale mamy też blisko jedną pizzerię, gdzie serwują w miarę dobre pizze, choć trochę za drogie, moim zdaniem.

- Hoo. W sumie, jak tak cię słucham, to za każdym razem mówisz o tych koleżankach. Sporo ich masz, co?

- Mhmm, większości z nich się podobam, bo jestem modelem – wyjaśnił Kise, zajęty pisaniem opisu w swoim poście. Wybrał sześć najfajniejszych zdjęć, a jako pierwsze ustawił to, na którym on, Aomine, Kagami i Momoi, pozowali z uśmiechami na tle widocznego z góry boiska hali narodowej.- Charakter nie ma za bardzo znaczenia, jak się ma ładną twarz.

- Nie wkurza cię to?- W głosie Aomine wyczuł zdziwienie.

- Jakoś nie.- Wzruszył ramionami, dodając tagi.- Przywykłem do tego. To miłe dziewczyny i naprawdę bardzo je lubię, ale nie umówiłbym się z żadną z nich.- Kise westchnął ciężko.- Nie mam na to nerwów.

- Łoo, więc w dziewczynach też gustujesz?

Kise opublikował post i, nim spojrzał na Aomine, dyskretnie rozejrzał się wokół, czy aby przypadkiem nikt nie usłyszał jego pytania. Wyglądało jednak na to, że nie, każda grupka klientów wokół była zajęta własnymi tematami.

Uśmiechnął się do Daikiego, odkładając komórkę na blat.

- Gustowałem – poprawił.- Związki z dziewczynami są… trudne. Przynajmniej dla mnie – dodał, wzruszając ramionami.- Gdy się z jakąś umawiałem, każda traktowała mnie jakbym miał być na jej wyłączność. A ja jestem towarzyski, lubię się spotykać z innymi i nie chcę, by mój związek w jakiś sposób mnie ograniczał.

- Czyli byłeś na smyczy – zgadł Aomine.

- Niemal dosłownie.- Kise skrzywił się lekko.- Dziewczyny bywają przesadnie zazdrosne. Nie lubię w nich tego. Przy takim braku zaufania najzwyczajniej w świecie nie potrafię czuć się swobodnie.

- Hmm.- Aomine wyglądał na zamyślonego.

Kise chciał właśnie zapytać, jak to jest z nim – czy też lubi dziewczyny, a jeśli tak, to którą płeć preferuje bardziej? Wyglądał na takiego, co bardziej woli dziewczyny, ale skoro zainteresował się Ryoutą, to być może przypuszczenia blondyna były błędne? Chciał się tego dowiedzieć, wiedziony ciekawością, ale akurat w tym momencie zjawiła się kelnerka z ich zamówieniem. Aomine entuzjastycznie przystąpił do konsumowania, a Kise, widząc jego wniebowziętą minę, roześmiał się i również zajął się swoją pizzą.

W trakcie posiłku dyskutowali głównie o jedzeniu. Potem, oczywiście, o koszykówce. Wspominali Igrzyska Azjatyckie oraz wygraną reprezentacji Japonii. Zachwycali się grą Kousuke i snuli przypuszczenia, ile ten sportowiec może zarabiać (i ile zarabiać będzie Aomine, jeśli dostanie się do klubu – Daiki sądził, że dużo więcej od Kousuke, Ryouta że dużo mniej).

Posiłek zakończyli w dobrych humorach, rozweseleni i całkiem pobudzeni. Obaj nabrali ochoty na grę w kosza, ale ponieważ było już po dwudziestej drugiej, postanowili zbierać się na pociąg i powoli wracać do swoich domów. I tak czekała ich jeszcze ponad półgodzinna podróż, a następnego dnia mieli zajęcia.

Co prawda wcześniej jakoś nie przeszkadzało im olewać temat i grać do pierwszej w nocy, ale wkrótce czekała ich sesja i chłopcy postanowili zachować się rozsądnie.

Do Hachioji, dzielnicy w której mieszkali, dotarli punktualnie o dwudziestej trzeciej.

- Ah, właśnie – powiedział nagle Aomine, kiedy wyszli ze stacji i udali się spacerkiem przez sąsiadujący z nią park. Wieczór już zapadł, a księżyc schował się tymczasowo za jakąś chmurką; drogę oświetlały im tylko okrągłe, świecące pomarańczowo lampy parkowe.- Wracając jeszcze do tych dziewczyn…

- No?- Kise spojrzał na niego.

- Wtedy w pizzerii zacząłem ten temat, bo chciałem cię o coś zapytać – wyjaśnił.- Trochę nie daje mi to spokoju, sam nie wiem czemu. Zawsze mówisz o tych koleżankach, ale nigdy o kumplach. Tak się zastanawiam, czy wychodzisz też gdzieś na miasto z chłopakami?

- Pewnie – odparł Ryouta, ale odwrócił wzrok od Daikiego. Poczuł dziwne, narastające w nim uczucie, dobrze mu znane, choć nigdy nienazwane.- Często wychodzę z Kurokocchim.

- Tylko z Kurokocchim?- Aomine spojrzał na niego, trochę zdziwiony.

Kise wziął głęboki oddech, powoli go z siebie wypuścił. Wiedział, że kiedyś ten temat nadejdzie – oczywiście, że nadejdzie. Zawsze nadchodził, nieważne z jakim chłopakiem się spotykał. Nigdy nie próbował jednak ukrywać przed nimi faktu, że nie – nie ma kolegów. Ma tylko Kurokocchiego i paru znajomych ze studiów, którzy jednak nie trzymają się z nim.

Aomine wiedział, że Ryouta na przerwach przesiaduje z koleżankami. Wiedział, że wychodzi z nimi na miasto, na imprezy, na karaoke – Kise sam mu o tym opowiadał. O chłopakach od niego nie słyszał praktycznie nigdy (poza ewentualnym spotkaniem z Kuroko), bo Kise miał trudności w nawiązywaniu kontaktów z facetami. Takich kontaktów, które polegałyby na zwykłej przyjaźni.

- Tylko z Kurokocchim – potwierdził.

Daiki nic nie powiedział. Po prostu odwrócił od niego głowę i szli dalej przez park tym samym powolnym tempem, ciesząc się jeszcze ciepłym, przyjemnym powietrzem. Lada moment mieli dotrzeć do boiska, na którym spotkali się po raz pierwszy.

Kise zagryzł lekko wargę, spoglądając na ciemnoskórego. Jego mina była nieprzenikniona. Nie wyglądał ani na zamyślonego, ani na zrezygnowanego, czy zdziwionego. Szedł, po prostu milcząc. Ryouta nie miał pojęcia, o czym chłopak myśli.

- Nie zapytasz dlaczego?- odezwał się w końcu.

- E?- Aomine obrócił się ku niemu.- Co „dlaczego”?

- No dlaczego nie mam kolegów.- Kise wzruszył ramionami.

- Dlaczego nie masz kolegów?- To zabrzmiało, jakby Aomine zadał to pytanie, bo Kise mu kazał. Blondyn zarumienił się lekko.

- Przyjaźnię się tylko z Kurokocchim, bo reszta chłopaków nie może mnie zdzierżyć – wyjaśnił.- Są zazdrośni o to, że jestem popularny, i że laski tak do mnie lgną.

- No, domyślałem się tego – stwierdził Aomine, wracając spojrzeniem do drogi.- Spytałem, bo chciałem się upewnić. Nie żeby to było coś złego, sam kumpluję się tylko z Kagamim – westchnął ciężko, jakby na kumplowanie się z Kagamim był skazany, nie z własnego wyboru.- Ale to przez to, że mnie po prostu ludzie wkurwiają. Mam kumpli w drużynie, ale irytujący są. Czasem wyskoczymy gdzieś po meczu na żarcie, ale nie trzymam się ich blisko. Także nie jesteś jedyny.- Aomine poklepał go raźnie po plecach, posyłając mu uśmiech.- Mnie tam starcza jeden dobry kumpel, nie wiem jak tobie. No i mam jeszcze Satsuki. Kolejne utrapienie – westchnął.

- Taki balans, co?- Kise uśmiechnął się lekko.

W sumie to nie spodziewał się takiej reakcji. Zawsze spotykał się z dwiema – albo pobłażliwy uśmiech i słowa otuchy, że to nic złego, albo zdumienie i niepewność malująca się na twarzy. No bo przecież każdy człowiek ma i kolegów, i koleżanki. I to zazwyczaj więcej niż jedno.

Aomine podszedł do tego trochę inaczej. Niby powiedział, że to nic złego, ale wyglądało na to, że naprawdę go to nie obchodzi. I o dziwo, Kise mu wierzył.

- Dziwny jesteś, Aominecchi – westchnął z uśmiechem.

- Co? Czemu?!- Aomine spojrzał na niego zdumiony.- Czekaj, ,,Aominecchi”?!

- Mówiłem ci, że tak się zwracam do osób, które…

- No wiem, ale tak nagle z tym wyskoczyłeś...! Powinieneś mnie tak nazywać od samego początku, jak cię pięknie pokonywałem w one on one!

- Hoho, chciałeś, żebym tak się do ciebie zwracał?

- Nigdy!

- Chyba szukasz u mnie atencji, co, Aominecchi?

- ABSOLUTNIE NIE!

- Aleś ty słodki, Aominecchi…

- Przestań mnie tak nazywać!

- Aominecchi~

- Kurwa! Stul dziób, ktoś usłyszy!

- Nikogo tu nie ma – powiedział Kise, zatrzymując się. Wsunął ręce do kieszeni spodni i zaczekał, aż Aomine również się zatrzyma. Stanęli teraz tuż obok płotu z siatki, który oddzielał dróżkę w parku od parkowego boiska.

Wokół rzeczywiście nie było nikogo prócz ich dwójki. Liście szeleściły przyjemnie na delikatnym wiaterku i tylko od czasu do czasu dało się słychać przejeżdżający położoną w oddali szosą samochód.

Daiki zatrzymał się kawałek dalej i obrócił do Ryouty, zaskoczony.

- Czemu się zatrzymałeś?- zapytał.

- Bo skręcam tu w prawo – parsknął Kise, ruchem głowy wskazując boczną ścieżkę.

- Ah, no tak – bąknął Aomine. Rozejrzał się wokół i jakby dopiero teraz spostrzegł boisko znajdujące się po lewej.- Oh! Szkoda, że nie mamy piłki, zagralibyśmy jeszcze jakiś szybki sparing.

- Prawda.- Ryouta skinął głową, zbliżając się do niego o krok. Aomine chyba nie był świadom tego, co zaraz miało nastąpić.

- Chyba powinienem zacząć nosić ją ze sobą wszędzie – stwierdził całkiem poważnie.

- To by było wygodne – przytaknął Kise.

- No, nie musielibyśmy potem tracić czasu na chodzenie po nią i wracanie na boisko, jak ostatnio – zaśmiał się, w końcu odwracając do Ryouty. Ten był już całkiem blisko niego.

- To prawda – powiedział cicho.

Między nimi zapadła cisza. Byli prawie tego samego wzrostu i teraz patrzyli sobie prosto w oczy – złoto odbijało się w granacie i na odwrót. Daiki chyba jeszcze nie był do końca świadom tego, dlaczego Kise tak się do niego zbliżył – sam Ryouta wahał się przed tym, co chciał zrobić.

- Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie, Aominecchi – powiedział.- Świetnie się bawiłem.

- Taa – mruknął Daiki.- Spoko. Ja też się dobrze bawiłem.

- Daj mi potem znać, kiedy wy będziecie grali mecz. Z chęcią przyjdą i zobaczę, czy rzeczywiście potrafisz zdobyć sześćdziesiąt cztery punkty pod rząd.

- Masz to jak w banku…

- To do zobaczenia.- Kise uśmiechnął się lekko.

Jego serce biło mocno i stresował się, ale stwierdził, że nie ma nic do stracenia.

Pocałował Aomine.

To był czuły całus, delikatny ale jednocześnie stanowczy. Bez języka, same wargi – Kise nie chciał tak od razu kusić Daikiego. To miała być mała pieszczota, zalążek czegoś miłego na pożegnanie i… być może obietnica kolejnych? Znak, że Kise…

- O kurwa!- palnął Daiki, odsuwając się nagle od niego i zasłaniając usta wierzchem dłoni.- Kise, co ty? Ja nie jestem gejem!

Magiczna bańka pękła z głośnym trzaskiem.

Kise zamrugał, zdumiony.

- Yyy – bąknął.- Co?

Aomine nie odpowiedział. Poczerwieniał na twarzy i zaczął wycierać ręką usta.

- Nie jesteś gejem?- powtórzył Ryouta.- Co to znaczy, że „nie jesteś gejem”?

- To, że wolę dziewczyny – mruknął Aomine po krótkiej chwili milczenia. Już nie wycierał ust, teraz tylko stał niepewnie w odległości kilku metrów od blondyna.

- Yy, okej, ja też lubię dziewczyny, chociaż teraz częściej…

- Chodzi mi o to, że mnie nie kręcą faceci, w ogóle!- Daiki podniósł głos, po czym rozejrzał się szybko wokół, sprawdzając, czy nikt tego nie usłyszał.

- W ogóle?- Kise potrząsnął głową, nic z tego nie rozumiejąc.- Ale… ale przecież… poznaliśmy się na tinderze…

- Tak, wiem, ale to skomplikowana sytuacja, w chuj skomplikowana!- Aomine zaczął się wyraźnie denerwować.

- Co, założyłeś tindera dla gejów tak o, dla zwały, żeby się ponabijać z pedałów?- W Kise również rosła adrenalina. Jeszcze nie do końca wierzył, że Daiki postąpił tak chamsko, jeszcze chciał mu dać szansę na wyjaśnienia.

- Nie, nie, jasne, że nie, nie robię takich gówien!- Aomine zaczął przechadzać się w tę i we w tę. Przeczesał palcami swoje krótkie, granatowe włosy.- To był przypadek, kurwa, to był przypadek! Założyłem tindera, bo chciałem se znaleźć jakąś dupę, ale przypadkowo nacisnąłem, że interesują mnie faceci, a potem zacząłem coś klikać i polubiłem twój profil!

- Ale przecież pierwszy do mnie napisałeś, to też był przypadek?- Kise nadal nie wierzył w ani jedno jego słowo.

- Wiem, że to brzmi niedorzecznie, ale tak – westchnął z irytacją Daiki.- To też był przypadek! Ale zaczęliśmy pisać i było spoko, i serio chciałem się z tobą spotkać i zagrać one on one! I potem też się fajnie grało, i fajnie się gadało przez telefon, i dzisiaj też się dobrze bawiłem!

- Aha, spoko, ale poczekaj, daj mi chwilę.- Kise uniósł dłoń w geście stopu, mówił coraz głośniej, coraz bardziej wkurzony.- Chyba pominąłem fragment, w którym mówisz mi w trakcie tych naszych spotkań i grania w kosza, że jakby co, to nie jesteś gejem. Możesz przypomnieć mi, kiedy to mówiłeś?

- Kurwa, brzmisz jak Kagami…

- Oh, więc jego też zwodziłeś?

- Co? Nie! On nie jest gejem!

- Ale ja jestem!- krzyknął ze złością Kise.- I nie założyłem tindera „przez przypadek”! Nie kliknąłem niczego „przez przypadek” i nie odpisałem ci „przez przypadek”!

- Wiem, ja…

- Nie, kurwa, gówno wiesz!- przerwał mu Ryouta.- Miałeś od chuja okazji, żeby powiedzieć mi, że nie interesują cię faceci, a ja teraz wyszedłem na idiotę, całując cię, bo myślałem, że spotykasz się ze mną, bo myślisz o jakiejś poważniejszej relacji! Tak się zachowywałeś! Zaprosiłeś mnie nawet na mecz!

- Bo Satsuki...- Aomine kompletnie stracił swój rezon.

- W dupie mam Satsuki, w dupie mam twoje powody!- warknął blondyn.- Oszukałeś mnie! Mogłeś mi powiedzieć od samego początku, a nie teraz, po prawie trzech tygodniach znajomości!

- Nie chciałem, żebyś się wkurzył…

- Ale teraz się wkurzyłem! Co ty sobie myślałeś, kretynie? Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? Jak już totalnie się w tobie zakocham i złamiesz mi serce?

- Chyba nie jesteś…?- Aomine spojrzał na niego z przestrachem.

- Nie jestem – wycedził Kise.- W kimś takim nikt nie chciałby się zakochać. Dobra, mam dość tego, nie wierzę w ani jedno twoje słowo, jesteś chujem, Aomine i spierdalaj ode mnie.

Kise odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem, zostawiając za sobą Daikiego. Ciemnoskóry nie zawołał nic za nim, nie poszedł w jego ślad.

Po prostu się rozstali.

Kise był tak wkurzony, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nawet kiedy chłopak, z którym umawiał się w zeszłym roku i w którym zaczął się podkochiwać, zerwał z nim mówiąc mu, że Ryouta go nudzi. Nawet kiedy innego chłopaka, na którym mu nawet zależało, przyłapał na zdradzie. Ba, nawet kiedy umówił się na randkę z facetem, który okazał się starym prykiem, tak zdesperowanym że proponował mu nawet pieniądze za seks, nie był tak wkurzony jak teraz.

Nie zakochał się w Aomine. Nie ma mowy. Nie ma mowy! To, co czuł to zwykła nienawiść, zwykła złość, że został tak wykorzystany. Co to w ogóle za gadka?! Jak można mieć tyle przypadków z rzędu? Że niby kliknął przez przypadek, że polubił przez przypadek (Kise też zrobił to przez przypadek, ale akurat teraz o tym nie pamiętał), a w dodatku, uwaga, NAPISAŁ przez przypadek (to była tylko emotka machającej ręki, którą proponuje wysłać sama aplikacja, i było całkiem możliwe, by wysłać ją przez przypadek, ale także i o tym akurat teraz Kise nie pamiętał).

Tyle przypadków, tyle spotkań i rozmów… Znali się od trzech tygodni! Pierwsze dni były intensywne, potem spotykali się na przerwach między zajęciami na uczelni, a nawet po niej chodzili grać raz w tygodniu. Rozmawiali ze sobą przez telefon, wysyłali sobie SMSy, tyle okazji, tyle PRZYPADKÓW, by PRZYPADKIEM napisać, że PRZYPADKIEM nie jest gejem…

A on trwał tak przez te tygodnie, i nawet zaprosił go na mecz i dawał mu wyraźnie do zrozumienia, że podoba mu się ta relacja. Kise sądził, że będzie chciał przejść na drugi etap, sprawdzić się w tym, czy będzie mu pasowała również nieco romantyczniejsza atmosfera.

A on jest hetero.

Nie jest gejem.

Nie chciał tamtego pocałunku. Nie chciał związku, nie chciał Ryouty w żaden romantyczny sposób. Chciał znaleźć sobie dupę na tinderze, a przez PRZYPADEK, zamiast dupy znalazł Kise. I nie chciał go od samego początku, ale spotkał się z nim, bo… bo…

Nie, to nie mogło być prawdziwe. To na pewno nie przypadki, na pewno Aomine specjalnie robił sobie z niego jaja i pewnie teraz zadzwoni do Kagamiego i będą cisnęli bekę, że Kise Ryouta dał się nabrać na to, że podoba się Aomine.

I kto normalny zakochałby się w takim dupku? Kto normalny myślałby o nim ciepło i chciał czegokolwiek więcej? No? Kto normalny potrafiłby zabujać się w takim bezdusznym typie?

Będąc już w swoim pokoju i leżąc wykąpany w łóżku, Kise pomyślał, że nikt.

Tylko jego łzy wiedziały co innego.




1 komentarz:

  1. Nie wiem, co napisać :( Jest mi szkoda Kise, ale też współczuję Aomine, bo pewnie jakoś chciał ominąć temat orientacji i po prostu się przyjaźnić... Ech... Chcę już wiedzieć jak to się potoczy, więc lecę czytać następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń