[FIL] Rozdział 4

   Jayden O'Neill na piątą godzinę w sobotę czekał nawet nie jak dziecko na święta Bożego Narodzenia, ale jak Lucyfer na koniec ludzkości. Jako że w dość chytry sposób udało mu się namówić Benjamina na randkę – choć określenia tego postanowił za wszelką cenę nie używać w obecności Collinsa – zdarzało mu się uśmiechać do siebie w lustrze z okrutną satysfakcją. Owszem, w pewnym sensie „wrobił” w to spotkanie Benjamina, ale dzięki temu będzie miał możliwość pokazania mu i udowodnienia, że plotki o Jaydenie O'Neillu nie są prawdą, a jego reputacja co najwyżej w bardzo niewielkim stopniu oddaje rzeczywistość.

Wobec tego zbiegu wydarzeń Jayden postanowił dać z siebie tego dnia wszystko – a zaczął od czystości. Już o godzinie trzeciej popołudniu wziął bardzo długi prysznic, namydlając całe swoje ciało i ciemnobrązowe włosy, o które zawsze dbał – po bokach miał je krótsze, pośrodku zaś odrobinę dłuższe. Po długim prysznicu chłopak wysuszył włosy i ułożył je starannie (zaczesując je lekko do góry), a kiedy zbliżała się godzina jego wyjścia, założył najlepsze dżinsy, jakie miał oraz najlepszą koszulę (wszystko wyprane i wyprasowane dnia poprzedniego). Zgolił również zarost i popryskał się odrobinę wodą kolońską. Kiedy skończył już wszelkie przygotowania i przejrzał się w lustrze, wyszczerzył do siebie zęby w uśmiechu.

Gdyby tylko Benjamin Collins nie był już w posiadaniu jego serca, pewnie zakochałby się sam w sobie.

Na dworze było zimno i padał obficie śnieg, a ponieważ Jayden wolał uniknąć jakiegokolwiek fatum, zrezygnował z jazdy motocyklem – nie chciał przypadkiem wpaść w poślizg i umrzeć przed najważniejszą randką w swoim życiu, nawet jeśli bardzo chciał pochwalić się Benjaminowi swoim sprzętem.

Nie tylko tym jednym.

Choć właściwie tym drugim już raczej zaszpanował.

Wzruszając beztrosko ramionami na swoje myśli, zarzucił ciepłą czarną kurtkę i wyszedł ze swojego mieszkania, zamykając drzwi na klucz.

Do kawiarenki dotarł na dziesięć minut przed czasem, ale ku jego zaskoczeniu, w środku siedział już Benjamin. Wytrzeszczając na niego oczy, Jayden powstrzymał się jeszcze od wejścia do wnętrza i pospiesznie sprawdził stan swojego oddechu – sama mięta, to dobrze. Odchrząknął głośno, po czym wszedł do kawiarenki z zupełnie fałszywie neutralną miną.

- Cześć, Benjamin – rzucił, podchodząc do stolika, który zajął chłopak. Siedział na miękkim fotelu, pochłonięty lekturą, ale kiedy usłyszał głos O'Neilla drgnął lekko i uniósł spojrzenie w górę.

- Cześć – odparł nieco sucho, zamykając książkę i odkładając ją na stolik.

Jayden, uśmiechnięty od ucha do ucha, ściągnął z siebie kurtkę i przewiesił ją przez fotel naprzeciwko chłopaka. Usiadł w nim wygodnie, rozglądając się po wnętrzu. Kawiarenka była dość przestronna i utrzymana w ciepłych, raczej jesiennych barwach: bordowe kolory mieszały się z ciemnym brązem i ciemnym fioletem, jedynie niektóre dodatki były jaśniejsze. W półokrągłej sali poukładano brązowe stoliki z lawendowymi fotelami i małymi kanapami bądź narożnikami, jak to było w przypadku kątów; nad nimi zaś zwisały lampy o czerwonych kloszach.

Kawiarenka wydawała się w sumie przytulna, choć Jaydenowi i tak bardziej odpowiadała zieleń oczu Benjamina Collinsa, który spojrzał właśnie na niego, opierając się ciężko o oparcie fotela i wciskając dłonie do kieszeni swojej dużej, szarej bluzy. Jayden uśmiechnął się do niego, zachwycając się w milczeniu piegami na jego policzkach. Collins nie odwzajemniał jego radości, wpatrywał się w niego z powagą, po czym z westchnieniem sięgnął po leżące na stoliku menu.

- Wybierz, co chcesz, ja stawiam – rzucił nonszalancko Jayden, równie nonszalancko machnąwszy dłonią i również biorąc do ręki menu. Kiedy Benjamin łypnął na niego wzrokiem spode łba, O'Neill dodał z niewinnym uśmiechem:- W końcu to ja cię zaprosiłem.

Benjamin nie skomentował tego, jedynie westchnął cicho. Przejrzeli swoje karty – to znaczy Collins przejrzał swoją, bo Jayden przeglądał raczej Benjamina. Kiedy zjawiła się kelnerka o długich blond włosach, uśmiechając się do nich sympatycznie, Collins spojrzał wyczekująco na Jaydena, ale ten machnął dłonią, dając mu znać, by złożył swoje zamówienie jako pierwszy.

- No to...- Benjamin zmarszczył lekko brwi, spoglądając raz jeszcze na kartę.- Poproszę ciastko z kremem i owocami.

- Polecamy dzisiaj pyszny torcik czekoladowy przekładany frużeliną wiśniową z odrobiną rumu – powiedziała kelnerka, uśmiechając się sympatycznie.

- Tak, widziałem cenę tego pysznego torcika – sarknął Benjamin, potrząsając głową.

- Jest bardzo dobry – zapewniała blondynka, dla podkreślenia wagi swoich zapewnień kiwając głową z uśmiechem.- Jadłam osobiście, jest wręcz przepyszny! Naprawdę warty swojej ceny.

- Przestań wciskać mi najdroższy produkt, nie chcę torcika, chcę ciastko! – fuknął na nią Collins, wlepiając w nią spojrzenie. Jayden wytrzeszczył na niego oczy, zastanawiając się, czy powinien go upomnieć, by grzeczniej odnosił się do damy.

- Ahahah!- Kelnerka roześmiała się promiennie, zerkając na Jaydena niemal pobłażliwie. Następnie wróciła spojrzeniem do Benjamina i, mierząc go od góry do dołu, wycedziła przez zaciśnięte zęby:- Muszę kupić prezent Victorowi, daj mi zapracować na cholerną premię, ty mała gnido!

- Naciągaj innych klientów, a nie mnie – odparł nieporuszony Benjamin, po czym kiwnął głową w kierunku Jaydena.- Jego możesz.

O'Neill uniósł lekko brwi i uśmiechnął się nerwowo, kiedy blondynka zwróciła się do niego z sympatyczną miną.

- Polecam serdecznie torcik czekoladowy przekładany frużeliną wiśniową z odrobiną rumu!

- Jasne, poproszę.- Jayden zerknął na Benjamina.- Dwa razy.

- Bardzo proszę!- Dziewczyna z radością i energią zapisała zamówienie na kartce, cała rozpromieniona.- A co do picia?

- Cappuccino.- O'Neill odłożył kartę na bok.

- Jakiś wzorek na piance dla pana?- zapytała kelnerka.- Umiem pieska, kotka, pajęczynę, serduszko...

- Ee, może być piesek.

- Piesek – powtórzyła powoli blondynka, zapisując to na kartce. Zerknęła na Collinsa.- A ty?

- Herbatę. Czarną.

- Herbata... czarna...- Blondynka znów zaczęła notować. Uśmiechnęła się po raz ostatni, po czym poprosiła o chwilę cierpliwości i czmychnęła, by przygotować zamówienie.

- Znacie się?- zagadnął Jayden, oglądając się za blondynką. Była przeraźliwie ładna i zgrabna, do tego wydawała się być osobą towarzyską i szczerą.

- Ma chłopaka – westchnął Collins.

O'Neill spojrzał na niego z odrobiną zawodu i spuścił wzrok na blat stolika.

- Ciebie?- mruknął.

- Nie – odparł chłodno Benjamin.- Po prostu ma chłopaka.

- Och. No tak...- Jayden przypomniał sobie, że przecież to raczej Benjamin jest chłopakiem. To znaczy nie w sensie płci, jest po prostu chłopakiem innego chłopaka.

- Przyjaciółka?- znów zagadnął O'Neill, a Benjamin skinął głową.

- Sąsiadka – dodał.

- Jeśli czujesz się niekomfortowo, to możemy się gdzieś przenieść.

- Dlaczego miałbym czuć się niekomfortowo?- Benjamin spojrzał na niego bez zrozumienia.

- Noo... nie wiem – odparł ostrożnie Jayden, zerkając na krzątającą się za ladą barową kelnerkę.- Chyba nie naskarży twojemu facetowi, że spotkałeś się z innym chłopakiem?

- N-nie...- zająknął się Benjamin, uciekając na bok wzrokiem.- Przestań to głośno mówić! Tu są ludzie...

- Przepraszam.- O'Neill zreflektował się.

Kelnerka podeszła do nich z zamówieniem niesionym na tacy. Położyła przed nimi po talerzyku z kawałkiem czekoladowego tortu (i ciastkiem dla Benjamina, na które ten spojrzał teraz z rezygnacją), a następnie obok nich odpowiednio herbatę dla Collinsa i kawę dla Jaydena. Kładąc przed nim filiżankę, specjalnie zadbała o to, by widział dokładnie wizerunek psa na piance. Spojrzała wówczas zjadliwie na Collinsa i syknęła cicho:

- Nazwałam go Benjamin.

- Och...- wyszeptał zachwycony Jayden, wpatrując się w głowę psa, przypominającą rasą owczarka albo husky.- Piękny, dzięki!

Kelnerka uśmiechnęła się z zadowoleniem, ignorując wywracającego oczami Collinsa, po czym życzyła im smacznego i oddaliła się od ich stolika. Jayden chwycił filiżankę obiema dłońmi, po czym wpatrzył się z uśmiechem w kawę. Po chwili spojrzał na Benjamina, zastanawiając się nad rozpoczęciem jakiegoś tematu, jednak od czasu do czasu zerkał w dół, na filiżankę.

- Gdzie mieszkasz? Mam nadzieję, że nie czekałeś na mnie długo. Mam trochę nieciekawy dojazd z mojego mieszkania tu, do Green Parku.

- Mieszkam niedaleko – odparł Benjamin, dziobiąc widelczykiem torcik. Jay zwrócił uwagę na to, że chłopak ma dłonie pianisty; ich palce były szczupłe i długie, a z pewnego doświadczenia wiedział, że dotykiem sprawiały wiele dobrych rzeczy.- I nie, nie czekałem długo. Przyszedłem jakieś pięć minut przed tobą.

- Och. Aha.- Jayden uśmiechnął się do jego piegów.- To pewnie czasem tu bywasz, co?

- Unikam wszystkich miejsc, gdzie pracuje Veronica – westchnął ciężko Benjamin, spoglądając ponuro na blondynkę.- Siłą mnie naciąga na drogie produkty, bo wie, że ze mną może sobie pozwolić...

- To gdzie zwykle chodzisz na kawę albo herbatę?- zapytał O'Neill, gotów notować w pamięci każde słowo, aby w przyszłości zaprosić Collinsa do jego ulubionego miejsca.

Benjamin uniósł widelczyk z kawałkiem torcika i, nim udzielił Jay’owi odpowiedzi, skosztował go. Marszcząc lekko brwi, przeżuł puszysty czekoladowy biszkopt wypełniony słodką wiśniową frużeliną, skropioną odrobiną rumu. Przełknął kęs. Chwilę wpatrywał się w torcik, po czym nabrał widelczykiem kolejną porcję.

- Zwykle robię ją sobie sam, we własnym domu – odparł.

- Smakuje?- zapytał Jayden. On jeszcze niczego nie tknął.

- Tak – odparł Collins.- A tobie smakuje kawa?

O'Neill spojrzał na swoją kawę. Pies Benjamin nadal był wyraźnie widoczny na piance i aż żal było Jaydenowi go zniszczyć. Odsunął więc od siebie filiżankę, przesuwając ją ostrożnie na bok, a zamiast tego przysuwając sobie talerzyk z torcikiem. Posłał Collinsowi nerwowy uśmieszek, po czym przystąpił do konsumpcji.

- Co porabiasz poza uczelnią?- zagadnął.

- Różne rzeczy. Czytam, czasem w coś pogram na kompie, spotkam się ze znajomymi, okazjonalnie pójdę na imprezę. Nic, co by cię zainteresowało – dodał.

- W co grywasz?- Jayden nie dawał za wygraną.- Ja też czasem gram, najczęściej w wyścigówki albo w strzelanki.

- MMO.- Benjamin wzruszył ramionami.- Ale to i tak rzadko, wolę literaturę.

- To co dzisiaj czytasz?- O'Neill nie przepadał za książkami, czytanie uważał za marnowanie czasu, bo przecież jak można przez parę godzin siedzieć w bezruchu z nosem między stronami? Ale do rozmowy był chętny, nawet jeśli niewiele miał do powiedzenia w tym zakresie.

- To thriller – odparł Benjamin, spoglądając na okładkę książki, która spoczywała na blacie stolika obok jego talerzyka z ciastem.- O mrocznych tajemnicach pewnej rodziny zamieszkującej niegdyś zrujnowaną obecnie posiadłość. Czytasz coś?- Collins spojrzał na niego niepewnie, a Jayden miał ochotę odgryźć sobie rękę, bo wydawało mu się, że w zielonych oczach Benjamina dostrzegł jakby odrobinę nadziei i rosnącego zainteresowania.

- Niezbyt często – odparł, spuszczając z zażenowaniem wzrok.- Zwykle raczej jestem w ruchu...

- W to nie wątpię – mruknął Collins, unosząc brwi.

Jayden postanowił ratować sytuację i nieco się wykazać.

- Interesuję się motoryzacją – wyjaśnił, przeczesując palcami ciemne włosy. Benjamin pokiwał głową.

- Widziałem twój motocykl – powiedział.

- Naprawdę?- O'Neill rozpromienił się.- Co o nim myślisz?

- Noo...- Collins zmarszczył lekko brwi i zastanowił się przez chwilę.- Nie znam się na motoryzacji. No ale wygląda fajnie, jeśli o to pytasz...

0 To Suzuki GSX-R 1000 – wyjaśnił Jayden pewnym tonem.- Ma silnik R4 i na ostatnim biegu może osiągnąć prędkość trochę ponad trzystu kilometrów na godzinę!

- Jechałeś już tak szybko?

- Nie.- Jay ucieszył się, że w końcu to Benjamin zadał pytanie jemu.- Na ulicach Londynu nie jest to możliwe. Ale dwieście jechałem – dodał nie bez dumy w głosie.- Wziąłem go na raty dwa lata temu i niedawno dopiero spłaciłem. I tak dostałem go po zniżce od gościa, u którego pracowałem w serwisie motoryzacyjnym przez prawie cały rok. Wtedy też poduczyłem się trochę na mechanika, więc znam się na naprawach. Potem niestety koleś zamknął firmę, a ja musiałem szukać roboty gdzie indziej. Jeśli chcesz, to mogę cię kiedyś zabrać na przejażdżkę!- dodał z entuzjazmem.

- Nie, dzięki, raczej spasuję – odparł Benjamin, odsuwając od siebie pusty talerzyk i przysuwając kubek z herbatą.- Nie bardzo pociągają mnie podróże motocyklami.

Jayden powstrzymał się od wyjaśnienia Benjaminowi czym tak naprawdę jest motor i zamiast tego uśmiechnął się ze zrozumieniem, kiwając głową. Najwyraźniej dla Collinsa motocykle były tym samym, czym dla O'Neilla były książki.

- No a...- Jayden zaczął nerwowo dziobać widelczykiem ostatni kawałek torcika, szykując się do zadania bardziej dyskretnego pytania. Benjamin jednak drgnął nagle na swoim fotelu, po czym sięgnął do kieszeni swoich spodni, wyciągając komórkę. Po chwili spojrzał na O'Neilla.

- Nie masz nic przeciwko, żebym odpisał?

- Jasne, nie krępuj się – odparł pospiesznie, machnąwszy dłonią. Po chwili rzucił niedbałym tonem:- Twój przyjaciel?

- Tak – odparł Benjamin, po czym poczerwieniał na twarzy.- Znaczy... to Zack...

- Och, okej.

Jayden również poczerwieniał aż po same uszy. Odruchowo sięgnął po filiżankę kawy, jednak na widok psa Benjamina zawahał się i odłożył ją na stolik niemal z namaszczeniem. Kiedy spojrzał znów na Collinsa, ten wbijał wzrok w jego filiżankę, a potem przeniósł spojrzenie na niego. Nie odezwał się jednak, tylko zaczął stukać coś w ekran swojej komórki.

O'Neill czekał cierpliwie, bawiąc się widelczykiem i sunąc nim po pustym już talerzyku. W końcu Benjamin z westchnieniem schował telefon do kieszeni spodni i przysunął do siebie swoją herbatę. Wpatrzył się w Jaydena.

- Siedzimy tu już prawie pół godziny – stwierdził.

Jaydenowi na te słowa zrobiło się nieco przykro. Nie zapytał jednak Benjamina, czy chce się już zbierać, zamiast tego uśmiechnął się do niego czarująco i zagadnął go:

- Studiujesz coś?- Dobrze wiedział co, bo pytał o to Zacka, ale potrzebował chwilowo tematu do rozmowy. Ciężko było przeprowadzać konwersację, kiedy druga osoba miała tak niechętne nastawienie do tej pierwszej.

- Pedagogikę – odparł Collins, pocierając lewe oko i opierając się przedramionami o blat stolika.- Przeprowadziłem się z rodzicami do Londynu trzy miesiące temu. Urodziłem się w Newport, podobnie jak Zack, potem parę razy przenosiliśmy się z miejsca na miejsce, ale w Londynie planuję zostać już na stałe i znaleźć tu pracę.

- Chciałbyś uczyć w jakiejś szkole?- Jayden uśmiechnął się, zadowolony, że Benjamin w końcu zaczął się trochę rozkręcać i chyba do niego przełamywać. Nawet, jeśli nie patrzył na niego, tylko na ludzi w kawiarni albo blat ich stolika, to przynajmniej jego odpowiedzi stały się mniej zdawkowe.

- W domu opieki społecznej albo w jakiejś placówce resocjalizacyjnej – odparł.

- Wow, to mi się nigdy nie nasuwało, gdy myślałem o pedagogice.

- Większość osób kojarzy ten kierunek z byciem nauczycielem – przytaknął Benjamin.- Kawa smakuje?- zapytał nagle, spoglądając na filiżankę Jaydena.

- Tak.- O'Neill pokiwał głową, nawet na nią nie patrząc.

- Nie upiłeś nawet łyka – mruknął Collins.

- Noo...- Jayden zarumienił się lekko, spoglądając szybko na psa Benjamina.- Ze spokojem, nie spieszy mi się...

- Ostygnie ci.

- Zimną też lubię.

- Jayden, na litość boską, albo w tej chwili napijesz się tej kawy, albo wychodzę – syknął Benjamin.

O'Neill natychmiast pociągnął spory łyk, starając się nie patrzeć na wizerunek psa, który zrujnował. Uśmiechnął się do Collinsa.

- Pycha – stwierdził.

Benjamin westchnął, opierając się ciężko o oparcie swojego fotela. Widać było, że zamierza coś powiedzieć, wobec czego O'Neill zachował milczenie.

- Słuchaj, Jayden...- zaczął Collins. Przełknął ślinę, spoglądając po otoczeniu. Wokół nich nikogo nie było, najbliżej siedziały jakieś dwie dziewczyny o stolik dalej. Benjamin przyciszył głos.- To miłe z twojej strony, że mnie tu zaprosiłeś i dziękuję za ten torcik i herbatę, ale powinienem się już zbierać.

- Och... pewnie.- Jayden pokiwał głową.- Pewnie masz masę rzeczy do robienia... Dasz mi swój numer? Może umówimy się na inny termin?

Collins spojrzał na niego bez żadnego konkretnego wyrazu twarzy, po czym znów westchnął lekko.

- Umawialiśmy się, że to jedno spotkanie – powiedział cicho.

Tym razem to O'Neill westchnął, nieco zrezygnowany. Spuścił głowę i uśmiechnął się krzywo, znów zaczynając odruchowo bawić się widelczykiem.

- Czemu jesteś taki oschły, Benjaminie?- zapytał, jednak łagodnym tonem, bez żadnych pretensji.- O co chodzi? Wstydzisz się tego, że się ze sobą przespaliśmy?

Collins poczerwieniał na twarzy, uciekając szybko wzrokiem na bok.

- T-to nie jest odpowiednie miejsce na taką rozmowę…

- A jakie będzie odpowiednie, skoro nie chcesz się ze mną spotkać?- mruknął Jay, opierając się wygodniej o oparcie swojego fotela i wpatrując w zielone oczy Benjamina.- Obawiasz się, że rozpowiem wszystkim, że jesteś gejem?

- Nic o mnie nie wiesz…

- Tak samo jak i ty nie wiesz nic o mnie.

- No właśnie – westchnął z poirytowaniem Benjamin.- Nie znamy się, nic o sobie nie wiemy, a przypadek sprawił, że wylądowaliśmy ze sobą w łóżku, czego nie powinniśmy nigdy robić. Ale stało się, więc zostawmy to za sobą i po prostu o tym zapomnijmy.

- Na mój gust bardzo ci się wtedy podobało. Rozumiem, że masz wyrzuty sumienia, bo zdradziłeś chłopaka...

- Nie mam żadnego chłopaka – westchnął Benjamin, zrywając się z miejsca i chwytając za kurtkę.- Jesteś pierwszym facetem, z którym to zrobiłem, i tak, jest mi cholernie wstyd, że swój pierwszy raz miałem z kompletnie obcym kolesiem. Tobie może odpowiada posuwanie przypadkowych panienek, które wyrwałeś dziesięć minut wcześniej na imprezie, ale dla mnie to coś żenującego. Dlatego właśnie nie jestem w stanie nawet na ciebie spojrzeć, rozumiesz?- ostatnie słowa Benjamin wyszeptał. Jayden wpatrywał się w niego bez słowa, a Collins westchnął tylko drżąco, po czym zabrał swoje rzeczy i pospiesznie oddalił się od ich stolika. Po chwili dało się słyszeć dzwonek nad otwieranymi i zamykanymi drzwiami kawiarenki.

Jayden wciąż siedział na swoim fotelu, wgapiając się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał Collins. Sens jego słów dopiero do niego dochodził i chłopak dopiero teraz tak naprawdę zaczynał rozumieć, co się stało.

Benjamin miał go za kobieciarza, ohydnego łamacza kobiecych serc, z którym, o zgrozo, wylądował w jednym łóżku i z którym stracił dziewictwo. Jego zdaniem zapewne gorzej trafić nie mógł. Przeleciał go zbyt przystojny, zbyt popularny, pyszałkowaty, zadufany w sobie i zbyt pewny siebie Jayden O'Neill, do którego czuł po prostu wrodzoną niechęć.

Jaydenowi powinno zrobić się smutno. Jaydenowi powinno zrobić się przykro. Powinien czuć też odrobinę współczucia dla romantycznej duszy Benjamina. No i przede wszystkim powinien się wkurzyć, że ktoś mu powiedział tak niemiłe rzeczy prosto w twarz.

Jayden O'Neill zerwał się z miejsca i, pospiesznie rzucając banknot na stolik (którego wartość nie sięgała wcale wartości całego zamówienia), chwycił swoją kurtkę i wybiegł za Benjaminem.


1 komentarz:

  1. Hejka!
    Dawno mnie nie było, ale już nadrabiam :D
    Kurczaki, ich pierwsza randka nie poszła najlepiej... ale przynajmniej Jay dowiedział się, że Benjamin jednak nie ma chłopaka. Dajesz Jay! Nie spieprz tego <3
    Tulę,
    Sho

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń