[FIL] Rozdział 5

  Wbrew pozorom odnalezienie Benjamina w tłumie nie było wcale łatwe – nawet jeśli teoretycznie wyróżniał się czupryną prawie rudych włosów, widoczną nawet pod czarno-szarą czapką, no i przede wszystkim miał ciemnozieloną kurtkę z bordowym szalikiem.

Kiedy O'Neill wypadł z kawiarni i rozejrzał się jak dziki wokół siebie, z początku nie był w stanie dostrzec znajomej sylwetki i przeklinał się w myślach za to, że tak długo siedział w środku po wyjściu Collinsa. Przez to stracił cenne sekundy, podczas których Benjamin zdążył zwiać.

Zaciskając pięści i usta, Jayden wskoczył na pobliski hydrant i, balansując na jego bocznych stożkach, rozejrzał się szybko po tłumie. W końcu dostrzegł znajomą czapkę z wystającymi spod niej prawie rudymi włosami i bordowy szalik i, nie tracąc już ani jednej sekundy, zeskoczył ze swojej wieży obserwacyjnej i pognał w tamtym kierunku.

Tłumek zaczął się już przerzedzać, zwłaszcza, że niektórzy – w tym Benjamin – skręcili w ulicę na lewo. O'Neill przyspieszył, bojąc się, że lada moment chłopak zniknie mu z oczu. Przez myśl przeszło mu, że zachowuje się trochę jak biegnący za ojcem na lotnisku Kevin McCallister, i być może Benjamin okaże się tylko chłopakiem podobnie ubranym do Benjamina, ale na całe szczęście, kiedy Jayden dogonił już swą ofiarę, ta okazała się być Benjaminem Collinsem.

Zapłakanym Benjaminem Collinsem.

- Och... płaczesz?- Jayden, który zatrzymał Benjamina chwytając go za ramię, teraz puścił go i wpatrzył się w niego, osłupiały.

- Z-zamknij się!- wykrzyknął płaczliwie Benjamin.- Po prostu... ś-śnieg mi wpadł do oczu!

- Aż tak?- bąknął chłopak.

- Rozpuszcza się! Czego chcesz?

- Co? Och, racja!- Jayden zreflektował się, uderzając się otwartą dłonią w czoło. Po chwili spojrzał na Benjamina z zapałem.- Kocham cię, Benjaminie.

- Co?- pisnął Collins, z niepokojem rozglądając się wokół nich. Chwycił O'Neilla za szmaty i pociągnął go za sobą na bok, do wnęki między budynkami. Tak czy tak byli widoczni z ulicy, ale przy odpowiednio cichej rozmowie nikt nie powinien ich usłyszeć.

Jayden nie pozwolił Benjaminowi dojść do słowa.

- Mówię poważnie!- powiedział, patrząc na niego niemal gorączkowo.- Wiem za kogo mnie uważasz i rozumiem już twoje uprzedzenia, ale mnie wcale nie chodzi o seks, Benjaminie! To znaczy nie tylko – dodał, rumieniąc się intensywnie.- Och, no co ja poradzę?! Jestem facetem i czasem mam kosmate myśli, no! Ale prawda jest taka, że znacznie częściej myślę o tobie w takim zupełnie... zupełnie naturalnym świetle – dokończył, nie wiedząc, jak dobrać słowa.- Chodzi mi o to, że nie myślę o twoim tyłku czy penisie, ale o tobie, po prostu jako tobie.- Wskazał na niego bezradnie rękoma.- Myślę o tym, co robisz, co myślisz, co planujesz, gdzie jesteś i z kim jesteś, jak się czujesz... i jaki jesteś – dodał ciszej, spuszczając z zażenowaniem wzrok.- Bo niezbyt wiele o tobie wiem...

- Przecież ty zwariowałeś!- Benjamin otarł rękawem mokre od łez piegowate policzki, pociągając przy tym nosem.- To nie jest zakochanie, tylko jakaś fascynacja...!

- Myślisz, że nie próbowałem tego zanalizować?- Jayden spojrzał na niego z niedowierzaniem, po czym poczerwieniał po same uszy.- Oglądałem się za innymi facetami, ale to było jak zabawa w „znajdź różnicę” na obrazkach! Żaden nie przypominał ciebie, albo ciebie przypominał, ale był kompletnie... kompletnie nie tobą.- Jayden skrzywił się.

- Więc co, to muszę być ja?!- Benjamin wytrzeszczył na niego oczy. Przechodzący obok nich ludzie zerkali na nich dziwnie, ale żaden z chłopców póki co nie zwracał na to uwagi.

- Nie mów tego tak, jakby chodziło o zaspokojenie mojego seksualnego pożądania!- syknął z irytacją O'Neill.- Tu chodzi o to, że chcę iść z tobą na randkę, do jasnej cholery! Chcę pójść z tobą do kina, albo na kolejną kawę, odwieźć cię do domu moim motocyklem... albo odprowadzić, jeśli będziesz wolał...

- A potem co?- parsknął Collins drwiąco, ale zepsuł efekt, pociągając nosem.

- A potem cię pocałować!- wybuchł Jayden nieco za głośno. Obaj szybko spojrzeli na przechodniów, a kiedy ci pospiesznie odwrócili wzrok, chłopcy spojrzeli na siebie i mówili już ciszej.- Nie mówię przecież, że chcę tego już dzisiaj, teraz! Poznaj mnie trochę, Benjaminie, daj mi szansę, żebym pokazał ci jaki jestem naprawdę, daj mi szansę poznać CIEBIE.

- A co, jeśli nie jestem taki fajny?- zapytał Benjamin, znów pociągając nosem i znów wycierając policzki z nowych łez.- Co, jeśli okaże się, że jestem dupkiem?

- Co „co”?- nie rozumiał Jayden.- Nie wiem co... Da się jakoś odkochać, kiedy już się w kimś zakochało?- Kiedy Collins spojrzał na niego sceptycznie, pociągając co chwila nosem, O'Neill jęknął przeciągle.- Och, nie wiń mnie, okej?! Dla mnie to totalna nowość, nigdy nie byłem w nikim zakochany, pierwszy raz się tak czuję!

- Coś takiego – burknął Benjamin, wciskając ręce do kieszeni kurtki.

- Słuchaj...- O'Neill zaczął już łagodnym tonem.- Rozumiem, jak się czujesz. Nie jest ci fajnie z myślą, że uprawiałeś seks z kolesiem, który jest znany jako „pogromca kobiecych serc”.- Jayden wywrócił oczami, nieco zirytowany.- Ale to nie jedyne, kim jestem, wiesz? Jestem też miłośnikiem psów.- O'Neill wzruszył ramionami.- Gdziekolwiek zobaczę jakiegoś szczeniaka, zaczynam piszczeć jak szalony i zachwycać się nad jego słodkością.- Benjamin spojrzał na niego podejrzliwie, mierząc od góry do dołu, ale to tylko zachęciło Jay’a, by mówił dalej:- Jestem też artystą i lubię rysować, szczególnie krajobrazy. Czasami w wolne od uczelni dni wybieram się na jakieś wycieczki moim motocyklem, tylko po to, by siąść gdzieś w plenerze i szkicować to, co wpadło mi w oko. Jestem też kretynem – dodał.- Dopiero niedawno pojąłem, że ludzie mówią „prosi się świnia” nie dlatego, że świnie o coś proszą, ale dlatego, że rodzą prosiaki.- Benjamin prychnął cicho, kąciki jego ust zdawały się unieść nieznacznie.- Chcę, żebyś przekonał się, że mówię prawdę. I... chciałbym też wiedzieć, kim ty jeszcze jesteś. Bo że jesteś przystojniakiem, który skradł moje serce i rozum, to wiem.

Benjamin sapnął cicho, wznosząc mokre oczy ku niebu i potrząsając głową, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, że słowa Jaydena na niego działają. O’Neill zawsze był pewien siebie i zawsze wiedział, że potrafi przemawiać do ludzi, ale teraz był kompletnie szczery i otwarty w taki sposób, na jaki pozwalał sobie tylko przy Zacku.

Samo to, że zachowywał się w ten sposób przy chłopaku, którego poznał w zeszłym miesiącu, znaczyło naprawdę wiele.

- Ani nie jestem przystojniakiem, ani niczego ci nie skradłem – powiedział cicho i pociągnął nosem.- Sam je zgubiłeś.

- To jak będzie?- zapytał Jayden z odrobiną napięcia w głosie.- Przełamiesz się i zgodzisz chociaż na jeszcze jedno spotkanie z tym nędznym robakiem, który nie ma przy sobie nawet chusteczki, żeby cię poratować?

- Och...- Collins westchnął, po czym sięgnął do swojej torby zarzuconej na ramię.- W porządku... zgodzę się.

- Super!- O'Neill nie potrafił kryć radości. Wpatrywał się w Benjamina, który odpakował właśnie chusteczki i wydmuchał nos.

- Nie gap się na mnie, jak smarkam – mruknął z nosem w chusteczce.

- Robisz to bardzo ładnie.- Jayden uśmiechnął się szerzej. Collins wywrócił oczami w odpowiedz.- To...- O'Neill spuścił wzrok na ziemię i zaczął kopać chodnik czubkiem buta.- Dostanę twój numer?

Benjamin wyrzucił chusteczkę do pobliskiego kosza, a kiedy wrócił do Jaydena już nieco uspokojony, zdawał się znowu wahać. O'Neillowi serce szalało w piersi, kiedy czekał za odpowiedzią. Collins tymczasem westchnął ciężko, unikając jego wzroku.

- Dostaniesz – zaczął.- Ale... musisz wiedzieć, że ja... aktualnie jestem już w kimś zakochany.

- Och – bąknął Jayden, uśmiechając się nieco wymuszenie.- Rozumiem... A ten ktoś... to też chłopak, tak?

- Tak – potwierdził nieśmiało Benjamin, skinąwszy leciutko głową.- Jest zajęty, ale...

- Masz nadzieję, że się zwolni?- O'Neill uśmiechnął się ze zrozumieniem.- Coś o tym wiem!

- To się nie stanie – mruknął Collins.- Ale i tak nie potrafię przestać go kochać. Nie jestem w stanie przerzucić się z niego na ciebie, ot tak...

- Ale wciąż mam szansę, tak?- Jayden nie mógł nic poradzić i zapytał.

- Jayden...- Benjamin spojrzał na niego z westchnieniem.- Nie znamy się...

- Okej, okej.- O'Neill uśmiechnął się, unosząc dłonie w obronnym geście.- Masz rację. Poznamy się trochę lepiej i wtedy ci powiem, że cię kocham. Na razie będę trzymał to w tajemnicy.- Pokiwał z powagą głową.

Benjamin odwrócił od niego głowę, uśmiechając się z początku lekko, a potem śmiejąc na głos, nawet jeśli krótko. Zadowolony z siebie Jayden aż się wyprostował, wypinając dumnie pierś. Nareszcie dopiął swego i przekonał do siebie Collinsa choć odrobinę!

- To co, może skoczymy na normalną kawę?- zaproponował.

- Uhm... sorry, ale nie.- Benjamin potrząsnął głową z przepraszającą miną.- Chcę wrócić do domu i trochę się ogarnąć... Wybacz ten mój nagły napad.

- Nic się nie stało.- Jayden posłał mu kolejny uśmiech.- Gdyby znowu dopadł cię taki humor, z chęcią zrobię z siebie błazna, żeby cię rozbawić. No wiesz, wpadnę na latarnię, albo na jakiegoś przechodnia...

Benjamin uśmiechnął się do niego lekko, a następnie sięgnął do kieszeni spodni po swoją komórkę i, odblokowawszy ją, podał ją Jaydenowi.

- Wpisz mi swój numer – polecił.- Zaraz do ciebie zadzwonię.

- Och, ehm...

Jayden starał się gorączkowo przypomnieć sobie własny numer. Rzadko komu go podawał, więc trochę mu to zajęło, ale w końcu wpisał prawidłowy i sprawdził to, wysyłając sobie krótką wiadomość o treści „hej, przystojniaku”. Kiedy Benjamin odebrał swoją własność i odczytał SMS ze skrzynki nadawczej, spojrzał na Jaydena z dezaprobatą.

- Na małą poprawę humoru – stwierdził.

Collins tylko pokręcił głową i schował telefon.

- Znajdziesz czas w przyszłym tygodniu?- zapytał O'Neill, widząc, że Benjamin już przymierza się do pożegnania. Kiedy po chwili zastanowienia pokiwał głową, Jay uśmiechnął się z zadowoleniem.- Super – stwierdził.- W takim razie czekam za wiadomością od ciebie.

- Jasne.- Collins skinął głową.- Dzięki... i jednocześnie przepraszam za dzisiaj.

- Daj spokój, to ja powinienem dziękować i przepraszać.- O'Neill machnął dłonią.- Cieszę się jednak, że doszliśmy jakoś do porozumienia.

- Mówię poważnie, Jayden – westchnął cicho Benjamin.- Musiałeś poczuć się okropnie, kiedy zacząłem insynuować za kogo cię mam... Ja...- Collins spojrzał na niego niemal z rozpaczą.- Ja normalnie taki nie jestem... Po prostu trochę przestraszyłem się tej twojej uwagi, którą zacząłeś mi poświęcać... To na imprezie u Grace, potem na ulicy, i teraz...

- Noo, rzeczywiście mogłem być trochę nachalny... – zaczął Jayden, dopiero teraz zdając sobie z tego sprawę.

- Nie chodzi o to, po prostu...- Benjamin zarumienił się.- Kiedy mnie wtedy poznałeś... Myślałem, że będziesz się ze mnie nabijał i próbował okręcić sobie wokół palca... Chciałem ci... tak jakby pokazać, że jestem niezależny... Ale widzę, że nie jesteś taki zły – zapewnił pospiesznie.

- Och. To miłe.- Jayden uśmiechnął się, jakby Benjamin właśnie zasypał go stertą komplementów.- Mam nadzieję, że twoje zdanie o mnie poprawi się jeszcze bardziej. A jeśli będziesz miał jakieś wątpliwości, to zapytaj Zacka albo Grace. Czasem mi się wydaje, że znają mnie lepiej niż ja siebie – dodał, marszcząc lekko brwi.- Serio, kiedyś poprosiłem Grace o kanapkę z serem, a ona dała mi z szynką i pomidorem. Okazało się, że to jednak tę wolałem.

Benjamin zaśmiał się, potrząsając lekko głową.

- Do zobaczenia, Jayden – rzucił na odchodne, wciąż rozbawiony.

- Do zobaczenia, Benjaminie – westchnął z rozmarzeniem O'Neill, odprowadzając go wzrokiem. Kiedy chłopak zniknął za rogiem, Jayden westchnął ciężko i odwrócił się, ruszając w kierunku przystanka autobusowego.

Nie minęło nawet pięć minut, kiedy dostał wiadomość od Benjamina. Cały podekscytowany, z sercem szalejącym w piersi i szerokim uśmiechem na ustach, wszedł w skrzynkę odbiorczą i wybrał odpowiednią wiadomość.

Jak się okazało, był to MMS – i przedstawiał zdjęcie idącego parkową ścieżką szczeniaka rasy samoyed.

Jayden stanął jak wryty na środku chodnika, wytrzeszczając oczy, wydając z siebie stanowczo zbyt głośne „jasna cholera!” i zakrywając sobie usta wolną dłonią.

Przynajmniej kilka osób usłyszało jeszcze jego kiepsko stłumiony pisk.


1 komentarz:

  1. Siemanko!
    Mam nadzieję, że tym rozdziałem zaczniemy drogę ku wspaniałej relacji Benjamina i Jaya <3
    Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że osobą, w której Benjamin jest zakochany, jest Zack... To trochę by wszystko skomplikowało ;-;
    Tulę,
    Sho

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń