[MnU] Odcinek 107


Taiga, co się dzieje?- zapytał z westchnieniem Himuro.
Minęło zaledwie parę dni od wizyty Aomine i jak do tej pory Kagami radził sobie świetnie; tuż po „rozstaniu” z Daikim był co prawda nieco przybity i zezłoszczony, ale wystarczyło trochę pieszczot i podtekstów, by odgonić jego ponure myśli. Potem szło już jak z górki – Taiga w ogóle nie miał czasu na kogokolwiek czy cokolwiek innego niż Himuro i, ewentualnie, praca.
Jednak od czasu niedzielnego telefonu od znajomego Kagami stał się dziwnie cichy, zamyślony. Marszczył często brwi i wyglądał na skupionego. Himuro czuł, że znów się od siebie oddalają, a nie zniósłby kolejnego rozstania.
By uniknąć nieporozumień i niezręcznej ciszy między nimi, postanowił wyjaśnić z nim tę sprawę.
Co?- Kagami, zgodnie z jego przypuszczeniami, wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na niego pytająco. Właśnie zmywał naczynia po ich wspólnej kolacji; Tatsuya ją przygotowywał, wobec czego teraz opierał się o kuchenny blat, z kieliszkiem czerwonego wina.
Ostatnio non stop bujasz w obłokach, prawie w ogóle nie ma z tobą kontaktu – westchnął ciężko czarnowłosy, bujając kieliszkiem i wpatrując się w niego. Choć był osobą odważną i pewną siebie, niepokój w jego sercu nie pozwalał mu w tej chwili utrzymywać kontaktu wzrokowego z Taigą. Jeżeli naprawdę z nim zerwie...
Ale co mogło być nie tak? Przecież obaj byli szczęśliwi, zajmowali się sobą, dużo rozmawiali, spędzali ze sobą czas zarówno w romantyczny jak i przyjacielski sposób. Nie nudzili się w swoim towarzystwie – nigdy tak nie było. 
Lecz skoro nie istniał powód, by zrywać, to dlaczego Himuro tak bardzo się stresował?
Nie no – bąknął niepewnie Kagami, powoli wracając do przerwanego na moment zmywania.- Normalnie jest... przecież...
No właśnie nie do końca – mruknął Himuro, po czym upił łyk wina.- Wolałbym wyjaśnić to teraz, niż... niż mieć później jakieś nieprzyjemności... nieprzyjemności związane z naszą relacją.- Himuro zmarszczył brwi, irytując się własnym jąkaniem.
To nic takiego – westchnął Taiga, wsuwając umyty talerz między raszki suszarki. Następnie chwycił garnek po sosie.- Po prostu trochę ostatnio mam do myślenia.
Sam doszedłem do takiego wniosku, wyobraź sobie – powiedział uszczypliwie jego partner.- Ale chciałbym wiedzieć, co tak bardzo zaprząta ci głowę, że nie możesz się skupić na większości rzeczach. Od telefonu Midorimy jesteś nieswój.
Tatsuya nie znał osobiście Shintarou, ale wiedział, że on i Taiga mieli kiedyś ze sobą przelotny romans. Słyszał na jego temat to i owo, ale nie spodziewał się, iż mężczyźni nadal utrzymują ze sobą kontakt. Ich relacje ponoć szybko się skończyły.
Hmm...- Kagami wyraźnie nie wiedział, co powiedzieć.
Dowiem się, co takiego od niego usłyszałeś?
Tatsuya...
Co, chce do ciebie wrócić?
Zwariowałeś?- prychnął Taiga, uśmiechając się półgębkiem.- Ma chłopaka, mieszkają razem...
Ja też miałem i też z nim mieszkałem, a jednak ochoczo do ciebie wróciłem – zauważył Himuro.
Kagami zacisnął lekko usta i skrzywił się nieznacznie. Nie znał za dobrze byłego chłopaka Himuro i w sumie to mało go on obchodził, ale odkąd Taiga zaczął przeżywać tyle rozterek miłosnych, momentami na wzmiankę o Murasakibarze odruchowo mu współczuł. Jakby nie patrzeć to on, Kagami, przyczynił się do jego nieszczęścia. W końcu Atsushi bardzo kochał Tatsuyę...
A Taiga?
Och, nie, znowu te przeklęte myśli...
Taiga!
Co?- Kagami potrząsnął głową, znów wyrywając się z zamyślenia. 
Widzisz? Znowu nie słuchałeś!- Himuro opróżnił duszkiem resztę wina i ze złością postawił kieliszek na blat.- Zaczynam tracić cierpliwość. Mów, o co chodzi.
Czerwonowłosy odstawił ostatnią umytą szklankę na suszarkę, a potem wytarł dłonie w ręcznik. Nie było sensu dłużej się wstrzymywać; pewnie i tak prędzej czy później Himuro by to z niego wyciągnął.
Midorima dzwonił do mnie, bo szukał Kise – wyjaśnił markotnie.
Kise?- Himuro uniósł w zdumieniu brwi.- Czy to przypadkiem nie jedyny brat ze Świętej Trójcy, z którym teoretycznie nie masz na pieńku?
Taiga wbił w mężczyznę twarde spojrzenie.
Ta – warknął.- Dokładnie ten.
Czemu Midorima dzwonił z tym do ciebie? Niby skąd miałbyś wiedzieć, gdzie jest ten cały Kise? O ile dobrze pamiętam, akurat z tym bratem masz najmniejszy kontakt.
Nie wiem, czemu tak sądził, ale w każdym razie zadzwonił i się zapytał, no – mruknął poirytowany Taiga, przeczesując dłonią włosy.- Szukał go, bo usłyszał jakieś straszne wieści na temat Kise i chciał jakoś mu pomóc... wszystkim trzem, zdaje się.
Co takiego się stało?
Nie jestem pewien, czy mogę ci powiedzieć – westchnął ciężko Kagami, marszcząc brwi.- Skoro wie Midorima, to wie pewnie ten dupek Akashi, a wraz z nim wie Takao, pewnie też ten kumpel Kise, Reo, a może nawet i zasrany psiapsiół Aho, Tomoya.- Taiga skrzywił się na wspomnienie bezczelnego zawodnika Tokio Power.- Jak oni wiedzą, to i tak stanowczo za dużo osób. Ja pewnie nie miałem się dowiedzieć, ale... ale ostatecznie wiem i... i sprawa wygląda poważnie – dokończył z westchnieniem, plącząc nieco nerwowo dłonie.- Głupio się czuję, bo wiem, że nie mogę do nich zadzwonić, a... no, jeszcze bardziej mi głupio, że ich nie wspieram – dokończył z westchnieniem.
Między mężczyznami zapadła chwila ciszy. Himuro nie był pewien co powiedzieć – wciąż nie wiedział o co chodzi i nie do końca rozumiał swojego chłopaka, ale skoro Kagami aż tak się tym wszystkim zamartwiał, to chyba rzeczywiście sprawa była poważna.
Czarnowłosy już otwierał usta, kiedy nagle Taiga chwycił ręcznik kuchenny i rzucił nim ze złością o blat.
Nach, do dupy to wszystko – warknął.- Ja pierdole...
Taiga – zaczął niepewnie Himuro.
Tak, wiem, co chcesz powiedzieć! Że przecież powiedziałem Aomine prosto z mostu, że nie chcę mieć do czynienia ani z nim, ani z jego braćmi, że mam dość tego, jak mnie wykorzystują i chuja robią dla mnie. Ale... Ale...- Kagami wydawał się szukać właściwych słów.- Czy nie o to właśnie w tym chodzi, Tatsuya? W tej całej przyjaźni? Znamy się z Aho jak łyse konie, zawsze mogłem na niego liczyć. Co prawda moje „liczenie na niego” objawiało się w pierdołach: czasem pożyczył parę jenów, czasem pomógł w złożeniu jakiegoś durnego mebla, ale... ale nawet jeśli chodziło o pierdoły, to jednak zawsze przy mnie był. I jak mu się odpłacam? To, że nie mam na tyle poważnych problemów, żeby Aho zaczął robić dla mnie coś bardziej znaczącego, nic nie znaczy.- Kagami spojrzał bezradnie na Tatsuyę.- Czuję się... czuję się okropnie, mierząc miarą jego starania względem moich starań. Tak jakby miało to jakiekolwiek znaczenie – mruknął ciszej.- Tak jakbym porównywał swoje problemy do jego nieszczęść, które ostatnio nawarstwiają się jedno na drugim...
Himuro westchnął cicho pod nosem. Z jednej strony rozumiał Kagamiego i jeszcze bardziej kochał go za to, jak niewinne były jego serce oraz umysł. Taiga mógł wyglądać jak dziki brutal, ale prawda była taka, że dla bliskich gotów był zrobić bardzo wiele – a jeśli czegoś nie robił, a czuł, że powinien, dokładnie tak jak teraz... wówczas sprawiał wrażenie, jakby powoli wypalał się od środka. Należał do ludzi, którym wyrzuty sumienia zbyt mocno ciążyły. 
Z drugiej zaś strony Tatsuya znał samego siebie i wiedział, jak zazdrosny był o Aomine – odkąd tylko pojawił się w ich życiu, stanowił dla Himuro zagrożenie. Był jego rywalem nie tylko w przyjaźni z Taigą ale również w miłości, gdyż on sam też kochał Kagamiego. Jednak to nie za to Himuro darzył go taką niechęcią. Było to spowodowane faktem, iż uczucia Daikiego były bardzo... subtelne. Daiki trzymał je w sobie, nie afiszował się nimi, nie dawał Taidze do zrozumienia jak dobrze byłoby im razem ani nie próbował z nim wulgarnie flirtować.
Himuro z kolei... Jego uczucie było pełne pasji i zachłanności: Tatsuya wiedział, jak skruszyć serce Kagamiego. Znał jego słabe strony i z pełną premedytacją wykorzystywał je, by postawić na swoim, by zdobyć czerwonowłosego. 
Właśnie to ich tak różniło.
Właśnie dlatego Himuro musiał tak się starać, by Taiga do niego wrócił.
I właśnie dlatego to Kagami tak starał się o Aomine...
W takim razie powinieneś z nim porozmawiać – powiedział spokojnie Himuro, choć jego serce szalało w piersi. Uśmiechał się, choć miał ochotę krzyczeć ze złości, ze złości na samego siebie: bo wiedział, że radzi Kagamiemu nie dla niego, ale dla siebie. Bo miał rację i oczekiwał, że Taiga będzie mu za to wdzięczny.
I tak jestem na niego wkurzony, bo jak przyszło co do czego, to sobie grał w gierki z Tomoyą – burknął Kagami, krzywiąc się.- Mnie olewał, chociaż jestem niby jego najlepszym przyjacielem. Ale z drugiej strony, skoro odważył się wyjść z domu po to, by do mnie przyjść... Chyba za ostro go potraktowałem.
Zadzwoń do niego – poradził Tatsuya, spoglądając łagodnie na Taigę.- Albo pojedź tam jutro. Przy okazji porozmawiasz też z Kuroko.- Tego zdecydowanie nie powinien mówić, jeśli chciał zatrzymać Taigę przy sobie, ale... cóż, znał Kagamiego.
Chyba masz rację – mruknął czerwonowłosy, spoglądając na Tatsuyę.- Wybacz, że ostatnio byłem taki nieswój. Trochę mnie gryzło sumienie, ale... ale wiesz, że między nami niczego to nie zmienia?
Himuro uśmiechnął się do niego szerzej, choć przepełniał go smutek. Wcześniejsze słowa Kagamiego o przyjaźni były piękne, ale on sam ich tak nie odczuwał: jego starania o Kagamiego traciły na wartości, gdy ten ich nie odwzajemniał, a wręcz skupiał je na kimś innym.
Na tym cholernym murzynie, konkretnie.
Wiem, że to nic nie zmienia – powiedział jednak, odsuwając się od kuchennego blatu i podchodząc do Kagamiego. Objął go za szyję i spojrzał mu prosto w oczy.- No, może oprócz naszych planów na spędzenie całego tygodnia nago, w łóżku.
Kagami prychnął cicho śmiechem, po czym przysunął się do swojego chłopaka i oparł się czołem o jego czoło, przymykając przy tym oczy.
Nie masz pojęcia, ile dla mnie znaczysz, Tatsuya – powiedział cicho, ledwie słyszalnie.- I ile znaczy dla mnie każde twoje słowo. To niesamowite, że jeszcze nigdy się nie pomyliłeś i zawsze dawałeś mi dobre rady. Można by stwierdzić, że to dzięki tobie zaszedłem tak daleko.
Skoro już o zachodzeniu mówimy...- mruknął Himuro, chcąc szybko zmienić ciążący mu temat. Przesunął palcem po klatce piersiowej Kagamiego.- Myślę, że zaraz dzięki mnie zajdziesz jeszcze GDZIEŚ...
Taiga roześmiał się cicho po czym, mrucząc pod nosem, pocałował swojego chłopaka.
Zdecydowanie się z nim w tej kwestii zgadzał.

***

Ogiwara Shigehiro obgryzł sobie paznokcie już niemal do krwi.
Po konfrontacji z Aomine czuł się bardzo niepewnie; przyjechał na ferie zimowe z paczką przyjaciół i oczekiwał świetnej zabawy, tymczasem już na samym starcie spotkał niedoszłego szwagra i omal doszło do bójki. W oczach Daikiego widać było mordercze błyski i zapewne gdyby nie fakt, że oboje znajdowali się w pensjonacie, ciemnoskóry zapewne by się nie powstrzymywał.
Sprawa prezentowała się o tyle gorzej, że odkąd Ogiwara dowiedział się o obecności trójki braci, z którymi przecież dość mocno zżył się w młodzieńczych latach, świadomość tego bardzo go rozpraszała. Szczególnie świadomość, że gdzieś w budynku jest również Kuroko...
Nie widział swojego byłego chłopaka od ponad trzech lat – prawie czterech, w zasadzie. Rozstali się co prawda w zgodzie, ale Shigehiro był w tamtym czasie boleśnie świadom tego, że wynikło ono z jego własnej inicjatywy i kontakt z nim przyniesie błękitnowłosemu jedynie ból. Oczywiście, nie podjął decyzji sam – zapytał Kuroko, czy on również uważa, że lepiej byłoby zaniechać jakichkolwiek kontaktów, czy może jednak spróbować go utrzymywać mimo odległości, gdyż Ogiwara i tak wyjeżdżał na studia. Tetsuya zgodził się z nim, że kompletne zerwanie będzie dla nich lepsze.
Cóż... dla Kuroko, być może. Ogiwara często o nim myślał po rozstaniu – mimo wszystko bardzo długo się wcześniej przyjaźnili, byli dla siebie tymi „pierwszymi”; Tetsuya dla niego i on dla Tetsuyi. Łączyło ich wiele pierwszych razów, począwszy od tych romantycznych jak trzymanie się za dłonie, pocałunek czy miłość fizyczna, na tych codziennych kończąc: pierwsze przygody kulinarne, próbowanie używek, wagary bądź podkradanie owoców z sadów. 
Kuroko znaczył dla niego tak wiele – nawet sobie tego nie wyobrażał. I choć miłość z czasem przeminęła, to jednak zażyłość w Ogiwarze pozostała.
Oczywiście, Shigehiro znał adres Tetsuyi i w każdej chwili mógłby pojawić się pod drzwiami domu trójki braci, jednak do tej pory uważał, że jeszcze jest na to za wcześnie. Studia również zajmowały mnóstwo czasu, a ponieważ na uczelni zaprzyjaźnił się z paroma osobami, kontakty towarzyskie również wysunęły się na bliższy plan, ostatecznie przesuwając w czasie wizytę u Kuroko.
Ale teraz, po spotkaniu Aomine, Ogiwara ciągle myślał o Tetsuyi. Chciał go zobaczyć, chciał dowiedzieć się, jak miewa się błękitnowłosy. Czy ma kogoś nowego? Czy dostał się na studia psychologiczne, jak sobie wymarzył? Czy bracia kupili mu w końcu psa? Czy nadal gra w kosza? 
Nasuwało mu się tyle pytań, na które chciał usłyszeć odpowiedź.
Chciał usłyszeć... teraz!
Mężczyzna ze złością zerwał się ze swojego łóżka i chwycił za klucz od pokoju. Wyszedł na korytarz, zamknął za sobą drzwi, po czym truchtem zbiegł do recepcji.
W holu nie kręciło się zbyt wiele osób; większość siedziała w części restauracyjnej, gdyż była już pora kolacji, dwie czy trzy osoby stały w pobliżu, podziwiając ryciny w drewnie, a jeszcze kilku widać było za oknem w świetle latarni, jak wracali ze stoków z nartami i deskami snowboardowymi.
Ogiwara odetchnął głęboko, po czym przywołał na twarz swój najpiękniejszy uśmiech i podszedł do recepcjonistki. Była to młoda dziewczyna, pewnie rok czy dwa młodsza od niego. Gdy tylko go spostrzegła, podchodzącego tak raźnie i rozpromienionego, zarumieniła się i spuściła skromnie wzrok.
Shigehiro wiedział, jak działa na kobiety, choć czuł się podle, że musi to wykorzystać.
Cześć, czy mogę mieć do ciebie małą prośbę?- zapytał otwarcie.
T-tak?- wyjąkała dziewczyna, rumieniąc się jeszcze bardziej.
Spotkałem tu dzisiaj mojego znajomego z czasów liceum, ale tak się spieszyliśmy, że nie zdołałem go poprosić o aktualny kontakt. Czy mogłabyś mi powiedzieć, w którym pokoju nocuje? Nazywa się Kuroko Tetsuya.
O-och, przepraszam, ale nie wolno mi udzielać takich informacji – wyjąkała recepcjonistka, speszona.
Och – bąknął Ogiwara szczerze zawiedziony, choć podświadomie wiedział, że szczera mimika twarzy przy okazji działa na jego korzyść.- Kurcze... Nie wiem, jak go mam teraz znaleźć, a minął szmat czasu i chciałem pogadać...
Bardzo mi przykro...
Naprawdę nic nie da się zrobić?- zapytał, patrząc na nią prosząco i przekrzywiając lekko głowę.
Dziewczyna wyraźnie się zawahała. Ogiwara przeczuwał, że już dała się złapać na jego urok, ale wcale się tym nie szczycił; choć zdawał sobie sprawę z tego, że jest przystojny, a jego niezdarność bywa urokliwa, nigdy nie wykorzystywał tego do podrywania. W zasadzie to od zerwania z Kuroko miał tylko jednego chłopaka i to przez chwilę, bo i tak im nie wyszło.
Może... może chociaż piętro podam – mruknęła, po czym przysunęła się do biurka i zaczęła klikać w klawiaturę komputera.
Będę ci bardzo wdzięczny!- powiedział Shigehiro, uśmiechając się promiennie.
Z rumieńcami na policzkach, dziewczyna wystukała coś do komputera i przesunęła wzrokiem po ekranie. Kiedy lekko zmarszczyła brwi, Ogiwara zrozumiał, że coś poszło nie tak.
Przykro mi, ale nie ma u nas takiego gościa – powiedziała, po czym zaczęła coś szybko klikać. Jej twarz wygładziła się.- Och, ale był.
Był?- podchwycił Ogiwara z niepewną miną.- Znaczy, już wyjechał?
Tak...- Dziewczyna spojrzała na niego dziwnie.
Kurcze – mruknął Shigehiro, udając skonsternowanego.- Wydawało mi się, że powiedział, że zostaje do wtorku, ale może źle go zrozumiałem... A niech to! Przepadła mi taka szansa... Byliśmy przyjaciółmi w liceum – wyjaśnił. Zazwyczaj otwartość pomagała mu w nawiązywaniu bliższych relacji.- Wyjechałem na studia i kontakt się urwał, a szkoda, bo świetnie się dogadywaliśmy! No nieee... Taka szansa!- powtórzył, uderzając się teatralnie w czoło.
Cóż...- Dziewczyna najwyraźniej zapałała do niego zaufaniem, bo znów zaczęła coś klikać.- Może mogłabym... ale tak bardzo dyskretnie, przekazać panu jakiś numer kontaktowy...
Naprawdę?- ucieszył się Ogiwara.- Byłoby cudownie!
Tylko, niestety, do tego pana nie ma żadnego numeru w systemie – dokończyła z westchnieniem.
Cholercia...- mruknął Ogiwara, myśląc gorączkowo. Przecież nie może przegapić takiej okazji!- A... a może rejestracji dokonał jego brat? Aomine Daiki!
Aomine...-san?- Dziewczyna spojrzała na niego, zdumiona.
Tak, mają inne nazwiska, każdy jeden, z całej trójki.- Ogiwara machnął z uśmiechem dłonią.- To dość skomplikowane.
Dziewczyna nie pytała, zarumieniła się tylko mocniej i sprawdziła coś w komputerze. Po chwili mina Ogiwary zrzedła, kiedy recepcjonistka pokręciła przecząco głową.
A Kise Ryouta?- zapytał z nadzieją Shigehiro.- To drugi brat Kuroko.
T-ten model?!- wykrzyknęła cicho dziewczyna, rumieniąc się jeszcze mocniej.
Tak!- zawołał z uśmiechem Ogiwara.- Widziałaś go?
O-oczywiście!- wybąkała, uśmiechając się leciutko.- N-nawet dostałam autograf...!
Ooo, to fajnie! 
Jest numer do Kise-sama.- Dziewczyna szybko rozejrzała się wokół.- Ale... proszę nikomu nic nie mówić, że go podałam, dobrze?
Dobrze, oczywiście.- Ogiwara pokiwał głową z grzeczną miną.- Nie chciałbym, żebyś wpadła przeze mnie w kłopoty. Po prostu bardzo mi zależy, żeby skontaktować się z moim przyjacielem. To nic złego. Tak sądzę.
Kilka minut później, po obiecanej filiżance kakao, Ogiwara spieszył do swojego pokoju, po drodze już wystukując w komórce numer. Gdy zatrzasnął za sobą drzwi, w słuchawce rozlegał się już czwarty sygnał.
Tak, słucham?- rozległ się niepewny głos.
Ogiwara z uśmiechem otworzył usta, by się przywitać, ale o dziwo głos uwiązł mu w gardle. Mężczyzna przeczesał dłonią włosy, na moment przymykając usta i znów je otwierając, a potem sapiąc cicho – co miał powiedzieć?! Poprosić o Kuroko?! Przywitać się?! Ale Kise pewnie też był na niego zły, nawet jeśli Ogiwara nie znał sympatyczniejszej osoby pod słońcem niż dobroduszny i życzliwy Ryouta....
Halo? G-Gold, to ty?
Shigehiro rozłączył się. Spojrzał z niedowierzaniem na swój telefon, a potem bezradnie opuścił ręce. Oparł się o pobliską ścianę i przymknął oczy. Jak mogło do tego dojść? Ledwo co dostał numer i szansę na wznowienie kontaktów z Tetsuyą, a już zaprzepaścił ją! Sądził, że to nic trudnego, zadzwonić do Kise i zapytać o Kuroko.
Ale wyglądało na to, że to zadanie po prostu go przerasta.
To nic – powiedział sobie w duchu, przecierając dłonią w czoło.- Dziś jestem trochę roztrzęsiony, to pewnie emocje po spotkaniu z Aomine... Zadzwonię do Kise w ciągu tygodnia, albo w weekend. Wtedy Kuroko powinien mieć wolne.
Tak.
Tak właśnie zrobi.
Czekał prawie cztery lata, to i parę dni go nie zbawi.
A przynajmniej tak sądził.





2 komentarze:

  1. Jakie zaskoczenie na sam koniec! Coś czuję, że szykuje się ciekawa akcja z samym Goldem. Nie mogę się doczekać nowej części :) Ach, no i mam nadzieję, że Kagami jednak rozstanie się z Himuro T^T Ale jestem podła ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję, nie lubię Himuro ☺☺☺ Ale kto wie, z racji tego, że lubię znęcać się nad czytelnikami, może zrobię HimuAka na koniec ☺☺☺

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń