Klub, do którego udali się Murasakibara i Midorima był dokładnie tym, w którym niegdyś upił się Takao i za którym prawie został zgwałcony przez Haizakiego Shougo.
Jednak Shintarou nie był tego świadom – być może kiedyś już tu był, bo wnętrze coś mu mówiło, ale nie bardzo go to obchodziło. Miał na tyle podły humor, że chciał jedynie się napić i pomilczeć.
Dokładnie tak, jak barman, który go obsługiwał.
Uśmiechając się leciutko, mężczyzna polewał mu każdą kolejną porcję sake, nie wypowiadając przy tym ani słowa i nie komentując tego, ile Midorima pije, choć przy siódmym albo ósmym razie patrzył na niego z odrobiną troski. Kiedy obsługiwał innych bywalców klubu, Shintarou wodził za nim spojrzeniem, nieco zirytowany.
– To Mitobe. Ma chłopaka – mruknął Murasakibara, widząc to. Shintarou poczerwieniał na twarzy, po czym odchrząknął i odwrócił twarz ku kompanowi.
– Nie interesuje mnie – burknął.- Po prostu nic się nie odzywa. Niemowa, nanodayo?
– O! Dawno nie słyszałem tego „nanodayo”.- Atsushi uśmiechnął się złośliwie, po czym uchylił kieliszka i przełknął całość jednym haustem.- A Mitobe nie jest niemową, po prostu nic nie mówi. Przynajmniej nie do zwykłych ludzi; jego chłopak rozumie go bez słów, ale wspominał mi, że z nim Mitobe czasem pogada.
– Jak można nic nie mówić?- irytował się Midorima.- To bez sensu!- Walnął pięścią w blat.- Przecież musi czasem coś powiedzieć. Hej, Mitobe!- krzyknął do niego, chwiejąc się lekko na krześle. Barman spojrzał na niego z zaskoczeniem.- Powiedz coś!
Mitobe już otwierał usta, skonsternowany, kiedy Atsushi zawołał za plecami Shintarou:
– Nie zwracaj na niego uwagi, Mitobe, mój przyjaciel nie należy już do trzeźwego społeczeństwa.- Barman w odpowiedzi skinął głową i odwrócił się, by obsłużyć kolejnego klienta. To jeszcze bardziej zirytowało Midorimę, bo przecież facet na pewno chciał mu odpowiedzieć.
– Nie wtrącaj się, jak próbuję poprowadzić konwersację – burknął na Atsushiego.- Barman, nalej!
Kiedy Mitobe podszedł po chwili i spojrzał na Murasakibarę, fioletowowłosy z westchnieniem pokręcił głową.
– Nie sądziłem, że tak łatwo cię upić, Mido-chin – mruknął, wstając z krzesła barowego i obejmując ramieniem Midorimę.- Chodź, wracamy do mieszkania.
– Chcę się jeszcze napić!
– Napijemy się jeszcze w domu. Kupiłem wczoraj dobrą sake, trzeba ją opróżnić, bo się zepsuje.
– Racja.
Midorima zsunął się z krzesła i, gdyby nie Atsushi, pewnie upadłby na podłogę. Wyższy mężczyzna przytrzymał go jednak i, zarzuciwszy sobie jego ramię przez barki, wyprowadził z baru.
– Dobrze ci idzie – powiedział, uśmiechając się pod nosem. Jeszcze nigdy nie widział go pijanego, a widać wiele tracił; Shintarou był przezabawny.- Jak się bawisz?
– Średnio – warknął zielonowłosy.- Chce mi się pić...
– Zaraz się napijemy oboje. W sumie nie pytałem, ale... chyba nie masz jutro zajęć na uczelni?
– Oczywiście, że mam, baranie jeden!- zawołał głośno Midorima.
– Aha, fajnie – parsknął cicho Murasakibara.- Może zrobisz sobie małe wolne od uczelni.
– Mogę iść na zajęcia choćby teraz!- warknął ze złością Shintarou, po czym zaparł się o chodnik i próbował zawrócić.- Tam jest uczelnia, chodź!
– Nie no, o tej porze jest pewnie zamknięta, a my musimy się napić, pamiętasz?
– Pamiętam, racja – wybełkotał Midorima.- Ale potem idziemy na zajęcia! Wiesz, jakie mamy zaległości, Bakao?!
Murasakibara przemilczał te słowa i tylko skupił się na tym, by doprowadzić ich obu do mieszkania. Kiedy dotarli na miejsce po jakichś dziesięciu minutach, od razu skierował się do sypialni Midorimy, gdzie zielonowłosy runął na łóżko ze stękiem.
– Pić...- wymamrotał.
– Tak, tak – westchnął Murasakibara, odwracając się i wychodząc z pokoju.
Zostawił drzwi przymknięte, po czym ze stoickim spokojem udał się do siebie po piżamę, a potem do łazienki, by wziąć prysznic. Nie spieszył się, pewien, że Midorima zasnął, ale kiedy zajrzał do niego, by chociaż zdjąć mu buty, Shintarou leżał na plecach, patrząc w sufit.
– O, nie śpisz?- zdziwił się Murasakibara.
– Nie – mruknął tamten.- Myślę o Takao. Poza tym, miałeś przynieść mi picie...
– Chcesz wody?
– Może być.
Murasakibara poszedł do kuchni po szklankę wody mineralnej. Postawił ją w sypialni Midorimy na szafce nocnej, gdyż mężczyzna nie podnosił się, by ją przyjąć do ręki.
– No i co tam?- zapytał Murasakibara, przechodząc na koniec łóżka i chwytając za buty Midorimy.- O czym tak myślisz?
– Wiesz, że Takao był we mnie zakochany?- spytał w odpowiedzi Shintarou, wciąż gapiąc się w sufit.- Przyznał mi się do tego jakoś w połowie zeszłego roku. Ponoć trwało to od paru lat, ale ja nic nie zauważałem.
– Czasami ciężko dostrzec coś takiego, gdy samemu nie jest się zapatrzonym w tę osobę – stwierdził Murasakibara, ściągając Midorimie drugiego buta.
– Ale powinienem to zauważyć – mruknął cicho, ze złością.- Mieszkałem z nim, widywałem go na co dzień, razem chodziliśmy na zajęcia... Oglądaliśmy „Kryminalne Zagadki Tokio”, wylegiwaliśmy się razem na kanapie, czasem nawet właził mi do wyra, bo „nie chciało mu się” spać samemu...- Midorima zagryzł wargę.- No tak... „Nie chciało mu się”, jasne. Jak można być tak tępym, żeby nie odczytać tego jako znak, że ktoś kogoś kocha?
– Nie możesz siebie za to winić – powiedział Murasakibara, siadając przy nim.- Jakby nie patrzeć, dokładnie tak samo byłeś zapatrzony w Akashiego. On co prawda wiedział o twoich uczuciach, ale nie był świadom tego, jak bardzo poważnie bierzesz do siebie wasze relacje. Przynajmniej na to wychodzi z twoich opowieści o całej tej sytuacji.
– Może i masz rację – mruknął Midorima.- Ale różnica jest taka, że Akashiemu nigdy na mnie nie zależało jakoś szczególnie. Byłem też jego przyjacielem, fakt, ale i tak miał lepszego; dla Kuroko zrobiłby wszystko. Dla mnie tylko część z tego „wszystkiego”. A ja i Takao... Do tej pory byliśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Jeśli miałbym robić dla kogoś wszystko, to dla Akashiego i... dla Takao.
– Przeważnie człowiek ma dwie osoby, dla których się poświęca; przyjaciela i kochanka – mruknął Murasakibara.
– Wobec tego dla Takao przez jakiś czas byłem jednym i drugim – westchnął Midorima.- W sensie jako przyjaciel i jako ktoś, w kim był zakochany. A teraz... teraz nie mam nikogo.
– To nieprawda – mruknął Atsushi, opierając dłoń po drugiej stronie Midorimy.- Nadal masz Takao, po prostu musicie ze sobą szczerze pogadać... A przede wszystkim ty musisz pogadać sam ze sobą. Odpowiedzieć sobie na pytanie, jak bardzo zależy ci na Takao, a jak na Akashim.
– Problem w tym, że za cholerę nie mogę siebie zrozumieć – westchnął Midorima, w końcu odwracając spojrzenie i patrząc na Atsushiego.- Rozumiałbym, gdyby nie wychodziło mi z Akashim i gdyby ciągnęło mnie do uczucia, jakim darzył mnie Takao... Ale ja i Akashi byliśmy razem, miałem go tylko dla siebie, a Takao związał się z Miyajim. Powinno być wszystko dobrze, prawda? A od momentu, w którym ja i Takao przestaliśmy mieszkać razem, wszystko nagle zaczęło się sypać. Zostałem sam.
Murasakibara nie wiedział, co powiedzieć. Szczerość i otwartość Shintarou poruszała go; przy okazji sam myślał o sobie i o Himuro. Dla niego Tatsuya również był i przyjacielem i kochankiem – jego problem polegał na tym, że miał tylko jego. Poza nim nie znał za bardzo ludzi w Tokio, nie licząc Midorimy, z którym do tej pory miał słaby kontakt. Shintarou miał tu przyjaciół, nawet jeśli tymczasowo się do niego nie odzywali czy gniewali się na niego.
– Zobaczysz, że wszystko się ułoży – powiedział Murasakibara, klepiąc go po brzuchu.- Jestem pewien, że niedługo oboje zyskamy szczęście. Ty możesz doprowadzić do tego nawet całkiem szybko: wydaje mi się, że jeśli powiesz Takao dokładnie to, co mnie teraz, to on cię zrozumie. Istnieje szansa, że nawet ty dzięki temu zrozumiesz sam siebie.
– Hm...- mruknął Midorima, wpatrując się w niego.
– Może po prostu brakuje ci miłości? Takiej prawdziwej, szczerej... niewinnej.- Murasakibara uśmiechnął się do niego delikatnie, mrużąc oczy.- Myślę, że obojgu nam tego trzeba.
Midorima przez chwilę leżał w ciszy, trawiąc w umyśle słowa przyjaciela. Wydawało mu się, że miał rację... Oboje potrzebowali miłości, czułości – czegoś, co ich przepełniało, a czego nie mieli jak i komu przelać.
Shintarou udźwignął się na łokciach i westchnął cicho. Zdjął okulary z nosa i odstawił na szafkę nocną.
Chwilę potem przysunął twarz do Atsushiego i pocałował go.
Pieszczota była bardzo delikatna i bardzo łagodna – zupełnie inna, niż pocałunki z Akashim, które należały najczęściej do głodnych i zachłannych, bardziej erotycznych. Ta była... romantyczna. Po prostu.
Murasakibara nie był zaskoczony tym pocałunkiem; przez chwilę czekał, dla pewności, że Midorima nie oderwie się od niego i nie odepchnie go, a potem spokojnie odwzajemnił pieszczotę. Całowali się tak przez kilka sekund, po czym Shintarou odsunął nieznacznie twarz i westchnął.
– Zróbmy to – powiedział cicho.
– Jesteś pewien?- mruknął Atsushi.
– Nie jestem na tyle pijany, by zapomnieć o wszystkim rano, więc pewnie będzie trochę niezręcznie, ale chcę tego.
– W porządku.- Murasakibara przysunął się do niego i znów go pocałował.
Mężczyźni zaczęli niespiesznie ściągać z siebie ubrania, każdy swoje własne. Murasakibarze poszło szybciej; musiał chwilę poczekać na Shintarou. Kiedy już obaj odrzucili na podłogę swoje rzeczy, Atsushi wspiął się na łóżko i położył nad Midorimą.
Zielonowłosy objął ramionami partnera i przyciągnął go do siebie; podobało mu się ciepło jego ciała oraz zapach alkoholu pomieszany z zapomnianą słodyczą. Dobrze mu znane, a jednak odkrywane z zupełnie innej strony.
Murasakibara z niczym się nie spieszył. Nie tylko dlatego, że tak już po prostu zwykł traktować partnera, ale ponieważ miał świadomość tego, jak wcześniej traktowany był Shintarou przez Akashiego; seks z czerwonowłosym, przynajmniej z opisów Midorimy, był dziki i namiętny, do tego zazwyczaj sygnalizowali wcześniej swoje pragnienia, przez co akt robił się jeszcze bardziej erotyczny.
Atsushi wiedział już, że wobec tego wszystkiego w niczym nie będzie przypominał namiętnego kochanka Shintarou. Nie miał żadnych „sposobów”, nie kierował się niczym szczególnym prócz uczuć (z racji tego, że jego partnerem od paru lat był wyłącznie Himuro), a jeśli tych brakowało, to... cóż, nie potrafił tego nawet określić. Jego intuicja działa za niego: znajdował czułe punkty, skupiał się na nich, przy okazji spełniając własne pragnienia. Robił to, co uważał, że powinien robić i jakoś samo to szło... Dotychczas żaden z jego partnerów nie narzekał, choć Tatsuya pewnie nie raz podczas seksu myślał o Kagamim...
Murasakibara zagryzł lekko wargę, zły na siebie, że sam właśnie to robi – myśli o Tatsuyi, gdy tymczasem spędza chwile z Midorimą. Nawet jeżeli łączyła ich tylko szkolna przyjaźń... To nie było nic.
Fioletowowłosy nachylił się mocniej nad kochankiem i ucałował jego wargi. W odpowiedzi Shintarou wpił się w nie zachłannie, wsuwając do środka język i odszukując nim język Murasakibary. Rozpoczął się słodki taniec, gonitwa pełna fantazji i wybuchów gorąca.
Pocałunki zdawały się przedłużać całą wieczność, lecz nawet jeśli obojgu mężczyznom członki stały w gotowości na pieszczoty, żaden z nich nie dotknął drugiego. Czy czekali na odpowiedniejszy moment, czy może wahali się przed taką zuchwałością – żaden nie wiedział.
Trudno powiedzieć, który z nich jako pierwszy odważył się na kolejny krok. Kiedy przeturlali się po łóżku, wzburzając pościel, a Midorima wylądował na górze, oboje dotykali się wzajemnie, odkrywając te części ciała, których wcześniej nie poznali.
Midorima pod palcami czuł jak potężny jest członek Atsushiego; bynajmniej go to nie dziwiło, w końcu mężczyzna miał ponad dwa metry wzrostu i wspaniałą budowę ciała. Miał się czym poszczycić zarówno jeśli chodziło o to, co widoczne jak i to, co ukryte. Gdyby nie te słodkie pocałunki i żar, jaki się między nimi rodził, Midorima roześmiałby się na głos na myśl, iż penis Murasakibary jest największym, z jakimkolwiek miał do czynienia – a do tej pory największym był penis Kagamiego Taigi.
Atsushi nie miał podobnych przemyśleń; z niejakim zainteresowaniem przesuwał dłonią po członku Midorimy, skupiając się na jego cieple i cienkiej skórce napletka. Poruszał nim z wolna, oczekując reakcji, a gdy Shintarou zaczął szybciej oddychać, Murasakibara pomyślał, że zachowuje się zaskakująco słodko w tym momencie.
Zupełnie... nie-Midorimowo.
I znów, zdawało się, że minęły całe setki lat, nim mężczyźni posunęli się dalej. Ich miłosna gra była tak powolna, tak niewinna, jakby smakowali drugiego człowieka po raz pierwszy w życiu – jakby nie mogli, albo wręcz nie chcieli przyspieszać tego, jakby pragnęli nacieszyć się tą chwilą, pochłonąć ją i zapamiętać już do końca życia.
Midorima klęknął na łóżku i, chwyciwszy w garść członka Murasakibary, wziął go do ust. Miał już niezłą wprawę w tego rodzaju czynnościach, wobec czego i ten raz nie sprawiał mu kłopotu; przytrzymując nasadę dłonią, poruszał głową w górę i w dół, leniwie, bez pośpiechu, najpierw nadając śliną poślizg, a później drocząc się z kochankiem.
Murasakibara czuł się wyjątkowo dobrze – jego oddech powoli przyspieszał, a od czasu do czasu z gardła wyrywał się niepowstrzymany cichy jęk. Shintarou wiedział, co robić – a ponieważ czynił to tak powoli, pieszczota była jednocześnie torturą.
Bardzo przyjemną torturą.
Atsushi wsunął prawą dłoń w miękkie zielone włosy partnera, a potem zsunął ją odrobinę, by dotknąć ucha i policzka. Skóra Midorimy była niezwykle miękka i miła w dotyku, czego się nie spodziewał. Dziwne, ale miał wrażenie, jakby wcześniej w ogóle nie znał prawdziwego Shintarou. Ten, który tak pieszczotliwie go dotykał, który był taki łagodny i delikatny, wydawał mu się wręcz nierealny.
Wkrótce Midorima odsunął się od niego, by zmienić pozycję. Usiadł na nim okrakiem i pochylił się nad nim, by go pocałować. Atsushi poczuł nowy, gorzkawy smak oraz delikatny chłód warg Shintarou. Nim zdążył się zorientować, zielonowłosy wyjął ze swojej szafki nocnej lubrykant, otworzył go i wylał odrobinę na palce.
Zaczął powoli rozprowadzać substancję po penisie Murasakibary, nie przestając go jednak całować. W pierwszej chwili na dotyk zimnego żelu Atsushi zareagował wzdrygnięciem, tak rozpalony był jego członek a także reszta jego ciała. Po chwili jednak przyzwyczaił się i w końcu rozluźnił.
Midorima miał wrażenie, jakby całe jego krocze pulsowało ze zniecierpliwienia i pragnienia, by poczuć w sobie penisa Murasakibary. W związku z Akashim zawsze był na górze i co prawda nie miał z tym problemów, ale czasami tęsknił za tym niezwykłym uczuciem. Pamiętał swoje przygody z Kagamim oraz odkrycie, że bycie uke momentami sprawia większą przyjemność i szybszy orgazm, niż dominująca pozycja.
Już nie mógł się doczekać.
Posmarowawszy sobie odrobinę otwór lubrykantem, Midorima dał sobie chwilę, by się przygotować. Wsunął w siebie palec, by dokładnie rozprowadzić żel, ale w tym momencie Murasakibara poruszył się na łóżku i, lekko zsuwając Shintarou na pościel, dał mu znak, by klęknął i wypiął się w jego kierunku. W międzyczasie chwycił buteleczkę żelu i wycisnął go odrobinę na palce.
Midorima spełnił nieme polecenie i ukląkł, nadstawiając się. Dłonie zacisnął na poduszce, zagryzł lekko wargę; po chwili poczuł duże, ciepłe palce Murasakibary obtoczone zimną substancją, która wtargnęła do jego wnętrza, nawilżając je i budząc nowe dreszcze.
Zielonowłosy westchnął w poduszkę. Czuł się niezwykle dobrze, był taki rozluźniony... Nie myślał o Akashim, nie myślał o Takao, nie myślał o niczym, tylko o reakcjach własnego ciała – odbierał je każdym zmysłem i niemal analizował. Przetwarzał każdą z nich w umyśle: dreszcz na plecach, gorąco w podbrzuszu, uczucie, gdy palce Murasakibary łagodnie rozwierały jego ścianki, przygotowując go na coś dużo większego.
Podczas przygotowań w ogóle ze sobą nie rozmawiali, ale nie musieli – zresztą, czy w czasie seksu w ogóle się rozmawia? Midorima z Akashim mówili sobie jedynie sprośne rzeczy, podobne doświadczenia miał Murasakibara z Tatsuyą. Teraz jednak nie tyle nie wiedzieli, co sobie mówić, co po prostu skupiali się na przyjemnościach i rozluźnianiu.
Było im dobrze nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Kiedy Murasakibara poczuł, że Midorima jest gotowy, wyjął palce z jego odbytu i przysunął do niego gorącego członka. Zawahał się jednak, gdyż zapomniał założyć prezerwatywę – przy Himuro nie powstrzymywał się, choć może nie powinien był tak mu ufać...
– Czekaj – mruknął Atsushi, sięgając do portfela ukrytego w spodniach, i przy okazji nachylania się całując pośladki Midorimy. Wyjął gumkę, rozerwał opakowanie i sprawnym ruchem wsunął ją na penisa.
Już po chwili mógł gładko choć powoli wsunąć się w ciało Shintarou, który z każdym kolejnym centymetrem jęczał coraz głośniej – zaczął od szepczącego westchnienia, a skończył na głośnym „mmf!”. Murasakibarze bardzo się to spodobało.
Fioletowowłosy położył dłonie na biodrach Midorimy i zaczął płynnie poruszać się w jego wnętrzu. Uczycie było nieziemskie, zupełnie inne niż seks z Himuro – Atsushi miał wrażenie, że Shintarou jest dużo, DUŻO ciaśniejszy i cieplejszy w środku niż jego były partner. Co prawda w przypadku Tatsuyi to, że był nieco luźniejszy ułatwiało poruszanie się w nim, ale w sumie taka ciasnota była bardziej... podniecająca.
– Jest okej?- zapytał Murasakibara dla pewności. Miał świadomość tego, że jest trochę większych gabarytów niż inni Japończycy*.
– Tak – sapnął Midorima, zsuwając nieco niżej nogi i mocniej wypinając się w jego stronę.- Jest... jest dobrze...
– Jesteś strasznie ciasny, Mido-chin...- mruknął Murasakibara bardziej do siebie, gładząc plecy Shintarou i patrząc niemal z fascynacją, jak te wyginają się pod jego dotykiem. Midorima obrócił ku niemu zarumienioną twarz, jednak nic nie powiedział.
Czuł się tak niewiarygodnie dobrze... Zgodnie z tym, co przypuszczał, penis Atsushiego wypełniał go do tego stopnia, że aż bolało, jednak był to przyjemny ból – poza tym Midorima domyślał się, że głównie jest on spowodowany tym, iż zielonowłosy miał tak długą przerwę od seksu analnego, w którym byłby uke. Akashi zgodziłby się zapewne być na górze, jednak preferował odwrotną stronę, zwłaszcza w przypadkach gdy jego partner był dużo wyższy i bardziej muskularny niż on.
Midorima naprawdę lubił być na górze, ale to uczucie z Murasakibarą... to było coś niesamowitego. Zupełnie jakby odnalazł zagubioną część, jakby połączył jedną połówkę z drugą i to w takim stopniu, że nie widać było linii przecięcia. Najwyraźniej nieświadomie tęsknił za tym uczuciem do tego stopnia, że teraz wyolbrzymiał potęgę chwili.
Jednakże wkrótce jego jęki i westchnienia zaczęły dowodzić, czy raczej urzeczywistniać jego myśli. Zaciskając kurczowo dłonie na pościeli i wciskając twarz w poduszkę, próbował zatrzymać je czy chociażby stłumić, jednak niewiele to dawało; zresztą, Murasakibara i tak wszystko słyszał – a przede wszystkim czuł – wobec czego nie było się czego wstydzić.
Poza tym, przecież to sam Shintarou zaproponował seks.
Murasakibara i tak nie pozostawał obojętny na reakcje kochanka. Te westchnienia i jęki szybko zaczęły na niego działać i wkrótce on sam zaczął wydawać podobne. Jego palce niemal wpiły się w biodra Shintarou, a jego własne jakby poruszały się o własnej woli, przyspieszając coraz bardziej i bardziej, im bliżej był końca...
Ile mogło minąć czasu – żaden z nich nie wiedział. W momencie, gdy Atsushi przyspieszył ruchy i wbijał się gwałtownie w odbyt Mmidorimy, zielonowłosy chwycił własnego członka i zaczął poruszać po nim dłonią, by czuć jeszcze większą rozkosz – i by przypomnieć sobie, jakie to cudowne uczucie, mieć przyjemność z obu stron, zarówno z przodu jak i z tyłu.
Czy doszli jednocześnie, czy jeden po drugim, tego również nie byliby w stanie stwierdzić. Byli zatraceni do tego stopnia, że gdy wróciły im ich zmysły, obaj leżeli na plecach wpatrzeni w sufit, łapiąc oddech.
Murasakibara zastanawiał się, co wypada powiedzieć w takiej chwili – po seksie z przyjacielem, w dodatku po pijaku. Jednak Midorima go wyprzedził:
– Jestem wykończony...- wymamrotał słabym głosem; Atsushi ledwie go rozumiał.- Idę spać.
– Okej – westchnął Murasakibara.- Od razu, czy chcesz wziąć jeszcze prysznic?
Shintarou już otwierał usta, by potwierdzić, że najpierw się wykąpie – był przecież śliski od lubrykanta, a i czuł też lepkość na brzuchu, bynajmniej nie po żelu. Czuł potrzebę odświeżenia się, lecz jednocześnie myślał sobie, że tak zrobiłby po prostu Midorima Shintarou – ten znany wszystkim Midorima Shintarou, dbający o czystość i porządek.
– Wiesz co – mruknął, walcząc jeszcze z sennością.- Jebać to-nodayo. Jutro się wykąpię.
– Okej.- Atsushi uśmiechnął się pod nosem, ociężale podnosząc się z łóżka. Zebrał swoje ubrania w garść i, kierując się do wyjścia, obrócił się jeszcze ku Midorimie i zwrócił do niego:- Jutro nie będziemy tego pamiętać, no nie?
– Oczywiście – prychnął Midorima już z zamkniętymi oczami.
– Mhm.- Atsushi skinął głową.- W takim razie, jakby co, to było bardzo fajnie i chciałbym to kiedyś powtórzyć.
Midorima nie mógł powstrzymać cisnącego się na usta uśmieszku. Uchylił leniwie oczy i spojrzał jeszcze na Murasakibarę.
– Mnie też się podobało – mruknął.- Dobranoc.
– Dobranoc.
Atsushi wyszedł z jego sypialni i cicho zamknął za sobą drzwi. Midorima nie był już jednak tego świadom – zasnął, nim Murasakibara położył dłoń na klamce.
________________________________
*chyba WSZYSCY Japończycy xD
** Bosz jaki gupi pairing xD
Mhm, jaki romans się rozwinął. :) Chociaż ja tam zawsze będę za Takao i Midorimą! XD Powodzenia w dalszym pisaniu, czekam na następny odcinek i gratulacje z okazji 111 numeru. c:
OdpowiedzUsuń