[MnU] Odcinek 112



Aomine wiedział już co nieco o pobycie w szpitalu. 
Zdawał sobie sprawę z tego, jak czuje się człowiek wybudzony w tym pachnącym sterylną czystością miejscu, o jasnych kolorach, które miały rzekomo uspokajać pacjentów, zapewniać im wrażenie przestrzeni i przyjemnego światła. Wiedział też, jak czuje się osoba, która odwiedza kogoś takiego; jak przerażają ją te kolory, jak ohydny jest dla niej ten zapach, przypominający choroby i śmierć. Przypominający o stanie bliskiej im osoby, o niebezpieczeństwie, jakie wisi nad jego duszą. 
Siedząc na korytarzu w znanym już sobie dobrze szpitalu, czekał za wynikami badań. O dziwo, jego wściekłość zniknęła jak bańka mydlana, a zastąpił ją nienaturalny wręcz spokój. Jego dłonie nie trzęsły się, gdy je unosił i obracał powoli, jego nogi nie tupały ze zniecierpliwienia, serce biło równomiernie. Albo była to nieświadoma pewność, że wszystko będzie dobrze, albo odwrotnie – cisza przed burzą, milczenie ciała i umysłu przed tym, jak dowie się, że z Kise nie jest dobrze.
Daiki nie był pewien, czy od pobicia można umrzeć, ale słyszał nieraz o trwałych uszkodzeniach mózgu na skutek bójek. W korytarzu ich domu, w przedsionku, było przecież tyle krwi, jakby ktoś co najmniej poderżnął komuś gardło. 
A krew należała tylko do Ryouty.
Pielęgniarka, która przechodziła obok niego, posłała mu niepewny, uprzejmy uśmiech, lekko skinęła głową na powitanie. Pamiętał ją, opiekowała się nim, gdy leżał w sali w innym skrzydle. Większość personelu znała ich rodzinę; najpierw wypadek Kise, potem wypadek Aomine, teraz znowu Ryouta. Jeszcze tylko brakowało, żeby Tetsu sobie coś zrobił…
Chociaż nie… Kiedyś był tutaj także Tetsu. Jako licealista, podczas sparingu z drużyną koszykówki w jakiejś szkole, przez przypadek dostał w głowę. Aomine nie pamiętał już, czy to piłka go uderzyła, czy któryś z zawodników mu przywalił, ale nie było to nic specjalnie poważnego, na szczęście. Jednak w drodze powrotnej jego trenerka uparła się, by wstąpić do szpitala na konsultację.
Tak. Czyli to jednak Tetsu był tu jako pierwszy.
Właśnie, Tetsu. Ciekawe, czy już wrócił do domu, czy zobaczył, co się stało. Daiki miał nadzieję, że ten skurwysyn nie zwiał Kasamatsu, ale w sumie było to bardzo wątpliwe. Swego czasu Yukio trenował sztuki walki, był krzepki, silny, a do tego…
- Daiki-kun!
Aomine poderwał głowę i obrócił ją w kierunku głosu, który usłyszał. Korytarzem biegli ku niemu Kuroko oraz Kasamatsu, obaj zafrapowani, zaniepokojeni. Tetsuya przypadł do brata i drżącym głosem zapytał:
- Wiesz już coś?
- Jeszcze go badają – bąknął Daiki, spoglądając na nich z odrobiną zaskoczenia.- Yukio, a co z…?
- Takao z nim został – odparł Kasamatsu, dobrze wiedząc, o kogo Aomine pyta.- Ale spokojnie, najpierw go związałem, znaczy się, tego gościa. Takao ma przy sobie kij baseballowy na wszelki wypadek, zadzwonił też po policję. Pewnie są już w drodze, o ile nie na miejscu. Musieliśmy przyjechać tu taksówką, a zaczynają się korki…
- Tetsu, proszę cię, powiedz mi, że ty wiesz, co się tutaj dzieje – powiedział Aomine, patrząc z powagą i stanowczością na młodszego brata.- Ten murzyn gadał o jakimś Nashu, o tym, że niby Ryouta go zabił, bo nie chciał… jeśli dobrze zrozumiałem, grać w filmach porno?- Daiki pokręcił głową, kompletnie zagubiony.- Nic z tego nie rozumiem, obcy facet nagle napatacza się do naszego domu, bije Kise… Pomylił jakiś adres, tak?
- Nie, niestety nie – westchnął ciężko Kuroko, trąc dłońmi bladą twarz.- Ale to nie jest miejsce i czas, żeby ci wszystko wyjaśniać, Daiki-kun. Przepraszam…
- Przepraszam?- Aomine spojrzał na niego bez emocji: bez smutku, bez strachu, ale też bez ciepła, bez miłości.- Tetsuya, nie wkurwiaj mnie. To jest najlepszy czas, żeby mi to wyjaśnić, a miejsce nie ma znaczenia. Jest jak każde inne.
- Ale…
- Żadnego ale – przerwał mu Aomine.- Chcę wiedzieć, co tu jest grane, o czym ty gadasz, do kurwy nędzy? Zacznij od początku, kim jest ten Nash, co ma wspólnego z Ryoutą i dlaczego ten murzyn go napadł?
Kuroko dałby bardzo wiele, by znać sposób, jakąś wymówkę, dla której nie musiałby tłumaczyć tego Aomine sam jeden, bez pomocy Ryouty. Wiedział, że jest zbyt podatny na spojrzenie tych granatowych oczu, że podda mu się kompletnie i opowie o wszystkim ze szczegółami, ze szczegółami, których Kise chciałby Daikiemu z pewnością oszczędzić. Kuroko miał się za głupiego i naiwnego, nie potrafił stwierdzić, które wątki należało ukryć, zachować dla siebie, a które objaśnić szczegółowo.
Dlatego też, gdy usiadł przy bracie i cichym głosem opowiedział mu o każdym wydarzeniu, zarówno w życiu Kise jak i swoim – o tym, jak spotkał się z Nashem i ten prawie go zgwałcił – gdy wyjaśnił Daikiemu, gdzie szukał pomocy i jak ją uzyskał, nie zdziwił się, gdy Aomine wpadł we wściekłość.
- Obaj jesteście zdrowo popierdoleni!- warknął głośno, wstając i zaczynając nerwowo przechadzać się po korytarzu. Na całe szczęście wokół nich nie było nikogo na tyle blisko, by słyszał jego słowa – choć paru gapiów nieopodal nie spuszczało zaciekawionego wzroku z Daikiego.- Ty i Ryouta, jeden wart drugiego, kurwa!
- Daiki-kun…
- Zamiast iść od razu na policję, to sami bawiliście się w wielkich panów, co sobie poradzą!
- Gold groził, że…
- Gold gówno mógł wam zrobić!- wrzasnął Aomine, czerwieniejąc na twarzy. Tym razem usłyszeli go wszyscy na korytarzu; pielęgniarki z recepcji aż się obróciły w ich kierunku. Aomine odrobinę zjechał z tonu, ale nadal przemawiał ze złością:- Czy wyście, kurwa, poszaleli? Wyobrażaliście sobie, że co, że ta zgraja Amerykanów jest ponad japońskim prawem? Facet może sobie być chuj wie jak bogaty, ale nie jest u siebie! Takie sprawy albo załatwia się z policją, albo po swojemu!
- Próbowaliśmy załatwić…
- Co próbowaliście?- Aomine spojrzał na brata z niedowierzaniem.- Uprosić go, żeby odpuścił sobie Ryoutę? Poszedłeś do niego kajać się przed nim i błagać, i proszę bardzo, jak cię potraktował! Świetne rozwiązanie, Tetsuya, naprawdę, gratuluję, kurwa.- Aomine zaklaskał pogardliwie, kręcąc głową.- A on wcale nie jest lepszy!- dodał ze złością, wskazując drzwi, za którymi ciągnął się kolejny korytarz, gdzie w jednej z sal wciąż badano Kise.- Po prostu się poddał! Poddał się jak taka cipa, już walizkę pakował, idiota, gotów dawać dupy przed kamerą za pieniądze, żeby „chronić swoich braciszków”. Żeby chronić bezbronnego Tetsuyę i bezbronnego Daikiego, no kurwa!- Aomine zaśmiał się z niedowierzaniem.- Nie, ja w to nie wierzę, ja w to po prostu nie wierzę… I jeszcze pomyśleć, że zamiast przyjść z tym do mnie, poszedłeś do jakiegoś obcego kolesia! Spójrz na mnie, Tetsuya!- rozkazał Daiki, unosząc ręce. Kuroko, który do tej pory głowę miał spuszczoną, usłuchał polecenia.- Kogo widzisz? Chudego i chorowitego staruszka, czy normalnego faceta, który jak do tej pory jakoś radził sobie z problemami? Tak, oczywiście, ostatnio sobie nie poradziłem, bo dałem się napaść psychopacie, z którym jakiś czas sypiałem i dałem mu się pociąć, dałem mu poderżnąć sobie gardło, to prawda, ale, no kurwa, na to akurat nie byłem przygotowany, bo ufałem dupkowi. Patrzysz na mnie teraz i co, myślisz, że nie poradziłbym sobie z Goldem? Myślisz, że nie dałbym rady skopać mu dupy, jemu i temu murzynowi zasranemu? I nie próbuj się wykręcać tym, że Gold miał znajomości i miał pieniądze, bo my też nie jesteśmy jakimś średnim pospólstwem, żyjemy w luksusie, bo Kise świetnie zarabia, jako model, i my też mamy znajomości! Znamy śmietankę towarzyską Japonii! Nawet, gdybym nie dał rady skopać wszystkich dup, to przecież znamy Reo, znamy Eikichiego, znamy Akashiego… Sądzisz, że by nam nie pomogli? Nasi przyjaciele? Nawet Kagami, Takao i Kasamastu by się do czegoś przydali, chociaż pod względem gotówki niespecjalnie im się przelewa. Ty i Ryouta nie jesteście na tym świecie sami, Tetsu!- Aomine patrzył na niego ze złością i wyrzutem.- Obaj zachowaliście się jak jakieś pieprzone ofiary losu, które muszą ściągnąć na siebie całe nieszczęście i uchronić przed nim pozostałych przyjaciół. A wiesz, co swoimi czynami wyprawiacie? Oddalacie tych przyjaciół od siebie jeszcze bardziej. To nie była chęć chronienia ich, wstyd przed proszeniem ich o pomoc… To był akt zniewagi i dowód na brak wiary w nich, w nas wszystkich. Jak mogłeś, Tetsu?- Aomine ściszył głos i pokręcił głową z niedowierzaniem.- Jak mogłeś iść do Golda, przełamać wstyd i dumę i prosić go, by darował sobie umowę z Ryoutą? Zamiast tego mogłeś spuścić ten swój łeb i ze łzami w oczach iść do Akashiego, do kogoś, kogo obchodzi twoja duma i twój wstyd. A teraz Ryouta leży tam, bo ty popełniłeś błąd, a on nie zrobił NIC.
To był koniec. Aomine oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Drżał cały z hamowanej wściekłości i bezradności – bezradności spóźnionej, bo przecież było już za późno. Kise został pobity, Kuroko został złamany, chociaż obaj sądzili, że to już koniec, że jakiś kompletnie obcy im człowiek załatwił sprawę. Daikiego nie obchodziło, co naprawdę stało się z Goldem – czy uległ wypadkowi, a ten świr Jason wpadł w szał, uznając, że to Ryouta go zabił, czy może Mayuzumi zlecił komuś morderstwo, albo sam zababrał sobie dłonie krwią. Wiedział, że to z pewnością nie Kise zabił Golda i tyle mu wystarczało. Reszta go nie obchodziła. 
Kasamatsu siedział tymczasem w milczeniu, oparłszy łokcie na kolanach i złączywszy dłonie. Zaciskał je mocno, gdyż w głębi ducha przeżywał wszystko to, o czym opowiadał Kuroko. Nie wtrącał się, bo wiedział, że nie może. Aomine musiał to wszystko z siebie wydusić, a tak czy tak mówił słusznie, zdaniem Yukio miał wiele racji. Ryouta i Tetsuya za bardzo próbowali. A przecież nie o to w życiu chodzi, by tylko chronić – czasami trzeba też o ochronę prosić.
Dlatego właśnie nie odezwał się. Nie bronił ani Ryouty, ani Tetsuyi, nie popierał głośno Daikiego. Milczał i czekał.
Przez dłuższy czas nikt więcej się nie odzywał. Kuroko ukrył twarz w dłoniach, a że płakał widać było tylko po tym, że miał lekkie drgawki co jakiś czas. Yukio nie próbował go pocieszać, podobnie jak Daiki, który już nie usiadł na krześle, pozostał przy ścianie, w obronnym geście trzymając wciąż ramiona na klatce piersiowej. 
Potem zaś wyszedł lekarz.
- I co z nim, panie doktorze?- zapytał Aomine. Kuroko uniósł twarz, szybko ocierając mokre od łez policzki. Oczy miał podpuchnięte, nie wstał.
- Będzie dobrze, na szczęście obrażenia nie są tak poważne, jak wskazywałyby na to rany – odparł lekarz, wysoki, łysy mężczyzna dobiegający sześćdziesiątki.- Głowę ma potłuczoną i kilka ran ciętych od uderzenia o coś ostrego, róg szafki, albo czegoś takiego, jak zakładam, do tego kilka nacięć spowodowanych rozerwaniem skóry, spowodowanych pobiciem. Najpoważniejsze było uderzenie w potylicę, po nim zemdlał. Głowę ma zdrowo obtłuczoną, cud, że nie zostało nic poważniej naruszone. Będzie obolały przez parę tygodni, a i le same bóle głowy mogą go miesiącami męczyć, ale wkrótce wróci do zdrowia. Zalecam, by oddalili się państwo – dodał poważnym tonem.- Nie wyrażam zgody na odwiedziny w najbliższym czasie. Proszę przyjść jutro.
Trójka mężczyzn przyjęła tę wiadomość z chłodnym spokojem, choć i zawodem. Każdy miał nadzieję, że mimo wszystko będzie mógł zobaczyć Ryoutę. Pierwszy zreflektował się Daiki.
- Dziękujemy, panie doktorze – powiedział.
- Czy sprawa pobicia została zgłoszona na policję?- zapytał doktor, spoglądając po nich.
- Tak.- Odpowiedzi udzielił Kasamatsu.- Prawdopodobnie są na miejscu wypadku.
- Dobrze.- Doktor skinął głową.- Chciałem wiedzieć, czy mam ich oczekiwać. Dziękuję, panowie. Do widzenia.
Doktor oddalił się szybkim krokiem, a Aomine, Kuroko i Kasamatsu odprowadzili go wzrokiem.
- Całe szczęście, wyjdzie z tego – mruknął Yukio.- Ale to nie koniec, musicie… musimy jeszcze pogadać z policją.
- Tak – potwierdził Aomine.- Wracajmy do domu, miejmy to za sobą.
- Pewnie zabiorą nas na posterunek – doszedł do wniosku Yukio, wstając ze swojego miejsca. Obrócił się i spojrzał na wciąż siedzącego Kuroko.- Tetsuya, idziesz?
- Chciałbym jeszcze chwilę zostać – odparł nieco zachrypniętym głosem.
- Doktor powiedział…
- Wiem, co powiedział. Ale i tak, chciałbym chwilę zostać…
- Nie możesz – powiedział Aomine bezlitośnie chłodnym tonem.- Jesteś kluczowy w tej sprawie, policja będzie gadała głównie z tobą, bo ja i Yukio gówno wiemy. Dalej, wstawaj. Idziemy.
Kuroko jeszcze chwilę siedział ze wzrokiem wbitym w podłogę, ale ostatecznie wstał i posłusznie udał się za nimi. Kasamatsu przez chwilę zastanawiał się, czy by nie upomnieć Aomine za jego zachowanie względem młodszego brata, ale przypomniał sobie, że akurat on niewiele ma już do gadania w tej rodzinie. Łączyły ich poniekąd rodzinne więzi, w końcu przez sześć lat był dla nich jak brat, czy nawet ojciec, ale teraz… Teraz było już trochę za późno na opiekę nad nimi.
Ale kiedy Tetsuya zrównał się z nim krokiem, Yukio objął go ramieniem i przygarnął do siebie.
A Kuroko nie strącił jego ręki.

***

Takao odebrał telefon od swojego chłopaka już po pierwszym sygnale.
- Halo!
- Hej, gdzie się szwendasz, przybłędo?- rzucił Miyaji.- Myślałem, że mamy iść do kina, jak wrócę z pracy?
Takao westchnął ciężko, odchodząc parę kroków i stając w kuchni domu trójki braci, nerwowo obracając się przy tym na policjantów.
- Wyobraź sobie, że siedzę z policją u Tetsuyi.
- Co? Z policją?- Kazunari aż zobaczył przed oczami, jak jego chłopak marszczy brwi.- Czy chcesz mi powiedzieć, że na tych rzekomych ploteczkach załatwiliście sobie striptizera przebranego za…?
- Nie, nie, nie – bąknął pospiesznie Takao.- Jest jakaś gruba akcja, nie do końca rozumiem, co tu się dzieje… Ktoś włamał się do ich domu i pobił Kise.
- O kurwa!
- No, dokładnie – westchnął Takao, przysiadając na stołku przy kuchennej ladzie.- Akurat był sam w domu, ale Kasamatsu wpadł do środka…
- Kto?
- Kasamatsu, Yukio, no ten tam, były facet Ryouty, kiedyś ci opowiadałem…
- Aha? A co on tam robił?
- Nie wiem, no ale wpadł tam i jakoś powalił tego wandala i go związał lampkami…
- Lampkami?!
- A myślisz, że ktoś normalny trzymałby w domu zwój liny na wypadek, gdyby trzeba było kogoś związać?!
- Mówiłeś mi kiedyś, że Akashi ponoć ma taki sznur, Midorima ci mówił…
- Tak, ale akurat jemu po co inne przydaje się ten sznur – mruknął ponuro Takao.- Nie przerywaj mi, kiedy opowiadam!
- Dobra, dobra, ale wszystko w porządku, tak?
- No nie do końca, Kise zabrali do szpitala, pełno krwi było, mam nadzieję, że z tego wyjdzie...- westchnął Kazunari.- Policja właśnie przyjechała i zakuła tego gościa, pakują go do auta, a jeden z nich ogląda cały korytarz. Zadawał mi masę pytań, ale gówno wiem, co się tu dzieje! Znaczy, powiedziałem tylko, że ktoś się włamał i pobił Kise, a ja reszty nie wiem, bo jak przyszedłem z Tetsu, to już zabierali Ryoutę, no i Yukio, Daiki i Tetsu pojechali za nim do szpitala… Ale nie jestem pewien co robić, ci policjanci są jacyś dziwni… Jeden jest sympatyczny, ale ten drugi patrzy na mnie, jakbym co najmniej zamordował całą czwórkę i ją zeżarł, a wszystko zwalił na tego kolesia, wandala!
- Mam przyjechać? Czekaj, ubiorę się…
- Okej… A nie, czekaj, widzę taksówkę… Och! Wrócili ze szpitala! Czyli chyba wszystko dobrze… idę z nimi pogadać, na razie nie przyjeżdżaj! Albo dobra, przyjedź, chyba jednak cię potrzebuję, pa.
Takao rozłączył się i pospiesznie wyszedł przed dom, szeroko omijając plamę krwi na podłodze w miejscu, w którym leżał Kise. Podszedł do Tetsuyi i natychmiast go przytulił.
- Wszystko okej?- zapytał, odsuwając się od niego i patrząc z niepokojem w jego zapłakane oczy.- Ryou-chan wyjdzie z tego, prawda?
- Tak.- Kuroko nawet nie próbował się uśmiechnął.- Takao-kun… co powiedziałeś policji?
- Co? Yy, no niewiele. Ja tam chyba nie chcę w tym uczestniczyć, jeszcze palnę coś głupiego i…
- Dobrze.- Tetsuya skinął głową.- Nie mówmy im jeszcze o Mayuzumim-kun. Uprosiłem o to Daikiego-kun i Yukio-kun, gdy tu jechaliśmy… Ja… Ja muszę najpierw sam porozmawiać z Mayuzumim-kun. Wiem, że źle zrobiłem, ale mimo wszystko… sądziłem, że coś mu zawdzięczam… i mimo że Ryouta-kun… to jednak coś Mayuzumi-kun wskórał w tej sprawie… Chcę z nim porozmawiać, zapytać go, zanim zaczną się oskarżenia.
- Jasne.- Takao pokiwał szybko głową.
- Pan Kuroko Tetsuya?- podszedł do nich wysoki, barczysty policjant.- Funkcjonariusz Kiyoshi Teppei, zostaliśmy wezwani w sprawie pobicia. Jest pan świadkiem, Kuroko-san?
- Nie do końca – westchnął Tetsuya.- Ja tylko kojarzę tego… tego faceta – mruknął, spoglądając do radiowozu, w którym siedział ponury, zakuty w kajdanki Silver Jason.
- Czy chce pan powiedzieć, że to napad o podłożu prywatnym?
- Można tak to nazwać.
- Będziemu musieli zabrać państwa na posterunek – oznajmił funkcjonariusz, spoglądając po każdym z osobna.- Są państwo w stanie? Czy ofiara napadu jest cała, wyjdzie z tego?
- Tak – odparł Aomine.- I możemy jechać. Miejmy to za sobą.
Funkcjonariusz skinął głową, po czym wskazał na radiowóz.
- Do tego niestety nikt się już nie zmieści – oznajmił.- Są panowie w stanie na własną rękę dojechać do komisariatu?
- Tak, mam auto – odparł tym razem Yukio.
- Proszę nie zwlekać.- Kiyoshi pożegnał się skinieniem głowy, po czym udał się w kierunku radiowozu, do którego wsiadł już jego kompan.
Takao spojrzał na Tetsuyę, zastanawiając się, ile biedak musiał przeżyć nerwów w tym szpitalu, skoro był taki zapłakany. Ostatnimi czasy miał wrażenie, że widuje Kuroko zupełnie odmienionego – już nie spokojnego, opanowanego, z nieprzeniknionym wyrazem twarzy i specyficznym poczuciem humoru. Widział go, niestety, słabego, podłamanego psychicznie, bez chęci do życia. A teraz też zapłakanego.
Ta rodzina ostatnimi czasy cierpi stanowczo za dużo – westchnął w myślach.
- Zamknijcie dom i chodźcie – polecił Kasamatsu.- Zostawmy już to wszystko policji.
- „Zostawmy to policji”?- prychnął Aomine.- To się nigdy nie skończy. Jeżeli ten cały Gold rzeczywiście nie żyje, to zaraz wszyscy będziemy posądzani o morderstwo. Nie wiecie, jak to działa? Policja lubi znajdować pierwszego lepszego winnego, oni nie doszukują się prawdy, tylko premii za szybkie zamknięcie sprawy.
- Proponujesz kłamać?- Kasamatsu zmarszczył brwi.
- Nie, tylko ostrzegam, że na najbliższych kilka miesięcy mamy przesrane – westchnął Daiki.- Trzeba będzie się tłumaczyć, zapewniać sobie alibi, potem znowu się tłumaczyć, potem chodzić po sądach i dalej się tłumaczyć, a rozprawy będą trwały całe lata.
- Równie dobrze może się okazać, że Gold żyje – mruknął Yukio.- Albo ciała nie znajdą. Nie ma ciała, nie ma morderstwa.
- To już lepsza opcja – skrzywił się Aomine.- Dojdą do wniosku, że uciekł. To byłoby nam na rękę.
- Proszę, nie mówmy im o Mayuzumim-kun – powiedział Kuroko raz jeszcze, zwracając się do wszystkich.- Nie chcę oskarżać go o coś, dopóki z nim nie porozmawiam i nie dowiem się, co takiego na niego miał, że go przeraził. Zapewniał, że Gold się wyniósł, więc…
- Jak chcesz.- Aomine wzruszył ramionami. Widać było, że wciąż już jest zły na brata, ale teraz przynajmniej cokolwiek do niego mówił.- W zasadzie nie powinienem bronić obcego mi kolesia, ale zostawię go sobie jako kartę przetargową. Jeśli policja za bardzo się będzie nas czepiała, wtedy zadziałam.
Kuroko nie odpowiedział na to, przełknął tylko nerwowo ślinę.
- Chodźmy – mruknął Kasamatsu.- Przesłuchania mogą długo trwać, a trzeba mieć siły na jutro.
Mężczyźni posłuchali go. Aomine ruszył w kierunku domu, by przebrać się; na jego ubraniach było trochę krwi Kise. To on zamknął dom po wyjściu i wkrótce dołączył do pozostałej trójki, która siedziała już w wozie Kasamatsu, czekając tylko na niego. Wszyscy milczeli, jedynie Kuroko czasem pociągnął nosem, a Takao stukał w ekran telefonu, informując swojego chłopaka, że jadą na posterunek i to tam chce się z nim spotkać.
Wkrótce ruszyli.




2 komentarze:

  1. Życie wróciło w te strony... No może tak nie do końca XD
    Cieszę się, że Aomine się w Końcu dowiedział o całym tym bigosie, i że pojawił się Yukio :3 w tej wersji to są moi dwaj ulubieni bohaterowie
    Strasznie nie mogłam się doczekać nowego rozdziału, a jak już go wstawiłaś, to mam sesje i dopiero dzisiaj mogłam sobie pozwolić na czytanie XDDDD
    Życzę dużo zdrowia i weny!
    Trzymaj się cieplutko ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurka wodna, to jest aż wzruszające, jak sobie pomyślę, że gdy zaczynałam pisać, to do szkoły średniej chodziłam, i moi czytelnicy w większości też, albo do gimnazjum, a teraz wszyscy dorośliśmy i albo jesteśmy na studiach albo już do pracy normalnie popykamy... ale ja nadal staram się coś nastukać, a wy dalej próbujecie to czytać ♥
      To kochane ;_;
      Ściskam Cię równie cieplutko!

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń