[MnU] Odcinek 115




Ogiwara Shigehiro nie miał łatwo.
No, nie było to do końca prawdą. Mężczyzna był w zasadzie niezłym szczęściarzem – cieszył się sporym gronem prawdziwych i oddanych przyjaciół, miał pracę, którą lubił i która przynosiła mu odpowiednie dochody, miał hobby, które dawało mu energię i zapał do życia. Miłości mu nie brakowało – dopiero co zakończył się jego dwuletni związek, to prawda, ale on i jego już ex-chłopak wciąż mieszkali razem i pozostawali w przyjaznych stosunkach.
Do tej pory Ogiwara był przekonany, że niczego mu nie brakuje, że niczego więcej nie potrzebuje.
A jednak to przekonanie zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy tylko przypomniał sobie o istnieniu Kuroko.
Oczywiście, był świadom tego, że jego podejście nie jest dobre, że wręcz obraża tym swojego dawnego przyjaciela i pierwszą miłość – bo Tetsuya był jego pierwszą miłością. Po ich rozstaniu, kiedy Shigehiro wyprowadził się, przez jeszcze parę miesięcy wspominał Kuroko, myślał o nawiązaniu z nim kontaktu, o sprawdzeniu, jak sobie radzi i czy bardzo go nienawidzi.
Bo chociaż rozstali się w zgodzie, Ogiwara wiedział, że Kuroko nie chciał z nim zrywać. Że zgodził się tylko dlatego, by Shigehiro nie miał mu za złe scen i błagania o bycie dalej razem. 
Powoli i stopniowo Ogiwara zaczął budować swoje dorosłe życie i szło mu całkiem nieźle – poznał kogoś nowego, zakochał się, obraz Kuroko powoli zamazywał się w jego pamięci, choć nie znikał zupełnie. Gdzieś tam wciąż był, ukryty głęboko, głęboko w jego umyśle, no a teraz, po wycieczce w góry, spotkanie z Aomine Daikim zadziałało jak gumka do ścierania – zamglony obraz Tetsuyi wyostrzył się i co gorsza nie znikał, pojawiał się za każdym razem, gdy Shigehiro widział coś, co mogło mieć choć najmniejszy związek z Tetsuyą; gdy przechodził obok Maji Burgera, myślał o waniliowych shake’ach, które lubił (i pewnie nada lubi) błękitnowłosy; kiedy przechodził obok jakiejś szkoły, zaraz wspominał całą masę przygód, jakie mieli z Kuroko, gdy byli razem w podstawówce; gdy patrzył na boisko do koszykówki, przypominał sobie jak on i Tetsuya całowali się po raz pierwszy, w krzakach, zaraz po krótkim sparingu.
Ogiwara wiedział, że jego uczucia do Tetsuyi wcale nie wróciły. To nie tak, że nagle przypomniał sobie, jak bardzo go kochał, to nie tak, że niespodziewanie znów go pokochał. Odczuwał jedynie potrzebę… zobaczenia go. Porozmawiania z nim. Sprawdzenia, co u niego słychać, czy jest szczęśliwy, czy kogoś ma. Chciał mu opowiedzieć o tych paru latach rozłąki z nim, co mu się przydarzyło, kogo poznał, jak sobie radził.
- Znowu bujamy w obłokach?- Ogiwarę z zamyślenia wyrwał głos jego ex, Reiji’ego Mochidy, który wszedł właśnie do kuchni.
- Och, cześć.- Shigehiro spojrzał na niego i posłał mu nieco senny uśmiech.- Zrobiłem ci kawę.
- Dzięki.- Reiji zabrał wskazany przez Ogiwarę kubek z lady kuchennej, po czym przysiadł się do stołu i chwycił za jedną z kanapek Shigehiro.- Dowiem się wreszcie, co ci tak po głowie chodzi? Aha, i znowu masz okruszki na buzi.
- Serio?- zdziwił się Ogiwara, przecierając rękawem twarz. Dopiero co to robił i był przekonany, że w związku z tym okruszków już nie będzie. A jednak.
- Teraz lepiej.- Reiji uśmiechnął się do niego łagodnie. To było dość rzadkie zjawisko; Reiji był raczej poważnym gościem, wiecznie bladym, o czarnych włosach i czarnych oczach. Jego dawni „znajomi” często nazywali go Śmiercią, co samo w sobie obudziło w Reijim niechęć do ludzi.- To nad czym tak myślisz, hm?
- Ech, cały czas myślę o tym moim spotkaniu z Aomine – westchnął ciężko Ogiwara. Mężczyzna nie miał sekretów przed swoim ex; opowiedział mu o tym, kogo spotkał w górach oraz o tym, że ciągle myśli o Tetsuyi. Z Reijim zerwał kilka miesięcy wcześniej, wobec czego nie musiał się obawiać, że skrzywdzi go tym.
- Jego brat odebrał telefon?- zagadnął Reiji, odgryzając kęs kanapki.
- Właśnie nie.- Shigehiro skrzywił się lekko.- Dzwoniłem dwa razy, ale nic. Sam nie wiem, co robić… Mam nowy numer telefonu, więc Ryouta na pewno go nie zna. Nie może wiedzieć, że to ja… a jednak nie odbiera. Może nabrał takiego zwyczaju? Ale on zawsze się bał, że ktoś dzwoni z ważną rzeczą, więc zawsze odbierał…
- Masz ten numer od recepcjonistki?
- Tak. I dlatego nie ma mowy o pomyłce. Skoro Kise podał ten numer w rejestracji, to musi być prawdziwy. Może zgubił telefon, albo coś…
- A próbowałeś zadzwonić bezpośrednio do Kuroko?
- No właśnie ja… nie mam już jego numeru.- Ogiwara zarumienił się lekko.- Nigdy nie miałem głowy do e-mailów i numerów, nie pamiętam ich. A gdy zmieniłem numer, nie zachowałem żadnego z poprzednich kontaktów. Teraz nie jestem pewien, co robić… Nie wiem, czy Kuroko chciałby się ze mną spotkać, czy nie, nie mogę o to zapytać, bo Ryouta nie odbiera telefonu… co, mam się tam pojawić i zapytać wprost? Jeśli trafię na Aomine, to pewnie nie wrócę żywy.
- A może właśnie powinieneś?- zapytał Reiji, wzruszywszy lekko ramionami.- Przecież nie musisz od razu pukać do drzwi, czy wołać, żeby otworzył Kuroko. Możesz tam pojechać, postać chwilę na ulicy, pozaglądać w okna i sprawdzić, kto jest w domu, a kogo nie ma.
- Ale to… creepy.
- Trochę tak, no ale co ci szkodzi?
- A jeśli akurat Kuroko będzie przejeżdżał ulicą i zobaczy, że stoję nieopodal i gapię się w jego dom? To będzie bardzo dziwne.
- Wtedy mu wytłumaczysz, że przyjechałeś go odwiedzić, ale nie miałeś jak się skontaktować.
- Nooo… to brzmi dość sensownie, ale pytanie, czy tak samo będzie brzmiało Kuroko? Albo Aomine czy Ryoucie, jeśli to akurat na nich trafię. Zresztą, w Tokio mogę trafić na któregoś z nich gdziekolwiek…
- Hmm… To fakt.- Reiji pokiwał głową.- No a… Mieliście może wspólnych znajomych? Może to przez nich dowiesz się, co i jak, i dasz znać Kuroko, że chciałbyś się z nim zobaczyć.
- Nie mamy wspól...- Ogiwara urwał w pół zdania, a jego mina wyraźnie zrzedła.- W sumie to jest jeden gość, ale jeśli mam wybierać, czy chcę ginąć z jego ręki, czy z Aomine, to wybieram Aomine; zabije mnie szybko, w szale, bo Akashi mordowałby mnie dłuuuugo i boleśnie.
- Sympatyczny ten Akashi.
- Niezbyt.
- To była ironia.
- Aha.
- Może jednak warto spróbować? Wiesz, gdzie ten Akashi mieszka, albo gdzie pracuje?
- To nadziany gość, odziedziczył firmę po ojcu, także wiem, gdzie jest jego siedziba. Ale czy to na pewno dobry pomysł, żeby się tam zjawiać i pytać o Kuroko? To jego najlepszy przyjaciel, jeśli Tetsuya zaczął mnie nienawidzić po naszym rozstaniu, to pewnie i on mnie nienawidzi.
- Nie dowiesz się, póki nie sprawdzisz.
Ogiwara westchnął ciężko. Wiedział, że Reiji ma rację, ale nie był pewien, czy chce ryzykować. Oczywiście nie było mowy, żeby Akashi naprawdę go zabił, ale Shigehiro wiedział doskonale, że Seijuurou potrafi krzywdzić słowami gorzej niż czynami. Jeśli pojawi się w jego firmie, a ten go zruga, w dodatku w ten swój inteligentny sposób, z uśmieszkiem na ustach, Shigehiro pewnie wpadnie w depresję…
Z drugiej zaś strony minęło ładnych parę lat i obaj byli teraz nieco doroślejsi niż kiedyś. Może Akashi „wyrósł” z tego, albo przynajmniej stosował swoje triki tylko na wrogach biznesowych? Może już zapomniał, dlaczego Kuroko i Ogiwara ze sobą zerwali, może przestało go to obchodzić? Kto wie, może nawet nie są już przyjaciółmi, w końcu często się zdarza w dorosłym życiu, że przyjaciele zatracają kontakt i przyjaciółmi być przestają.
A zawsze istniała szansa, że Akashi chociaż przekaże Kuroko wiadomość, i Ogiwara otrzyma, również przez Akashiego, odpowiedź.
- Masz rację, Reiji – westchnął ciężko Ogiwara.- Przejadę się do Tokio. Spróbuję jeszcze raz dodzwonić się do Ryouty i jeśli to nic nie da, pojadę tam i zajrzę do Akashiego. O ile przyjmie mnie w ogóle w firmie, w końcu jest już zapewne dyrektorem i trzeba się umawiać z nim na spotkania…
- Przynajmniej nie będziesz żałował, że nie spróbowałeś – zauważył Mochida, upijając łyk kawy.- Jeden żal mniej w życiu.
- Racja.
Ogiwara uśmiechnął się do swojego byłego. Myśl, że pojedzie do Akashiego napawała go obawami, ale cieszył się, że ma przynajmniej jakąś opcję. Może jeszcze nie wszystko stracone, może jeszcze uda mu się odbudować znajomość z Kuroko.
Był pełen nadziei.

***

Aomine Daiki nie miał łatwo.
Do tej pory koszmary senne, niechęć do ludzi i obawa przed pokazywaniem się światu były jego głównymi problemami, czymś, z czym nie mógł sobie radzić – przynajmniej przez jakiś czas. Do tego dochodziła również kłótnia z Kagamim, jego najlepszym przyjacielem, który doszedł do wniosku, że już nie chce nim być, czy też po prostu chce odpocząć od niego i jego braci, na deser natomiast fakt, że Aomine nie ma pracy i raczej jej w najbliższym czasie nie znajdzie – chyba że poszczęści mu się na treningu Tokio Power. Już i tak raz nawalił, nie przychodząc, kiedy Tomoya po raz pierwszy załatwił mu spotkanie, teraz jednak wziął sobie do serca drugą szansę i rozpoczął treningi z Inoue w jego prywatnej willi. Nawet się nieco przy tym otworzył, nawet przestał tak przejmować się widocznymi bliznami na ciele, nawet zaczął znosić towarzystwo innych.
Ale narodziły się kolejne problemy, i Daikiemu znów nie było w życiu łatwo.
- Ja tam nigdy nie zwracałem uwagi na napisy końcowe w filmach porno – parsknął wesoło Tomoya, wykonując zgrabny rzut do kosza za trzy punkty.- W życiu o żadnym Goldzie nie słyszałem.
- A zazwyczaj oglądasz amerykańskie porno, czy japońskie?- Daiki uniósł znacząco brew, zbierając spod kosza piłkę i kozłując ją na przeciwną stronę prywatnej sali, mieszczącej się w dobudówce willi jego nowego znajomego.
- Japońskie – Tomoya stwierdził rzecz oczywistą, wzruszając przy tym ramionami.- Europejczycy są całkiem przystojni, ale jednak wolę własny naród.
- Oglądasz gejowskie porno, gdy walisz sobie konia?- Aomine uśmiechnął się pod nosem.
- Jestem bi, ale wolę seks z facetami. Nie jęczą przesadnie głośno, nie wyginają się przesadnie mocno i nie udają orgazmów.
- Mówisz, jakby twoje partnerki w łóżku musiały udawać orgazm – zaśmiał się Daiki. Ostatnio robił to tylko w towarzystwie Tomoyi.- Masz jakiś kłopot z dogadzaniem pannom?
- Słuchaj, to jest wyższa filozofia – powiedział Tomoya mądrym tonem.- Anal to prosta rzecz, prosta i przyjemna, można ją urozmaicić na wiele sposobów. Ale z seksem z tą pierwszą dziurą, którą nieszczęśliwie mają kobiety, jest już gorzej: bo jedne są wrażliwe, a drugie niewrażliwe.
- Wystarczy odpowiednie podejście.
- I cała dawka cierpliwości, której mnie zazwyczaj brakuje – zaśmiał się Inoue.- Znaczy, no wiesz, lubię seks i jak mam ochotę, to mogę nawet i dwie godziny spędzić w łóżku na pieszczotach i rzeczach poważniejszych, ale jeśli mam nastrój na szybszy numerek, a muszę się dwoić i troić, to ja dziękuję. A potem wrzeszczy taka baba, że się poddaję, bo za trudna dla mnie. To dla siebie jest za trudna, i tyle.
- Widzę, że masz bardzo filozoficzne podejście do tego – parsknął Aomine.
- No dobra, ale coś zaczynamy zbaczać z tematu, a przecież nie o seks się rozchodzi, przynajmniej nie zupełnie. Czyli ten Gold niby nie żyje, a ten cały Silver oskarża twojego brata o morderstwo. Czy zaraz pojawi się w historii jakiś Iron, który bohatersko uratuje wam tyłki?
- Nikogo takiego jak do tej pory nie było i mam nadzieję, że nie będzie.- Aomine westchnął, rzucając piłkę do kosza.- Na chwilę obecną Ryouta leży w szpitalu, Tetsuya bawi się w detektywa, a ja wkurwiam się na nich obu, bo są idiotami.
- Trzeba przyznać, że jeden z drugim mogliby poszukać sobie zagubionej klepki – zaśmiał się Tomoya.- ale nie bądź dla nich aż tak surowy. Ludzie w panice robią różne głupie rzeczy. A oni mieli po części prawo być zestresowani, w końcu mieli do czynienia z nie lada szychą.
- A, gówno tam.- Aomine skrzywił się, blokując rzut Tomoyi.- O takich rzeczach się zaraz mówi, a nie. Szycha czy nie szycha, jakieś prawo obowiązuje w naszym państwie, zresztą nie tylko w naszym.
- Niestety dla nas, ale władze nie zawsze chcą współpracować – mruknął Inoue dziwnym tonem.- W sumie to nie zdziwię się, jeśli zaraz zaczną was wszystkich podejrzewać o jakieś machlojki. Oczywiście, o ile ten Gold zostanie znaleziony. Bo mówisz, że żadnego info nie ma?
- Ani w telewizji, ani w radiu, ani w internecie – potwierdził Daiki.- Możliwe, że Silver wszystko sobie wymyślił, możliwe, że jest chory psychicznie. To zresztą dawali nam do zrozumienia na komisariacie. I lepiej, żeby tak było. Mam naprawdę po dziurki w nosie tych wszystkich akcji, które się ostatnio odjebały. Chciałbym się w końcu zrelaksować, chciałbym wrócić do czasów zanim to wszystko się zaczęło: kiedy Tetsuya nie zawalał szkoły, Ryouta miał pracę i faceta, a moja dusza hulała wedle woli, nawet jeśli pracowałem jako zwykły cieć w liceum.
- Ale czeka cię jeszcze rozprawa z Imayoshim, prawda?
Aomine skrzywił się, słysząc to nazwisko. Oczywiście, cały czas był świadom tego, że Imayoshi Shouichi, mężczyzna, który okrutnie torturował go, obwiniając o samobójstwo Sakurai’a Ryou, wciąż siedział w areszcie, czekając na proces, który miał rozpocząć się za parę miesięcy. Aomine pragnął mieć to już za sobą i nie rozumiał, dlaczego musi tak długo czekać, by jego oprawca wylądował w końcu w normalnym więzieniu, najlepiej o zaostrzonym rygorze. Im więcej mijało czasu tym bardziej wzrastało ryzyko, że Imayoshi jakoś się z tego wyłga, zasłoni chorobą psychiczną lub czymkolwiek innym. 
- Prawda – odparł w końcu Aomine na pytanie przyjaciela.- Ale staram się o tym nie myśleć. Do procesu długa droga, a po niej muszę jeszcze uporać się z paroma innymi problemami.
- Oprócz braci i policji, masz też na myśli Kagamiego?- Tomoya uśmiechnął się złośliwie.- Wybacz. Po prostu strasznie śmieszy mnie ten facet: obraził się na ciebie, bo jest zazdrosny o mnie.
- To nie tak, po prostu…
- Wiem, co chcesz powiedzieć: „nazbierało się”. I jasne, rozumiem to, w zasadzie jestem sobie w stanie wyobrazić, że rzeczywiście co nieco się nazbierało w waszych relacjach, ale jakby nie patrzeć, wszystko pieprznęło przez to, że graliśmy razem w salonie, a typ akurat wszedł i poczuł się zazdrosny, bo zamiast niego, obok ciebie siedziałem na kanapie ja. Jak tak bardzo chciał być blisko ciebie, trzeba było, tak jak ja, wziąć się w zaparte i przymusić cię do ponownego otwarcia na ludzi, a nie pozwolić na siedzenie bezczynnie w domu, samemu.
- Jemu to powiedz...- mruknął Aomine.
- Powiedziałbym, gdyby tu był – zapewnił ze śmiechem Tomoya.- Ale ja tam nie wtrącam się w wasze sprawy, koteczku. Jak się pogodzicie, to się pogodzicie. Ja tu jestem tylko od tego, żebyś miło i przyjemnie spędzał ze mną czas. No i jak, miło ci i przyjemnie, Aomine?
- Owszem.- Daiki uśmiechnął się.- Nie da się ukryć.
- Ale wiesz, że zawsze może być jeszcze przyjemniej?- Tomoya puścił do niego oko.- Granie w kosza i gadanie jest super i fajne, dobrze się w twoim towarzystwie czuję, świetnie mi się z tobą gra, dopełniamy się, będziemy dobrym duetem w teamie… ale zawsze mogę zrobić dla ciebie coś więcej, niż tylko zaprosić cię na pogaduchy i grę w kosza. Tym bardziej, że pogaduchy to akurat możemy śmiało przenieść do innego pomieszczenia w mojej willi…
- To kusząca propozycja.- Aomine uśmiechnął się do niego szerzej.- Ale ja nie szukam…
- Związku, wiem.- Inoue posłał mu uśmieszek.- Ale zwykła zabawa, to co innego, prawda?
- Chcesz wykorzystać moje załamanie i problemy, chcesz zagrać na mojej niewinnej duszy?
Tomoya roześmiał się na głos.
- Próbuję ci tylko pomóc!- stwierdził, podchodząc do niego.- Przychodzisz tu do mnie i myślisz sobie pewnie „Kurde! Ten Tomoya to świetnie gra i świetnie słucha, to najlepsze co robi!”… a tymczasem ja znam się bardzo dobrze na paru innych rzeczach. I jestem przekonany, że ty też.
- Ach tak?- Aomine zignorował leżącą na parkiecie piłkę i, uśmiechając się lekko, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i popatrzył na przyjaciela.- A skąd ta pewność? Co każe ci sądzić, że tak właśnie jest?
- Zawadiacki uśmiech, błysk w oczach, sylwetka...- Inoue wzruszył ramionami z pewną siebie miną.- Zupełnie, jakbym patrzył w lustro.
- Oho! To odważne stwierdzenie – zaśmiał się Aomine.- To by sugerowało, że jesteś RÓWNIE dobry, jak ja.
- Możemy się przekonać, który z nas jest lepszy… w pewnych rzeczach – podchwycił zaraz.- Bo, że gram w kosza lepiej od ciebie, to już wiemy.
- Ach, tak? Wiemy?
- Wiemy.
- I sądzisz pewnie, że w każdej innej rzeczy jesteś ode mnie lepszy?
- We wszystkim mam trochę więcej doświadczenia, niż ty.- Tomoya uśmiechnął się zuchwale.- Gram w drużynie nie bez powodu… mam całe kluby fanów i fanek, gotowych na wszystko…
- I jednego typka, który wiecznie ci odmawia – prychnął z rozbawieniem Aomine.- Zrobisz wszystko, byle mnie zaciągnąć do łóżka, co? Posuwasz się nawet do tego, by ze mną konkurować.
- Ja cię nigdzie nie zaciągam, jak tylko rozważam możliwości.
- Między nami nie ma chemii – zaśmiał się Aomine, kręcąc głową.- Jest tylko zwykły flirt, gadki na podryw i gdybanie.
- Mmm, mówisz?- Tomoya pokiwał głową, wyraźnie udając, że mu przytakuje.- Hmm, pewnie tak. Pewnie flirt i gadki nic nie dają, pewnie trzeba czegoś więcej. Hmm...- Inoue odwrócił się od niego i ruszył w kierunku przejścia z sali do części domowej.- Ciekawe, co by trzeba było zrobić, żeby obudzić w nas „chemię”?- zastanawiał się na głos.
Aomine już miał zaśmiać się i rzucić jakąś zabawną odpowiedź, kiedy Tomoya niespodziewanie zaczął się rozbierać, wcale nie przestając przy tym iść w kierunku wyjścia; najpierw ściągnął z siebie koszulkę, ukazując mokry od potu tors, następnie, przystając na bardzo krótkie chwile, po kolei ściągał z siebie buty treningowe, skarpety, spodenki, aż w końcu bokserki. Aomine przełknął ciężko ślinę, a uśmiech nieco zszedł mu z twarzy, kiedy zobaczył seksowny tyłeczek Tomoyi, pośladki poruszające się w rytm kroków i… członka, którego widać było między nogami zarówno z tyłu jak i z przodu, kiedy Inoue obrócił się ku niemu z niewinną miną.
- Wiesz co, idę wziąć kąpiel – powiedział.- Na całe szczęście nie wiesz, jak stąd wyjść ani w którym kierunku idę, więc będę w łazience zupełnie bezpieczny, nie muszę się zamykać na klucz… Całe szczęście, bo mam ochotę porobić niegrzeczne rzeczy w wannie, a ty nie powinieneś tego widzieć. Rozgość się, jak zwykle, a ja wrócę… niedługo.
Aomine pokręcił z niedowierzaniem głową. Oczywiście, znał rozkład willi Tomoyi niemal na pamięć, poza tym z sali tej było tylko jedno wyjście, nie dość, że doskonale widoczne, to na dodatek porozrzucane ubrania Tomoyi prowadziły prosto do niego. Daiki westchnął przeciągle, przeczesując dłonią włosy i myśląc intensywnie. Wiedział, że to tylko podpucha, że Tomoya kusi go, nie pierwszy raz zresztą, choć teraz przeszedł samego siebie, rozbierając się przed nim tak odważnie, tak perfidnie… i jeszcze ten tekst o robieniu niegrzecznych rzeczy w wannie… Ciekawe, czy rzeczywiście będzie je robił?
Aomine sapnął cicho, plaskając się otwartą dłonią w czoło. Czy jego naprawdę to obchodzi? Nie jest już przecież narwanym nastolatkiem, żeby podniecać się myślą o podglądaniu przystojnego i seksownego, fakt faktem, faceta w kąpieli!
Chociaż… kiedyś gdzieś wyczytał, że mężczyźni w wieku dwudziestu pięciu lat mają najwyższe libido. Potem już spada… Może powinien jednak korzystać? Przecież nie może pozwolić na to, by najlepsze lata jego życia tak po prostu minęły bezpowrotnie, a on na starość nie będzie miał co wspominać.
Zresztą, nad czym on się zastanawiał?
Przecież już stał pod drzwiami łazienki.






1 komentarz:

  1. Przeczytałam to wszystko od pierwszego odcinka jeszcze raz i...
    1. O ja pierdole jak mnie wkurwia Kuroko! Normalnie nawet Haizaki tak źle na mnie nie działa, jak Tetsu! Mam nadzieję, że spotka go takie gówno, że to co przeszedł Aomine i Kise razem wzięci, to będzie tylko sanatorium.😈
    2. Haizakiego jebać prądem🙃
    3. Mimo wszystko w jakiś sposób lubię Imayoshiego, chociaż nie podoba mi się to, jak potraktował Aho.😅
    4. Aomine zachowuje się jak kastrat. Mam wrażenie, że brakuje mu tej animcowej dzikości... Jakby teraz zaczął tańczyć balet w różowym wdzianku, to nawet bym się nie zdziwiła.💩🤡🧚
    5. Tatsuya to szmata. Jebać go prądem.⚡⚡⚡
    6. Akashi to o dziwo jedna z najbardziej pozytywnych postaci. Proszę daj mu trochę miłości.🌈❤️
    7. Mayuzumi... Patrz punkt 2. i 5.
    8. Cholernie podoba mi się wątek Takao i Miyajiego.
    9. Kise to taka mameja, że nawet geje mówią o nim ciota... Serio, gdzie mu jaja wyjebało?😂
    10. Kasamtsu... Niech bierze dzieciora i spierdala od wywłoki (to nie tak, że nie lubię Kanako, ale jej nie lubię).✊
    11. Chce drożdżówkę od Furihaty... Bardzo chce... <3🤤
    12. Szkoda mi Ryo... Powinien dopakować na siłce i zgwałcić Aomine
    13. Kagamiego wszyscy szmacą, więc w sumie się cieszę, że rodzinkę pedałów kopnął w rzyć😈

    A tak po za tym, to świetnie się bawiłam przy czytaniu! Tylko jakby rozdziały się skończyły! 🥰🤣
    Monarchia nowa teraz panuje, to może w końcu będziesz miała trochę czasu i weny, żeby coś dopisać :D
    Dużo zdrowia i trzymaj się ciepło senpai!❤️🧡💛💚💙💜☺️

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń