[MnU] Odcinek 121



Furihata Kouki stał na drżących nogach przed rozjuszonym i głodnym ofiar dzikim lwem.
Wiele by dał, by chodziło o wizytę w zoo, ale nie – lew ten dostał się do biura, w którym pracował, wpadł z impetem przed drzwi i, nie przywitawszy się, wbił do gabinetu dyrektora. Zdumiony i przerażony sekretarz siedział przy swoim biurku, zastanawiając się, czy powinien o tym fakcie kogoś poinformować, czy może pozostawić lwa samemu sobie. Nasłuchując, doszły do jego uszu liczne przekleństwa, trzaski segregatorów i wiele innych głośnych dźwięków. 
Jego szef najwyraźniej miał wyjątkowo podły humor – taki, którego Furihata jeszcze u niego nie widział.
Niestety, największy problem był taki, że Kouki miał dla niego złe wieści, które prawdopodobnie wywołają w nim kolejną falę furii – i co gorsza musi go o pewnych sprawach poinformować z samego rana.
Długo się zbierał, ale w końcu udało mu się wstać od swojego biurka i podejść do ekspresu z kawą. Może ten jakże ożywczy napój uspokoi nieco jego szefa, może poprawi mu się humor, gdy zobaczy, że Furihata przyniósł też jego ulubione drożdżówki – odkąd szef oznajmił, że je bardzo lubi, Kouki zaczął przyrządzać je częściej, gdy tylko miał chwilę. 
Przygotował wszystko na tacę, po czym podniósł ją i chciał zanieść do biura dyrektora, ale niestety dłonie trzęsły mu się tak bardzo, że lada moment z kawy nic by nie zostało. Furihata spróbował jeszcze kilka razy, lecz za każdym kończyło się tak samo, wobec czego ostatecznie, poirytowany, wziął po prostu osobno w jedną dłoń kubek z kawą, a w drugą talerzyk z dwiema małymi drożdżówkami.
Pod drzwiami biura Akashiego stał co prawda jeszcze siedem minut i czterdzieści dwie sekundy, ale w końcu zapukał i wszedł.
- A-Akashi-san?- wybąkał niemal błagalnie.
- Kouki!
Furihata drgnął, słysząc swoje imię z ust szefa. Wyprostował się na baczność, zamykając za sobą drzwi.
Akashi Seijuurou wyglądał… dziwnie. W zasadzie  nic specjalnego się w nim nie zmieniło, ale jego włosy zdawały się być mniej schludnie ułożone, a marynarka odrobinę (ale tylko odrobinkę!) pognieciona. Do tego zdawał się być kompletnie niewyspany, bo miał lekkie worki pod oczami.
- Szefie… uhm…
- O co chodzi?- Akashi poderwał się ze swojego fotela, ściągnął marynarkę i przewiesił ją przez oparcie. Usiadł z powrotem i zaczął znów coś energicznie wklepywać w klawiaturę laptopa.
- J-ja… B-bo…
- Nie dzisiaj, Kouki, streszczaj się!
- P-proszę wybaczyć! Dzwonił pan Ayasegawa i prosił o przełożenie spotkania z godziny siedemnastej na dziesiątą trzydzieści rano. T-to jest za trzy i pół godziny, n-niecałe. Z racji, że nie ma pan nic na tę godzinę w kalendarzu…
- Nosz kurrr...- Akashi już i tak miał zmarszczone w gniewie brwi, ale teraz wydawał się potrójnie zdenerwowany.- Dziesiąty raz przekłada to spotkanie, cholerny Ayasegawa, a żeby go tak...! Tsk! Już trudno, zaraz się przygotuję – warknął Akashi, nie przerywając pisania.- Przypomnij mi jeszcze przed dziesiątą, bo nie wyjdę stąd. Idziesz ze mną.
- T-tak jest!
- Coś jeszcze?
- P-przełożyłem panu lunch na jedenastą trzydzieści, bo spotkanie z kontrahentami z Niemiec będzie jednak o dwunastej.
- Zamów mi coś do biura, nie będę wychodził.
- T-tak jest! Ehm… t-tutaj kawa dla pana, i drożdżówki…
- Postaw na biurku.
Kouki spełnił polecenie, potykając się o swoje nogi tylko raz – dzięki czemu na całe szczęście nie wylał kawy, a i słodkie pozostało na swoim miejscu. Akashi nie zaszczycił spojrzeniem przyniesionych przez Furihatę dobroci, ale skinął głową w podziękowaniu.
- Z czym są?- zapytał nagle.
- Eh? A-ah! Z-z budyniem…
- Dobrze.- Akashi zacisnął wargi w wąską linię.- Zapamiętaj, że od wczoraj nienawidzę szpinaku.
- U-uhm… d-dobrze…
Za plecami Furihaty rozległo się głośne pukanie, a potem drzwi się otworzyły i do środka wszedł wysoki mężczyzna o czarnych włosach i nieco znudzonym spojrzeniu – a w zasadzie to zajrzała tylko jego głowa, dopiero po chwili gość wszedł cały. Jak się okazało, był to Nijimura Shuuzou, dyrektor działu marketingu.
- Co jest?- Akashi przerwał pisanie i spojrzał na swojego podwładnego.- Kouki, możesz już iść.
- T-tak jest!
Sekretarz z radością ale i niepokojem opuścił gabinet, pozostawiając dwóch mężczyzn samych. W zasadzie to widział Nijimurę w akcji i bał się go prawie tak samo, jak Akashiego.
Czarnowłosy odprowadził wzrokiem Furihatę, po czym podszedł do biurka Seijuurou i położył na nim aktówkę z jakimiś dokumentami.
- Wydrukowałem kwietniowy biuletyn, wyszedł bardzo dobrze – oznajmił Nijimura.- Od dziś ruszamy z przygotowaniem kampanii na maj i czerwiec. Zeszłoroczna była co miesiąc, ale uznałem, że lepiej połączyć maj i czerwiec, bo i tak wyniki sprzedażowe nie imponowały szczególnie w porównaniu do pozostałych miesięcy. To martwe punkty. Zdecydowałem, że osobne kampanie zrobimy w lipcu, sierpniu i wrześniu. Jak otworzysz, to pierwsza kartka jest luzem, rozpisałem jakie miesiące chcę podwójne, a jakie pojedyncze… wszystko w porządku, szefie?
Akashi, który w czasie monologu Nijimury oparł się ciężko o oparcie swojego fotela i wbił pusty wzrok w podwładnego, teraz zamrugał, wyrwany z zamyślenia.
- Tak – powiedział.- To dobry pomysł, by zrobić łączone kampanie. Przejrzę biuletyn wieczorem. Dziś mam napięty grafik.
- Rozumiem.- Nijimura skinął głową.- Aha, i tak poza tym, to nie wiem czy wiesz, ale od wczoraj mamy zniżkę dwadzieścia pięć procent w drukarni.
- Naprawdę?- Seijuurou uniósł lekko brew, nieco zaskoczony.- Do tej pory upierali się, że maksymalna to piętnaście procent, a już i tak innym firmom na rynku dają tylko dziesięć.
- Cóż, wygląda na to, że mnie lubią.
- Dobra robota, Nijimura – stwierdził Akashi z rzadkim w jego głosie uznaniem.- Jak zwykle mnie nie zawiodłeś.
- Sam siebie zaskoczyłem – mruknął Shuuzou, wciskając dłonie do kieszeni.- Masz dla mnie jakieś zadanie specjalne, czy mam od razu zająć się kampanią?
- Nie na dzisiaj, ale chcę, żebyś do końca tygodnia dał mi raport z kampanii kwietniowej naszych rywali – powiedział Akashi, trąc podbródek palcem wskazującym i namyślając się.
- Zrobię.
- W takim razie to wszystko.- Seijuurou przyjrzał mu się dokładnie.- Jesteś spięty – stwierdził pewnym tonem.- Coś nie tak?
- Nie.
- Jeśli chcesz coś ode mnie, to mów.
- Nie, po prostu pokłóciłem się z Shougo, znowu.- Nijimura wzruszył ramionami.- Skoro to wszystko, to wracam do działu. Daj znać później, jak ci się podoba biuletyn.
Nijimura już się odwrócił na pięcie i ruszył do wyjścia, jednak gdy jego dłoń dotknęła klamki, mężczyzna usłyszał za sobą:
- Czekaj.
Shuuzou odwrócił głowę i popatrzył pytająco na szefa. Akashi przez chwilę obserwował go w milczeniu, bębniąc palcami po podłokietniku swojego fotela.
- Nijimura – powiedział w końcu.- nie jesteś w związku, zgadza się?
- No, aktualnie to nie bardzo.- Shuuzou skrzywił się na wspomnienie wczorajszej kłótni z Haizakim. Pokłócili się jak zwykle o jego beztroskie życie: syf w mieszkaniu, jakieś nagie panienki, ostatnie wypady z Hanamiyą.
- Tak się składa, że ja też nie – oznajmił Seijuurou.- I tak się składa, że też się z kimś wczoraj pokłóciłem, i to ostro. Mam fatalny humor, a za trzy godziny mam ważne spotkanie, potem lunch, a po nim jeszcze ważniejsze spotkanie, a czuję się spięty, zdenerwowany, poirytowany i pełen wątpliwości.
- Aha?- Nijimura zmarszczył brwi, odsuwając się od drzwi i przyglądając się Akashiemu.- Chcesz, żebym coś zrobił?
- Proponuję ci seks – powiedział Seijuurou prosto z mostu. Spojrzał na swój zegarek na ręce.- Zazwyczaj właśnie tak załatwiam sobie dobry humor. Nie jestem łatwy w łóżku i nie dochodzę szybko, więc miałbyś, powiedzmy, dwie i pół godziny na zrobienie ze mną, co ci się podoba.
- Yy...- Nijimura musiał przyznać, że bardzo zaskoczyła go ta propozycja.- Ale że teraz? Gdzie?
- Do twojego mieszkania jest bliżej, z tego, co się orientuję. Więc w twoim mieszkaniu. I tak, teraz.
- A dlaczego to mam być ja?
- Bo jesteś pod ręką.- Akashi wzruszył nonszalancko ramionami.
- Okej – bąknął Nijimura. Brzmiało nawet sensownie. Po Akashiowemu.
- Normalnie wykorzystałbym sekretarza, ale Kouki jest zbyt delikatny i, no, z przykrością stwierdzam, że go lubię. Nie chcę ranić jego uczuć. To co powiesz?
- Ehm...- Nijimura czuł się zakłopotany.
- Decyduj się, bo jeśli nie chcesz, muszę zacząć załatwiać sobie kogoś innego.
Shuuzou zagryzł lekko wargę, skonsternowany. Lubił swojego szefa, ale nigdy nie spodziewał się, że ten rzuci mu taką propozycję! W dodatku wydawało się, że Seijuurou docenia jego pracę. Co, jeśli nie zadowoli go w łóżku? Czy Akashi zdegraduje go, czy coś? 
Była też inna sprawa – mianowicie „nie-związek” z Haizakim. Co prawda Shougo korzystał z bycia wolnym jak leciało i nie przejmował się uczuciami Nijimury (o co mężczyźni najczęściej się kłócili), ale sam Shuuzou nie próbował nawet przygodnego seksu, odkąd wrócił z Ameryki… W zasadzie to lubił tylko seks z Haizakim, spontaniczny i dziki.
- Dobra – powiedział, chyba sam do końca nie wiedząc, że się zgadza.
- Chodźmy więc.- Akashi podniósł się i zgarnął marynarkę z oparcia swojego krzesła.- Czas ucieka. Mamy dwie i pół godziny.
Nijimura przełknął ślinę, przepuszczając szefa pierwszego w drzwiach.
Chyba właśnie zgubił rozum...
A może po prostu zostawił go już w Ameryce. 


***


- Daikicchi, czyś ty do reszty zgłupiał?!
- Ehh, a było tak pięknie…
Aomine westchnął ciężko, przeczesując dłonią swoje krótkie, granatowe włosy. Dopiero co zszedł na obiad, w całkiem dobrym humorze z racji, że pogodzili się z bratem, a tu Ryouta naskakuje na niego zaraz po tym, jak na jego pytanie „Gdzie jest Tetsucchi?” odpowiedział „Nie wiem, wczoraj pisał, że nie wróci na noc”.
- No ale o co ci chodzi?- mruknął Daiki, zerkając ponad ramię Kise, co tam ciekawego blondyn przygotował na obiadek. Jak zwykle, gdy nie było go w domu kilka dni, Aomine i Kuroko średnio radzili sobie z porządkami i gotowaniem.
- Jak to „o co mi chodzi”?!- Ryouta nie mógł uwierzyć w to, co słyszy i widzi.- W ogóle się tym nie przejąłeś?
- To nie pierwszy raz, kiedy nocuje poza domem.
- Fakt, ale pierwszy, gdy nie napisał, u kogo będzie!
- No dobra, no, ale… może… może to jakiś jego nowy chłopak, o którym nie mówił?
- A gdzie on niby teraz znalazł sobie chłopaka, jak tyle mieliśmy na głowie?!- wykrzyknął zdumiony Kise.
- Więc… może to ktoś, kogo znamy? Może Takao?
- Takao ma chłopaka!- sapnął z poirytowaniem Kise.
- To może Kagami – burknął niechętnie Aomine, wciskając dłonie do kieszeni dresu, który miał na sobie.
- Nie rozśmieszaj mnie – prychnął Ryouta, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył do kuchni, gdzie na ladzie leżała jego komórka.- Dzwonię do niego. Przecież coś się mogło stać! Powinieneś był go zapytać, czemu nie wraca na noc, czy czegoś potrzebuje?
- To dorosły facet, nic mu nie jest – mruknął Aomine, siadając przy ladzie i niechętnie biorąc do ręki opakowanie płatków śniadaniowych, które najwyraźniej konsumował wcześniej Kise.- Jest jeszcze mleko?
- Skończyło się – odparł Ryouta, już z telefonem przy uchu.- Prosiłem przecież, jedź ze mną na zakupy!
- I chciałem!- obruszył się Aomine, z ustami pełnymi suchych płatków.- Moja wina, że zaczęło lecieć to gówno w telewizji i się wciągnąłeś?
- „Glan” to bardzo fajny serial! Prawie tak samo jak „Seme życie”… Muszę jakoś nadrobić zaległości po szpitalu… Co? Wyłączył telefon?- Kise odsunął komórkę i spojrzał na nią, jakby była winna wszystkich jego problemów.- Tak się nie robi! Znowu to samo, znowu gdzieś polazł i „zapomniał” dać znać!
- Dał znać.- Aomine wzruszył ramionami, ale słowa wypowiedział na tyle cicho, by jego brat go nie usłyszał.
- Zadzwonię do Takao, może on coś wie – westchnął Ryouta.- Albo do Akashicchiego…? A może jednak Kagami też coś wie? Albo ten, jak mu tam było, ten nowy znajomy, ten taki bogaty, co nam pomógł? Mayo… Maye… Coś z „mayo” chyba…
- Mayuzumi – podpowiedział Daiki.- Ciekawe, skąd weźmiesz do niego numer…
- Od Akashicchiego!
- A on skąd ma go mieć? Przecież to rywale.
- No… no jakoś mi go załatwi pewnie…
Kise zarumienił się lekko, po czym zaczął wyszukiwać w książce kontaktu do czerwonowłosego. Akurat w momencie gdy miał nacisnąć przycisk słuchawki i się połączyć, rozległo się pukanie do drzwi.
- A kogo to, o tej porze?- mruknął Ryouta zdumiony. Spojrzał znacząco na Aomine, który patrzył w stronę drzwi i mozolnie żuł suche płatki.- No idź otwórz!
- Co?- Aomine zamrugał, odwracając wzrok od drzwi i patrząc na brata.- Ja?
- A kto?! Ja jestem w piżamie!- Kise spojrzał po sobie znacząco. Rzeczywiście, wciąż ubrane miał krótkie spodenki i rozciągnięty t-shirt, w których to często sypiał.
- Ehh...- westchnął ciężko Daiki, ostentacyjnie wrzucając łyżkę do miski z płatkami. Wstał z krzesełka barowego i przeszedł na korytarz. Kise schował się za drzwiami kuchni, ale jednak wyglądał przez nie ciekawsko.
Aomine nie przejmował się tak swoim wyglądem. Śmiało otworzył drzwi, nawet nie zerkając przez wizjer, kogo to niesie.
Jak się okazało, był to jego młodszy brat, Kuroko Tetsuya, cały i zdrowy, a w jego towarzystwie był…
- Witam serdecznie!- zawołał wysoki mężczyzna, przeczesując dłonią czarne włosy i uśmiechając się szelmowsko. Aomine zmierzył go spojrzeniem od góry do dołu, trzymając jedną rękę na drzwiach, a drugą opierając o biodro.- Nazywam się Moriyama Yoshitaka, i jestem zbawicielem pana brata.
- Co?- bąknął Daiki, marszcząc brwi. Spojrzał na Tetsuyę, ale jego brat sam wyglądał na zakłopotanego; unikał jego wzroku jak ognia.
- Tetsucchi!- zawołał Kise. Na widok błękitnowłosego opuścił kuchnię i dołączył do Aomine.- Gdzieś ty był całą noc?
- U mnie – oznajmił niejaki Moriyama, zamaszystym ruchem dotykając swojej piersi, po czym tą samą dłonią przeczesując włosy.- Niefortunnym przypadkiem, przeznaczeni sobie, spotkaliśmy się wczorajszego wieczora!- Kise zmarszczył na te słowa brwi, jego wzrok powędrował za Moriyamę. Mężczyzna dostrzegł za jego plecami zabójczo drogie i zabójczo piękne lamborgini. Uniósł brwi, patrząc teraz na Kuroko. W co on się znowu wpakował?- Przywiozłem panów brata najszybciej, jak się dało, po opatrzeniu jego rany.
- Rany?!- Kise spojrzał szybko na Tetsuyę.
- Stłukłem sobie kostkę – mruknął Kuroko.
- Tak, to nic poważnego – oznajmił Moriyama, przeczesując lśniące czarne włosy, na co zarówno Aomine jak i Kise poczuli ukłucie irytacji.- Zadbałem o panów brata, ale spokojnie, nie zrobiłem tego dla zysku! Zapewniam, że Kuroko Tetsuya nadal jest dziewiczo niewinny!
- Proszę?!- Ryouta spojrzał na Moriyamę, zszokowany.
- Moriyama-san, dziękuję za podwiezienie, do widzenia – powiedział pospiesznie Kuroko, kusztykając za próg domu.
- To była wspaniała noc, Kuroko! Do zobaczenia!
Ponieważ Aomine był tak zdumiony, że aż znieruchomiał, to Kise postąpił krok w kierunku drzwi i zatrzasnął je przed nosem nieznajomemu. Rzucił Daikiemu rozdrażnione spojrzenie, po czym przekręcił zamek i spojrzał na Tetsuyę, który wbił pełen poczucia winy wzrok w podłogę.
- Co to za człowiek? O czym on mówił?
- To Moriyama-san – mruknął Kuroko.- Wczoraj w parku przewróciłem się i stłukłem kostkę. Zabrał mnie do lekarza, a potem opatrzył u siebie.
- Czemu opatrzył cię u siebie, skoro byliście u lekarza?- Aomine zmierzył Tetsuyę podejrzliwie.
- Bo lekarz był jego znajomym i miał sporo pacjentów w kolejce, przyjął nas tylko na szybko, by upewnić się, że to rzeczywiście stłuczenie, a nie skręcenie czy, co gorsza, złamanie.
- I dlatego napisałeś mi, że „nie wracasz na noc”?- zdziwił się Daiki.
- Mogłeś zadzwonić, przecież Yukio mieszka obok, przyjechałby!
- Pokłóciłem się z Akashim-kun – mruknął Kuroko, starając się panować nad swoim głosem.- Chciałem przenocować poza domem, bo nie miałem ochoty nikogo widzieć… To był dla mnie bardzo ciężki wieczór, wiecie…
- Och, Tetsucchi...- Kise spojrzał na niego ze współczuciem.- Wszystko na pewno się ułoży! Akashicchi to twój najlepszy przyjaciel, na pewno wkrótce się pogodzicie!
- Tak – mruknął Kuroko kompletnie w to nie wierząc.- W każdym razie… tak jak wspomniałem, stłukłem kostkę i Moriyama-san mi pomógł. Nie znam go za dobrze i byłem przeciwny pójścia do niego, ale… wyszło jak wyszło.
- Och, dziwny ten facet.- Kise aż się wzdrygnął.- Jakiś taki picuś-glancuś, co? Dobrze, że nie będziesz miał z nim więcej kontaktu, Tetsucchi!
- Uhmm… no właśnie co do tej kwestii to jest mały problem...- wymamrotał Kuroko, marszcząc brwi z zatroskaniem.
- Eh?
Dopiero teraz, gdy Kuroko uniósł reklamówkę, którą trzymał w dłoni, bracia zwrócili na nią w ogóle uwagę. Tetsuya przez chwilę milczał, po czym wyjaśnił im obu:
- Pożyczyłem od Moriyamy-san cztery pierwsze sezony „Seme życia”… na płytach.
- Co?!- Kise spojrzał na niego wielkimi oczami.
- Z początku chciałem pożyczyć wszystkie, ale Moriyama-san stwierdził, że mu się to nie opłaca.- Kuroko westchnął i wywrócił oczami.- Bo tak to oddałbym późno, za jednym zamachem, a tak to muszę na kilka razy, ale ma pewność, że wrócę po następne.
- Kiedy mnie nie o to chodzi!- wykrzyknął Kise, podchodząc do niego i zaglądając do reklamówki.- „Seme życie” jest na płytach?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! Nigdy nie widziałem ich w żadnym sklepie!
- Moriyama-san dostał je w prezencie od kolegi, który pracuje w wytwórni telewizyjno-filmowej…
- To naprawdę jest „Seme życie”!- stwierdził ze zdumieniem Ryouta, zapoznawszy się z okładką i tyłem pudełka.
- Tak.- Kuroko niemal z namaszczeniem skinął głową.- Moriyama-san ma wszystkie sezony, wszystkie odcinki. Także ten…
- … w którym Alejandro oświadcza się Pablo?!
- Zgadza się, Ryouta-kun!
- Czy wy nadal mówicie po japońsku?- mruknął sceptycznie Aomine.
- Daikicchi, zamów nam na obiad pizzę!- polecił Kise, nie patrząc na niego.
- Co?! My z Tetsu dzień w dzień żarliśmy pizze, jak byłeś w szpitalu! Chcę normalny obiad!
- Ja idę oglądać, później zajmę się gotowaniem.
- Ja też.- Kuroko ochoczo dołączył do brata.
- Ej, ej, a zakupy?- Aomine wzniósł ręce.- Mieliśmy jechać!
- Sam też możesz zobaczyć, czego brakuje i kupić!- zawołał Kise już z salonu.
- No pięknie – westchnął ciężko Daiki.- I znowu ze wszystkim zostaję sam!
Ciemnoskóry przez chwilę zdał w korytarz, niezdecydowany, po czym ostatecznie sapnął z irytacją i poszedł do salonu, by dołączyć do braci.
A niech ich! Jak chcą oglądać, to tylko całą rodziną!
Bo przecież jak inaczej?


2 komentarze:

Łączna liczba wyświetleń