Kagami czuł niewyobrażalną złość, która zdawała się wypływać prosto z serca. Mężczyzna miał wrażenie, jakby pochłaniała je całe, jakby chciała się przeżreć na zewnątrz i wydostać ze środka, rozprzestrzenić się po całym świecie, który on, Taiga, miał ochotę zdemolować.
Czy naprawdę tylko na tyle zasłużył? Za chęć niesienia innym pomocy, za odwagę i niezłomność, którymi wykazywał się podczas ostatnich tygodni, kiedy wspierał Kuroko, Kise, a później Aomine... tyle mu podarowano w podzięce?
Pocałunek Tetsuyi, którym mógł obdarzyć każdego i odtrącenie najlepszego przyjaciela. Oto, co dostał w zamian. Cała jego nadzieja i szczere uczucie, którym darzył błękitnowłosego od tak długiego czasu, została zmieszana z błotem i fekaliami. A kiedy w jego życiu zniknął i pojawił się nowy Aomine, a Taiga zaczął obmyślać plany, jak przywrócić mu radość życia i sprawić, by zapomniał o tym, co złego go spotkało... okazało się, że Daiki go nie potrzebuje.
Tyle od siebie dawał. Zawsze. Zawsze! Owszem, okłamał Kuroko odnośnie Midorimy. Owszem, nie powiedział mu, że kiedyś spał z jego starszym bratem, który, gwoli ścisłości, był bratem adoptowanym. Nie chciał czepiać się szczegółów, ale skoro one były dla Tetsuyi tak ważne, to może powinien o tym z nim porozmawiać?
Co mu przeszkadzało, że kiedyś przespał się z Daikim? To nie było ważne, to była chwila słabości, a obaj byli pijani. Aomine był w nim zakochany?
Dobre sobie.
Gdyby tak było, to kto teraz siedziałby obok niego na kanapie i grał na konsoli? Z kim spędzałby czas, z kim rozmawiałby i komu by się zwierzał? Skoro Kuroko tak bardzo bolało, że jego brat jest nieszczęśliwie zakochany w jego kochanku, to ciekawe co powie, jak dowie się, że Daiki gówno czuje do Kagamiego.
To był pierwszy raz, kiedy Taiga wpadł w taką wściekłość. Pierwszy raz, kiedy chciało mu się autentycznie płakać ze złości. Zacisnął mocno pięści, wbijając paznokcie w dłoń i tworząc na niej małe półksiężyce.
Ta wściekłość naprawdę go rozsadzała.
Tyle dla nich robił! Nie tylko jako przyjaciół! Tetsuya przez jakiś czas był jego chłopakiem, Aomine od zawsze traktował jak brata... dlaczego więc to na niego spada całe zło? Dlaczego to jego najpierw używają i wykorzystują, a potem wyrzucają go jak zużyty sprzęt czy popsutą zabawkę?
On też był człowiekiem, do cholery. Może nie miał wypadku samochodowego jak Kise, fatalnego rozstania jak Kuroko, czy też nie został porwany i torturowany jak Aomine, ale też miał, kurwa, uczucia! Starał się, poświęcał swój wolny czas i całego siebie, aby wspomóc braci, a zamiast tego został najpierw odrzucony przez Kuroko, by zaraz potem zostać odrzuconym jeszcze przez Aomine.
Kto będzie następny? Himuro? Jego własny ojciec? A może zacznie mieć dosyć sam siebie i...
Taiga potrząsnął ze złością głową. Przecież nie będzie rozważał popełnienia samobójstwa! Za twardy jest na to... i za głupi, mówiąc szczerze. Miał normalną pracę, normalne mieszkanie, w miarę normalne życie – żadnych większych problemów, tylko kilka rozterek sercowych, z którymi musiał się uporać, to wszystko.
Poradzi sobie z tym.
Jak zawsze.
Nie miał innego wyjścia.
Wbiegł po schodach na piętro, po drodze wyciągając z kieszeni klucze do mieszkania. Kątem oka zauważył jakiś ruch na szczycie schodów; uniósł wzrok i napotkał spojrzenie ciemnych oczu.
Czy raczej ciemnego oka, bo drugie skrywało się za grzywką.
– Tatsuya?- zdziwił się Kagami.
– Dzwoniłem do ciebie, czemu nie odbierasz?- Himuro zmarszczył brwi.- Martwiłem się, że coś się stało. Byłem w okolicy i chciałem wpaść, ale że nie odbierałeś...
– Nie słyszałem – mruknął Kagami, kręcąc głową. Wspiął się na szczyt i zaczął otwierać drzwi. Właściwie to nie kłamał; nie słyszał telefonu, a może słyszał, ale po prostu nie zwrócił uwagi, zbyt zajęty wkurzaniem się na cały świat.- Przepraszam. Stało się coś, czy chciałeś wpaść ot tak?
– Początkowo chciałem wpaść ot tak – przyznał, przyglądając mu się uważnie i przekraczając za nim próg mieszkania. Zamknął za sobą drzwi.- Ale widzę, że coś się stało.
– Nic się nie stało – burknął Kagami, zrzucając ze stóp buty i ściągając kurtkę.- To, co zwykle. Staram się wszystkim robić dobrze, a wszyscy mają mnie w dupie.
– Chodzi o Kuroko?- zapytał Himuro, przewieszając swój płaszcz na haku i idąc za Kagamim do kuchni. Mężczyzna wyjął z lodówki piwo i otworzył puszkę, nie pytając gościa, czy również ma ochotę.
– Między innymi – mruknął Taiga.
– No to chyba wpadłem w dobrym momencie, co?
– Nie, Tatsuya, szczerze mówiąc trafiłeś na chujowy moment – powiedział ze złością Kagami.- Jestem w bardzo złym nastroju i mam ochotę w coś uderzyć, a nie chciałbym, żebyś nawinął mi się pod rękę.
– Nawet gdybym się nawinął, to jestem silniejszy od ciebie – stwierdził Himuro, marszcząc lekko brwi.
To była prawda. Mimo, że był niższy i bardziej wątły od Kagamiego, to miał w sobie zaskakująco dużo siły, w dodatku był bardziej zwinny, no i miał trzeźwy umysł. Gdyby doszło do walki, zapewne rozłożyłby Kagamiego na łopatki.
– No chociaż się wygadaj – westchnął Tatsuya, wywracając oczami i biorąc dla siebie piwo.
– Nie mam ochoty – mruknął Taiga w odpowiedzi, wypijając praktycznie od razu całą puszkę. Skrzywił się lekko; piwo mimo wszystko nie było czymś, co lubił pić haustem.
– Ulży ci, zobaczysz – westchnął Himuro.- Ja się czuję lepiej, kiedy wygadam się własnemu odbiciu w lustrze.
– Mogę sobie ulżyć inaczej – burknął Kagami, wrzucając pustą puszkę do kosza i podchodząc do Himuro. Nieoczekiwanie przyszpilił go do ściany i pocałował mocno.
Tatsuya rozwarł szerzej oczy, wpatrując się z zaskoczeniem w twarz Kagamiego. Wyrzucił ręce na boki, nie wiedząc do końca dlaczego. Kiedy Taiga w końcu oderwał się od niego, dając mu odetchnąć, Himuro zaczerpnął powietrza.
– Taiga...- mruknął.
– Chcesz to zrobić, czy nie?- Kagami ściągnął z siebie sweter i podkoszulek, ukazując muskularny tors.
– Yy...- Himuro wbił wzrok w jego kaloryfer, czując, jak gorąco spływa po całym jego ciele, kumulując się mniej więcej na środku.- Wiesz, że ci nie odmówię...
– Chociaż ty jeden – mruknął w odpowiedzi Taiga, chwytając jego twarz w dłonie i pochylając się nad nim.
Znów zatopił wargi w jego ustach, naciskając na nie lekko. Wdarł się do ich wnętrza językiem. Himuro odpowiedział na wezwanie, odwzajemnił pieszczotę, przesuwając językiem po języku Taigi; objął jego szyję ramionami, przyciągnął go do siebie, przyciskając jego klatkę piersiową do swojej.
Kagami był wyjątkowo niecierpliwy. Dłońmi sięgnął do rozporka Himuro, niemal rozerwał guzik przy odpinaniu. Gdy tylko uzyskał lepszy dostęp, wsunął dłoń pod bieliznę Tatsuyi i dotknął jego penisa, ściskając go dość agresywnie.
Himuro wydał z siebie cichy okrzyk zaskoczenia. Spojrzał na Taigę z ogniem w oczach, chwycił go za włosy i przysunął do siebie, całując namiętnie. Kagami wpychał mu język niemal do gardła, jednocześnie dłonią silnie stymulując członka.
– Sypialnia?- wydyszał w przerwie od całowania.
– Co, niewygodnie ci, księżniczko?- Kagami uśmiechnął się drapieżnie.
– A może dla odmiany to ty będziesz na dole, co?- Himuro odpowiedział podobnym uśmiechem.
– Powiedzmy, że mogę coś dla ciebie zrobić.
Kagami szarpnął jego spodniami, zsuwając mu je do kolan. W ślad za nimi poszły również bokserki. Tatsuya ściągnął z siebie bluzę i ledwie zdążył złapać oddech, kiedy usta Kagamiego niemal pożarły jego męskość.
Zdążył już zapomnieć, jakie to przyjemne – wargi Kagamiego na jego skórze, tam na dole, w tym specyficznym miejscu. Coraz bardziej wilgotne, coraz bardziej ruchliwe, coraz bardziej głodne.
Himuro oparł się ciężko o ścianę, oddychając głęboko i patrząc z góry na poczynania Taigi. Mężczyzna trzymał dłonią jego członka u nasady, pomagając nią sobie, kiedy wycofywał usta, ssąc mocno.
Tatsuya lubił różne rodzaje seksu – od dzikiego do łagodnego – ale tylko z Taigą czuł się świetnie niezależnie od tego, jaka pasja, czy delikatność ich pochłonęła.
Widać tym razem była to prawdziwa żądza.
Kagami sprawnie przesuwał językiem po czubku jak i wzdłuż całego członka, w przerwach od tradycyjnego obciągania. Penis Himuro już stwardniał, a i Taigi nie potrzebował już niczego więcej – pulsował mocno w kroczu, jakby próbował przebić się przez materiał ubrań.
Tak jak wcześniej jego gniew w sercu.
Na szczęście teraz nie miał czasu o nim myśleć. Nie miał czasu myśleć o Kuroko. Nie miał czasu myśleć o Aomine. Nie miał czasu myśleć o kimkolwiek, nie licząc Tatsuyi, oddychającego ciężko i pojękującego cicho.
Chciał zrobić mu dobrze i chciał, by on również zrobił jemu. Tak, jak lubił najbardziej.
Podniósł się z klęczek i zaczął rozpinać swoje spodnie. W tym czasie Himuro zrzucił z nóg ubrania, które opadły do kostek. Przysunął się do Taigi i zaczął całować jego szyję i ramiona, obojczyk i podbródek.
Kagami uśmiechnął się lekko, mocując ze spodniami i próbując je opuścić. Himuro go zablokował i nie mógł tego zrobić.
– Oderwiesz się ode mnie na chwilę?- zapytał Taiga z rozbawieniem.
– A nie uciekniesz?- Znajomy figlarny błysk w oku Tatsuyi.
– Ucieknę niedaleko – obiecał Kagami, częstując go namiętnym pocałunkiem.
Himuro odsunął się, przygryzając wargę, a Taiga pospiesznie zrzucił z siebie ciuchy. Szybkim, agresywnym ruchem przyciągnął do siebie Himuro i przycisnął wargi do jego ust. Wepchnął do nich język, szukając jego języka, przesuwając nim po jego zębach i podniebieniu, szukając w nich tego, czego nikt do tej pory nie chciał mu dać.
Nagle oderwał się od niego i obrócił go tyłem do siebie. Popchnął go na blat kuchenny; szklanka i kubek z rana potoczyły się po blacie i zakończyły swój żywot na podłodze. Himuro wybuchnął śmiechem, Kagami uśmiechnął się półgębkiem. Splunął śliną na swojego członka, rozsmarował nią po nim całym, przy okazji muskając też wilgotnym kciukiem zachęcająco wyglądający otwór Tatusyi.
– Wejdź ostro – westchnął Himuro, sięgając do tyłu dłońmi i rozsuwając pośladki.- Lubię, gdy to robisz.
Na Kagamiego te słowa podziałały, i to bardzo. Uwielbiał, kiedy Tatsuya odgrywał rolę niegrzecznego chłopca i mówił takie niegrzeczne rzeczy. Oblizał nabrzmiałe od dzikich pocałunków wargi, po czym zgodnie z życzeniem, przytknąwszy swojego członka do odbytu Himuro, wsunął się w niego gwałtownie.
Tatsuya krzyknął, puszczając pośladki i chwytając się blatu. Jęknął przeciągle, kiedy Taiga od razu zaczął się w nim poruszać. Chwycił jego ręce i wykręcił do tyłu, przytrzymując nadgarstki. W tej pozycji Himuro spiął się jeszcze bardziej, odruchowo chciał się wyprostować, jednak Kagami trzymał jego ręce jedynie prawą ręką; lewą naciskał jego plecy, kiedy ten chciał się wyprostować. A jeśli posłusznie leżał klatką piersiową na zimnym blacie, Kagami wolną dłonią raz po raz uderzał jego pośladki.
– Och, tak – jęknął Himuro, przymykając z rozkoszą oczy.- Och, tak, Taiga, tak mnie bierz... Mmm...!
Kagami czuł, że na jego czoło występuje pot. Dopiero co zaczęli, ale jego porwała taka nagła ochota, taka nagła przyjemność i rozkosz, jakiej nie czuł od dawna. Nic już go nie obchodziło: czy robi krzywdę Tatusyi, poruszając się w nim tak szybko i gwałtownie, albo czy sąsiedzi z bloku naprzeciwko przypadkiem ich nie widzą – Kagami miał szklany balkon naprzeciwko kuchni i dokładnie tego miejsca, w którym stali.
Ani jedna rzecz go w tym momencie nie obchodziła.
– Och, rany, Taiga!- wykrzyknął Himuro, odwracając ku niemu twarz na tyle, na ile pozwalało mu na to uderzające raz po raz o blat ciało.- Och, tak! Mm, właśnie tak!
Kagami wiedział, że nie wytrzyma długo. To było zbyt nagłe, zbyt intensywne... Może kiedy odpoczną i zrobią to drugi raz, to zabawią się dłużej, ale teraz...
– Tatsuya...!
Himuro zrozumiał – czuł to zresztą, całym ciałem. Później namówi Kagamiego na dłuższe pieszczoty, może nawet przekona go, by spędzili w łóżku cały dzień, ale teraz chciał tylko...
– Do ust – sapnął Tatsuya, patrząc na niego z błyskiem w oku.- Skończ w moje usta...
Kagami bez słowa protestu – wręcz jeszcze bardziej podniecony i zachęcony – wycofał się i zaczął kończyć szybko dłonią. Himuro odwrócił się do niego i klęknął na podłodze, rozchylając szeroko usta i lekko wysuwając język.
Taiga wpatrywał się w jego twarz, pojękując. Przyspieszył jeszcze ruchy dłonią, kierując penisa bliżej ust Himuro. W końcu sperma trysnęła na jego język i twarz, odrobina skapnęła również na jego czarną jak noc grzywkę.
Kagami sapnął głośno i, dysząc ciężko jak po maratonie, oparł się bezwładnie o blat kuchenny. Tatsuya tymczasem przełknął jego spermę i dodatkowo z uśmiechem na ustach polizał czubek jego członka, jakby nie chciał, by zmarnowała się choć kropla. Taiga uśmiechnął się do niego słabo, zbyt wykończony, by zdobyć się na coś więcej.
Himuro, równie zadowolony i usatysfakcjonowany, co Taiga, podniósł się z klęczek i wtulił się w muskularne ciało Kagamiego. Przyłożył ucho do jego klatki piersiowej, nasłuchując bicia serca. Przymknął z rozkoszą oczy, dostrajając się do dobrze znanego sobie rytmu.
Kagami objął go i przytulił do siebie, opierając podbródek o jego głowę. Jak to możliwe, że nadal nie potrafił panować nad swoim panowaniem, i gdy tylko nadarzała się ochota i okazja, to lądował z Himuro w łóżku – albo gdziekolwiek indziej, w jednoznacznej sytuacji.
Oboje powoli uspokajali oddech, wciąż w swoich objęciach.
Taiga westchnął ciężko. Niestety, wraz z końcem przyjemnych chwil, zaczęły wracać do niego niemiłe wspomnienia z ostatnich dni.
– Powiedz mi, jak to jest – zaczął nieco smętnie – że kiedy byliśmy razem, wszystko wydawało się dużo prostsze?
Himuro uniósł na moment głowę, by spojrzeć mu w oczy, po czym wzruszył ramionami i znów oparł ją o jego ramię.
– Może to przez nasze charaktery?- zapytał.- I przez więź, jaka nas łączy. Rozumiemy się trochę lepiej niż inni nas rzekomo „rozumieją”. Potrafimy odwzajemnić uczucia drugiej osoby, a nawet jeśli nie, to zastępujemy je chociaż czymś pochodnym. To, że innym to nie starcza, to ich problem.
– Sądzisz, że Kuroko nie wystarczało, że go kocham?- Taiga skrzywił się, przesuwając powoli palcami wzdłuż kręgosłupa Himuro.
– On nie chciał jej w ogóle – odparł cicho Tatsuya. „W przeciwieństwie do mnie”, pomyślał sobie.- Po akcji, w której dowiedział się, że jego brat się w tobie buja, chciał tylko przyjaźni. To smutne, że ludzie tak szybko zmieniają zdanie.
– Ta – mruknął Kagami, dalej machinalnie gładząc plecy kochanka i myśląc też o Aomine.- Rzeczywiście szybko to robią.
Himuro zagryzł lekko wargę, powoli odsuwając głowę i unosząc ją, by spojrzeć Taidze w oczy.
– Wiesz – zaczął cicho, niepewien, czy Kagamiemu spodoba się to, co chce powiedzieć.- Jeśli chcesz, możemy spróbować znowu.
– Hm?- Taiga zmarszczył rozdwojone brwi, nie do końca rozumiejąc.
– Wróć do mnie – powiedział Tatsuya niemal szeptem, kładąc dłonie na klatce piersiowej Kagamiego.- Bądźmy znowu razem, Taiga. Chociaż spróbujmy. Może wtedy znów wszystko będzie dla ciebie łatwiejsze. Może będziesz szczęśliwszy. Na pewno się o to postaram – dodał, mrugając do niego zalotnie.
Taiga nie uśmiechnął się, ale i nie pokazał po sobie, że ten pomysł mu nie odpowiada. Po prostu nie wiedział, co powiedzieć. Kiedy był z Himuro, rzeczywiście byli szczęśliwą parą. Czasem się kłócili, czasem nawet dochodziło do małych szarpanin, ale poza tym wiedzieli, jak okazać sobie uczucia i jak poprawić humor drugiemu.
Wtedy naprawdę było fajnie. Co prawda z czasem uczucie Taigi wyblakło i mężczyźni wrócili do bycia jedynie przyjaciółmi, nawet jeśli od czasu do czasu ze sobą sypiali; z czystego przyzwyczajenia, kiedy nachodziła ich na to ochota, a oni nie mieli żadnego kochanka pod ręką. Czy raczej Himuro nie miał, bo Kagamiego nie ciągnęło aż tak bardzo to seksu – nie z obcymi. Wolał to robić albo ze swoim chłopakiem, albo, jeśli go nie miał, to z kimś mu lepiej znanym, jak na przykład właśnie z Himuro albo, kiedyś, Midorima.
– Daj mi trochę czasu – powiedział do Tatsuyi, kładąc dłoń na jego policzku. Himuro spojrzał na niego z zaskoczeniem. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.- Zastanowię się i dam ci odpowiedź. Dobra?
– Dobrze – powiedział Himuro, wciąż w lekkim szoku.
Kagami uśmiechnął się lekko i pocałował go delikatnie.
– To co?- zagadnął.- Schowamy się do sypialni, jak na przyzwoitych gejów przystało, czy wolisz powtórkę, tym razem opierając się przez szklaną szybę balkonu?
Tatsuya uśmiechnął się zawadiacko. Chwyciwszy Taigę za rękę, niemal biegiem poprowadził ich do sypialni.
***
– Hmhmhm...- Kise uśmiechnął się chytrze, uważnie przyglądając się swojemu bratu, Kuroko.
– Hm – mruknął Tetsuya, odpowiadając odważnie na spojrzenie brata. Przesunął powoli ręką na prawo, obserwując reakcję blondyna; złote oczy śledziły ruch jego ręki, jednak zarówno ich wyraz jak i uśmiech na twarzy pozostawał ten sam. Kuroko zmrużył oczy, po czym błyskawicznie wyszarpnął jedną z kart trzymanej przez Kise talii.
– Ho!- Ryouta przygryzł wargę.- Ty cwaniaku, znowu ci się udało!
Tetsuya spojrzał na swoją kartę oznaczoną liczbą osiem, odszukał tę samą w swojej talii, po czym odrzucił parę na środek stołu.
– Może zagramy w coś innego?- zaproponował z westchnieniem błękitnowłosy.
– Umiem tylko w „Piotrusia”!- burknął nadąsany Kise, rumieniąc się uroczo i sięgając swobodnym ruchem po kartę z talii Tetsuyi. To właśnie Ryouta miał pechową trzynastkę i po raz czwarty z kolei przegrywał z Kuroko.- Poza tym to dobra gra nawet dla dwojga! Możecie mnie czegoś z Daikicchim nauczyć, jak skończy brać prysznic.
– Jemu odpowiadałby tylko rozbierany poker z ładnymi pa...- Kuroko urwał raptownie, spuszczając wzrok na stół. Odchrząknął cicho, nie kończąc już zdania.
Kise westchnął, dobrze wiedząc, co czuje jego młodszy braciszek. Kiedyś Aomine z pewnością ochoczo zgodziłby się na coś takiego, ale teraz, po tylu przejściach, kiedy pozostawiono tak wiele blizn na jego ciele, bał się odsłonić nawet nadgarstki – nawet przed własnymi braćmi.
– Nie rozumiem, o co się tak martwi – przyznał cicho Ryouta.- Przecież już po wszystkim. Jest w domu, bezpieczny, razem z nami. Może i ma po-ć-cięte – tu Kise ugryzł się w język – ciało, ale co to niby zmienia? Jesteśmy jego braćmi! Nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic.
– Wiemy o jego bliznach.- Kuroko wzruszył ramionami.- Ma prawo się ich wstydzić.
– A właśnie, że nie – burknął ze złością Kise.- Nie przed nami! Nie przede mną! Tyle razy łaził po domu w samych gaciach i drapał się po jajach na naszych oczach, a czasem nawet widywałem go nago, jak przechodził z łazienki do pokoju, bo zapomniał piżamy!
– Uhm...- Kuroko nie był pewien co powiedzieć.
– Jakby nie mógł się już ubrać w tym pokoju, tylko nago do pokoju i z powrotem nago do łazienki... Głupek – mruknął, dobierając kolejną kartę.- Też bym się pewnie trochę wstydził, ale nie do tego stopnia, żeby opatulać się tym golfem... Cholera, muszę mu kupić jakieś nowe, żeby nie łaził ciągle w tym samym. Czy on go w ogóle pierze?
– Nie wiem – przyznał Kuroko, marszcząc lekko brwi, gdy zabrał Kise trzynastkę z talii.
– Wpędzi mnie kiedyś do grobu, no naprawdę – mruknął Ryouta, biorąc jedną z dwóch kart pozostałych Tetsuyi. Dobrał ją do swojej ostatniej dziesiątki i z westchnieniem rzucił na stół.
Chyba nie zauważył, że wygrał.
Kuroko obserwował go niepewnie znad pozostałej mu trzynastki.
– Wygrałeś, Ryouta-kun – zauważył grzecznie.
– Ech?- Kise spojrzał na niego bez zrozumienia, a kiedy brat wskazał mu trzymaną przez siebie trzynastkę, blondyn cały się rozpromienił.- Oooo! Lucky meee~ !
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi.
– Myślisz, że powinienem wziąć udział w jakiejś loterii?- zapytał z uśmiechem, wstając od stołu.
– To, że raz wygrałeś w „Piotrusia”...- zaczął Kuroko, ale Kise już go nie usłyszał, gdyż wyszedł już z kuchni.
Kiedy otworzył drzwi wejściowe, zbyt wesoły, by zerknąć pierw przez wizjer, jego uśmiech raptem zniknął z twarzy, a krew zmroziła się w jego żyłach. Ryouta rozchylił usta, jego serce rozszalało w piersi, a w głowie poczuł nieprzyjemne pulsowanie.
– Witaj, Kise.- Nash Gold uśmiechnął się szeroko.- Masz przy sobie długopis?
– Co ty tu robisz?- zapytał cicho Ryouta, kiedy odzyskał sprawność mówienia.
– Przyszedłem po ciebie, rzecz jasna – odparł Nash, unosząc dumnie głowę.- Zgodnie z umową, podpisujesz kontrakt na dwa lata.
– Co?- Kise zmarszczył brwi, w jego oczach zaiskrzyły iskierki złości.- Niby dlaczego miałbym...?
I wtedy go zobaczył.
Tuż za plecami Nasha Golda stał wysoki mężczyzna ubrany w luźne spodnie i kurtkę. Na głowie miał znajome, poskręcane warkoczyki, mocno przylegające do czaszki. Kojarzyły się z dredami.
To był Haizaki Shougo.
Mężczyzna, który znalazł Aomine, który uratował mu życie przed chorym psychicznie Imayoshim.
Mężczyzna, który... który przecież nic nie chciał w zamian.
Kise przełknął nerwowo ślinę, zamknął usta, które odruchowo rozchylił. Zamrugał szybko i spojrzał na Nasha. Nie. Nie da się w nic wkręcić. Nie wiedział jeszcze o co chodzi, ale...
– Umowa była jasna i miała świadków – powiedział z zadowoleniem Gold.- Ja znajduję twojego brata, a ty stajesz się gwiazdą moich porno na dwa lata.
– Nie ty znalazłeś mojego... - zaczął nerwowo Kise.
– Oczywiście, że nie ja – prychnął Gold, po czym wskazał ruchem dłoni Haizakiego.- Znalazł go mój człowiek, na moje polecenie. Shougo, powiedz mu.
Haizaki postąpił o krok, mierząc Ryoutę obojętnym spojrzeniem.
– Ta – powiedział.- Pracuję dla niego.
– Nie powiedziałeś tego w szpitalu – wyszeptał Kise, ledwie walcząc z drżącymi wargami. Sam nie wiedział, czy bardziej był wściekły, czy zrozpaczony.
– Nie byłem pewien, że to o was chodzi.- Haizaki wzruszył ramionami.- Szef podał opis, ale nie ja miałem się tym zająć. Znalazłem gościa mimochodem.
– I zjawiacie się po prawie trzech tygodniach?- Teraz Kise ciskał już gromy swoim złotym spojrzeniem.
– Miałem sprawy do załatwienia – wycedził Nash.- A umowa to umowa. Więc albo podpiszesz po dobroci, albo dołożę wszelkich starań, żeby twojego drugiego brata też pocięli.
– Nie ośmielisz się...- warknął Kise.
– Ryouta-kun?
– Tetsuya, wracaj do kuchni!- rozkazał blondyn, nie odwracając wzroku od Nasha.
– To ty!- Kuroko już stanął za plecami brata.- Czego tu chcesz?
– Odbieram to, co mi się należy – odparł Gold, po czym spojrzał na Kise.- Masz szansę załatwić to bezproblemowo i bez rozlewu dziewiczej krwi twojego kochanego braciszka – wycedził.- Chyba że masz ochotę pooglądać wyrytą na jego torsie moją podobiznę.
– Jak śmiesz...- Kise zacisnął pięści.
– Ryouta-kun, zamknij drzwi – powiedział Kuroko roztrzęsionym głosem.
– Masz czas do jutra wieczora – powiedział Nash.- Żeby podpisać umowę. Jutro masz mi ją przynieść do mojego apartamentu, tutaj masz adres.- Gold podał mu wizytówkę.- Wiesz, co się stanie, jeżeli się nie zjawisz. Dam ci jeszcze dodatkowo tydzień, żebyś pozamykał sprawy w mieście i miał wystarczająco dużo czasu, żeby pożegnać się z rodzinką i przyjaciółmi.- Nash uniósł w zadowoleniu brew.- W końcu nie zobaczysz ich przez najbliższe dwa lata.
– To jest czyste kłamstwo, to podłe oszustwo!- powiedział Kise drżącym głosem.- Haizaki-san, proszę! Przecież to nieprawda, wcale nie pracujesz dla tego człowieka...! Ile ci zapłacił, żebyś udawał?! Czego ty ode mnie chcesz, Gold?! Dlaczego tak bardzo ci na mnie zależy?!
– Już ci to mówiłem, Kise – powiedział Nash, odchodząc.- Do zobaczenia jutro w moim apartamencie.
Ryouta spojrzał błagalnie na Shougo, jednak ten tylko wzruszył obojętnie ramionami, po czym odwrócił się i wsiadł za Nashem do luksusowego auta.
– Ryouta-kun...- Kuroko spojrzał z przerażeniem na brata.- O co chodziło? Dlaczego on cię szantażował?
– Haizaki powiedział, że dla niego pracował – mruknął cicho Kise, zamykając powoli drzwi.
– Dla Golda?- Tetsuya zmarszczył brwi.- I co z tego?
– Pamiętasz, jak tu przyszedł po zniknięciu Daikiego?- szepnął Ryouta. Nie słyszał już, żeby Aomine brał prysznic na górze; być może właśnie kończył smarowanie blizn maścią.- Zgodziłem się na układ, że jeśli znajdzie Daikiego, podpiszę z nim kontrakt.
– Tak... tak, pamiętam.- Kuroko pokiwał głową. Rzeczywiście powoli przypominał sobie tamtą chwilę.- Ale co to...? Och.- Nagle go olśniło. Spojrzał z przerażeniem na Ryoutę.- Przecież to oszustwo! Braciszku, to jest oszustwo, nie możesz się na to zgodzić! Haizaki wcale dla niego nie pracuje, Gold pewnie zaproponował mu jakiś układ, łatwą kasę, nie możesz...!
– Tetsucchi!- Kise chwycił go za ramiona, każąc mu spojrzeć sobie w oczy.- Nie mówmy nic Daikicchiemu.
– Co?
– Nie chcę, żeby wiedział!- Ryouta patrzył na niego z niepokojem.- Już i tak wiele przeszedł, nie chcę go teraz martwić.
– Ale i tak nie zamierzasz podpisać tego kontraktu, prawda?- Głos Kuroko zatrząsł się z niepokoju, jego błękitne oczy stały się wielkie jak spodki.- To oszustwo! Oni cię oszukują!
– Wiem, ale...- Kise odetchnął raz, drugi raz.- Jeśli się nie zgodzę, nie wiadomo, co przyjdzie Goldowi do głowy...
– Idźmy z tym na policję!
– Tetsucchi!- Ryouta spojrzał na niego twardo, ale i ze zrezygnowaniem.- Braciszku, z bogatymi ludźmi nie można walczyć. Nie da się. Po prostu się nie da.
– Nie, nie możesz, nie możesz...- Kuroko zaczął rozpaczliwie kręcić głową.- Nie pozwolę ci, Ryouta-kun!
– Spokojnie – powiedział Kise, przyciągając go do siebie i tuląc mocno.- Spokojnie, Tetsucchi.
– Ryouta-kun...!
– Ćśś.- Kise przymknął oczy, wtulając twarz w błękitną czuprynę.- Nie martw się o nic. Spróbuję jakoś się wywinąć, ale na razie proszę, żebyś niczego nie mówił Daikicchiemu. Nie możemy go teraz denerwować, słyszysz?
– Tak – szepnął Kuroko, wtulony w jego klatkę piersiową.- Ale zrobimy z tym coś... Nie pozwolimy mu wygrać. Nie naszym kosztem.
– Tak – odparł Kise, patrząc na swoje odbicie w korytarzowym lustrze.- Zrobimy coś. Obiecuję.
Ale w głębi siebie wiedział, że nie ma nic, co mogliby zrobić.
Nie wiem czy to wina PMSu czy czego, ale od początku rozdziały emocje szalała mi pomiędzy "o taaak!" do płaczliwego buczenia xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzialik, bo widzę spora drama się robi :P
Weny :D
A dziękuję, dziękuję :D Oby dalej mi wena sprzyjała xD
Usuń