Kuroko wciąż nie mógł uwierzyć w to, jak wiele nieszczęść ostatnio spadało na jego bliskich. Począwszy od zerwania Kasamatsu i Kise, przez wypadek Ryouty, próbę gwałtu na Tetsuyi, dokonaną w dodatku przez jego przyjaciela, Kagamiego, aż nieoczekiwanego porwania i torturowania Aomine.
Czy nie dość już się nacierpieli, kiedy wszyscy trzej stracili ukochanych rodziców? Wywalczyli w swoim życiu szczęście, wywalczyli chwile radości pośród smutku po utracie bliskich. Wspierali się i dawali sobie wzajemnie siłę, tymczasem wszechświat wciąż zsyłał na nich nieszczęścia.
Dopiero co odzyskali Daikiego. Czy naprawdę stracą teraz Ryoutę?
Tetsuyi nie dawało to spokoju. Po wczorajszej wieczornej wizycie Nasha Golda i Haizakiego Shougo, błękitnowłosy nie mógł zasnąć. Teraz, rankiem, siedząc przy stole z ospałymi braćmi, powoli żuł kanapkę, która o dziwo nie miała żadnego smaku. Jego żołądek zdawał się być pusty i pełen jednocześnie.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że Aomine trwał w kompletnej niewiedzy; nie miał o niczym pojęcia. Kise kategorycznie zabronił Kuroko mówić o wizycie Nasha i szykujących się kłopotach. Uspokajał go, że coś wymyśli, że jakoś to załatwi, że zostanie z nimi w domu i nie będzie wcale musiał opuszczać ich na dwa lata, by grać w filmach porno.
Kuroko z początku mu uwierzył, uczepił się bezradnie tej myśli. Jednak rano jego umysł otrzeźwiał i mężczyzna zdał sobie sprawę z tego, że Ryouta nie jest w stanie podjąć jakiekolwiek kroku, że ma związane ręce; był szantażowany. Jeśli nie zgodzi się na układ z Nashem, któremuś z jego braci – podobno Kuroko – może stać się krzywda.
Tetsuya myślał o tym, by powiedzieć o wszystkim Aomine. Wiedział jednak, że jego drugi brat tym bardziej nie będzie w stanie nic zrobić – zdenerwuje się tylko i będzie miał jedynie wyrzuty do siebie samego. Nie wiedział ani o układzie, ani o wizycie Nasha. Teraz, po tych wszystkich straszliwych przejściach, kiedy obawiał się wyjść choćby na podwórko z psem, myśl, że boi się cokolwiek zrobić dla Kise pewnie by go zabiła – a przynajmniej nieustannie dręczyła.
Tak, jak dręczyła teraz Kuroko.
Czy on był w stanie coś zrobić? Czy mógł powiedzieć komuś jeszcze? Chciał wierzyć, że może Kasamatsu coś zrobi – może wciąż kochał Ryoutę i zrobiłby wszystko, by mu pomóc. Ale im więcej Tetsuya o tym myślał, tym bardziej uświadamiał sobie, że czarnowłosy nie będzie w stanie niczego zrobić. To tylko zwykły, szary obywatel Japonii, bez żadnych kontaktów, bez żadnych wpływów na swoje życie, a dopiero co cudze.
Kuroko myślał też o Akashim. Ale nie znosił siebie za to, ponieważ tyle razy już prosił go o pomoc – dopiero co błagał, by odnalazł jego brata. Seijuurou z pewnością stracił czas i pieniądze na przedsięwzięcia, a Tetsuya dostawał białej gorączki, gdy myślał, że znowu miałby wykorzystywać przyjaciela.
Tym razem nie chciał prosić o pomoc.
Tym razem chciał coś sam zrobić – dla swoich braci.
Obu.
– Nie zapomnij bento, Tetsucchi – mruknął nieco zaspany Kise, smarując sobie drugą kanapkę masłem.
– Dobrze.- Kuroko przełknął ostatni kęs swojej kanapki i dopił herbatę.- Będę się zbierał.
– Do której masz zajęcia?- Ryouta spojrzał na niego z odrobiną troski. Widział, że Tetsuya nie zaspał tej nocy za dobrze.
Podobnie jak sam Kise.
– Do siedemnastej – odparł Kuroko.- Będę miał okienko o jedenastej trzydzieści, to zadzwonię do was.
– Mmm.- Aomine przełknął zawartość swoich wypchanych policzków.- Od kiedy to dzwonisz do nas z uczelni? Zwykle milczysz aż do powrotu do domu.
– Wcale nie – powiedział Kuroko, choć była to prawda.- Po prostu... po prostu...
– Rozumiem – mruknął Aomine, wracając do jedzenia.- Idź już, bo się spóźnisz.
– Do zobaczenia wieczorem, Ryouta-kun, Daiki-kun.
– Pa, Tetsucchi – odparł Kise, przecierając dłonią twarz.- Uważaj po drodze.
Kuroko wyszedł z kuchni. Przeszedł korytarzem do holu i ubrał buty oraz kurtkę. Zapiął się pod samą szyję, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. W jego oczach widoczna była determinacja i upartość.
Brakowało tylko pewności siebie, ale to chyba dało się wyćwiczyć po drodze.
Taką miał nadzieję.
Tego ranka bowiem, kiedy ubierał się w pokoju, postanowił pominąć pierwszy wykład i pójść prosto do apartamentu Nasha Golda, aby porozmawiać z nim w cztery oczy. Zdawał sobie sprawę z tego, że być może niezbyt honorowo będzie to wyglądać, kiedy poprosi, by dał sobie spokój z Kise, ale... liczył na to, że uda mu się jakoś go przekonać. Że otworzy choć odrobinę jego serce na nieszczęście trójki braci, które tak często ich dotyka.
Wyszedł z domu, cicho zamykając za sobą drzwi, jakby bał się, że głośniejszy dźwięk zdradzi jego zamiary. Ruszył chodnikiem, ale nikt nie wyszedł za nim z domu, ani Kise ani Aomine nie próbowali go zatrzymać.
Droga była wolna.
Apartament Nasha Golda mieścił się w Ascott Marunouchi Tokyo, jednym z najlepszych (i najdroższych) apartamentowców w Tokio. Zważywszy na to, że Gold był w Japonii przynajmniej od miesiąca, z pewnością został gościem honorowym.
Kuroko – skromny student – dość niepewnie podszedł do recepcji i zaanonsował swoją obecność, prosząc o powiadomienie Nasha Golda o jego przybyciu i przekazaniu prośby o spotkanie. Recepcjonistka była nad wyraz miła, zupełnie jakby nie obchodziło jej, że taki skromny człowiek, którego zdecydowanie nie było stać na ich apartament, wszedł z brudnymi butami do budynku, który charakteryzował się tak ogromnym przepychem.
Kobieta podała mu jakąś kartę i poleciła udać się do windy i wybrać najwyższe piętro.
„Oczywiście – pomyślał Kuroko – że najwyższe. Jakżeby inaczej. To zawsze musi być najwyższe piętro.”
Widać bogaci ludzie mają już po prostu takie spaczenie, że muszą się wznosić na szczyty.
Kiedy wszedł do windy i nacisnął odpowiedni przycisk, nic się nie stało – nawet drzwi się za nim nie zasunęły. Nieco zagubiony, Tetsuya wcisnął raz jeszcze guzik, ale dalej nic.
Nagle do windy wszedł jakiś wysoki, dość przystojny mężczyzna o ciemnych oczach i czarnych, schludnie uczesanych włosach. Zmierzył Kuroko spojrzeniem nie wyrażającym zbytniego zainteresowania, po czym stanął obok niego. Ponieważ Tetsuya zastygł w miejscu, przerażony, że zaraz wyda się, iż jak ostatni kretyn nie potrafi nawet używać windy, mężczyzna szybko zwrócił na niego uwagę.
– Och – powiedział głośno, przyglądając mu się.- Nie jest pan tym... no, tym panem, co zawozi ludzi windą?
Kuroko spojrzał na niego z niesmakiem.
– Nie – odparł krótko.
– Och – powtórzył mężczyzna, przymykając oczy i poprawiając grzywkę.- W takim razie proszę pana o wybaczenie. To było bardzo niegrzeczne z mojej strony.
Kuroko już chciał wysiąść z windy i skorzystać ze schodów, kiedy nagle jej drzwi zamknęły mu się przed nosem. Błękitnowłosy zerknął nerwowo na pięknisia, który stał obok niego. Mężczyzna schował coś do kieszeni. Jakimś cudem dostrzegł spojrzenie Kuroko, bo rozchylił lekko usta, po czym uśmiechnął się łagodnie.
– Urok najnowszej technologii – powiedział.- Żeby wjechać na którekolwiek piętro, należy najpierw wcisnąć guzik, a później przyłożyć kartę do tego czytnika.- Wskazał wystający obiekt, znajdujący się pod guzikami z numerami pięter.
– Wiedziałem – wymamrotał nerwowo Kuroko, jednak widać było po pełnym politowania uśmiechu mężczyzny, że zdecydowanie mu nie uwierzył.
– Jak się pan nazywa?- zagadnął.
– Nie przedstawiam się obcym – mruknął Tetsuya.
– Och, jakie to urocze!- Mężczyzna uśmiechnął się promiennie, a Kuroko poczuł, że dostaje gęsiej skórki na całym ciele. Z tym facetem było coś zdecydowanie nie tak.- Ja nazywam się Moriyama. Moriyama Yoshitaka, bardzo mi miło.
– Kuroko Tetsuya – westchnął ciężko błękitnowłosy. Wychowanie nakazywało mu przedstawić się komuś, kto sam również to zrobił.
Winda zatrzymała się na piątym piętrze.
– Bardzo miło pana poznać, Kuroko-san – powiedział Moriyama, znów promieniejąc uśmiechem i wychodząc z windy. Odwrócił się jeszcze do niego.- Jakby chciał pan porozmawiać, to zapraszam do apartamentu numer osiem, tu, na piątym piętrze.
– Nie, dziękuję.- Kuroko niemal wywarczał te słowa. Ponieważ winda się nie zamykała, pospiesznie wcisnął guzik i przyłożył kartę do czytnika.
Drzwi zaczęły się zamykać, do samego końca ukazując promienisty uśmiech Moriyamy.
– Co za człowiek...- Tetsuya zmarszczył brwi i wzdrygnął się.
Kiedy dotarł na najwyższe piętro, nie miał już czasu przejmować się dziwnym nieznajomym. Wysiadł z windy i stanął na środku pustego, pięknego i imponującego korytarza wyłożonego marmurem. Ruszył powoli na prawo, w kierunku brązowych drzwi na końcu. Jego serce biło coraz mocniej i, jak mu się zdawało, coraz głośniej, ale nie miał zamiaru się teraz zatrzymać.
Podszedł do drzwi i zapukał w nie stanowczo.
Otworzył mu mężczyzna, którego już raz widział w towarzystwie Nasha Golda – jego ciemnoskóry ochroniarz, który miał na imię, o ile Tetsuya dobrze pamiętał, Jason, czy James. Raczej to pierwsze. Mięśniak zmierzył go spojrzeniem, po czym bez słowa się odsunął, przepuszczając go.
Kuroko starał się, by nie widać było po nim, jak bardzo trzęsą mu się nogi. Przekroczył próg apartamentu i od razu znalazł się w obszernym salonie z dużą kanapą i fotelami oraz ozdobnymi stolikami – jednym stojącym przy kanapie, na którym z kolei stała lampka, oraz drugim przed telewizorem.
Nash Gold siedział rozpostarty na kanapie, obserwując każdy krok Kuroko jak wygłodniały wilk.
– Proszę, proszę – zamruczał.- Cóż za niespodziewany gość. Ale chyba nie myślisz, że podpiszesz kontrakt zamiast twojego brata, chuderlaczku?
– Nie – odparł Tetsuya, przeklinając się w myślach za to, że jego głos zadrżał lekko.- Przyszedłem z tobą porozmawiać.
– Domyśliłem się tego.- Gold uśmiechnął się drwiąco.- Co chcesz mi dać w zamian za odwołanie kontraktu twojego złotego braciszka?
– Nie mam nic, co mógłbym ci dać...- zaczął nerwowo Kuroko.- Zgaduję, że jesteś wyjątkowo bogaty, skoro jesteś producentem filmów pornograficznych i najwyraźniej obejmują one nie tylko Amerykę ale i Azję... Nawet gdybyś chciał pieniędzy, to i tak nie mam kwoty, która by cię mogła zadowolić. Miałem jednak nadzieję, że rozmowa ze mną sprawi, że coś się zmieni, Gold-san.
– „Gold-san” - powtórzył z uśmieszkiem Nash.- Złote Słońce*. To pasuje do twojego brata. Masz rację, chuderlaczku. Zmienię ksywkę twojemu bratu. Planowałem go nazwać jakimś gównem w japońskim stylu, na przykład Amaterasu, czy jak tam mówicie na tego boga słońca, czy chuj wie co. Ale angielska wersja jednak bardziej przypada mi do gustu. Coś jeszcze? Nie mam dla ciebie czasu, chuderlaczku.
– Nie o to mi chodziło – powiedział strwożony Kuroko.- Chciałem cię prosić, żebyś odpuścił mojemu bratu! W Ameryce, a może nawet i w Azji jest zapewne mnóstwo przystojnych blondynów, którzy gotowi są zagrać w twoich filmach, ale nie mój brat! On już tyle przeszedł, gdyby miał jeszcze robić coś takiego... to go zniszczy!
– Seks jeszcze nikogo nie zniszczył, gówniarzu – prychnął Nash.- Chyba że nimfomanki i inne podobne gówno. A innego blondyna nie chce, bo spodobał mi się akurat ten, i tego właśnie chcę. A teraz zejdź mi z oczu.
– Proszę cię!- wykrzyknął Kuroko z rozpaczą.- To jest mój brat! Ma rodzinę, przyjaciół, dopiero co zaczął układać sobie życie po ciężkim rozstaniu! Jest dobrym człowiekiem, dobrym i łagodnym! Nigdy by nikogo nie skrzywdził, a seks nie jest dla niego...!
– Słuchaj no, mały kurwiszu, zaczynasz mnie porządnie irytować – warknął Nash.- Wypierdalaj stąd, albo pożałujesz.
– Chcę tylko, żebyś mnie wysłuchał! Ryouta-kun nie nadaje się...!
– To zrobię tak, żeby się nadawał, do kurwy nędzy!
– Ale to mój brat! Kocham go i nie mogę pozwolić...
– Ty jebany...!- Nash zerwał się z kanapy i, zamachnąwszy się pięścią, wymierzył Tetsuyi cios w prawy policzek. Błękitnowłosy upadł na posadzkę, plamiąc ją krwią.- Będziesz mi tu ujadał, ty mały, zapchlony kundlu? Myślisz, że cokolwiek obchodzi mnie, co spotkało twojego zasranego braciszka? Jego morda będzie dobrze wyglądać, kiedy będzie dochodził przed kamerą, a ja mam zamiar uwieczniać to raz po raz w każdym jebanym filmie! Zarobię na tym miliardy, rozumiesz? Miliardy! Jak widzę coś cennego, to wiem, że to jest, kurwa, cenne, i że dobrze się na tym wzbogacę. I tak, nie ma nic, co mógłbyś mi dać, i nikt, kurwa, nie ma czegoś takiego, bo chcę tylko i wyłącznie Kise Ryoutę!- Nash kucnął nad Kuroko i chwycił w garść jego włosy. Pociągnął, odchylając jego głowę.- A wiesz kto go pierwszy zerżnie przed kamerą? Ja. Będziesz mi potem dziękował, że tak rozepchałem jego dziurę, żeby każdy inny wchodził bez problemu. A może chcesz, żebym twoją też też rozepchał, co?- Nash chwycił od tyłu spodnie Kuroko.
– Nie... zostaw!- krzyknął przerażony Tetsuya.
– Zobaczysz, jakie rżnięcie jest przyjemne i może nawet zaczniesz zazdrościć bratu, że będzie tak posuwany.- Gold chwycił obiema rękami spodnie Kuroko i pociągnął je silnym ruchem. Tetsuya poczuł, jak twardy materiał dżinsów roztarł jego skórę na biodrach. Guzik pękł, rozporek niemal rozpadł się na strzępy.
To znowu się działo. Znów ktoś chciał go zgwałcić, choć przecież nikomu nie zrobił żadnej krzywdy, choć przecież chciał jak najlepiej...!
– No i jak, ty mały kurwiszonie, podoba ci się?!- Nash przycisnął jedną ręką głowę Kuroko do zimnej posadzki, dwa palce drugiej dłoni wcisnął w jego odbyt.- Jesteś ciasny jak cholera, dokładnie tak, jak lubię!
– Nie, błagam, nie rób tego!- krzyknął Kuroko na bezdechu.- Błagam, nie...! Nie!
– O tak, krzycz, to mnie jeszcze bardziej podnieca!- Nash leżał teraz na nim całym ciałem, przygniatał go, nie dawał zaczerpnąć oddechu. Pochylił się jeszcze bardziej i wyszeptał do ucha Tetsuyi:- Następnym razem będziesz błagał, żebym go wyjął, słyszysz? Nie pokazuj się tu więcej, bo jak jeszcze raz usłyszę, że ktoś nie chce, abym zabierał ze sobą Kise do Ameryki, to będę gwałcił was wszystkich jednego po drugim, tyle razy, że strupy w waszych dupach nie będą mogły skrzepnąć. A teraz wypierdalaj, zanim zmienię zdanie i naprawdę wsadzę ci kutasa w odbyt.
Kuroko nie pamiętał nawet drogi do windy. Miał wrażenie, że ocknął się dopiero w jej wnętrzu, gdy ta zjeżdżała już na dół – a i tak nie czuł się bezpieczny. Dysząc ciężko, z torbą na ramieniu, której nawet nie miał okazji zdjąć, trzymając drżącymi silnie dłońmi spodnie z zepsutym zamkiem, próbował uspokoić się i uwierzyć, że naprawdę nie doszło do gwałtu.
Odbyt bolał go, gdyż za mocno go zaciskał, kiedy Nash wsunął – czy raczej wbił w niego palce, a jednak Kuroko miał wrażenie, że mężczyzna naprawdę zaczął go gwałcić. Zabrakło mu oddechu, zabrakło mu wszelkiej odwagi, a ponad wszystko zabrakło mu rozsądku – myślał tylko o tym, jak stamtąd uciec, niczym spłoszone zwierzę, które zresztą samo dało się zwabić w pułapkę.
Teraz wiedział już, jakim potworem był Nash Gold.
– Proszę pana? Proszę pana?!- Recepcjonistka wołała go z niepokojem w głosie, kiedy Kuroko ruszył biegiem do wyjścia.
Wypadł na zewnątrz i pobiegł przed siebie, gdzie go nogi poniosły – byle jak najdalej od Ascott Marunouchi Tokyo. Przebiegł kilka przecznic, po czym wbiegł w jakiś zaułek i, wciąż roztrzęsiony, osunął się na ziemię i za kontenerem na śmieci i rozpłakał się z nerwów.
Płakał jak dziecko; łapiąc spazmatycznie oddech, gdy tylko miał na to siłę. Zakrywał usta dłonią by nie łkać za głośno, ale to było silniejsze od niego. Chciał zniknąć z tego świata, zapaść się pod ziemię.
Nic nie mógł zrobić – ani ze swoim losem, ani z losem ukochanego brata. Tak bardzo zależało mu na Kise, tak bardzo chciał przekonać Golda, by darował sobie Ryoutę. Mimo że nie miał nic w zamian do zaproponowania, mimo że był nic nie znaczącym człowiekiem.
Nic nie mógł zrobić. Był bezużyteczny.
Jak zawsze.
***
Aomine nie był zadowolony z faktu, iż Kise przymuszał go do regularnego jedzenia posiłków i zabraniał spożywania czegokolwiek po godzinie osiemnastej. Dzisiaj jednak przeszedł samego siebie, szykując dla niego kolację na szesnastą trzydzieści.
– Wychodzę wieczorem zobaczyć się z Yukio – wymamrotał wyjaśnienie, rumieniąc się przy tym lekko i ignorując spojrzenie Daikiego. Ciemnoskóry miał ochotę zapytać, czy kroi się coś grubszego, ale po upartej minie Ryouty wiedział, że będzie zbywał każdej jego pytanie.
Wzruszył więc ramionami i posłusznie zjadł kolację. Siedząc przy kuchennym stole miał jako taki widok na telewizor, więc przy okazji oglądał sobie końcówkę meczu siatkówki.
Nie miał pojęcia, czy tu przeczucie kazało mu wrócić do swojego pokoju, czy może zwykłe zmęczenie. Zostawił Kise siedzącego w salonie i oglądającego jakiś talk show, po czym wyszedł cicho z kuchni, zamykając za sobą drzwi.
Na korytarzu ujrzał Kuroko, zdejmującego kurtkę. Już chciał się przywitać, jednak odruchowo zerknął na zegar wiszący nad lustrem w holu. Była siedemnasta sześć. Tetsuya nie był w stanie dotrzeć z uczelni w tak krótkim czasie, nawet gdyby jechał autem pustymi drogami.
Poza tym, Aomine coś się nie zgadzało w jego ruchach; chłopak ściągał kurtkę bardzo powoli.
Naprawdę powoli.
– Hej, Tetsu?- Powitanie bardziej zabrzmiało jak pytanie. Aomine ruszył w jego kierunku; Kuroko drgnął nerwowo, odwracając się w kierunku drzwi wejściowych, jakby rozważał ponowne wyjście.
– Cześć, Daiki-kun – powiedział.
– Wszystko w porządku?- Aomine zmarszczył brwi.
– Tak.
– Jesteś trochę wcześniej – zauważył ciemnoskóry, znów zerkając na zegar.
– Wyłączyli nam prąd na uczelni, więc ostatni wykład skończył się pół godziny wcześniej. Puścili nas do domu, bo nie było sensu czekać.
Aomine pokiwał lekko głową, jednak nie ruszał się z miejsca. Coś tu było nie tak. Dlaczego Tetsuya jeszcze się nie odwrócił? Jeśli już ktoś go „przyłapał” na powrocie do domu i zagadywał, to Kuroko odpowiadał stojąc do niego przodem, lub chociaż profilem. Nigdy tyłem.
Daiki zacisnął wargi.
– Spójrz na mnie, Tetsu – powiedział cicho.
Kuroko wyraźnie cały zesztywniał. Po chwili w milczeniu zaczął pochylać się, by rozwiązać buty, ale syknął cicho i wyprostował się jak niesprawna sprężyna.
– Tetsu.- Aomine nie miał zamiaru pozwolić na przeciąganie w czasie zwykłego spojrzenia. Wyminął Kuroko i stanął przed nim, zasłaniając mu widok na drzwi.
Znieruchomiał, widząc twarz Tetsuyi.
Zwykle blada i delikatna cera była teraz niemal biała jak śmierć; na prawym policzku widać było głębokie zadrapanie, wokół całego prawego oka spuchła skóra, barwiąc się na odcienie czerwieni i fioletu. Górna warga była pęknięta.
Aomine nie mógł uwierzyć własnym oczom. Czy to jakieś przebranie? Głupi żart ze strony Tetsu? Przecież tego błękitnowłosego aniołka nikt nigdy nie ośmielił się pobić! Po części dlatego, że Daiki był jego bratem, ale bardziej miał na to wpływ fakt, że Kuroko był po prostu zbyt nieszkodliwy i łagodny, by komuś zaleźć za skórę.
– Co się stało?- zapytał cicho Daiki.- Kto cię pobił?
– To nic takiego.- Kuroko próbował się odsunąć, kiedy Aomine wyciągnął ku niemu ręce, jednak ciemnoskóry był szybszy; chwycił delikatnie podbródek Tetsuyi i obrócił go w kierunku światła lampy, by lepiej zobaczyć obrażenia.
– Trzeba ci to przemyć – mruknął pod nosem.- Cholera, Tetsu, gadaj, kto ci to zrobił!
– Nie wiem – sapnął z irytacją Kuroko.- Wracałem z uczelni i mnie napadli, zabrali portfel...
– Napadli cię po zajęciach?- Aomine spojrzał na niego sceptycznie, unosząc wysoko brwi.
– Tak...
– Ach tak? Bo ja dobrze wiem, że to gówno prawda, Tetsu.- Aomine był wściekły. Jego młodszy brat skłamał mu w żywe oczy!- Wiem, jak wyglądają świeże rany. Spuchnięte oko nie przybiera takich barw po upływie pół godziny, krew też nie krzepnie tak szybko. Masz to od dobrych paru godzin.
– W porządku, napadli mnie na okienku...!
– Serio, Tetsu?- Aomine spojrzał na niego z niedowierzaniem.- Dlaczego mnie, kurwa, okłamujesz? Nie ufasz mi, czy o co chodzi? Że niby poszedłbyś na zajęcia w takim stanie? Ledwie się schylić możesz, żeby buty zawią... zać...- Mówiąc to, Daiki gestykulując wskazał na buty Kuroko, jednocześnie samemu na nie patrząc. Wtedy dopiero zauważył, że spodnie Kuroko dziwnie odstają. Na biodrach były zakryte swetrem, ale widać było, że wystają z niego dwa ostre kąty, dokładnie tak, jak dzieje się, gdy człowiek nie zapnie rozporka.
Aomine chwycił jego sweter i uniósł go.
Zamek był kompletnie rozwalony, a materiał porwany, jakby ktoś próbował wyrwać cały rozporek.
– Zostaw!- Kuroko był roztrzęsiony.
– Tetsu...- Aomine spojrzał na niego z niepokojem.- Jezu, chyba nie...?
– Nic mi nie zrobił!- sapnął Kuroko, depcząc sobie po butach, by je zdjąć.- Po prostu mnie pobił. Tylko to.
– Więc dlaczego...
– Nie chcę o tym rozmawiać, Daiki-kun!- sapnął Tetsuya, ruszając po schodach na górę.
– Nie odwracaj się ode mnie, Tetsu.- Aomine nie krzyczał, ale jego głos nasiąknięty był dalszym niedowierzaniem i smutkiem, że Kuroko tak go traktuje.- Przecież jestem twoim bratem...
– Proszę, zostaw mnie samego!
Kuroko ledwie wlókł się po schodach, trzymając przy tym za klatkę piersiową. Z pewnością miał złamane żebro – oby tylko jedno, jeśli tak rzeczywiście było.
Aomine nie miał pojęcia, co robić. Tetsuya odpychał go, jakby nic w ogóle ich nie łączyło. Jakby mu nie ufał, jakby nie wierzył, że jest mu w stanie pomóc.
No cóż... a czy był w stanie?
Obecny Aomine nie potrafił nawet wyjść z psem na spacer.
Daiki zagryzł wargę, po czym wrócił do kuchni i stamtąd zajrzał do salonu. Kise nadal oglądał talk show.
– Ryouta...
Blondyn, zaalarmowany tonem brata, spojrzał na niego i skinął głową ze zmarszczonymi brwiami.
– Tetsu...- Aomine przełknął ślinę.- Ktoś go pobił.
– Co?- Kise zerwał się z kanapy.- O czym ty mówisz? Dzwonił do ciebie?
– Nie, wrócił wcześniej – westchnął ciężko Daiki.- Poszedł na górę, nie chciał ze mną gadać. Ma podbite oko i pękniętą wargę, policzek cały zadrapany. Wydaje mi się też, że ma połamane żebra, bo nie mógł się nawet schylić. Może z tobą pogada...
Kise z zaciętą miną i niepokojem malującym się w oczach, natychmiast wyszedł z kuchni. Aomine poszedł za nim.
Dotarli do pokoju Kuroko i Ryouta zapukał do drzwi.
– Tetsucchi?
– Czy naprawdę nie możecie dać mi chwili spokoju?- Głos Kuroko ociekał irytacją.- Nic mi nie jest, zajmijcie się sobą!
Kise zacisnął wargi w wąską linię i nacisnął klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz. Blondyn zwrócił się cicho do ciemnoskórego:
– Idź do łazienki i przynieś mi z apteczki wszystko, co przyda mi się do opatrzenia go. I namocz ręcznik ciepłą wodą.
– Ale żebra...
– Zawieziemy go do szpitala, jeśli będzie skarżył się na ból.- Kise znów zapukał do drzwi.- Tetsucchi, otwórz mi.
– Nie mam ochoty.
– Ale ja mam ochotę. Otwieraj, albo je po prostu wyważę.
Aomine poszedł spełnić polecenie brata. Kuroko, na całe szczęście, zrobił podobnie.
Ryouta szybko zerknął w kierunku łazienki, po czym wślizgnął się do pokoju Kuroko i zamknął za sobą drzwi. Tetsuya wyglądał strasznie z podbitym okiem, zadrapaniem i pękniętą wargą, ale ponieważ musieli dochować tajemnicy przed Aomine, Kise postanowił najpierw dowiedzieć się najważniejszego:
– To Gold?- zapytał.
Kuroko spojrzał na niego ze zrezygnowaniem, po czym bez słowa odwrócił się i podszedł do łóżka, by na nim usiąść.
Kise jęknął cicho, odrzucając do tyłu głowę i chwytając się za nią.
– Po co tam polazłeś, idioto?- wyszeptał.
Nie doczekał się odpowiedzi. Aomine już wszedł ostrożnie do środka z mokrym, ciepłym ręcznikiem, butelką wody utlenionej oraz gazą i bandażem.
– Dziękuję, Daikicchi – powiedział Kise, zabierając od niego wszystkie rzeczy. Spojrzał prędko na swój zegarek na ręce. Do spotkania z Nashem Goldem zostało mu niewiele czasu. Powinien się powoli szykować.
Jego brat był jednak priorytetem. Blondyn usiadł naprzeciwko niego i mokrym ręcznikiem zaczął delikatnie obmywać jego twarz.
– Jestem dorosły z tego co wiem – mruknął Kuroko, krzyżując pod siebie nogi.- Sam potrafię opatrzyć sobie twarz.
– Ja jestem za to nie w humorze i nie mam zamiaru z tobą dyskutować – odparował Kise.
Kuroko odwrócił wzrok na bok, w kierunku okna.
– Przepraszam.
Ryouta spojrzał na niego z powagą, nie przerywając jednak czynności. Czy to wstyd czy zawód nie pozwalał Tetsuyi spojrzeć mu w oczy? Co takiego robił u Nasha i dlaczego ten go uderzył? To było ostrzeżenie? Znak, że jeśli Kise będzie chciał się wymigać, to zrobi coś gorszego.
Aomine podszedł nieco bliżej i podniósł z krzesła przy biurku porzucone dżinsy z rozwalonym zamkiem; Kuroko przebrał się w spodnie dresowe. Kise zauważył ten ruch kątem oka i znieruchomiał, wpatrując się w zniszczony rozporek. Z przerażaniem spojrzał na Tetsuyę, a ten, zaalarmowany jego bezruchem, zerknął na Daikiego i tylko pokręcił bez słowa głową.
Kise rozluźnił się, ale tylko trochę. Takich zniszczeń Kuroko na pewno sam nie dokonał. Gold próbował go przestraszyć? Z jednej strony Ryouta wierzył w nieme zaprzeczenie brata, ale z drugiej obawiał się najgorszego – że Kuroko po prostu ma zamiar ukrywać swoją krzywdę.
– Boli cię żebro?- zapytał Kise, biorąc do ręki waciki i maczając je woda utlenioną.
– Trochę – odparł Tetsuya.
Daiki odłożył zniszczone spodnie. Po dokładniejszych oględzinach przekonał się, że nie tylko zamek został zniszczony. Na biodrach pękły wewnętrzne szwy. Nie był pewien, jak mogło do tego dojść, ale wątpił, by Kuroko nagle w jednym momencie przytył sto kilo a potem je zrzucił...
Ktoś mu te spodnie zerwał siłą.
– Do wyrzucenia – stwierdził oschłym tonem.- Masz zamiar powiedzieć, co się stało, czy mamy to z ciebie wycisnąć siłą?
Kuroko zerknął w złote oczy Kise. Ryouta nie odpowiedział na spojrzenie, skupiając się na jego wardze i pokaleczonym policzku. Gold musiał mieć na palcu jakiś pierścień, którym rozorał delikatną skórę.
– Już mówiłem, zostałem napadnięty – powiedział.
– Ale przez kogo?- dociekał Aomine.
– Nie wiem. Nie znam go.
– Gdzie to się stało? I kiedy? Gdzie spędziłeś czas od tamtego momentu? Bo nie uwierzę, że na uczelni!- parsknął Daiki.
– Daj mu spokój – polecił Kise.
– Co?- Aomine spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.- Nie chcesz wiedzieć, go przyłożył twojemu bratu? Co się z tobą dzieje, Ryouta?- Ciemnoskóry potrząsnął bez zrozumienia głową.- Normalnie zacząłbyś ryczeć i trząść chłopem, żeby wydobyć z niego wszystko, a zachowujesz się...
– Daikicchi, kiedy Tetsucchi będzie chciał nam powiedzieć, to nam powie – przerwał Kise stanowczym tonem. Posłał Aomine zezłoszczone spojrzenie.- I nie rób ze mnie beksy. Oczywiście, że w nerwach czasem chcę mi się ryczeć, ale bez przesady.
– Bez przesady...- powtórzył Daiki, mierząc ze złością Kise.- Dziwne, ale po moim wypadku chyba zacząłem mieć jakiś dar jasnowidztwa, czy coś, bo wrażenie, że wiesz, co się stało, aż mnie pali we łbie.
– Daikicchi...
– Stało tu się coś, kiedy byłem w szpitalu?- zapytał.- Tetsu zalazł komuś za skórę, czy coś?
– Później o tym porozmawiamy – powiedział Kise, zerkając nerwowo na zegarek.
– Dlaczego mnie tak zbywasz?- Aomine nie mógł uwierzyć własnym uszom i oczom. Kise zdecydowanie nie zachowywał się jak Kise.- Ty na serio coś wiesz! Ukrywacie coś przede mną?
Żaden nie odpowiedział.
– Ja pierdole, nie wierzę – mruknął Daiki.- Albo powiecie mi w tej chwili, albo się wyprowadzam.
– Nie histeryzuj, Daikicchi!- sapnął z irytacją Ryouta.- Nie wiem, co się stało, po prostu mam dość tego, że non stop dzieje się nam jakaś krzywda, okej?! Oczywiście, że chcę wiedzieć, co się stało Tetsucchiemu, ale nie widzisz, jaki jest naburmuszony? Nie ma ochoty z nami rozmawiać, a nas chyba stać chociaż na tyle, żeby cierpliwie poczekać, aż będzie gotowy się wytłumaczyć?!
Aomine już otwierał usta w połowie krzyków Kise, ale zamknął je raptownie. Gadka szmatka. Jasne, mogą poczekać, aż Kuroko sam powie, co się wydarzyło, ale to nie zmienia faktu, że Ryouta zachowuje się bardzo dziwnie.
Czy to na pewno przez to, że w ich rodzinie ostatnio źle się dzieje?
Daiki pokręcił tylko głową, sapiąc z irytacją. Odwrócił się na pięcie i, zostawiając braci, wyszedł z sypialni Tetsuyi.
Kise i Kuroko przez chwilę milczeli. Ryouta zajmował się obmywaniem jego oka, Kuroko pozwalał mu na to, nie ruszając się i przez cały ten czas wyglądając przez okno. W końcu odezwał się pierwszy:
– Na pewno chcesz psuć relacje z Daikim-kun z tego powodu?- zapytał cicho.
– Już ci mówiłem, że nie chcę go martwić.
– I tak będzie się teraz martwił.
– Dzięki tobie, owszem.
Kuroko zerknął na niego. Kise był wyraźnie wzburzony. Jego dłonie poruszały się z precyzją, w ogóle nie drżały – a to oznaczało, że jest wkurzony prawie do granic możliwości.
Tetsuya już raz go takim widział.
– Przepraszam – powtórzył.
– Po co do niego poszedłeś?- zapytał Kise. Głos miał stanowczy, twardy.
– Chciałem z nim porozmawiać – wymamrotał Kuroko.- Przekonać go, żeby dał ci spokój.
– Naprawdę myślałeś, że to coś da?- Ryouta pokręcił z niedowierzaniem głową.- Gdybym tak mało go obchodziłby, nie znalazłby Haizakiego i nie zmusiłby go do skłamania.
– Dlaczego to zrobił?- Kuroko zmarszczył brwi ze zbolałą miną, wpatrując się w swoje odbicie w szybie.- Jest tyle przystojnych blond Azjatów nawet w samym Tokio...
– Nie myśl o tym – mruknął Kise, już łagodniejszym tonem.
– Wymyśliłeś coś?- Kuroko spojrzał na niego.
– Nie – westchnął Kise.- Podpisałem kontrakt. Zaraz wychodzę.
– Nie idź do niego – szepnął Tetsuya.- On cię skrzywdzi...
– Prędzej ja skrzywdzę jego za to, co ci zrobił – odparł Ryouta, zakręcając butelkę z wodą utlenioną.- Z twoim żebrem będziemy musieli iść do lekarza. Daikicchi mówił, że masz problemy ze schyleniem, więc pewnie Gold coś ci złamał. Pokaż – polecił, już chwytając koszulkę Kuroko u unosząc ją.
Tetsuya nie opierał się, bez słowa protestu chwycił koszulkę i uniósł ją wyżej, pokazując bladą klatkę piersiową. Kise zmarszczył lekko brwi, nie widząc śladów pobicia; jedynie drobne opuchnięcie po lewej stronie.
– Jak to się stało?
– Przygniótł mnie do podłogi – wyjaśnił Kuroko.
– Spodnie?
– Tylko mi je zerwał.
– Na pewno?- Kise spojrzał na niego twardo.
– Na pewno – odpowiedział Tetsuya bez wahania, patrząc mu w oczy. Kilka godzin przygotowywał się na odpowiedź na to pytanie.
– Dobre chociaż to – mruknął ze zrezygnowaniem Ryouta, choć jeszcze przez chwilę patrzył Kuroko w oczy.- Muszę się zbierać. Weź prysznic, tylko ostrożnie, a potem połóż się do łóżka. Poproszę Daikicchiego, żeby z tobą posiedział.
– Nie jestem dzieckiem – westchnął z irytacją Kuroko.
– Dobrze.- Kise spojrzał na niego wręcz chłodno.- Obiecaj mi, że po prysznicu położysz się do łóżka i będziesz odpoczywał.
– Obiecuję.
– Jutro zabiorę cię z tym żebrem do szpitala. Albo dziś, jak wrócę. Jeśli będzie dawało się we znaki, poproś Daikicchiego, żeby cię zawiózł.
– Tak, na pewno ruszy się z domu po tym, co przeszedł – mruknął Kuroko jednak bez irytacji.
Kise za to z irytacją westchnął.
– Dobrze, w takim razie zadzwoń wtedy po Kagamicchiego.
– Nie rozmawiamy ze sobą – mruknął Tetsuya z żalem.- Nie odbiera ode mnie telefonu. Dzwoniłem wczoraj.
– W takim razie do Akashicchiego!- Kise wywrócił oczami.- A może z nim też się pokłóciłeś? Apokalipsa z tymi cholernymi relacjami międzyludzkimi.
Kise zebrał przybory z apteczki, pozostawiając bandaż, na wypadek gdyby Tetsuya chciał obwiązać sobie żebra. Nie był pewien, czy to cokolwiek by dało, ale warto chwytać się wszystkiego.
– Będę za jakąś godzinę – powiedział, spoglądając jeszcze na brata.- Daikicchiemu powiedziałem, że jadę się spotkać z Yukio.
– Ale że na randkę?
– A co za różnica?- Kise zarumienił się lekko.
– Jeśli mnie zapyta...
– Powiesz, że wiesz tylko, że pojechałem się z nim zobaczyć. Idź pod prysznic i do łóżka. Postaraj się zdrzemnąć.
– Uważaj na siebie, Ryouta-kun.
– Obiecuję, że będę.
Z tymi słowami blondyn wyszedł z sypialni Kuroko, pozostawiając go samego.
Tetsuya westchnął przeciągle, niepocieszony. Odwrócił się do okna i znów wpatrzył w szary świat na zewnątrz. Wkrótce ujrzał starszego brata, jak wychodzi z domu i wsiada do swojego auta. Odpalił silnik, wycofał z podjazdu i odjechał w kierunku centrum.
Kuroko przełknął ciężko ślinę.
Jakoś tak odechciało mu się wszystkiego.
Gold-san = gold sun, czaicie xD
Ranisz tą dramą ;--;
OdpowiedzUsuńAle czekam na dalszy (mam nadzieję, lepszy (!)) rozwój sytuacji xD
Hmhmhm, no zobaczymy xD
UsuńOMT! Co ta za akcja! Byam autentycznie przerażona tym, że Kuroś znowu zostanie zgwałcony (chociaż to już był gwałt). Moje biedne bubu ;-; Teraz Daiki jest odtrącony, Kisia w martwym punkcie </3 Nie wytrzymam do następnego odcinka z powodu emocji ;-;
OdpowiedzUsuńA za następnym odcinkiem niestety musicie czekać ;___;
UsuńCo do umowy, którą Kise podpisała z Nashem, to jest ona nieważna, bo została zawarta podstępem (użyłabym bardziej prawniczych określeń, ale nie zamierzam nikomu mącić w głowie pojęciami z prawa cywilnego). Gdyby Nijimura się wypowiedział, to Kise byłby wolny, biorąc pod uwagę, że przecież Shuuzou był obecny kiedy Haizakai zgodził się skłamać i wprowadzić Ryoutę w błąd. Powtórzę raz jeszcze: umowa zawarta, kiedy jedna ze stron została wprowadzona w błąd jest nieważna.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i przeraszam za ten prawniczy wywód, ale studiuję ten kierunek i takie pojęcia same mi się nasuwają. Weny życzę i pozdrawiam.
Miało być "Kise podpisał". Przeraszam za literówkę.
UsuńHmm, ogólnie rzecz biorąc, to w tym przypadku bez względu na, czy ta umowa jest zgodna z prawem czy też nie, sama umowa nie jest istotą "sporu" - ponieważ Gold sam powiedział Haizakiemu, że jeśli ten nie pójdzie z nim na układ, to po prostu rozwiąże problem siłą.
UsuńMielibyśmy wówczas do czynienia z... handlem ludźmi xDDD
TO JEST NAWET DOBRY POMYSŁ! CHYBA KIEDYŚ TO WYKORZYSTAM W MNU XD
Tak czy owak, Kise został wprowadzony w błąd więc umowa jest nieważna.
UsuńMam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Weny życzę.