[PSYCHO] 1. Rozstanie

Jeden
Rozstanie


To nie był dobry czas na wyjście z bezpiecznego mieszkania.
Na zewnątrz trwał prawdziwy chaos, i gdyby nie zapowiedzi „brzydkiej pogody” Akashi Seijuurou sądziłby, że tu huragan. Potężny wiatr wyginał konarami pobliskich drzew, przechylając je niebezpiecznie, i tylko szczęśliwy przypadek sprawił, że wiał od zachodu, a nie prosto w okna ich mieszkania. Sąsiedzi z naprzeciwka nie mieli takiego szczęścia – gałęzie wybiły szyby i wdarły się do wnętrz, jakby same szukały schronienia przed rozgniewaną naturą.
Do tego ten potworny deszcz, prawdziwa ulewa… Krople wielkości groszku uderzały w dach z wielką siłą, wybijając dramatyczną melodię końca świata.
Jego świata.
- Jak to „odchodzisz”?- szept Akashiego był ledwie słyszalny w tym harmiderze.
- Normalnie, Seijuurou-kun – westchnął Kuroko Tetsuya, pakując do walizki ostatnie swoje rzeczy. Akashi nie miał pojęcia, skąd ją wziął, nigdy nie mieli tak wielkiej walizki.
- Ale… dlaczego?- nie rozumiał. Stał u progu ich wspólnej sypialni, dzielonej od kilku lat. Przestronne pomieszczenie było nowocześnie umeblowane; w białych i stalowych kolorach. Mieściło się tu duże łóżko, dwa stoliki nocne i przesuwana szafa. Na ścianie nad łóżkiem wisiał duży obraz przedstawiający panoramę miasta Tokio. Miasta, na które Kuroko chciał teraz wyjść, w tej ulewie, z walizką, pieszo… nie wiadomo gdzie. Przecież w taką pogodę nie jeżdżą żadne auta, żadne taksówki…
- Dlaczego, dlaczego, dlaczego...- Tetsuya pokręcił głową z niewesołym śmiechem.- Jeszcze o to pytasz, Seijuurou?- Błękitnowłosy odwrócił się i spojrzał na niego pełnym wyrzutu wzrokiem.- Naprawdę?
- Wyjaśnij mi – poprosił Akashi, wciąż zbyt zszokowany tą, jakby nie patrzeć, nagłą decyzją Kuroko. Myślał gorączkowo, czy zrobił coś złego, czy może powiedział coś nie tak, może dał mu coś złego do zrozumienia? Ale przecież nie kłócili się ostatnio o nic, Tetsuya nie wyglądał nawet na smutnego czy zrezygnowanego. W żaden sposób nie okazywał mu niechęci…
- Dobrze, wyjaśnię ci – parsknął Kuroko, znów kręcąc głową. Znów się odwrócił, zamknął wieko walizki, zapiął ją na zamek błyskawiczny. Podniósł z łóżka, postawił na podłodze, na kółkach. Jedną dłoń oparł o rączkę walizki, drugą podparł o biodro.- Nie kocham cię, Seijuurou.
Między nimi nastąpiła długa chwila ciszy. Kuroko w końcu pokazał jakieś emocje; przez bardzo krótki moment widać było na jego twarzy poczucie winy i wstyd. Jakby zawstydziły go jego własne bluźniercze słowa, jego okrutna bezpośredniość. Akashi czekał, aż Tetsuya go przeprosi, aż sprostuje, że to nie tak, cofnie to zdanie.
Błękitnowłosy milczał.
- Co powiedziałeś?- Akashi pomyślał, że może się przesłyszał. A może nie dosłyszał całości…? Może Tetsuya chciał powiedzieć, że nie kocha go tak mocno jak na początku, ale nadal trochę jednak kocha?
- Nie kocham cię już, Seijuurou-kun.- Teraz głos Kuroko był łagodniejszy, ale wciąż zdystansowany.
- Nie kochasz?- Na twarzy Akashiego widniało zdumienie i zalążek przerażenia. Czy on mówił poważnie?- Ale… ale dlaczego? Nie rozumiem, przecież… przecież między nami…
- Między nami nic się nie dzieje!- wybuchnął Kuroko, zupełnie jak nie on. Głośno, z żalem, rozpaczą niemal, jakby za złe miał Akashiemu swój zły nastrój.- Pamiętasz w ogóle o tym, że tu wciąż mieszkam? Że jestem tuż obok?! Bo od prawie roku mam wrażenie, że mnie nie zauważasz! Ostatni raz wyszliśmy razem na Nowy Rok! Nowy Rok, Seijuurou! Nie na Sylwestra, bo wtedy pracowałeś, tylko na Nowy Rok! To było osiem miesięcy temu! Specjalnie zapłaciłeś masę pieniędzy, żeby otworzyli dla nas restaurację, PUSTĄ restaurację!- Kuroko przesunął dłońmi po twarzy, jakby próbując zetrzeć z niej emocje.- Non stop pracujesz, Seijuurou – powiedział ciszej, odsuwając ręce i wbijając wzrok w wypolerowane panele.- Prawie w ogóle nie ma cię w domu i rozumiem, że robisz to dla nas, żeby dobrze nam się żyło, i dla siebie, bo lubisz swoją pracę i kariera jest dla ciebie ważna. Ale ja nie potrafię tak żyć. Potrzebuję towarzystwa ludzi, chcę spotykać się z innymi znajomymi parami, chodzić z nimi na miasto, na grilla, na zakupy, gdziekolwiek! A ciebie ciągle nie ma, i ja ciągle wychodzę sam, tłumaczę wszystkim, że pracujesz, kłamię im w żywe oczy, że wcale nie czuję się samotnie, że jest mi dobrze, bo po powrocie z pracy zawsze siadamy razem na kanapie, oglądamy coś, jemy razem kolację… A nie robimy tego.- Kuroko spojrzał mu prosto w oczy.- Od miesięcy jadam każdy posiłek sam, oglądam głupie seriale sam, nawet seks uprawiam sam ze sobą!
- Przecież ostatnio się… - Akashi próbował się bronić, już szukał argumentów w głowie, ale…
- To było trzy miesiące temu – powiedział sucho Tetsuya, kręcąc głową.- I trwało może z dziesięć z minut. Brakuje nam w związku romantyzmu, Seijuurou-kun, brakuje nam czułości, okazywania sobie uczuć… Nie twierdzę, że powinniśmy to robić na każdym kroku, ale gdybyśmy wychodzili gdzieś razem chociaż raz w miesiącu! Gdybyś ten jeden jedyny raz załatwiał sobie w pracy wolny weekend, gdybyś poświęcał mi czas…
- I co?- Do Akashiego zaczynała dochodzić gorzka prawda. Poczuł, że narasta w nim gniew.- Postępujesz jak stereotypowy nieszczęśliwy kochanek? Zamiast porozmawiać ze mną, wyjaśnić mi wszystko, to pakujesz walizkę i z miejsca się wyprowadzasz? Może jeszcze mi powiesz, że masz już do kogo, co?
- Ja jestem nieszczęśliwy, Seijuurou-kun – powiedział Kuroko, a po jego zaciśniętych wargach widać było, że walczy ze łzami.- Jestem cholernie nieszczęśliwy. I nie mów, że nie próbowałem z tobą rozmawiać! Kilka razy prosiłem cię, żebyś wziął wolny weekend, bo chcę gdzieś wyjść, bo duszę się w domu, bo chcę cię mieć w końcu blisko siebie. Do cholery, Seijuurou, przecież raz nawet powiedziałem ci, że musimy przemyśleć nasz związek, bo to powoli przestaje mieć sens! Pewnie nawet tego nie pamiętasz, co?
Nie pamiętał. Nie pamiętał żadnej rozmowy, która poruszałaby temat rozstania. Dla niego taki temat nawet nie istniał. Kochał Kuroko. Kochał go całym sobą. To prawda, że ostatnimi czasy pochłaniała go praca, że przez stres spadło mu libido i nie miał już takiej ochoty na seks, co kiedyś. Ale Tetsuya nadal go pociągał. Gdy wracał z pracy i kładł się do łóżka, zawsze tulił się do niego, zawsze całował go w policzek, cicho witał go i życzył dobrych snów, zasypiał przy nim taki szczęśliwy! Czy Kuroko tego nie dostrzegał, nie doceniał tego?
- Jesteśmy dorośli, to normalne, że mamy mniej czasu...- Akashi czuł, że zaczyna mu się kręcić w głowie. Chwycił palcami czoło, jakby chciał w ten sposób powstrzymać zawroty. Wzrok mu mętniał, nie widział zbyt dokładnie.
- To ty masz mniej czasu – mruknął Kuroko, przechylając walizkę i ruszając z nią do wyjścia z sypialni.- Ja mam go mnóstwo, niespożytkowanego. Próbowałem, Seijuurou, i przykro mi, że się to tak kończy.
- Zaczekaj...- wybełkotał Akashi, ruszając za nim korytarzem pierwszego piętra ich apartamentu.- Dobrze, widzę, że jesteś poważny, Tetsuya… Daj mi trochę czasu, pomniejszę sobie liczbę nadgodzin, wezmę ten weekend wolny, wyjdziemy gdzieś na miasto, gdzie tylko zechcesz…
- Nie, Seijuurou-kun, teraz już za późno – powiedział Kuroko, schodząc po schodach z włoskiego marmuru. Sprowadzanego na zamówienie, bo tak mu się podobał.- Za długo zwlekałeś z wysłuchaniem mnie i wzięciem sobie do serca tego, co mówiłem. Już mówiłem, nie kocham cię, i nawet danie ci drugiej szansy niczego nie zmieni, gdy ja jestem już niechętny.
- Wszystko da się zmienić, przecież nie możemy zaprzepaścić tylu lat…
- Owszem, możemy – westchnął Kuroko, zatrzymując się w salonie i obracając do niego.- Już dawno to zrobiliśmy, Seijuurou-kun. A ja...- Błękitnowłosy zawahał się, odwrócił wzrok, pokręcił z rezygnacją głową. Akashi stał przed nim, patrzył na niego oczekująco, z nadzieją, ale i przestrachem w oczach.
- Ty…?- wyszeptał, zachęcając go.
- Po… Poznałem kogoś, Seijuurou – mruknął w końcu.
- Zdradziłeś mnie?- Akashi spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Co? Nie!- Kuroko zmarszczył gniewnie brwi.- Oczywiście, że nie, Seijuurou! Nieważne, jak się między nami układało, nie zrobiłbym ci takiego świństwa! Po prostu… poznałem kogoś bardzo sympatycznego. Dogadujemy się, lubię spędzać z nim czas…
- Inny facet?
- Tak – westchnął Kuroko, przymykając na moment oczy. Po chwili znów uniósł powieki, ale nie patrzył na Akashiego.- Lubię go… Bardzo… Prawie… prawie tak jak ciebie, na początku…
- Zakochałeś się?- wyszeptał Akashi, patrząc na niego z przerażeniem. Zakochał się? Naprawdę się zakochał? W kimś innym niż Seijuurou? W dodatku pod jego nosem?!
- Chyba tak – mruknął Tetsuya, rumieniąc się lekko.- Tak myślę… może. Ale nie możesz mi się dziwić – dodał ze złością.- On ma dla mnie więcej czasu niż ty, rozmawia ze mną więcej niż ty… dzielimy plany, dzielimy marzenia…
A wkrótce też łóżko – przemknęło Akashiemu przez myśl.
Jego Tetsuya.
Jego.
Z kimś innym?
- Przykro mi, że to się tak kończy, Seijuurou, ale nie mam zamiaru przepraszać – powiedział z westchnieniem Kuroko.- Nie powiem też, że nie mam ci za złe tego wszystkiego… Bo chociaż to ja odchodzę, to wciąż uważam, że w dużej mierze to twoja wina. Nie słuchałeś mnie, nie chciałeś mnie słuchać… Trudno. Mimo wszystko życzę ci dobrze – dodał, znów się odwracając i idąc w kierunku wyjścia.- Do widzenia, Seijuurou.
Kuroko na chwilę zniknął Akashiemu z oczu. Przez kilka sekund mężczyzna widział tylko biały regał z książkami i pamiątkami. Zbliżał się do niego, przysuwał coraz bliżej, a złoty posążek, nagroda za zajęcie pierwszego miejsca w zawodach koszykarskich, najbardziej przykuwała spojrzenie. Błyszczała, zachęcała, szeptała kusząco… Po chwili także i ona zniknęła. Półka w regale jakby opustoszała, nie pasowała bez złotej figurki, idealnie pasującej do tej drugiej, która pozostała na swoim miejscu.
Ale pojawił się znów Tetsuya i Seijuurou poczuł szybsze bicie serca na jego widok. Jego ukochany Kuroko, jego oczko w głowie. Przypomniał sobie ich zdjęcie na biurku w pracy, na które spoglądał w krótkich przerwach, do którego uśmiechał się w czasie lunchu, jedzonego w pośpiechu w biurze. Przypomniał sobie hasło do konta w banku, dotyczące Tetsuyi, konta, na które co miesiąc przelewał masę pieniędzy, które chciał przeznaczyć na zakup nowego domu, na ślub, wesele i spełnienie każdego marzenia Kuroko. 
Na zewnątrz rozbłysło światło błyskawicy… wewnątrz rozbłysło jej wspomnienie, odbiło się na złotej figurce koszykarza, stojącego na kwadratowym podeście. Wysoko, nad głowami, po chwili opadło niczym piorun, uderzając nie tak wcale twardą głową.
- Aaaaghhh!- Kuroko krzyknął głośno, puścił kurtkę, którą zamierzał właśnie ubrać. Chwycił się za krwawiącą głowę, odwrócił szybko, spojrzał z gniewem i przerażeniem na Akashiego.- Co ty, kurwa robisz?! Poje…?!
Akashi spanikował – nie zadziałało za pierwszym razem. Przecież na filmach działało.
Zamachnął się, ale Kuroko zablokował jego rękę własną. Krzyknął, z pewnością czując silny ból w czaszce; krwawił mocno, przerażająco mocno. Seijuurou wystraszył się, że go zabije, ale… ale czy nie taki był plan?
Jaki był plan?
Jaki ja mam plan?
Co mam zrobić?
Jak go zatrzymać?
Jak mam go zatrzymać przy sobie?
Co zrobić, by nie odszedł?
Zabić go?
Zabić…?
- Seijuurou, przestań, do kurwy nędzy!- Krew zalała oczy Kuroko.
To jest twoja szansa, Seijuurou. Uderz! Uderz mocno!
Uderzył.
Uderzył mocno.
Kuroko upadł bez przytomności, walizka przewróciła się na niego, gdy zahaczył o nią bezwładną ręką. Łomot upadającego ciała był zaskakująco głośny, Akashi aż się zdziwił. Dopiero po chwili uprzytomniał sobie, że to pogoda za oknem się uspokoiła; deszcz przestał walić w dach, wiatr przestał huczeć i wyginać trzeszczące drzewa. Wszystko ucichło, zatrzymało się, zupełnie jakby cała przyroda zajrzała w okna mieszkania i przypatrywała się zbrodni. Akashi czuł za sobą ich spojrzenia; mrok rozciągał się za oknem, a wśród niego dziesiątki par oczu i paskudne uśmiechy rozciągające się na jego tle.
Seijuurou stał nad ciałem Kuroko. Figurka w jego dłoni tylko w większej części była złota. Podstawa zmieniła barwę na czerwoną, kilka kropli opadło na sylwetkę koszykarza. Krew kapała na wypolerowaną posadzkę i Akashi pomyślał sobie… „Dobrze, że nie ma dywanu. Musiałbym go wyrzucić”.
Tetsuya leżał na brzuchu, nie ruszał się. Pod jego głową powoli, powolutku tworzyła się malutka kałuża krwi. Krew nie wypływała już tak szybko jak wcześniej. Teraz robiła to leniwie, jakby rozkoszując się własnym pięknem.
Nagle jakby ktoś zapalił światło.
Akashi upuścił figurkę; uderzyła z trzaskiem o panele. Zaraz za nią uderzyły o nią kolana Seijuurou. 
Mężczyzna wziął głęboki oddech, po czym wydał z siebie rozpaczliwy krzyk.




1 komentarz:

  1. Jakoś tak mnie pokusiło sprawdzić jak trzyma trzyma się blog i szczerzę aż tęskniłam za taką formą czytania, nie na wattpad itp. w dodatku mam co czytać :3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń