Z betonu miasto, cz.2

Aomine


Nigdy nie miałem żadnych specjalnych wymagań co do partnera, gdy chodziło o seks. Nie musiał być szczupły, nie musiał być ani niski, ani wysoki, nie musiał być nawet przystojny – byle by był do ruchania i nie miał błękitnych oczu.
W takie nie mógłbym patrzeć.
Musiałem jednak przyznać, że tym razem trafiła mi się naprawdę dobra partia.
Nie przypuszczałem, że Kise będzie taki przystojny – gdy umówiłem się z nim na spotkanie, spodziewałem się raczej zobaczyć niewysokiego, szczupłego faceta z mocno wciętą talią, krótkimi czarnymi włosami, do tego z wczesnymi zakolami, no i złotymi oczami – bo akurat o ich kolor spytałem przy okazji w jednej z rozmów z Kise. W sumie to możliwe, że kolor włosów też mi wcześniej podał, ale momentami pisał tak dużo, że nie chciało mi się czytać, nie wspominając też o zapamiętaniu wszystkiego.
Wydawał się całkiem w porządku, mieliśmy sporo tematów do rozmów. W zasadzie to nie pamiętam, kiedy zacząłem myśleć o nim jak o potencjalnym partnerze do seksu. Poznałem go na czacie dla sportowców, więc teoretycznie uznawałem go jedynie za kompana do dyskusji, ale kiedy wyszło na jaw, że też jest gejem i w zasadzie się dogadujemy, pomyślałem, że może warto pogłębić nieco naszą relację. Oczywiście, nie na stałe. 
Zaproponowałem spotkanie, od samego początku zamierzając zaciągnąć go do łóżka; nieważne, czy w jego mieszkaniu, czy w hotelu. Dawno już się z nikim nie umówiłem, a o męską prostytutkę było ciężko – poza tym, były cholernie drogie. Skorzystałem raz czy dwa, gdy byłem naprawdę zdesperowany, a tak to starałem się raczej o darmowy seks z poznanymi na erotycznych czatach facetami. Niestety, nie zawsze dochodził on do skutku, bo kolesie albo tchórzyli, albo byli zbyt onieśmieleni. 
Większość jednak była łatwa, jak to mawiają – sam osobiście nigdy nie szufladkowałem w ten sposób ludzi. Jak się chce seksu, to się go uprawia. Jak nie, to inna sprawa, i tyle.
Kiedy zobaczyłem Kise, gdy wchodził do kawiarni, pomyślałem sobie, że to był strzał w dziesiątkę, że złowiłem prawdziwą złotą rybkę: był bardzo przystojny, miał jasną, czystą cerę, był umięśniony, ale nie jak kulturysta, ciut niższy ode mnie, więc nie musiałem patrzeć na niego jakoś z góry. Podobały mi się jego włosy – nie miały nic wspólnego z błękitem, były przydługie i złote jak… cóż, złoto. Oczy miał koloru miodu, śmiejące się, choć momentami trochę smutne, zrezygnowane. 
Wiedziałem, że był po przejściach ze swoim byłym, wobec czego przeczuwałem, iż łatwiej będzie go zdobyć. Co prawda istniała obawa, że będzie się wzbraniał, ale uznałem, że skoro zgodził się na spotkanie, to prawdopodobnie sam myślał o tym, żeby mnie zaliczyć.
Idealnie się złożyło.
Nie przyglądałem się specjalnie otoczeniu, gdy znaleźliśmy się w jego kawalerce, a potem przeszliśmy z małego saloniku do równie małego pokoju: najważniejsze, że było w nim łóżko – dwuosobowe, więc mieliśmy miejsce na igraszki. Z początku planowałem dosłownie szybki numerek, ale skoro koleś okazał się przystojny, to postanowiłem trochę sobie jednak poużywać. W końcu nie wiedziałem, kiedy nadarzy się następna okazja.
Drugiej z Kise raczej nie będzie.
Nie chciałem, by poznał mnie lepiej, niż znał teraz.
I tak nie było warto.
Nie odezwaliśmy się słowem, gdy stanęliśmy naprzeciwko siebie i zbliżyliśmy się. Powoli, niespiesznie, patrząc sobie w oczy. Widziałem, że jest zdecydowany, że nie żałuje – i, co najważniejsze dla mnie, ma ochotę. To znaczyło, że dobrze się zabawimy, że będę miał z tego sporo korzyści.
On też, rzecz jasna. Byłem dobrym kochankiem i wiedziałem to. Kise również wkrótce miał się o tym przekonać.
Dzielił nas może centymetr wzrostu, może dwa – na tyle niewiele, że różnicy prawie nie było widać. Pierwszy raz miałem tak wysokiego kochanka i dziwne było uczucie, gdy nie musiałem się ku niemu schylać. Po prostu przysunąłem usta do jego ust i pocałowałem go.
Na początku zrobiłem to niespiesznie, powoli, by go spróbować. Język miał wilgotny i ruchliwy, ochoczo poruszał nim w moich ustach, co przypadło mi do gustu; smakował dawno zapomnianą już kawą i czymś jeszcze, czego nie potrafiłem określić, ale i tak nieszczególnie mnie obchodziło.
Objąłem go w talii i przycisnąłem lekko do siebie; czułem już powoli narastające podniecenie. Powoli, bo powoli – nie byłem już tak młody, żeby stawał mi od samych pocałunków, ale jednak jakieś tam prądy czułem. Przechodziły przez moje ciało, kumulując się na kroczu i pobudzając tamte rejony ciała.
Wsłuchiwałem się w odgłos naszych pocałunków i oddechy. Kise położył dłonie na moich przedramionach, co było dla mnie czymś nowym – zazwyczaj partnerzy zarzucali mi ręce na szyi. Nie wiedziałem, czy Kise robi tak, by w każdej chwili odepchnąć mnie, jeśli coś mu się nie spodoba, czy po prostu sprawdzał moje mięśnie.
Napiąłem je więc lekko, a gdy usłyszałem i poczułem na twarzy jego westchnienie domyśliłem się, że to właśnie o to chodziło. 
Po kilku minutach całowania, zacząłem wsuwać dłonie pod jego t-shirt. Badałem najpierw jego biodra i talię, następnie plecy. Podobało mi się, że był podobnie muskularny jak ja, że nie było w nim nic tak kruchego i delikatnego, czego obawiałem się w partnerach. 
Nie byłem pewien, w którym momencie Kise zdjął ręce z moich przedramion, a ujął nimi moją twarz, przyciągając mnie do siebie bliżej; po chwili prawą dłoń trzymał na moim karku, prawą na ramieniu. Przyciągał mnie do siebie, pogłębiał pocałunek, przyspieszył trochę. Podobało mi się to.
Uniosłem materiał jego koszulki, dając mu do zrozumienia, że chcę ją zdjąć. Blondyn oderwał się na moment ode mnie, odsunął nieznacznie i sięgnął za kark; chwycił t-shirt, podciągnął go i zdjął. Poczekałem aż top wyląduje na podłodze, a dopiero po tym, jak otaksowałem jego nagi tors pożądliwym spojrzeniem, zdjąłem z siebie bluzę i podkoszulek. Rzuciłem je niedbale, nie patrząc nawet gdzie, po czym przyciągnąłem do siebie Kise i zacząłem całować go szybciej i mocniej niż poprzednio.
Nasze języki splatały się ze sobą w dzikim tańcu – żaden z nas nie odpuszczał, zupełnie jakbyśmy ścigali się w tym, kto namiętniej i lepiej całuje. Podobały mi się jego wargi, miękkie, ale nie przesadnie, było w nich też coś twardego, typowo męskiego, co ceniłem w partnerach. Nie lubiłem, gdy wyglądali lub zachowywali się jak kobieta. Kise może czasami przypominał mi zachowaniem płeć żeńską, ale pod względem wyglądu wszystko miał męskie.
Coraz bardziej mnie to kręciło.
Nasze ciała były rozgrzane, czułem zarówno ciepło własnego, jak i ciepło Kise. Wkrótce przerwałem pocałunki i przesunąłem wargi w bok, całując go w policzek, a potem w szyję, bark i dekolt. Słyszałem jak wzdycha, jak mruczy po cichu z zadowolenia. Zsunąłem dłonie wzdłuż jego sylwetki i sięgnąłem do paska jego spodni, by je rozpiąć, nie przerywałem jednak całowania jego ciała.
Gdy uporałem się z paskiem i zamkiem spodni, zsunąłem je niedbale, a dłonie wsunąłem pod materiał bielizny Kise, chwytając jego pośladki i ściskając je. Kise sapnął cicho, objął mnie ramionami, poczułem, jak drapie mnie paznokciami po plecach. Całowałem i lizałem jego szyję, smakowałem jego skórę, czując coraz większe podniecenie.
Podjechałem dłońmi odrobinę wyżej, by chwycić pas bokserek. Powoli, niespiesznie i wyjątkowo erotycznym gestem zacząłem je z niego zdejmować, jednocześnie pieszcząc skórę. Czułem i widziałem kątem oka, że jego członek sterczy już na baczność; musiał dawno tego nie robić, bo zdawał się być twardy jak stal, prężył się w oczach. Gdy zdjąłem z niego bieliznę do końca zobaczyłem też, że rozmiarem jego członek przypomina mojego.
Byliśmy chyba aż za bardzo podobni, ale to dobrze. Miałem czas, by zastanowić się, czy chcę być może na dole. Rzadko kiedy to robiłem, bo głupio się czułem, gdy przeważnie niższy ode mnie partner miał mnie posuwać. Ale Kise był mojego wzrostu, więc…
Zobaczymy, uznałem.
Kise uwolnił się ze sterty ciuchów i kopnął je na bok, gdy ja tymczasem, wciąż go dotykając, zacząłem przed nim powoli klękać, ustami zahaczając o sterczące, różowe sutki. Blondyn wsunął jedną z dłoni w moje włosy, westchnął głośno, drżąco.
Klęknąłem na podłodze i prawą dłonią chwyciłem jego członka w garść. Poruszyłem nią kilka razy w przód i w tył, naciągając napletek, dopiero potem włożyłem go sobie do ust. Nade mną rozległ się cichy jęk Kise, mężczyzna poruszył biodrami odruchowo.
Zacząłem mu obciągać z wprawą; lizałem i drażniłem czubek jego penisa koniuszkiem języka, przesuwałem po całej jego długości zarówno językiem jak i dłonią, ssałem pewnie i pieściłem tak, jak lubi to większość facetów; tylko na początku powoli, potem szybciej, choć nie na tyle szybko, by osiągnął szczyt.
- Mmmh, tak...- zamruczał głębokim tonem.
Mój penis również już stał; czułem jak napiera na materiał spodni. Jeszcze chwilę possałem członka Kise, po czym odsunąłem się, wstałem i zacząłem rozpinać spodnie.
Blondyn w międzyczasie odwrócił się na chwilę ode mnie i sięgnął do małej szafki nocnej, skąd wyjął lubrykant. Odrzuciłem spodnie i bieliznę na bok, zdjąłem też skarpety. Poruszyłem dłonią po swoim członku, by pobudzić go jeszcze bardziej; zrobiłem się trochę wilgotny, więc miałem już dodatkowy poślizg.
Nie przeszliśmy jednak od razu do rzeczy. Kise położył butelkę z lubrykantem na stoliku, a potem przyciągnął mnie do siebie, pocałował mocno, po czym popchnął na łóżko; upadłem na miękki materac i uśmiechnąłem się lubieżnie, gdy klękał przede mną. Ochoczo rozłożyłem nogi i syknąłem cicho, gdy wziął mnie do ust.
Dobry był.
Język miał gorący, wilgotny i ruchliwy; sprawnie oplatał nim czubek mojego przyrodzenia, bawił się nim, drażnił do tego stopnia, że miałem ochotę wepchnąć mu całego do ust i sam narzucić tempo. Z ledwością się powstrzymałem – Kise i tak chwilę później zaczął obciągać już normalnie, dość mocno, ale dzięki temu zacząłem czuć większe podniecenie. 
Głowę przechylił na bok, przeczesując przy tym włosy na bok. Dopiero teraz zauważyłem, jakie miał długie rzęsy, i jak niezwykle wyglądało to na tle oczu o barwie jasnego miodu. Trafiła mi się naprawdę niezła sztuka…
Po sprawnej grze wstępnej, która całkiem mnie rozpaliła, Kise podniósł się z klęczek, po czym wspiął się na łóżko, czy raczej konkretnie na mnie. Usiadł okrakiem na moich udach, dotykając członkiem mojego penisa. Sięgnął do stolika nocnego i chwycił za lubrykant.
- Czekaj – wymruczałem, przesuwając dłonią po jego torsie; gdy to zrobiłem, wygiął go w moim kierunku kocim ruchem. Twarz miał zarumienioną a usta wilgotne i czerwone. Wyglądał teraz wyjątkowo seksownie.- Ja to zrobię…
- Chcę cię dosiąść – powiedział, poruszając znacząco biodrami.
Uśmiechnąłem się na te słowa, już czując przedsmak tego.
- I tak zrobisz, jak skończę swoją działkę – odparłem.
Kise również uśmiechnął się, patrząc na mnie zalotnym spojrzeniem. Przygryzł wargę i, unosząc w dłoni lubrykant, podał mi go uroczystym gestem. Chwyciłem za buteleczkę, po czym zrzuciłem z siebie Kise, zamieniając nasze pozycje – teraz to ja byłem na górze i więziłem go na miękkim łóżku. Pochyliłem się nad nim, by go pocałować.
Tym razem objął mnie za szyję.
Całowaliśmy się przez kilka albo i kilkanaście długich minut. Między nami było coraz goręcej i obawiałem się, że jak tak dalej pójdzie, to skończymy za szybko – albo obaj, albo jeden z nas. I to i to nie wchodziło w grę, bo zamierzałem długo zabawiać się z Kise i korzystać z okazji, by sobie dobrze ulżyć.
Gdy zakończyliśmy pocałunki, czy raczej gdy to ja je zakończyłem, zważywszy na to, że chwilowo pełniłem główną rolę w tym akcie, uniosłem się lekko i kazałem Kise obrócić się na brzuch i wypiąć w moim kierunku. Mężczyzna uczynił to po chwili, prężąc się jak kot.
By było mi wygodniej, klęknąłem znów na podłodze i przysunąłem twarz do jego pośladków. Trzymając je dłońmi, zanurkowałem między nie i przesunąłem językiem po otworze; Kise jęknął głośno, spinając się cały, ale nie dałem mu czasu na rozluźnienie. Zacząłem lizać go leniwie po całym rowku, raz po raz lekko wciskając koniuszek języka do środka. Czułem pod dłońmi, jak biodra Kise zaczynają drżeć, gdy mężczyzna próbował opanować rozkosz.
Nie przerywając pieszczoty, lewą dłonią odkorkowałem buteleczkę i wylałem trochę lubrykanta na palce prawej; głównie na wskazujący, bo to tym najpierw chciałem podrażnić odbyt mojego partnera. Gdy uznałem, że Kise już się rozluźnił, wsunąłem weń palec.
Kolejny jęk, kolejne westchnienie, a to przecież dopiero był początek. Wnętrze blondyna było gorące i ciasnawe, ale miękkie i wyraźnie gotowe na pieszczoty, co przywitałem z ulgą. Mój własny penis prawie pękał, taki był nabrzmiały.
- Och, tak!- szepnął Kise, wciskając twarz w pościel.
Uznałem to za sygnał, by wsunąć kolejny, środkowy, palec. Kise wydał z siebie cichy syk i drżące westchnienie, zamruczał, sam ochoczo poruszając biodrami i praktycznie nabijając się na moje palce.
Oblizałem wargi i zagryzłem je w niecierpliwym oczekiwaniu. Chyba nici z mojego postanowienia, by za szybko nie dochodzić – już teraz na samą myśl, że zaraz w niego wejdę, prawie szczytowałem. 
Wkrótce zrezygnowałem z poruszania palcami i wyjąłem je je z odbytu Kise. Odszukałem wzrokiem leżące na podłodze spodnie, po czym wyjąłem z nich portfel, a z niego z kolei prezerwatywę. Nałożywszy ją na członka i na sam ten lekki dotyk czując przyjemność, znów posiłkowałem się lubrykantem; rozsmarowałem go po gumce i poruszyłem po całym penisie kilka razy dłonią, by upewnić się, że kondom się nie zsuwa. 
Gdy zakończyłem przygotowania, klęknąłem na łóżku przy tyłku Kise i przysunąłem się do niego, jedną dłoń kładąc na jego pośladku, a drugą podtrzymując penisa w prostej pozycji. Nie pytając, czy jest gotowy, zacząłem powoli się w niego wbijać. 
Ponieważ był już wilgotny dzięki mojej ślinie, samo wejście nie było problemem – w zasadzie wsunąłem się w niego całkiem gładko. Trudniej zrobiło się jednak nieco głębiej, bo tam Kise nie był już tak nawilżony. Ufałem jednak, że lubrykant z prezerwatywy załatwi sprawę; byłem w tamtym momencie stanowczo zbyt leniwy, by wyciągać członka i nawilżać jeszcze lubrykantem odbyt blondyna.
Sapnąłem głośno, gdy wbiłem się do końca, a jego wnętrze zacisnęło się na mnie mocno. Zdecydowanie najlepsze uczucie na ziemi. 
- Och, tak, tak, tak...- wysapał Kise, wyginając kręgosłup i wypinając się mocniej ku mnie.- Tak dobrze, Aomine-kun… Tak mi rób…
Przycisnąłem dłonie mocniej do bioder blondyna i odrzuciłem lekko głowę do tyłu, przymykając z rozkoszą oczy. Tak ciepło, tak ciasno, ale i miękko jednocześnie – to uczucie wprawiało mnie w istny błogostan. Co prawda dużo lepszy byłby seks bez prezerwatywy, ale na to nigdy bym się nie zdobył, skoro chodziło tylko o przygodny seks. 
Przyjemność była coraz większa, im szybsze ruchy wykonywałem. Ciężko było się jednak powstrzymać, nawet z myślą, że następny taki przystojniak może mi się nie trafić. Co prawda nie o wygląd mi chodziło, tylko o samo pieprzenie, ale skoro miałem okazję, to chciałem ją wykorzystać.
Problem w tym, że twarz i sylwetka Kise też na mnie działały. Starałem się na niego nie patrzeć zbyt dużo, ale on sam odwracał czasem ku mnie twarz i patrzył na mnie spod długich rzęs; dotyk jego skóry, gdy sunąłem dłońmi po jego pośladkach i biodrach również wzmacniał doznania. 
- Zaraz dojdę – mruknąłem do niego, przymykając jedno oko.
- Nie… krępuj się – sapnął w odpowiedzi, śmiejąc się cicho.
Nie zamierzałem jednak pozwolić przy tym, by on pozostał bez szczytowania – nachyliwszy się ku niemu, sięgnąłem do jego członka. Był na tyle wilgotny, że nie musiałem stosować żadnych dodatkowych sztuczek, po prostu zacząłem poruszać po nim dłonią. Nie było to łatwe zważywszy na fakt, że skupiałem się też na poruszaniu biodrami, ale uznałem, że na początku nie za szkodzi robić dwie rzeczy naraz.
Dopiero gdy poczułem, że jestem coraz bliżej, że temperatura mojego ciała wzrasta, a silne prądy przechodzące przez nie kumulują się w kroczu z dużą intensywnością, zaprzestałem pieszczenia Kise dłonią i skupiłem się jedynie na pieprzeniu – przyspieszyłem ruchy, wbijając się w niego gładko i z łatwością, jednocześnie wywołując u niego ciche krzyki za każdym razem, gdy dochodziłem do końca. Widziałem, jak Kise zaciska dłonie na pościeli, jego jęki zdwoiły moją rozkosz, gdy doszedłem gwałtownie, a z mojego gardła wyrwał się ochrypły krzyk.
Miałem wrażenie, że tryskałem nasieniem przez dobre pół minuty, choć trwało to w rzeczywistości parę sekund. Ale kiedy skończyłem, długo jeszcze czułem przyjemność, która rozlała się po całej mojej sylwetce, głównie w klatce piersiowej; nagle poczułem, jakbym zaczął głębiej i lepiej oddychać, jakby ten seks mnie dotlenił.
- Ahh…- westchnął Kise, gdy wysunąłem się z niego powoli. Mój członek zaczął już leniwie opadać, wobec czego ściągnąłem zużytą gumkę.- O cholera… Pobrudziłem sobie pościel – mruknął niechętnie, przewracając się na bok, a potem na plecy. Rzeczywiście, na pościeli była jego sperma.- Uhh…
Uśmiechnąłem się lekko, siadając wygodnie na łóżku ze zgiętą w kolanie nogą i, oparłszy o nią rękę, zbierałem siły i uspokajałem oddech. To był dobry seks – za krótki, z mojej własnej winy na dodatek, ale mimo wszystko dobry. Czułem się teraz bardziej zrelaksowany, a jeszcze bardziej spragniony.
Przez chwilę milczeliśmy obaj, zbierając w sobie siły.
- Chcesz coś do picia przed wyjściem?- zapytał Kise po niecałej minucie, podnosząc na łokciach.
Ucieszyłem się, że rozumiał sytuację i wiedział, że nie mam zamiaru zostawać.
- Z chęcią – odparłem.- Masz coś zimnego?
- W lodówce powinienem mieć jeszcze trochę wody aloesowej – stwierdził, wstając i nago wychodząc z pokoju.
Rozejrzałem się po jego sypialni w poszukiwaniu chusteczek. Od razu na nie trafiłem, leżały tuż obok, na szafce nocnej. Wyjąłem dwie czy trzy za jednym zamachem i wytarłem podbrzusze i członka z resztek lubrykanta. Następnie podniosłem się i, zebrawszy z podłogi swoje ubrania, założyłem je na siebie, rezygnując jednak póki co z bluzy – trochę się spociłem, jakby nie patrzeć.
Kise przygotował już dla mnie szklankę z wodą. Chwyciłem ją z aneksu i wypiłem duszkiem, kątem oka sunąc po jego nagiej sylwetce. Stał przed lodówką z komórką w ręce i odczytywał z niej coś; wiadomość, a może stronę internetową, nie wiedziałem. Nie obchodziło mnie to.
- Dzięki – sapnąłem, oddając mu szklankę.
- Drobiazg.- Kise uśmiechnął się do mnie, zerkając znad telefonu.
Ubrałem bluzę, którą trzymałem w drugiej ręce, uznawszy, że już pora się zbierać.  Blondyn zajęty był swoim telefonem, więc mogłem na spokojnie się uszykować. 
Dopiero gdy ubrałem już kurtkę i buty, Kise podszedł do mnie. W międzyczasie wrócił do pokoju i założył bokserki i t-shirt.
- Dzięki za dzisiaj – powiedział, uśmiechając się lekko.- Pójdziesz na pociąg, czy będziesz miał podwózkę?
- Kumpel już dawno odjechał, więc wracam pociągiem – powiedziałem, nasuwając na głowę czapkę i sprawdzając w lustrze wiszącym na ścianie, czy aby dobrze ją ułożyłem.
- Może sprawdzę ci pociąg na necie?- zaproponował Kise.
- Nie trzeba, one często jeżdżą, najwyżej pojadę z przesiadką.- Wzruszyłem ramionami, po czym zbliżyłem się do niego i, objąwszy go, pocałowałem namiętnie. Blondyn ochoczo odwzajemnił pocałunek, a gdy przy tym cicho zamruczał, poczułem ukłucie gorąca.- Fajnie było – mruknąłem w jego usta.
- Mhm.- Kise uśmiechnął się do mnie lekko, zalotnie.- Miłej podróży.
- Trzymaj się.- Mrugnąłem do niego okiem, ostatni raz taksując spojrzeniem całe jego ciało. Kise oparł się o ścianę, krzyżując ręce na klatce piersiowej i wciąż się uśmiechając. Mały drań – wiedział, jak jego ciało działa na facetów. Przynajmniej na gejów.
Nie mówiłem „do zobaczenia”, bo zamierzałem się z nim więcej nie spotykać – chyba że sam zaproponuje szybki numerek. Dla seksu mogłem do niego przyjeżdżać, ale nie chciałem, by nasze relacje się pogłębiły. Nie chciałem zapraszać go do Tokio, nie chciałem zapraszać go głębiej do mojego życia. Wiedział tyle, ile wiedzieć mógł, całej reszty musiałem strzec. 
Głęboko w sercu. Na dnie. 
Tam, gdzie nikt już więcej nie zajrzy.

5 komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń