[MnU] Odcinek 17

Moda na Uke
Odcinek 17



    Listopad jak co roku przyniósł ze sobą mroźne, deszczowe dni. Przez niską temperaturę, która spadała czasem nawet poniżej zera, mieszkańcy Tokio już teraz zmuszeni byli przywdziać ciepłe, zimowe kurtki, do kompletu z rękawiczkami i szalem. Ciężko było nie złościć się i nie narzekać, gdy trzeba było wyjść do pracy w taki ziąb.
    Ci jednak, którzy mieli czas wolny, z radością spędzali go w przytulnych, ciepłych kątach. Nie inaczej było z Kagamim i Kuroko, którzy tego popołudnia, mając za sobą czy to zajęcia na uczelni, czy pracę w straży, postanowili polenić się nieco na kanapie przed telewizorem w salonie rodzinnego domu błękitnowłosego.
–    Więc ten cały Pablo będzie miał dziecko z tą Ukrainką, a jej mąż jest w nim zakochany?- zapytał Kagami, który, leżąc za plecami Tetsuyi, otoczył go ramieniem i przyciągnął bliżej siebie.
–    Tak – odparł Kuroko.- Ale Pablo jest prawdopodobnie jego bratem.
–    Mhm.- Taiga ucałował delikatnie skroń swojego chłopaka.
    Kuroko oparł wygodnie głowę o poduszkę, błądząc dłonią pod kocem, którym byli nakryci, w poszukiwaniu ciepłej dłoni Kagamiego. Kiedy ją odnalazł, ścisnął ją lekko i przyciągnął, gładząc delikatnie i palcami kreśląc po niej koślawe kształty. Nawet jeśli oglądali właśnie jego ulubiony serial, „Seme życie”, to przy tym chodzącym kaloryferze nie potrafił odpowiednio się skupić.
–    I... który to odcinek, tak w ogóle?- Taiga wtulił twarz w zagłębienie jego szyi, sięgając do niej wargami i muskając delikatnie, na co Tetsuya zareagował wzdrygnięciem.
–    Jesteś ciekaw, ile musisz nadrobić?- zapytał z rozbawieniem.- To chyba... trzy tysiące czterysta dwudziesty ósmy, albo dziewiąty. Musiałbym sprawdzić w gazecie.
–    Nie wstawaj – mruknął Kagami stłumionym głosem, wciąż z twarzą wciśniętą w jego ramię.- Teraz zbyt wygodnie się ułożyłem. Chyba zaraz usnę...
–    Nie krępuj się, na pewno jesteś zmęczony. Też pewnie się zdrzemnę, kiedy skończy się odcinek.
–    Hmm... nie uciekniesz mi?
–    Generalnie rzecz biorąc nie lubię służyć komuś za poduszkę, ale uznajmy to za wyjątek.
–    To dla mnie zaszczyt.- Kagami odwrócił głowę i uniósł ją lekko, by móc cmoknąć swojego chłopaka w policzek.
    Rzeczywiście, był trochę zmęczony i właściwie z chęcią skorzystałby z okazji, by zdrzemnąć się przy boku Tetsuyi, jednak w chwili obecnej sen wydawał mu się być stratą czasu. Przez studia Kuroko oraz pracę Kagamiego mężczyźni nie mieli wielu okazji do spotykania się sam na sam, to normalne, że zaczynał za nim tęsknić.
–    Kiedy zaczynasz praktyki?- zapytał, ściskając jego dłoń.
–    W styczniu – odparł błękitnowłosy.- Początkowo miałem je mieć mniej więcej w połowie grudnia, ale Rada uznała, że to będzie bez sensu, bo chwilę później są ferie zimowe, dlatego przesunęli je o cały miesiąc.
–    Wybrałeś już szkołę?
–    Tak. Przedszkole publiczne Seishou.
–    To te, do którego chodziłeś?
–    Mhm. Skąd wiesz?- Kuroko spojrzał na niego ciekawsko.
–    Widziałem twoje zdjęcia, jak byłeś mały – odparł Kagami z zamkniętymi oczami.- Aho mi pokazywał.
–    Mój brat pokazywał ci moje zdjęcia...?
–    Ta.- Kagami, mając cały czas zamknięte oczy, nie mógł na szczęście widzieć dość morderczego spojrzenia Kuroko.
–    Wszystkie?- wycedził.
–    Nie wiem, ale chyba tak – mruknął Taiga, wtulając się w niego z westchnieniem.
    Kuroko przyglądał mu się uważnie. Byli parą już od miesiąca, jednak znali się sporo więcej czasu, wiedział więc, że gdyby Kagami rzeczywiście widział „wszystkie” zdjęcia, łącznie z tymi robionymi podczas kąpieli, których za cholerę nie chciał wyrzucić Kise, jego chłopak, opowiadając o nich teraz, na pewno by się rumienił.
    Wyglądało na to, że tych akurat nie widział.
    I całe szczęście. Nie byłby zadowolony, gdyby okazało się, że widział zdjęcia, na których pięcioletni, nagi błękitnowłosy siedzi na niskim krzesełku w łazience, cały oblepiony pianą, i ze smutkiem spogląda na starszego brata, który robił mu zdjęcia, uznawszy iż jest przeuroczy.
    Ryouta nie zdawał sobie wówczas sprawy z tego, że dla małego Tetsuyi mogło to wywołać traumę...
    Kiedy nagle rozległ się trzask drzwi, Kuroko pomyślał sobie, że o wilku mowa. Kagami otworzył oczy i popatrzył pytająco na swojego chłopaka, jednak gdy ten pokręcił głową, z zadowoleniem zrezygnował z podniesienia się.
–    Tetsucchi, wróciłem!- Usłyszeli głos Kise od progu kuchni.
–    Tutaj – powiedział Kuroko, unosząc do góry rękę.
    Kise zerknął do salonu i, widząc wystającą znad kanapy dłoń, podszedł bliżej.
–    Oh, cześć, Kagamicchi – bąknął.
–    Yo.
–    Jak tam w pracy?- zagadnął Tetsuya.
–    Ah tam, praca – westchnął jękliwie Ryouta, zaczynając nerwowo przechadzać się przed telewizorem.- Tetsucchi, co powinienem założyć? Coś bardziej eleganckiego, czy może jednak tak na luzie? Całą drogę o tym rozmyślałem i nie mogę się zdecydować!
–    Ehm, jesteś już ubrany – zauważył grzecznie Kuroko.
–    No dobra no, bo dopiero co wróciłem ze studia!- Kise wywrócił oczami.- Ale co mam ubrać na spotkanie z Yukio?!
–    Spotykasz się z Kasamatsu-san?- zdziwił się Tetsuya.
–    Tak, właśnie teraz mam się z nim spotkać, znaczy za godzinę.- Ryouta westchnął ciężko.
–    Mieliście spotkać się jutro.
–    Tak, ale jutro będzie musiał zostać dłużej w pracy, dlatego umówiliśmy się na dzisiaj.
–    I nie wiesz w co masz się ubrać?- mruknął Taiga.- Załóż byle co, przecież to nie randka.
    Kuroko trącił go pod kocem łokciem w żebra, na co ten zareagował stęknięciem i kaszlem.
–    Myślę, że dobrze ci w tym, co masz na sobie teraz – powiedział.
–    Tak?- Kise spojrzał po sobie, przesunął wzrokiem po ciemnych spodniach i eleganckim biało-czarnym swetrze.- Na pewno? Nie pomyśli sobie czegoś głupiego?
–    Absolutnie. Ja bym nie pomyślał.
–    Ja też nie – dodał Kagami, w ramach rekompensaty za poprzednie słowa. Tetsuya powstrzymał się od uśmiechu.
–    N-no to... no to pójdę tak – westchnął Kise.- Pójdę wziąć prysznic i będę się szykował.
–    Co z obiadem?- zapytał Kuroko.- Chyba nie pójdziesz z pustym żołądkiem?
–    W porządku, zjemy coś na mieście.- Blondyn podrapał się nerwowo po głowie.- Stresuję się trochę...
–    Na pewno będzie dobrze.- Tetsuya uśmiechnął się do niego pokrzepiająco.- Napisz mi później smsa, żebym wiedział o której wrócisz. W razie co, możesz dzwonić. Kagami-kun odebrał samochód z warsztatu, przyjedziemy po ciebie.
–    Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby – westchnął Ryouta.- W końcu mamy się pogodzić, a nie znowu skłócić.
–    Trzymam kciuki.
–    Dziękuję, Tetsucchi!- Kise uśmiechnął się promiennie, powstrzymując przed wycałowaniem ukochanego braciszka.- Idę się szykować!
    Kiedy model opuścił salon, Kagami i Kuroko przez dłuższą chwilę spoglądali na siebie w milczeniu, nasłuchując. Gdy usłyszeli na górze cichy trzask drzwi, Kuroko w końcu odezwał się cicho:
–    To rzeczywiście nie jest randka, ale dla Ryouty jest równie ważnym spotkaniem. Można by powiedzieć, że może ono wiele zmienić w jego życiu.
–    Spoko, rozumiem – odparł Taiga.- Przepraszam za to, jakoś tak... ehm... no, wymsknęło mi się.
–    Nie szkodzi.- Kuroko uśmiechnął się do niego, po czym chwycił go za koszulkę i przyciągnął do siebie, cmokając lekko w usta.- Nasze spotkanie też jest ważne. Prawda?
–    Jasne, że jest – zaśmiał się Kagami, całując go leniwie i przygryzając jego wargę, mrucząc przy tym niczym zadowolony kot.
    Tetsuya odwzajemnił pocałunek, układając się wygodniej i odwracając do niego, by mieć lepszy dostęp do jego ust. Chwile, które spędzali razem tego dnia randką nie były, ale też przecież mogły zmienić coś w ich życiu.
    Przynajmniej tego wieczora.

***

    Wyglądało na to, że tym razem to Kise miał się spóźnić. Stojąc na skrzyżowaniu z parasolem w dłoni i podrygując zarówno z zimna jak i z nerwów, zerkał co chwila na światła sygnalizacyjne dla samochodów, czekając aż zapali się czerwone. Miał zamiar przebiec przez pasy nim zaświeci się zielone światło dla pieszych, w końcu powinien być na miejscu już godzinę temu.
    Na dodatek Kasamatsu miał wyłączony telefon...
    Ryouta musiał przyznać, że czuł się bardzo niepewnie. Nie dość, że cała ta sytuacja była trochę jak déjà vu, to na dodatek cały ten deszcz, padający nieustannie od dobrych kilku godzin, przypominał mu zapowiedź jakiegoś nieszczęścia. W końcu niecały miesiąc temu było podobnie – deszczowy dzień, spotkanie w restauracji, oczekiwanie na chłopaka... zerwanie.
    Tym razem jednak nie chodziło o zerwanie, a o postaranie się by utrzymać przyjazne stosunki między sobą. I choć Kise obawiał się nieco, że dojdzie do kłótni, to nie miał zamiaru tak po prostu się poddawać. Trzymał się kurczowo swojego postanowienia, jakby było ono jedyną deską na oceanie, w którym powoli tonął.
    Restauracja „Kasui”, w której się umówili, znajdowała się w centrum miasta, podobnie jak „Loveless” i to sam Yukio wybrał ją na spotkanie, ku radości Kise. Mężczyzna zdecydowanie nie chciałby spotkać się w miejscu, gdzie oficjalnie zakończyli swój sześcioletni związek.
    Kiedy do niej dotarł, był spóźniony o godzinę i dwadzieścia dwie minuty. Grafitowe ściany z czarnym podwieszanym sufitem, stoły, krzesła i lada barowa wykonane były z ciemnego drewna, prawdopodobnie dębowego. Wnętrze przypominało bogatą, co najmniej czterogwiazdkową restaurację, w rzeczywistości jednak była całkiem przytulną knajpką. Kise znalazł się w niej po raz pierwszy, jednak spodobała mu się już na pierwszy rzut oka, i miał nadzieję, że nie raz będzie miał okazję do niej zawitać.
–    Witam pana serdecznie!- Niska kelnerka o długich, czarnych, spiętych w wysoką kitkę włosach ukłoniła się przed nim, uśmiechając się przy tym sympatycznie.- Stolik dla jednej osoby?
–    Ah, nie, nie, ktoś już tu na mnie czeka... chyba... jeszcze...- zaśmiał się nerwowo, po czym szybko rozejrzał się po przestronnej sali. Kasamatsu niemal od razu rzucił mu się w oczy, ubrany w ciemne dżinsy i granatowy sweter w paski, popijał kawę z niewielkiej filiżanki, postukując palcami w blat stolika. - Oh... tam siedzi...
–    Dobrze, w takim razie za chwilę przyniosę panu kartę.
–    Tak, dziękuję.
    Ruszył w kierunki swojego byłego chłopaka, pozostawiwszy parasolkę przy wejściu i zdejmując kurtkę już po drodze. Kasamatsu nie od razu go zauważył. Dopiero kiedy Kise z bijącym mocno sercem stanął przy stoliku i uśmiechnął się nerwowo do Yukio, mężczyzna spojrzał na niego i poderwał się z miejsca.
–    Ah, cześć!- bąknął.
–    Hej... Wybacz spóźnienie!- Kise przewiesił kurtkę na oparciu krzesła.
–    Nie szkodzi, ja...- Yukio usiadł na krześle, widząc, że Ryouta także zajął swoje miejsce.- Ehm... nie szkodzi. Co cię zatrzymało?
–    Straszne korki na mieście, jakiś wypadek był przy zejściu do metra.- Blondyn odgarnął nieco mokre włosy z twarzy.- Dzwoniłem do ciebie, chciałem ci powiedzieć, że się spóźnię...
–    Telefon mi przemókł – westchnął Yukio, kręcąc głową.- Będę musiał kupić sobie jakiś wodoodporny... ale mniejsza o to. Dawno się nie widzieliśmy, co?
–    Miesiąc. Prawie.- Ryouta uśmiechnął się krzywo.- Szkoda, że przedłużył ci się wyjazd. Jak było na Okinawie? Kupiłeś sobie jakieś pamiątki?
–    Nie miałem za bardzo czasu zwiedzać.- Kasamatsu upił łyk kawy ze swojej filiżanki.- Ciągle praca, praca, praca. Myślę, że powinienem niedługo ją zmienić, bo ta zabiera mi zbyt wiele czasu, sił i energii.
–    Proszę, oto karta dla pana.- Do ich stolika raźnym krokiem podeszła kelnerka, podając Kise menu.
–    Dziękuję.- Model uśmiechnął się do niej.- Poproszę od razu o zieloną herbatę, trochę zmarzłem na tym deszczu.
–    Oczywiście, już przynoszę! A dla pana coś jeszcze?- zwróciła się do Kasamatsu.
–    Uhm... jadłeś coś?- Yukio spojrzał niepewnie na swojego towarzysza.
–    Nie, jeszcze nie.
–    W takim razie zaraz coś wybierzemy – powiedział do kelnerki.- Nie musi pani przynosić drugiej karty, skorzystamy z jednej.
–    Jak pan sobie życzy.- Dziewczyna ukłoniła się im i odeszła od stolika.
–    Oh, mają dania europejskie!- mruknął zaskoczony Kise.- Może pokuszę się o jakiś włoski makaron?
–    Jest też twoja ulubiona zupa cebulowa.
–    Hmm... Myślę, że starczy mi miejsca w żołądku!- Ryouta roześmiał się lekko, po czym podał Kasamatsu menu. Ten przejrzał je na szybko, a następnie odłożył na bok.
    Kise przygryzł nerwowo wargę. Wzrok wbijał głównie w stolik, od czasu do czasu jednak zerkał na Yukio, szukając w nim jakichś oznak zmian. Wydawało mu się, że jest całkiem zwyczajny. Może trochę podenerwowany, ale jednak taki sam, jak kiedyś. Nie zmizerniał, nie postarzał się, nie było żadnych widocznych zmian.
    Z pewnością nie przeżywał ich rozstania tak, jak Ryouta, ale sądząc po jego spojrzeniu, sam zauważył różnicę.
–    Ehm...- Kise zwilżył suche wargi.- Więc myślisz o zmianie pracy, tak? Uhm... a co z twoją grą na gitarze? Przecież zawsze chciałeś być muzykiem, może w końcu zbierzesz się na odwagę i napiszesz do jakiegoś zespołu?
–    Ostatnio przeglądałem strony internetowe – westchnął Yukio.-  Problem w tym, że jak na razie nigdzie nie szukają gitarzysty. Nawet to nowe zespoły mają już pewne składy.
–    A myślałeś o założeniu własnego, z Moriyamą-senpai? Kiedyś wspominałeś, że uważaliście to za całkiem dobry pomysł. No i z tego, co mi wiadomo, senpai dobrze sobie radzi na castingach. Ostatnio nawet był w telewizji, wygrał jakiś konkurs, czy coś.
–    Owszem.- Kasamatsu skinął głową.- Nawet całkiem niedawno zaproponował mi współpracę. Ale na sam start musielibyśmy zainwestować sporo kasy, potem kolejne tysiące na rozwijanie się, a wiesz, że to może okazać się niewypałem. Trochę obawiam się zmarnowania pieniędzy.
–    Niby racja, ale nie dowiesz się, póki nie spróbujesz, no nie?
–    Pana herbata.- Kelnerka znów się zjawiła, kładąc przed blondynem filiżankę parującego napoju.- Czy zdecydowali się panowie na zamówienie?
–    Tak, poproszę zupę cebulową i tagliatelle con carne di maiale*.
–    A dla mnie nikujaga** i tonkatsu*** - powiedział Yukio, kiedy kelnerka zapisała w notatniku dania Kise.
–    Oczywiście, zupy będą gotowe w ciągu piętnastu, dwudziestu minut.
    Mężczyźni milczeli jeszcze przez chwilę, obaj patrząc jak dziewczyna oddala się w kierunku zaplecza.
–    No a...- Kasamatsu przygryzł wargę.- Co słychać u ciebie? Jak tam w pracy?
–    W sumie to całkiem dobrze – odparł Kise.- Fotograf przestał trzymać mnie tak długo w studiu, mam więc trochę czasu wolnego dla siebie i braci.
–    A co tam u nich? Wspominałeś w wiadomości, że Tetsuya ma chłopaka. Kagami Tonga, ten wasz znajomy?
–    Taiga – poprawił go z uśmiechem.- Tak, są ze sobą od miesiąca. Układa im się naprawdę dobrze. Daiki ostatnio wraca później do domu, wydaje mi się, że też sobie kogoś znalazł, ale nie chce się przyznać, kiedy go o to pytam.
–    Pewnie to nic poważnego, w końcu nigdy nie szukał nikogo na poważnie.- Kasamatsu uśmiechnął się lekko, jednak na krótko. Zerknął nerwowo na blondyna, nabrał powietrze w płuca, po czym wypuścił je powoli.- Uhm... a jak jest z tobą?- zagadnął.- Umawiasz się z kimś może?
    Kise, który akurat upijał łyk swojej herbaty, na dłużej zatrzymał przy ustach filiżankę. Nie spodziewał się, że z ust Yukio padnie takie pytanie, nawet jeśli to spotkanie miało grunt typowo przyjacielski. Nie mógł pozbyć się natarczywej myśli, że jego były chłopak zapytał go o to w konkretnym celu.
–    Nie – odpowiedział, odkładając filiżankę na spodek.- Nie umawiam się z nikim.
–    Rozumiem...
–    Wiesz, dlaczego – mruknął, rumieniąc się delikatnie.- Minął dopiero miesiąc. Osobiście nie uważam, by wszystko było już stracone.
–    Eh?- Yukio szerzej otworzył oczy.- Co masz na myśli, Ryouta?
–    Jak to co?- Kise nadąsał się odrobinę.- Chyba nie myślisz, że ot tak zaakceptuję kobietę, która nagle pojawiła się w twoim życiu?
–    Kiedy rozmawialiśmy o tym przez telefon, brzmiałeś tak, jakbyś się z tym pogodził.- Kasamatsu zmarszczył lekko brwi.- Dlatego też się spotkaliśmy, żeby załagodzić nasze stosunki i na powrót stać się przyjaciółmi.
–    Jasne, możemy być przyjaciółmi – powiedział spokojnie Kise, choć ledwie powstrzymywał swoje ciało od drżenia.- Ale wciąż istnieje cień szansy, że przejdzie ci ta cała... fascynacja koleżanką.
–    To nie jest fascynacja – westchnął ciężko czarnowłosy.- Mówiłem ci, że jestem zakochany. To poważny związek. Z tobą przecież było podobnie – dodał ciszej, nachylając się ku niemu.- Zakochałem się w tobie i związaliśmy się na poważnie.
–    A jednak ze mną zerwałeś. Więc równie dobrze możesz za jakiś czas zerwać z nią.
–    Rozstaliśmy się po sześciu latach, Ryouta, to bardzo dużo czasu. Chyba nie masz zamiaru tak długo czekać, aż znowu będę wolny?
–    A może mam?- burknął blondyn, sącząc powoli herbatę.
–    Przecież to strata czasu!- jęknął cicho Yukio, rozkładając bezradnie ręce i opierając się ciężko o oparcie swojego krzesła.- Znajdź sobie kogoś i ułóż sobie życie, tak jak ja.
–    To mój czas i zrobię z nim co będę chciał!- Kise spojrzał na niego ze złością.
–    Dobrze, rozumiem, ale jako twój przyjaciel nie mogę patrzeć jak marnujesz sobie życie PRZEZE MNIE. Nawet jeśli z nią zerwę, co jest mało prawdopodobne, bo naprawdę ją kocham, to i tak... jeśli już by się to zdarzyło, znajdę sobie nową kobietę. Kobietę, Ryouta, rozumiesz?
–    Rozumiem to, że nie da się tak po prostu przestać kochać kogoś, kogo kochało się przez sześć lat!- warknął Ryouta.- Nawet jeśli jesteś zakochany w tej kobiecie, to wciąż kochasz jeszcze mnie, nie możesz temu zaprzeczyć! Ile jest na świecie przypadków kiedy jedno z dwojga kochających się ludzi zdradzi ukochanego? Nawet jeśli będzie zaślepiony tym niby-zakochaniem, to i tak szybko zaczynają żałować, o ile nie zostaną sprowadzeni na właściwą drogę przez tego, z którym do tej pory byli! Oglądałeś kiedyś ze mną „Seme życie”, prawda? Była tam taka para, Federico i Mateo. Federico zdradził go z Alejandro, chcieli być ze sobą, ale Mateo uświadomił mu, że to jego bardziej kocha!
–    Ryouta, to jest tylko serial...
–    Ale opowiada o prawdziwym życiu!
–    Dobrze, rozumiem, że bycie z osobą, którą się kocha jest dobre, ale prawda jest taka, że wiele gejów po jakimś czasie zmienia zdanie i chce związać się z kobietą, by móc założyć z nią rodzinę. Ślub dwóch facetów jest jeszcze znośny, ale gdziekolwiek pojedziesz, nie spotkasz się z akceptacją dwóch ojców! Nie wspominając o tym, że adopcja obcego dziecka przez pary homoseksualne graniczy z cudem, a wynajęcie surogatki jest nielegalne. Poza tym jakoś nie widzi mi się płacić ponad dwóch i pół miliona jenów**** za urodzenie dziecka.
–    Mówiłeś, że nie lubisz dzieci...
–    Odezwało się we mnie ojcostwo, to takie dziwne? Z instynktem macierzyńskim jest tak samo.
–    Z instynktem macierzyńskim twojej dziewczyny też?
–    Tak – odparł Yukio po chwili milczenia.
–    Chyba mi nie powiesz, że jest w ciąży...?- Kise pobladł nieco na twarzy.
–    Jasne, że nie – westchnął Kasamatsu.- Za wcześnie, przecież na to potrzeba czasu.
–    Na zapłodnienie niezbyt.
–    Co, chcesz, żebym opowiedział ci o naszych próbach?!- Yukio spojrzał na niego ze złością.
    Kise zamurowało. Rozchylił lekko usta, patrząc w zdumieniu na swojego byłego. Czarnowłosy szybko zdał sobie sprawę z tego, jak wielki popełnił błąd, jednak było już za późno. Ryouta zacisnął lekko wargi, wbił puste spojrzenie w ich stolik.
–    Przepraszam...- wymamrotał Kasamatsu, wykonując ruch dłonią jakby chciał położyć ją na dłoni blondyna.
–    Mhm.
–    Przepraszam, że musieli panowie czekać!- Do stolika podeszła kelnerka z tacą, kładąc przed nimi zupę cebulową i nikujaga.- Życzę smaczne...!
–    Pójdę do łazienki, zaraz wrócę – powiedział Kise, odchrząkując. Wstał od stołu, nie zwracając uwagi na wyraźnie zdziwioną kelnerkę.
–    Ryouta...!- zawołał za nim Yukio, jednak urwał zdanie. I tak nie było sensu go nawoływać, Kise skręcił już w niewielki korytarzyk prowadzący do łazienek.
    Chciał ukryć przed swoim byłym chłopakiem złość i fakt, jak bardzo zabolały go te słowa. Nie miał sobie niczego do zarzucenia, to Kasamatsu nagle go zdradził, to on nagle zerwał z nim, to jemu się odmieniło i zapragnął mieć dzieci, choć do tej pory unikał ich jak ognia, nawet jeśli chodziło o jego bratanków i bratanice, dla których był przecież ojcem chrzestnym.
    To Yukio powinien uważać na to, co mówi.
    Bo to Kise cierpi po rozstaniu, to on jest gotów wrócić do niego mimo zdrady, chce zapomnieć i zacząć od nowa.
    Chce, żeby znów się kochali.
    Odkręcił kurek z zimną wolą, zebrał ją w dłoniach i opłukał twarz. Wolał udawać, że to właśnie ona napłynęła mu do oczu, a pociąganie nosem jest objawem przeziębienia spowodowanego fatalną pogodą i biegiem w deszczu.
    Po prostu chciał czuć się nieco lżej na sercu. I chociaż okłamywanie samego siebie nie przynosiło ulgi na długo, to wciąż było jakimś sposobem.
–    Ojeju... głupi rozporek, no!- rozległ się czyjś znajomy głos dochodzący z jednej z kabin za jego plecami.- Choleraaa, wjechałem w gatki! Nosz niech cię licho no...!
    Kise zamrugał, nieco zaskoczony, nasłuchując odgłosów. Wyglądało na to, że ktoś męczył się z zapięciem rozporka. Blondyn sięgnął pospiesznie po papierowe ręczniki i zaczął wycierać dłonie, chcąc jak najszybciej opuścić łazienkę, kiedy nagle drzwi kabiny otwarły się i wyszedł z niej...
–    Oh! Ki-nii!- zawołał ze zdziwieniem Hayama Kotarou.
–    Ha... Hayamacchi?!- wykrzyknął model.
–    Uaa, co za spotkanie!- Kotarou podszedł do niego z uśmiechem i skorzystał z umywalki obok.- Wieki się nie odzywałeś, a miałeś pisać jak ci idzie z tą twoją dziewczyną! Walczysz o nią?
–    Ah... Ehm... No więc...- Kise spłonął rumieńcem, podrapał się nerwowo po głowie.- Tak. Tak, nie poddałem się.
–    To świetnie!- Hayama sięgnął po ręczniki, uśmiechając się szeroko do kolegi.- A tak w ogóle, co tutaj robisz? To naprawdę niesamowity przypadek, że się tu spotkaliśmy!
–    Jestem z przyjacielem, dawno się nie widzieliśmy i... no, spotkaliśmy się – dokończył nieskładnie.
–    Oh, to tak jak ja!- zawołał Hayama.- Znaczy, jestem z grupą przyjaciół, w tym z Kiyoshim, tym chłopakiem, którego kocham! Jak wyjdziemy to możesz się mu przyjrzeć, ma takie trochę pomarańczowe włosy, jest wysoki i przystojny, ma na sobie czarną bluzę z logo zespołu OLDCODEX.
–    Jasne.- Kise uśmiechnął się lekko.
–    Coś się stało? Wyglądasz trochę blado.
–    Nie, nie, to nic takiego. Od rana nic nie jadłem, jestem strasznie głodny.
–    Aaa, no to cię nie zatrzymuję. Polecam ci tutejsze krewetki w panierce kokosowej, są mega pyszne!
–    Na pewno spróbuję – zapewnił ze śmiechem Ryouta.- A... jak ci się układa z Miyajim-san? Czy... coś się zmieniło?
–    Niestety nie – westchnął ze smutkiem Hayama.- Ale nie poddaję się, szkoda rezygnować dla takiej miłości! Druga taka mi się na pewno nie przytrafi!
–    Podziwiam twój zapał...
–    Wiesz, jak się spędzi ze mną trochę czasu, to można się nim zarazić!- Kotarou roześmiał się wesoło.- Wpadnij na mojej zmianie do „Little Happy Star”. Do końca tego tygodnia pracuję od dwudziestej do czwartej nad ranem.
–    Dostałeś pracę na stałe?
–    Aha! Jest dobrze płatna i nie mam daleko do domu, mogę ze spokojem zasuwać na rowerze, więc zaoszczędzę pieniądze na bilety.
–    Nie lepiej, żebyśmy wyskoczyli gdzieś na miasto tak prywatnie?- zapytał Kise.- Będziemy mogli oboje się napić, może to nawet być u ciebie w barze, tylko żebyś nie był na zmianie – zaśmiał się.
–    Ano faktycznie, tak będzie wygodniej!
–    W takim razie skontaktuję się z tobą, co ty na to?
–    Hee? I znowu zapomnisz, co?- Hayama spojrzał na niego sceptycznie, sięgając do kieszeni spodni i wyciągając z niej komórkę.- Daj mi swój numer, tak na wszelki wypadek.
    Ryouta roześmiał się, rozbawiony ale i odrobinę zawstydzony. Kompletnie wypadło mu z głowy, że miał zadzwonić do Hayamy, i to prawie trzy tygodnie temu. Teraz był jednak pewien, że nie zapomni i z pewnością umówi się z Kotarou.
    Może nawet przyzna mu się, że to nie o dziewczynę chodzi w jego problemach miłosnych...
    Po przekazaniu numeru obaj wyszli z łazienki, żegnając się z uśmiechem. Kise odprowadził go wzrokiem, idąc w kierunku swojego stolika. Widział jak Hayama siada obok wysokiego, przypakowanego chłopaka o krótko przystrzyżonych czarnych włosach. Na przeciwko niego zaś siedział Miyaji Kiyoshi, zgodnie z opisem Kotarou ubrany w czarną bluzę z logo zespołu OLDCODEX. Kise przeszło przez myśl, że być może mógłby pomóc nieco Hayamie w zalotach. W końcu osobiście znał wokalistę tego zespołu, więc jeśli Miyaji bardzo go lubił, a Ryouta załatwiłby mu wejściówkę na koncert czy chociaż autograf...
–    Ryouta?- Kasamatsu spojrzał na niego niepewnie, kiedy Kise z nieprzytomnym uśmiechem siadał przy ich stoliku.
–    Tak?
–    Przepraszam za to wcześniej...
–    Ah, to. Nie przejmuj się – mruknął, chwytając łyżkę i mieszając nią swoją zupę.
–    Kto to?- zapytał Yukio, patrząc znacząco na czteroosobowy stolik po drugiej stronie pomieszczenia.
–    Mój znajomy – wyjaśnił Ryouta.
–    Z pracy?
–    Nie, poznaliśmy się niedawno, zupełnie przypadkowo.
–    Rozumiem. Uhm... nie wracajmy już do tamtego tematu, co?- zaproponował łagodnym tonem.
–    Jasne.- Kise uśmiechnął się do niego.- Ale to nie oznacza, że nie będę walczył.
–    Ryouta... to naprawdę nie ma sensu...
–    I tak się nie poddam – upierał się blondyn, próbując zupy.- Nieważne co powiesz, Yukio.
    Kasamatsu popatrzył na niego w milczeniu. Spuścił wzrok na swój posiłek, bezmyślnie wbijając pałeczki w kawałek ziemniaka. Wiedział dobrze, czego pragnie. Wiedział, jak powinien pokierować dalej swoim życiem i jedyne co, to zależało mu, by Ryouta był w nim obecny jako przyjaciel.
    Westchnął ciężko, zabierając się za jedzenie, chociaż stracił apetyt przez niezłomność swojego byłego chłopaka. Na razie będzie musiał mu odpuścić, nie chciał wszczynać kolejnych kłótni, w końcu nie po to go zaprosił.
    Nie miał jednak zamiaru się poddać. On również był uparty i wiedział, że uda mu się przekonać Ryoutę, by zaczął budować swoje życie z kimś innym.
    Nieważne w jaki sposób.










* Tagliatelle con carne di maiale – włoski, długi makaron (szerokie pasy) z borowikami i polędwiczką wieprzową.
** Nikujaga – danie z mięsa, ziemniaków i cebuli duszone w sosie sojowym (ulubione danie Kasamatsu, podobnie jak zupa cebulowa jest ulubionym daniem Kise).
*** Tonkatsu – kotlet wieprzowy panierowany, smażony na głębokim oleju.
**** 2,500,000 jenów (dokładnie to 2,686,720) – ok. 80,000 złotych. Nie wiem dokładnie jak to wygląda w Japonii, ale w Polsce wynajęcie surogatki kosztuje od 30 do 100 tysięcy złotych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń