[MnU] Odcinek 4

Moda na Uke
Odcinek 4



    Zbliżała się już godzina 19:00, a Kuroko wciąż nie wracał do domu. Aomine i jego przyjaciel również nie zeszli na dół, wciąż zamknięci w swoich czterech kątach, przez co Kise czuł się z minuty na minutę coraz bardziej samotny. Stojąc w kuchni i przygotowując kolację, którą prawdopodobnie tylko on zje, gapił się smętnie w krojonego kurczaka, słuchając równie smętnej piosenki o miłości.
    W dodatku odcinek "Seme życia" również nie był zbyt podnoszący na duchu. Antonio zdradził Domenico z Emilio, a całą intrygę uknuł jego młodszy brat Ignacio, który zakochał się w Antonio.
    Tetsuya, oczywiście, nie odbierał telefonu. Kise powoli zaczynał się martwić, choć zdawał sobie sprawę z tego, że jego młodszy braciszek prawdopodobnie zostanie na noc u Kagamiego. Oczywiście, nie podobało mu się to, nawet jeśli lubił Taigę. Ale tu wciąż chodziło o jego ukochanego braciszka, drobnego, bladego, ledwie widocznego przy wielkim, muskularnym ciele Kagamiego.
    Przekładał właśnie pokrojonego kurczaka na rozgrzaną patelnię, kiedy na górze rozległy się przyciszone głosy, a po chwili kroki po schodach. Kise nadusił niewielki minusik na płycie kuchenki indukcyjnej, aby kurczak nie podgrzewał się za szybko, po czym wytarł dłonie w ręcznik i minął kuchenną ladę barową, wyglądając na korytarz.
    Przystojny "kolega" Aomine mówił coś do niego przyciszonym głosem, uśmiechając się. Aomine, speszony, szybko przetarł usta wierzchem dłoni i odpowiedział mu coś, zarumieniony. Kise przełknął nerwowo ślinę i ruszył w ich kierunku. W końcu wypadało się chociaż przywitać!
- Oh, dobry wieczór - powiedział tajemniczy nieznajomy, zauważając go i uśmiechając się szeroko.- Czyż to nie Kise Ryouta, sławny model i brat Aomine?
    Ciemnoskóry drgnął lekko i odwrócił się do niego szybko.
- J-już jesteś?- bąknął.- Nie miałeś być u Kasamatsu?
- Ah, nie wyszło - zbył go, po czym zwrócił się do jego gościa.- Dobry wieczór, zgadza się, to ja. A ty jesteś...?
- Imayoshi Shouichi.- Chłopak, który teraz miał na nosie okulary, poprawił je i podał dłoń blondynowi.- Miło mi cię poznać.
- Mnie również.- Kise odwzajemnił uśmiech, ściskając jego rekę i zastanawiając się, jak on go widzi, skoro ma zamknięte oczy.- Już wychodzisz?
- Tak, nie chcę niepokoić domowników o tak późnej porze.
- Nie, nie, nie przejmuj się, prócz mnie i Daikiego nikogo nie ma. Może zostaniesz na kolacji?
- Co ty...?- Aomine zarumienił się lekko, rzucając krótkie spojrzenie swojemu bratu.
- W porządku, Tetsuya i tak pewnie nie będzie z nami jadł - powiedział z uśmiechem Kise.
- J-jak to...?- mruknął ciemnoskóry.- Dlaczego?
- Jeszcze nie wrócił. Spotkał się dziś z Kagamicchim i... no wiesz.
- Oh... z-zgodził się?- zapytał cicho, przełykając ślinę.
- Tak. Teraz nie odbiera mi telefonu, więc pewnie dobrze się bawią. Myślę, że wróci trochę późno.
- Cóż, mimo wszystko, nie chciałbym się narzucać...- zaczął Imayoshi.
- To żaden problem, przygotowałem kolację dla trzech osób, więc będzie miło z twojej strony, jeśli zostaniesz. Ale, oczywiście, nie chcę cię do niczego zmuszać!- dodał pospiesznie.
- O-on musi i tak już...!- zaczął Aomine.
- W takim razie z przyjemnością - przerwał mu Imayoshi, znów poprawiając okulary.- Skoro to nie problem, z chęcią zjem z wami kolację.
    Aomine spojrzał na niego jakoś dziwnie, jednak jego przyjaciel tylko niewinnie się uśmiechał. Kise zaprosił go gestem do kuchni. Daiki, wzdychając i przecierając kark dłonią, poczłapał za nim.
- Macie bardzo ładną kuchnię - zagadnął Imayoshi, zasiadając przy stole.- Kto ją zaprojektował?
- Ah, ja - odparł skromnie Kise, wracając do przygotowywania posiłku.- Nasz młodszy braciszek trochę protestował, ponieważ woli bardziej tradycyjne wnętrza, ale ponieważ sporo czasu przebywamy poza domem, potrzebujemy pewnego rodzaju "udogodnień", żeby szybko przygotować sobie obiad, czy coś. Stąd ta nowoczesność.
- Rozumiem. Z twoimi zarobkami możecie sobie na to pozwolić, prawda?
    Kise nie zauważył dyskretnej nuty ironicznej pogardy w jego głosie, ani lekkiego kopniaka Aomine, którego zaserwował swojemu przyjacielowi.
- Sporo czasu pracuję jako model, zaczynałem będąc już w liceum i od tamtego czasu dużo oszczędzałem - powiedział blondyn z uśmiechem.- A ty czym się zajmujesz, Imayoshi-san?
- Jestem inżynierem procesu w firmie żywnościowej - odparł.- Dość nudna praca.
- Ale za to bardzo odpowiedzialna - mruknął Kise z uznaniem, nakładając sałatki z kurczakiem do miseczek. Postawił na płycie patelnię z podstawą grilla, a kiedy ta się nagrzała, ułożył na niej ryby. Otworzył automat, w którym już wcześniej ugotował ryż, po czym również rozłożył go do kolejnych misek.- Daikicchi, może byś tak zaproponował swojemu gościowi coś do picia?
- Mówiłeś, że nie jesteś głodny - mruknął Aomine do Imayoshiego.
- Zmieniłem zdanie, kiedy poczułem te smakowite zapachy - wyjaśnił chłopak z uśmiechem.- Z chęcią napiję się, dla odmiany, czegoś słodkiego - dodał, stawiając wyraźny nacisk na słowa "dla odmiany".
    Aomine, buraczejąc na twarzy, wstał od stołu i podszedł do szafek kuchennych. Wyjął z jednej z nich szklankę, po czym otworzył lodówkę, sięgając po mleko. Mamrocząc cicho pod nosem, chwycił za cukierniczkę i zaczął wrzucać do mleka kostki, jedną po drugiej.
- C-co ty wyprawiasz?!- szepnął konspiracyjnie Kise, zerkając nerwowo na Imayoshiego, który zaczął przeglądać leżącą na stole gazetkę z promocjami z supermarketu.
- Spoko, zobaczysz, że się drań uśmieje - warknął Aomine, wymieszał łyżeczką mleko, przy okazji gniotąc kostki cukru, po czym zabrał szklankę i, nim Ryouta zdołał go zatrzymać, zaniósł ją przyjacielowi.
- Ah, dzię...- zaczął Imayoshi, i urwał, spojrzawszy na szklankę.- Hm.- Uśmiechnął się, poprawiając okulary, po czym chwycił ją i uniósł do ust. Kise już chciał do niego krzyknąć, by tego nie pił, jednak zamurowało go, ponieważ Imayoshi... otworzył oczy.
    I, nie spuszczając wzroku z Daikiego, zaczął pić mleko dużymi łykami, w ogóle się nie krzywiąc. Nawet Aomine był zszokowany. Zastygł w miejscu po przeciwnej stronie stołu, z jedną dłonią na oparciu krzesła, chcąc już usiąść. Kiedy Shouichi wypił zawartość szklanki, odłożył ją z na stolik i wytarł kciukiem kącik ust. Następnie polizał go i uśmiechnął się do ciemnoskórego niemalże lubieżnie.
- Mógłbyś serwować takie zawodowo - powiedział.
    Aomine spłonął rumieńcem jeszcze większym, niż ten, który wykwitł na jego policzkach gdy Imayoshi pił mleko. Zasunął energicznie krzesło i odwrócił się szybko.
- I-idę do łazienki!- warknął.
    Wyszedł z kuchni, trzaskając drzwiami. Imayoshi uśmiechnął się, zadowolony, i wrócił do przeglądania gazetki. Kise zaś, przygryzając wargę, zaczął ściągać ryby z grilla. Po tej scenie nawet jemu zrobiło się jakoś dziwnie gorąco.
- Może ci w czymś pomóc?- zapytał Shouichi.
- Nie, nie, nie trzeba. Już wszystko gotowe.- Kise posłał mu nerwowy uśmiech, po czym ułożył naczynia na tacy i zaniósł ją na stół.
- Mm, wygląda apetycznie!
- Dziękuję. Może nie gotuję jakoś wybitnie, ale kiedy ma się dwóch braci do opieki, trzeba umieć choćby podstawy - zaśmiał się lekko.
    Odłożył tacę, po czym zasiadł do stołu i, życząc smacznego, chwycił za pałeczki. Imayoshi również wziął swoje, po czym ochoczo przystąpił do konsumpcji. Kise przełknął ślinę, nieco zdenerwowany. Nie tylko przez to, że obawiał się oceny smaku przygotowanej przez niego kolacji, ale i...
    Przygryzł wargę. Dlaczego on uśmiecha się w ten specyficzny sposób nawet wtedy, gdy je?
    W końcu wrócił Aomine. Jego twarz przybrała już poprzednie kolory, choć humor chyba mu się nie poprawił. Usiadł przed Imayoshim, nieco nadąsany i wkurzony jednocześnie.
- Smacznego - mruknął.
- Smacznego - odparł Kise i drgnął lekko, kiedy z korytarza dobiegł ich dźwięk telefonu.- Odbiorę!
    Pozostawił ich samych i wyszedł z kuchni, zamykając za sobą drzwi. Wolał dać im chwilę czasu dla siebie...
- Tak, słucham?
- Cześć, Ryouta - usłyszał dobrze mu znany i kochany głos.
- Oh, Yukio!
- Miałeś do mnie dzwonić, ale...
- Oh, przepraszam, po powrocie do domu... yy, zdrzemnąłem się... potem robiłem kolację, a teraz mamy gościa.
- Gościa?- powtórzył niepewnie Kasamatsu.
- Tak, to przyjaciel Daikiego. Znaczy, wiesz...- ściszył głos do szeptu, zerkając na drzwi do kuchni.- Coś tam między nimi jest.
- Eh, mniejsza z tym, dzwonię, bo chciałbym się z tobą spotkać. Nie teraz, oczywiście - ubiegł jego pytanie.- Jutro, po twojej pracy. Znajdziesz czas?
- Oczywiście, że tak!- odparł z uśmiechem Ryouta.- Będę kończył trochę później, około 17:00. Gdzie się spotkamy?
- W restauracji "Loveless", to obok centrum, na pewno wiesz gdzie.
- Tak, byliśmy tam kiedyś na randce - powiedział Kise i zachichotał.- Od razu nasuwają się wspomnienia!
- Eh, bądź tam o 17:30. Będę czekał.
- Dobrze, na pewno będę!
- Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia. Kocham cię!
    Niestety, zamiast odpowiedzi, usłyszał sygnał przerwanego połączenia. Spojrzał niepewnie na słuchawkę, a potem uśmiechnął się słabo. Cały Yukio, jeszcze nigdy nie powiedział mu przez telefon, że go kocha.
    Odwrócił się powoli do drzwi kuchni, po czym wziął głęboki oddech i, przecierając dłonią twarz, wrócił do brata i jego gościa.
    Miał dziwne wrażenie, że tej nocy nie zaśnie łatwo.

***

    Kuroko czuł się tak, jakby całe jego ciało płonęło z pożądania. Jeszcze nigdy tak bardzo nie spieszył się ze ściąganiem ubrań, jeszcze nigdy nie szarpał nimi tak niecierpliwie, w ogóle nigdy wcześniej nie czuł się podobnie. Lubił seks, jak każdy mężczyzna, ale to był pierwszy raz, kiedy tak bardzo go pragnął.
    Kagami pomógł mu ściągnąć spodnie i bieliznę, odrzucił je za kanapę i sam pozbył się z siebie reszty ciuchów. Tetsuya, leżąc przed nim całkiem nagi i, poniekąd, bezbronny, wpatrywał się wielkimi oczami w jego przyrodzenie, prężące się dumnie nad dużymi jądrami. Chociaż nigdy nie miał w sobie tak wielkiego członka, nawet na krótką chwilę się nie zląkł - chciał go dotknąć, spróbować jego smaku, poczuć go głęboko w sobie.
    Taiga nachylił się nad nim, całując go namiętnie. Przygryzali sobie nawzajem wargi, uderzali zębami o zęby, ale żaden nawet nie zwracał na to uwagi. Liczyło się tylko rosnące pożądanie i pragnienie zaspokojenia tej palącej potrzeby.
    Tetsuya wsunął dłonie w jego włosy, zacisnął na nich palce, przyciągał do siebie jego głowę, głodny tych dzikich pocałunków. Wargi go piekły, szczęka bolała odrobinę, ale nie miał zamiaru przestać. Oddychał ciężko przez nos, kiedy Kagami przesuwał dłońmi po całym jego ciele.
    Czerwonowłosy oderwał się od niego nagle, spojrzał na niego z góry, a potem sięgnął dłonią do jego penisa i, pieszcząc go intensywnie, całował jego dekolt i piersi, przygryzając wrażliwe różowe sutki. Kuroko krzyczał krótko, odrzucając do tyłu głowę. Wbił paznokcie w jego ramiona, zacisnął powieki, starając się nie dojść już teraz.
    Tymczasem Kagami zniżył głowę, całując niemalże każdy skrawek jego ciała, klatkę piersiową, brzuch, podbrzusze... aż w końcu dotarł do jego członka, którego wciąż trzymał w dłoni. Splunął na niego śliną, rozsmarował ją pospiesznie, po czym niemal natychmiast wziął go do ust.
    Kuroko zaczerpnął głośno powietrza, w kącikach jego oczu pojawiły się łezki. Było mu tak niewyobrażalnie dobrze, kiedy posuwał się gładko w tych gorących ustach, kiedy ruchliwy język Taigi przesuwał się po całej długości jego penisa, którego czubek napierał na wewnątrzną stronę policzków.
    Doszedł nagle, wyginając mocno ciało, trzymając się kurczowo podłokietnika kanapy nad swoją głową. Jęknął głośno, dyszał jak po biegu, ale wciąż nie miał dość, wciąż pragnął więcej.
    Kagami przesuwał szybko dłonią po jego penisie, chcąc połknąć całą spermę, jaką trysnął. Patrzył na niego z dołu z uwielbieniem, na jego blade ciało poznaczone czerwonymi śladami po jego pocałunkach, mokrymi szlakami wyznaczonymi przez jego język.
    To wszystko było teraz jego. To, czego od tak dawna pragnął, w końcu należało do niego. Z pewnością nie pozwoli, by ktoś mu go odebrał.
    Wstał, z charakterystycznym dźwiękięm wypuszczając z ust jego członka. Odetchnął głęboko, przecierając usta wierzchem dłoni, spojrzał na Tetsuyę, który zasłonił teraz oczy ramieniem i próbował uspokoić oddech.
- Pójdę po prezerwatywę - powiedział cicho, po czym przeszedł szybkim krokiem do swojej sypialni.
    Wyszarpnął z biurka szufladę, z głośnym trzaskiem upadła na ziemię. Na szczęście zdążył odsunąć stopę, inaczej z pewnością miałaby ona bolesny kontakt z ciężkim drewnem. Kucnął, gwałtownie przebierając w wielu niewielkich przedmiotach, aż w końcu chwycił za paczkę prezerwatyw. Odwrócił się, otwarł małą szafkę i chwycił buteleczkę oliwki, do połowy pełną, bo już od dawna jej nie używał.
    Wrócił pospiesznie do Kuroko, który odsłonił już oczy i patrzył teraz w sufit. Kiedy Taiga wszedł do salu, uniósł się na łokciach, patrząc na niego gorącym spojrzeniem. Kagami zagryzł wargę, czując, że jego penis pulsuje boleśnie coraz mocniej.
- Rozłóż no...- zaczął.
- Czekaj - przerwał mu Tetsuya, zsuwając się z kanapy i klękając na podłodze, tuż przed nim.
    Kagami westchnął z oczekiwaniem, odrzucił trzymane w dłoniach pudełko prezerwatyw oraz butelkę oliwki, wpatrzył się jak urzeczony w Kuroko, który chwycił w dłoń jego penisa, pocałował jego czubek, a następnie, drażniąc go czubkiem języka, zaczął powoli wsuwać go do ust.
    Taiga jęknął głośno. Język Kuroko wręcz palił wrażliwą skórę jego męskości, był tak pochłonięty tym uczuciem, tą niewiarygodną przyjemnością, że nie zwracał nawet uwagi na chwile, kiedy Tetsu niechcący przesuwał po nim zębami. Chwycił w dłonie jego głowę, wygiął biodra w jego stronę i wpatrywał się w jego rumianą twarz i błękitne oczy, którymi spoglądał na niego z dołu.
    Jego mina tylko bardziej podsycała pożądanie.
- Starczy, Kuroko...- jęknął głośno Taiga, czując, że lada moment nie wytrzyma.- Chcę już to zrobić... pozwól mi w ciebie wejść...!
    Kuroko dość niechętnie się wycofał. Nabrał powietrza do płuc, zakaszlał i wstał. Uniósł głowę, oddając się kolejnym namiętnym pocałunkom Kagamiego. Jego usta smakowały spermą błękitnowłosego, ale nie przeszkadzało mu to.
    Kagami zaczął pchać go delikatnie na kanapę, nie przestając całować. Dopiero kiedy Kuroko usiadł i stanął na czworakach, opierając lewy łokieć o podłokietnik, a prawą dłoń o oparcie. Odwrócił głowę, obserwując uważnie Kagamiego, który rozerwał paczkę kondomów i wysunął z niej jednego. Pozbył się opakowania, nasunął prezerwatywę na swojego członka, a następnie przysunął się do Kuroko wraz z trzymaną w dłoni buteleczką. Wylał jej zawartość na dłoń, rozsmarował oliwkę na odbycie Kuroko, wsuwając w niego od razu dwa palce.
    Tetsuya krzyknął głośno, zaskoczony. Zacisnął zęby, zamknął oczy, marszcząc brwi.
- Obyś szybko się rozluźnił, bo mówiłem, że nic mnie już nie powstrzyma - wymruczał Kagami. Jego głos przywiódł Kuroko na myśl pomruk tygrysa.
- Mmm...- Nie był w stanie nic powiedzieć, kiedy Taiga wciąż poruszał w nim palcami. Czuł, jak oliwka spływa po jego pośladkach i jądrach, jak rozgrzewa jego wnętrze.
    Ledwie rozluźnił się odrobinę, a Kagami natychmiast wsunął w niego trzeci palec. Odrzucił buteleczkę na stół, a ta uderzyła z impetem w szklany wazon, który zachwiał się niebezpiecznie i upadł na podłogę. Taiga cmoknął, zirytowany, a Kuroko parsknął cicho śmiechem. Z jakiegoś powodu cała ta sytuacja bardzo go bawiła.
    Byli tak nakręceni, że mogliby to zrobić gdziekolwiek, demolując przy okazji otoczenie.
    A to był dopiero ich pierwszy raz. Kiedy Kuroko przyzwyczai się do niebywałego rozmiaru Kagamiego, zapewne będą szaleć jeszcze bardziej. Zwłaszcza, jeśli będzie palić ich takie pożądanie, jak teraz...
- Mam dość, wchodzę - warknął Kagami, wyjmując palce i przysuwając się bliżej.
- Dzięki, że chociaż ostrzegasz...- mruknął Tetsuya, biorąc głęboki oddech.
    Kagami wstrzymał powietrze, kiedy czubek jego penisa dotknął rozgrzanej, śliskiej dziurki. Poczuł, jak pulsuje ona mocno, zachęcająco, jak zaprasza go do środka. Skarcił się za te głupie myśli, a potem wsunął powoli i gładko do środka.
    Położył dłonie na pośladkach Kuroko, drżąc na całym ciele. Gorąco, ciasno, przyjemnie, gorąco, ślisko, ciasno... Tylko o tym myślał, kiedy poruszał powoli biodrami, z całych sił starając się za bardzo nie zapędzić. Jeszcze chwila, jeszcze tylko trochę...
    Kuroko jęknął głośno, czując delikatnie piekący ból. Penis Kagamiego rozszerzył jego odbyt, w dodatku chłopak nie bardzo miał ochotę się zatrzymać, by Tetsu mógł się przyzwyczaić. Co prawda poruszał się wolno, ale błękitnowłosy wiedział, że tak będzie tylko przez krótki czas.
    No cóż... koniec końców, sam się na to zgodził.
    Sięgnął dłonią do tyłu, położył ją na dłoni Kagamiego, zacisnął ją na niej. Kiedy Taiga nagle wepchnął się w niego gwałtownie, krzyknął. Ale zamiast prosić o to, by przestał, wypiął się bardziej w jego stronę, ignorując ból.
- Szybciej...- poprosił Kuroko, sam nie wierząc w to, że to uczucie tak bardzo mu się podoba. Nigdy wcześniej nie uprawiał takiego seksu, zwykle było spokojniej - owszem, namiętnie również, ale znacznie spokojniej. Jego chłopak czekał, aż się przyzwyczai, jak się rozluźni...
    Czyżby właśnie stawał się masochistą?
    Ale Kagamiemu najwyraźniej bardzo spodobała się ta prośba. Ochoczo przyspieszył ruchy biodrami, wbijając się w jego ciasne wnętrze i jęcząc przy tym głośno, wzdychając drżąco. Nabijał się gwałtownie, zupełnie tracąc kontrolę i, choć wnętrze Kuroko było tak ciasne, iż miał wrażenie, jakby miażdżyło jego członka, uderzył go w pośladek, by zacisnęło się jeszcze mocniej.
    Kuroko zapomniał o bólu. Zapomniał o wstydzie, zapomniał o wszystkim, co do tej pory zaprzątało jego głowę. Teraz liczyła się tylko odczuwana przez niego przyjemność i to błogie zaspokojenie.
- Oh, tak...- jęknął Kagami, zaciskając dłonie na jego pośladkach.- Tak dobrze... zaraz dojdę...!
    Nie tylko on. Kuroko, czując, że jego penis zaczyna go boleć, domagając się pieszczot, zaczął poruszać po nim dłonią, szybkimi ruchami. Jego serce biło tak szybko, że miał wrażenie, iż zaraz rozsadzi jego pierść.
- Ka...gami-kun....- wyszeptał.- Tak mi dobrze...
    Wystarczyło tylko, by Taiga usłyszał z jego ust "Kagami-kun". Przygryzł wargę, by nie krzyknąć, kiedy doszedł. Tetsuya również osiągnął szczyt, spuszczając się na miękkie obicie kanapy. Kagami jeszcze przez dłuższą chwilę poruszał się w nim, a potem wycofał ostrożnie i zdjął prezerwatywę.
    Opadł ciężko na kanapę, patrząc jak Kuroko również siada. Jego nogi drżały mocno, wyglądał teraz tak niewinnie i seksownie zarazem, że Taiga znów zaczynał nabierać na niego ochoty.
- Przepraszam...- mruknął, zbliżając się do niego i przytulając do jego pleców.- Na... naderwałem cię?
- Nie, w porządku - westchnął Kuroko.- Trochę boli, ale szybko przejdzie.
- Rany, nigdy nie wyobrażałem sobie tego w taki sposób...- jęknął, opierając się czołem o jego ramię.- W moich myślach wyglądało to o wiele spokojniej, bardziej romantycznie... ale to... to przeszło moje najśmielsze oczekiwania...
- Było źle?
- Było fantastycznie!- krzyknął, podrywając głowę i patrząc na niego jakby z niepokojem.- Naprawdę, było o niebo lepiej niż to sobie wyobrażałem!
- Cóż, szczerze mówiąc, to jeszcze nigdy mnie tak nie poniosło - mruknął Kuroko.- Zimno mi...
- Ah, przepraszam! Już ci daję twoje...- urwał, rozglądając się za ubraniami Kuroko. Przygryzł wargę i spojrzał na niego niepewnie.- A może... wo... wolałbyś zostać na noc?
    Tetsuya westchnął cicho, opierając się o oparcie kanapy. Spojrzał spokojnie na Kagamiego, przesunął wzrokiem po jego umięśnionych barkach, klatce piersiowej, brzuchu... Zatrzymał się dłużej na jego członku i znów powrócił do twarzy, teraz zarumienionej.
- Ok - szepnął.
    Będzie musiał napisać do Kise sms-a, że nie wróci na noc. Zapewne zacznie do niego wydzwaniać, ale kto by się tym przejmował, mając przy swoim boku kogoś takiego jak Kagami?
    Nikt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń