Moda na Uke
Odcinek 6
Kise nie miał ochoty się ruszyć. Siedział w restauracji "Loveless" od dobrych dwóch godzin po odejściu Kasamatsu, gapiąc się bez wyrazu w szybę i popijając drinki, które zamawiał jeden po drugim. Kawa poszła w niepamięć, bo jak można w takiej sytuacji pić co innego niż alkohol?
Sześć lat związku. Sześć długich, pięknych lat związku. Owszem, może i od czasu do czasu zdażały się kłótnie, zdażały się "fochy" - jak w przypadku każdej innej pary, nieważne czy hetero, czy homo - ale nigdy nie dochodziło do zerwania. Żaden z nich drugiego nie zdradził, nie oszukiwał, niczego przed nim nie ukrywał.
Sześć lat związku.
Kise odchylił głowę i przełknął zawartość szklanki. Odłożył ją na stolik z głośnym stuknięciem, westchnął głośno. Nie miał ochoty wracać do domu. Nie chciał się widzieć ani z Aomine, ani nawet z Kuroko, który i tak do południa nie raczył choćby odebrać jego telefonu.
Miał wrażenie, jakby życie w jednej chwili stało się niczym. Jedną, wielką pustką.
- Proszę, proszę, kogo ja widzę. Czyż to nie Kise Ryouta?- Usłyszał nagle czyjś głos nad swoją głową.
Spojrzał na stojącego obok niego mężczyznę i zmarszczył lekko brwi, na pierwszy rzut oka nie rozpoznając. Dopiero po chwili przypomniał sobie, do kogo należy ta średniego wzrostu szczupła sylwetka, czerwone włosy i wyjątkowe oczy - jedno czerwone, drugie nito żółte, nito pomarańczowe. Nikt nigdy nie potrafił określić dokładniej tego koloru, dlatego mówiono po prostu "żółte".
Zarzucił płaszcz na oparcie krzesła i usiadł przed Kise, nie pytając, czy ma ochotę na towarzystwo. Ubrany był w markowe dżinsy oraz szaro-czarny sweter z kołnieżykiem, idealnie leżącym na jego szczupłej, umięśnionej sylwetce.
- Akashicchi Seijuurou - westchnął Ryouta, opadając ciężko na oparcie krzesła i patrząc na niego bez szczególnego wyrazu.- Dawno się nie widzieliśmy.
- Rzeczywiście - odparł z delikatnym uśmiechem na twarzy.- Jesteś pijany, Ryouta.
- Możliwe.- Wzruszył ramionami.- Kogo to obchodzi?
- Pracowników tego miejsca, chociażby - odpowiedział, unosząc lekko brew. Był wyraźnie rozbawiony.- Zdajesz sobie sprawę z tego, że o 21:00 zamykają lokal?
- A która jest?- wymamrotał Kise.
- Po ósmej.
- No to zdążę się jeszcze napić - westchnął chłopak i uśmiechem przywołał kelnerkę. Podparł się łokciem o blat stolika, kiedy ta do niego podeszła.- Skarbie, zrób jeszcze jednego drinka, dobrze?
- D-dobrze, Kise-san!
- Dziękuję, kochanie. Dla mojego przyjaciela też coś...
- Dziękuję, nie trzeba.- Akashi uśmiechnął się do niej znacząco.
- Nie to nie.- Kise wzruszył ramionami.- Ah, i daj mi może swój numer, co? Nie miałabyś ochoty wyskoczyć gdzieś ze mną po pracy?
- Przynieś mu tego drinka, proszę - westchnął Seijuurou.- Przywołam go do porządku.
Kelnerka była chyba z tego faktu bardzo niezadowolona, bo rzuciła Akashiemu nerwowe i trochę złośliwe spojrzenie. Skinęła jednak głową i odeszła do lady.
- Zerwał z tobą?- zapytał bez ogródek Akashi.
- Tak - odparł Kise.- "Tak wyszło". Przeleciał panienkę z pracy i trzy tygodnie ją ruchał, nic mi nie mówiąc. A wczoraj zadzwonił, że chce się spotkać. Myślałem, że...- Kise pociągnął nosem, starając się powstrzymać łzy.- Myślałem, że chce mnie przedstawić rodzicom, albo zaproponować, żebyśmy razem zamieszkali. Sześć lat związku, Akashicchi! Wyobrażasz to sobie? Po tylu latach zrywa ze mną dla jakiejś zdziry z pracy! Bo co? Bo ma cipkę, tak?! Bo jest cieplejsza i bardziej mokra?! Bo głośniej jęczy i ma cycki?!
Akashi zerknął na kelnerkę, która właśnie do nich podeszła i stanęła jak wryta, słysząc słowa Kise. Bardzo starał się nie uśmiechnąć. Oczywiście, żal mu było Kise, w końcu on i Kasamatsu byli ze sobą długo, a Ryouta cholernie go kochał. Ale, mimo wszystko, patrzenie na modela w takim stanie odrobinę go bawiło.
Kelnerka pozostawiła szklankę z drinkiem i czmychnęła za ladę, obserwując ich kątem oka.
- Co za cham - mruknął Akashi, kiwając głową.
- Właśnie!- Kise spojrzał na niego z pasją.- Wiedziałem, że mnie zrozumiesz, Akashicchi! Ale to jest mało powiedziane! On jest chamem, świnią i chujem!- wydarł się.- Wielkim chujem, w przeciwieństwie do tego prawdziwego! Bo to, co ma w gaciach, wielkie NA PEWNO nie jest...!
- Dobrze, Ryouta, spokojnie, weź głęboki oddech.- Akashi postanowił szybko go uspokoić, dostrzegając zaniepokojony personel. Przysunął się bliżej z krzesłem i chwycił dłoń blondyna, ściskając ją lekko.- Już dobrze, uspokój się, Ryouta. Masz absolutną rację, ale nie krzycz tego tak głośno.
- Co ty tutaj w ogóle robisz, Akashicchi?- smarknął Kise.
- Miałem spotkanie biznesowe - wyjaśnił.- Klient przed chwilą poszedł do domu, a ja postanowiłem do ciebie podejść. Już dobrze?- zapytał, unosząc lekko brwi.
- Oczywiście, że nie jest dobrze - westchnął Kise, wypijając na raz cały swój drink.- Właśnie przegrałem z kobietą. I pewnie zawsze będę przegrywał. To fatalne uczucie, mieć taką świadomość, że jest się gorszym od kobiety.
- Nie jesteś gorszy od kobiety, jestem tego pewien - powiedział łagodnie Akashi, uśmiechając się znacząco.- Tetsuya i Daiki na pewno się o ciebie martwią. Odprowadzę cię do domu, dobrze?
- Dobrze...- westchnął Kise i czknął lekko. Podniósł się z trudem i wyciągnął portfel.- Ojej...
- Co się stało?- zapytał Akashi, ubierając płaszcz.
- Nie mam... nie mam pieniędzy - westchnął Kise.- Zapomniałem, że pożyczyłem je Reocchiemu...
Akashi westchnął ciężko, spoglądając wymownie w sufit. Zapiął płaszcz i sięgnął do kieszeni po swój portfel.
- Zapłacę za ciebie, ubierz się - polecił.
- Oh, dziękuję, Akashicchi!
Akurat w momencie kiedy Kise skończył ślamazarne zakładanie płaszcza, wrócił jego przyjaciel z dość ponurą miną. Patrzył na blondyna spod byka, a kiedy ten zamrugał z pytającym wyrazem twarzy, bez słowa zarzucił sobie jego ramię na barki i wyprowadził z restauracji.
- Ciężki jesteś - stwierdził po chwili, po czym posadził go na najbliższym parapecie okna wystawowego jednego ze sklepów.- Zadzwonię po taksówkę i pojedziemy do mnie.
- Do ciebie?- Kise spojrzał na niego głupkowato.- Dlaczego nie do Tetsucchiego?
- Bo do Tetsucchiego jest za daleko - westchnął.
- Daj spokój, gdybyś chciał, mógłbyś mnie wywieźć nawet do Honolo... Hololo... Honolalulu!- Machnął ręką.- Samolotem odrzutowym.
Akashi wywrócił oczami, przykładając telefon do ucha.
- Przez ilość zamówionych przez ciebie drinków stać mnie tylko na dowiezienie cię do mojego mieszkania. Niepotrzebnie zostawiłem w domu moje karty kredy... Dobry wieczór, chciałbym zamówić taksówkę.
Kise westchnął ciężko, zadzierając głowę i przy okazji waląc nią w szybę okna. Syknął cicho, chwytając się za obolałe miejsce, a kiedy początku ból minął, znów spojrzał w niebo, jednak ponownie się uderzył.
- Auć!- jęknął płaczliwie.- Akashicchi, szyba mnie bije...! Buhuhu...!
Seijuurou rozejrzał się wokół siebie, mając nadzieję, że żaden z nielicznych mijających ich ludzi nie rozpoznaje jego twarzy. Podszedł do Kise i pogłaskał go lekko po głowie, kładąc rękę na jej tyle, dzięki czemu, kiedy Ryouta znów ją podniósł, oparł się o jego dłoń, ta zaś przylgnęła do szyby.
- Dziękuję, Akashicchi...- wymamrotał blondyn.- Zawsze cię lubiłem... Jesteś taki miły... o niebo lepszy od Yukio... i fajniejszy... i przystojniejszy...
- Wiem - powiedział spokojnie Akashi, wypatrując taksówki.- Przyjechała. Spróbuj się podnieść, sam cię nie uniosę.
Jakimś cudem udało im się podejść do samochodu. Kierowca był tak miły, że nawet otworzył przed nimi drzwi. Wsiedli do środka, Akashi podał mężczyźnie adres, a potem pogłaskał z westchnieniem Kise, którego głowa opadła bezradnie na jego pierś.
- Tylko nie zwymiotuj, błagam - szepnął do niego.- Nie mam już pieniędzy, żeby płacić za dodatkowe czyszczenie...
Ryouta w odpowiedzi objął go i przytulił się do niego.
Kiedy dotarli do mieszkania Akashiego - a właściwie piętrowego apartamentu mieszcącego się w jednym z najbardziej luksusowych budynków w Tokio - Kise rozsiadł się w salonie na podłodze i z fascynacją wpatrywał w szklane ściany, za którymi, niczym serce na dłoni, tętniło nocne życie stolicy Japonii, pełne kolorowych świateł i migających neonów.
- Jakbyś w końcu zmusił Daikiego do poszukania sobie porządnej pracy, miałbyś takie widoki na co dzień - powiedział Seijuurou, który właśnie wyszedł z łazienki w spodniach od piżamy i wycierał mokre włosy białym, pusztym ręcznikiem.
- Daikicchi został w końcu policjantem - pochwalił się Kise.- Na razie jego zarobki są niewielkie, pewnie taką sumę dawałbyś jako kieszonkowe swojemu dziecku, gdybyś jakieś miał. Ale liczymy na to, że szybko dostanie awans.
- Mogę zapalić światło?
- Jak zapalisz, to nie będę widział Tokio - mruknął nadąsany Kise.
- Chcesz spędzić całą noc, gapiąc się na miasto?
- A co w tym złego?- zapytał Kise, patrząc na niego zaskoczony.- Przecież to piękny widok! Jesteśmy na najwyższym piętrze, w apatamencie o szklanych ścianach, mamy niesamowite widoki!
- Znam o wiele fajniejsze widoki - powiedział Akashi z uśmieszkiem, zsuwając ręcznik na kark i kucając przy blondynie. Przysunął do niego głowę i pocałował go delikatnie w usta.
- Ah tak?- Kise zachichotał cicho, odpowiadając leniwie na pocałunek.- Ciekawe jakie...
- Mogę ci pokazać - wymruczał czerwonowłosy.- Jest ich trochę... pierwszy masz, na przykład, za tamtymi drzwiami.- Wskazał w kierunku drzwi prowadzących do jego sypialni.- Ale lepiej będzie, jeśli najpierw skorzystarsz z tamtych.- Wskazał te do łazienki i uśmiechnął się słodko.- Śmierdzisz alkoholem.
- Noo, Akashicchi, już się nakręciłem!- jęknął Kise, przesuwając dłonią po jego nagiej klatce piersiowej.
- Weź chociaż szybki prysznic i umyj zęby. Szczoteczki są w drugiej szufladzie pod umywalką. No, dalej. Nie będę długo czekał.
- Ehh, jesteś okropny.- Kise przygryzł wargę, marszcząc brwi.- W sumie... nie wiem, czy powinniśmy...
- Jesteś wolny.- Akashi wzruszył ramionami.- Ja też. Nic nie stoi nam na przeszkodzie. Prócz smrodu alkoholu.
- Ale... jesteś przyjacielem Tetsu... no i jakoś tak... dopiero co Yukio ze mną zerwał...
- Teraz pewnie posuwa swoją nową dziewczynę.- Seijuurou pocałował go lekko w ramię.- Pokaż mu, jak głupio postąpił, rezygnując z ciebie dla jakiejś tam kobiety.
Kise spojrzał na niego dość niepewnie, ale po chwili skinął głową i poszedł do łazienki, chwiejąc się odrobinę. Akashi tymczasem, wzdychając, przeszedł do swojej sypialni, wziął do ręki komórkę i wybrał numer z pamięci.
- Halo?
- Cześć, mój przystoniaku.
- Akashi-kun! Masz nowy numer?- zapytał zaskoczony Kuroko.
- Tak, ale to nieistnione. Spotkałem Ryoutę w restauracji, kiedy miałem spotkanie biznesowe. Jest teraz u mnie.
- Oh, jeszcze nie wrócił? Dlatego w domu jest tak cicho...
- Jest pijany.- Akashi uśmiechnął się lekko, otwierając szafę i wyciągając z niej czarne zdobione pudło. Położył je na łóżku i otworzył wieko.- Wygląda na to, że Yukio zdradził go i z nim zerwał.
- Co...? Żartujesz?! Oh, rany...- westchnął Tetsuya.- Co z moim bratem? Trzyma się...?
- Spokojnie, zadbam o to, żeby tej nocy nie mówił nic więcej prócz "Akashicchi".
- Proszę, tylko nie zrób mu krzywdy... Jeśli nie będzie chciał...
- Będzie. Właściwie to już chce, tylko zapędziłem go do łazienki, bo trochę śmierdzi. A jak z tobą i z Kagamim?
- Uhm... dobrze.
- Jesteście razem.- Bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak.
- Mogłeś chociaż przespać się ze mną, nim się zgodziłeś - mruknął Seijuurou, wyciągając z pudełka duże dildo i kulki analne. Przeglądał dalej zawartość.
- Jesteś zbyt uparty, Akashi-kun - westchnął Kuroko.
- Przyda ci się trochę doświadczenia.- Czerwonowłosy uśmiechnął się, kiedy usłyszał cichy śmiech Tetsuyi.
- Bawcie się dobrze. Tylko proszę, zwróć mi brata w całości.
- Jutro go przywiozę, jeśli starczy mu sił, żeby wstać - powiedział.
- Pracujesz jutro?
- Nie, mam wolne.
- W takim razie wpadnij na obiad. Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Chodzi o Takao?- Uniósł na wysokość twarzy klamerki do sutków i uśmiechnął się do swoich myśli.- Znowu chce, żebyś przekonał mnie bym nie sypiał z Shintarou?
- To nie jest rozmowa na telefon...
- Już wystarczająco wiele razy powtarzałem ci to zdanie, Tetsuya - powiedział Akashi, wyciągając kajdanki, przepaskę na oczy oraz korek analny.- Jestem wobec ciebie wyjątkowo cierpliwy, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi, ale ja też potrafię się zirytować. Jeśli chcesz, mogę osobiście spotkać się z Takao.
- Nie, lepiej nie...- westchnął Kuroko.- Chciałem tylko spróbować... Po prostu przyjedź do nas na obiad. Dawno się nie widzieliśmy.
- Z przyjemnością.- Akashi uśmiechnął się, zadowolony.- Do zobaczenia jutro, Tetsuya. Chcesz coś powiedzieć Ryocie, zanim...?
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Nie przesadź, proszę. Znając ciebie...
- Tak, tak.- Akashi uśmiechnął się, wyciągając z pudełka lubrykant i kilka prezerwatyw.- Pomogę mu tylko zapomnieć, chociaż dziś, gdy jest najgorzej.
- Do jutra, Akashi-kun.
Rozłączył się, odrzucił telefon na fotel i schował pudełko do szafy. W tym momencie do sypialni wszedł Kise z ręcznikiem przepasanym w biodrach. Wyglądało na to, że prysznic pozwolił mu nieco otrzeźwieć.
- Co to jest?- bąknął, siadając na łóżku obok przedmiotów uszykowanych przez Akashiego.
- Trochę się zabawimy - powiedział Akashi, podchodząc do niego i stając między jego nogami. Przeczesał dłonią blond włosy, a model przysunął głowę do jego klatki piersiowej i zaczął ją całować.
- Kto będzie na górze?
- Ja.- Akashi uniósł brew, rozbawiony, patrząc jak Kise zostawia na jego torsie mokre ślady po pocałunkach.- Spałeś z kimś poza Kasamatsu?
- Masz na myśli z innym facetem? Nie - westchnął Kise.- Ale to nie oznacza, że jestem niedoświadczony!
- No dobrze.- Akashi przygryzł lekko wargę, po czym chwycił za klamerki i przyczepił je ostrożnie do sutków Kise.
- Nie wiem, czy mam ochotę na takie sado-maso...- mruknął Ryouta, rumieniąc się.
- Sado-maso?- parsknął Akashi.- Jeszcze nie widziałeś prawdziwego sado-maso. To ma ledwie pobudzić twoje receptory czuciowe. Dzięki temu przyjemność będzie jeszcze większa. Poza tym...- Seijuurou chwycił kajdanki i zabujał nimi na palcu.- Dobrze jest czasem urozmaicić odrobinę tradycyjny seks. Co ty na to?- Uśmiechnął się do niego, mrużąc oczy.- Obiecuję, że tej nocy ani razu nie pomyślisz o jakimś tam Kasamatsu.
- W... w porządku - mruknął Kise, powstrzymując uśmiech.- Czemu nie... ale jeśli mi się nie spodoba...
- Przerwiemy - obiecał.- Tylko, jeszcze jedna sprawa...
- Tak?
- To seks bez zobowiązań.
- No jasne!- zaśmiał się Kise.
Akashi uśmiechnął się do niego i skinął głową, zadowolony.
Nic się nie stanie, jeśli ten raz poświęci się, by zadać przyjemność głównie swojemu partnerowi.
- Połóż się - powiedział. Kiedy Kise spełnił prośbę, przy okazji zrzucając z siebie ręcznik, Seijuurou przysunął się do niego i, chwytając delikatnie jego nadgarstki, przykuł je do łóżka.- Nie patrz tak, przecież nie mam zamiaru cię teraz zostawić.
Sięgnął po opaskę i zawiązał mu oczy.
- A to po co?
- Jeśli nie będziesz widział, co robię, tym większe będzie twoje zaskocznie - odparł Akashi, wciąż się uśmiechając. Pocałował jego usta, a Ryouta wydał z siebie cichy jęk.- Widzisz?
Blondyn roześmiał się, odrobinę zrelaksowany. Póki co, zabawa mu się podobała...
To było nawet interesujące, kiedy tak leżał, w nerwowym oczekiwaniu na to, co będzie następne, gdzie tym razem pocałuje go Akashi, czego dotknie. Przygryzał wargę, wzdychając, kiedy czerwonowłosy zaczął całować jego tors, zniżając się coraz niżej, aż do członka. Co prawda, dopiero teraz zaczął się podniecać i jego penis nie stwardniał jeszcze do końca, ale Akashiemu najwyraźniej to nie przeszkadzało - wsunął go sobie do ust, dłonią delikatnie gniotąc jądra blondyna.
Kise jęknął głośno, szarpiąc dłońmi. Zagryzł wargę, więrcąc nerwowo biodrami. To naprawdę było niesamowite... to, że nie widział tego, co się dzieje, że nie mógł nawet dotknąć Akashiego i był całkowicie zdany na jego łaskę...
Seijuurou przesuwał językiem to całym jego penisie, od czasu do czasu ssał jądra, przy okazji podgryzając je. Uśmiechał się, widzą reakcje Kise, nie mógł powstrzymać tej cichej radości.
Splunął na jego członka, rozsmarował ślinę, po czym wziął głęboki oddech, na moment zamykając oczy. Odkaszlnął, przygotowując się do tego, co chciał zrobić. Pochylił się, possał czubek, a potem gwałtownie wsunął go aż po same gardło, nosem dotykając podbrzusza. Kise jęknął głośno, zerwał się, jednak Akashi przytrzymał go rękoma, spodziewając się takiej reakcji.
- Boże, Akashicchi...!- jęknął.
Seijuurou wysunął z ust jego członka, teraz jeszcze bardziej naślinionego.
- Albo "Boże", albo "Akashicchi", zastanów się, jak chcesz mnie nazywać - powiedział z uśmiechem.
- Jesteś cudowny...- westchnął z jękiem Ryouta.
- Wiem.
- Nie przestawaj...
- Tylko nie spuść się za wcześnie, nie chcę się zakrztusić.
- Mmm, postaram się...
Akashi pokręcił głową, przesunął dłonią po jego członku kilka razy, po czym znów wziął go głęboko do gardła. Przez kilka sekund poruszał głową, a potem znów go wypuścił, zaczerpując łapczywie powietrza. Znów odkaszlnął i następnie ponownie włożył penisa Kise do ust, tym razem jednak nie tak głęboko. Zaczął obciągać mu szybkimi ruchami w górę i w dół. Ryouta jęczał głośno i pokrzykiwał, wyginając ku niemu biodra.
Kiedy spuścił się do ust czerwonowłosego, Akashi przetrzymał w nich jego spermę, a potem wstał i podszedł do biurka, na którym leżały chusteczki. Wypluł na jedną z nich białawą substancję i odkaszlnął, wracając do blondyna.
- I jak?- zapytał, biorąc do ręki kulki analne.
- Cudownie...- jęknął Kise.- Akashicchi, błagam, włóż go we mnie.
Seijuurou uniósł lekko brwi, uśmiechając się sceptycznie.
- Proszę - szepnął Ryouta, przygryzając wargę.- Bardzo chcę go w sobie poczuć...
- Chciałem jeszcze trochę się z tobą pobawić - powiedział z westchnieniem.- Ale, skoro nalegasz...
Zdjął z siebie spodnie od piżamy oraz bieliznę. Chwycił za butelkę z lubrykantem, patrząc jak Kise rozkłada nogi. Wylał jego odrobinę na dłoń, po czym przysunął się do chłopaka i zaczął smarować jego odbyt.
- Szybko się rozluźniasz - powiedział, zadowolony.- To świetnie.
- Naprawdę chcę to zrobić...- szepnął Ryouta.- Chociaż teraz... potem... się pobawimy...
- No ja myślę - mruknął z rozbawieniem i dotknął czubkiem swojego penisa jego gorącej, pulsującej dziurki.- To co, gotowy?
- Jak nigdy - westchnął Kise.
Sądził, że humor poprawi mu się, jeśli przeleci tę kelnerkę z restauracji "Loveless", ale...
Cieszył się, że spotkał Akashiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz