Bez granic


Bez granic


    „Czy dziesięć lat wystarczy, by się do kogoś przywiązać?”
    Właśnie to pytanie zadał mi mój brat, kiedy Orochi zawładnął ciałem Soramaru Kumou. Kiedy cała trójka Chmurnych Braci dowiedziała się, że ich zdradziłem. A raczej zrozumiała, że nigdy tak naprawdę nie byłem przyjacielem i bratem, za którego mnie uważali.
    Czy dziesięć lat wystarczy, by się do kogoś przywiązać?
    Jestem przywódcą upadłego klanu Fuma. Swoje emocje i uczucia trzymam na wodzy. Sądziłem więc, że dziesięć lat to nic takiego. W końcu zbliżyłem się do nich, ponieważ taką miałem misję. Bez mrugnięcia okiem zabiłem ich rodziców, bez wyrzutów sumienia stałem u ich boku, udając bezbronnego, pozbawionego rodziny i domu nastolatka.
    A oni w odpowiedzi na to uśmiechnęli się. Chcieli, bym znów zamieszkał z nimi w Świątyni Chmur, bez względu na to, czy nadejdzie dzień, w którym mi wybaczą, czy też nie.
–    Shirasu-san?
    Zamknąłem oczy, słuchając tego rozbrzmiewającego w mojej głowie imienia, wypowiedzianego przez dobrze mi znany głos.
    Gdyby nie Tenka, jedenaście lat temu z pewnością zmiażdżyłbym to gardło, z którego się wydobywał.
–    To naprawdę ty?
    Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie skoczyć z urwiska, nad którym stałem, tak, jak rok wcześniej. Przyłapany na „podglądaniu”, starałem się biec jak najdalej. Jednak to było oczywiste, że przez ten rok Soramaru dużo trenował, wciąż rosnąc w siłę.
    Byłem tylko ciekaw, czy przewyższył już Tenkę...
–    Dawno się nie widzieliśmy, Soramaru – powiedziałem z uśmiechem, w końcu się do niego odwracając.
    Sam nie wiem co dokładnie pojawiło się w jego oczach. Kiedy ruszył w moim kierunku, byłem gotów sięgnąć po kunai i odeprzeć atak.
    Ale jak mam odeprzeć przytulenie...?
    Objął mnie ramionami, przycisnął do siebie moje szczupłe ciało, westchnął głośno, ze śmiechem. Oparł się policzkiem o moje ramię i po prostu tak stał.
–    Urosłeś.- Udało mi się w końcu coś z siebie wydusić.
–    Taa, ale nadal jesteś wyższy – zaśmiał się, odsuwając głowę i patrząc mi teraz w oczy. Obdarzył mnie swoim zwyczajowym uśmiechem, szczerym, pełnym miłości i tej denerwującej tęsknoty.- Tak dobrze znowu cię widzieć, Shirasu-san. Nie masz pojęcia, jak bardzo za tobą...
–    Przestań.- Odepchnąłem go delikatnie, zachowując na twarzy ten sam uśmiech, co zawsze.- Nie warto, Soramaru.
–    Nie mów tak, Shirasu-san!- krzyknął.- Mogłeś oszukiwać nas przez dziesięć lat podając się za naszego przyjaciela, ale nie wmówisz mi, że to, co łączyło wyłącznie mnie i ciebie, było takim samym kłamstwem!
–    Już ci mówiłem, że najważniejszy byłeś dla mnie ty – powiedziałem.- To ty musiałeś mi najbardziej ufać, to właśnie najbliżej ciebie musiałem być. W końcu byłeś naczyniem Orochiego. Kiedy wyznałeś mi uczucia, nie mogłem ich odrzucić.
–    To kłamstwa!- krzyknął ze złością, po czym zacisnął zęby, wpatrując we mnie.
–    Zrozum, Soramaru, to wszystko robiłem dla Orochiego.
–    Nie uwierzę w to – szepnął, kręcąc głową. W jego oczach pojawiły się łzy.- Nie uwierzę, że te wszystkie chwile, gdy dotykałeś mnie, całowałeś, kochałeś... że wszystko to było tylko sposobem na zbliżenie się do mnie... Wiem, że nie kłamałeś, kiedy mówiłeś, że mnie kochasz... Nikt nie potrafi być tak dobrym aktorem...
–    Ja chyba jednak potrafię.- Uśmiechnąłem się skromnie.- Nie zapominaj, że mam dziesięcioletnie doświadczenie.
–    Dlaczego do nas przyszedłeś?- zapytał cicho, ocierając twarz rękawami kimona.- Bo na pewno nie przechodziłeś obok naszej świątyni przypadkowo.
–    Chciałem zobaczyć, co u was – odparłem.- Ot, sprawdzić, czy jeszcze żyjecie.
–    Uciekałeś przede mną.- Te słowa zabrzmiały jak skarga, ledwie powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem.
–    Przyznaję bez bicia, że nie chciałem, byś mnie zauważył. Wiedziałem, że zaczniesz zadawać bezsensowne pytania, na które będę musiał udzielać równie bezsensowne odpowiedzi.
–    Dla mnie one nie są bez sensu.
–    I że zaczniesz bezsensowne dyskusje – dodałem, uśmiechając się.- Cały ty.
–    Próbujesz zniechęcić mnie do siebie, prawda?- burknął.
–    Zrobiłem to już dawno temu. Poczynając od zamordowania twoich rodziców, poprzez próbę uduszenia cię, zranienie niemal śmiertelnie twojego brata, aż po wszystkie kłamstwa, jakie bez zająknięcia ci wciskałem. Właściwie, gdyby nie Orochi, Tenka już dawno by nie żył, więc możemy to zaliczyć do morderstwa.
    Umilkł, spuściwszy głowę. Sam dziwiłem się sobie, że jestem z nim taki szczery. Oczywiście, teraz kłamstwa nie miałyby najmniejszego sensu.
    Poza tym jednym, którym chciałem go uchronić.
–    Co robiłeś przez ten rok?- zapytał cicho.
–    Nic szczególnego – odparłem krótko.
–    Chodź do nas – mruknął Soramaru.- Tenka i Chuutarou są w mieście. W domu jestem tylko ja i Nishiki.
–    Nishiki? Ah tak, twoja nowa dziewczyna.- Natychmiast ugryzłem się w język. Nie powinienem był tego mówić.
    Rumieńce na jego twarzy zdenerwowały mnie jeszcze bardziej. Nie mogłem odczytać z jego twarzy tego, o czym teraz myśli. Najwyraźniej rok przerwy wystarczał, bym wyszedł z wprawy.
–    Chodźmy – szepnął, chwytając mnie nagle za nadgarstek i ciągnąc za sobą w kierunku drzew, za którymi czekały nas schody, po których chodziłem dziesięć lat, na szczycie których stała świątynia, w której wychowywałem Soramaru i Chuutarou.
    A nawet tego głupka, Tenkę.
    To wszystko tam na mnie czekało. Kuchnia, w której wielokrotnie przygotowywałem słodkości, gdzie na marne starałem się ugotować obiad. Mój stary pokój, w którym każdego wieczora planowałem kolejny dzień. Dziedziniec, zamiatany przeze mnie każdego ranka, na którym przyglądałem się ćwiczącemu Soramaru. Jego pokój, w którym uczyłem go wszystkiego, co sam umiałem. Pokój Tenki, gdzie raz na jakiś czas piłem z nim sake i przyglądałem mu się z ciekawością, kiedy się upija i bredzi trzy po trzy.
    I było coś jeszcze, co tam na mnie czekało.
    Było ciepło rodzinnego domu i ten słoneczny śmiech, który był w stanie odegnać raz na zawsze kłębiące się na niebie ciemne chmury.
–    Soramaru...
–    Nawet nie próbuj!
–    Czego?
–    Wiem, że nie chcesz tam iść, ale trudno. Zaciągnę cię tam siłą, poczekamy na Tenkę i Chuutarou i przynajmniej wysłuchasz, co mają ci do powiedzenia!
–    Dobrze wiem, co mają...
–    Nic nie wiesz, Shirasu!- przerwał mi krzykiem.
    Umilkłem. „Shirasu”? A gdzie jego „-san” dodawane za każdym razem, gdy wypowiadał to skalane wiecznym potępieniem imię? Gdzie ten zawsze okazywany mi …
    Ah, chwileczkę. Przecież nie mam prawa szukać u niego szacunku do mojej osoby.
    Kiedy wchodziliśmy po schodach, czułem dziwną ociężałość na barkach. Nogi odmawiały mi współpracy, miałem wrażenie, jakby były zrobione z ołowiu. Soramaru ciągnął mnie za rękę, więc nie mogłem się zatrzymać, choć z każdym kolejnym stopniem szło mi coraz gorzej.
    Ale on dalej mnie ciągnął.
    I, z jakiegoś powodu, miałem wrażenie, że byłby w stanie wyciągnąć mnie nawet z najgłębszych czeluści.
    Torii* mogłem zobaczyć będąc niemalże u samych stóp kamiennych schodów, jednak dopiero po zbliżeniu się do niej, poczułem, jak dobrze jest mi znana. Drewniana tabliczka ze złotym napisem „Świątynia Kumou” przywoływała nostalgiczne wspomnienia.
    Przed budynkiem, z miotłą w rękach, stała średniego wzrostu dziewczyna o biało-czarnych włosach. Nic się nie zmieniła. Wciąż z tą samą zaniepokojoną miną, której wyraz zmieszany był z obojętnością i powagą.
–    Przywód... znaczy... Shirasu-sama – bąknęła, patrząc na nas zaskoczona.
–    Nishiki, czy mogę mieć do ciebie prośbę?- Soramaru pociągnął mnie za sobą, aż stanęliśmy tuż przed nią. Westchnąłem cicho, odwracając głowę i nie patrząc na nią.
–    O-oczywiście, Soramaru-sama!- powiedziała szybko.
–    Proszę, udaj się do miasta i sprowadź Tenkę i Chuutarou. Ja go tutaj zatrzymam.- Mówiąc to, przyciągnął mnie do siebie i ścisnął mocniej moją dłoń.
    Dlaczego odpowiedziałem na ten uścisk, chyba nigdy się nie dowiem... W tamtym momencie wiedziałem tylko tyle, że popełniłem kolejny błąd.
    Dałem mu znać. Nigdy, przenigdy nie powinienem był ściskać jego dłoni w taki sposób.
    Nishiki bezzwłocznie ruszyła do miasta, zostawiając nas samych na dziedzińcu. Przez chwilę patrzyliśmy, jak jej sylwetka znika, gdy schodziła po schodach.
–    Chodźmy, Shirasu-san...- szepnął niecierpliwie Soramaru, ciągnąc mnie do środka.
    Tyle błędów, przed którymi przestrzegałem sam siebie, i wszystkie popełnione jednego dnia.
    Czy ludzka głupota naprawdę nie ma granic?
    Jego pokój nic się nie zmienił. Kiedy tylko weszliśmy do środka, od razu wiedziałem, gdzie jestem, nie tylko dlatego, że znałem to miejsce, ale znałem również ten charakterystyczny zapach, którym otaczał się sam Soramaru.
    Nie mogłem się nawet rozejrzeć, od razu wylądowałem na miękkim futonie. Stęknąłem cicho, patrząc jak Soramaru staje nade mną na czworakach.
–    Tyle razy ci powtarzałem, żebyś chował futon na dzień – westchnąłem, odwracając głowę, by nie mógł mnie pocałować.
–    Dziś się przyda – odparł w odpowiedzi. Nie mogąc dostać się do ust, zaczął całować mój policzek i szyję.
–    Co zamierzasz?- zapytałem, mając nadzieję, że nie słyszał, jak przełykam ślinę.
–    Już zapomniałeś, co oznacza taka pozycja?- Spojrzał na mnie z rumieńcem.- To chyba oczywiste, Shirasu-san!
–    Może dla ciebie.
–    Zamierzam się z tobą kochać!
–    Raczej mnie zgwałcić...
–    Nie robię takich rzeczy!- wykrzyknął, czerwieniąc się jeszcze bardziej.- Nie oszukasz mnie, wiem, że tego chcesz! Zresztą... sam się zaraz przekonasz – burknął, szarpiąc za pas mojego kimona.- Nie myśl, że zapomniałem, co lubisz!
    Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Starałem się jednak za wszelką cenę pozbyć tego uśmiechu, prostując usta, jednak ich kąciki wciąż unosiły się do góry. Tak bardzo się starałem, że w efekcie moje wargi przybrały kształt dzióbka...
    Nic dziwnego, że Soramaru zaczął się z tego śmiać...
    A potem nachylił się i niespodziewanie skradł pocałunek.
    Wątpię, by którykolwiek z nas wiedział, kiedy z naszych ciał zniknęły ubrania. Po prostu w jednym momencie leżeliśmy zupełnie nadzy, obejmując się nawzajem i całując powoli, leniwie, jak to bywa z dawno nie widzącymi się kochankami.
    Tak. Oto kolejny błąd, który popełniłem tamtego dnia – objąłem go, pocałowałem. Dałem mu do zrozumienia, że może ze mną zrobić wszystko, czego tylko będzie chciał. Byłem jego podwładnym, ukorzonym przed swoim panem.
    Panem, którym był Soramaru, a nie Orochi, którego był naczyniem rok wcześniej.
    Westchnąłem, kiedy jego usta znalazły się na mojej klatce piersiowej. Wsunąłem palce w jego miękkie, czarne włosy, przeczesałem je, odgarniając z czoła, przyglądałem się jego młodej, przystojnej twarzy.
    Przesunął dłonią po moim udzie, powoli, delikatnie, łaskocząc odrobinę. Poczułem dreszcze na całym ciele – wszystkie spłynęły do krocza, pobudzając tę część, która najbardziej ukazywała, jak bardzo byłem podniecony.
    Oczywiście, właśnie o to mu chodziło. Mało tego, pragnął jeszcze więcej. Widziałem to w jego ruchach, w sposobie, jakim składał pocałunki na mojej bladej skórze, w jaki przesuwał językiem wokół sutków, spoglądając na mnie z dołu, pełen zawstydzenia i namiętności jednocześnie.
    Ten chłopak nie zna granic.
    Zagryzłem wargę, jęcząc cicho, kiedy niespodziewanie zawędrował do mojego członka i polizał jego czubek. Skurczyłem palce u nóg, zacisnąłem dłonie na jego włosach, wygiąłem nerwowo kręgosłup. Włożył go całego do ust, czułem ich gorące, wilgotne wnętrze.
    Dlaczego? Dlaczego to sprawia mi tak wielką przyjemność? Dlaczego to właśnie od niego pragnę tych pieszczot, dlaczego to przy nim chcę jęczeć i szeptać jego imię, kiedy mnie dotyka. Tyle pytań... tyle pytań...
    Czy kiedykolwiek znajdę odpowiedź choć na jedno z nich?
–    Shirasu-san?- Soramaru spojrzał na mnie, przesuwając dłonią po moim penisie.- Pamiętasz już? Jakie to uczucie?
–    Dziwne – mruknąłem w odpowiedzi, patrząc w jego ciemne oczy. Czułem, jakby cała moja twarz płonęła żywym ogniem.
–    Nie chcę, żebyś szczytował w tym momencie...- wymamrotał Soramaru, pełznąc na czworakach do niewielkiego kufra stojącego pod ścianą. Wygrzebał z jego dna niewielką buteleczkę i pospiesznie wrócił do mnie. Patrzyłem na niego z lekkim niepokojem. Czy rok przerwy to nie za długo...?- Dojdziemy razem, dobrze?
    Nie odpowiedziałem. Przyglądałem mu się bez słowa, jak wylewa przeźroczystą substancję na dłoń, a śliskimi od niej palcami przesuwa ostrożnie po moim rowku. Zagryzłem mocno wargę, czując znajome ciepło. Jęknąłem cicho, kiedy zaczął koniuszkiem palca naciskać wrażliwy otwór. Nie mogłem na niego nie patrzeć, jego twarz wyglądała tak pięknie, kiedy oczy świeciły, a policzki były rumiane z zawstydzenia i pożądania jednocześnie.
    Piękny widok, choć obiecałem sobie nigdy więcej na niego nie patrzeć. Obiecałem sobie nigdy więcej nie ingerować w jego życie, pozwolić mu ruszyć dalej.
    Z Nishiki, albo z każdą inną dziewczyną, jaka mu się spodoba.
–    Soramaru...- sapnąłem, poruszając nerwowo biodrami, gdy poczułem w sobie jego palce.
–    Tak, Shirasu-san?- mruknął, wpatrując się w swoją czynność z lekko rozchylonymi wargami.
–    Przypomnij mi... ile masz lat?
–    W tym roku skończyłem 17. Zapomniałeś już?
–    Ty też o czymś zapomniałeś... Jestem od ciebie starszy... Jak możesz robić takie rzeczy 26-latkowi?
–    W zeszłym roku ci to nie przeszkadzało...- westchnął, wsuwając kolejny palec.
    Jęknąłem głośno, poderwawszy biodra w górę. Soramaru przytrzymał mnie wolną dłonią, i jak na złość poruszał palcami. Przygryzając wargę, sam się na nie nabijałem, nie mogąc powstrzymać tego irytującego odruchu.
–    Przes... tań...!- wysapałem.
    Uspokoił się, zwolnił ruchy palcami i teraz poruszał nimi bardzo powoli, rozszerzając dziurkę. Oddychałem głęboko, próbując spowolnić szaleńcze bicie mego serca. Nie mogłem się rozluźnić, wciąż odruchowo zaciskałem ścianki odbytu, a fakt, że Nishiki lada moment przyprowadzi Tenkę i Chuutarou, tylko bardziej mnie denerwowała.
    Jeśli nas przyłapią...
–    Shirasu-san...- Soramaru wysunął palce i nachylił się nade mną, całując delikatnie. Jęknąłem w jego usta, obejmując ramionami jego szyję.
    Przestałem liczyć moje błędy.
    Uniosłem biodra do góry, ocierając się członkiem o jego nabrzmiałą męskość. Usłyszałem jego jęk, trącił mnie penisem, pocałował mocno, a potem oderwał się ode mnie, chwycił buteleczkę i wylał odrobinę przeźroczystego płynu na swojego członka. Rozsmarował po nim substancję i przysunął czubek do mojego pulsującego otworu. Zagryzłem wargę, kiedy poczułem, jak na mnie naciska.
–    Shirasu-san... musisz się rozluźnić...
–    Nie pouczaj mnie, Soramaru...- westchnąłem.- Wiem o tym...
–    To wszystko przez to, że zniknąłeś na cały rok – mruknął oskarżycielsko.
–    Oskarżasz mnie o to, że nie uprawiałem seksu z mężczyzną?- parsknąłem.
–    Z męż...- Zagryzł wargę.- A... z kobietą?
–    Co?
–    Kochałeś się z kobietą, Shirasu-san?
–    Jesteś ciekaw?- Uśmiechnąłem się lekko.
–    Nie drażnij mnie!- krzyknął.- Chcę wiedzieć, czy mnie zdradziłeś, czy nie?!
–    Zdradziłem?- powtórzyłem, zaskoczony.- To by była zdrada?
–    Oczywiście!- szepnął jękliwie.- Rok temu... Żaden z nas nie powiedział, że to koniec naszego związku...
–    Nie było na to czasu, poza tym... wydawało mi się oczywiste.
–    Dla mnie takie rzeczy nie są „oczywiste”...
–    Nie rób takiej miny – westchnąłem.- To tylko rok. Nie zdążyłem nawet poznać nikogo ciekawego...
–    Naprawdę?- Spojrzał na mnie, na jego twarzy niespodziewanie wykwitł piękny uśmiech.
    Jak dziecko, któremu pozwolono zjeść słodycze.
    Wywróciłem tylko oczami, a on pocałował mnie czule, kładąc dłoń na policzku.
–    Kocham cię, Shirasu-san – szepnął, powoli się we mnie nabijając.- Kończy nam się czas, więc proszę, kochajmy się jak dawniej...
–    Nie mogę...
–    Postaraj się.- Pocałował mnie w czoło.- Przypomnij sobie, jak to było kiedyś. Jak dobrze nam było, kiedy to robiliśmy, jak cudownie było czuć się kochanym... Chcę tego, Shirasu-san...
    Westchnąłem ciężko, zamykając oczy. W mojej głowie pojawiły się kolejne pytania, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi – dlaczego nie mogłem mu odmówić? Dlaczego posłuchałem go, dlaczego zacząłem przypominać sobie w jaki sposób robiliśmy to dawniej? Jak łatwo wtedy było, jak gładko we mnie wchodził, jak dobrze się przy tym bawiliśmy?
    Otworzyłem powoli oczy, spojrzałem na jego twarz. Oczekiwał mojej odpowiedzi. Odgarnąłem jego włosy z czoła i pocałowałem je delikatnie.
    A potem odetchnąłem głęboko i w końcu się rozluźniłem. Soramaru uśmiechnął się do mnie delikatnie, jego oczy zabłysły od łez. Z cichym westchnieniem zagłębił się w moje wnętrze. Przygryzłem wargę, zaciskając odrobinę ścianki odbytu. Znów zacząłem powoli oddychać, uspokajać się. Aż w końcu Soramaru zaczął przyspieszać ruchy, wbijać się we mnie głęboko, delikatnie, w równym tempie.
    Nie mogłem powstrzymać jęków, które towarzyszyły każdemu jego pchnięciu. Sam ledwie powstrzymywał się od głośnego wydawania dźwięków rozkoszy, jaka nim zapanowała – mogłem to odczytać z jego twarzy.
–    Shirasu-san...- szeptał co jakiś czas z zamkniętymi oczami. Stękał cicho, zaciskał dłonie na futonie, zanurzał się coraz głębiej, coraz szybciej stymulując wrażliwy punkt.
    Czułem łzy w oczach, kiedy już przyzwyczaiłem się do jego ruchów. Rozluźniłem się na tyle, by czuć całym sobą doznania, jakie powodowała obecność jego penisa we mnie. Uczucie tak dobrze znane, a jednak chwilami wydawało mi się zupełnie nowe.
–    Soramaru...- jęknąłem, wyginając kręgosłup.
–    Jeszcze chwila, Shirasu-san...- szepnął.- Wytrzymaj jeszcze chwilkę...
    Zagryzłem wargę. Łatwo było mu to mówić, nie miał pojęcia, jak naprawdę się czuję. Spojrzałem w jego oczy, wpatrujące się w moją twarz. Zupełnie, jakby to mój widok tak bardzo go podniecał...
    Nie mogłem już wytrzymać. Zacisnąłem kurczowo palce na jego ramionach, Soramaru spojrzał na mnie jakby z przestrachem, natychmiast przyspieszył ruchy. Zacisnąłem się na nim, krzyknąłem cicho, odrzucając głowę do tyłu. On także doszedł, równo ze mną, spuszczając się w moim wnętrzu tak obficie, jak jeszcze nigdy dotąd.
    Opadł na mnie bez sił, pojękując, przytulając się do mnie. Wciąż szeptał te irytujące dwa słowa, które powinienem przestać słyszeć już dawno temu, na których wypowiedzenie w ogóle nigdy nie powinienem był pozwolić.
    Ale chyba nawet taki głupiec jak ja potrzebował odrobiny tego ciepła. Choć jednej osoby, którą mógłby darzyć prawdziwym, szczerym uczuciem.
–    Shirasu-san...- wyszeptał Soramaru, unosząc głowę.
–    Zaraz przyjdą – mruknąłem, spoglądając na niego, starając się uspokoić oddech.
–    Wiem...- westchnął, całując mnie w policzek.- Przepraszam, nie naderwałem cię?
    I mówi mi to ledwie siedemnastoletni chłopak... Kimże się stałem, ja, przywódca klanu Fuuma?
–    Nie – bąknąłem, rumieniąc się lekko.- Mogę się ubrać? Nie chcę, żeby Tenka i Chuutarou zobaczyli mnie w tym stanie.
–    Oczywiście, przepraszam, Shirasu-san!- krzyknął szybko Soramaru, zrywając się, podając mi, nie wiadomo skąd, czystą tkaninę do wytarcia się i moje ubrania. Sam również doprowadził się do porządku, co chwila zerkając na mnie niepewnie.
    Odezwał się dopiero, kiedy oboje byliśmy ubrani i posprzątaliśmy po sobie:
–    Shirasu-san...- Spojrzałem na niego, zaciskając usta, by się nie uśmiechnąć.- Ja... nie myśl, proszę, że... że ja... to znaczy... nie bierz mnie za jakiegoś zboczeńca, proszę!- wyjąkał.- T-to nie tak, że zaciągnąłem cię tu tylko po to, by się z tobą kochać... ja... ja naprawdę chcę, żebyśmy... jakoś... żebyśmy razem...- Spuścił głowę, w jego oczach znów pojawiły się łzy.
–    To niemożliwe, Soramaru – powiedziałem łagodnie.- Za dużo spraw stoi między nami, za dużo się wydarzyło, byśmy mogli ciągnąć tę...
–    Nie obchodzi mnie, co było kiedyś!- krzyknął zawzięcie.- Obchodzi mnie tylko to, co nas łączy! Tylko to, że ja kocham ciebie, a ty mnie!
–    Czy ja powiedziałem...
–    Tak, powiedziałeś!- przerwał mi ze złością.- Mówiłeś to wiele razy, więc weź za to odpowiedzialność! Trudno, skoro twierdzisz, że byłem tylko marionetką, to teraz będziesz cierpiał!- Zaczął ze złością zwijać futon, jakby to on był winien wszystkim jego cierpieniom.- Będziesz miał mnie na głowie do końca życia, nie dam za wygraną, dopóki nie przyznasz, że mnie kochasz! Nie pozwolę ci zbliżyć się do kogokolwiek innego! Jestem zazdrosny, Shirasu-san, i nie obchodzi mnie, czy mnie za to znienawidzisz, czy też nie! Ja się nie poddam! Nie dam ci spokoju, zobaczysz... będę cię śledził w dzień i w nocy... dopóki nie powiesz, że mnie kochasz... i nie przyznasz, że ze sobą jesteśmy... nie dam ci znowu odejść...- I tak mamrotał pod nosem jeszcze kilkanaście innych, krótkich zdań, a ja, stojąc za nim, przyglądałem mu się z zaskoczeniem. Jak można być tak zawziętym? Zwłaszcza, że przecież chodziło tu o człowieka, który wyrządził więcej zła, aniżeli dobra.
–    Soramaru...
–    Tak?- Spojrzał na mnie spod byka.
    Uśmiechnąłem się do niego lekko, a ten rozdziawił usta, zaskoczony.
–    Słyszę, że już przyszli. Trochę się denerwuję. Będziesz przy mnie?
    Zacisnął usta, pociągnął nosem i na moment zatrzymał powietrze w płucach. A potem wstał, otarł szybko łzy rękawami kimona i spojrzał na mnie z uśmiechem.
–    Oczywiście, Shirasu-san – powiedział.
    Podszedł do mnie i chwycił moją dłoń, ściskając ją lekko. Moje ciało przestało mnie już słuchać, samo nachyliło się ku niemu, usta złożyły na jego miękkich wargach czuły pocałunek. Soramaru uśmiechnął się do mnie, rozmarzony.
–    Kocham cię, Shirasu-san.
    Uśmiechnąłem się lekko w odpowiedzi – kolejny błąd.
    Ludzka głupota nie ma granic.
    Ale nie tylko ona.

14 komentarzy:

  1. To jest moje miejsce i mi go, kurwa, nie ruszać~! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogej, kursy przeżyte (jakoś, choć przyznam, że balansowałam naprawdę już niemal na skraju życia i śmierci), obiad pożarty (jak ja kocham połączenie kurczaka ze szpinakiem, prawdziwe niebo..*-*), herbata zrobiona, OST z DnW włączone, można zacząć czytać~!
      Właściwie to nie jest to błąd, tylko jakoś mi to po prostu nie pasuje względem szyku logicznego
      '– Przyznaję bez bicia, że nie chciałem, byś mnie zauważył. Wiedziałem, że zaczniesz zadawać bezsensowne pytania, na które będę musiał udzielać równie bezsensowne odpowiedzi.
      – Dla mnie one nie są bez sensu.
      – I że zaczniesz bezsensowne dyskusje – dodałem, uśmiechając się.'
      Jakoś nie pasują mi te 'dyskusje' - w sensie - liczba mnoga. Zazwyczaj mówi się przecież 'zaczynać dyskusję' - jedną, bezsensowną. A nie 'kilka dyskusji na raz'. Niby można to interpretować jako 'kilka - jedna po drugiej', ale tak naprawdę byłoby to przecież rozwiniecie dyskusji, w końcu nie musi się ona kończyć na jednym temacie... więc wydaje mi się, że 'zaczniesz bezsensowną dyskusję' brzmiałoby lepiej, ale... nie wiem, może to tylko moje wrażenie, nie dostrzegam jakiegoś odgórnego zamiaru czy czegoś (po tylu godzinach kursów to całkiem możliwe, więc jeśli mówię jakieś herezje, to po prostu to olej xd).

      No dobra, to teraz przechodząc do części właściwiej;
      SHIRASU PEDOFIL, SHIRASY PEDOFIL, PEDOFIL, OFIL, FIL, FIL, FILLLLLLLLLLLL~!
      Gomen, nie mogłam się powstrzymać xd
      Tak szczerze, to przyznam, że niespecjalnie mi jakoś ten parking pasował, tzn. brzmiał ciekawie, no i bardzo chciałam znowu przeczytać coś z DnW, ale zawsze wolałam Soramaru z Soseiem, a Shirasu z Tenką... Ale to jak świetnie ich razem połączyłaś, sprawiło, że zaczęłam myśleć 'kurwa, oni naprawdę do siebie pasują xd'.
      No i tak sobie, czytam i czytam i czytam.... i z każdym słowem zaczynałam się coraz bardziej szczerzyć do ekranu - czyt. szczerzyć jak kretyn. To był taki uśmiech... radości? Wiesz, że ja wolę dead endy, takie skrzywienie, co poradzić, i szczerze powiedziawszy na początku podeszłam dosyć sceptycznie do motywu 'rok później'. No bo to zakończenie, ten skok Shirasu, to smutne zrozumienie w oczach Tenki, rozpacz w oczach młodszych braci, uśmiech pełen cierpienia Shirasu, taki od którego miałam ochotę wskoczyć w ekran i go mocno przytulić (albo zepchnąć w końcu z tego klifu, kto mnie tam wie xd), to takie właśnie zakończenie uważałam za idealne. No a tu patrzę, że postanowiłaś pójść 'na przód'.

      Usuń
    2. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale... jak zaczęłam zagłębiać się w tekst, to szybko zauważyłam, że chyba jednak był dobry. Przynajmniej w Twoim przypadku. Tak, wolę dead endy, ale wiesz... podobała mi się ta historia. Poza tym, tak naprawdę nie dałaś nam jednoznacznej odpowiedzi, nie zakończyłaś definitywnie tego shota, pozostawiłaś nam pole do popisu, robiąc wolne zakończenie (które CLD kocha najbardziej~!). Nie powiedziałaś, czy Shirasu faktycznie z nimi został, czy jednak odszedł, nie potrafiąc znieść tego, co czuł przy Soramaru, przy braciach. Wiesz, ja tu znowu zaczęłam czytać między wersami i spojrzałam na Shirasu jak na kogoś z klasycznym wewnętrznym rozdarciem, kogoś, kto kocha i jednocześnie tego nienawidzi, bo wie, jak wiele krzywd wyrządził ukochanej osobie. Moja nadinterpretacja w połączeniu ze sposobem, w jaki przedstawiłaś przeżycia wewnętrzne Shirasu, tę jego walkę ze sobą - to, jak uświadamiał sobie, że popełniał kolejne błędy, jak robi rzeczy wbrew sobie, jak pozwalał zawładnąć sobą swoim uczuciom, pożądaniu, które przez tyle czasu musiał tłumić...
      ' Przestałem liczyć moje błędy.'
      Pokazałaś jak Shirasu walczy sam ze sobą i jak ostatecznie wgrywa ta jego części, która kocha i chce być kochana. Patrząc na to w ten sposób, łącząc to z jego wewnętrznym bólem, naprawdę uważam, że pięknie przedstawiłaś postać Shirasu - takiego Shirasu. I że cały shot miał w sobie coś urzekającego.
      Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie dopisała własnego zakończenia (przecież po to je taki pozostawiłaś, ne?), ale tu Cię zaskoczę... bo w moim zakończeniu Shirasu z nimi zostaje. Nie wiem czy na zawsze, czy tylko na trochę, ale... zostaje z Braćmi, śmiejącymi się pod chmurami. Dziwne... to nie w moim stylu, ale po przeczytaniu i analizie całego tego shota naprawdę dochodzę do wniosku, że dobre zakończenie tutaj pasuje. Uh, chyba nawet taka zimna suka jak ja potrzebuje czasem czegoś cieplejszego xd
      'Tak bardzo się starałem, że w efekcie moje wargi przybrały kształt dzióbka...'
      A z tego to lałam dobre pięc minut. Tworzysz taki nastrój, CLD zaczyna się jarać i nagle wyjeżdżasz z czymś takim... myślałam, że umrę jak to sobie wyobraziłam. Mistrzostwo, serio.

      P. S To ja czekam w takim razie jeszcze na Chuutarou x Shirasu xd Jak wszyscy to wszyscy xd
      A tak na poważnie, to napisz jeszcze coś z DnW. Ja chętnie przeczytam~

      Usuń
    3. Chuutarou x Shirasu?! Za co mnie tak nienawidzisz?! xD TO już serio będzie pedofilia xD Zresztą, ja nie przepadam za Chuutarou... xD Denerwuje mnie, bo to taki dzieciak (jak na chwilę stał się badassem, to byłam dla niego łaskawa, ale potem on znowu... *wywraca oczami* ) No ale dobrze, zapiszę Twoje zamówienie xD
      Gash, za co... T_T
      Co do dyskusji - racja, już poprawiam ^^
      Cieszę się, że dopowiedziałaś sobie DOBRE zakończenie ♥ Naprawdę, jestem zadowolona, jako że przesadnie lubisz dead endy xD
      A co do dzióbka - bardzo dobrze, że się śmiałaś! O to chodziło, chciałam dodać taki totalnie humorystyczny moment, a tylko osoby z dobrą wyobraźnią zrozumieją, jak bardzo taki Shirasu jest śmieszny <3 xD

      Usuń
    4. NIE, ZARAZ, STOP, SHIT, KUR... NIE ZAJARZYŁAM!!!
      CO?!
      CHUUTAROU MA BYĆ NA GÓRZE?! xDDD Bo wiesz, jestem przyzwyczajona, że jak ktoś coś zamawia, to na pierwszym miejscu pisze SEME, potem UKE ... xD

      Usuń
    5. Haha, nie, ja żartowałam, nie pisz tego xd myślałam, że wyraźnie to zaznaczyłam, ale ja po kursach nie kontaktuje wiec..xd
      Nie pisz Chuutarou x Shirasu. Ale jeśli byłaś skłonna to zrobić, to mogę w takim razie poprosić o Tenka x Shirasu w wersji angstowej (zakończenie dowolne)? Proszę♥

      Usuń
    6. Ja zawsze ( no dobra, prawie zawsze ) wszystko biorę na poważnie, więc uważaj xD
      Tenka x Shirasu takie angstowe... nie wiem, czy dam radę, ale oczywiście, postaram się ♥ Ale to po maturach dopiero xD

      Usuń
  2. Zajmę sobie to miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie podoba mi sie bardziej niź Tenka x Shirasu
      Nie ze względu na pairing
      Nie lubie tego pairingu i nie byłam co do tego opka przekonana
      Moim zdaniem Soramaru żywi do niego zupełnie inne uczucia
      Trochę jak do brata, trochę jak do ojca
      Jednak nie będę się nad tym teraz rozwodzić

      Dlaczego podobało mi sie bardziej?
      To wyjątkowo proste
      Nie jestem wielką fanką długich opisów itp.
      Jednakże podobało mi się jak opisałaś uczucia Shirasu i Soramaru

      Przez cały ten czas czytania przychodziła mi na myśl tylko jedna rzecz
      Mianowicie 'Coś długo nie ma Tenki, Chutaro i nowej dziewczyny Sory(xD)'

      Mam tylko nadzieje, że Tenka nie pogonoł Shirasu w cholerę xD

      Z tego co widzę niektórzy idą moim śladem i też sobie zaklepują miejsca :)

      Znajdując nowa miłość pt. Sterek <3,
      Yew S.

      Usuń
  3. Ja..... ten... tego... ja chyba... zabłądziłam O-O'''''
    Nie lubię tego paringu gdyż nie jestem w stanie pojąc jak w sumie dziecko jest seme dla kogoś takiego dorosłego, wyrafinowanego faceta. Dobra ale koniec poglądów na paring.
    Gdyby nie było to z oczu Shirasu słabo bym to widziała ale jak zawsze potrafisz napisać coś tak że człowiek z przyjemnością przebrnął przez coś czego nie trawi a nawet miał dreszczyki na plecach w trakcie sceny erotycznej! (gdzie na samo pomyślenie takiego paringu mam mdłości)
    Jak zwykle kocham twoją twórczość.... Ale ja nie wiem czym jest Torii ;-;
    Pisz więcej... a ja po cichu będę sobie czekać na kolejne Tenka x Shirasu :3
    Aaaa... mam jeszcze maleńką prośbę! Jeżeli ma być coś angstowe to.... możesz to jakoś oznaczyć?
    Nawet jeżeli piszesz cudnie i każde twoje opowiadanie wręcz się pochłania to czytanie angasta moze treściwe wprowadzić w dołek .____.'''
    Coś o tym wiem huh .3.
    ps: Mam dzikie wrażenie że każdy mój komentarz to jedna wielka nieskładna brenia .__.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że jednak dobrnęłaś do końca i mimo wszystko pozytywnie oceniasz opko! Twój komentarz jest jak najbardziej składny ^^ Dziękuję za niego ♥
      Torii to taka brama, bardzo często stawiana przed świątyniami ^^

      http://www.digital-images.net/Images/Japan/TsurugaokaHachimangu_Torii_3_0625.jpg

      U Kumou właśnie taka jest ^^
      Angsta obiecuję oznaczyć w Kalendarzu Wydawniczym ( żebym tylko nie zapomniała xD ) Na razie i tak się za pisanie za bardzo nie zabieram :D

      Usuń
  4. Niedawno skończyłam Śmiech w chmurach i mam lekko mieszane odczucia na temat tego anime. Jednak od razu gdy na twoim blogu zauważyłam nowy wpis do DnW kliknęłam w niego. Nawet nie zwróciłam uwagi na paring, po prostu kliknęłam. Na początku gdy zobaczyłam iż jest on pisany z perspektywy Shirasu, pomyślałam że to będzie TenkaxShirasu, w końcu chyba każdemu to się chyba kojarzy najbardziej. Gdy jednak zamiast Tenki, był Soramaru ogarnęło mnie lekko zdziwienie i rozczarowanie. Jednak już w czasie czytania zauważyłam że oni pasują do siebie. I to w sumie nawet bardzo. Postać Soramaru była bardzo pokazana, zwłaszcza ten jego charakterek. A Shirasu był również świetny. Widać było że walczy ze sobą w kwestii miłości do niego. Ale jak zwykle miłość zawsze wygrywa. Ja osobiście wolę smutne zakończenia, ale do tego opowiadania takie zakończenie bardzo pasuje. A, co do zakończenia podoba mi się to że jest ono otwarte, dzięki czemu możemy sobie pozwolić na dopowiedzenie czegoś.
    Ogólnie opowiadanie oceniam na 1O/1O i życzę więcej weny na pisanie tak fajnych opowiadań. :3
    Saki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, Saki-san, za ten miły komentarz ^^ Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało i mam nadzieję, że z czasem Donten ni Warau wchłonie Cię zupełnie ( polecam mangę, ma tylko 6 tomów, 4 obecnie wydane ).
      Sama osobiście nie jestem przekonana zbytnio to Soramaru x Shirasu ( chociaż podobał mi się ten wątek, kiedy Soramaru był u Yamainu i pojawili się Bliźniacy, fangirlowałam trochę :P ), to napisałam na prośbę jednej z czytelniczek, i w sumie, szczerze mówiąc, jestem z niego całkiem zadowolona, chociaż wątpię, bym miała do niego szybko wrócić ^^ Zdecydowanie bardziej wolę Tenka x Shirasu, no i trzeba też przećwiczyć inne pairingi! ^^
      Dziękuję raz jeszcze za miłe słowa, pozdrawiam cieplusio! ^^

      Usuń
  5. Cudowna jednopartowka. Zastanawiałam się czy ktokolwiek łączy ich że sobą, a tu tak miłe zaskoczenie, bo na ulubionym blogu jest właśnie historia z nimi zwiazana. Piekne, cudne oraz nieporównywalne. Zdecydowanie sie zakochałam. Scena seksu przedstawiona niewiarygodnie wręcz dobrze, czule i romantycznie. Uwielbiam cię za to, a także za tą uroczą końcówkę!
    Weny dużo życzę! :3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń